StoryEditor
Rynek i trendy
21.10.2022 00:00

Dyskonty generują najwięcej promocji i notują największy ruch w swoich placówkach

Dyskonty nabierają coraz większego rozpędu. Z badania, przeprowadzonego wśród ponad 470 tys. konsumentów, wynika, że we wrześniu br. Biedronka wygenerowała 63,8 proc. wszystkich koszyków dyskontowych. Pod tym względem jest absolutnym liderem rynku, mimo małych spadków w relacji rocznej i miesięcznej. Natomiast w kwestii liczby wizyt w sklepach zyskali rdr. wszyscy ww. gracze. Każdy dyskont poprawił też swój wynik od sierpnia br. 

Jak wynika z najnowszego badania ruchu w dyskontach spożywczych firmy technologicznej Proxi.cloud i platformy analityczno-badawczej UCE Research, niezmiennie niepodważalnym liderem tego kanału sprzedaży jest wciąż Biedronka. We wrześniu 2022 sklepy tej sieci wygenerowały aż 63,8 proc. wszystkich koszyków dyskontowych. Odnotowały przy tym niewielki spadek w porównaniu do sierpnia br. (64,7 proc.). W relacji rocznej też miały ostatnio nieco słabszy wynik (wrzesień ub.r. – 65,4 proc.).

– Spadki Biedronki nie powinny budzić niepokoju, bo nie są znaczne i nie przełożyły się na zmniejszenie liczby wizyt w sklepach tej sieci, a ponadto właśnie ona w dalszym ciągu dominuje na rynku. Warto mimo wszystko obserwować, jak będzie się rozwijała jej sytuacja w kolejnych miesiącach – informuje Michał Rosiak, współautor badania z Proxi.cloud.

Czytaj też: Biedronka ze strefą kosmetyczną w Elektrowni Powiśle

Z kolei sieć Lidl wygenerowała 20,3 proc. wszystkich koszyków dyskontowych, czyli więcej niż w sierpniu br. (19,8 proc.) i mniej niż we wrześniu ub.r. (21,5 proc.). Z kolei Netto poszło w górę – do 12 proc., co jest skokiem mdm. (11,6 proc.) i rdr. (9 proc.). Zestawienie zamyka Aldi – 4 proc.. To oznacza wzrost mdm. (3,8 proc.) i minimalny spadek rdr. (4 proc.).

– Netto dynamicznie się rozwija. Świadczy o tym wiele parametrów. W naszej ocenie, ta sieć ma duże perspektywy, żeby za kilka lat poważnie konkurować z liderami segmentu. Oczywiście na walkę wśród dyskontów trzeba popatrzeć też z pewnej perspektywy. Ani Biedronka, ani Lidl nie odpuszczają. Cały czas czymś zaskakują. Natomiast Netto ma ciągle otwartą drogę do szerszej rywalizacji. Patrzy też na rynek zupełnie inaczej niż konkurencja, co wyraźnie widać po ich strategii – komentuje Paweł Kołodziej, analityk sektora konsumenckiego z UCE Research.

Porównując liczbę wizyt w badanych sklepach w relacji rocznej (wrzesień 2022 r. i wrzesień 2021 r.), widać, że wszystkie analizowane sieci poszły w górę. Przy tym zdecydowanie najwięcej zyskało Netto, bo aż 52,7 proc.. Dalej w zestawieniu plasuje się Aldi – 12,8 proc., Biedronka o 12,7 proc., a następnie Lidl – 9,1 proc.. W zestawieniu z sierpniem br. też wszyscy gracze są na plusie. Sieć Netto odnotowała wzrost o 6 proc., Aldi – o 5,8 proc., Lidl – o 4,3 proc., a Biedronka – o 0,01 proc..

– Na rynku widać, że dyskonty nabierają coraz większego rozpędu. Polacy nie wyobrażają sobie bez nich codziennych zakupów. Tego typu sieci generują też najwięcej promocji, a więc naturalnie skupiają największy ruch w swoich placówkach. Szczególnie to widać podczas szalejącej inflacji. Z kolei to, że sieć Netto najwięcej zyskała w ww. kwestii, jest widocznym efektem tego, że już od dłuższego czasu prowadzi spójną i konkretną strategię w tym kierunku. Widać też, że walka na tym froncie mocno się zaostrza, szczególnie w zakresie zwracania uwagi konsumentów na ich ceny – dodaje analityk z UCE Research.

