StoryEditor
Rynek i trendy
17.02.2017 00:00

Kiedy kupowanie staje się przyjemnością

Dla blisko połowy Polaków (44 proc.) dobry wygląd jest bardzo ważny. Co ciekawe, odsetek ten jest znacznie wyższy niż w Europie traktowanej jako całość (29 proc.). Znajduje to także odzwierciedlenie w czasie, który spędzamy na dbaniu o siebie – Polakom zajmuje to średnio 4,8 godziny w tygodniu, podczas gdy średnia dla innych krajów to „jedynie” 4 godziny.

Dlaczego dobry wygląd jest dla nas tak ważny? Co dokładnie to oznacza? I wreszcie – czy to tylko obowiązek, czy również przyjemność? I czy sposób, w jaki postrzegamy pielęgnowanie ciała, ma wpływ na nasze wybory konsumenckie? Wyniki nowego raportu instytutu GfK Polonia „Beauty 2016: Jak Polacy dbają o urodę?” przynoszą odpowiedzi na te, a także wiele innych pytań.

Warto zauważyć, że kobiety i mężczyźni dbają o siebie z zupełnie innych powodów. Kobiety robią to przede wszystkim dlatego, że chcą mieć dobre mniemanie o swoim wyglądzie, by wywrzeć pozytywne wrażenie na ludziach, których spotykają pierwszy raz, oraz by wyrazić swoją indywidualną osobowość. Dla mężczyzn liczy się to, by zadowolić oczekiwania swojej współmałżonki albo partnerki, by wywrzeć dobre wrażenie na osobach przeciwnej płci lub osobach, które są dla nich atrakcyjne, oraz, co ciekawe, by być dobrym przykładem dla dzieci.    

Już na pierwszy rzut oka widać zasadniczą różnicę w motywacjach: kobiety w dużo większym stopniu robią to z pobudek „wewnętrznych” (by czuć się dobrze w swojej skórze i wyrazić siebie), podczas gdy mężczyźni częściej dbają o siebie, by zaspokoić oczekiwania innych. 

W świetle powyższego nie będzie więc niespodzianką, że dbanie o siebie jest przez kobiety odbierane jako przyjemniejsze – z taką opinią zgadza się blisko połowa z nich (wśród mężczyzn jest to „tylko” 22 proc.).

Skutkiem różnic w motywacjach są też odmienne oczekiwania odnośnie efektu tych starań: obie grupy chcą wyglądać dobrze i naturalnie, ponieważ jednak dbanie o siebie jest dla kobiet przyjemne, lubią zmieniać czasem coś w swoim wyglądzie. Mężczyźni rzadziej cieszą się tym, dla nich dbanie o siebie ma przede wszystkim charakter czynności „technicznej”, dlatego oczekują, że będzie to możliwie proste i krótkie doświadczenie.

W efekcie kobiety spędzają na dbaniu o siebie o około połowę więcej czasu niż mężczyźni i wykorzystują do tego dużo więcej kategorii kosmetyków.

Widać więc bardzo dużą różnicę między kobietami a mężczyznami w podejściu do dbania o siebie. Kobiety są pozytywniej nastawione do kosmetyków, a także częściej i chętniej z nich korzystają, nie znaczy to jednak, że twierdzenia te są prawdziwe dla wszystkich kobiet. Dlatego podział ze względu na płeć – choć istotny, to jednak stanowić może zbytnie uproszczenie. Zamiast tego lepiej przyjrzeć się konsumentom – super-userom, którym zakup kosmetyków sprawia po prostu przyjemność (ok. 22 proc. wszystkich konsumentów). Co się wtedy okaże?

Po pierwsze wyraźnie widać, że ta grupa kupuje średnio więcej kategorii kosmetycznych niż pozostali. Dotyczy to przede wszystkim kosmetyków do makijażu – w tym przypadku różnice sięgają nawet 50 proc. Nie jest to jedyna różnica w zachowaniach zakupowych – osoby te charakteryzują się również tym, że częściej kupują kosmetyki i wydają na nie więcej pieniędzy (niezależnie od kategorii).

