StoryEditor
Prawo
01.04.2020 00:00

Koronawirus u pracownika lub klienta sklepu. Co trzeba zrobić?

W zeszłym tygodniu potwierdzony został pierwszy przypadek osoby z koronawirusem w polskim sklepie. Stało się to, czego detaliści obawiali się od dłuższego czasu, i co najprawdopodobniej będzie zdarzało się coraz częściej. Sprawdź jak powinny wyglądać procedury w razie stwierdzenia zakażenia koronawirusem u pracownika lub klienta twojego sklepu.

Jakie należy podjąć kroki, kiedy otrzymujemy informację o tym, że jeden z pracowników sklepu jest zakażony koronawirusem? Kamil Sierzan, właściciel firmy Semex-bhp, tłumaczy, że w pierwszej kolejności należy poinformować wszystkich pracowników o zagrożeniu – wynika to z Kodeksu Pracy. Następnym krokiem jest jak najszybszy kontakt z infolinią Inspekcji Sanitarnej o koronawirusie.

– To oni zadecydują, w jaki sposób i do jakiego szpitala mają się udać zarówno zakażony, jak i pracownicy sklepu, którzy mogli mieć z nim kontakt. To do Inspekcji Sanitarnej należy również podjęcie działań mających na celu zidentyfikowanie wszystkich klientów, bądź dostawców i innych osób postronnych, które mogły zostać zakażone – wyjaśnia Kamil Sierzan.

 
Czy należy wezwać karetkę? Niekoniecznie.

– Nie jest wcale powiedziane, że zakażony będzie zawsze transportowany karetką, bo tak naprawdę mało prawdopodobna jest sytuacja, w której na miejscu będzie całkowita pewność, że ktoś jest zarażony koronawirusem. Jeśli jednak testy to potwierdzą, wtedy powinien przebywać na kwarantannie lub w szpitalu. Pracodawca nie może w zasadzie zrobić nic więcej niż powiadomienie inspekcji i wypełnienie obowiązków wynikających z Kodeksu Pracy – dodaje ekspert.

Jeśli chodzi o działania, które należy podjąć w sklepie, to kwestie dezynfekcji wynikają z art. 207 Kodeksu Pracy.

– Po wystąpieniu sytuacji zagrożenia zakażeniem pracodawca powinien dla bezpieczeństwa zarówno pracowników, jak i klientów, dokonać dezynfekcji wszystkich powierzchni i urządzeń. Co do samego towaru, to zależy - jeżeli chodzi o produkty paczkowane, których dotykał potencjalny zakażony, to należy je też zdezynfekować – komentuje Kamil Sierzan.

Zaznacza przy tym, że o kwarantannie pozostałych pracowników i osób trzecich decyduje Inspekcja Sanitarna. Co do ich transportu, czy to do szpitala, czy miejsca zamieszkania (ponad 99 proc. będzie odbywało kwarantannę w domu), może zadecydować inspektor. Zasada jest taka, że należy unikać transportu zbiorowego.

– Pracownicy mogą dostać dyspozycje pracy zdalnej lub wykorzystania zaległego urlopu. Generalnie, nowe przepisy nie rozstrzygają, co z pracownikami, którym nie da się zlecić pracy zdalnej. W zależności od sytuacji i zaleceń sanepidu, do czasu rozstrzygnięcia, czy osoby te będą objęte kwarantanną, czy nie, pracodawca może zdecydować o zarządzeniu przestoju, bądź porozumieć się z pracownikiem, co do zwolnienia go z obowiązku świadczenia pracy – wskazuje właściciel firmy Semex-bhp. – Pracodawca może też porozumieć się z pracownikiem, że ten uda się do lekarza po zwolnienie, albo wykorzysta bieżący urlop wypoczynkowy, bądź będzie kontynuować pracę. Zasada jest taka, że kwarantanna nie jest winą pracownika – podkreśla.

Podobnie wyglądają procedury związane z sytuacją, jeśli otrzymamy informację, że klient naszego sklepu mógł być zakażony COVID-19. Jak wyjaśnia Kamil Sierzan, w tym przypadku również najpierw informujemy wszystkich pracowników i dostawców oraz inne osoby mogące mieć kontakt z potencjalnym zakażonym. Następnie dzwonimy na infolinię po instrukcje. Kolejnym krokiem jest dezynfekcja. W przypadku wystąpienia koronawirusa u klienta sklepu, podobnie jak w przypadku pracownika podejrzanego o zachorowanie, o ewentualnej kwarantannie którejkolwiek z zagrożonych osób zdecyduje GIS.

