StoryEditor
Prawo
22.12.2020 00:00

Przedsiębiorcy mają problem z przepisami. Nie wiedzą, kiedy trzeba zgłosić upadłość [BADANIE]

Prawie co trzeci przedsiębiorca uważa, że całkowita utrata płynności finansowej to moment, w którym powinien złożyć wniosek o upadłość. Co czwarty twierdzi, że należy to zrobić dopiero, kiedy sprawa trafi do sądu. Z kolei co szósty właściciel firmy wskazuje na czas, w którym wierzyciele stanowczo domagają się zapłaty. Niemal co dziesiąta taka osoba złożyłaby wniosek o upadłość, kiedy klienci przestaliby im całkowicie płacić. Komentujący to eksperci podkreślają, że badanie poważnie obnaża braki elementarnej wiedzy prawnej wśród polskich przedsiębiorców. A to w obrocie gospodarczym może mieć fatalne skutki, nie tylko dla nich samych.  

Z badania UCE Research, wykonanego dla Grupy Kapitałowej DGA, wynika, że całkowita utrata płynności finansowej to moment, w którym przedsiębiorca powinien złożyć wniosek o upadłość. Tak sądzi 31,6 proc. osób prowadzących własną firmę. Natomiast 24,8 proc. ankietowanych uważa, że należy to zrobić w sytuacji, kiedy wierzyciel zgłosi sprawę do sądu. Z kolei 16,4 proc. respondentów wskazuje na czas, kiedy wierzyciele stanowczo zaczną domagać się zapłaty.

– Zgodnie z obowiązującymi przepisami, przedsiębiorca jest zobligowany złożyć do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości, gdy staje się niewypłacalny. W art. 11 ust. 1a ustawodawca precyzuje, iż domniemywa się, że dłużnik utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych, jeżeli opóźnienie przekracza 3 miesiące – komentuje Andrzej Głowacki, prezes zarządu DGA.

Jak zaznacza Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, odpowiedzi przedsiębiorców świadczą o rozróżnieniu utraty płynności finansowej od niewywiązania się z zobowiązania przez przedsiębiorcę. Sam fakt niepłacenia jeszcze nie świadczy o utracie płynności. Zdaniem eksperta, często jest to związane z kredytowaniem się kosztem innych kontrahentów. Niestety w Polsce są tolerowane opóźnienia w zapłacie należności. A to przyczynia się do zagrożenia płynności finansowej innych uczestników obrotu gospodarczego. 

– Całkowita utrata płynności oznacza w praktyce, że przedsiębiorca nie posiada środków na uregulowanie jakiegokolwiek zobowiązania. Złożenie wniosku wówczas jest zdecydowanie za późne, gdyż zapewne wielu wierzycieli oczekuje dłużej niż 3 miesiące. Wykonanie takiego kroku, gdy ww. podmioty skierują sprawę do sądu lub stanowczo domagają się zapłaty, oznacza najczęściej jedno. Przedsiębiorca uświadamia sobie skutki zbyt późno złożonego wniosku o ogłoszenie upadłości – podkreśla prezes Głowacki. 

Z badania również wynika, że 11,3 proc. przedsiębiorców złożyłoby wniosek o upadłość, kiedy klienci przestaliby im całkowicie płacić. 6,4 proc. ankietowanych zdecydowałoby się na ten krok w przypadku częściowej utraty płynności finansowej. Z kolei dla 4,1 proc. respondentów kluczowy byłby moment, w którym urzędy (ZUS i US) zaczęłyby dopominać się o zapłatę zaległych danin.

– Można to wytłumaczyć chęcią utrzymania firmy za wszelką cenę. Przedsiębiorcy dopiero zgłosiliby upadłość w chwili utraty jakichkolwiek dochodów z działalności, a więc w sytuacji, gdy nie ma już szansy na dalsze prowadzenie biznesu. Zamiar kontynuowania działalności przy częściowej utracie płynności finansowej jest oczywiście zrozumiały, wobec chęci ratowania firmy i przekonania przedsiębiorcy, iż może wyjść z problemów – analizuje mecenas Adrian Parol. 

