StoryEditor
Prawo
07.04.2020 00:00

Dlaczego rząd nie chce polskich żeli antybakteryjnych?

Polskie firmy kosmetyczne są w stanie wyprodukować potężne ilości antybakteryjnych żeli do rąk niezbędnych w walce z epidemią koronawirusa. Niestety nie mogą, ponieważ Ministerstwo Finansów nie chce odblokować dostępu do niezbędnego surowca – alkoholu, który jest podstawowym składnikiem takich preparatów. Skażonego na rynku nie ma, więc trzeba wprowadzić możliwość skażania in situ, co pozwoliłoby kupować alkohol bezpośrednio od gorzelni. Zaledwie 14 firm kosmetycznych uzyskało dotychczas zgodę na produkcję środków biobójczych, podczas gdy setki mogłyby natomiast ruszyć z produkcją antybakteryjnych kosmetyków.

Antybakteryjne żele stały się produktami higienicznymi pierwszej potrzeby i najbardziej deficytowym towarem na polskim rynku od momentu ogłoszenia pandemii koronawirusa. Do tego stopnia, że największe sieci sklepów kosmetycznych musiały wprowadzić na nie reglamentację, podobnie jak na wszystkie towary mające w nazwie „antybakteryjne” – mydła, chusteczki czy płyny. Ciągle takich preparatów brakuje na rynku, dopominają się o nie hurtownie, sklepy i apteki. Mimo zakazu handlują nimi prywatne osoby na platformach sprzedażowych windując ceny do astronomicznych poziomów. Rozwiązaniem miał być płyn produkowany przez spółki Skarbu Państwa, ale od dawna nikt na stacjach paliw ich nie widział, a dostępne w wybranych supermarketach sprzedawane są po horrendalnej cenie.

Tymczasem polskie firmy kosmetyczne od kilku tygodni walczą o możliwość rozpoczęcia produkcji antybakteryjnych kosmetyków z dużą zawartością alkoholu i apelują do rządu o skoordynowanie działań, tak by do konsumentów trafiły jak najszybciej niezbędne produkty, a producenci przetrwali kryzys gospodarczy. Obecnie cały popyt w sektorze kosmetycznym został ukierunkowany na produkty pierwszej potrzeby – antybakteryjne, higieniczne, do mycia (mydła, żele, szampony do włosów). Część kosmetyków w ogóle się nie sprzedaje albo w minimalnych ilościach, np. kosmetyki do makijażu, akcesoria kosmetyczne, typowe produkty pielęgnacyjne. To postawiło ich producentów w bardzo trudnej sytuacji, szereg firm już ma problemy, a będą one się pogłębiały w miarę trwania pandemii. Firmy kosmetyczne mają jednak zaplecze produkcyjne, mogą przestawić się szybko na wytwarzanie innych niezbędnych produktów i uniknąć bankructwa, jeśli tylko polskie prawo nie będzie skierowane przeciwko nim.

Sektor kosmetyczny może wspomóc walkę z epidemią COVID-19 produktami do codziennej higieny i pielęgnacji o działaniu antybakteryjnym. W stanie nadzwyczajnym, w jakim dziś jesteśmy tylko poszerzenie strumienia dostępnych i tanich kategorii produktów, które zapewniają bezpieczeństwo obywateli ma sens – a wręcz jest koniecznością. Spotykamy jednak bariery, które są dla naszych firm nie do przejścia, a co za tym idzie każdego dnia marnujemy potencjał, jaki możemy wykorzystać do walki z pandemią. Największym z nich jest dziś brak dostępności etanolu na polskim rynku, co uniemożliwia produkcję antybakteryjnych preparatów – czytamy w liście skierowanym przez Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego do ministerstw finansów, zdrowia i rozwoju.

Dziś na polskim rynku alkohol etylowy praktycznie nie jest dostępny. Nie można go kupić, nie można zamówić na przyszłość, dystrybutorzy nie są w stanie zagwarantować dostaw. Dodatkowo ceny skażonego etanolu wzrosły średnio 3-4 krotnie. Zdarzają się też oferty rzędu 15-28 zł za litr. To wzrost ceny nawet o ponad 500 proc.(!) w stosunku do cen standardowych.

Na rynku brakuje również skażalników etanolu (powodują, że alkohol nie nadaje się do spożycia i nie może być sprzedawany jako spożywczy) niezbędnych do produkcji produktów kosmetycznych i biobójczych, ale najbardziej krytyczny jest izopropanol. Jest on wykorzystywany zarówno w produktach kosmetycznych jak i biobójczych – dostawy i możliwość zamówienia zostały całkowicie zablokowane. Ceny skażalników także wzrosły – o około 30-50 proc.

