StoryEditor
Wywiady
20.02.2014 00:00

Jaga Hupało: Niezaspokojona potrzeba tworzenia

Jaga Hupało: W życiu osobistym, jak i zawodowym, hołduję teorii porządku absolutnego / Marek Straszewski
Kobieta, która lubi wychodzić poza schemat. Pokazuje, że fryzjerstwo to prawdziwa sztuka. Jej nazwisko znalazło się na liście stu najbardziej wpływowych Polek magazynu „Elle”. Jest znana ze stylizacji fryzur dla wiodących polskich magazynów luksusowych, jak również z graficznej, czarnej grzywki. Kreuje i produkuje autorskie kolekcje fryzur, działania performatywne i video art – jedno z nich było prezentowane w londyńskim Barbicanie. Tworzy instalacje z pogranicza designu dla znanych galerii sztuki w tym Zachęty i CSW, zaprojektowała peruki do oper „Eugeniusz Oniegin”, „Madame Butterfly”, „Król Roger”, „Dama pikowa” i „Otello” w reżyserii Mariusza Trelińskiego oraz dla Teatru Polskiego w spektaklach „Irydion”, „Szkoła Żon”. Kreuje stylizacje fryzur do filmów m.in. „Papusza” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, musicali „Koty”, „Deszczowa Piosenka”, „Alladyn” i „Taniec Wampirów” w reżyserii Romana Polańskiego. Pracuje przy sesjach zdjęciowych, pokazach mody i kampaniach reklamowych. Potrafi pracować zarówno na lodowcu, jak i w tropikach. Przed Państwem: Jaga Hupało.

Albert Einstein powiedział, że „prawdziwa sztuka to taka, która powstaje dzięki potrzebie tworzenia". Jakby się mogła Pani ustosunkować do tego cytatu w kontekście swojego życia i pracy?

Myślę, że słowa Einsteina są bardzo czytelne dla wszystkich, którzy odczuwają silną potrzebę kreacji. Od najmłodszych lat musiałam coś tworzyć na różnych płaszczyznach, przede wszystkim plastycznych i muzycznych – robiłam to wyłącznie dla siebie, gdyż tak podpowiadał mi mój głos wewnętrzny. Miałam to szczęście, że szybko ukierunkowałam swoją pasję, która w niedalekiej przyszłości stała się również moim zawodem. Jednak, mimo upływu lat, pozostał we mnie wewnętrzny bunt i chęć przekraczania kolejnych granic własnej wyobraźni – to pomaga mi w codziennej pracy i stale daje mi siłę i chęci do działania.


Jak przebiega u Pani proces twórczy?

W dużej mierze zależy to od projektu, nad którym pracuję. Najczęściej zaczynam od oczyszczenia umysły z chaosu myśli, gdyż każde nowe wydarzenie traktuję jako swoisty początek. Inspirację czerpię z otaczającego mnie świata – natury, podróży, architektury, sztuki, zarówno tej wysokiej, jak i amatorskiej. A przede wszystkim od ludzi, których ciągle spotykam na swojej drodze – rozmowy, obcowanie z nimi, ich spojrzenie na świat są prawdziwą inspiracją.


Po kim odziedziczyła Pani zacięcie artystyczne?

Przez długi czas myślałam, że moja droga to osobiste odkrycie. Jednak z biegiem lat zauważyłam sporo zależności i wspólnych wątków w mojej bliższej i dalszej rodzinie. Poza tym dziedzictwem, szukałam wartościowych wzorów wśród ludzi, których uznawałam za autorytet w różnych dziedzinach życia. Rodzinie jestem wdzięczna za to, że nikt mi nie przeszkadzał w moich nieustannych eksperymentach.


Kiedy fryzjerstwo stało się Pani pasją?

