StoryEditor
Prawo
18.03.2014 00:00

Samoobsługa pod specjalnym nadzorem

Ochrona, bramki antykradzieżowe czy monitoring nie ustrzegą samoobsługowych drogerii przed kradzieżami. Zniechęcą jednak złodziei do działania. Podobnie jak czujny personel.

– Mam monitoring, system antynapadowy i umowę z agencją ochrony. Na sali są lustra antykradzieżowe, a przy wejściu bramki, bo droższe produkty zabezpieczam czipami. Nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić, by ograniczyć liczbę kradzieży? Nie postawię przecież ekspedientek przy każdym regale – mówi Piotr Klimczak, prowadzący na południu Polski 13 samoobsługowych drogerii Kosmyk. Zdarzające się czasem kradzieże uważa za wkalkulowane w handel. Podobnie jak reszta naszych rozmówców, którzy wiedzą, że nie ma szans, by całkowicie wyeliminować to zjawisko. Według szacunków Izabeli Turowskiej, właścicielki kilku sklepów w sieci Sekret Urody, kradzieże i zniszczenia towaru rocznie pochłaniają około 1000 zł na każde 100 mkw. powierzchni sali sprzedaży. Jej zdaniem to nieduży i akceptowalny poziom.
– Trzeba się z tymi stratami liczyć – mówi Sebastian Wołek, właściciel drogerii Jasmin na warszawskim Dworcu Centralnym. I dodaje: – Jeśli pochłaniają one mniej niż 1 proc. obrotu, to wszystko jest w porządku. Staram się je pokrywać m.in. z rabatów retro.

Bramki i ochrona – zbyt kosztowne
Dla pana Sebastiana kradzieże były tak uciążliwym problemem, że musiał ograniczyć ofertę asortymentową. – Nie mam żadnej drogiej marki w kremach i lakierach ani perfum, tylko wody toaletowe – mówi nasz rozmówca. Choć w ten sposób zmniejszył straty spowodowane kradzieżami, ma świadomość niedoskonałości tego rozwiązania: – Gdybym sprzedawał te drogie, wysokomarżowe produkty koszyk zakupowy byłby wyższy, a mój zarobek większy.
Inną metodą walki ze złodziejami są bramki antykradzieżowe. Piotr Klimczak zainstalował je tylko w tych drogeriach, w których zaobserwował nasiloną aktywność złodziei: – Rozwiązanie przyniosło efekt, liczba kradzieży spadła, ale miesięczny koszt czipów do oklejania produktów
– kilkaset złotych – to spory wydatek. Do tego trzeba doliczyć jeszcze koszt instalacji bramek, który w zależności od lokalizacji, może wynieść do kilku do nawet 10 tys. zł – opowiada.
– Miałam bramki, ale zrezygnowałam z nich, gdyż nie miałam z kradzieżami aż tak dużego problemu, a koszty tego typu zabezpieczeń były zbyt wysokie – tłumaczy swoją decyzję Izabela Turowska.
Sposobem na obniżenie kosztów może być porozumienie się z innymi detalistami, najlepiej właścicielami kilku placówek i kupowanie czipów hurtowo, co pozwala sporo zaoszczędzić. Wysokie ceny powodują, że posiadacze bramek oklejają czipami tylko najdroższe produkty, jak perfumy, wody toaletowe popularnych marek (im coś jest droższe i bardziej znane, tym łatwiej złodziejowi to później odsprzedać za wyższą kwotę). Sebastian Wołek uważa jednak, że w niektórych lokalizacjach bramki nie sprawdzą się: – Nawet jak zapiszczą, gonienie za złodziejem w tak ruchliwym miejscu jak warszawski Dworzec Centralny nie ma sensu. Z powodu kosztów pan Sebastian zrezygnował również z zatrudniania ochroniarza. – Moja placówka działa od 5.00 do 22.00. Z kalkulacji wyszło mi, że nawet przy większej liczbie kradzieży będę wciąż do przodu, jeśli odejdzie mi koszt wynajmowania ochrony – tłumaczy.

