StoryEditor
E-commerce
23.05.2018 00:00

E-drogerie lekceważą ryzyko wyłudzeń płatniczych

Eksperci firm EY i Nethone zapytali polskie firmy czy uwzględniają w planach ekspansji ryzyko fraudu płatniczego. Okazuje się, że większość nie broni się przed tym problemem. Tym czasem coraz więcej transakcji dokonuje się przez internet za pomocą kart płatniczych. Wśród produktów, które najczęściej kupujemy w ten sposób są m.in. kosmetyki.

– Szansą na rozwój dla firm z sektora e-commerce jest wyście na zagraniczne rynki, co wiąże się z podwyższonym ryzykiem fraudu płatniczego. Na to ryzyko narażone są szczególnie firmy, które mają wysoką jednostkową wartość transakcji – zauważa Hubert Rachwalski, CEO, Nethone.

Tym czasem coraz więcej kupujemy przez internet, m.in. kosmetyki. GUS podaje, że 30 proc. ogółu internautów kupuje online ubrania i sprzęt sportowy, 11 proc. – żywność i kosmetyki, 10 proc. – książki i czasopisma a prawie 10 proc. kupuje wczasy, wycieczki i bilety.

Ciekawe dane podaje też firma Gemius, która w 2015 roku (ostatnie badanie na ten temat) sprawdziła jakie jest zainteresowanie kupnem kosmetyków w sieci. Z badania firmy wynika, że w ciągu jednego roku ponad dwukrotnie zwiększyło się zainteresowanie drogeriami internetowymi. W grudniu 2014 roku odwiedziło je 1,9 mln użytkowników sieci (9 proc. wszystkich internautów w wieku 7+), podczas gdy w grudniu poprzedniego roku sklepy te przyciągnęły 0,9 mln internautów (4 proc.).

Spośród analizowanych stron www największą popularnością cieszyła się strona Douglas.pl. Odwiedziło ją wówczas 480 tys. internautów. Niewielu mniej (420 tys.) użytkowników sieci gościło wtedy na stronie Sephora.pl. Zestawienie trzech najpopularniejszych w Polsce drogerii internetowych zamknęła strona Iperfumy.pl (370 tys. użytkowników sieci).

Z najnowszego raportu firm EY i Nethone pt. „Bezpieczny handel w internecie” wynika, że większość przedsiębiorstw na polskim rynku e-commerce ma znikomą świadomość problemu wyłudzeń płatniczych. Aż 71 proc. zbadanych firm nie wykorzystuje żadnego rozwiązania technologicznego służącego do zapobiegania fraudowi. Niemal wszystkie (95 proc.) uczestniczące w badaniu sklepy internetowe akceptują karty płatnicze, jednak zaledwie 35 proc. posiada jakiekolwiek procedury służące zapobieganiu chargebackom. Do branż wyjątkowo zagrożonych fraudem zaliczyć można m.in. dobra i usługi cyfrowe, gry komputerowe, usługi turystyczne oraz dobra luksusowe.

Świadomość problemu jest niska

Pomimo dużej skali występowania fraudu płatniczego na świecie, polski e-commerce jest głęboko podzielony, zarówno jeśli chodzi o świadomość problemu, jak i umiejętności radzenia sobie z nim. Wynika to przede wszystkim ze specyficznej struktury rynku e-handlu w Polsce, która charakteryzuje się dużym rozdrobnieniem przy jednoczesnym występowaniu nielicznej grupy dużych podmiotów. Znikoma obecność największych światowych graczy jest jednocześnie przyczyną i skutkiem bardzo silnej pozycji wąskiego grona lokalnych potentatów, którzy swoją ofertę kierują głównie na rynek krajowy. Jednocześnie, struktura preferowanych przez konsumentów metod płatności znacząco różni się od tej dominującej na większości rozwiniętych rynków. Podczas gdy niemal na całym świecie konsumenci dokonują płatności w internecie głównie za pomocą kart, polscy kupujący najchętniej wybierają szybkie przelewy oraz płatność za pobraniem. W konsekwencji, lokalni e-sprzedawcy postrzegają karty płatnicze jako poboczną metodę płatności, co przekłada się na niski stopień świadomości zagrożeń, jakie wiążą się z ich akceptowaniem, niezależnie od udziału w wolumenie transakcyjnym. Rynek się jednak zmienia. Coraz więcej polskich firm decyduje się na ekspansję zagraniczną, a nawyki płatnicze Polaków ewoluują za sprawą zyskujących na popularności globalnych serwisów nieoferujących innych niż karta metod płatności. Brak wiedzy może się wkrótce okazać dla wielu polskich firm źródłem poważnego zagrożenia.