W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest tymczasowe dostosowanie przepisów, tak by dla celów przemysłowych (na potrzeby produkcji produktów antybakteryjnych i do dezynfekcji w związku z epidemią koronawirusa) firmy kosmetyczne mogły używać czystego alkoholu i nie płacić akcyzy (tak jak dzieje się to w przypadku produkcji alkoholu do konsumpcji) - uważają producenci kosmetyków.

Jak dowiadujemy się w Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego, gorzelnie mają zapasy spirytusu spożywczego, który mogłyby sprzedawać w celach przemysłowych (do produkcji np. żeli antybakteryjnych), ale nie mogą tego robić z przyczyn formalnych. Jednocześnie gorzelnie te nie mają obecnie zbytu na spirytus spożywczy i niektóre z nich stoją na krawędzi bankructwa (np. kilka zakładów na Pomorzu). Gotowe do współpracy z firmami kosmetycznymi są nawet potężne gorzelnie, jak Polmos Lublin. Nie mogą one jednak skażać alkoholu, bo nie posiadają na to specjalnych zezwoleń do Ministerstwa Rolnictwa. Jest to kosztowny i pełen procedur proces. A jego uproszczenie zależy od woli Ministerstwa Finansów i Rolnictwa. 

– Słyszymy, że procedury i opłaty mają być uproszczone i zniesione, ale w praktyce nic się nie dzieje. Aby gorzelnie rolnicze szybko przystąpiły do skażania alkoholu etylowego i wprowadzały go na rynek bez marż bogacących się na tym procesie pośredników trzeba ten proces „odchudzić”.  Sytuacja walki z wirusem jest wyjątkowa – wymaga zliberalizowania sztywnych wymogów, koncesji, zezwoleń, wytycznych, opłat i procesów – łącznie z pozytywnym i otwartym podejściem obu resortów. Regulacje akcyzowe w Polsce to najbardziej restrykcyjne przepisy w całej UE! W obecnej sytuacji – pandemii – dla zapewnienia ciągłości produkcji preparatów do dezynfekcji istotny jest każdy dzień – apelują firmy kosmetyczne i proponują konkretne rozwiązania – wprowadzenie zgody na skażanie in situ.

Producenci kosmetyków proszą o pilne, czasowe, zwolnienie alkoholu z podatku akcyzowego dla dwóch konkretnych formuł: żelu i płynu antybakteryjnego. Pozwoli to na:

  • zakup alkoholu bezpośrednio od polskich gorzelni z pominięciem pośredników,
  • oraz skażanie w miejscu produkcji pod specjalnym nadzorem celników.

Dotychczas tylko 14 producentów kosmetyków uzyskało zgodę na produkcję preparatów biobójczych i wyrobów medycznych (środków do dezynfekcji rąk, powierzchni i pomieszczeń – produktów, których pierwszorzędowa funkcja to dezynfekcja) kierowanych głównie do Agencji Rezerw Materiałowych. Tymczasem setki firm kosmetycznych mogłyby natychmiast zacząć produkcję produktów kosmetycznych o działaniu antybakteryjnym (takich jak żel do rąk), które nie służą do dezynfekcji – ich główną funkcją jest utrzymanie codziennej higieny i ochrony społeczeństwa, zgodnie z definicją produktu kosmetycznego zawartą w rozporządzeniu 1223/2009/WE. Obok środków biobójczych to jedne z głównych i najbardziej powszechnych narzędzi walki z pandemią.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
01.07.2025 13:36
KAS zatrzymała 60 tys. nielegalnych suplementów i leków w ramach operacji PANGEA XVII
Nielegalne produkty zostały przejęte w wyniku międzynarodowej akcji.Ministerstwo Finansów - Krajowa Administracja Skarbowa

W okresie od grudnia 2024 roku do maja 2025 roku Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) uczestniczyła w międzynarodowej operacji PANGEA XVII, koordynowanej przez INTERPOL. Akcja, obejmująca działania w 90 krajach, miała na celu walkę z nielegalnym handlem produktami leczniczymi i wyrobami medycznymi. W Polsce w operację zaangażowane były również Policja oraz Główny Inspektorat Farmaceutyczny. KAS zabezpieczyła blisko 60 tys. sztuk nielegalnych produktów różnego typu.

W skali globalnej operacja zakończyła się zatrzymaniem 769 osób oraz rozbiciem 123 zorganizowanych grup przestępczych. Służby zabezpieczyły łącznie 50,4 miliona dawek podrobionych lub nielegalnych leków, których wartość oszacowano na około 65 milionów dolarów. W porównaniu do poprzednich edycji PANGEA, obecna odsłona trwała dłużej, co pozwoliło na przeprowadzenie dokładniejszych kontroli.

