StoryEditor
Rynek i trendy
15.03.2017 00:00

Konsumenci otwarci na zmiany

Sprzedajesz kosmetyki? Zobacz, na co musisz się przygotować, na jakie produkty, składniki i opakowania zwrócić uwagę. I jak obsługiwać coraz bardziej wymagających klientów.

Rośnie sprzedaż innowacji

Rynek kosmetyczny w Polsce określany jest jako dojrzały i ustabilizowany. Według Nielsena w  2016 roku był wart 10,4 mld  zł (produkty do higieny, pielęgnacja twarzy i ciała, pielęgnacja włosów, kosmetyki kolorowe, higiena jamy ustnej, produkty do golenia, zapachy). Na tle innych krajów europejskich wypadamy bardzo dobrze.  W latach 2010-2015 sprzedaż kosmetyków w Polsce rosła o 5 proc. rocznie. Prognozy mówią, że w kolejnych dwóch latach dojdzie do 7 proc.

Jeśli spojrzymy na poszczególne kategorie, to zobaczymy, że najwięcej w sztukach sprzedaje się kosmetyków do podstawowej pielęgnacji twarzy i ciała. Zmieniają się jednak zachowania konsumentów. Rośnie sprzedaż innowacji, polscy konsumenci stali się bardziej otwarci na zmiany. – To dobrze, bo byliśmy konserwatywni i klasyczni w kupowaniu i stosowaniu kosmetyków – mówi Ilona Spychalska, dyrektor ds. rozwoju i edukacji w firmie Pierre René.

Presja na młodość

Przyczyn wzrostu sprzedaży kosmetyków pielęgnacyjnych należy upatrywać w zmianach demograficznych i społecznych. Szacuje się, że za około 20 lat jedna czwarta kobiet w Polsce będzie miała powyżej 50 lat. Co to oznacza dla drogerii, na co powinni się nastawić sprzedający kosmetyki? –  Na wszystko, co napina, odmładza i wygładza, bo klientki będą coraz starsze, ale będą chciały wyglądać coraz młodziej. Ta presja będzie coraz większa – odpowiada Ilona Spychalska.

Nową, liczącą się, grupą odbiorców stają się mężczyźni, którzy coraz bardziej interesują się kosmetykami i dbają o siebie. Sami chcą decydować o tym, co kupują i nie są to już tylko podstawowe artykuły higieniczne, ale także kosmetyki do pielęgnacji twarzy, przeciwstarzeniowe, a nawet kosmetyki do makijażu. – To oznacza, że zarówno drogerie, jak i my, dostawcy, będziemy sprzedawać więcej. Wzrosty w sprzedaży tej kategorii sięgają już 8 procent – mówi Ilona Spychalska.

Kategorie rosnące

Poza kosmetykami dla mężczyzn wśród kategorii wyraźnie rosnących, na które trzeba zwrócić uwagę i zadbać o ich właściwą reprezentację w drogerii, jest jeszcze kilka. Dermokosmetyki to jedna z najważniejszych. Wzrost sprzedaży w tej kategorii sięga aż 10 proc. To efekt popularności produktów antyalergicznych, o prostych składach. – Dzisiaj co druga osoba w Europie jest alergikiem albo myśli, że jest – mówi Ilona Spychalska. 

Kolejny bardzo ważny asortyment to kosmetyki do makijażu. Sprzedaż kolorówki zwiększa się o  5 proc. rocznie. – To kategoria, bez której drogerie nie mogą się obejść, świadcząca o ich specjalizacji i oferująca jedne z najwyższych marż – komentuje Ilona Spychalska.

Nastolatki. Kosmetyki dla nich trzeba bezwzględnie mieć, bo sprzedaż rośnie o 6 proc. rocznie, ale to kapryśna kategoria. Młode dziewczyny lubią przede wszystkim zmiany. Wyszukują interesujące kosmetyki, modne i polecane w internecie. Zmieniają marki i produkty. Ciągle musi się coś wokół nich dziać. Dlatego tak lubią spędzać czas w galeriach handlowych, fotografować się z przyjaciółkami na zakupach, przebierać w produktach. Poza zakupami chcą dostawać coś więcej, bo kupowanie ma być przyjemnością, zabawą.   –  Modne marki, muzyka, fajna atmosfera – to wszystko w drogeriach powinny i mogą dostać. – Bardzo ważna jest odpowiednia obsługa. Zmęczona pani, myśląca o tym, co dziś zrobić na obiad, nie jest w stanie niczego sprzedać nastolatce. Uśmiechnięta, pełna życia, chętna do prezentacji produktów – z pewnością tak – tłumaczy Ilona Spychalska.

