Zgodnie z nową ustawą zezwolenie na prowadzenie apteki dostaną tylko farmaceuci prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą oraz spółki jawne lub partnerskie, w których wspólnikami są farmaceuci. Wyklucza to przejmowanie aptek po rodzicach, jeśli spadkobierca nie będzie magistrem farmacji.
Farmaceuta będzie mógł mieć tylko cztery apteki. Nowe placówki będą mogły powstać w gminie, która ma więcej niż 3 tys. mieszkańców (jeśli jest już w niej apteka), w odległości co najmniej 500 metrów od istniejącej już placówki.
Ustawa zacznie obowiązywać w ciągu 30 dni od jej ogłoszenia. Prezydent miał czas na jej podpisanie do wtorku 16 maja. W piątek w Kancelarii Prezydenta RP odbyło się spotkanie z przedstawicielami samorządu aptekarskiego, popierającego rozwiązania przewidziane w nowych przepisach. Jednak jeszcze kilka dni temu opozycja apelowała do Andrzeja Dudy o zawetowanie tej nowelizacji. Przeciwnicy ustawy podkreślali, że nosi ona znamiona lobbingowej, może ograniczyć dostępność leków, bo aptek będzie mniej, a także sprawi, że medykamenty będą droższe. Sieci farmaceutyczne, których rozwój zostanie zahamowany, są w stanie wynegocjować z hurtowniami niższe marże, dzięki czemu leki OTC można w nich kupić taniej nawet o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent.
Przywrócenie handlu w niedziele było jedną z obietnic wyborczych obecnego rządu. Polska 2050 wniosła właśnie do Sejmu projekt ustawy zakładający handel w dwie niedziele w miesiącu.
W reakcji na to natychmiast pojawiły się komentarze organizacji branżowych.
Polska Izba Handlu, będąca najszerszą reprezentacją handlu w Polsce nie wspiera tej inicjatywy. „W kwestii niedziel handlowych większość mikro, małych i średnich przedsiębiorców branży handlu, także tych zrzeszonych w Polskiej Izbie Handlu, akceptuje obecny status quo. Obecne przepisy dotyczące zakazu handlu w niedzielę są korzystne dla zdecydowanej większości małych i średnich przedsiębiorców działających w handlu, dla których największym zagrożeniem są duże sieci dyskontowe. Na etapie konsultacji społecznych wystąpimy zdecydowanie przeciwko inicjatywie zmiany obowiązujących przepisów” – brzmi komunikat przesłany do mediów.
Z kolei Polska Rada Centrów Handlowych wyraża zadowolenie, że po 8 latach postępujących ograniczeń niedzielnego handlu pojawił się projekt regulacji, pozwalający na zmianę obowiązujących obecnie przepisów. PRCH liczy, że ostateczny kształt rozwiązań ustawowych zostanie wypracowany w drodze konsultacji społecznych, do których zaproszone zostaną również organizacje branżowe.
Według PRCH możliwość swobodnego handlu w niedziele może być jednym z silnych bodźców do wzrostu sprzedaży detalicznej, konsumpcji gospodarstw domowych i polskiego PKB oraz do wzrostu zatrudnienia w handlu.
„Polska Rada Centrów Handlowych od wielu lat opowiada się za przywróceniem swobody handlu we wszystkie niedziele. Klienci powinni mieć wolny wybór. Obiekty handlowe powinny być otwarte w godzinach, które są atrakcyjne dla klientów i najemców. W tej kwestii PRCH wspiera oczekiwania i postulaty najemców, prowadzących działalność w centrach i parkach handlowych. Jednocześnie, zagwarantowane powinno być prawo do odpoczynku dla pracowników handlu” – to fragment oświadczenia, które trafiło do mediów.
Z pytaniem o przywrócenie handlu w niedziele zwróciliśmy się do kilku sieci drogeryjnych, ogólnopolskich i działających lokalnie, międzynarodowych i polskich. Czy to wpłynęłoby pozytywnie na obroty, czy raczej byłoby dodatkowym obciążeniem? Czy chcą otwarcia sklepów w niedziele, czy wolą skupić się na e-commerce i sprzedaż online wypełni tę niedzielną lukę? Odpowiedziały jedynie Hebe i Rossmann.
Hebe: – Jest to interesujący dla nas temat, dlatego staramy się go na bieżąco śledzić. Jesteśmy ciekawi decyzji władzy ustawodawczej w tym zakresie. Jeśli zakaz handlu w niedzielę zostanie zniesiony to dostosujemy się do tej sytuacji. Zapewniamy, że rozwiązania, które wprowadzimy będą miały na celu dobro konsumentów i pracowników – odpowiedziała Weronika Gwiazda, koordynator ds. marketingu w Jeronimo Martins Drogerie i Farmacja.
Rossmann: – W tej sprawie pan Marcin Grabara wypowiedział się już dla Rzeczpospolitej, i nie mamy już nic więcej do dodania – stwierdziła Agata Nowakowska, rzecznik sieci Rossmann.
