StoryEditor
Prawo
07.04.2020 00:00

Dlaczego rząd nie chce polskich żeli antybakteryjnych?

Polskie firmy kosmetyczne są w stanie wyprodukować potężne ilości antybakteryjnych żeli do rąk niezbędnych w walce z epidemią koronawirusa. Niestety nie mogą, ponieważ Ministerstwo Finansów nie chce odblokować dostępu do niezbędnego surowca – alkoholu, który jest podstawowym składnikiem takich preparatów. Skażonego na rynku nie ma, więc trzeba wprowadzić możliwość skażania in situ, co pozwoliłoby kupować alkohol bezpośrednio od gorzelni. Zaledwie 14 firm kosmetycznych uzyskało dotychczas zgodę na produkcję środków biobójczych, podczas gdy setki mogłyby natomiast ruszyć z produkcją antybakteryjnych kosmetyków.

Antybakteryjne żele stały się produktami higienicznymi pierwszej potrzeby i najbardziej deficytowym towarem na polskim rynku od momentu ogłoszenia pandemii koronawirusa. Do tego stopnia, że największe sieci sklepów kosmetycznych musiały wprowadzić na nie reglamentację, podobnie jak na wszystkie towary mające w nazwie „antybakteryjne” – mydła, chusteczki czy płyny. Ciągle takich preparatów brakuje na rynku, dopominają się o nie hurtownie, sklepy i apteki. Mimo zakazu handlują nimi prywatne osoby na platformach sprzedażowych windując ceny do astronomicznych poziomów. Rozwiązaniem miał być płyn produkowany przez spółki Skarbu Państwa, ale od dawna nikt na stacjach paliw ich nie widział, a dostępne w wybranych supermarketach sprzedawane są po horrendalnej cenie.

Tymczasem polskie firmy kosmetyczne od kilku tygodni walczą o możliwość rozpoczęcia produkcji antybakteryjnych kosmetyków z dużą zawartością alkoholu i apelują do rządu o skoordynowanie działań, tak by do konsumentów trafiły jak najszybciej niezbędne produkty, a producenci przetrwali kryzys gospodarczy. Obecnie cały popyt w sektorze kosmetycznym został ukierunkowany na produkty pierwszej potrzeby – antybakteryjne, higieniczne, do mycia (mydła, żele, szampony do włosów). Część kosmetyków w ogóle się nie sprzedaje albo w minimalnych ilościach, np. kosmetyki do makijażu, akcesoria kosmetyczne, typowe produkty pielęgnacyjne. To postawiło ich producentów w bardzo trudnej sytuacji, szereg firm już ma problemy, a będą one się pogłębiały w miarę trwania pandemii. Firmy kosmetyczne mają jednak zaplecze produkcyjne, mogą przestawić się szybko na wytwarzanie innych niezbędnych produktów i uniknąć bankructwa, jeśli tylko polskie prawo nie będzie skierowane przeciwko nim.

Sektor kosmetyczny może wspomóc walkę z epidemią COVID-19 produktami do codziennej higieny i pielęgnacji o działaniu antybakteryjnym. W stanie nadzwyczajnym, w jakim dziś jesteśmy tylko poszerzenie strumienia dostępnych i tanich kategorii produktów, które zapewniają bezpieczeństwo obywateli ma sens – a wręcz jest koniecznością. Spotykamy jednak bariery, które są dla naszych firm nie do przejścia, a co za tym idzie każdego dnia marnujemy potencjał, jaki możemy wykorzystać do walki z pandemią. Największym z nich jest dziś brak dostępności etanolu na polskim rynku, co uniemożliwia produkcję antybakteryjnych preparatów – czytamy w liście skierowanym przez Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego do ministerstw finansów, zdrowia i rozwoju.

Dziś na polskim rynku alkohol etylowy praktycznie nie jest dostępny. Nie można go kupić, nie można zamówić na przyszłość, dystrybutorzy nie są w stanie zagwarantować dostaw. Dodatkowo ceny skażonego etanolu wzrosły średnio 3-4 krotnie. Zdarzają się też oferty rzędu 15-28 zł za litr. To wzrost ceny nawet o ponad 500 proc.(!) w stosunku do cen standardowych.