W Polsce działania kontrolne prowadzone były w sortowniach przesyłek, na lotniskach, w centrach logistycznych, na przejściach granicznych oraz drogach. Zatrzymane produkty obejmowały m.in. tabletki, saszetki, spraye, igły, strzykawki, plastry, inhalatory czy wyroby weterynaryjne. Ich wartość szacowana jest na ponad 800 tys. zł. Najczęściej były to środki wspomagające układ pokarmowy i nerwowy, leki przeciwlękowe, psychostymulanty, sterydy anaboliczne oraz suplementy diety.

Najwięcej nielegalnych produktów pochodziło z Indii i Ukrainy, a także z USA, Republiki Korei, Rosji i Białorusi. Zatrzymane towary w dużej mierze przeznaczone były na rynek polski, ale część miała trafić także do odbiorców w innych krajach Unii Europejskiej. Działania KAS miały na celu nie tylko egzekwowanie prawa, ale również ochronę zdrowia publicznego przed potencjalnie niebezpiecznymi substancjami.

Operacja PANGEA XVII po raz kolejny pokazała, jak ważna jest międzynarodowa współpraca w walce z fałszywymi lekami. Dzięki koordynowanym działaniom wielu państw oraz organizacji, możliwe jest ograniczanie skali tego zjawiska i promowanie bezpiecznych zachowań konsumenckich. KAS odegrała w tej edycji istotną rolę, podkreślając znaczenie kontroli granicznych i skutecznej prewencji w zwalczaniu przestępczości farmaceutycznej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
26.06.2025 11:00
Kremy wybielające z rtęcią nadal popularne — czemu i jak z nimi walczyć?
Wybielające kremy do twarzy to zmora agencji kontrolnych w Azji i Afryce.Michael Bender via Sierra

Najnowsze badanie wykazało, że aż 22 z 26 (85 proc.) popularnych kremów wybielających dostępnych w Bangladeszu zawiera rtęć w stężeniach sięgających 24 800-krotności dopuszczalnej normy. Zgodnie z wytycznymi WHO i Konwencją z Minamaty maksymalne bezpieczne stężenie rtęci w kosmetykach wynosi 1 ppm (część na milion), tymczasem producenci „celowo” oznaczają swoje wyroby jako „naturalne”, „ziołowe” czy „bezpieczne”.

Najbardziej niepokojące wyniki odnotowano w produktach Due Beauty Cream (24 800 ppm) oraz Golden Pearl Beauty Cream (20 700 ppm). Mimo że oba kosmetyki zostały oficjalnie zakazane przez Bangladesh Standards and Testing Institution (BSTI), wciąż są powszechnie sprzedawane – zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i w internecie.

Chociaż może się wydawać, że Polskę i Unię Europejską od Bangladeszu dzielą setki kilometrów, to w dobie e-commerce ta odległość się niebezpiecznie skraca. W obrębie Unii Europejskiej tego typu produkty nadal znajdują popyt, zwłaszcza w krajach z dużą populacją imigrantów z krajów Afryki i Azji, a więc np. Szwecji czy Niemczech. Autorzy raportu podkreślają systemowe braki w regulacjach, kontroli celnej i nadzorze nad handlem internetowym. Produkty trafiają do kraju m.in. z Pakistanu, Chin, Korei, Tajlandii, Bangladeszu, Tajwanu i Wietnamu, a globalna, nielegalna sieć dystrybucji czerpie zyski z utrwalonych norm piękna i wysokiego popytu.

Egzekwowanie przepisów utrudniają ograniczone zasoby: celnicy muszą odprawiać tysiące przesyłek dziennie i priorytetowo traktują towary wysokiego ryzyka (np. broń czy narkotyki). Nielegalni importerzy deklarują kremy jako „próbki kosmetyczne” lub „na użytek osobisty”, wysyłając je w małych paczkach, które rzadko trafiają na szczegółową kontrolę XRF – jedyną metodę pozwalającą szybko wykryć rtęć.

Bangladesz ratyfikował Konwencję z Minamaty i wprowadził zakaz produkcji, importu i eksportu takich kosmetyków, lecz według ekspertów brakuje finansów, sprzętu i kadr, by skutecznie monitorować rynek. Konwencja stawia na przejrzystość i współpracę, wymagając od państw jedynie cyklicznych raportów, a nie twardych sankcji. Wysoki popyt – szacowany na setki tysięcy sztuk kremów rocznie – wciąż tworzy silną motywację do omijania prawa, co sprawia, że toksyczny handel pozostaje realnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
02. lipiec 2025 03:33