Czytaj też: Karolina Szałas, PMR: Sprzedaż kosmetyków w dyskontach spożywczych będzie nadal rosła

Analiza wykazała też, że w relacji rocznej wszystkim badanym sieciom przybyło unikalnych klientów. I to zestawienie otwiera Netto – 42,9 proc. Dalej widać Aldi – 8,8 proc., Lidla – 7 proc., a na końcu – Biedronkę, która odnotowała wzrost tylko o 1,1 proc.. Natomiast nieco inaczej wygląda sytuacja miesiąc do miesiąca. Na czele jest Aldi – 2,3 proc., potem Lidl – 0,8 proc., a następnie Netto – 0,4 proc. Tylko Biedronka jest na minusie  – o 2,3 proc.

– Warto popatrzeć na to, że rok do roku sieć Netto zyskała najwięcej pod względem ruchu i ma to także odzwierciedlenie we wzroście unikalnej liczby klientów. Wynika to m.in. z faktu znacznego zwiększenia bazy placówek na terenie Polski. Dzięki temu większa liczba konsumentów zyskała łatwiejszy dostęp do sklepów tego dyskontu. Z kolei porównując dane miesiąc do miesiąca, widać, że sieć notuje wyższy ruch. Jednak nie przekłada się to na tak samo duży przyrost unikalnych klientów. Sam udział Netto w  liczbie koszyków wszystkich dyskontów jest bardzo zbliżony do tego, jaki był miesiąc temu – 12 proc. vs 11,6 proc. – komentuje Iwona Kołodziejek, współautorka badania z Proxi.cloud.

Natomiast analitycy z UCE Research zwracają uwagę na to, że Biedronce coraz trudniej jest zwiększać bazę klientów. Jednak w tym aspekcie trzeba koniecznie zaznaczyć, że Polacy są mało lojalnymi konsumentami, szczególnie w czasach wysokiej inflacji. Obecnie mniej liczy się szyld, a większe znaczenie mają ceny. Sieci to widzą i próbują na wszelkie możliwe sposoby przyciągać do siebie klientów konkurencji. Głównym atutem jest tutaj zakres promocji, które mocno eksponują. I to raczej szybko się nie zmieni.

– Niemiecka sieć Aldi wciąż jest najmniejsza na polskim rynku, ale udało jej się wzmocnić swoją pozycję, zwiększając ruch w sklepach w porównaniu do zeszłego roku oraz sierpnia br. Jednocześnie Aldi nie zmieniło swojego udziału w liczbie koszyków dyskontowych, co świadczy o tym, że sieć rozwija się w tym samym tempie co średnia rynkowa – stwierdza Mateusz Chołuj z Proxi.cloud.

Jak podsumowuje Michał Rosiak, udział Lidla w łącznym ruchu nieznacznie spadł w stosunku do roku ubiegłego i lekko wzrósł w odniesieniu do sierpnia br. W sklepach tej sieci przybyło wizyt w porównaniu do września rok temu. Jednak Lidl wypadł najgorzej w tym zestawieniu. Natomiast pod względem wyników notowanych miesiąc do miesiąca znalazł się na 3. miejscu. Z kolei Iwona Kołodziejek zaznacza, że Lidl plasuje się w środku stawki wzrostów liczby wizyt oraz unikalnych klientów. Jednak w analizowanych okresach niezmiennie stanowił drugą siłę na rynku dyskontów, z bezpieczną, kilkuprocentową przewagą nad Netto w zakresie udziału w ruchu.

Analiza została przygotowana przez firmę technologiczną Proxi.cloud i platformę analityczno-badawczą UCE Research. Monitoringiem objęto ponad 470 tys. konsumentów, którzy odwiedzali sklepy spożywcze w wybranych okresach, tj. we wrześniu 2022 roku, w miesiącu poprzedzającym (sierpień 2022 r.) i w analogicznym okresie ub.r. (wrzesień 2021 r.). Analizie poddano blisko 5,1 tys. placówek.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 13:53
Produkty zapachowe do okolic intymnych: szkodliwy trend czy szansa biznesowa?
Dezodoranty i mgiełki intymne budzą słuszne kontrowersje.DALL-E 2024
Mgiełki zapachowe i inne perfumowane produkty do pielęgnacji okolic intymnych stają się coraz bardziej popularne na rynku. Jednak pomimo ich rosnącej obecności, istnieją poważne kontrowersje i wątpliwości dotyczące ich stosowania. Te produkty, choć kuszące swoim zapachem i obietnicą świeżości, niosą ze sobą ryzyko zdrowotne i psychologiczne, o których warto mówić otwarcie.