Można liczyć na zyski z kategorii „baby”, tu sprzedaż rośnie o 4 proc. rocznie. Chodzi jednak przede wszystkim o produkty dla dzieci z wyższej półki cenowej, specjalistyczne emolienty. – Mama spodziewająca się dziecka, często długo wyczekiwanego, jest gotowa zapłacić każde pieniądze za bardzo dobre kosmetyki  – uważa Ilona Spychalska. 

Modne formuły

Eksperci przewidują, że hitem wszystkich kategorii kosmetycznych będą w tym roku produkty z dopiskiem anti-pollution. Jesteśmy pod presją wiadomości o zanieczyszczonym środowisku – powietrzu, wodzie – i coraz bardziej świadomi, jak zewnętrzne czynniki wpływają na stan naszego organizmu, wygląd, proces starzenia się. Wszystko, czego używamy, ma nas chronić przed niezdrowymi czynnikami i jednocześnie jak najmniej szkodzić. – Dlatego również w kosmetykach obowiązuje zasada: mniej znaczy więcej. Ogranicza się liczbę składników, środków zapachowych, olejowych, eliminuje konserwanty. Chodzi o wykluczenie tego, co może potencjalnie wywołać reakcję uczuleniową – tłumaczy Ilona Spychalska.     

Następuje wielki come back witaminy C, szczególnie pochodzącej z rośliny o nazwie rokitnik zwyczajny lub arktyczny. „Złoto Syberii” – bo tak nazywają go Rosjanie – zawiera ponad 190 bioaktywnych substancji, które pozytywnie wpływają na zdrowie. Wśród nich znajdują się antyoksydanty, flawonoidy, aminokwasy, a także nienasycone kwasy tłuszczowe, mikroelementy (m.in. potas, żelazo, fosfor, mangan, bor, wapń i krzem) oraz witaminy (A, C, D, E, K, P oraz te z grupy B) i prowitaminy.

Należy się spodziewać coraz większej popularności kosmetyków skondensowanych, typu serum, esencja, olejek. Działają mocniej i szybciej, dlatego zyskują uznanie wśród współczesnych konsumentek, które chcą osiągnąć efekty kuracji jak najmniejszym nakładem czasu i pracy. – Co nie znaczy, że kosztów. Jesteśmy gotowi zapłacić więcej za coś, co działa lepiej w naszym przekonaniu – dopowiada Ilona Spychalska. –  Jest wyraźny nacisk na obiektywną skuteczność produktów. Chcemy szybkiego i widocznego gołym okiem efektu „wow”, a nie na zasadzie „chyba działa”.

Uwaga konsumentów będzie skupiona na kosmetykach bio, eco i organic, ale tych, których formuły będą prawdziwe. Bo konsumentki są coraz bardziej dociekliwe, interesują się składnikami, analizują testy, jakim kosmetyki zostały poddane. Chcą zgodności produktu z tym, co zapowiedziano na  opakowaniu. – Przepisy w tym względzie zaostrzają się i aby deklarować ekologiczną formułę, trzeba będzie posiadać certyfikat, który będzie jej potwierdzeniem – zapowiada Ilona Spychalska.

Trendy w opakowaniach

Trudno przecenić rolę opakowania w przypadku kosmetyków. To ono najpierw przyciąga uwagę i może wywołać chęć posiadania produktu, którego wcześniej nie planowaliśmy kupić. Tegoroczne innowacje idą w stronę produktów-gadżetów, które chce się mieć również dla samego opakowania. Przykładem może być tu piękna butelka perfum czy ekskluzywnego płynu do kąpieli, które stawiamy w łazience, żeby były jej ozdobą. I zostawiamy na półce, nawet jak już kosmetyki się skończą.    

Na opakowania przekłada się również moda na ekologiczne i naturalne produkty. Są oszczędne w graficznej formie i wykonane z biodegradowalnych materiałów. Nadrzędnym celem jest ochrona środowiska.   