Jako nastolatka udałam się do salonu mojego pierwszego mistrza Edwarda Szymańskiego, który przyjął mnie na swoją uczennicę. To było magiczne miejsce, szczególnie jak na tamte dosyć szare czasy. Byłam zachwycona jego atmosferą, zapachem oraz oraz efektami pracy mistrza, które mogłam na co dzień podziwiać i współtworzyć. Tempo było zawrotne, a przez drzwi ciągle wchodziły coraz to nowe klientki. Mój upór oraz silna potrzeba zdobycia edukacji i wiedzy i dłonie, które po lekcjach pianina były bardzo plastyczne – pozwoliły mi w krótkim czasie pracować przy boku mistrza. Praca sprawiała mi wielką przyjemność, nie czułam zmęczenia, znużenia. Wtedy uświadomiłam sobie, że jest to kierunek, który nadaje szczególny wymiar mojej egzystencji. Po kilku latach zapragnęłam tworzyć według własnych wizji, reguł
i intuicji, co doprowadziło mnie do usamodzielnienia i pierwszej, autorskiej pracowni, którą otworzyłam w wieku dziewiętnastu lat.

 

image

Rozwój wymaga ciągłego doskonalenia własnych umiejętności. Talent to za mało, aby przyjąć na siebie odpowiedzialność za wizerunek i poczucie komfortu osób, które powierzają nam siebie

Marek Straszewski


Właśnie, jak się dochodzi do takiej pozycji, jaką osiągnęła Pani w branży?

Bardzo dziękuję za tak ciepłe słowa. Myślę, że na swój sukces artysta pracuje całe życie, nieprzerwanie każdego dnia. Osobiście nie znam ludzi sukcesu, którzy nie wyszli poza schemat, bądź ciężko na niego nie zapracowali. Mnie na pewno pomogło ukierunkowanie swojej drogi na dosyć wczesnym etapie życia, jak również mój pierwszy mistrz, który był świetnym wzorem do naśladowania, oraz to, że zaryzykowałam i zdecydowałam się działać pod swoim nazwiskiem. Choć ustrój polityczny nie służył wyjazdom zagranicznym, jak tylko miałam okazję, wyjeżdżałam i obserwowałam świat. Dzięki rodzinie w Londynie brałam udział w seminariach i szkoleniach, gdzie poznawałam nowe techniki i trendy.
Przełomem w mojej karierze zawodowej był pierwszy autorski pokaz w Poznaniu. Zaproponowałam odważne neonowe kolory w psychodelicznej scenerii i niezwykłej oprawie muzycznej – wszystko udało się dzięki wsparciu pięknoduchów, którymi się otaczałam. Zaraz po tym wydarzeniu udzieliłam wielu wywiadów oraz pojawiła się propozycja stworzenia fryzury na okładkę magazynu „Elle”. Później nastąpił etap dojazdowy, gdzie przemierzałam setki kilometrów, aby realizować sesje zdjęciowe, klipy muzyczne oraz inne projekty artystyczne. Moje życie prywatne również się zmieniło – już jako młoda mama mojej córki Ani przeniosłam się do Warszawy, która stała się moim kolejnym domem. Pracowałam bardzo intensywnie, od samego początku współtworząc powstające właśnie środowisko modowe w Polsce. To był wyjątkowy czas, era nowej estetyki i wielkich talentów, które debiutowały na scenach operowych, deskach teatrów, planach filmowych, wytwórniach muzycznych, czy też agencjach modelek. Znane magazyny modowe otwierały swoje redakcje odpowiadając na rosnące potrzeby kraju po zmianie polityczno-gospodarczej.
Spełniałam się twórczo, mój kalendarz był zapisany fantastycznymi projektami i częstymi podróżami. Podczas jednej z nich, w Waszyngtonie, poznałam moją ówczesną miłość, z którą związałam swoje życie zawodowe i prywatne. Związek ten trwał dekadę. Łączyła nas pasja kreacji – nowych miejsc, linia kosmetyków, a przede wszystkim nasze największe dzieło, córka Antonina.