Na tych kilku przykładach jasno widać, że super-users to grupa, której warto się bliżej przyjrzeć, bo są oni odpowiedzialni za dużo większą wartość i wolumen sprzedaży, niż wynika to wprost z ich liczebności.

Naturalnym pytaniem jest, skąd się bierze różnica między typowym konsumentem a super-userem. Nie jest łatwo uzyskać na nie prostą odpowiedź – w każdej kategorii produktowej zdarzają się bowiem pasjonaci, którzy są w nią bardziej zaangażowani: wiedzą o niej więcej i chętniej z niej korzystają. Wydaje się jednak, że w tym przypadku kluczem do ich zrozumienia nie są uwarunkowania osobowościowe, a raczej sam sposób i proces robienia zakupów. Jeden z podstawowych mechanizmów psychologicznych mówi, że jeżeli człowiekowi coś sprawia przyjemność, to robi to chętniej i częściej – w tym przypadku jest to kupowanie kosmetyków.

Co zatem zrobić, by zakup kosmetyków stał się przyjemnością dla wszystkich konsumentów?

Polacy mówią wprost, że cenią sobie sklepy (i – ogólniej – kanały sprzedaży), w których mogą liczyć na poradę. Tego typu relacja ze sprzedawcą – poza wyborem produktów – jest dla nich bardzo ważna i skłania ich do powrotu do danego sklepu, szczególnie jeśli zakup dotyczy kategorii, które ich angażują, jak np. kosmetyki. A konsekwencją tego – jak pokazują dane – są wyższe obroty w tych kanałach.

Analiza zachowań super-userów jasno pokazuje, że dużo częściej kupują oni kosmetyki, korzystając ze sprzedaży bezpośredniej oraz w drogeriach i perfumeriach, czyli kanałach, w których relacja ze sprzedawcą jest szczególnie silna i konsument może liczyć na dialog oraz poradę. Co ważne, te kanały sprzedaży mają również szeroki wybór i przyjazną atmosferę, co łącznie zmienia proces zakupu w przyjemne i pozytywne doświadczenie, które ma szansę być często powtarzane.

Podsumowując, warto zauważyć, że nawet w przypadku bardzo angażujących kategorii produktowych zakupy w ocenie niektórych konsumentów bywają mocno frustrującym doświadczeniem. Pocieszające jednak jest to, że dane jasno pokazują, że samo środowisko sklepu w ogromnym stopniu kształtuje zachowania konsumentów i ich zaangażowanie w kategorię. Dlatego warto zwracać na nie uwagę i świadomie je kształtować nawet gdy – tak jak w przypadku kosmetyków – konsumenci często już postrzegają te zakupy jako przyjemne. Bo nawet przyjemne zakupy można uczynić jeszcze przyjemniejszymi, czego bezpośrednim efektem może być wzrost sprzedaży.

Łukasz Bielewicz, business development manager, GfK Polonia

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 13:53
Produkty zapachowe do okolic intymnych: szkodliwy trend czy szansa biznesowa?
Dezodoranty i mgiełki intymne budzą słuszne kontrowersje.DALL-E 2024
Mgiełki zapachowe i inne perfumowane produkty do pielęgnacji okolic intymnych stają się coraz bardziej popularne na rynku. Jednak pomimo ich rosnącej obecności, istnieją poważne kontrowersje i wątpliwości dotyczące ich stosowania. Te produkty, choć kuszące swoim zapachem i obietnicą świeżości, niosą ze sobą ryzyko zdrowotne i psychologiczne, o których warto mówić otwarcie.

Zacznijmy od kulturowego aspektu problemu. Współczesne społeczeństwo narzuca wiele standardów dotyczących wyglądu, higieny i zapachu ciała. W szczególności kobiety są poddawane silnej presji, aby ich ciała były nie tylko czyste, ale i pozbawione naturalnych zapachów. Perfumowane produkty do pielęgnacji intymnej są sprzedawane jako rozwiązanie, które zapewnia uczucie świeżości i czystości. Tymczasem, promują one nienaturalne i tworzone sztucznie przez kulturę standardy, które wzmacniają poczucie dyskomfortu związanego z naturalnym zapachem czystego ciała ludzkiego.