Z farmaceutycznym podejściem do produkcji kosmetyków wiąże się zapotrzebowanie na sterylne opakowania typu airless, które uniemożliwiają bezpośredni kontakt z produktem. Przez pompkę przechodzi określona ilość preparatu. Używając produktu, nie przenosimy do niego bakterii, wirusów czy innych mikroorganizmów z otoczenia. 

Ponad wszystko liczy się funkcjonalność i ergonomia. Opakowania mają być wygodne w użyciu i trwałe, wytrzymywać wielokrotne zamykanie i otwieranie i przez cały czas użytkowania zachowywać estetyczny wygląd.

Koniec typowego myślenia o sprzedaży

Coraz bardziej konkurencyjny rynek, rozwój internetu, nowe sposoby komunikacji z konsumentami całkowicie zmieniają myślenie o sprzedaży. –  Doradzaj, prowadź, konsultuj, pomagaj, kreuj, ale nie sprzedawaj. Kobieta, która przychodzi do drogerii, nie potrzebuje kolejnego kosmetyku. Ale chce być młodsza, piękniejsza, szczuplejsza. Sztuką jest więc pokazanie jej, że może to osiągnąć. Jeśli dobrze poprowadzimy prezentację, kupi kosmetyki, które będą jej do tego potrzebne – zwraca się do osób pracujących w drogeriach Ilona Spychalska. Podpowiada także, że coraz bardziej będzie się liczyć indywidualizacja oferty dostępnej w sklepach. – Nie ma już promocji, która działałaby w całym kraju, nie ma produktów dla wszystkich i takich, które świetnie sprzedają się w całym kraju. Zaczynamy dochodzić do takich różnic w popycie i zachowaniach konsumentów na poziomie Polski, jakie kiedyś widzieliśmy na poziomie Europy. Trzeba obserwować klientów, zauważać, jak zmieniają się oni sami i ich potrzeby, i elastycznie się do tego dopasowywać. Świadomi producenci chętnie pomogą w konstruowaniu tej oferty, przygotują odpowiednie pakiety i materiały POS pod warunkiem, że będą wiedzieć, jaką strategię działania ma właściciel drogerii – tłumaczy.  To oznacza także zmiany w myśleniu o asortymencie, zarządzaniu półką i zapasami. – Czy jako właściciel drogerii muszę mieć w sklepie wszystko, o co ktokolwiek zapyta? Nie – muszę umieć sprzedać to, co mam, i szybko reagować na potrzeby rynku – wyjaśnia Ilona Spychalska. 

W świecie online

Wiąże się z tym również odpowiedni marketing i obecność w mediach społecznościowych. – Łączcie technologię z człowiekiem. Sklep stacjonarny nie ma prawa przetrwać, jeśli nie będzie działał w przestrzeni internetowej, jeśli nie będzie promował się na popularnych portalach. Jak mają się w drogerii pojawić klienci, jeśli nie mają pojęcia, że ona istnieje? – pyta Ilona Spychalska. Jako wzór do naśladowania wskazuje pojedyncze drogerie, którym udaje się budować wokół siebie w internecie społeczność kilku tysięcy klientów. Codziennie informują o nowych promocjach, specjalnych okazjach, wyprzedażach pokazach, akcjach organizowanych wspólnie z kosmetycznymi markami. Są wśród nich takie, które sprzedają także przez internet, i takie, które umożliwiają zamówienie produktów online, ale z odbiorem w stacjonarnym klepie. – Dbajcie o wygodę swoich klientów, tak jak dbacie o swoją – apeluje Ilona Spychalska.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
25.04.2024 15:53
Neo Make Up, Neonail: Burgund kolorem sezonu
Patrycja Jewsienia, nail artist, ambasadorka Neonail, mówiła jak wykorzystać bordowy kolor w stylizacjach paznokciwiadomoscikosmetyczne.pl
Burgund w tym sezonie zastępuje klasyczną czerwień – przekonują styliści marek Neonail i Neo Make UP. Jak może być wykorzystywany w manicure i w makijażu?

Burgund jest kolorem ponadczasowym – taki pierwszy wniosek przekazują styliści marek Neonail i Neo Make Up.