Monitoring może być skuteczniejszy
Inny sposób walki z kradzieżami to zamontowanie monitoringu, ale wielu detalistów jest sceptycznie nastawionych do tego systemu. Raz, że złodzieje kamer się nie boją, dwa – aby monitoring był skuteczny, ktoś musi cały czas obserwować w monitorach sklep. To z kolei zwiększa koszty pracownicze. Często zdarza się tak, że nagranie z kamer, choć nie pomogło przyłapać złodzieja na gorącym uczynku, jest przekazywane policji jako dowód rzeczowy. Czasami wykorzystuje się je, by przekonać przyłapanego złodzieja, by przestał udawać niewinnego. Istnieje jednak rozwiązanie, które może zwiększyć skuteczność działań monitoringu.
– W ruchliwym miejscu na sali sprzedaży warto zainstalować dodatkowy monitor, pokazujący obraz z monitoringu. Złodziej będzie bardziej odczuwał, że jest pod nadzorem. A poza tym może zostać przyłapany przez przypadkowego klienta sklepu – ludzie z ciekawości często i chętnie zerkają na ekran – opowiada Robert Adamski projektujący sklepy dla Makro.
 

Ugoda rodzi poczucie bezkarności
– Monitoring mam tylko w jednym sklepie, bo uważam, że nic nie jest skuteczniejszym zabezpieczeniem, niż chodzący po sali, czujny personel – mówi Krystyna Pilecka, prowadząca kilka placówek drogerii Laboo. Z kolei Izabela Turowska zauważa, że przy niefrasobliwej postawie personelu do drogerii zaczynają ściągać złodzieje z całego miasta. – To hermetyczne środowisko. Jak złodziej się dowie, że łatwo kraść, powie kolegom po fachu i problem się nasili. Między innymi dlatego Izabela Kępa, kierowniczka Drogerii Europejskiej III, działającej na terenie Galerii Krakowskiej, prowadzi politykę zero tolerancji i każdego przyłapanego złodzieja oddaje w ręce policji. – Nie chodzimy ze złodziejami na ugodę, bo jak raz pójdziemy, to poczują się bezkarnie i na pewno wrócą na kolejne występy – mówi. Podobnie robi wielu innych detalistów. Jarosław Oleszczuk, właściciel drogerii Laboo w Siedlcach, wspomina, jak kiedyś przyłapał dwie dziewczyny z gimnazjum: – Zalewały się łzami, zaklinały i obiecywały, że już więcej tego nie zrobią. Ale jak się nastraszy takie dziewczynki, które z nudów kradły dla rozrywki, zawiadomieniem na policję i do szkoły, to wyjdzie im tylko na dobre na przyszłość. Następnym razem na pewno zastanowią się dwa razy, nim znów spróbują coś ukraść.

Ekspedientki bawią się w złodzieja i pilnujących
Nasi rozmówcy mówią, że nierzadko mają do czynienia z osobami już przyłapanymi kiedyś na kradzieży lub przed którymi ostrzegają pracownicy okolicznych sklepów. – Z takimi delikwentami radzimy sobie w najprostszy z możliwych sposobów – ekspedientki chodzą za nimi krok w krok po drogerii, aż w końcu takie osoby, widząc, że nie będą miały szansy czegoś ukraść, rezygnują i wychodzą – mówi Jarosław Oleszczuk. To dobitny przykład potwierdzający wagę pracy ekspedientki, która, zdaniem Izabeli Turowskiej, nie może zastępować ochrony, ale nie powinna też być niefrasobliwa: – Aby ograniczyć kradzieże trzeba przede wszystkim umiejętnie rozmieścić personel na sali sprzedaży i wspomóc go lustrami antykradzieżowymi. Dlatego przed każdym nowym otwarciem „bawi się” z ekspedientkami w złodzieja i pilnujących. Personel zajmuje miejsca na sali i rozgląda się po niej, a kierowniczka próbuje coś niepostrzeżenie schować do torby. W ten sposób wyznaczane są strefy, w upilnowaniu których pomoże zamontowanie luster. – Czasem trwa to i pół dnia, ale warto poświęcić tyle czasu, bo angażujemy personel i ekspedientki same sugerują, gdzie chciałyby mieć lustra, a przy okazji załoga się integruje – opowiada Izabela Turowska.

