StoryEditor
Rynek i trendy
12.04.2023 00:00

Polacy są rekordzistami w wydatkach na leki bez recepty

W drogeriach półki z produktami z kategorii Zdrowie powiększają się systematycznie / fot. wiadomoscikosmetyczne.pl
Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym wartość rynku OTC – leków bez recepty i suplementów diety jest wyższa od wartości rynku leków na receptę. Nadal najwięcej leków bez recepty sprzedają stacjonarne apteki, dla sklepów jest to niewielki ułamek sprzedaży, ale oba kanały konkurują ze sobą.

Udział rynku OTC w całkowitym rynku leków w Polsce wynosi 54 proc. Dla porównania np. w Wielkiej Brytanii jest to 34 proc. a w Czechach 26 proc.  

Wydatki na leki OTC w Polsce

Statystyczny Polak wydaje na leki dostępne bez recepty najwięcej w Europie, mimo że całkowite wydatki na leki na osobę są w Polsce jednymi z najniższych w Europie – czytamy w raporcie „Pozaapteczny obrót lekami OTC” opracowanym przez Stowarzyszenie Leki Tylko z Apteki oraz Fundację Watch Healthcare. Popyt na produkty z grupy OTC jest wysoki w krajach, w których dostęp do lekarzy jest utrudniony (brak lekarzy, kolejki). Samoleczenie bywa jedyną alternatywą dla niewydolnego systemu ochrony zdrowia. Jak wskazują autorzy raportu samoopieka i samoleczenie będą nasilającym się zjawiskiem.

Sprzedaż OTC w aptekach, sklepach i w e-commerce

W 2021 r. łączna wartość obrotu lekami OTC w Polsce w aptekach wyniosła ok. 8,82 mld zł brutto, w stacjonarnych placówkach pozaaptecznych – 450 mln zł brutto. W tym samym okresie, w aptekach internetowych sprzedano leki OTC o wartości 410 mln zł brutto. Oznacza to, że 4,6 proc. obrotu lekami OTC w Polsce przypadało na stacjonarny obrót w placówkach niebędących aptekami, a 4,2 proc. na obrót w aptekach internetowych.

Średni roczny obrót lekami OTC przypadający na jedną placówkę obrotu pozaaptecznego wyniósł ok. 4,6 tys. zł brutto. Dystrybucja leków OTC stanowi więc niewielki ułamek sprzedaży generowanej w sklepie.

Jak czytamy w raporcie, w przypadku statystycznego dyskontu Dino, sprzedaż roczna OTC w 2021 r. wyniosła około 7,36 mln zł, statystyczna Biedronka generowała 20,4 mln zł rocznego przychodu ze sprzedaży, a statystyczny sklep franczyzowy Żabka w 2019 r. 1,68 mln zł rocznie. 

W przypadku rynku aptecznego, sytuacja wygląda odmiennie. Średni miesięczny obrót lekami OTC na aptekę wynosił ponad 61 tys. zł. Sprzedaż leków OTC (podobnie jak innych produktów kategorii OTC – np. suplementów diety) w aptekach stanowi bardzo dużą część ich obrotu. Dlatego sklepy sprzedające leki OTC są dla aptek istotną konkurencją i rozszerzenie zakresu obrotu pozaaptecznego  mogłoby mieć wpływ na interes ekonomiczny aptek. Jest to również obszar dochodowy z uwagi na wyższą marżę uzyskiwaną na lekach OTC i suplementach diety niż na lekach refundowanych i łatwość zwiększania sprzedaży tej kategorii.

Gdzie Polacy kupują leki bez recepty?

Głównym miejscem zakupu leków bez recepty pozostają apteki stacjonarne (95 proc. kupujących leki OTC w 2021 r. co najmniej raz kupiło je w aptece stacjonarnej).

„Wydaje się, że sytuacja nie ulegnie istotnym zmianom w przyszłości, choć obecnie stacjonarny rynek pozaapteczny wykazuje wyższą dynamikę (dynamika nominalna 6,4 proc., dynamika realna 1,8 proc.) niż rynek apteczny. Przyszłość ryku pozaaptecznego w Polsce zależy od ewentualnych zmian w zakresie produktów, które będą na nim dostępne, oraz od rozwoju samoleczenia związanego z lepszym dostępem do informacji i świadomością społeczeństwa lub wymuszonego ograniczeniami dostępu do lekarzy” – piszą autorzy raportu.

Większość konsumentów (około 64 proc.) sporadycznie kupuje leki poza apteką, a 30 proc. nigdy nie zdecydowało się na taki zakup. Respondenci decydujący się na zakup leków w innym miejscu niż apteka, najczęściej wybierają supermarkety – ok. 80 proc., stacje benzynowe – 27 proc., zakup leków przez internet – ok. 17,5 proc. oraz kioski – ok. 10 proc.

Klienci wybierając miejsce zakupu leków OTC kierują się przede wszystkim odległością do punktu i ceną produktu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 09:18