– Polski e-commerce cały czas się rozwija. Coraz więcej firm decyduje się wychodzić z ofertą poza granice kraju – na rynki, gdzie karty płatnicze górują nad wszystkimi innymi metodami płatności. Należy też zauważyć wpływ rosnącej na polskim rynku popularności globalnych serwisów oferujących, np. VoD czy usługi transportowe. Niejednokrotnie umożliwiają one wyłącznie płatność za pomocą karty. W efekcie, Polacy stopniowo oswajają się z płaceniem kartą online – mówi Hubert Rachwalski, CEO, Nethone. Potwierdzają to dane NBP – w ostatnim kwartale ubiegłego roku Polacy wykonali aż o 4,6 mln więcej transakcji kartowych online niż w analogicznym okresie 2016 r. Udział kart rośnie, a wraz z nim zwiększać się będzie zapewne skala problemu fraudu płatniczego – dodaje Rachwalski.

Z raportu EY i Nethone wynika, że 95 proc. firm biorących udział w badaniu umożliwia swoim klientom dokonywanie płatności za pomocą karty kredytowej lub debetowej. U 65 proc. badanych transakcje dokonywane kartą stanowią od 10 do 30 proc. przyjmowanych płatności, a u 30 proc. mają udział na poziomie poniżej 10 proc.

Świadomość problemu fraudu płatniczego zależna od doświadczeń przedsiębiorców

Skala problemu fraudu płatniczego wśród polskich sprzedawców online jest niewielka, co wynika w znacznej mierze z niewielkiego udziału kart płatniczych w ich wolumenach transakcyjnych. Tylko 18 proc. firm zadeklarowało, że miało w ciągu ostatnich 12 miesięcy do czynienia z fraudem, zaś 82 proc. twierdzi, że nie odnotowało w tym okresie ani jednego przypadku wyłudzenia. Wraz ze wzrostem udziału kart w wolumenie transakcyjnym, gwałtownie rośnie częstotliwość występowania fraudu. Spośród firm z udziałem kart jako metody płatności na poziomie powyżej 20 proc., aż 64 proc. deklaruje, że w ciągu minionych 12 miesięcy odnotowało przypadki fraudu.

– 81 proc. badanych firm zadeklarowało, że nie postrzega fraudu płatniczego jako poważnego zagrożenia dla swojego biznesu. W tej populacji tylko 32 proc. firm sprzedaje poza Polską, podczas gdy wśród firm postrzegających fraud jako problem, aż 85 proc. działa oprócz Polski również na rynkach zagranicznych. Widać również, że w tej grupie karty są relatywnie częściej wykorzystywaną metodą płatności: aż 93 proc. takich respondentów (vs 65 proc. dla całej populacji) ma udział kart płatniczych na poziomie 10-30 proc. – wyjaśnia Marcin Bizoń, Associate Partner w Dziale Zarządzania Ryzykiem Nadużyć, EY Polska.

Z raportu EY i Nathone wynika również, że świadomość występowania i powagi problemu fraudu płatniczego, jest w znacznej mierze zależna od indywidualnych doświadczeń firm w tym zakresie. Dopiero odnotowanie fraudu zwraca uwagę przedsiębiorstw na istnienie problemu. Postrzeganie fraudu płatniczego jako poważnego zagrożenia wskazało 63 proc. firm, u których takie zdarzenie odnotowano na przestrzeni minionych 12 miesięcy, podczas gdy wśród pozostałych respondentów tylko 9 proc. udzieliło takiej odpowiedzi.

– O podwyższonej świadomości występowania problemu fraudowego oraz jego percepcji jako poważnego zagrożenia można dziś mówić niemal wyłącznie w przypadku firm, które handlują dobrami cyfrowymi, a także sprzedawców kierujących ofertę do klientów zagranicznych i posiadających wyższy od średniego poziom udziału transakcji kartowych w wolumenie transakcyjnym, jak np. biura podróży czy sklepy z dobrami luksusowymi – tłumaczy Hubert Rachwalski.