Jak udaje się Pani pogodzić tak wiele zajęć z macierzyństwem?

Moje dzieci są moim natchnieniem i wszelkie swoje działania podporządkowuję im. Nigdy nie dzieliłam życia na czas pracy i czas prywatny, dla mnie to dwa powiązane i wspierające się światy, w których moje najukochańsze córki płynnie poruszają się od najmłodszych lat.

 

Swoją pracownię otworzyła Pani w industrialnych wnętrzach starej Fabryki Koronek przy ulicy Burakowskiej. Dlaczego wybrała Pani akurat to miejsce?

Przestrzeń ma dla mnie ogromne znaczenie w pracy. Nie mogę tworzyć bez odpowiednich warunków. Zawsze interesowałam się designem, technologią – po podjęciu decyzji o przeprowadzce zapragnęłam miejsca, które byłoby czymś więcej niż pracownią fryzjerską. Wymarzyłam sobie, że tam gdzie tworzę, co chwilę rodzą się nowe idee, jest to miejsce kulturalnych spotkań i wymiany poglądów, gdzie będzie wystarczająco dużo swobody, aby organizować i realizować różne wydarzenia.
Po wyczerpujących poszukiwaniach, kiedy już zaczęłam wątpić w to, że uda mi się znaleźć taki adres w Warszawie, Joanna Klimas pokazała mi wnętrza przy ul. Burakowskiej, która oczywiście nie była wtedy tak piękna, jak widzimy to dziś, lecz jej atutem był artystyczny potencjał i energia, która w krótkim czasie przyciągnęła grono wyjątkowych fotografików mody, między innymi Marka Straszewskiego i Jacka Porembę, którzy otworzyli tu swoje studia. Później powstała legendarna już agencja modelek Division, agencja reklamowa DDB, francuskie studio 3D oraz pierwsza redakcja magazynu „Aktivist”. Stara Fabryka Koronek na Burakowskiej stała się ulubionym miejscem spotkań ludzi znanych z branżą mody, mediów i reklamy.
 To właśnie tu stworzyłam wspólnie z moim byłym partnerem pracownię Jaga Hupało & Thomas Wolff. Przedsięwzięcie to wymagało od nas mnóstwo przygotowań, planów, nieprzespanych nocy i finansowego wkładu, który przełożył się na wyjątkową jakość i komfort naszych klientów. Nasza pracownia wyznaczyła nowy standard usług i spojrzenia na tę wyjątkową dziedzinę sztuki, jaką jest fryzjerstwo.


Rozwój wymaga ciągłego doskonalenia własnych umiejętności. Talent to za mało, aby przyjąć na siebie odpowiedzialność za wizerunek i poczucie komfortu osób, które powierzają nam siebie. Ja i mój zespół musimy, nie dość że być na bieżąco ze wszystkim, co dotyczy naszej dziedziny, to zawsze staramy się wyprzedzać oczekiwania naszych klientów. Jako kreator nie podążam ślepo za obowiązującymi trendami, za którymi często stoją ogromne pieniądze. Tworzę autorskie kolekcje fryzur oraz wprowadzam w życie idee, które uważam, za potrzebne moim klientkom i klientom. Tak właśnie powstała Akademia, w której regularnie szkolimy najpierw siebie, a następnie pomysły, które uważamy za godne uwagi. Trafiają one do naszych programów szkoleniowych dla stylistów, którzy chcą poszerzać swój wachlarz umiejętności z zakresu technik strzyżenia, koloryzacji, trychologii czy też indywidualnego, kreatywnego podejścia do pracy w zespołach produkcyjnych, filmowych i fotograficznych.
Linia produktów powstała drogą naturalnych potrzeb. Wraz z moim zespołem stwierdziliśmy, że brakuje nam odpowiednich produktów w naszej codziennej pracy, więc po długich dyskusjach i wszelkich możliwych testach – wprowadziliśmy je w życie. Szybko zostały zauważone i docenione przez rynek oraz klientów. Teraz pracujemy nad zupełnie nowymi, ale o tym chętnie opowiem, jak będą gotowe.