Zacznijmy od kulturowego aspektu problemu. Współczesne społeczeństwo narzuca wiele standardów dotyczących wyglądu, higieny i zapachu ciała. W szczególności kobiety są poddawane silnej presji, aby ich ciała były nie tylko czyste, ale i pozbawione naturalnych zapachów. Perfumowane produkty do pielęgnacji intymnej są sprzedawane jako rozwiązanie, które zapewnia uczucie świeżości i czystości. Tymczasem, promują one nienaturalne i tworzone sztucznie przez kulturę standardy, które wzmacniają poczucie dyskomfortu związanego z naturalnym zapachem czystego ciała ludzkiego.

Kobiety żyją w kulturze, która poddaje ciągłej patologizacji ich ciała oraz naturalne, niechorobowe zjawiska z nimi związane. Doskonałym przykładem jest cellulit, który dotyka prawie 90% populacji kobiet, a mimo to jest traktowany jak objaw chorobowy, a nawet dowód na zaniedbanie czy brak ruchu. Ta kulturowa narracja o „wadach” ciała nie kończy się na cellulicie. Oferowanie produktów, które sprawiają, że organy płciowe zaczynają pachnieć jak kwiaty czy owoce, a nie jak zdrowe organy płciowe, to nie tylko przejaw tej patologizacji, ale i działanie mogące mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne i psychologiczne. Podkreśla to, jak głęboko zakorzenione są nienaturalne oczekiwania względem ciała kobiet, skłaniając je do ciągłego modyfikowania swojej naturalności w pogoni za nierealistycznymi standardami piękna.

Zdrowie kosztem zapachu

Co więcej, użycie tych produktów może prowadzić do poważniejszych konsekwencji zdrowotnych niż tylko poczucie zawstydzenia naturalnym zapachem. Okolice intymne są wyjątkowo wrażliwe i mają swoje naturalne mechanizmy obronne, które mogą być zakłócone przez stosowanie silnie perfumowanych produktów. Składniki chemiczne zawarte w mgiełkach i innych podobnych kosmetykach mogą prowadzić do podrażnień, suchości, a nawet infekcji poprzez zaburzenie równowagi pH i mikroflory bakteryjnej oraz drożdżakowej, która utrzymuje okolice wulwy w zdrowiu. Zaszkodzenie populacji choćby jednego z tych gatunków mikroorganizmów może sprawić, że okolice intymne staną się hotelem dla szkodliwych drobnoustrojów.

Niestety, maskowanie naturalnego zapachu może również utrudnić wczesne wykrycie i diagnozę infekcji, które często mają swoje charakterystyczne wonie. Symptomy te są naturalnymi wskaźnikami, które informują nas o ewentualnych problemach zdrowotnych, więc ich maskowanie może opóźnić podjęcie odpowiednich działań leczniczych. Sformułowania takie jak "skutecznie neutralizuje bakterie odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnego zapachu" czy "przywraca poczucie komfortu którego pozbawia nieprzyjemna woń" są zwodnicze, ponieważ nieprzyjemny zapach w tym rejonie ciała powstaje z dwóch różnych powodów; chorobowych, w którym to wypadku rozwiązaniem jest wizyta u lekarza, albo z powodu higienicznego, i wtedy następnym krokiem powinien być prysznic. Ani jeden, ani drugi kazus nie powoduje, że zapachowa mgiełka staje się produktem niezbędnym, ani nawet potrzebnym.

Problem ten jest szczególnie ważny, gdy zauważymy, że rynek produktów do higieny intymnej jest coraz bogatszy w różnorodne kosmetyki, które obiecują nie tylko świeżość, ale także lepsze samopoczucie. Jednak zamiast korzystać z takich produktów, warto zwrócić uwagę na odpowiednią higienę i naturalne metody dbania o delikatne okolice ciała. Używanie łagodnych, nieperfumowanych mydeł czy specjalnych emulsji do higieny intymnej, które są dostosowane do pH tej strefy, może być zdrowszą i bezpieczniejszą alternatywą.