Polscy przedsiębiorcy nie bronią się przed fraudami płatniczymi

Wyniki raportu wskazują, że 71 proc. respondentów nie wykorzystuje żadnego rozwiązania technologicznego służącego do ograniczania fraudów płatniczych. Można również zaobserwować dużą zależność pomiędzy doświadczeniem własnym firmy z przypadkami fraudu a stosowaniem odpowiednich systemów zabezpieczających. 67 proc. respondentów, którzy zetknęli się z fraudem płatniczym wykorzystuje rozwiązania ograniczające ryzyko wystąpienia wyłudzeń, podczas gdy wśród firm, które nie spotkały się z takim nadużyciem takie rozwiązania stosuje tylko 21 proc. podmiotów.

– Firmy, które do tej pory nie korzystały z rozwiązań zabezpieczających przed wyłudzeniami, nie mają w planach takich inwestycji. Może to wynikać ze stosunkowo niewielkiej w tej populacji świadomości problemu i jego wagi. Aż 91 proc. takich firm nie planuje wdrażania technicznych rozwiązań antyfraudowych, a 78 proc. nie planuje jakichkolwiek zmian w obszarze przeciwdziałania fraudom płatniczym – zwraca uwagę Marcin Bizoń.

Świadomość korzyści ze stosowania rozwiązań zabezpieczających jest największa wśród biznesów korzystających z rozwiązań antyfraudowych (92 proc.) oraz mających wysoki – co najmniej 15-procentowy – udział kart w wolumenie transakcyjnym (91 proc.).

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
24.04.2025 15:37
Paweł Banach, Packeta Poland: Wzrost sprzedaży na rynku lokalnym wyhamowuje? Myśl o ekspansji zagranicznej.
Cross-border, czyli handel transgraniczny, to forma sprzedaży produktów lub usług między różnymi krajami, najczęściej realizowana za pośrednictwem internetu – gdy firma z jednego państwa oferuje swoje produkty klientom z innego rynku, bez fizycznej obecności w danym kraju.Shutterstock

Paweł Banach, business development manager w Packeta Poland, wypowiedział się dla portalu Network Magazyn na temat cross-border, związanych z nim szans, zagrożeń i możliwości. Kiedy zdaniem eksperta jest najlepszy moment na przekroczenie ze swoim biznesem granic Polski?

Ekspansja zagraniczna w e-commerce nie jest jedynie oznaką dynamicznego rozwoju firmy, ale przede wszystkim sposobem na zmniejszenie ryzyka związanego z uzależnieniem od jednego rynku. Działając wyłącznie lokalnie, przedsiębiorstwo staje się bardziej wrażliwe na wahania koniunktury, sezonowość czy działania konkurencji. Przeniesienie części działalności za granicę może znacząco zwiększyć odporność operacyjną firmy.

Jednym z wyraźnych sygnałów na to, że firma powinna zacząć myśleć o ekspansji zagranicznej jest moment, w którym wzrost sprzedaży na rynku lokalnym wyhamowuje. Widzimy to często – budżety reklamowe rosną, działania marketingowe są intensywne, a konwersje się zatrzymują. To oznacza, że rynek zaczyna się nasycać, a możliwości rozwoju maleją.[...] Ale są też inne, mniej oczywiste sygnały. Na przykład zmiana dynamiki sprzedaży – widzimy, że niektóre produkty przestają się sprzedawać tak dobrze jak wcześniej (moda na nie minęła, na rynku pojawiło się dużo zamienników, itp.), albo pojawia się nowa, agresywna konkurencja, która tak dumpinguje ceny, że sprzedaż przestaje się opłacać. Wtedy warto szukać rynku, na którym nasza oferta może zyskać drugie życie.

powiedział Paweł Banach w komentarzu dla portalu Network Magazyn.

Niepowodzenia na rynku krajowym często nie są wynikiem błędnej strategii, ale niesprzyjającego otoczenia. Przykładowo, e-sklep inwestujący w kampanie reklamowe czy sprzedaż przez marketplace’y w Polsce może nie osiągnąć satysfakcjonujących wyników – nie z powodu błędów we wdrożeniu, lecz dlatego, że potencjał jego oferty jest wyższy na innych rynkach. Przeniesienie sprzedaży do kraju, w którym produkt odpowiada lokalnym trendom i oczekiwaniom konsumentów, może diametralnie zmienić wyniki – nawet o kilkadziesiąt procent, jak pokazują case studies firm DTC w Niemczech czy Czechach.