– Wielu projektantów i wiele gwiazd w tym sezonie postawiło na ten kolor i widać, że przebija on się w dodatkach, total lookach, na wybiegach.  Jest ponadczasowy i elegancki i nawet gdy za 20 lat spojrzymy na zdjęcia nie będziemy się czuły jak ofiara chwilowej mody. W stylizacji paznokci można traktować go jako monokolor, ale może być też dodatkiem, np. jako french, może pojawić się w bardzo modnych dziś wzorach panterki i węża czy w metalicznej odsłonie – podawała przykłady Patrycja Jewsienia, ambasadorka Neonail, nail artist, podczas spotkania dla mediów, które odbyło się 17 kwietnia w Warszawie, w restauracji Poranki i Wieczory nad Wisłą.

Kinga Kowalska, make up artist Neo Make Up, zdradziła kilka trików makijażowych, które pozwolą być w burgundowym trendzie.

Rozsmużony eyeliner w kolorze bordo? Nie musicie mieć kolejnej kredki do oczu w tym odcieniu. Taki efekt uzyskacie przy pomocy burgundowej pomadki – najlepiej żeby była zastygająca, matowa – i płaskiego pędzelka, którym rozetrzecie odrobinę pomadki na linii rzęs. Tak samo uzyskacie modny odcień burgundowych rzęs nakładając czystą szczoteczką troszkę pomadki na już pomalowane maskarą rzęsy – podpowiedziała. – Usta mogą być matowe lub błyszczące, w chłodnym burgundowym odcieniu idącym w stronę wina lub w nieco cieplejszym wiśniowym. Dobry odcień to taki, w którym czujesz się dobrze – mówiła Kinga Kowalska.

image
Kinga Kowalska, make up artist Neo Make Up opowiadała o trendach w makijażu i prowadziła nas przez zabawę w tworzenie własnej pomadki
wiadomoscikosmetyczne.pl

Na spotkaniu dla dziennikarzy i internetowych twórców marki zaprezentowały swoje nowości – w tym czarną pomadkę, która zmienia odcień pod wpływem pH skóry – oraz gamę lakierów, w tym burgundowy i jego warianty kolorystyczne. Ciekawym doświadczeniem była możliwość zrobienia własnej pomadki – mogłyśmy ją skomponować na matowej lub błyszczącej bazie i z wykorzystaniem czystych pigmentów w wielu odcieniach. Hitem okazały się burgund i wariacje na temat – od zgaszonych nudziaków po intensywne róże.

  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 13:53
Produkty zapachowe do okolic intymnych: szkodliwy trend czy szansa biznesowa?
Dezodoranty i mgiełki intymne budzą słuszne kontrowersje.DALL-E 2024
Mgiełki zapachowe i inne perfumowane produkty do pielęgnacji okolic intymnych stają się coraz bardziej popularne na rynku. Jednak pomimo ich rosnącej obecności, istnieją poważne kontrowersje i wątpliwości dotyczące ich stosowania. Te produkty, choć kuszące swoim zapachem i obietnicą świeżości, niosą ze sobą ryzyko zdrowotne i psychologiczne, o których warto mówić otwarcie.

Zacznijmy od kulturowego aspektu problemu. Współczesne społeczeństwo narzuca wiele standardów dotyczących wyglądu, higieny i zapachu ciała. W szczególności kobiety są poddawane silnej presji, aby ich ciała były nie tylko czyste, ale i pozbawione naturalnych zapachów. Perfumowane produkty do pielęgnacji intymnej są sprzedawane jako rozwiązanie, które zapewnia uczucie świeżości i czystości. Tymczasem, promują one nienaturalne i tworzone sztucznie przez kulturę standardy, które wzmacniają poczucie dyskomfortu związanego z naturalnym zapachem czystego ciała ludzkiego.

Kobiety żyją w kulturze, która poddaje ciągłej patologizacji ich ciała oraz naturalne, niechorobowe zjawiska z nimi związane. Doskonałym przykładem jest cellulit, który dotyka prawie 90% populacji kobiet, a mimo to jest traktowany jak objaw chorobowy, a nawet dowód na zaniedbanie czy brak ruchu. Ta kulturowa narracja o „wadach” ciała nie kończy się na cellulicie. Oferowanie produktów, które sprawiają, że organy płciowe zaczynają pachnieć jak kwiaty czy owoce, a nie jak zdrowe organy płciowe, to nie tylko przejaw tej patologizacji, ale i działanie mogące mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne i psychologiczne. Podkreśla to, jak głęboko zakorzenione są nienaturalne oczekiwania względem ciała kobiet, skłaniając je do ciągłego modyfikowania swojej naturalności w pogoni za nierealistycznymi standardami piękna.