Spóźnione złożenie wniosku wiąże się z konsekwencjami cywilnymi i karnymi. Zgodnie z prawem upadłościowym, osoby zobowiązane do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości ponoszą odpowiedzialność odszkodowawczą za szkodę wyrządzoną wskutek niezłożenia go w terminie 30 dni od dnia zaistnienia podstaw do ogłoszenia upadłości. Dla przykładu, w stosunku do przedsiębiorcy może być orzeczony zakaz prowadzenia działalności na własny rachunek oraz pełnienia różnych funkcji, m.in. zarządcy sukcesyjnego, członka rady nadzorczej czy członka komisji rewizyjnej. W odniesieniu do członków zarządu spółki, niezgłoszenie wniosku o upadłość wiąże się z odpowiedzialnością karną z art. 586 k.s.h. W tym przypadku mowa jest o grzywnie, karze ograniczenia wolności albo nawet pozbawienia wolności.

– W Ministerstwie Sprawiedliwości nie są prowadzone prace legislacyjne co do zmiany art. 586 k.s.h. Dotyczy on odpowiedzialności karnej za niezgłoszenie do sądu wniosku pomimo powstania warunków uzasadniających upadłość spółki. Przepis jest jasny i czytelny, a podczas jego stosowania można korzystać z utrwalonego już orzecznictwa oraz poglądów doktryny – informuje Agnieszka Borowska, rzecznik prasowy Ministra Sprawiedliwości.

Jak stwierdza prezes Głowacki, sankcje za niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości są dotkliwe i różnorodne. Ekspert uważa, że coraz trudniej jest się uchylić od skutków zawinionego niezłożenia wniosku w terminie wymaganym przepisami prawa. Widać dojrzałość prawną kontrahentów upadłych firm, którzy kierują roszczenia wobec właścicieli czy zarządów o naprawienie szkody wskutek nieterminowego działania. 

– Wiedza przedsiębiorców odnośnie aspektów prawnych prowadzenia firmy jest bardzo minimalna. Państwo powinno ich edukować i zachęcać do poszerzania kompetencji w tym zakresie. Uważam, że świetnym pomysłem byłoby wprowadzenie nawet krótkich szkoleń przed uruchomieniem działalności gospodarczej. Można by było to porównać do kursu prawa jazdy, który musi przejść przyszły kierowca – mówi Adrian Parol. 

Natomiast Andrzej Głowacki zaznacza, że w Polsce liczba upadłości nie jest znacząca w porównaniu z ilością likwidowanych podmiotów (ok. 300 tys. rocznie). Tylko 1-2 tys. z nich składa wniosek o ogłoszenie upadłości. Dlatego według eksperta, przedsiębiorcy powinni podlegać szerszej edukacji.

– Przedsiębiorstwo, które wpadło w tarapaty finansowe i chce odbudować równowagę finansową, może samodzielnie otworzyć postępowanie naprawcze, bez konieczności występowania do sądu. To podstawowe założenie, wchodzącej w skład Tarczy antykryzysowej 4.0, ustawy o uproszczonym postępowaniu restrukturyzacyjnym. Przygotowane rozwiązania sprawiają, że postępowanie w trudnym czasie pandemii jest szybsze, tańsze i chroni przed upadłością. To pomoc dla przedsiębiorstw, które nie wpadłyby w tarapaty finansowe, gdyby nie koronawirus – podsumowuje Agnieszka Borowska.

Badanie zostało wykonane przez UCE Research na zlecenie Grupy Kapitałowej DGA w dniach 01-14.12.2020 roku na próbie 803 przedsiębiorców. Odpowiedzi uzyskano za pomocą wywiadów telefonicznych, wspomaganych metodą komputerową.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
14.11.2025 16:32
Fałszywe kosmetyki K-beauty wygenerowały straty ponad 15 mln dolarów w dziewięć miesięcy
Marki kosmetyków K-Beauty na półkach sklepu Olive Young w galerii handlowej Triple Street.RaisaMacouzet/Shutterstock

Skala podróbek w segmencie K-beauty rośnie w rekordowym tempie – wynika z danych Korea Customs Service. W okresie od stycznia do września 2025 roku szkody spowodowane przez fałszywe produkty osiągnęły wartość 15,1 mln dolarów, co wskazuje na jedno z największych nasileń procederu w ostatnich latach. Organy celne podkreślają, że straty obejmują zarówno bezpośrednie szkody finansowe dla marek, jak i koszty działań kontrolnych.