Leszek Czajka chce, żeby mówić o nim fryzjer, a Pani?

Ostatnio zastanawiałam się nad sensem słów „fryzjer" oraz „klient" – mam wrażenie, że to zaszłość. Nie wymyśliłam jeszcze terminów, które w wystarczający sposób mogłyby zastąpić wyżej wymienione. Na mojej wizytówce widnieje „Art director" i myślę, że to oddaje moją działalność, która już od dawna wykracza poza granice mojej pracowni Born to Create. Jednak to właśnie pracownia zawsze była osią moich działań i kolebką, w której rodzą się wszystkie moje pomysły.


Jak przebiega w Polsce ewolucja zawodu fryzjera stylisty?

Kilka dni temu miałam przyjemność udzielić wywiadu w pierwszej rozgłośni radiowej, która w pełni poświęcona jest tematyce fryzjerskiej – było to jednocześnie wspaniałe doświadczenie, jak i niezwykłe odkrycie. Jestem dumna z fryzjerstwa w Polsce, z tego jak my, Polacy, szybko przyswoiliśmy tajniki tego zawodu, który zresztą był prężnie uprawiany przez wiele lat w naszej ojczyźnie. Myślę, że jako spadkobiercy spuścizny wielkiego Antoniego Cierplikowskiego, który wpisał się złotymi literami w historię świata sztuki, coraz wyżej podnosimy poprzeczkę.
Nasi styliści zdobywają laury w konkursach międzynarodowych i są zapraszani do udziału w największych imprezach na świecie. Pokolenie młodych stylistów, kreatywnie zbuntowane i wolne od kompleksów, ciągle zaskakuje mnie swoim bardzo świeżym spojrzeniem na sztukę fryzjerską. Jedyną rzeczą, nad którą nieco ubolewam, jest system edukacji, który ciągle jeszcze nie jest doskonały – ale myślę, że również tu nastąpią zmiany – są tylko kwestią czasu i zależą od dobrych chęci rządzących. W ostatnich miesiącach miałam przyjemność gościć kilkakrotnie w naszej Akademii nauczycieli ze szkół branżowych i wymieniać poglądy na temat programu edukacyjnego. Po szkoleniach przeprowadzonych przez moich edukatorów jestem pełna nadziei, że w ich szkołach powstaną nowe przedmioty podnoszące świadomość młodego pokolenia przyszłych twórców.


Czy w dzisiejszych czasach fryzjerstwo ma jeszcze jakieś ograniczenia, czy tylko the sky is the limit?

Wierzę, że człowiek jest nieskończonym źródłem talentów i od nas samych zależy, w jakim stopniu mamy chęci je rozwijać i ile jesteśmy w stanie poświęcić, aby osiągnąć obrane cele. Nie zapominajmy jednak, iż pomimo wsparcia ze strony nowoczesnej technologii, przygotowania artystycznego i gotowości do kreacji – nasze realizacje są zdeterminowane naturalnymi uwarunkowaniami i ulotnością piękna. Dlatego głównym nurtem estetycznym jest nieustanna dbałość o nasze zdrowie, które jest źródłem naturalnego piękna.


Według Pani piękno to…?

Stan emocjonalnego uniesienia, który został wywołany w wyniku jakiegoś zdarzenia, spotkania czy obserwacji. Dlatego też piękno odnajduję w naturze, ludziach i ich twórczości.


Jaka jest Pani estetyka?

W życiu osobistym, jak i zawodowym, hołduję teorii porządku absolutnego. Dzięki temu w swoich działaniach dążę do harmonii formy. Linearność, grafika, surowość formy to część stylu, który preferuję – jest to punkt wyjścia do dalszej ewolucji i szerszego spojrzenia na konkretny temat.


