StoryEditor
Eksport
28.02.2022 00:00

Katarzyna Furmanek, Floslek: Przygotowujemy się do stawienia czoła zupełnie nowym wyzwaniom

Kosmetyki Floslek od wielu lat są dostępne na Ukrainie i cieszą się tam dobrą opinią. Teraz eksport został zawieszony, a produkty są przekazywane do ośrodków dla uchodźców, które powstały w sąsiedztwie piaseczyńskiej siedziby firmy. Katarzyna Furmanek, prezes Laboratorium Kosmetycznego Floslek ma nadzieję, że niepokój tak blisko polskiej granicy nie spowoduje spadku popytu na oferowane przez firmę produkty. I choć spodziewa się utrudnień wynikających z przerwanych łańcuchów dostaw, to zapewnia, że firma chce się rozwijać i tworzyć kolejne miejsca pracy, także dla Ukraińców.

Jak sytuacja wywołana wojną na Ukrainie wpłynęła na Państwa biznes?

Kosmetyki Floslek od wielu lat są dostępne na Ukrainie i cieszą się tam bardzo dobrą opinią. To był dla nas naturalny kierunek eksportu – po pierwsze Ukraina to nasz sąsiad, po drugie mieliśmy wspaniałych „ambasadorów” naszych kosmetyków – Ukrainki mieszkające i pracujące w Polsce, które znały naszą markę, obdarowywały naszymi kosmetykami swoich bliskich mieszkających na Ukrainie. Teraz, właściwie z dnia na dzień, musieliśmy zawiesić eksport naszych kosmetyków na ten rynek i wstrzymać plany rozwoju współpracy z naszymi partnerami handlowymi. Głęboko wierzymy, że to sytuacja przejściowa.

Tymczasem wszystkie kontakty handlowe są zamrożone. W obecnych warunkach firmy naszych partnerów nie funkcjonują. Z niepokojem śledzimy losy współpracujących z nami osób. Mamy informację, że chronią się w piwnicach swoich domów lub opuścili Kijów, lub przebywają w innych miejscowościach. Sercem i myślami jesteśmy teraz z nimi i innymi mieszkańcami Ukrainy, którzy tak heroicznie bronią swojej ojczyzny.

Czy planujecie Państwo jakieś działania pomocowe dla tych, którzy uciekają przed wojną?  

W ostatnich dniach pokazaliśmy, jako Polacy, że nie chcemy i nie potrafimy w takich chwilach siedzieć bezczynnie. Skala pomocy jest ogromna i Floslek też dokłada do niej swoją cegiełkę. Jesteśmy w kontakcie z lokalnymi instytucjami i stowarzyszeniami organizującymi opiekę nad tysiącami szukających u nas schronienia obywateli Ukrainy. Przekazujemy nasze kosmetyki do ośrodków dla uchodźców, które powstały w naszym sąsiedztwie.

Czy planujecie zatrudniać pracowników napływających z Ukrainy?

Pracownicy z Ukrainy są częścią naszego zespołu już od wielu lat – stanowią około 10 proc. naszej załogi, zatrudniamy ich na stanowiskach związanych z produkcją. Są bardzo zaangażowani i sumienni. Mamy nadzieję, że niepokój tak blisko polskiej granicy nie spowoduje spadku popytu na nasze produkty i firma nadal będzie się rozwijać, co umożliwi stworzenie kolejnych miejsc pracy i tym samym rozbudowę zespołu – również o pracowników z Ukrainy.

Co obecnie mogłoby być największym zagrożenie dla firmy?

Tak jak mówiłam, eksport kosmetyków na Ukrainę już musieliśmy wstrzymać. Po kilku dniach trudno jednak precyzyjnie zidentyfikować wszystkie możliwe problemy, mogące mieć wpływ na funkcjonowanie firmy. Uważnie obserwujemy sytuację na rynku materiałów. Największym problemem na dzisiaj wydają się być poprzerywane łańcuchy dostaw, trudności z transportem do i z kraju. 

Z pewnością obecne działania za naszą wschodnią granicą i nałożone na Rosję sankcje odbiją się na terminowości dostaw z różnych stron świata, nie tylko z Dalekiego Wschodu. Konieczne będzie poszukiwanie przez firmy importujące surowce alternatywnych dróg transportu. Nieco nadziei dają doświadczenia ostatnich dwóch lat, kiedy to pandemia covid i związane z nią problemy logistyczne wymusiły na firmach europejskich – w tym polskich, będących naszymi głównymi kooperantami – poszukiwanie nowych źródeł surowców, którymi można zastąpić te z dalekiej Azji.

Jakimi sposobami będziecie się starali zachować stabilność biznesu w tej globalnie niestabilnej sytuacji?