We wspomnianej i cytowanej już przez nas wypowiedzi dla Rzeczpospolitej prezes Rossmanna w Polsce powiedział: „Nie cieszymy się z niedziel, otwarcie powiem, my do nich dokładamy. Nikt nie chce pracować w niedzielę, bez względu na to, czy mu się płaci podwójnie czy nie (...). Kiedy sklepy w niedziele zostały zamknięte, to odczuliśmy stratę dnia obrotowego, ale w dłuższej perspektywie ten obrót wrócił.
Czytaj więcej: Politycy twierdzą, że zakaz handlu w niedziele będzie zniesiony. W zamian dodatki dla pracowników
Przedstawiciele innych sieci drogeryjnych nie zareagowali na pytania lub poinformowali, że nie chcą się wypowiadać, bo to delikatny temat. Jest on w polu zainteresowania tych sieci, których sklepy działają w centrach lub parkach handlowych oraz zatrudniają dużo personelu. Drogerie tzw. tradycyjne, prowadzone przez indywidualnych właścicieli nie są zazwyczaj czynne w niedziele.
W ankiecie Retail Institute, przeprowadzonej w lutym 2024 roku 52 proc. przedstawicieli sieci handlowych wskazało potrzebę powrotu do handlu w niedziele. 12 proc. proponuje, aby centra handlowe były otwarte we wszystkie niedziele, ale tylko przez 8 godzin, 24 proc. opowiada się za otwarciem centrów w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. 12 proc. respondentów uważa, że dobrze jest tak, jak jest.
Klient, który dokonał zakupu i zapłacił za produkt na platformie Amazon.pl, mógł nie otrzymać swojego zamówienia, co potwierdzają zarówno zgłoszenia od użytkowników, jak i złożone reklamacje. W trakcie prowadzonych dochodzeń wykryto, że firma Amazon często odwoływała zamówienia, na przykład na popularne e-czytniki. Według krytykowanej praktyki, złożenie zamówienia i jego potwierdzenie przez spółkę nie oznacza zawarcia umowy kupna-sprzedaży, a jedynie przedstawia ofertę kupna, która nie jest wiążąca dla Amazona. Firma ta może anulować zamówienie nawet po dokonaniu przez klienta płatności. Zgodnie z procedurami Amazona, umowa sprzedaży uznawana jest za zawartą dopiero w momencie wysłania towaru, co uznają za właściwy moment finalizacji zakupu.
Informacja o warunkach sprzedaży na platformie Amazon jest subtelnie umieszczona — małą, szarą czcionką na dole strony, co utrudnia dostęp. W przeciwieństwie, hasła typu „Kup teraz” sugerują zawarcie umowy, wprowadzając konsumentów w błąd. Może to prowadzić do negatywnych skutków, takich jak brak dostępu do produktu, utraconej szansy na zakup w promocyjnej cenie i zamrożenia środków do czasu zwrotu. Konsumenci zgłaszają, że informacja o anulowaniu zamówienia może przyjść z dużym opóźnieniem, nawet miesiąc, jak w przypadku e-czytników.
Konsumenci byli wprowadzani w błąd przez Amazon co do dostępności produktów i terminów dostawy, co stanowi nielegalne wykorzystanie dark patterns. Podczas składania zamówień, liczniki czasu i informacje o ograniczonej liczbie sztuk wywierają presję na szybkie dokonanie zakupu. Jednakże, jak wykazało postępowanie, Amazon nie zawsze spełnia te terminy, a wysyłka może być niemożliwa lub opóźniona, na przykład z powodu braku produktu w magazynie. Informacje o dostępności i czasie wysyłki podane przez Amazon są traktowane jako orientacyjne, co nie jest jasno komunikowane klientom i może być zrozumiane dopiero po zapoznaniu się z warunkami sprzedaży na platformie.
Amazon promuje również usługę „Gwarancja dostawy”, która zapewnia, że produkt zostanie dostarczony w ustalonym czasie, a w przypadku opóźnienia, klient ma prawo do zwrotu kosztów dostawy. Jednakże, informacje o warunkach tej gwarancji są niedostępne dla konsumentów przed dokonaniem zakupu. Szczegóły te pojawiają się dopiero w podsumowaniu zamówienia i tylko jeśli klient postanowi eksplorować dodatkowe linki dotyczące dostawy. Brak tej wiedzy może sprawić, że konsument, nieświadom swoich uprawnień, nie zwróci się o zwrot opłaty za dostawę w przypadku opóźnień. Co więcej, informacje o „Gwarancji Dostawy” nie są zawarte w potwierdzeniach zamówienia, które klienci otrzymują.
Szef UOKiK stwierdził, że firma Amazon EU SARL złamała prawa konsumentów na szeroką skalę. W rezultacie nałożono na nią grzywnę przekraczającą 31 milionów złotych (dokładnie 31 850 141 zł). Firma została zobowiązana do opublikowania tej decyzji na swojej stronie internetowej oraz w mediach społecznościowych. Decyzja ta nie jest jeszcze ostateczna, ponieważ spółka ma prawo do złożenia apelacji do sądu.
Amazon skomentował sprawę następująco:
Czytaj także: UOKiK bierze Temu pod lupę