StoryEditor
Apteki
25.11.2020 00:00

Tomasz Wróblewski, WEI: Państwo dba o interesy hurtowni farmaceutycznych, nie o pacjentów  

Jeśli państwo nadal będzie ingerowało w rynek apteczny ceny wzrosną, system będzie coraz bardziej niewydolny, aż w końcu upadnie. Będzie to fatalne zarówno dla pacjentów, jak i właścicieli aptek – uważa Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute. Według jego słów w Aptece dla aptekarza chodziło o wsparcie jednej określonej grupy aptekarzy i jednego modelu biznesowego polegającego na budowaniu związków z dużymi hurtowniami sprzedającymi leki. Gdy rynek zaczął sobie radzić z ograniczeniami, w planach są kolejne wynikające z Ustawy o zawodzie farmaceuty.

– Ustawa apteka dla aptekarza ma z jednej strony ponure oblicze, a z drugiej ekscytujące z punktu widzenia kogoś, kto interesuje się ekonomią i rynkiem – mówił Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, podczas debaty „Otwarty rynek apteczny a  wydolność systemu ochrony zdrowia”, zorganizowanej przez WEI w następstwie raportu: „Polski rynek apteczny: kluczowe fakty i liczby”.

 – Ponure, bo większość racjonalizacji czy próby motywowania ustawy było bałamutnych i nie bardzo spinało się ze sobą. Natomiast ekscytujące, bo była to próba interwencji państwa w ograniczony rynek, więc dość szybko obserwowaliśmy tej interwencji efekty. Wiem, że wszystko co tutaj powiem miało niekorzystne następstwa dla pacjentów i właścicieli aptek, ale z punktu widzenia ekonomii jest to fascynujący przypadek – powiedział prezes WEI.

Zwrócił uwagę, że gdy społeczeństwo się starzeje to spodziewamy się, że potrzebnych będzie więcej aptek, zwłaszcza w okolicach gdzie dużo tych starszych osób mieszka. – Możemy sobie wyobrazić rozmaite przetasowania i w niektórych momentach może nawet dojść do daleko idących rozbieżności jeśli chodzi o liczbę punktów aptecznych na różnych obszarach – zauważył Tomasz Wróblewski.

Czytaj też: Liczba aptek wciąż spada, nie odzwierciedlając możliwości i potrzeb rynku

Tymczasem Apteka dla aptekarza wprowadziła ścisłe kryteria, ile aptek na danym terenie może działać i wyznacza kto takie punkty może otworzyć. Według prezesa WEI, w sytuacjach wolnorynkowych pojawiają się też kwestie nacisków oddolnych na ceny. – W rezultacie ceny ulegają zmianom, gdy społeczeństwo ubożeje lub ma przejściowe trudności finansowe wynikające np. z pandemii – mówi prezes WEI.

Inaczej jednak się dzieje, gdy rynek jest poddany interwencji państwa. – Zgodnie z ekonomiczną teorią Josepha Schumpetera, rynek ulega samoczynnym zmianom gdy pojawia się nowy wynalazek lub nowa technologia. Takie zaburzenie sprawia, że jedne firmy nie wytrzymują konkurencji, a inne zaczynają rozwijać się szybciej. Natomiast kiedy to państwo dokonuje interwencji, ma ona motywacje polityczne – nie ekonomiczne – i zaburza rynek w inny sposób – tłumaczy Tomasz Wróblewski.

Czytaj też: Mniej aptek to dobrze czy źle?

Według jego słów w Aptece dla aptekarza chodziło o wsparcie jednej określonej grupy aptekarzy i jednego modelu biznesowego polegającego na budowaniu związków z dużymi hurtowniami sprzedającymi leki. – Staja się one głównym podmiotem uzależniającym od siebie małe apteki. Zależy im, aby konkurencja była jak najmniejsza. Nie chcą by niezależne od sieci rosły w siłę, bo wtedy wywierają nacisk na hurtownie i producentów leków, by obniżali dla nich ceny. Dzięki temu apteki sieciowe są w stanie zaoszczędzić na marżach i zaproponować więcej korzyści dla swoich klientów. Przyciągają ich do siebie na czym tracą pozornie niezalene apteki, co odbija się na interesach hurtowi, które ich zrzeszają. W związku z tym wykorzystują narzędzia polityczne do ograniczenia ich działalności – uważa prezes WEI.

