StoryEditor
Producenci
04.12.2019 00:00

Zenon Ziaja: Interesuje mnie stabilny rozwój poparty wiedzą, nauką i logiką

Chciałbym, żebyśmy mieli polskie marki i fabryki. Żebyśmy zbudowali społeczeństwo, które umie myśleć pokoleniowo. Dziś jestem zaniepokojony. Nie ma wsparcia dla biznesu. Są tylko pomysły na nowe podatki – mówi Zenon Ziaja, założyciel, właściciel i prezes polskiej firmy, która nosi jego nazwisko i w tym roku obchodzi 30-lecie istnienia.

Czy nadal gra Pan w tenisa?

Oczywiście. Chwilowo, przez kontuzję, tylko dwa razy w tygodniu. Od lutego, mam nadzieję, powrócę do pełnej formy.

Co daje Panu sport?

Wszystko. Życie mi daje. Odstresowanie, wentylację płuc, mięśni, kondycję fizyczną i psychiczną. Oprócz gry w tenisa z uwielbieniem jeżdżę na rowerze i na nartach. Bardzo lubię ruch. Namawiam do tego wszystkich. Życie to ruch.

Czy sport przekłada się na biznes?

Oczywiście! To odporność na stres, samodyscyplina. Biznes to też współzawodnictwo, tak samo jak sport. Ale nade wszystko sport poprawia zdrowie fizyczne i psychiczne. 

30 lat minęło od chwili powstania Pana firmy. Takie jubileusze to okazja do wspomnień. Czy wraca Pan myślami do początków biznesu? 

Raczej nie. Patrzę do przodu. Oczywiście sentyment pozostaje i wspomnienia, zwłaszcza przy okazji rocznic, ale to było tak dawno. Ten rozdział jest już zamknięty. Czasem mnie pytają o wnioski, o rady na podstawie moich doświadczeń. Migam się od tego. Wszystko się zmieniło. Dzisiaj jest zupełnie inaczej, a przyszłość będzie jeszcze inna. Trzeba myśleć o tym, co będzie, a nie co było.

Ja, myśląc o przeszłości, widzę twardych, przedsiębiorczych ludzi, którzy otwierali nowy rozdział w Polsce. I bardzo ciężko pracowali. We wspomnieniach, które przewijają się w wywiadach, przyznał Pan, że przez piętnaście pierwszych lat nie był Pan na urlopie.

Tak było. Doganialiśmy świat, był to okres dużych zmian technologicznych i kulturowych. Polska wchodziła do wspólnoty cywilizacyjnej.  Nie tylko ja, ale bardzo wielu ludzi zapracowało ciężko na to, że dzisiaj nasz kraj tak wygląda. I oby tylko teraz nikt tego nie zepsuł.

Mamy powody do kompleksów w odniesieniu do świata?

Oczywiście, że nie. Kompleksy mogłem mieć ja i moje pokolenie, ponieważ nie byliśmy dostatecznie dobrze wyedukowani. Nadrobiliśmy to. Mówimy w obcych językach, swobodnie poruszamy się po świecie. Wyrosło nowe pokolenie, jak moja wnuczka, która kończy właśnie zagraniczną uczelnię. I to jest piękne, że 30 lat temu baliśmy się pojechać do cywilizowanego świata, a dziś czujemy się wszędzie u siebie.

Jestem zwolennikiem długofalowej działalności. Nie robienia deali, tylko budowania przemysłu i kraju.

Czy często jeszcze towarzyszą Panu takie uczucia jak na początku kariery, emocje związane z tym, że zaczyna się coś nowego, że wkracza się na nieznany teren?

Codziennie (śmiech). Gdy firma się rozwija, codziennie pojawiają się dylematy, mniejsze lub większe. Czy produkcja nowej linii jest słuszna albo otwieranie nowego kanału sprzedaży, albo budowa nowego zakładu właśnie teraz, w tym momencie lub uruchamianie nowego kierunku eksportu. W biznesie co chwilę trzeba podejmować tego rodzaju decyzje i na własnej skórze odczuwa się ich skutki.

Ziaja to firma rodzinna. Często mówi Pan, że właściwie trudno powiedzieć, co to znaczy, bo firma rozrosła się do 1500 osób, a powiązanych rodzinnie jest kilka. Jakie znaczenie ma jednak dla Pana to, że dzieci włączyły się w biznes? Wielu właścicieli polskich firm ma problem z sukcesją.