Strona Pani pracowni jagahupalo.pl jest utrzymana w popartowym klimacie. Czy właśnie taki styl jest Pani najbliższy?

Witryna pracowni Born to Create zmienia się wraz z nami, naszą estetyką, nowymi możliwościami wyrazu, jednak przejrzystość przekazu to cecha niezmienna. Różnokolorowe moduły przedstawiają nasz system pracy, każdy kolor jest przypisany bardzo konkretnym, ale ciągle ewoluującym działaniom. Nasza komunikacja od samego początku działalności jest bardzo spójna, a przez lata stała się dialogiem z naszymi odbiorcami. Nie jesteśmy oczywiście obojętni i bardzo lubimy nowe media. Strona internetowa to nasza wizytówka, szeroko przedstawiająca naszą globalną misję. Wszelkie aktualności umieszczamy na Facebooku: Jaga Hupalo Born to Create, instagramie.com/jagahupalo, vimeo.com oraz w serwisie natemat.pl, gdzie pojawiają się felietony tematyczne.
Styl popartowy to barwna i zrozumiała sztuka szerokiej komunikacji, która aktualnie oddaje nasz mikroklimat, miejsce, gdzie się znajdujemy, oraz artystów, którzy z nami współpracują. Naszą domeną jest ciągłe poszukiwanie nowej jakości i rozwiązań, więc w niedalekiej przyszłości pojawimy się w nowej wirtualnej odsłonie.


Andy Warhol niejednokrotnie podkreślał, że artyści pop tworzyli obrazy, które każdy z przechodniów z Brodwayu był w stanie rozpoznać w ułamku sekundy. Czy Pani klienci mają jakiś wspólny pierwiastek, który identyfikuje ze „sprawcą" metamorfozy?

Konceptualność naszych form i kolorów, precyzja wykonania fryzur, a przede wszystkim zadbane i piękne włosy – to ten wspólny pierwiastek.


Jest Pani wymagającym szefem?

W moim języku wymagania to cele, wizje oraz postawa, która sprzyja współtworzeniu. Cenię pasję, pełne zaangażowanie oraz dynamikę w działaniu, oczywiście przy zachowaniu bardzo wysokich standardów pracowni Born to Create. Mój team to dzieło, które ciągle doskonalę, doskonaląc siebie.


Jak dobiera Pani współpracowników?

Moi współpracownicy to artyści, o różnej wrażliwości, osobowości – droga każdego z nich do stania się częścią zespołu była bardzo indywidualna. Aby znaleźć się w Create Team, kandydat musi przekonać mnie o swojej autentycznej pasji, chęci rozwijania talentu i świadomości wyzwań, jakie wiążą się z tą niezwykłą działalnością.


A kto jest odpowiedzialny za włosy Jagi Hupało?

W studio przy Burakowskiej w Warszawie mam radość współpracować z bardzo zdolnymi ludźmi. Niektórzy z nich są ze mną już ponad dekadę. To oni troszczą się również o mój wizerunek. Powierzam im swoje włosy. Koncepcja fryzury jednak zawsze pozostaje moją wolą. Swoje włosy również wykorzystuję do eksperymentów z nowymi kosmetykami, nad którymi pracuję.


Pani Create Team realizuje projekty dla opery, teatru, galerii, przygotowuje pokazy mody, sesje zdjęciowe, kampanie reklamowe. Czy Pani wyobraźnia czuje jeszcze jakiś niedosyt?

W mojej naturze jest ciągła potrzeba tworzenia, a niezaspokojony głód kreacji jest moją energią życiową. Dzięki nowym technologiom i nieograniczonym horyzoncie ich możliwości czuję, że wkraczamy w najciekawszy okres twórczy.


Jakie są Pani propozycje fryzur na sezon wiosna-lato?