Czytaj też: Neuca: 28 proc. niezależnych aptek w Polsce należy do programów partnerskich firmy

 Tomasz Wróblewski nie ma wątpliwości, że ustawa Apteka dla aptekarza jest klasycznym zabiegiem zastosowania narzędzi politycznych, mającym na celu osłabienie konkurencji i stworzenie uprzywilejowanej pozycji dla jednego wybranego podmiotu. Problem polega jednak na tym, że to działa tylko na początku.

– Przez pewien czas rynek jest zaskoczony, ale w końcu zaczyna się dostosowywać. Buduje nowe sojusze, przebudowuje się, znajduje rozmaite furtki w przepisach i okazuje się, że to co miało być wielką korzyścią dla jednej wybranej grupy podmiotów, nie jest już tak opłacalne. Tym bardziej, że uprzywilejowana grupa nie przeprowadziła koniecznych zmian dostosowania się do rynku, takich jak np. lepsze wykorzystanie internetu, kontaktów online z klientami itp. Zatem to, co udało się uzyskać na drodze politycznej, gdzieś się zatraciło. Jednak wtedy znowu przychodzi państwo i mówi, że pomoże – opisuje sytuację prezes WEI, tym razem w kontekście Ustawy o zawodzie farmaceuty.

– Samorząd aptekarski będzie mógł zawiesić właścicielowi apteki prawo do jej prowadzenia, a właściciel apteki będzie uzależniony od swoich pracowników. To nie jedyne nowe pomysły na dalsze osłabianie konkurencji w postaci sieci aptecznych – dodaje w swojej wypowiedzi Tomasz Wroblewski.

Czytaj też: Samorząd aptekarski idzie dalej niż Apteka dla aptekarza

Jeżeli przyjmiemy ze Schumpeter miał rację, tworząc swoją teorię na początku XX w., to w następstwie tych regulacji już niebawem pojawią się dalsze konsekwencje – ceny wzrosną, rynek apteczny będzie coraz bardziej niewydolny, aż w końcu upadnie. Państwo przejmie kontrolę nad systemem, bo nie będzie innego wyjścia, a my za to zapłacimy. Będzie to fatalne zarówno dla pacjentów, jak i wszystkich właścicieli aptek – podsumował prezes WEI.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Apteki
02.04.2024 12:45
Z polskiego krajobrazu giną apteki — już 2000 punktów od 2018 r.
Farmaceuci i właściciele aptek alarmują, że utrzymanie w mocy nowych regulacji grozi dalszym spadkiem liczby aptek.Shutterstock
Od 2018 roku, czyli od czasu ostatnich wyborów samorządowych, Polska straciła 2000 aptek. Województwo dolnośląskie znajduje się na czele listy regionów, gdzie apteki zamykają się najczęściej, a następnie są łódzkie i podkarpackie. Dostępność aptek, a co za tym idzie, dostęp do leków i innych produktów niezbędnych dla zdrowia i życia, ma kluczowe znaczenie dla jakości życia mieszkańców. Jeżeli obecny trend ubytku aptek w województwie dolnośląskim się utrzyma, prognozuje się, że do roku 2051 nie będzie tam już żadnej apteki.

Rok 2017 przyniósł przełomowe zmiany w sektorze aptecznym, kiedy to weszła w życie nowelizacja ustawy farmaceutycznej, zwana potocznie "Apteką dla aptekarza". Zgodnie z nowymi zasadami, tylko farmaceuta mógł zostać właścicielem apteki. Celem tej ustawy było zmniejszenie liczby aptek w poszczególnych gminach poprzez wprowadzenie nie tylko restrykcji dotyczących własności, ale również ograniczeń geograficznych i demograficznych dla zakładania nowych aptek. To sprawiło, że polski rynek farmaceutyczny stał się jednym z najbardziej regulowanych w Europie.