Jest to rzeczywiście bardzo miłe uczucie, że dzieci zechciały do mnie i do żony dołączyć. Wyręczyły mnie w wielu obowiązkach, wspaniale, że mamy komu zostawić firmę. Cieszę się z tego, bo jestem zwolennikiem długofalowej działalności. Nie robienia deali, tylko budowania przemysłu i kraju. Chciałbym, żebyśmy mieli polskie marki i fabryki. Żebyśmy zbudowali społeczeństwo, które umie myśleć pokoleniowo. Nie krytykuję ludzi, którzy sprzedali firmy, to jest ich sprawa, różne są powody i okoliczności. Dla mnie osobiście ważna jest pokoleniowość i wartością jest fakt, że zostawimy coś po sobie. 

Czym jest dla Pana patriotyzm?

Dziś to niestety wielce wyświechtane słowo. Jeśli muszę odpowiedzieć – jest to dla mnie rzetelna praca dla kraju i dla lokalnej społeczności. Płacenie podatków tu, gdzie żyję. Mówienie prawdy. Bycie rzetelnym i uczciwym człowiekiem w stosunku do innych ludzi.

Jestem bardzo zaniepokojony o przyszłość mojej firmy i rozwoju biznesu w Polsce. Głównym zajęciem polityków jest wymyślanie kolejnych podatków.

Czy jest Pan spokojny o przyszłość firmy?

Nie, nie jestem. Jestem wręcz bardzo zaniepokojony. Mamy „ministerstwo niszczenia przemysłu”, a głównym zajęciem polityków jest wymyślanie kolejnych podatków. Nie słyszałem o żadnej inicjatywie obecnego rządu, która miałaby na celu wsparcie przedsiębiorców. Przed wyborami padały obietnice, że będą drogi, dziś szereg inwestycji wstrzymano, mamy kłopoty z rozwożeniem towaru. Nie możemy się podłączyć do wodociągu i kanalizacji, bo oczyszczalnia nie jest w stanie przyjąć ścieków, a inwestycje infrastrukturalne również zablokowano. To jest zatrzymanie rozwoju kraju! Później będą krzyczeć, że winni są biznesmeni, bo nie inwestują. To państwo musi najpierw inwestować, żeby umożliwić działania ze strony przemysłu. 

Nie ma dobrego otoczenia biznesowego?

Jest złe! Fatalne. Jeśli ludzi, którzy prowadzą firmy ciągle oskarża się o oszustwa, o niepłacenie podatków, jeśli przeciwstawia się ich reszcie społeczeństwa, przedstawia jako „tych bogaczy”, którzy dorobili się na innych, to o czym my mówimy? Ja już to kiedyś przeżywałem i nie chcę drugi raz. Jak słyszę od jednego z działaczy politycznych, że dany fragment drogi nie powstanie, bo to jest decyzja polityczna, to mi się chce po prostu płakać. To jest tragedia! 

Potrzebujemy rozwoju infrastruktury drogowej i kolejowej. Potrzebujemy inwestycji lokalnych, które umożliwią zagospodarowanie terenów przemysłowych i budowę zakładów. Potrzebujemy przejrzystych przepisów i skorelowanej polityki pracowniczej i płacowej. W Polsce jest gigantyczna liczba ludzi zdolnych do pracy, którzy nie pracują i nie starają się o pracę. To najlepiej pokazuje, co zrobiono z rynkiem i ze społeczeństwem.

Jeśli spojrzymy sektorowo, na rynek kosmetyczny, okaże się, że tu też wiele się dzieje. Wchodzi szereg nowych przepisów, branża narzeka m.in. na skreślanie kolejnych składników z dopuszczonych dotąd w recepturach.

Ufam naukowcom. Jeśli twierdzą, że jakieś substancje są dla człowieka szkodliwe, to muszą one zostać wyeliminowane i receptury zmienione. Trzeba jednak pamiętać, że mieliśmy w historii kilka oszustw dotyczących substancji szkodliwych, które były podyktowane marketingowymi chęciami zysku. Występuje też zjawisko hejtu na gigantyczną skalę. Można oczernić najlepszy składnik i najlepszy produkt. Bardzo często jest to podszyte brakiem wiedzy. Musimy więc rozmawiać w gronie fachowców i od fachowców przekazywać informacje dalej w świat. Żeby to była prawda.

