StoryEditor
Szkolenia
07.06.2014 00:00

Problematyczne konserwanty

Konserwanty zawarte w kosmetykach, choć na etapie badań przed dopuszczeniem ich do stosowania wydają się nieszkodliwe, z czasem mogą zacząć wywoływać reakcje alergiczne u coraz większej liczby osób. O dziwo, parabeny, o których dotychczas mówiło się najgorzej, wypadają nie tak źle na tle innych – powszechnie stosowanych. Czy w związku z tym przemysł kosmetyczny wróci do ich szerokiego wykorzystywania?

Znanych jest ok 4 tys. substancji chemicznych o potencjale alergizującym. Większość z nich można przyporządkować do trzech grup: metale (głównie nikiel) oraz substancje zapachowe i środki konserwujące szeroko stosowane w produktach kosmetycznych. Warto wiedzieć, że częstość występowania reakcji alergicznej na dany składnik chemiczny zależy w dużej mierze od jego rozpowszechnienia w środowisku, w którym człowiek przebywa. Stosunkowo spory odsetek uczuleń na zapachy i konserwanty bierze się stąd, że stosujemy coraz więcej preparatów kosmetycznych, w których one występują. Mamy z nimi do czynienia także w przypadku środków czystości, produktów spożywczych, leków do stosowania zewnętrznego, farb, emulsji i pigmentów. Jednak istotnie uważa się, że to właśnie kosmetyki są głównym powodem alergii, a to z racji ich częstego używania. Szacuje się, że 95 proc. kobiet i 75 proc. mężczyzn ma codzienny kontakt z produktami kosmetycznymi. Kobieta przeciętnie używa dwunastu kosmetyków dziennie, które zawierają ok. 160 związków chemicznych. W przypadku mężczyzn jest to średnio sześć kosmetyków i 80 związków chemicznych. Reakcje niepożądane na kosmetyki dotyczą nawet kilkunastu procent populacji. W badaniach przeprowadzonych w 2011 roku na 1448 produktach kosmetycznych (Travassos A.R., Claes L. Drieghe J., Goossens A. Alergeny nie zapachowe w produktach kosmetycznych. Kontaktowe zapalenie skóry, 2011) substancje alergizujące odnaleziono w 959 kosmetykach, w tym 621 posiadało alergeny inne niż zapachowe, a 58 proc. z nich stanowiły konserwanty, których najwięcej procentowo znalazło się w kosmetykach do oczyszczania twarzy. Najczęściej jednak uczulają kosmetyki do pielęgnacji skóry oraz włosów (patrz tabela).
Zwykłe podrażnienie czy alergia?
W tym miejscu warto prześledzić mechanizm powstawania alergii kontaktowej, czyli nadwrażliwości organizmu na małocząsteczkowe substancje chemiczne, wywołanej poprzez bezpośredni ich kontakt ze skórą. Otóż może ona wystąpić tylko wtedy, gdy dana osoba już wcześniej miała do czynienia z czynnikiem uczulającym. – W wyniku takiego kontaktu, najczęściej wielokrotnego, dochodzi bowiem do tzw. przełamania tolerancji immunologicznej – tłumaczy prof. Beata Kręcisz z Kliniki Alergologii i Zdrowia Środowiskowego w Instytucie Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera. – Następnie w konsekwencji złożonych procesów tworzą się komórki pamięci immunologicznej i powstaje alergia na dany składnik.
Trzeba też wiedzieć, że czym innym jest alergiczne kontaktowe zapalenie skóry i kontaktowe zapalenie skóry z podrażnienia. Zmiany na skórze powstałe z podrażnienia samoistnie ustają po odstawieniu kosmetyku, który taką reakcję wywołał. Natomiast kiedy dochodzi do uczulenia, czyli w organizmie wykształciły się komórki z pamięcią immunologiczną, to z dużym prawdopodobieństwem każdorazowy kontakt z tym czynnikiem będzie powodował reakcję zapalną, także wtedy, gdy nie doszło do bezpośredniej aplikacji substancji uczulającej, ale też np. wtedy, gdy alergen unosi się w powietrzu. Beata Kręcisz podaje przykład 3-letniej dziewczynki, u której uczulenie na metyloizotiazolinon powstało w kontakcie z chusteczkami pielęgnacyjnymi w okresie niemowlęcym. A alergiczne zapalenie skóry w postaci zmian na twarzy wywołał ten sam konserwant, ale uwalniający się z farby, którą pomalowano nowe mieszkanie, do którego przeprowadziła się rodzina.
Do rozwoju choroby dochodzi więc w momencie kolejnego kontaktu z daną substancją chemiczną. W ostrym przebiegu alergicznego zapalenia skóry zmiany rumieniowe mogą przekształcić się w grudki i pęcherze, prowadzić do rogowacenia naskórka, z tendencją do jego pękania. Przebieg choroby bywa bardzo bolesny i utrudnia normalne funkcjonowanie.
Epidemia uczuleń?