Podczas tegorocznych pokazów oraz Tygodni Mody w Łodzi i w Londynie nasza pracownia Born to Create przedstawiła kilka kierunków stylizacji fryzur.
W Londynie dla Krystofa Stróżyny zaprojektowałam kolekcję ekskluzywnych autorskich peruk, o precyzyjnych, technicznych liniach strzyżenia i futurystycznym wydźwięku – spotkały się z ogromnym entuzjazmem publiczności, krytyków i dziennikarzy. W naszej pracowni cieszą się popularnością wśród klientek szczególnie tych, które nie chcą rezygnować z długich włosów – sukcesywnie przyjmujemy zamówienia.
Na pokazie Nenukko hitem okazały się streetowe formy wzbogacone feerią barw w wielowątkowych upięciach inspirowanych m.in. turbanami, dodatkowo ozdobiliśmy je chustami, łańcuszkami i innymi modowymi akcesoriami.
Dla Ani Kuczyńskiej zaprojektowaliśmy i wykonaliśmy delikatne, lśniące formy niezwykle subtelne i kobiece.
Dla MMC Studio stworzyliśmy eleganckie gładkie stylizacje podkreślone kręconymi włosami, z akcentem neonowych barw na przedziałkach. Opisane powyżej wizje to tylko niektóre z naszych propozycji trendów na najbliższy sezon.


Czego mogę Pani życzyć?

Na początku roku każdy z nas tworzy listę życzeń i planów, ja również. Będę szczęśliwa, jeśli za dwanaście miesięcy wszystkie z tej listy uda się zrealizować.


Dziękuję za spotkanie.

Ja również dziękuję, a Czytelnikom „Wiadomości Kosmetycznych” przesyłam gorące pozdrowienia.


Rozmawiała:
fanka popartu i ludzi z pasją
Agnieszka Saracyn-Rozbicka

Zdjęcie na okładce i tytułowe do wywiadu:
producer: Kazimierz Schmidt/JAGA HUPAŁO Born to Create, photo: Marek Straszewski
stylist: Sebastian Kobielski/JAGA HUPAŁO Moodbox
hair stylist: Creative Team/JAGA HUPAŁO Born to Create   
płaszcz: Gosia Baczyńska, akcesoria: Maldoror
Zdjęcia w artykule:
Nenukko: fot. materiały prasowe
Krystof Stróżyna: fot. materiały prasowe
MMC Studio: fot. Piotr Sitarsky
Ania Kuczyńska: fot. materiały prasowe
 

 

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
11.04.2024 15:02
Mirosława Skiba, Sylveco: Nie wystarczy mieć dobry, naturalny produkt, by wybić się wśród konkurencji [Cosmoprof Bolonia 2024]
Stoisko Sylveco na targach Cosmoprof Worldwide Bologna 2024Sylveco
W rozmowach z klientami eksportowymi pojawia się aspekt unikalności i wyjątkowości produktu. Dystrybutorzy, kupcy, szukają czegoś, co potencjalnie będzie wyróżniało produkty na tle konkurencji. Nie wystarczy mieć dobry, naturalny produkt. Ważna jest historia, która stoi za nim stoi, a także design opakowań, aspekty ekologiczne i oczywiście cena – tak Mirosława Skiba, dyrektor eksportu Sylveco podsumowuje tegoroczne targi Cosmoprof Worldwide Bologna 2024.

Co zwróciło Państwa szczególną uwagę podczas tegorocznych targów Cosmoprof w Bolonii? Czy pojawiły się jakieś nowe trendy, których dotychczas nie było?

Trendujący skinmalizm nadal ma się dobrze, ale zauważyłyśmy także, że coraz bardziej rozwija się kategoria pielęgnacji włosów. Pojawiło się sporo produktów o których wcześniej w ogóle nie słyszałyśmy, a w social mediach prym wiodą profile poświęcone właśnie włosom.

Jakimi produktami interesowali się kupcy, dystrybutorzy odwiedzający targi?

