StoryEditor
Rynek i trendy
28.03.2015 00:00

Kosmetyki z drogerii, chemia z supermarketu

Wiele artykułów chemicznych i kosmetycznych Polacy kupują głównie w promocjach. O ile jednak chemia w zeszłym roku była w odwrocie, o tyle kosmetyki są na fali wznoszącej. Równocześnie rośnie znaczenie drogerii, które odbierają klientów pozostałym kanałom sprzedaży detalicznej.

Obecnie ponad połowa konsumentów zna ceny większości kupowanych produktów i zauważa, gdy coś podrożeje – pokazują badania Nielsena. Cztery lata temu takich kupujących było o 8 proc. mniej. Równocześnie zmalała liczba Polaków deklarujących, że promocje nie mają wpływu na podejmowane przez nich decyzje zakupowe. Przeceny, większe, ekonomiczne opakowania, gratisy i inne formy zachęty do zakupów są szczególnie ważne w przypadku wielu produktów chemicznych oraz kosmetycznych. Jak informuje Nielsen, blisko trzy na pięć proszków do prania sprzedawane są w promocji, podobnie jak połowa dezodorantów, 45 proc. papierów toaletowych, jeden na trzy szampony oraz co czwarty ręcznik papierowy.


Dwucyfrowa „kolorówka”

Polacy na artykuły chemiczno­‑kosmetyczne wydają 3 zł z każdych 10 zł przeznaczanych na produkty FMCG. Na wartym ponad 18 mld zł rynku widać obecnie dwie tendencje – wartościowemu wzrostowi sprzedaży kosmetyków (o 1,5 proc.) towarzyszył spadek popytu na produkty higieniczne oraz środki do sprzątania (o 2,5 proc.) – wynika z danych Nielsena, który porównał 12 miesięcy od września 2013 do sierpnia 2014 roku z analogicznym okresem rok wcześniej (wszystkie dane w tekście dotyczą tego okresu). W kategorii kosmetyków, większej od chemicznej o ponad 0,5 mld zł, najważniejsze są produkty do pielęgnacji ciała oraz włosów, odpowiadające w sumie za połowę rynku. Wartościowym numerem trzy były w ub.r. produkty do pielęgnacji twarzy, ale w br. najprawdopodobniej stracą one swoją pozycję na rzecz kosmetyków do makijażu. Kategoria ta zanotowała w 2014 roku dwucyfrowy (11 proc.) wzrost sprzedaży.
Marki własne rządzą w chemii
W przypadku produktów chemicznych Polacy najwięcej wydają na artykuły papierowe (ręczniki kuchenne, papier toaletowy i chusteczki higieniczne) oraz produkty do prania. Razem kategorie te mają blisko połowę rynku (po około 25 proc.). Na trzecim miejscu są produkty do sprzątania oraz pieluchy i chusteczki dla dzieci (po ponad 13 proc.). Analizowany przez Nielsena okres dla produktów chemicznych upłynął pod znakiem spadków. Jedyną kategorią, która nie poddała się temu negatywnemu trendowi, były artykuły higieniczne. Jednak wzrost sprzedaży papierów toaletowych, ręczników i chusteczek był symboliczny i wyniósł zaledwie 0,3 proc. Największe spadki sprzedaży dotknęły produktów do prania (­‑5,8 proc.) oraz środków higieny intymnej (­‑3,2 proc.). Po ponad 2 proc. straciły pieluchy i chusteczki dla dzieci oraz produkty do zmywania. W kategorii chemicznej prym wiodą marki własne, co nie jest zaskoczeniem w obliczu spektakularnej ekspansji dyskontów.
W przypadku kategorii kosmetycznych marki własne są już również w czołówce rankingu głównych graczy. Uplasowały się na czwartym miejscu po trzech silnych markach koncernów.
Według danych Nielsena udział wartościowy marek własnych jest najwyższy w sprzedaży artykułów sanitarnych (ponad 45 proc.), nieco niższy w chemii gospodarczej (ponad 22 proc.), a w kategoriach kosmetycznych  wynosi niewiele ponad 7 proc.
Drogerie najważniejsze dla sprzedaży kosmetyków
Drogerie odnotowały największy wzrost – o 7,2 proc. – jeśli chodzi o sprzedaż kosmetyków. Polacy lokują w takich placówkach ponad połowę wszystkich środków przeznaczonych na zakup artykułów kosmetycznych. Drogerie wartościowo odpowiadają za 56,4 proc. rynku. Na drugim miejscu znajdują się hiper­‑ i supermarkety (22,1 proc., spadek ­‑6,7 proc.), na trzecim dyskonty (11 proc., wzrost +0,7 proc.). W przypadku chemii gospodarczej sprzedaż rozkłada się nieco inaczej. Każde dwie z trzech złotówek przeznaczanych na produkty chemiczne Polacy zostawiają w tzw. kanale nowoczesnym. Liderem zestawienia są super­‑  i hipermarkety, odpowiadające za 37 proc. sprzedaży w ujęciu wartościowym. Na dyskonty przypada ponad 31 proc. Udziały drogerii sięgają 17 proc., ale i w tym przypadku jest to kanał, w którym sprzedaż wzrosła najbardziej (+3,5 proc.). Znaczenie dyskontów zwiększyło się o 2,8 proc., kosztem m.in. super­‑ i hipermarketów, które zanotowały blisko 5­‑proc. spadek. n (ssz)




ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
25.04.2024 15:53
Neo Make Up, Neonail: Burgund kolorem sezonu
Patrycja Jewsienia, nail artist, ambasadorka Neonail, mówiła jak wykorzystać bordowy kolor w stylizacjach paznokciwiadomoscikosmetyczne.pl
Burgund w tym sezonie zastępuje klasyczną czerwień – przekonują styliści marek Neonail i Neo Make UP. Jak może być wykorzystywany w manicure i w makijażu?

Burgund jest kolorem ponadczasowym – taki pierwszy wniosek przekazują styliści marek Neonail i Neo Make Up.

– Wielu projektantów i wiele gwiazd w tym sezonie postawiło na ten kolor i widać, że przebija on się w dodatkach, total lookach, na wybiegach.  Jest ponadczasowy i elegancki i nawet gdy za 20 lat spojrzymy na zdjęcia nie będziemy się czuły jak ofiara chwilowej mody. W stylizacji paznokci można traktować go jako monokolor, ale może być też dodatkiem, np. jako french, może pojawić się w bardzo modnych dziś wzorach panterki i węża czy w metalicznej odsłonie – podawała przykłady Patrycja Jewsienia, ambasadorka Neonail, nail artist, podczas spotkania dla mediów, które odbyło się 17 kwietnia w Warszawie, w restauracji Poranki i Wieczory nad Wisłą.

Kinga Kowalska, make up artist Neo Make Up, zdradziła kilka trików makijażowych, które pozwolą być w burgundowym trendzie.

Rozsmużony eyeliner w kolorze bordo? Nie musicie mieć kolejnej kredki do oczu w tym odcieniu. Taki efekt uzyskacie przy pomocy burgundowej pomadki – najlepiej żeby była zastygająca, matowa – i płaskiego pędzelka, którym rozetrzecie odrobinę pomadki na linii rzęs. Tak samo uzyskacie modny odcień burgundowych rzęs nakładając czystą szczoteczką troszkę pomadki na już pomalowane maskarą rzęsy – podpowiedziała. – Usta mogą być matowe lub błyszczące, w chłodnym burgundowym odcieniu idącym w stronę wina lub w nieco cieplejszym wiśniowym. Dobry odcień to taki, w którym czujesz się dobrze – mówiła Kinga Kowalska.

image
Kinga Kowalska, make up artist Neo Make Up opowiadała o trendach w makijażu i prowadziła nas przez zabawę w tworzenie własnej pomadki
wiadomoscikosmetyczne.pl

Na spotkaniu dla dziennikarzy i internetowych twórców marki zaprezentowały swoje nowości – w tym czarną pomadkę, która zmienia odcień pod wpływem pH skóry – oraz gamę lakierów, w tym burgundowy i jego warianty kolorystyczne. Ciekawym doświadczeniem była możliwość zrobienia własnej pomadki – mogłyśmy ją skomponować na matowej lub błyszczącej bazie i z wykorzystaniem czystych pigmentów w wielu odcieniach. Hitem okazały się burgund i wariacje na temat – od zgaszonych nudziaków po intensywne róże.

  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 13:53
Produkty zapachowe do okolic intymnych: szkodliwy trend czy szansa biznesowa?
Dezodoranty i mgiełki intymne budzą słuszne kontrowersje.DALL-E 2024
Mgiełki zapachowe i inne perfumowane produkty do pielęgnacji okolic intymnych stają się coraz bardziej popularne na rynku. Jednak pomimo ich rosnącej obecności, istnieją poważne kontrowersje i wątpliwości dotyczące ich stosowania. Te produkty, choć kuszące swoim zapachem i obietnicą świeżości, niosą ze sobą ryzyko zdrowotne i psychologiczne, o których warto mówić otwarcie.

Zacznijmy od kulturowego aspektu problemu. Współczesne społeczeństwo narzuca wiele standardów dotyczących wyglądu, higieny i zapachu ciała. W szczególności kobiety są poddawane silnej presji, aby ich ciała były nie tylko czyste, ale i pozbawione naturalnych zapachów. Perfumowane produkty do pielęgnacji intymnej są sprzedawane jako rozwiązanie, które zapewnia uczucie świeżości i czystości. Tymczasem, promują one nienaturalne i tworzone sztucznie przez kulturę standardy, które wzmacniają poczucie dyskomfortu związanego z naturalnym zapachem czystego ciała ludzkiego.