Konserwantem, na temat którego pojawia się coraz więcej doniesień mówiących o tym, iż wywołuje on alergie i zapalenia skóry, jest wspomniany metyloizotiazolinon (MIT). Według badań opublikowanych w tym roku, a prowadzonych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, wzrost częstotliwości uczuleń na metyloizotiazolinon jest faktem. W 2010 roku ta częstotliwość wynosiła 1,7 proc. w całej populacji, by w 2013 r. przekroczyć 11 proc. W Niemczech jest to obecnie 6 proc., w Portugalii – 10 proc., a w Finlandii – 13,3 proc. Również w Polsce częstość uczuleń na metyloizotiazolinon jest wyraźnie wyższa niż na inne substancje konserwujące. Biorąc pod uwagę populację kobiet (najbardziej narażonych na kontakt z tym składnikiem) liczba uczuleń w latach 2012-2013 wyniosła ponad 6 proc.
Pierwsze sygnały o rosnącej liczbie przypadków alergii w wyniku stosowania kosmetyków zawierających metyloizotiazolinon pojawiły się w 2010 roku (sam konserwant zaczął być stosowany w kosmetykach w 2005 roku). – Lata 2011-2014 to już lawinowy wzrost takich publikacji – mówi Ewa Starzyk, dyrektor naukowy Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego i dodaje, że w 2013 roku MIT został ogłoszony alergenem kontaktowym roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Alergii Kontaktowej. Rok później nastąpił zaś wysyp publikacji, w których zaczęto mówić o epidemii uczuleń na MIT.
Jakie są przyczyny tego zjawiska? Ewa Starzyk przyznaje, że metyloizotiazolinon w kosmetykach zaczął być w pewnym momencie wykorzystywany bardzo szeroko, gdyż w 2009 roku z listy substancji dozwolonych w kosmetykach niespłukiwanych wycofano mieszaninę metyloizotiazolinonu z metylochloroizotiazolinonem (MIT/MCIT). W jej miejsce dopuszczono natomiast stosowanie MIT jako substancji samodzielnej i to w stężeniu ponad 30 proc. większym niż gdy był częścią mieszaniny (100 ppm vs. 3,75 ppm w mieszaninie z CMIT). Nastąpiło więc gwałtowne nasilenie kontaktów konsumentów z tą substancją. Tym większe, że portfolio dostępnych w przemyśle kosmetycznym konserwantów bardzo się w ostatnich latach skurczyło. Przyczyną są ograniczenia prawne, ale także czarny PR, który mają chociażby parabeny. Z tego powodu coraz więcej firm, chcąc wpisać się w społeczne zapotrzebowanie, komunikowało na swoich produktach „paraben free”, funkcje konserwujące powierzając metyloizotiazolinonowi.
Parabeny nie takie straszne
W 2013 Komitet Naukowy Cosmetics Europe – organizacji reprezentującej interesy ponad 4 tys. firm kosmetycznych w Europie – zarówno międzynarodowych koncernów jak i małych firm działających lokalnie, zarekomendował branży kosmetycznej wycofanie MIT z kosmetyków niespłukiwanych (które pozostają na skórze w postaci kremów i balsamów) i ograniczenie do 15 ppm w produktach, które są spłukiwane (szampony, żele pod prysznic). To powinno spowodować znaczny spadek uczuleń na ten składnik. Nie jest to jednak proste. – Producentom zaczyna brakować substancji konserwujących, które mogliby wykorzystywać w kosmetykach – zwraca uwagę Ewa Starzyk. – Tym bardziej że ograniczenie stężenia MIT w produktach spłukiwanych praktycznie spowoduje zakaz jego stosowania. Efektywne działanie tego konserwantu uzyskuje się bowiem dopiero przy stężeniu ok. 70-80 ppm.
Cała nadzieja w firmach surowcowych, które pracują nad innowacyjnymi substancjami konserwującymi. Branża próbuje sobie również radzić, wdrażając inne niż konserwanty elementy konserwujące, jak chociażby specjalne opakowania czy substancje wspomagające. Coraz odważniej zaczyna się też mówić o powrocie do parabenów. – Przed tym jednak potrzebne będą szeroko zakrojone działanie PR – mówi dyrektor naukowy PZPK. Warto jednak spróbować przywrócić parabenom dobre imię, gdyż w przemyśle kosmetycznym korzysta się z nich od dawna. Są więc jednym z lepiej przebadanych a także bezpiecznych konserwantów. Zanim poddane zostały zmasowanej krytyce przez organizacje konsumenckie, znakomicie spełniały swoją rolę, zapewniając bezpieczeństwo stosowania kosmetyków, chroniąc je przed rozwojem chorobotwórczych mikroorganizmów, które mogą być wprowadzane do produktu poprzez kontakt ze skórą lub otoczeniem. Przy tym wszystkim, jak pokazują rozmaite badania, ich potencjał alergizujący w porównaniu z innymi substancjami jest niewielki, z pewnością sporo mniejszy niż w przypadku MIT.