Koszyk – najlepsza metoda prewencji
Niestety kradzieże zdarzają się mimo najlepszych zabezpieczeń. Właściciel drogerii, mając tego świadomość, powinien dołożyć wszelkich starań, by złodziejowi życie utrudnić, a nie ułatwiać. Innym sposobem jest samo rozmieszczenie asortymentu – rzeczy tanich w najbardziej odległych zakątkach sali sprzedaży i droższych – bliżej kas, koło obsługi. No i przede wszystkim trzeba stosować koszyki. – Uczulmy obsługę, by grzecznie przypominała klientom o konieczności brania koszyka, który jest podstawowym sposobem ograniczenia liczby kradzieży. Ludzie często tłumaczą, że się im spieszy, przyszli tylko po jedną rzecz itd. Nie przejmujmy się tym, wyróbmy w stałych klientach nawyk używania koszyków, bo straty spowodowane działalnością regularnie odwiedzających sklep złodziei są znacznie dotkliwsze niż w przypadku kradzieży dokonywanych przez okazjonalnych klientów – przekonuje Robert Adamski. O sile działania tego sklepowego mebla przekonała się już Izabela Turowska:
– Kiedyś znana nam złodziejka pakowała na sali produkty do torby. Zauważyła to kierowniczka. Podeszła do niej z pustym koszykiem i z uśmiechem na ustach podała mówiąc: „Nie musi pani chować rzeczy do torby, proszę tu jest koszyk”. Złodziejka w ułamek sekundy zrobiła się cała czerwona… 
 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
08.01.2025 16:00
L’Oréal w ogniu krytyki: sześć pozwów zbiorowych za produkty z kancerogennym benzenem
Shutterstock

L’Oréal, jeden z największych światowych koncernów kosmetycznych, zmaga się z falą pozwów zbiorowych. Sześć spraw sądowych dotyczy wykrycia niebezpiecznych poziomów benzenu w produktach przeciwtrądzikowych na bazie nadtlenku benzoilu (BPO). Zarzuty obejmują brak ostrzeżeń i niewystarczającą informację o potencjalnym ryzyku zdrowotnym.

W lutym 2024 roku Jennifer Snow, mieszkanka Hawajów, jako pierwsza złożyła pozew zbiorowy przeciwko L’Oréal w federalnym sądzie na Hawajach. Twierdzi, że produkt La Roche Effaclar Duo Dual Acne Treatment, zakupiony między majem a październikiem 2023 roku, zawierał “niebezpieczne poziomy” benzenu, co spowodowało u niej szkody ekonomiczne. Niezależne badania przeprowadzone przez laboratorium Valisure wykazały, że stężenie benzenu w produktach przeciwtrądzikowych L’Oréal znacznie przekracza dopuszczalny przez FDA limit 2 części na milion. Valisure ostrzega, że benzen może powstawać w wyniku degradacji nadtlenku benzoilu w normalnych warunkach przechowywania i użytkowania.

Od czasu raportu Valisure w marcu 2024 roku przeciwko L’Oréal wniesiono już sześć pozwów zbiorowych, które dotyczą produktów marek CeraVe i La Roche-Posay. Zarzuty obejmują stężenia benzenu „setki razy” przekraczające warunkowy limit FDA. W sierpniu 2024 roku Panel ds. Wielojurysdykcyjnego Postępowania Sądowego (JPML) odrzucił wniosek o konsolidację spraw, uzasadniając to różnorodnością produktów i producentów. Jednak w listopadzie 2024 roku pojawił się nowy wniosek o scentralizowanie pozwów w sądzie na Hawajach. Decyzja w tej sprawie zapadnie po rozprawie zaplanowanej na 30 stycznia 2025 roku w Miami.