Na rynku brakuje również skażalników etanolu (powodują, że alkohol nie nadaje się do spożycia i nie może być sprzedawany jako spożywczy) niezbędnych do produkcji produktów kosmetycznych i biobójczych, ale najbardziej krytyczny jest izopropanol. Jest on wykorzystywany zarówno w produktach kosmetycznych jak i biobójczych – dostawy i możliwość zamówienia zostały całkowicie zablokowane. Ceny skażalników także wzrosły – o około 30-50 proc.

W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest tymczasowe dostosowanie przepisów, tak by dla celów przemysłowych (na potrzeby produkcji produktów antybakteryjnych i do dezynfekcji w związku z epidemią koronawirusa) firmy kosmetyczne mogły używać czystego alkoholu i nie płacić akcyzy (tak jak dzieje się to w przypadku produkcji alkoholu do konsumpcji) - uważają producenci kosmetyków.

Jak dowiadujemy się w Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego, gorzelnie mają zapasy spirytusu spożywczego, który mogłyby sprzedawać w celach przemysłowych (do produkcji np. żeli antybakteryjnych), ale nie mogą tego robić z przyczyn formalnych. Jednocześnie gorzelnie te nie mają obecnie zbytu na spirytus spożywczy i niektóre z nich stoją na krawędzi bankructwa (np. kilka zakładów na Pomorzu). Gotowe do współpracy z firmami kosmetycznymi są nawet potężne gorzelnie, jak Polmos Lublin. Nie mogą one jednak skażać alkoholu, bo nie posiadają na to specjalnych zezwoleń do Ministerstwa Rolnictwa. Jest to kosztowny i pełen procedur proces. A jego uproszczenie zależy od woli Ministerstwa Finansów i Rolnictwa. 

– Słyszymy, że procedury i opłaty mają być uproszczone i zniesione, ale w praktyce nic się nie dzieje. Aby gorzelnie rolnicze szybko przystąpiły do skażania alkoholu etylowego i wprowadzały go na rynek bez marż bogacących się na tym procesie pośredników trzeba ten proces „odchudzić”.  Sytuacja walki z wirusem jest wyjątkowa – wymaga zliberalizowania sztywnych wymogów, koncesji, zezwoleń, wytycznych, opłat i procesów – łącznie z pozytywnym i otwartym podejściem obu resortów. Regulacje akcyzowe w Polsce to najbardziej restrykcyjne przepisy w całej UE! W obecnej sytuacji – pandemii – dla zapewnienia ciągłości produkcji preparatów do dezynfekcji istotny jest każdy dzień – apelują firmy kosmetyczne i proponują konkretne rozwiązania – wprowadzenie zgody na skażanie in situ.

Producenci kosmetyków proszą o pilne, czasowe, zwolnienie alkoholu z podatku akcyzowego dla dwóch konkretnych formuł: żelu i płynu antybakteryjnego. Pozwoli to na:

  • zakup alkoholu bezpośrednio od polskich gorzelni z pominięciem pośredników,
  • oraz skażanie w miejscu produkcji pod specjalnym nadzorem celników.

Dotychczas tylko 14 producentów kosmetyków uzyskało zgodę na produkcję preparatów biobójczych i wyrobów medycznych (środków do dezynfekcji rąk, powierzchni i pomieszczeń – produktów, których pierwszorzędowa funkcja to dezynfekcja) kierowanych głównie do Agencji Rezerw Materiałowych. Tymczasem setki firm kosmetycznych mogłyby natychmiast zacząć produkcję produktów kosmetycznych o działaniu antybakteryjnym (takich jak żel do rąk), które nie służą do dezynfekcji – ich główną funkcją jest utrzymanie codziennej higieny i ochrony społeczeństwa, zgodnie z definicją produktu kosmetycznego zawartą w rozporządzeniu 1223/2009/WE. Obok środków biobójczych to jedne z głównych i najbardziej powszechnych narzędzi walki z pandemią.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
14.08.2025 13:38
Jakub Kutyła, Laboratorium Ava: Skutecznie odwołaliśmy się od alertu RAPEX Safety Gate jako jedni z pierwszych — system działa absurdalnie
RAPEX Safety Gate

W początku lipca bieżącego roku Wiadomości Kosmetyczne pisały o alercie RAPEX Safety Gate dotyczącego kremu z SPF 25 EXTRA MOISTURIZING CREAM marki Laboratorium Ava. Dzisiaj marka może świętować wyjątkowe osiągnięcie: alert został odwołany. Jak doszło do odwołania opowiada Jakub Kutyła, manager ds. operacyjnych w Laboratorium Ava.