Anna Zawadzka-Szewczyk
Korzystałam z wystąpień „Konserwanty jako przyczyna alergii kontaktowej” prof. Beaty Kręcisz z Instytutu Medycyny Pracy im. J. Nofera oraz „Metyloizotiazolinon – aktualna sytuacja i działania sektora kosmetycznego” inż. Ewy Starzyk, dyrektora naukowego Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, zaprezentowanych podczas konferencji „Co w trawie piszczy? Update legislacyjny Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego”, kwiecień 2014.


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Drogerie
03.12.2025 00:49
Rossmann zapowiada: w drogeriach znów będą drogiści
Rossmann został patronem Akademii Drogistów, bo jest to program idealnie skrojony pod naszych pracowników – mówi prezes Rossmann SDP Marcin GrabaraRossmann

Akademia Drogistów to program nauczania on-line, kierowany do osób chcących podnieść swoje kwalifikacje i zostać drogistą. Kilkunastu ekspertów m.in. doktorzy nauk farmaceutycznych, dermatolog, psycholożka, kosmetolożka, dietetyczka czy trener personalny dzielą się wiedzą jak dbać o siebie i innych w holistyczny sposób.

Akademia jest wspólną inicjatywą firmy szkoleniowej questus, Rossmanna oraz Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Drogiści pojawili się w XIX wieku oferując szeroką gamę produktów codziennego użytku. Potrafili doradzić w każdej kwestii związanej z dbaniem o urodę. Na miejscu przygotowywali różne mikstury, mieszanki i kosmetyki. Kompetencje drogistów były związane z poradnictwem kosmetycznym i chemicznym, ale nie medycznym. Cieszyli się dużym zaufaniem społecznym jako eksperci z unikalnymi kompetencjami. Klienci ufali im, tak jak my dzisiaj ufamy – jeśli chodzi o nasze zdrowie – farmaceutom w aptekach – wyjaśnia profesor Robert Kozielski z firmy Questus.

Początkowo drogerie pełniły funkcję podobną do aptek, sprzedając nie tylko kosmetyki, ale także substancje chemiczne i lecznicze. Z biegiem czasu zaczynały powstawać pierwsze manufaktury i fabryki kosmetyków. Lata mijały, handel rozwijał się coraz dynamiczniej, a zawód drogisty zaczynał odchodzić w zapomnienie. W Polsce zniknął z rynku na początku lat dwutysięcznych.

Drogiści XXI wieku

Tymczasem klienci potrzebują ekspertów z dziedziny dbania o urodę i zdrowie. Najlepszym przykładem są Niemcy czy Szwajcaria, gdzie zawód drogisty cały czas funkcjonuje i cieszy się dużym prestiżem.

Reaktywacja tej profesji w Polsce ma duże szanse zakończyć się powodzeniem dzięki Akademii Drogistów – programowi nauczania on-line. Całość składa się z 37 godzin zajęć ze 173 merytorycznymi lekcjami wideo (każda od 7 do 20 minut). Zagadnienia są podzielone na osiem modułów: „Wprowadzenie do zawodu drogisty”, „Uważność na siebie”, „Twarz”, „Skóra głowy i włosy”, „Ciało”, „Technologia kosmetyków”, „Uważność na drugiego człowieka” i „Współczesny drogista”.

Akademię stworzyło 17 ekspertów: pracowników naukowych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi (doktorzy nauk farmaceutycznych, medycznych, chemicznych, dermatolog), praktyków tworzących kosmetyki z firmy Oceanic, badaczy z agencji Minds & Roses oraz niezależnych specjalistów. 

Rossmann został patronem Akademii Drogistów, bo jest to program idealnie wręcz skrojony pod naszych pracowników. Nasi klienci oczekują nawiązania z nimi bezpośredniej, bliskiej relacji, indywidualnego podejścia i fachowego doradztwa. Dlatego w przypadku naszych pracowników koszty nauki w akademii ponosi firma Rossmann

 – mówi prezes Rossmann SDP Marcin Grabara.