Czy warto wchodzić w ten biznes?

Dla wielu przedsiębiorców i firm kosmetycznych, produkty perfumowane do okolic intymnych mogą wydawać się atrakcyjną szansą biznesową. Na rynku, który coraz częściej docenia specjalizację i personalizację oferty, takie produkty wydają się obiecującym dodatkiem do asortymentu. Niewątpliwie, są one postrzegane jako sposób na zaspokojenie potrzeb klientów, którzy poszukują nowości oraz indywidualizacji swojej codziennej higieny. Jednak za potencjalnymi korzyściami kryją się poważne wyzwania etyczne i odpowiedzialność, które muszą być starannie rozważone przez producentów tych towarów.

Podejmując działania związane z badaniami i rozwojem (R&D) produktów zapachowych do pielęgnacji intymnej, firmy muszą być świadome, że wkraczają na teren pełen delikatnych tematów oraz pajęczej sieci powiązań psychologicznych i kulturowych. Wprowadzenie na rynek produktów, które wpływają na sposób, w jaki kobiety postrzegają własne ciało, może łatwo zaburzyć ich samopoczucie i zdrowie psychiczne, zwłaszcza młodych kobiet, które wciąż uczą się asertywności i akceptacji własnej naturalności. Należy pamiętać, że tego rodzaju innowacje mogą nie tylko oddziaływać na indywidualne przekonania i praktyki, ale również na szersze społeczne dyskursy dotyczące zdrowia i cielesności. Dlatego też, każda decyzja w obszarze R&D powinna być podejmowana z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji, aby nie wyrządzić niechcący krzywdy zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Czytaj także: Dawid Gzyl, Angry Beards: nic nie było i jakoś się żyło, ale my zapełniamy tą niszę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 12:33
GfK: Jeszcze więcej Polaków chce kupować marki własne sieci handlowych. Czy także chodzi o kosmetyki?
Marki własne dają sieciom drogeryjnym pełną swobodę w kreowaniu polityki asortymentowej, cenowej i promocyjnejfot. wiadomoscikosmetyczne.pl
Najnowsze dane GfK wskazują, że marki własne sieci handlowych będą umacniały się na rynku i jeszcze więcej takich produktów trafi do koszyków konsumentów. Chociaż kosmetyki nie są kategorią, która najmocniej odczuwa konkurencję ze strony produktów wypuszczanych na rynek przez sieci handlowe, to również wyraźnie widać, że inwestycje sieci drogerii w marki własne są coraz większe.

Wartość sektora marek własnych na polskim rynku wzrosła o 19 proc. rdr. i w 2023 r. przekroczyła 50 mld złotych – podaje GfK. Już 27 proc. konsumentów deklaruje, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy chce kupować jeszcze więcej takich produktów. Decydują o tym niższe ceny marek własnych niż produktów sygnowanych logo producentów oraz ich dobra jakość.

Udział marek własnych w zakupach  

Z raportu „Behaviour Change” opracowanego przez Consumer Panel Services GfK wynika, że udział marek własnych na polskim rynku w 2023 r. wzrósł o 1,3 punktu procentowego rdr. i wyniósł 22,6 proc. Wartość  rynku marek własnych w Polsce przekroczyła już 50 mld złotych.

Z deklaracji konsumentów wynika, że chcą  kupować jeszcze więcej takich artykułów. – Już co 4 konsument planuje zwiększyć swoje wydatki na produkty z logo marek własnych. Jednocześnie zaledwie 5 proc. Polaków deklaruje takie zamiary wobec artykułów markowych. To jasny sygnał dla producentów, że w tej kategorii tkwi przestrzeń do dalszego, dynamicznego rozwoju i stałego zwiększania popytu – mówi Szymon Mordasiewicz, dyrektor zarządzający w Consumer Panel Services GfK.

Zarazem, mimo sporego zainteresowania markami własnymi, Polacy nadal są poniżej średniej europejskiej. 32 proc. Europejczyków planuje kupować więcej takich produktów – Francuzi (49 proc.), Austriacy (37 proc.), Hiszpanie (42 proc.).