W jaki sposób doszło do opublikowania alertu, który okazał się fałszywym sygnałem?

Zanim opublikowano alert, który bardzo nas zaskoczył, sprawa przebiegała powoli i pod pełną kontrolą. W czerwcu br. estoński odpowiednik Sanepidu (Terviseamet) przeprowadził kontrolę w jednym ze sklepów naszego klienta. W jej trakcie zbadano różne produkty, w tym nasz krem przeciwsłoneczny SPF 25.

Badania wykonane przez organ wykazały obecność bakterii Escherichia coli, co — w przypadku wprowadzania produktu na rynek — jest niedopuszczalne. Organ nadzoru, za pośrednictwem klienta, poprosił nas o przedstawienie badań mikrobiologicznych wskazanej partii — wyprodukowanej w 2023 r. Na tym etapie produkt nie był jeszcze wpisany do bazy Safety Gate, a postępowanie wyjaśniające trwało.

Jakie kroki podjęło Laboratorium Ava, żeby wybronić swój produkt?

Wszystkie produkty badamy we własnym laboratorium mikrobiologicznym. Mogliśmy szybko potwierdzić w dokumentacji, że wskazana partia nie wykazywała żadnych odstępstw od norm, a tym bardziej skażenia mikrobiologicznego. Dodatkowo przebadaliśmy archiwalną próbkę z tej samej partii, która również miała wyniki zgodne z wymaganiami.

Zaskoczyło nas, że badanie tej samej partii w Estonii wykazało odmienne wyniki. Tamtejszy organ zapytał, czy posiadamy akredytację na wykonywanie badań mikrobiologicznych. Obecnie jej nie mamy, dlatego zleciliśmy analizę kolejnej próbki do renomowanego, akredytowanego laboratorium. Niestety, w czasie oczekiwania na te wyniki, z początkiem lipca — krem przeciwsłoneczny SPF 25 został wpisany do bazy Safety Gate. Kierując się zasadą ostrożności oraz dobrem naszych klientów, podjęliśmy wówczas oczywistą decyzję o wycofaniu z rynku pozostałych produktów. Wkrótce po wpisie, w naszym zakładzie odbyła się kontrola Państwowej Inspekcji Sanitarnej, która potwierdziła brak jakichkolwiek nieprawidłowości w procesie produkcji kosmetyków.

Chciałbym podkreślić, że Laboratorium Kosmetyczne Ava nie zostało na żadnym etapie poinformowane ani o możliwości takiego wpisu, ani o samym jego dokonaniu, o skutkach i konsekwencjach nie wspominając. O fakcie dowiedzieliśmy się od jednego z klientów w Polsce, który przekazał nam alert po zablokowaniu sprzedaży na platformie aukcyjnej. Gdyby nie ten telefon, prawdopodobnie dowiedzielibyśmy się o sprawie dopiero z Państwa portalu, co obrazuje absurd działania tego systemu z punktu widzenia producenta.

To brzmi jak szczególnie ciężki do zgryzienia orzech.

Sytuacja była wyjątkowo trudna — dysponowaliśmy badaniami (w tym akredytowanymi) potwierdzającymi pełną zgodność z wymaganiami bezpieczeństwa, a jednocześnie produkt znalazł się na europejskiej „czarnej liście” produktów niebezpiecznych. Choć zgłoszenie dotyczyło tylko jednej partii, w wielu miejscach zablokowano natychmiastowo kod EAN, co skutkowało masowym usuwaniem produktu z kolejnych platform sprzedażowych online i rynku.