Holistyczne podejście do pielęgnacji

Drogistą może zostać każdy, w tym np. osoby szukające nowych wyzwań zawodowych, chcące się przekwalifikować. Projekt skierowany jest przede wszystkim do pracowników drogerii, salonów kosmetycznych oraz wszystkich tych, którzy interesują się holistycznym podejściem do pielęgnacji.

Akademia buduje specjalistyczne umiejętności i kompetencje, podnosząc szanse na rozwój zawodowy, ale jest też „instrukcją" jak w czasach zmian nie zatracić w sobie dbałości o osobisty dobrostan, wrażliwość na drugiego człowieka i siebie. Dostęp do platformy i programu nauczania kosztuje 2 490 zł.

image

Forbes: Rossmann ponownie w topie najlepszych pracodawców na świecie

Współpraca z Akademią Drogistów pokazuje, że nowoczesne podejście do zdrowia i pielęgnacji wymagają dyskusji między akademickością a praktyką zawodową. Dzisiejszy drogista to profesjonalista o szerokiej wiedzy, zdolny doradzać klientom w sposób odpowiedzialny, oparty na rzetelnych podstawach naukowych i empatii. Cieszy mnie, że nasi wykładowcy i eksperci mają swój udział w kształtowaniu tych kompetencji, wspierając rozwój zawodowy osób pracujących w branży kosmetyczno-zdrowotnej. Wierzę, że dzięki takim inicjatywom budujemy most między uczelnią a środowiskiem praktyków, wspólnie podnosząc jakość doradztwa i zaufania społecznego – dodaje prof. dr hab. n. med. Janusz Piekarski, Rektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

W cenie jest też egzamin, zapewniający certyfikację Instytutu Badań Edukacyjnych. Niebawem drogista będzie wpisany na listę Zintegrowanego Systemu Kwalifikacji, a certyfikat honorowany w całej Unii Europejskiej. Naukę w akademii można rozpocząć w dowolnym momencie i prowadzić ją w elastycznym trybie on-line – indywidualnym tempie, zgodnie z własnymi możliwościami czasowymi.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
24.04.2025 16:38
WSIiZ i Pollena-Aroma zapraszają studentów na nowy kierunek: perfumiarstwo
Monika Kaleta i Agnieszka Pieńkosz-Żagan, perfumiarki Pollena-Aroma.Pollena-Aroma

Wyższa Szkoła Inżynierii i Zdrowia w Warszawie (WSIiZ) we współpracy z firmą Pollena-Aroma – największym polskim producentem kompozycji zapachowych i aromatów spożywczych – uruchomiła nowy kierunek studiów podyplomowych: Perfumiarstwo. To pierwsza w Polsce tak kompleksowa oferta edukacyjna poświęcona tworzeniu kompozycji zapachowych oraz ich praktycznym zastosowaniom w różnych kategoriach produktów. Rekrutacja na rok akademicki 2025/2026 już ruszyła.

Nowy program powstał w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie rynku kosmetycznego na wykwalifikowanych specjalistów. Przemysł perfumeryjny należy obecnie do najdynamiczniej rozwijających się segmentów rynku – wymaga nie tylko estetycznej wrażliwości, ale również zaawansowanej wiedzy technologicznej. Program obejmuje m.in. procesy pozyskiwania surowców, tworzenia receptur, testów laboratoryjnych oraz projektowania procesów produkcyjnych. Słuchacze zapoznają się również z zagadnieniami logistyki, dystrybucji i promocji produktów zapachowych.

W program zaangażowani są specjaliści zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Zajęcia prowadzić będą eksperci z Pollena-Aroma, w tym Monika Kaleta – główna perfumiarka firmy i członkini prestiżowego The International Society of Perfumer-Creators, z ponad 25-letnim doświadczeniem. Część zajęć odbywać się będzie w siedzibie Pollena-Aroma w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie słuchacze będą mieli okazję zapoznać się z funkcjonowaniem nowoczesnej, w pełni zautomatyzowanej fabryki zapachów.

Pollena-Aroma, działająca od blisko 70 lat, od 2017 roku należy do międzynarodowej Grupy Turpaz. Firma tworzy kompozycje zapachowe wykorzystywane m.in. w kosmetykach, świecach i odświeżaczach powietrza, dysponując zaawansowanym zapleczem laboratoryjnym i produkcyjnym. WSIiZ z kolei kontynuuje misję praktycznego kształcenia, oferując programy ściśle powiązane z potrzebami rynku. Dzięki tej współpracy studia podyplomowe z perfumiarstwa mają szansę stać się nowym standardem w kształceniu specjalistów w branży kosmetycznej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
15. grudzień 2025 06:26