Dla pacjentów oznacza to, że w niektórych przypadkach, które, choć skrajne, nie są rzadkością, dostęp do najbliższej apteki może wymagać przejechania ponad 20 km. Jest to szczególnie problematyczne w sytuacjach, gdy brak jest efektywnych połączeń komunikacji publicznej, co często ma miejsce w mniejszych miejscowościach.

image
Koalicja na Pomoc Niesamodzielnym

Przyspieszenie zmian na rynku aptecznym nastąpiło w drugiej połowie zeszłego roku, kiedy to przyjęto nowe regulacje zaostrzające zasady prowadzenia aptek, znane jako AdA 2.0. Prezydent zdecydował się przekazać tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, podnosząc w swoim wniosku "wątpliwości co do zgodności ustawy z zasadami zaufania obywateli do państwa i prawodawstwa, ochrony praw nabytych oraz adekwatnego okresu vacatio legis". Ironią losu jest fakt, że apteki pełnią kluczową rolę w reagowaniu na rosnące potrzeby społeczne, które wynikają z procesu starzenia się społeczeństwa, braków w personelu medycznym, a także z potrzeby zwiększenia opieki nad osobami starszymi i niezdolnymi do samodzielnej egzystencji.

Polski rynek apteczny charakteryzuje się znaczną złożonością, zwłaszcza gdy przyjrzymy się mu z punktu widzenia poszczególnych regionów. Choć debata na temat aptek jest obecna w mediach, przeważnie skupia się na aspektach ogólnokrajowych. Jednak realia lokalne różnią się między sobą, co prowadzi do znaczących nierówności w dostępności aptek i, co za tym idzie, leków dla mieszkańców różnych obszarów Polski. Nie brakuje gmin, w których nie ma ani jednej apteki ani punktu aptecznego, zmuszając mieszkańców do pokonywania dziesiątek kilometrów do najbliższej placówki w innej gminie, by zaopatrzyć się w niezbędne medykamenty.

Czytaj także: IQVIA: W minionym roku z rynku zniknęło 200 aptek

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Apteki
22.03.2024 09:54
Apteki w Szwecji nie będą sprzedawać kremów przeciwzmarszczkowych dzieciom
Dwie największe sieci apteczne w Szwecji wprowadziły limit wieku na zakup kosmetyków przeciwstarzeniowych. Ich placówki nie sprzedają takich preperatów dzieciom do 15 latShutterstock
Trend z TikToka spowodował, że po kremy przeciwzmarszczowe zaczęły sięgać coraz młodsze osoby. Zauważyły to dwie największe szwedzkie sieci aptek i zapowiedziały, że nie będą sprzedawać produktów z kwasami czy witaminą A osobom poniżej 15 roku życia. Ich silne działanie złuszczające jest bowiem szkodliwe w przypadku dziecięcej cery.

Na początku roku szwedzkie media zwróciły uwagę na problem używania przez nawet 8-letnie dziewczynki silnych kremów odmładzających z kwasami AHA, BHA czy witaminą A, polecanych im na Tik-Toku. Ekspedientka jednego ze sklepów kosmetycznych, w programie telewizji SVT przyznała, że dziewczynki poniżej 13. roku życia stanowią już 20-40 proc. klientek zainteresowanych kremami do skóry dojrzałej.

Po tych doniesieniach dwie największe sieci apteczne w Szwecji – Apoteket oraz Apotek Hjartat – zdecydowały się na wprowadzenie zakazu sprzedaży kosmetyków przeciwstarzeniowych dzieciom. Ustalony przez nie limit wieku to 15 lat.

Kwasy AHA, BHA oraz retinol (aktywna postać witaminy A) mają na celu ujędrnienie oraz spłycenie zmarszczek poprzez złuszczenie zewnętrznej warstwy skóry. Nie są potrzebne młodej skórze, która umie się samoczynnie odnawiać i świetnie sobie radzi bez wspomagających ją silnych składników aktywnych. Dermatolodzy przestrzegają nawet, że użycie ich w zbyt młodym wieku może prowadzić do chorób skórnych, egzemy oraz uczuleń.

Młode osoby mogą oczywiście kupować takie silne preparaty przeciwzmarszczkowe na prezent dla mamy lub babci. Jednak pracując w handlu, na wszelki wypadek warto zwrócić ich uwagę na niebezpieczeństwo związane z ich stosowaniem na cerę, która nie wymaga takiego wsparcia. Także producenci powinni wyraźnie komunikować do kogo kierują swoje kosmetyki i wyjaśniać na czym dokładnie polega ich działanie.

Czytaj też: Coraz więcej kosmetyków z retinolem. Marki muszą mówić klientom, jak działa ten składnik (wiadomoscikosmetyczne.pl)

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
19. kwiecień 2024 02:22