Przecenia się chyba nieco głos tzw. przeciętnego konsumenta?

Nie mamy na to wpływu. To już jest socjologia.

Często w wywiadach wspomina Pan, że firma to ludzie. Dość oklepane stwierdzenie…

Oczywiście, ale jakie prawdziwe! Mówię: „cholera, zapomnieliśmy to zrobić”. A chłopaki: „szefie, to już dawno zrobione”. Mamy szczęście do ludzi. Wielu identyfikuje się z firmą, są z nią związani. Jest to niezwykle miłe i budujące, bo przecież my tego wszystkiego do ziemi nie zabierzemy, tylko zostawimy następnym pokoleniom. Oni rozumieją, że pracują dla siebie.  

Obawiam się, że może to być pierwszy rok w historii, w którym  nie osiągniemy wzrostu. Rynek właśnie bardzo mocno hamuje w wielu branżach i spada sprzedaż detaliczna. 

Ziaja jest jedną z największych, dochodowych, świetnie rozpoznawalnych firm. Notujecie stałe wzrosty. Jesteście na pierwszym miejscu Top 100 marek w rankingu firmy konsultingowej KPMG, zawsze w ścisłej czołówce "Najcenniejszych polskich marek" na liście „Rzeczpospolitej”. Jaka jest Pana recepta na sukces?

Nic szczególnego nie robimy. Trzeba po prostu uczciwie pracować. A jeśli chodzi o wzrosty, to obawiam się, że może to być pierwszy rok w historii, w którym ich nie osiągniemy. Rynek właśnie bardzo mocno hamuje w wielu branżach i spada sprzedaż detaliczna. 

Dlaczego?

Jeszcze trudno powiedzieć. Prawdopodobnie dzieje się coś na poziomie makroekonomicznym.  Odbija się to najbardziej na rynku krajowym, ale lekkie spadki czujemy też w eksporcie.

Jaki jest stosunek Waszej sprzedaży krajowej do eksportu?

Około 20 proc. stanowi eksport. W ubiegłym roku nastąpiły przetasowania organizacyjne na niektórych rynkach, wiec nieco nam spadły udziały, ale myślę, że je odrobimy. Jestem optymistą.

Ziaja zrobiła furorę w Azji, w Chinach hitem są Wasze maseczki. To nie lada osiągnięcie – eksportować kosmetyki na kontynent, z którego wszyscy dziś importują do Polski, a na świecie jest uznawany za kolebkę trendów.

Zgadzam się, to ewenement, że kupują właśnie nasze kosmetyki (śmiech). Nie tylko w Chinach i nie tylko maseczki. Wietnamczycy też uwielbiają większość naszych produktów, co widać w sklepach, na lotniskach.

Czy Ziaja zbudowała już tam swoją markę?

Absolutnie nie. O chińskim i azjatyckich rynkach nigdy nie można tak powiedzieć, że się zbudowało markę, ponieważ ich zmienność jest obecnie taka jak u nas na początku lat 90.

Jest na to za wcześnie, za mało mamy doświadczeń. Musimy jeszcze popracować, będzie się liczyła systemowość i systematyczność. W każdym razie tamtejsi partnerzy są naszymi kosmetykami zainteresowani i chcą rozwijać sprzedaż.

Na jakie rynki planujecie jeszcze wchodzić?

Na razie nie myślimy o nowych rynkach. Rozwijamy i wzmacniamy się na tych, na których jesteśmy już obecni. Wysyłamy produkty do 35 krajów. Wiele z nich to rynki już ustabilizowane, na których nam bardzo zależy, a jeszcze ciągle jest na nich mnóstwo do zrobienia.

Czy będą tam również powstawały sklepy Ziaja dla Ciebie?

Chcielibyśmy, ale jest to bardzo trudny projekt i zależy od zbyt wielu czynników, abym mógł powiedzieć, że mamy konkretny plan. Obecnie prowadzimy po kilka sklepów w Czechach i na Słowacji oraz jeden w Budapeszcie na Węgrzech.