Wielu z naszych rozmówców zainteresowanych było produkcją private label, natomiast nasze marki także cieszyły się zainteresowaniem. Często w rozmowie pojawiał się aspekt unikalności i wyjątkowości produktu. Klienci szukają czegoś, co potencjalnie będzie wyróżniało produkty na tle konkurencji.

Co może Pani powiedzieć o profilu klientów, którzy pojawili się na targach?

Pomimo, że w naszym odczuciu tragi coraz chętniej odwiedzane są przez pasjonatów branży beauty, którzy przychodzą sprawdzać trendy, nie zabrakło również biznesowych klientów z całego świata. Oczywiście dominowali Ci z Europy, ale udało nam się porozmawiać także z odwiedzającymi m.in. z Arabii Saudyjskiej, Chin czy Australii. Cenna była dla nas także możliwość spotkania się z naszymi polskimi dostawcami surowców i opakowań.

Czy konkurencja na targach jest coraz większa, trudno jest zaistnieć?

Tak, konkurencja z roku na rok jest większa o czym świadczy chociażby nieustannie powiększająca się liczba wystawców. Nie wystarczy już „tylko" mieć dobry, naturalny produkt, bo takich na rynku nie brakuje. Ważna jest historia jaka za nim stoi, a także design opakowań, aspekty ekologiczne no i oczywiście cena. Każdy z klientów ma swoje indywidualne preferencje.

Czy targi zaowocowały w Państwa przypadku kontaktami, a może już jakąś współpracą?

Udało nam się przeprowadzić kilka naprawdę ciekawych rozmów, które mamy nadzieję wkrótce sfinalizować. Lecz do czasu aż nie zostanie podpisana umowa to niczego nie możemy brać za pewnik. Wierzymy, że już niedługo nasze kosmetyki będą obecne na półkach w nowych zakątkach świata.

Jak zaprezentowaliście się Państwo podczas targów?  

Jeśli chodzi o design stoiska to powtórzyliśmy go z poprzedniej edycji, gdyż zwracał uwagę odwiedzających. Oczywiście zaprezentowaliśmy wszystkie nasze marki, żeby pokazać różnorodność produkcji, ale najwięcej miejsca poświęciliśmy marce Vianek. Przy okazji chcieliśmy pokazać kawałek Zalipia - małopolskiej miejscowości nazywanej najbardziej malowniczą w Polsce. Wykorzystaliśmy do tego kwieciste zalipiańskie wzory, które są również obecne na naszych Viankowych etykietach a także zdjęcie chaty które stanowiło centralną część stoiska.

W jakich targach eksportowych planujecie wziąć udział jeszcze w tym roku?

Właśnie wróciliśmy z targów w Belgradzie, gdzie zaprezentowaliśmy nasze produkty dzięki uprzejmości Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Rozważamy również udział w targach BeautyIstambul o których słyszeliśmy wiele dobrego, między innymi od zaprzyjaźnionych polskich firm. A co do reszty – czas pokaże.

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
03.04.2024 11:37
Katarzyna Kostrzyńska, Chantal: Mieliśmy bardzo dużo rozmów biznesowych, pojawili się kupcy z Ameryki [Cosmoprof Bolonia 2024]
Katarzyna Kostrzyńska, dyrektor marketingu firmy Chantal (z lewej) na stoisku firmy podczas Cosmoprof Worldwide Bologna 2024fot. Chantal
W tym roku pierwszy raz rozdzieliliśmy nasze marki detaliczne, wystawiając Sessio w pawilonie „Natura”, zaś produkty profesjonalne w pawilonie narodowym. Mieliśmy dużo rozmów biznesowych. Pękające w szwach zeszyty rozmów to dopiero początek – teraz zaczyna się żmudna praca – mówi Katarzyna Kostrzyńska, dyrektor marketingu firmy Chantal relacjonując udział firmy w targach Cosmoprof Worldwide Bologna 2024.