Kobiety żyją w kulturze, która poddaje ciągłej patologizacji ich ciała oraz naturalne, niechorobowe zjawiska z nimi związane. Doskonałym przykładem jest cellulit, który dotyka prawie 90% populacji kobiet, a mimo to jest traktowany jak objaw chorobowy, a nawet dowód na zaniedbanie czy brak ruchu. Ta kulturowa narracja o „wadach” ciała nie kończy się na cellulicie. Oferowanie produktów, które sprawiają, że organy płciowe zaczynają pachnieć jak kwiaty czy owoce, a nie jak zdrowe organy płciowe, to nie tylko przejaw tej patologizacji, ale i działanie mogące mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne i psychologiczne. Podkreśla to, jak głęboko zakorzenione są nienaturalne oczekiwania względem ciała kobiet, skłaniając je do ciągłego modyfikowania swojej naturalności w pogoni za nierealistycznymi standardami piękna.

Zdrowie kosztem zapachu

Co więcej, użycie tych produktów może prowadzić do poważniejszych konsekwencji zdrowotnych niż tylko poczucie zawstydzenia naturalnym zapachem. Okolice intymne są wyjątkowo wrażliwe i mają swoje naturalne mechanizmy obronne, które mogą być zakłócone przez stosowanie silnie perfumowanych produktów. Składniki chemiczne zawarte w mgiełkach i innych podobnych kosmetykach mogą prowadzić do podrażnień, suchości, a nawet infekcji poprzez zaburzenie równowagi pH i mikroflory bakteryjnej oraz drożdżakowej, która utrzymuje okolice wulwy w zdrowiu. Zaszkodzenie populacji choćby jednego z tych gatunków mikroorganizmów może sprawić, że okolice intymne staną się hotelem dla szkodliwych drobnoustrojów.

Niestety, maskowanie naturalnego zapachu może również utrudnić wczesne wykrycie i diagnozę infekcji, które często mają swoje charakterystyczne wonie. Symptomy te są naturalnymi wskaźnikami, które informują nas o ewentualnych problemach zdrowotnych, więc ich maskowanie może opóźnić podjęcie odpowiednich działań leczniczych. Sformułowania takie jak "skutecznie neutralizuje bakterie odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnego zapachu" czy "przywraca poczucie komfortu którego pozbawia nieprzyjemna woń" są zwodnicze, ponieważ nieprzyjemny zapach w tym rejonie ciała powstaje z dwóch różnych powodów; chorobowych, w którym to wypadku rozwiązaniem jest wizyta u lekarza, albo z powodu higienicznego, i wtedy następnym krokiem powinien być prysznic. Ani jeden, ani drugi kazus nie powoduje, że zapachowa mgiełka staje się produktem niezbędnym, ani nawet potrzebnym.

Problem ten jest szczególnie ważny, gdy zauważymy, że rynek produktów do higieny intymnej jest coraz bogatszy w różnorodne kosmetyki, które obiecują nie tylko świeżość, ale także lepsze samopoczucie. Jednak zamiast korzystać z takich produktów, warto zwrócić uwagę na odpowiednią higienę i naturalne metody dbania o delikatne okolice ciała. Używanie łagodnych, nieperfumowanych mydeł czy specjalnych emulsji do higieny intymnej, które są dostosowane do pH tej strefy, może być zdrowszą i bezpieczniejszą alternatywą.

Czy warto wchodzić w ten biznes?