Proces wejścia na nowy rynek wymaga jednak starannego przygotowania. Pierwszym krokiem jest analiza potencjału – warto sprawdzić nie tylko wielkość rynku, ale także dynamikę wzrostu i dominujące zachowania zakupowe. Kolejnym etapem jest sprecyzowanie celów – szybka sprzedaż czy budowanie marki w dłuższej perspektywie – co wpływa na wybór kanałów i strategii marketingowej. Równie istotne jest dostosowanie oferty: ceny muszą odpowiadać lokalnym realiom, a formy płatności i dostawy – preferencjom klientów. W badaniu ecommercenews.eu aż 78 proc. respondentów wskazało, że brak lokalnych metod płatności zniechęcił ich do zakupu w zagranicznym sklepie.

Na koniec warto podkreślić znaczenie lokalizacji sklepu – nie tylko w sensie geograficznym, ale przede wszystkim językowym i kulturowym. Profesjonalne tłumaczenia, lokalna obsługa klienta i dopasowana nawigacja to elementy, które realnie wpływają na współczynnik konwersji – według danych CSA Research, aż 76 proc. konsumentów preferuje zakupy w swoim języku. Testowanie rynku poprzez lokalne platformy, takie jak marketplace’y, pozwala ograniczyć ryzyko inwestycji i ocenić realny potencjał sprzedaży, zanim firma zdecyduje się na szerszą ekspansję.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
24.04.2025 13:29
Shein otwiera marketplace dla polskich marek
Shein oferuje na swojej platformie między innymi produkty kosmetyczne.Shein

Globalna platforma e-commerce Shein ogłosiła otwarcie marketplace dla polskich marek i detalistów, oferując im dostęp do ponad 100 milionów konsumentów w całej Europie. To strategiczne rozszerzenie działalności ma na celu umożliwienie lokalnym firmom sprzedaż produktów poza granicami kraju. Dzięki tej inicjatywie, polscy producenci zyskają możliwość zwiększenia sprzedaży i rozpoznawalności, korzystając z globalnej obecności platformy.

W ramach tego przedsięwzięcia Shein nawiązał współpracę z polskimi partnerami technologicznymi – BaseLinker i Olimp Marketplace. BaseLinker oferuje kompleksowe rozwiązania umożliwiające sprzedaż, przetwarzanie i wysyłkę towarów, natomiast Olimp wspiera przedsiębiorców w zarządzaniu sklepem oraz logistyką. Dzięki tym partnerstwom nawet małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie posiadają własnej infrastruktury technologicznej, mogą rozpocząć działalność online na platformie Shein.

Naszym priorytetem jest zapewnienie wyjątkowych doświadczeń zakupowych, równocześnie wspierając rozwój lokalnych przedsiębiorstw w Polsce. Otwierając nasz Marketplace dla polskich sprzedawców, nie tylko poszerzamy naszą ofertę produktową, ale również wspieramy lokalnych przedsiębiorców w rozwoju ich biznesów oraz umożliwiamy im dotarcie do milionów nowych klientów w całej Europie

powiedziała Christina Fontana, starsza dyrektorka ds. operacyjnych marki w ramach regionu EMEA w Shein.

Marketplace jest również elementem długofalowej strategii Shein w zakresie wspierania lokalnej przedsiębiorczości. Polscy sprzedawcy zyskają dostęp do zasobów marketingowych Shein, w tym globalnych kampanii promocyjnych i kanałów w mediach społecznościowych, co przełoży się na zwiększoną widoczność ich ofert. Firma deklaruje, że jej celem jest nie tylko poszerzenie własnego asortymentu, ale również wzmocnienie pozycji lokalnych marek na arenie międzynarodowej.

Polska pełni istotną rolę w europejskiej strategii Shein. Marka zbudowała już sieć dziewięciu magazynów w rejonie Wrocławia, które do końca 2024 roku stworzyły ponad 3000 miejsc pracy. Obecność firmy w regionie ma bezpośredni wpływ na rozwój lokalnej gospodarki. Plany dalszej ekspansji obejmują zwiększenie zatrudnienia i poszerzenie działalności logistycznej, co potwierdza, że Polska jest jednym z kluczowych punktów rozwoju Shein w Europie. Nie wiadomo jeszcze, jaki procent nowych, polskich marek na platformie będą stanowić brandy kosmetyczne.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 14:35