Przerabiamy halę produkcyjną i zwiększamy jej powierzchnię, to wstęp do większej inwestycji, którą mamy w planach. Produkujemy rocznie ok. 90 mln sztuk kosmetyków i maści leczniczych. Nasze moce mogą się zwiększyć o połowę.

W Polsce inwestujecie właśnie w zaplecze produkcyjne i magazynowe.

Tak. Przerabiamy halę produkcyjną i zwiększamy jej powierzchnię, ale to wstęp do większej inwestycji, którą mamy w planach. Byłaby to nowa hala produkcyjno-magazynowa o powierzchni ponad 10 tys. mkw. Finansowo gigantyczna inwestycja o wartości kilkudziesięciu milionów złotych. Jeżeli nie załamie się rynek – nie mówię tu o wahaniach sprzedaży, bo to nie jest nic szczególnego – to będziemy ją realizować, żeby mieć możliwość unowocześniania i zwiększania produkcji w bliskiej przyszłości. 

O ile mogłyby się zwiększyć moce produkcyjne?

Mniej więcej o połowę. Obecnie produkujemy rocznie ok. 90 mln sztuk kosmetyków i maści leczniczych. Zainteresowanie naszymi produktami rośnie. Musimy być przygotowani na większe zamówienia, a trzeba uświadomić sobie, jaka to jest skala. Wystarczy, że sprzedaż wzrośnie o 10 proc., to jest blisko milion sztuk więcej, które trzeba wyprodukować, zabezpieczyć magazynowo i logistycznie. Budowa nowej fabryki trwa 5 do 7 lat ze względu na przepisy, w tym wymogi środowiskowe, więc już się do tego przygotowujemy.

Czy będziecie również produkować własne opakowania?

Nie mamy tego w planach. Zajmujemy się kosmetykami, bo na tym się znamy. Opakowania to zupełnie inny temat. Zostawiamy go ekspertom w tej dziedzinie.

Na polskim rynku pojawiło się wiele małych firm, start-upów. Czy Pana zdaniem będą one miały szansę utrzymać się, rozwinąć i będą miały istotny wpływ na obraz sektora kosmetycznego?

Na pewno niektóre z nich wyrosną na znaczące firmy. Młodzi, zdolni ludzie z zapałem zawsze mają szansę na wejście w biznes. Takie dzisiejsze start-upy to to samo, co „partyzantka”, którą my uprawialiśmy w 89 r. Decyzyjnie to samo, bo nie da się porównać dzisiejszej wiedzy tych młodych ludzi, możliwości aparaturowych, finansowego wsparcia, na jakie mogą liczyć z dotacji. My mieliśmy jedynie jako taką wiedzę. Nawet telefonów nie było (śmiech).  

Dobrze, że pojawiają się nowe marki i zmieniają rynek kosmetyczny. Wystarczy spojrzeć na ogólnoświatowy trend eko, w którym się świetnie odnajdują. Trzeba jednak pamiętać, że najważniejsza jest prawda. I produkt nie może być ekologicznym tylko z nazwy. A tak się niestety w wielu przypadkach dzieje.

Na marginesie – o tym, co jest ekologiczne, a co nie jest, moglibyśmy długo dyskutować. Ja podzielam pogląd, że jedną z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się człowiekowi na skutek rozwoju cywilizacji jest plastik. Tylko nie umiemy się nim posługiwać. Z całą pewnością nie możemy tak zanieczyszczać planety jak do tej pory, bo kolejne pokolenia nie będą miały tu czego szukać. Ale czy zastępowanie plastikowych opakowań szkłem jest ekologiczne? Już mamy dramat – brakuje na świecie piasku, krzemionki. Albo drewniane opakowania – wytniemy lasy na ziemi! Nalewanie kosmetyków do wymiennych opakowań – tu trzeba przede wszystkim myśleć o bezpieczeństwie bakteriologicznym, czystości mikrobiologicznej produktów. Zdecydowanie najważniejsze jest znalezienie rozwiązań, które umożliwią przetwarzanie i utylizację plastikowych opakowań. Wiele niezwykle trudnych problemów jest obecnie do rozwiązania. Ale trzeba tęgich głów, naukowców, ekspertów, a nie dyletantów, którzy mówią, co jest ekologiczne, a co nie.