Benzen, znany rakotwórczy związek chemiczny, był wcześniej wykrywany w takich produktach konsumenckich jak szampony w aerozolu czy kremy przeciwsłoneczne. Jednak w przypadku produktów L’Oréal problemem nie są jedynie błędy produkcyjne, lecz sama niestabilność nadtlenku benzoilu. David Light, prezes Valisure, określił te odkrycia jako bezprecedensowe, zwracając uwagę na potencjalne zagrożenia zdrowotne. Fala pozwów przeciwko L’Oréal wpisuje się w szerszy trend w branży kosmetycznej, która zmaga się z rosnącą liczbą skandali związanych z bezpieczeństwem produktów – od zanieczyszczeń benzenem po składniki powiązane z rakiem macicy w produktach do prostowania włosów.

Czytaj także: L’Oréal inwestuje w dekarbonizację dostawców dzięki funduszowi Solstice

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
03.01.2025 12:47
Dorota Rejman – nową przewodniczącą komitetu ds. produktów kosmetycznych w Polskim Komitecie Normalizacyjnym
Doroty Rejman została wybrana nową przewodniczącą Komitetu Technicznego 334 ds. Produktów Kosmetycznych w Polskim Komitecie Normalizacyjnymmat.prasowe

Pod koniec grudnia powołano nową przewodniczącą Komitetu Technicznego 334 ds. Produktów Kosmetycznych w Polskim Komitecie Normalizacyjnym. Została nią Dorota Rejman – regulatory affairs manager w Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego.

Kadencja Doroty Rejman rozpocznie się 25 stycznia 2025 roku, po upływie kadencji dotychczasowej przewodniczącej KT 334Blanki Chmurzyńskiej-Brown.

Warto przypomnieć, że branża kosmetyczna posiada swój Komitet Techniczny od 23 grudnia 2020 roku. Wydzielenie m.in. tego komitetu odbyło się na wniosek i po licznych interwencjach związku, a sam pomysł pojawił się w ramach organizacji wiele lat temu, podczas prac nad normą ISO 22716 – Dobra Praktyka Produkcji. 

Obecnie Komitet Techniczny 334 jest aktywnym członkiem komitetów ISO/TC 217 Cosmetics oraz CEN/TC 392 Cosmetics.

Jesteśmy wdzięczni członkom komitetu za zaufanie dla Doroty, a także za zaangażowanie i wytężone prace dotyczące normalizacji w branży kosmetycznej. Pod przewodnictwem Doroty na pewno będą one szły w dobrym dla sektora kierunku

– komentują wybór Doroty Rejman przedstawiciele Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.

Powstanie Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego jest związane z historią członkostwa Polski w UE – jeszcze w okresie przedakcesyjnym narodził się pomysł powołania organizacji, która za jeden z pierwszych celów postawiła sobie przygotowanie przedsiębiorców w Polsce na nadchodzącą transformację prawną.

Henryk Orfinger, założyciel i pierwszy prezes Kosmetycznych, przewodniczący rady nadzorczej Dr Irena Eris S.A., wskazywał, że od początku pierwszy zarząd określał dwa główne zadania dla nowej organizacji. Pierwszym miał być proces przygotowania przedsiębiorców do zmiany regulacji prawnych oraz zmobilizowanie branży, a drugim: możliwie najlepsze przygotowanie się do wejścia na wspólny rynek, co miało być  kluczem do dalszych sukcesów polskich firm.

Wg szacunków Wise Europa od 2004 roku PKB nominalny wzrósł w Polsce x 3.6, a np. eksport polskich kosmetyków – ponad 8-krotnie. Jak podkreślają eksperci z branży, obecnie Polskę wyróżnia w UE różnorodność rynku kosmetycznego, na którym z powodzeniem konkurują ze sobą globalni i lokalni gracze.

Czytaj też: 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Kosmetyczni: wspólny rynek zmienił naszą rzeczywistość

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
16. styczeń 2025 20:48