Finalnie, poprosiliśmy estoński organ o przesłanie badanej (feralnej) próbki do Polski, licząc, że kolejne testy pozwolą wykluczyć skażenie i zmienią bieg sprawy. W odpowiedzi organ poprosił klienta o dostarczenie kolejnych produktów ze wskazanej partii i przeprowadził ponowne badania mikrobiologiczne, które wykazały całkowitą czystość oraz dochowanie standardów bezpieczeństwa. 17 lipca br. otrzymaliśmy pismo o zakończeniu postępowania i rozpoczęciu procedury usuwania produktu z bazy Safety Gate, co nastąpiło kilka tygodni później.

Sugeruje Pan, że jest taka szansa, że było to pierwsze skuteczne wycofanie alertu dt. produktu z Polski — gdyby tak było, to czy i co Laboratorium Ava planuje dalej jako marka, która nagle uzyskała pozycję lidera w tym zakresie? Czy będziecie pomagali innym brandom w tej kwestii?

Nie mam pewności, czy był to pierwszy przypadek skutecznego wycofania alertu dotyczącego produktu z Polski, jednak z naszego punktu widzenia stanowi on precedens i dowód na to, że warto walczyć do końca. Jednocześnie sytuacja jasno pokazuje, że w praktyce nie istnieje oficjalna procedura odwoławcza — szczególnie w sprawach transgranicznych. Na wpisy w portalu Safety Gate nie ma wpływu Państwowa Inspekcja Sanitarna, a jedynym organem w Polsce, od którego można uzyskać informacje o systemie jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Gdyby organ estoński nie zdecydował się na wycofanie alertu, prawdopodobnie czekałaby nas długa i wymagająca walka o sprostowanie opublikowanych informacji, mimo posiadania prawidłowych wyników badań.

Nie uważamy się za ekspertów w tej dziedzinie — był to nasz pierwszy wpis w systemie Safety Gate. Teraz ponownie mamy „czyste konto”, ale oczywiście służymy pomocą. Pragniemy podziękować Polskiemu Związkowi Przemysłu Kosmetycznego, który pomógł nam uporządkować proces decyzyjny i utwierdzał nas w przekonaniu, że warto reagować w obronie reputacji firmy i naszych produktów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Marketing i media
08.08.2025 10:47
Kontrowersyjna kampania American Eagle z Sydney Sweeney. Gdzie przebiegają granice prawne w reklamie?
AE IG

Granica między artystycznym wyrazem a przekazem, który może naruszać normy etyczne lub prawne, bywa bardzo cienka. Gdy zostanie przekroczona, nierzadko prowadzi to do burzliwych reakcji w mediach społecznościowych. Pojawia się więc pytanie: gdzie kończy się estetyczna prowokacja, a zaczyna kontrowersja, dyskryminacja lub inne naruszenie ustalonych norm, która wymaga już interwencji prawnej? Ostatni głośny, bardzo szeroko komentowany przykład to kampania marketingowa American Eagle „Sydney Sweeney has great jeans”. Jak wygląda to z punktu widzenia polskiego prawodawstwa?

W reklamach kosmetyków często wykorzystywany jest wizerunek atrakcyjnych kobiet. Przykładem może być reklama perfum Armani Code – w eleganckiej, nocnej scenerii dziewczyna w czarnej, satynowej sukni zatrzymuje się przed drzwiami apartamentu i rzuca mężczyźnie zmysłowe spojrzenie. Bez słów uchyla lekko drzwi, opierając dłoń na klamce, subtelnie sugerując kontynuację wieczoru w bardziej intymnej atmosferze. W reklamie perfum Tom Ford Black Orchid naga kobieta leży wśród czarnych orchidei, trzymając flakon w sposób jednoznacznie sugerujący erotyczny kontekst.

Granica między artystycznym wyrazem a przekazem, który może naruszać normy etyczne lub prawne, bywa bardzo cienka. Gdy zostanie przekroczona, nierzadko prowadzi to do burzliwych reakcji w mediach społecznościowych. Pojawia się więc pytanie: gdzie kończy się estetyczna prowokacja, a zaczyna kontrowersja, dyskryminacja lub inne naruszenie ustalonych norm, która wymaga już interwencji prawnej?