Czy gdyby Pan miał dzisiaj możliwość założenia firmy kosmetycznej, startowania od początku, zrobiłby Pan to?

Tak. Zdecydowanie bym  startował, bo te 30 lat w branży kosmetycznej to był wspaniały czas. Przeszliśmy rewolucję technologiczną, marketingową. W przyspieszonym tempie uczyliśmy się, korzystając z doświadczeń międzynarodowych koncernów. Firmy kosmetyczne, które wówczas powstały, należy pielęgnować, unowocześniać. Przekazywać kolejnym i kolejnym pokoleniom.

Co jest dla Pana priorytetem, jeśli chodzi o przyszłość Pana firmy?

Stabilny, zrównoważony rozwój. Technologiczny, produktowy, intelektualny. Żebyśmy wpisali się w trend regularnej pracy, rozwoju popartego nauką, wiedzą i logiką.

***

Zenon Ziaja

Urodził się w 1946 roku w Sosnowcu. W 1969 roku ukończył Akademię Medyczną w Lublinie na Wydziale Farmaceutycznym. Po studiach pracował jako farmaceuta, m.in. w aptece przyszpitalnej 7. Szpitala Marynarki Wojennej w Gdańsku. Po transformacji ustrojowej, w 1989 r. założył wraz z żoną firmę Ziaja Ltd. Zakład Produkcji Leków Sp. z o.o.  Za pożyczone od znajomego 200 dolarów kupił starą maszynę do robienia lodów i przystosował ją do produkcji kremów kosmetycznych. Początkowo produkował krem oliwkowy, który z czasem stał się sztandarowym produktem firmy. Od lat pasjonat tenisa ziemnego i muzyki, szczególnie jazzu.

Marka Ziaja

Została założona w 1989 roku przez farmaceutów Aleksandrę i Zenona Ziaja. Działalność firmy to produkcja farmaceutyków oraz kosmetyków pielęgnacyjnych, opartych na farmaceutycznym doświadczeniu i inspirowanych surowym nadmorskim klimatem. Pierwszym produktem firmy był krem oliwkowy, który sprzedawany jest do dziś.

W ciągu 30 lat Ziaja osiągnęła pozycję jednej z najlepszych firm kosmetycznych w Polsce. Na asortyment składa się obecnie ponad 1000 preparatów. Kosmetyki nie są testowane na zwierzętach, do niezbędnego minimum ograniczono w nich zawartość konserwantów.

Produkcja odbywa się w standardzie GMP (Good Manufacturing Practice For Medicinal Products) w dwóch nowoczesnych zakładach położonych w ekologicznej strefie ujęcia wody pitnej na Kaszubach. 

Ziaja należy do najbardziej rozpoznawalnych i cenionych polskich marek. Wielokrotnie stawała na podium w takich rankingach, jak „Top 100 Marek”, „Najcenniejsza polska marka” czy „Ulubiona marka Polaków”. W 2018 r. Ziaja uzyskała 339 mln zł przychodów ze sprzedaży.

Krem oliwkowy

Pierwszy produkt w portfolio firmy, który stał się hitem. Jest produkowany do dziś. 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
26.04.2024 16:34
Jan Marini szkoli kosmetologów. Magdalena Lamparska ambasadorką amerykańskiej marki
Magdalena Lamparska, ambasadorka marki Jan Marini oraz Bronagh Collins i Ricardo Valenzuela, przedstawiciele globalni marki  fot. Jan Marini
Magdalena Lamparska, aktorka, została twarzą amerykańskiej marki Jan Marini. Wywodząca się z Kalifornii dermokosmetyczna marka uważa polski rynek za kluczowy dla swojego rozwoju w Europie. Na szkoleniu dla kosmetologów jej eksperci przekazali informacje o najnowszych procedurach zabiegowych marki.

Amerykańska marka Jan Marini Skin Research powstała w 1994 r. w Kalifornii. Jej nazwa pochodzi od twórczyni marki Jan Marini, znanej w branży beauty ze swojej pasji i uważanej za innowatorkę w zakresie pielęgnacji skóry.