Dla wielu przedsiębiorców i firm kosmetycznych, produkty perfumowane do okolic intymnych mogą wydawać się atrakcyjną szansą biznesową. Na rynku, który coraz częściej docenia specjalizację i personalizację oferty, takie produkty wydają się obiecującym dodatkiem do asortymentu. Niewątpliwie, są one postrzegane jako sposób na zaspokojenie potrzeb klientów, którzy poszukują nowości oraz indywidualizacji swojej codziennej higieny. Jednak za potencjalnymi korzyściami kryją się poważne wyzwania etyczne i odpowiedzialność, które muszą być starannie rozważone przez producentów tych towarów.

Podejmując działania związane z badaniami i rozwojem (R&D) produktów zapachowych do pielęgnacji intymnej, firmy muszą być świadome, że wkraczają na teren pełen delikatnych tematów oraz pajęczej sieci powiązań psychologicznych i kulturowych. Wprowadzenie na rynek produktów, które wpływają na sposób, w jaki kobiety postrzegają własne ciało, może łatwo zaburzyć ich samopoczucie i zdrowie psychiczne, zwłaszcza młodych kobiet, które wciąż uczą się asertywności i akceptacji własnej naturalności. Należy pamiętać, że tego rodzaju innowacje mogą nie tylko oddziaływać na indywidualne przekonania i praktyki, ale również na szersze społeczne dyskursy dotyczące zdrowia i cielesności. Dlatego też, każda decyzja w obszarze R&D powinna być podejmowana z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji, aby nie wyrządzić niechcący krzywdy zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Czytaj także: Dawid Gzyl, Angry Beards: nic nie było i jakoś się żyło, ale my zapełniamy tą niszę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 12:33
GfK: Jeszcze więcej Polaków chce kupować marki własne sieci handlowych. Czy także chodzi o kosmetyki?
Marki własne dają sieciom drogeryjnym pełną swobodę w kreowaniu polityki asortymentowej, cenowej i promocyjnejfot. wiadomoscikosmetyczne.pl
Najnowsze dane GfK wskazują, że marki własne sieci handlowych będą umacniały się na rynku i jeszcze więcej takich produktów trafi do koszyków konsumentów. Chociaż kosmetyki nie są kategorią, która najmocniej odczuwa konkurencję ze strony produktów wypuszczanych na rynek przez sieci handlowe, to również wyraźnie widać, że inwestycje sieci drogerii w marki własne są coraz większe.

Wartość sektora marek własnych na polskim rynku wzrosła o 19 proc. rdr. i w 2023 r. przekroczyła 50 mld złotych – podaje GfK. Już 27 proc. konsumentów deklaruje, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy chce kupować jeszcze więcej takich produktów. Decydują o tym niższe ceny marek własnych niż produktów sygnowanych logo producentów oraz ich dobra jakość.

Udział marek własnych w zakupach  

Z raportu „Behaviour Change” opracowanego przez Consumer Panel Services GfK wynika, że udział marek własnych na polskim rynku w 2023 r. wzrósł o 1,3 punktu procentowego rdr. i wyniósł 22,6 proc. Wartość  rynku marek własnych w Polsce przekroczyła już 50 mld złotych.

Z deklaracji konsumentów wynika, że chcą  kupować jeszcze więcej takich artykułów. – Już co 4 konsument planuje zwiększyć swoje wydatki na produkty z logo marek własnych. Jednocześnie zaledwie 5 proc. Polaków deklaruje takie zamiary wobec artykułów markowych. To jasny sygnał dla producentów, że w tej kategorii tkwi przestrzeń do dalszego, dynamicznego rozwoju i stałego zwiększania popytu – mówi Szymon Mordasiewicz, dyrektor zarządzający w Consumer Panel Services GfK.

Zarazem, mimo sporego zainteresowania markami własnymi, Polacy nadal są poniżej średniej europejskiej. 32 proc. Europejczyków planuje kupować więcej takich produktów – Francuzi (49 proc.), Austriacy (37 proc.), Hiszpanie (42 proc.).

Dlaczego Polacy kupują marki własne?