Kampania marketingowa American Eagle „Sydney Sweeney has great genes jeans”

Przykład wspomnianej kampanii American Eagle stanowi doskonały punkt wyjścia do dyskusji o prawnych granicach reklamy w kontekście uprzedzeń rasowych i seksualizacji wizerunku. Zwłaszcza, że w branży kosmetycznej ten sam zwrot „GENES” też jest często wykorzystywany, np. na rynku są dostępne kosmetyki pielęgnacyjne „Sunday Riley Good Genes”.

W dniu 23 lipca br. ruszyła głośna kampania marketingowa American Eagle, pt. „Sydney Sweeney has great genes jeans”, w której uwielbiana zwłaszcza przez pokolenie Z aktorka Sydney Sweeney promuje dżinsy. Slogan wywołał negatywne reakcje w mediach społecznościowych, a spółkę oskarżono o eugenikę i rasowe uprzedzenia.

W jednym ze spotów z kampanii, niczym w starych amerykańskich reklamach jeansów z lat 80., Sydney Sweeney pochyla się nad silnikiem swojego Forda Mustanga, zatrzaskuje maskę i wyciera ręce o tył swoich dżinsów, co zostaje pokazane w zbliżeniu, po czym aktorka wsiada do auta i odjeżdża. W innej reklamie mówi o swoich „dżinsach”, podczas gdy kamera powoli przesuwa się na jej dekolt, aż aktorka z uśmiechem mówi: „Hej, oczy tutaj!”. 

Najbardziej krytykowany spot pokazuje ją leżącą na kanapie, zakładającą spodnie i opowiadającą o genetyce, kończąc słowami: „Moje geny są niebieskie”, po czym narrator dodaje: „Sydney Sweeney ma świetne dżinsy”. W osobnym filmie z kampanii aktorka podchodzi do billboardu z napisem „Sydney Sweeney has great genes” i zamienia słowo „genes” na „jeans”.

Krytyka pojawiła się w związku z połączeniem wizerunku blond, niebieskookiej aktorki oraz odniesień do genów (kojarzonych w USA ze wspomnianą eugeniką, tj. ideą selektywnego rozmnażania). Do zdjęć dodano hasło „Sydney Sweeney has great genes jeans”, które opiera się na grze słów – angielskie „genes” (geny) brzmi tak samo jak „jeans” (dżinsy). Choć z pozoru niewinne, hasło to zostało negatywnie odebrane w mediach społecznościowych jako nawiązujące do wyglądu i pochodzenia etnicznego. Mimo to, do chwili obecnej, American Eagle nie wycofało się z kampanii.

Czy na gruncie polskich przepisów podobna KAMPANIA byłaby LEGALNA?

Pozew dotyczący popełnienia czynu nieuczciwej konkurencji

Zgodnie z art. 16 ust.1 Ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencjiCzynem nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy jest w szczególności reklama sprzeczna z przepisami prawa, dobrymi obyczajami lub uchybiająca godności człowieka.” Przez dobre obyczaje należy rozumieć obecne, ogólnie przyjęte zasady moralności w Polsce, które mogą się z czasem zmieniać.

Przepis ten stosuje się pomiędzy przedsiębiorcami, np. producent perfum może pozwać do sądu konkurenta za reklamę perfum, która jego zdaniem narusza dobre obyczaje i godzi w reputację całej branży, dając nieuczciwą przewagę rynkową.

Zawiadomienie Prezesa UOKiK o możliwości naruszenia zbiorowych interesów konsumentów

Natomiast według art. 4 ust. 1 Ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowymPraktyka rynkowa stosowana przez przedsiębiorców wobec konsumentów jest nieuczciwa, jeżeli jest sprzeczna z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształca lub może zniekształcić zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta przed zawarciem umowy dotyczącej produktu, w trakcie jej zawierania lub po jej zawarciu.”

Każdy konsument może zgłosić do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów podejrzenie stosowania tzw. praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów, za które uważa się m.in. nieuczciwe praktyki rynkowe, np. reklamę wprowadzającą w błąd lub wykorzystującą wizerunek w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami.

Wniesienie skargi do Rady Reklamy

Ponadto, zgodnie z art. 4 Kodeksu Etyki Reklamy: „Reklamy nie mogą zawierać treści dyskryminujących, w szczególności ze względu na rasę, przekonania religijne, płeć lub narodowość.”