Czy nadal warto bywać na targach? Jeśli tak – dlaczego i co jest istotne?

Targi są okazją do zweryfikowania swojej oferty na tle światowej konkurencji i wyczucia trendów. Są także miejscem spotkań – nasi zagraniczni dystrybutorzy traktują je jak okazję do rocznego podsumowania biznesu i wiemy, że na to czekają. Zdecydowanie warto.

Co zwróciło Waszą szczególną uwagę w tym roku? Czy pojawiły się jakieś nowe trendy, których dotychczas nie było?

Jeśli chodzi o trendy ciekawi nas przenikanie „zielonych” claimów do branży profesjonalnej, która do tej pory była bardziej skupiona na efekcie, a mniej na zrównoważonym rozwoju. Z kolei kosmetyki detaliczne zaczynają silniej niż naturalność podkreślać skuteczność.

Jak z konkurencją na targach? Czy trudniej jest zaistnieć?

Co roku pojawiają się nowe firmy i brandy, więc konkurencja jest spora. Polski pawilon zawsze wygląda bardzo okazale, a stoiska przyciągają uwagę aranżacjami. Jednak głównym bohaterem zawsze jest produkt – to on decyduje czy firma jak kometa błyśnie krótkim światłem, czy będzie się pięknie rozwijać.

image
Roman Godek, właściciel i prezes Chantal, podczas Cosmoprof Worldwide Bologna 2024
fot. Chantal

Czy byli obecni na targach biznesowi klienci, kupcy? Z jakich krajów?

Mieliśmy bardzo dużo rozmów biznesowych, w tym firm powracających do nas po latach. Szczególnie cieszą nas kierunki europejskie – tutaj wciąż jest jeszcze kilka krajów w kręgu naszych zainteresowań. Zauważyliśmy odpływ kupców z krajów arabskich, ale za to pojawia się Ameryka, która wciąż ma nam wiele do zaoferowania. Pewną ciekawostką są kraje tak egzotyczne jak Mauritius i Reunion.

Czym interesowali się kupcy? Szukaliinteresujących marek i produktów, czy raczej wykonawców zleconej produkcji?

Nie jest tajemnicą, że firma Chantal jest mocna w produkcji kontraktowej, więc cieszy nas ogromnie zainteresowanie z tej strony. Jednak nadal pozostaje to w zdrowych w naszym mniemaniu proporcjach – czyli szala przechyla się na korzyść naszych brandów profesjonalnych – fryzjerskich.

Czy targi zaowocowały w Waszym przypadku kontaktami, a może już jakąś współpracą?

O tym zdecyduje czas. Pękające w szwach zeszyty rozmów to dopiero początek – teraz zaczyna się żmudna praca. Często kontakt, którego nawet się nie pamięta przynosi piękną współpracę, a ten obiecujący rozpływa się w mailach i niekończących się negocjacjach.

Czytaj także: Blisko 180 firm kosmetycznych z Polski na Cosmoprof Bologna 2024

Jak Chantal pokazał się na targach? Zaprezentowaliście przekrój swoich produktów czy nowości?

W tym roku pierwszy raz rozdzieliliśmy nasze marki detaliczne, wystawiając Sessio w pawilonie „Natura”, zaś produkty profesjonalne w pawilonie narodowym. Bardzo fajnie się to sprawdziło i pozwoliło wreszcie zwrócić uwagę na kosmetyki Sessio, bo do tej pory ta marka trochę ginęła w gąszczu naszej oferty profesjonalnej.

Czy za rok również weźmiecie udział w targach Cosmoprof? I w jakich targach jeszcze w tym roku planujecie uczestniczyć?

Tak, raczej jesteśmy wierni targom Cosmoprof. W tym roku czeka nas jeszcze Private Label w Amstredamie oraz Dubaj.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
18. kwiecień 2024 23:39