Marka przedstawia się jako ta, która ma wyłączny patent na tymozynę beta 4 w pielęgnacji skóry oraz która jako pierwsza w historii opracowała antyoksydacyjny filtr przeciwsłoneczny oraz była pierwszą firmą kosmetyczną, która połączyła kwas glikolowy, salicylowy i azelainowy w jeden produkt wielofunkcyjny do stymulacji i odnowy skóry.

Jan Marini działa na 30 rynkach, ale polski uważa za wyjątkowo perspektywiczny – szybko się tu rozwija. Jej kosmetyki są stosowane w gabinetach kosmetycznych, mogą być uzupełnieniem procedur zabiegowych oraz mogą być stosowane w pielęgnacji domowej.

17 kwietnia 2024 r. w hotelu Bristol w Warszawie marka zorganizowała spotkanie i szkolenie dla współpracujących z nią kosmetologów. Rozpoczęło je przedstawienie ambasadorki marki, którą została Magdalena Lamparska, aktorka teatralna i filmowa, która dzieli swoje życie na dwa kraje – pracuje zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych.

Na spotkanie przybyli globalni przedstawiciele marki Bronagh Collins i Ricardo Valenzuela. Magdalena Kaczanowicz, chemik i technolog kosmetyczny, znana jako @racjapielegnacja mówiła o tym, czy warto analizować INCI i czy po składzie jesteśmy w stanie ocenić, jak działa kosmetyk i czy jest skuteczny. Katarzyna Jaworska i Iga Radzikowska, trenerki Jan Marini omawiały zabiegi marki. Dr n med., kosmetolog, dietetyk, założycielka Scura, Alicja Śliwowska @dr_scura mówiła o łączeniu składników aktywnych odpowiednio do problemów skóry: witamina C i DMAE, antyoksydanty i ochrona przeciwsłoneczna, retinoidy, kwas glikolowy, salicylowy, azelainowy. Wskazówki dotyczące obsługi klienta, sprzedaży i marketingu w gabinecie przekazała Aleksandra Mazalon, trenerka miejsc beauty i założycielka Beauty Boss @beautybosspl. A konferencję zorganizowała internetowa drogeria Topestetic, dystrybutor marki w Polsce.  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
26.04.2024 10:11
Magda Popławska nową ambasadorką marki AA
Magda Popławska została nową twarzą serii Y Lift Supreme.AA
Magda Popławska, znana polska aktorka i ceniona osobowość sceniczna, została nową ambasadorką marki AA. Popławska będzie twarzą linii kosmetyków Y Lift Supreme, dedykowanej kobietom poszukującym skutecznych rozwiązań w pielęgnacji przeciwstarzeniowej.

Magda Popławska, renomowana polska aktorka, ogłosiła na swoim profilu na Instagramie, że została najnowszą ambasadorką marki AA. Choć szczegóły tej współpracy nie zostały jeszcze ujawnione, wiadomo już, że Popławska będzie twarzą linii przeciwstarzeniowej Y Lift Supreme. Ta informacja spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem fanów, zarówno aktorki, jak i marki.

Magdalena Popławska, urodzona w Polsce, jest uznawaną aktorką teatralną i filmową, absolwentką Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Znana z wyjątkowej umiejętności wcielania się w zróżnicowane role, Popławska zdobyła uznanie zarówno na dużym ekranie, jak i na scenie teatralnej. W jej bogatej filmografii znajdują się role w filmach takich jak "Body/Ciało" (2015), reżyserii Małgorzaty Szumowskiej, gdzie zagrała jedną z głównych ról, oraz "Cicha noc" (2017), gdzie jej kreacja przyniosła jej szereg pozytywnych recenzji. Popławska jest również znana z intensywnej działalności teatralnej, występując w wielu znaczących produkcjach scen warszawskich.

AA to polska marka kosmetyczna należąca do przedsiębiorstwa Oceanic S.A., założonego w 1982 roku. Marka specjalizuje się w produkcji dermokosmetyków hypoalergicznych, przeznaczonych dla osób z wrażliwą i skłonną do alergii skórą. Produkty AA są dostosowane do różnych potrzeb dermatologicznych, oferując linie kosmetyków do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. W asortymencie znajdują się m.in. serie anti-aging, preparaty nawilżające, a także kosmetyki dla skóry atopowej.

Czytaj także: Amelia Szczepaniak ambasadorką AA Wings of Color

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
27. kwiecień 2024 04:34