Kobiety żyją w kulturze, która poddaje ciągłej patologizacji ich ciała oraz naturalne, niechorobowe zjawiska z nimi związane. Doskonałym przykładem jest cellulit, który dotyka prawie 90% populacji kobiet, a mimo to jest traktowany jak objaw chorobowy, a nawet dowód na zaniedbanie czy brak ruchu. Ta kulturowa narracja o „wadach” ciała nie kończy się na cellulicie. Oferowanie produktów, które sprawiają, że organy płciowe zaczynają pachnieć jak kwiaty czy owoce, a nie jak zdrowe organy płciowe, to nie tylko przejaw tej patologizacji, ale i działanie mogące mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne i psychologiczne. Podkreśla to, jak głęboko zakorzenione są nienaturalne oczekiwania względem ciała kobiet, skłaniając je do ciągłego modyfikowania swojej naturalności w pogoni za nierealistycznymi standardami piękna.

Zdrowie kosztem zapachu

Co więcej, użycie tych produktów może prowadzić do poważniejszych konsekwencji zdrowotnych niż tylko poczucie zawstydzenia naturalnym zapachem. Okolice intymne są wyjątkowo wrażliwe i mają swoje naturalne mechanizmy obronne, które mogą być zakłócone przez stosowanie silnie perfumowanych produktów. Składniki chemiczne zawarte w mgiełkach i innych podobnych kosmetykach mogą prowadzić do podrażnień, suchości, a nawet infekcji poprzez zaburzenie równowagi pH i mikroflory bakteryjnej oraz drożdżakowej, która utrzymuje okolice wulwy w zdrowiu. Zaszkodzenie populacji choćby jednego z tych gatunków mikroorganizmów może sprawić, że okolice intymne staną się hotelem dla szkodliwych drobnoustrojów.

Niestety, maskowanie naturalnego zapachu może również utrudnić wczesne wykrycie i diagnozę infekcji, które często mają swoje charakterystyczne wonie. Symptomy te są naturalnymi wskaźnikami, które informują nas o ewentualnych problemach zdrowotnych, więc ich maskowanie może opóźnić podjęcie odpowiednich działań leczniczych. Sformułowania takie jak "skutecznie neutralizuje bakterie odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnego zapachu" czy "przywraca poczucie komfortu którego pozbawia nieprzyjemna woń" są zwodnicze, ponieważ nieprzyjemny zapach w tym rejonie ciała powstaje z dwóch różnych powodów; chorobowych, w którym to wypadku rozwiązaniem jest wizyta u lekarza, albo z powodu higienicznego, i wtedy następnym krokiem powinien być prysznic. Ani jeden, ani drugi kazus nie powoduje, że zapachowa mgiełka staje się produktem niezbędnym, ani nawet potrzebnym.

Problem ten jest szczególnie ważny, gdy zauważymy, że rynek produktów do higieny intymnej jest coraz bogatszy w różnorodne kosmetyki, które obiecują nie tylko świeżość, ale także lepsze samopoczucie. Jednak zamiast korzystać z takich produktów, warto zwrócić uwagę na odpowiednią higienę i naturalne metody dbania o delikatne okolice ciała. Używanie łagodnych, nieperfumowanych mydeł czy specjalnych emulsji do higieny intymnej, które są dostosowane do pH tej strefy, może być zdrowszą i bezpieczniejszą alternatywą.

Czy warto wchodzić w ten biznes?

Dla wielu przedsiębiorców i firm kosmetycznych, produkty perfumowane do okolic intymnych mogą wydawać się atrakcyjną szansą biznesową. Na rynku, który coraz częściej docenia specjalizację i personalizację oferty, takie produkty wydają się obiecującym dodatkiem do asortymentu. Niewątpliwie, są one postrzegane jako sposób na zaspokojenie potrzeb klientów, którzy poszukują nowości oraz indywidualizacji swojej codziennej higieny. Jednak za potencjalnymi korzyściami kryją się poważne wyzwania etyczne i odpowiedzialność, które muszą być starannie rozważone przez producentów tych towarów.

Podejmując działania związane z badaniami i rozwojem (R&D) produktów zapachowych do pielęgnacji intymnej, firmy muszą być świadome, że wkraczają na teren pełen delikatnych tematów oraz pajęczej sieci powiązań psychologicznych i kulturowych. Wprowadzenie na rynek produktów, które wpływają na sposób, w jaki kobiety postrzegają własne ciało, może łatwo zaburzyć ich samopoczucie i zdrowie psychiczne, zwłaszcza młodych kobiet, które wciąż uczą się asertywności i akceptacji własnej naturalności. Należy pamiętać, że tego rodzaju innowacje mogą nie tylko oddziaływać na indywidualne przekonania i praktyki, ale również na szersze społeczne dyskursy dotyczące zdrowia i cielesności. Dlatego też, każda decyzja w obszarze R&D powinna być podejmowana z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji, aby nie wyrządzić niechcący krzywdy zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Czytaj także: Dawid Gzyl, Angry Beards: nic nie było i jakoś się żyło, ale my zapełniamy tą niszę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. kwiecień 2024 02:50