Łukasz Rawa
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
12.11.2025 14:12
PETA: Zmiana kryteriów przyjęcia do „Beauty Without Bunnies”
PETA apeluje do Komisji Europejskiej o zamknięcie luk regulacyjnych w przepisach REACH oraz o zdecydowane stanowisko w kwestii obowiązujących zakazów testowania na zwierzętachfot. shutterstock

Międzynarodowa organizacja PETA, znana z działań na rzecz praw zwierząt, wprowadziła zmiany w polityce programu Beauty Without Bunnies, który jest rozpoznawalny w branży kosmetycznej dzięki oznaczeniom „cruelty-free” na produktach. Od teraz na oficjalnej liście marek cruelty-free znajdować się będą wyłącznie firmy udostępniające swoje produkty na rynkach USA, Kanady, Niemiec oraz Indii.

Powodem aktualizacji jest luka regulacyjna, jaka powstała między rozporządzeniem kosmetycznym a rozporządzeniem REACH, dotyczącym wymagań testów na zwierzętach. Zmiany mają na celu bardziej jednoznaczne wskazanie marek, które rzeczywiście stosują politykę nietestowania swoich produktów na zwierzętach.

PETA apeluje o ochronę integralności 

Organizacja PETA w Londynie wystosowała apel na swojej stronie internetowej w sprawie ochrony spójności branży kosmetyków cruelty-free. Powodem jest luka prawna, która zmusza firmy do przeprowadzania testów na zwierzętach w celu spełnienia wymogów dotyczących bezpieczeństwa chemikaliów.

Zgodnie z rozporządzeniem REACH (ang. Registration, Evaluation, Authorisation and Restriction of ChemicalsRejestracja, Ocena, Udzielanie zezwoleń i Ograniczenia w zakresie chemikaliów) testy na zwierzętach powinny być stosowane wyłącznie w ostateczności. Niestety, obecne przepisy nadal wymagają przeprowadzania takich badań na tysiącach zwierząt dla substancji stosowanych w kosmetykach, mimo że historyczne dane potwierdzają ich bezpieczne użycie.

Aby zachować wiarygodność statusu cruelty-free, na stronie PETA.org będą widniały wyłącznie firmy sprzedające swoje produkty w USA, Kanadzie, Niemczech lub Indiach. Oddziały PETA w tych krajach przyjmują wnioski o certyfikację i prowadzą własne listy. Przyjmowanie wniosków od firm działających na innych rynkach zostaje wstrzymane do czasu, aż Unia Europejska zamknie lukę w przepisach REACH dotyczących kosmetyków.

PETA apeluje do Komisji Europejskiej o zamknięcie luk regulacyjnych w przepisach REACH oraz o zdecydowane stanowisko w kwestii obowiązujących zakazów testowania na zwierzętach. Organizacja wzywa również firmy kosmetyczne, aby publicznie zajęły stanowisko przeciw wymogom nakazującym takie testy.

Producenci surowców kosmetycznych muszą spełniać liczne wymogi regulacyjne, w tym przepisy REACH. Podczas gdy rozporządzenie kosmetyczne promuje bezpieczeństwo produktów i składników poprzez nowoczesne, metody badawcze nienarażające zwierząt, przepisy REACH wciąż wymagają danych z testów, które często obejmują badania na zwierzętach.

Status,,animal test free”

Firma lub marka, która chce znaleźć się na liście PETA US jako „animal test free”, musi złożyć oświadczenie potwierdzające, że ani ona, ani jej dostawcy składników nie prowadzą, nie zlecają, nie finansują ani nie zezwalają na żadne testy na zwierzętach dotyczące substancji, receptur czy gotowych produktów – w żadnym miejscu na świecie – oraz że nie będą tego robić w przyszłości.

Firmy ubiegające się o certyfikację muszą przedstawić dokumentację obejmującą:

  • stosowane metody testowania produktów,
  • miejsca sprzedaży,
  • rodzaje oferowanych produktów,
  • typy stosowanych składników.

Dodatkowo wymagane są pisemne umowy z dostawcami, które gwarantują, że na żadnym etapie produkcji składników ani surowców nie przeprowadza się testów na zwierzętach.

Konsekwencje dla producentów kosmetyków

Liczba substancji objętych badaniami w ramach REACH wciąż rośnie, co nie napawa optymizmem. W efekcie firmy, które nie chcą dostosować się do wymagań, mogą pośrednio zostać w nie zaangażowane z powodu wymogów legislacyjnych nakładanych na dostawców surowców kosmetycznych. Przedsiębiorstwa kierujące się etyką napotykają coraz większe trudności w znalezieniu alternatywnych źródeł surowców.