Skargę na reklamę można złożyć online, korzystając z formularza dostępnego na stronie Rady Reklamy. Skargi mogą składać zarówno konsumenci, jak i przedsiębiorcy. W skardze należy opisać, co konkretnie budzi zastrzeżenia.

Choć uchwały i opinie Rady, wydane w ramach tzw. samoregulacji branżowej, nie mają mocy prawnej, mogą odgrywać istotną rolę – na przykład jako dowód w sprawach sądowych dotyczących popełnienia czynu nieuczciwej konkurencji. Często uchwała Rady stwierdzająca działanie o charakterze dyskryminującym skłania reklamodawcę do dobrowolnego wycofania kontrowersyjnej reklamy.

Uważam, że kampania American Eagle jest zgodna z obowiązującym w Polsce prawem.

Moim zdaniem kampania amerykańskiej spółki, choć budzi emocje i opiera się głównie na atrakcyjnym wizerunku aktorki-modelki oraz podkreślaniu jej „dobrych genów”, czyli urody, nie narusza prawa. Przynajmniej obowiązującego na terenie Polski. Samo uznanie kampanii za niesmaczną przez wielu odbiorców nie wystarcza, by jej zakazać.

Normy społeczne nieustannie się zmieniają i różnią w zależności od regionu i czasu emisji, a to, co kiedyś było akceptowane, dziś może zostać uznane za kontrowersyjne. Dobrym przykładem jest klasyczna reklama jeansów Levi’s 501 z lat 80., w której przystojny mężczyzna, ubrany jedynie w bieliznę, schodził po schodach w stronę równie atrakcyjnej kobiety, sięgał po jeansy schłodzone w lodówce, a następnie odjeżdżał na motocyklu, zostawiając ją w osłupieniu.

Uważam, że reklamy vintage, na których zapewne wzorowana była analizowana kampania, operowały humorem oraz niedopowiedzeniem, co czyniło je ciekawymi. Gdyby jednak wyemitować takie spoty w obecnych czasach, mogłoby się też okazać, że są mocno krytykowane za seksualizację mężczyzny czy kobiety lub dyskryminację ze względu na wygląd.

Konkludując: działania reklamowe warto oceniać nie tylko pod względem estetyki czy dobrego smaku, ale też możliwych skutków prawnych i wizerunkowych samego przedsiębiorcy. Nawet jeśli przynoszą duży zasięg internetowy i wzrost rozpoznawalności marki, mogą wiązać się z ryzykiem roszczeń, interwencji państwowych organów czy utratą reputacji, co w dłuższej perspektywie może przeważyć nad potencjalnymi korzyściami.

Wnioski i rekomendacje

Reklamy oparte na grach słownych, choć skuteczne marketingowo, wymagają szczególnej ostrożności ze względu na możliwość wieloznacznych lub kontrowersyjnych skojarzeń.

CALL TO ACTION

W celu ograniczenia ryzyka zarzucenia przedsiębiorcy naruszenia dobrych obyczajów w Polsce:

  • Analizuj całościowo kontekst społeczny i kulturowy kampanii reklamowej - nie tylko dosłowne brzmienie hasła, ale i jego możliwe, potencjalne interpretacje.
  • Włącz prawnika już na etapie kreacji idei kampanii - nie tylko jako recenzenta, ale partnera strategicznego.
  • Rozważ opracowanie wewnętrznego kodeksu etycznego reklamy przedsiębiorstwa – spójny z przewodnimi wartościami marki i przepisami obowiązującymi na różnych rynkach.

Takie działania pomagają nie tylko chronić przedsiębiorcę przed odpowiedzialnością prawną, ale również budować jego relację z klientami i kojarzyć się z powszechnie akceptowanymi pozytywnymi wartościami typu jakość, lokalna produkcja, walka z dyskryminacją czy dbałość o środowisko.

Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel

Podstawa prawna:

Art. 3 ust. 1, art. 16 Ustawy z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U.2022.1233);

Art. 2 i 4 Ustawy z 23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (Dz.U.2023.845);

Art. 24 Ustawy z 16 lutego 2007 r. o ochronie konkurencji i konsumentów (Dz.U.2024.1616);

Art. 2, 4 i 6 Kodeksu Etyki Reklamy.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
18. sierpień 2025 02:38