Zdrowie kosztem zapachu

Co więcej, użycie tych produktów może prowadzić do poważniejszych konsekwencji zdrowotnych niż tylko poczucie zawstydzenia naturalnym zapachem. Okolice intymne są wyjątkowo wrażliwe i mają swoje naturalne mechanizmy obronne, które mogą być zakłócone przez stosowanie silnie perfumowanych produktów. Składniki chemiczne zawarte w mgiełkach i innych podobnych kosmetykach mogą prowadzić do podrażnień, suchości, a nawet infekcji poprzez zaburzenie równowagi pH i mikroflory bakteryjnej oraz drożdżakowej, która utrzymuje okolice wulwy w zdrowiu. Zaszkodzenie populacji choćby jednego z tych gatunków mikroorganizmów może sprawić, że okolice intymne staną się hotelem dla szkodliwych drobnoustrojów.

Niestety, maskowanie naturalnego zapachu może również utrudnić wczesne wykrycie i diagnozę infekcji, które często mają swoje charakterystyczne wonie. Symptomy te są naturalnymi wskaźnikami, które informują nas o ewentualnych problemach zdrowotnych, więc ich maskowanie może opóźnić podjęcie odpowiednich działań leczniczych. Sformułowania takie jak "skutecznie neutralizuje bakterie odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnego zapachu" czy "przywraca poczucie komfortu którego pozbawia nieprzyjemna woń" są zwodnicze, ponieważ nieprzyjemny zapach w tym rejonie ciała powstaje z dwóch różnych powodów; chorobowych, w którym to wypadku rozwiązaniem jest wizyta u lekarza, albo z powodu higienicznego, i wtedy następnym krokiem powinien być prysznic. Ani jeden, ani drugi kazus nie powoduje, że zapachowa mgiełka staje się produktem niezbędnym, ani nawet potrzebnym.

Problem ten jest szczególnie ważny, gdy zauważymy, że rynek produktów do higieny intymnej jest coraz bogatszy w różnorodne kosmetyki, które obiecują nie tylko świeżość, ale także lepsze samopoczucie. Jednak zamiast korzystać z takich produktów, warto zwrócić uwagę na odpowiednią higienę i naturalne metody dbania o delikatne okolice ciała. Używanie łagodnych, nieperfumowanych mydeł czy specjalnych emulsji do higieny intymnej, które są dostosowane do pH tej strefy, może być zdrowszą i bezpieczniejszą alternatywą.

Czy warto wchodzić w ten biznes?

Dla wielu przedsiębiorców i firm kosmetycznych, produkty perfumowane do okolic intymnych mogą wydawać się atrakcyjną szansą biznesową. Na rynku, który coraz częściej docenia specjalizację i personalizację oferty, takie produkty wydają się obiecującym dodatkiem do asortymentu. Niewątpliwie, są one postrzegane jako sposób na zaspokojenie potrzeb klientów, którzy poszukują nowości oraz indywidualizacji swojej codziennej higieny. Jednak za potencjalnymi korzyściami kryją się poważne wyzwania etyczne i odpowiedzialność, które muszą być starannie rozważone przez producentów tych towarów.

Podejmując działania związane z badaniami i rozwojem (R&D) produktów zapachowych do pielęgnacji intymnej, firmy muszą być świadome, że wkraczają na teren pełen delikatnych tematów oraz pajęczej sieci powiązań psychologicznych i kulturowych. Wprowadzenie na rynek produktów, które wpływają na sposób, w jaki kobiety postrzegają własne ciało, może łatwo zaburzyć ich samopoczucie i zdrowie psychiczne, zwłaszcza młodych kobiet, które wciąż uczą się asertywności i akceptacji własnej naturalności. Należy pamiętać, że tego rodzaju innowacje mogą nie tylko oddziaływać na indywidualne przekonania i praktyki, ale również na szersze społeczne dyskursy dotyczące zdrowia i cielesności. Dlatego też, każda decyzja w obszarze R&D powinna być podejmowana z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji, aby nie wyrządzić niechcący krzywdy zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Czytaj także: Dawid Gzyl, Angry Beards: nic nie było i jakoś się żyło, ale my zapełniamy tą niszę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. kwiecień 2024 22:39