Aleksandra Kondrusik

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
06.11.2025 17:28
Brytyjski organ nadzoru reklamy atakuje maski LED do fototerapii
Podczas terapii światłem osoba używa maski LED, aby poprawić wygląd skóry i uzyskać korzyści estetyczne i zdrowotne.Vershinin89

Brytyjski organ nadzoru reklamy ASA (Advertising Standards Authority) zakazał emisji reklam czterech marek kosmetycznych i detalistów – Beautaholics, Luyors Retail, Project E Beauty oraz Silk’n – które sugerowały, że maski LED mogą leczyć trądzik, różowaty trądzik (rosacea) lub eliminować bakterie wywołujące zmiany skórne. Zgodnie z przepisami, takie deklaracje mogą pojawiać się jedynie w odniesieniu do produktów zarejestrowanych jako wyroby medyczne przez Medicines & Healthcare products Regulatory Agency (MHRA). ASA uznała, że wszystkie cztery reklamy naruszały te zasady, ponieważ odnosiły się do uznanych schorzeń dermatologicznych i zawierały treści o charakterze medycznym.

Sprawa została zainicjowana przez system monitorowania reklam ASA oparty na sztucznej inteligencji, który automatycznie wyszukuje treści mogące łamać przepisy. Wśród zakazanych kampanii znalazła się m.in. płatna reklama Beautaholics opublikowana 16 maja 2025 r. w serwisach należących do Meta (Facebook, Instagram), promująca maskę RejuvaLux LED. Reklama sugerowała, że produkt pomaga w walce z trądzikiem i różowatym trądzikiem, powołując się na „klinicznie potwierdzoną terapię światłem”. Choć urządzenie miało certyfikat UKCA, nie było zarejestrowane w MHRA. Marka przyznała, że niektóre sformułowania mogły sugerować właściwości lecznicze i zobowiązała się do ich usunięcia.

Podobne naruszenie dotyczyło firmy Luyors Retail, która również 16 maja 2025 r. opublikowała na platformie Meta płatny materiał reklamowy o treści: „Pomaga zwalczać wszystko – od trądziku po oznaki starzenia – z kliniczną precyzją”. Przedsiębiorstwo usunęło reklamę po interwencji ASA i zapewniło, że w przyszłości nie będzie sugerować medycznych zastosowań swoich produktów. Kolejnym przypadkiem była marka Project E Beauty, która w maju 2025 r. promowała maskę LumaLux LED, obiecując „83 proc. poprawy w zmianach trądzikowych w ciągu czterech tygodni”. Na stronie internetowej znajdowały się także zdjęcia „przed i po” oraz hasła takie jak „leczy trądzik” i „niszczy bakterie P-acnes”. Po dochodzeniu marka usunęła reklamy i zmieniła treści na stronie, wskazując, że pozostawione wzmianki o trądziku odnoszą się wyłącznie do indywidualnych opinii użytkowników.

Czwartą firmą objętą decyzją ASA była marka Silk’n. Jej reklama z 20 maja 2025 r. prezentowała kobietę używającą maski LED z podpisem: „Zakończyłam niebieskie światło, aby leczyć mój trądzik i blizny”. Dodatkowo na stronie internetowej marki pojawiły się sformułowania o „precyzyjnym leczeniu zaczerwienienia związanego z trądzikiem”. Firma argumentowała, że był to autentyczny komentarz użytkowniczki, a użyte sformułowania odnosiły się wyłącznie do efektu kosmetycznego, nie medycznego. MHRA jednak uznała, że nawet „zaczerwienienie związane z trądzikiem” może być interpretowane jako stan medyczny. ASA w konsekwencji nakazała Silk’n zaprzestanie emisji reklamy i zakazała używania terminologii medycznej w komunikacji marketingowej.

Decyzja ASA stanowi kolejny przykład zaostrzonej kontroli nad przekazami marketingowymi w branży beauty, w szczególności wobec urządzeń kosmetycznych o charakterze technologicznym. Wszystkie cztery sprawy – zidentyfikowane przez system AI regulatora – pokazują rosnącą skuteczność nadzoru automatycznego. ASA podkreśliła, że jakiekolwiek odniesienia do leczenia lub zapobiegania chorobom skórnym w reklamach produktów niezarejestrowanych przez MHRA stanowią naruszenie przepisów. W przyszłości organ planuje kontynuować wykorzystywanie narzędzi sztucznej inteligencji w celu wykrywania podobnych przypadków w przestrzeni cyfrowej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. listopad 2025 18:23