Wydaje się, że przede wszystkim należy zachować spokój i próbować funkcjonować według przyjętych procedur. Szczególnej i nadzwyczajnej analizie podlegać będą w naszej firmie: wahania kursów walut i ich wpływ na koszt zakupu materiałów niezbędnych do produkcji, dostępność surowców i opakowań oraz czas realizacji zamówień. Spodziewamy się utrudnień. Przygotowujemy się do stawienia czoła zupełnie nowym wyzwaniom.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
05.06.2025 10:30
L’Oréal planuje znaczące inwestycje i wzrost produkcji w Indiach
Indie są niezwykle strategicznym rynkiem dla L’Oréal – podkreślił Nicolas Hieronimus, dyrektor generalny grupy Grupy 

Globalny gigant kosmetyczny L’Oréal zapowiada podwojenie swojego biznesu na rynku w Indiach w ciągu najbliższych kilku lat. Chce też wzmocnić lokalne zdolności produkcyjne. – Indie są niezwykle strategicznym rynkiem dla L’Oréal – podkreślił Nicolas Hieronimus, dyrektor generalny grupy, podczas spotkania z dziennikarzami, które miało miejsce w trakcie oficjalnej wizyty Piyusha Goyala, ministra handlu i przemysłu Indii, we Francji.

Jak wyjaśnił Hieronimus, firma zamierza w najbliższych latach ponad dwukrotnie zwiększyć swoją działalność – w tym rozbudować fabryki, które już teraz produkują 95 proc. towaru, sprzedawanego w Indiach. Do tego dojdzie zwiększenie eksportu do krajów regionu.

L’Oréal obecnie produkuje rocznie w Indiach ok. 500 mln sztuk produktów, z których znacząca część jest przeznaczona na eksport. Według danych India Retailing, są to przede wszystkim produktów do pielęgnacji włosów i skóry, które trafiają do krajów Zatoki Perskiej.

L’Oréal India, które działa w tym kraju od 1994 roku za pośrednictwem swojej spółki zależnej, zarządza portfolio marek, obejmujące produkty z działu konsumenckiego (L’Oréal Paris, Garnier, Maybelline New York i NYX Professional Makeup), a także marki luksusowe (Kiehl’s, Lancôme i Yves Saint Laurent Beauté).

Indie pozostają też kluczowym rynkiem dla grupy, która zainwestowała w marciu w dwie lokalne marki: Deconstruct (pielęgnacja skóry) oraz Arata (pielęgnacja włosów). Obydwie inwestycje zostały dokonane za pośrednictwem Bold – funduszu L’Oréal, dedykowanego udziałom mniejszościowym w innowacyjnych startupach kosmetycznych.

Rynek kosmetyczny w Indiach, napędzany powiększającą się klasą średnią, ma osiągnąć wartość 30 mld dolarów (28,8 mld euro) do 2027 roku.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
22.05.2025 11:30
Nowe cła za chińskie kosmetyki? Unia Europejska chce opłatą 2 euro zahamować zalew paczek z Chin
Tanie kosmetyki o nieznanym składzie mogą wkrótce przestać być tak atrakcyjne dla konsumentów i konsumentek.Aliexpress

Komisja Europejska spodziewa się, że nowa opłata zniechęci niektórych operatorów do masowego importu tanich towarów bez opodatkowania. Środki zebrane z opłaty miałyby trafić bezpośrednio do służb celnych państw członkowskich, co umożliwiłoby lepszą kontrolę jakości i bezpieczeństwa produktów trafiających na unijny rynek.

Unia Europejska planuje wprowadzenie opłaty manipulacyjnej w wysokości 2 euro za każdą małą paczkę spoza Wspólnoty. Celem nowego mechanizmu, zaproponowanego przez komisarza ds. handlu Maroša Šefčoviča, jest sfinansowanie kosztów odpraw celnych i wzmocnienie kontroli napływających przesyłek. Jak zaznacza Komisja Europejska, nie chodzi o nowy podatek, lecz o „kompensatę kosztów” obsługi ogromnego wolumenu tanich przesyłek, głównie z Chin.

Skala zjawiska rośnie lawinowo. W 2024 roku do Unii Europejskiej trafiło około 4,6 miliarda paczek o wartości poniżej 150 euro – średnio 145 przesyłek na sekundę. Aż 91 proc. z nich pochodziło z Chin. Przesyłki te, zwolnione obecnie z ceł, omijają też często kontrole celne, co budzi niepokój unijnych instytucji, zwłaszcza w kontekście przewidywanego zwiększenia napływu po podwyższeniu ceł w USA.

Belgijska federacja handlowa Comeos poparła wg. portalu Retail Detail propozycję Komisji, wskazując, że to krok w stronę bardziej uczciwej konkurencji. Jak podkreślono, każdego dnia do Belgii trafia około 2,5 miliona paczek spoza UE, z czego większość pochodzi z Chin. W skali roku oznacza to nawet miliard przesyłek – dwukrotnie więcej niż w 2023 roku. Tymczasem belgijskie służby celne są w stanie skontrolować zaledwie 0,005 proc. z nich.

Co to oznacza dla Polski?

Wprowadzenie opłaty manipulacyjnej może mieć także istotne skutki dla zachowań zakupowych konsumentów, zwłaszcza w sektorze kosmetycznym. Wzrost kosztów importu tanich produktów z Azji, w tym popularnych marek z platform takich jak Aliexpress i Temu, może skłonić konsumentów do ponownego zainteresowania się ofertą polskich marek beauty z segmentu budżetowego. Rodzime firmy, które już teraz konkurują ceną i coraz częściej stawiają na jakość oraz transparentność składu, mogą zyskać nowych klientów poszukujących alternatywy dla dotychczasowych tanich zakupów zza granicy.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
19. czerwiec 2025 19:53