O wyborze marek własnych, czyli produktów, które wypuszczają na rynek same sieci handlowe decyduje przede wszystkim ich niższa cena.  Potwierdzają to także dane CPS GfK z raportu „Behaviour Change”, zgodnie z którym blisko połowa nabywców (46 proc.) decyzję o wyborze między produktami markowymi a markami własnymi podejmuje w oparciu o finanse. Warto jednak podkreślić, że jest to najniższy wynik spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dla porównania – na podstawie własnego budżetu tę decyzję zakupową podejmuje aż 63 proc. Węgrów, 58 proc. Chorwatów czy 57 proc. Bułgarów.

– Obecnie aż 36 proc. polskich gospodarstw domowych przyznaje, że mierzy się z ograniczonym budżetem – zaznacza Szymon Mordasiewicz. – W sytuacji, kiedy konsumenci mają do wyboru dwa produkty z których oba spełniają potrzebę, są satysfakcjonujące pod względem jakości i w tej samej cenie, to aż 57 proc. z nich włoży do koszyka produkt markowy. Jedynie 18 proc. wybierze markę własną. Jeśli producenci chcą skutecznie konkurować o koszyki nabywców, to muszą zachować konkurencyjne ceny. Mają one gigantyczne znaczenie dla konsumentów – dodaje Mordasiewicz.

Powyższe dane pochodzą z 6. edycji cyklicznego raportu „Behaviour Change”, który zawiera informację o nastrojach konsumentów z 21 rynków europejskich. Badanie objęło 15 tys. respondentów i pokazuje, jaki wpływ na decyzje zakupowe nabywców mają kwestie społeczne. Autorem raportu jest Consumer Panel Services GfK, który obejmuje ponad 100 000 gospodarstw domowych na całym kontynencie.

Marki własne na rynku kosmetycznym

W rynku kosmetycznym marki własne nie mają aż tak dużego udziału jak w spożywczym lub w kategorii produktów higienicznych albo do sprzątania. Wyraźnie widać jednak, że zyskują na znaczeniu.

Czytaj więcej: NielsenIQ: Marki własne coraz mocniejsze w kategoriach kosmetycznych i chemicznych

Czytaj więcej: Rafayel Asatryan, Serpol-Cosmetics: marki własne mogą zdobyć nawet 90 proc. udziału w kategorii [FBK 2023]

Znane sieci drogeryjne wchodzą ze swoimi produktami w kolejne kategorie. Hebe zarejestrowało ostatnio znak Hebe Kids przygotowując się do wprowadzenia pod swoją marką artykułów dla dzieci, a oferuje już 400 produktów pod swoimi markami w różnych kategoriach.

Czytaj więcej: Hebe rejestruje znak towarowy kolejnej marki własnej. Tym razem to Hebe Kids

W markach własnych silne bardzo silne są drogerie Rossmann i dm. Ciekawe produkty wprowadza Super-Pharm. Również Drogerie Natura rozszerzają tę ofertę. Charakterystyczne dla kosmetycznego rynku jest to, że marki sieci drogeryjnych mają bardzo silną pozycję wizerunkową w oczach konsumentów, ich jakość jest wysoko oceniana, są polecane w mediach społecznościowych. Marki własne dla sieci drogeryjnych produkują firmy kosmetyczne o świetnej renomie, których brandy mają mocną pozycję, jak np. Inglot, Euphora Paese, Hean i wiele innych. Zarazem sieci drogeryjne nie lubią, kiedy ich marki nazywa się markami własnymi, jakby nadal pokutowało przeświadczenie, że produkty tego typu to coś gorszego w stosunku do marek producenckich. Producenci także nie chcą, aby podawać do publicznej wiadomości, że produkują marki własne dla danej sieci handlowej, choć taka informacja znajduje się na opakowaniu produktu. 

Czytaj więcej: 

Kto produkuje kosmetyki do makijażu dla Hebe?

Kto produkuje kosmetyki Cien, marki własnej Lidl?

Jak produkować marki własne dla DM-drogerie markt i wprowadzić kosmetyki do sieci?

Super-Pharm inwestuje w marki własne. Będzie ich coraz więcej

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. kwiecień 2024 21:21