Według szczegółowych informacji naruszenia własności intelektualnej dotyczące koreańskich marek kosmetycznych wzrosły 24-krotnie rok do roku, co stanowi bezprecedensowy skok. Aż 99 proc. przechwyconych podróbek pochodziło z Chin, wskazując na dominujące źródło produkcji fałszywych kosmetyków. Podrabiane produkty coraz częściej odzwierciedlają nie tylko wygląd opakowań, lecz także nazwy i identyfikację topowych produktów.

Najczęściej podrabianą marką w 2025 roku okazała się Manyo Factory, która zanotowała najwięcej wykrytych przypadków nielegalnego wykorzystania swojej identyfikacji. Na drugim miejscu znalazła się luksusowa marka Sulwhasoo, co pokazuje, że proceder dotyka zarówno segmentu premium, jak i marek masowych. Wzory imitowane są z coraz większą precyzją, co utrudnia konsumentom odróżnienie oryginałów od podróbek.

Przedstawiciele branży oraz władz państwowych ostrzegają, że wzrost podrabianych kosmetyków niesie poważne ryzyko dla bezpieczeństwa konsumentów, ze względu na nieznane składy i brak kontroli jakości. Równocześnie rośnie obawa o długofalową erozję zaufania do K-beauty – jednej z najszybciej rozwijających się kategorii kosmetycznych na świecie.

W odpowiedzi na narastający problem firmy kosmetyczne intensyfikują monitoring transgraniczny oraz inwestują w technologie weryfikacji autentyczności. Koreańskie władze rozważają powołanie nowej grupy zadaniowej łączącej sektor publiczny i prywatny, której celem byłoby wzmocnienie egzekwowania przepisów i ograniczenie skali podróbek. Eksperci podkreślają, że dynamiczny popyt globalny na K-beauty napędza również wzrost zorganizowanej produkcji falsyfikatów, co wymaga wielowymiarowej, skoordynowanej reakcji.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
14.11.2025 15:28
Wielka Brytania zapowiada przyspieszenie odejścia od testów na zwierzętach
Czyżby Wielka Brytania próbowała dogonić unijne regulacje?Shutterstock

Wielka Brytania ogłosiła nowy, szczegółowy plan działań dotyczący zastępowania testów na zwierzętach w nauce zwalidowanymi metodami alternatywnymi. Strategię zaprezentował minister nauki Lord Vallance, podkreślając, że państwo zamierza przejść do szybszego wdrażania nowoczesnych technologii w procesach regulacyjnych. Dokument precyzyjnie wyznacza terminy, w których poszczególne testy mają zostać wygaszone lub całkowicie zastąpione.

Najważniejszym elementem planu są zmiany w testach regulacyjnych. Rząd zobowiązał się do zakończenia testów oceniających działanie drażniące na skórę i oczy do 2026 roku. Rok później, w 2027, mają zostać wygaszone testy mocy toksyny botulinowej wykonywane na myszach. Kolejnym krokiem będzie ograniczenie badań farmakokinetycznych prowadzonych na psach i naczelnych innych niż ludzie, z terminem granicznym wyznaczonym na 2030 rok.

Wprowadzenie nowych rozwiązań będzie wspierane znaczącym finansowaniem. Rząd przeznaczy 60 mln funtów na rozwój infrastruktury badawczej, w tym powołanie nowego ośrodka preclinical models hub oraz UK Centre for the Validation of Alternative Methods, które mają przyspieszać akceptację takich technologii jak organ-on-a-chip, narzędzia predykcyjne oparte na sztucznej inteligencji czy tkanki wytwarzane metodami bioprintingu 3D. Dodatkowe 15,9 mln funtów zostanie skierowane na rozwój nowych ludzkich modeli chorobowych in vitro.

W dokumencie podkreślono, że testy na zwierzętach będą zastępowane jedynie wtedy, gdy alternatywy zapewnią równoważny poziom bezpieczeństwa i wiarygodności w ocenie ryzyka. Podejście to spotkało się z szerokim poparciem ze strony organizacji branżowych oraz instytucji naukowych, które uznały roadmapę za wyważony i oparty na dowodach kierunek działań.

Według rządu strategia ma wzmocnić pozycję Wielkiej Brytanii jako lidera w obszarze nowej generacji metod bezpieczeństwa, jednocześnie zmniejszając wykorzystanie zwierząt tam, gdzie istnieją udowodnione, efektywne alternatywy. Nowa mapa drogowa stanowi zatem zarówno inwestycję w innowacje technologiczne, jak i krok w kierunku bardziej etycznego prowadzenia badań.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
14. listopad 2025 19:23