Dlaczego Polacy kupują marki własne?

O wyborze marek własnych, czyli produktów, które wypuszczają na rynek same sieci handlowe decyduje przede wszystkim ich niższa cena.  Potwierdzają to także dane CPS GfK z raportu „Behaviour Change”, zgodnie z którym blisko połowa nabywców (46 proc.) decyzję o wyborze między produktami markowymi a markami własnymi podejmuje w oparciu o finanse. Warto jednak podkreślić, że jest to najniższy wynik spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dla porównania – na podstawie własnego budżetu tę decyzję zakupową podejmuje aż 63 proc. Węgrów, 58 proc. Chorwatów czy 57 proc. Bułgarów.

– Obecnie aż 36 proc. polskich gospodarstw domowych przyznaje, że mierzy się z ograniczonym budżetem – zaznacza Szymon Mordasiewicz. – W sytuacji, kiedy konsumenci mają do wyboru dwa produkty z których oba spełniają potrzebę, są satysfakcjonujące pod względem jakości i w tej samej cenie, to aż 57 proc. z nich włoży do koszyka produkt markowy. Jedynie 18 proc. wybierze markę własną. Jeśli producenci chcą skutecznie konkurować o koszyki nabywców, to muszą zachować konkurencyjne ceny. Mają one gigantyczne znaczenie dla konsumentów – dodaje Mordasiewicz.

Powyższe dane pochodzą z 6. edycji cyklicznego raportu „Behaviour Change”, który zawiera informację o nastrojach konsumentów z 21 rynków europejskich. Badanie objęło 15 tys. respondentów i pokazuje, jaki wpływ na decyzje zakupowe nabywców mają kwestie społeczne. Autorem raportu jest Consumer Panel Services GfK, który obejmuje ponad 100 000 gospodarstw domowych na całym kontynencie.

Marki własne na rynku kosmetycznym

W rynku kosmetycznym marki własne nie mają aż tak dużego udziału jak w spożywczym lub w kategorii produktów higienicznych albo do sprzątania. Wyraźnie widać jednak, że zyskują na znaczeniu.

Czytaj więcej: NielsenIQ: Marki własne coraz mocniejsze w kategoriach kosmetycznych i chemicznych

Czytaj więcej: Rafayel Asatryan, Serpol-Cosmetics: marki własne mogą zdobyć nawet 90 proc. udziału w kategorii [FBK 2023]

Znane sieci drogeryjne wchodzą ze swoimi produktami w kolejne kategorie. Hebe zarejestrowało ostatnio znak Hebe Kids przygotowując się do wprowadzenia pod swoją marką artykułów dla dzieci, a oferuje już 400 produktów pod swoimi markami w różnych kategoriach.

Czytaj więcej: Hebe rejestruje znak towarowy kolejnej marki własnej. Tym razem to Hebe Kids

W markach własnych silne bardzo silne są drogerie Rossmann i dm. Ciekawe produkty wprowadza Super-Pharm. Również Drogerie Natura rozszerzają tę ofertę. Charakterystyczne dla kosmetycznego rynku jest to, że marki sieci drogeryjnych mają bardzo silną pozycję wizerunkową w oczach konsumentów, ich jakość jest wysoko oceniana, są polecane w mediach społecznościowych. Marki własne dla sieci drogeryjnych produkują firmy kosmetyczne o świetnej renomie, których brandy mają mocną pozycję, jak np. Inglot, Euphora Paese, Hean i wiele innych. Zarazem sieci drogeryjne nie lubią, kiedy ich marki nazywa się markami własnymi, jakby nadal pokutowało przeświadczenie, że produkty tego typu to coś gorszego w stosunku do marek producenckich. Producenci także nie chcą, aby podawać do publicznej wiadomości, że produkują marki własne dla danej sieci handlowej, choć taka informacja znajduje się na opakowaniu produktu. 

Czytaj więcej: 

Kto produkuje kosmetyki do makijażu dla Hebe?

Kto produkuje kosmetyki Cien, marki własnej Lidl?

Jak produkować marki własne dla DM-drogerie markt i wprowadzić kosmetyki do sieci?

Super-Pharm inwestuje w marki własne. Będzie ich coraz więcej

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2024 02:15