StoryEditor
Rynek i trendy
18.06.2013 00:00

Lekko, delikatnie. Moda na ekspresowy make-up

Trendy sprzyjają kobietom, które żyją szybko, w pośpiechu. Na czasie jest makijaż wykony w kilka minut – jakby twarz była nim ledwo muśnięta, ale z błyskiem i choćby niewielkim akcentem kolorystycznym. O tym, jak unikać gaf i zrobić make-up zgodny z obowiązującymi tendencjami, opowiada nam Sergiusz Osmański, dyrektor artystyczny Sephora Polska.

Anna Zawadzka: Długą mieliśmy zimę tego roku i właściwie od razu przyszło lato. Z szarzyzny momentalnie przeskoczyliśmy… no właśnie – w co?


Sergiusz Osmański: W neonowe barwy. Tylko uwaga. Przy takiej kolorystyce musimy pamiętać o zachowaniu proporcji. Budując make-up na bazie neonowych odcieni, cukierkowych kolorów – tych które w tym sezonie rzeczywiście królują – musimy zdecydować się na jeden element. Wracamy zatem do starej szkoły: usta kontra oko lub oko kontra usta. Jeśli stosujemy neonowy kolor na powiekach, to możemy nakładać go tak, jak nam w duszy gra – na całości aż po łuk brwiowy, tylko na części ruchomej, linearnie nad linią rzęs, albo neonowym tuszem malujemy rzęsy – wtedy jednak usta muszą przejść na drugi plan. Dopuszczalny jest jedynie neutralny błyszczyk lub szminka, bez silnego koloru. Dla odmiany w stylizacjach, w których usta mają kolor neonowej fuksji, korala czy pomarańczy, oczy pozostawiamy niemal naturalne. Ich makijaż ogranicza się do rozświetlacza w wewnętrznym kąciku i do wytuszowania rzęs.


I to tyle? Z lansowań producentów wynika, że niemal obowiązkowy w tym sezonie jest eyeliner.
Nie mówię nie, ale musimy uważać, jeśli wykonujemy zawód, który nie pozwala na zindywidualizowanie makijażu. Wtedy lepiej sprawdza się make-up no make-up, czyli modelowanie twarzy bez silnej plamy kolorystycznej. Dlatego eyeliner bardziej polecam po pracy, w porze koktajlowej, na wieczorne wyjście lub na weekendy. Wówczas możemy poszaleć nawet z jego kolorem. Jeśli obawiamy się efektu, to ciekawym rozwiązaniem może być kolor neonowy jako nieco szersza linia, a na niej nanosimy czarną cieńszą kreskę. Nad linią klasycznego eyelinera powstanie margines neonu, który pięknie podkreśli, rozświetli i otworzy optycznie oko. W ten sposób make-up będzie stonowany, ale równocześnie bardzo współczesny.


Czyli niewielki akcent, ale wyraźnie zaznaczający to, że makijaż został wykonany zgodnie z aktualnymi trendami.
I tak jest najlepiej. Współczesne dziewczyny i kobiety wiedzą już, że aby być na czasie, nie trzeba co sezon zmieniać całego wyposażenia kosmetyczki. Są na tyle świadome swojej urody, że kompletując produkty do make-upu, starają się zuniwersalizować je do tego stopnia, by móc dokupić tylko jeden element charakterystyczny dla danego sezonu. W związku z tym nie popełniają błędów finansowych, wydając pieniądze na produkty modne, fajnie wyglądające u koleżanki, ale kompletnie nietrafione, jeśli chodzi o własny styl. Dlatego tak ważne są testery i korzystanie z porad wizażystów różnych marek, których można spotkać nie tylko na takich imprezach jak nasz Salon Ekspertów Sephora. Tego typu spotkania, w większych ale i całkiem małych perfumeriach organizują też marki ekonomiczne. Nawet najtańsze z nich oferują produkty znakomicie spełniające potrzeby zwłaszcza młodych konsumentek, których cera nie jest tak wymagająca jak u pań bardziej dojrzałych. Mają też taką ogromną zaletę, że dzięki cenom w granicach 10-15 zł pozwalają na tanie eksperymenty, zabawy stylem i kolorami. W efekcie tych doświadczeń, w przyszłości kobiety są mniej narażone są na błędy przy zakupie kosmetyków za 90 czy 100 zł. Stąd tak ogromny sukces marki własnej Sephora.

Marki ekonomiczne nauczyły nas też korzystać z innowacji, jaką są kremy BB. Droższe selektywne brandy również zaczęły je obecnie wprowadzać. Czy te produkty na dobre się u nas zadomowiły i mają szansę, zwłaszcza latem, zastąpić mocno kryjące fluidy i podkłady?
O tej porze roku stanowczo polecam BB. Teraz jest inna świadomość wykańczania make-upu. To, że ich poprzednicy – kremy tonujące, z którymi w latach 90. XX wieku wystartowały marki selektywne – nie odniosły sukcesu, było wynikiem estetyki, która wówczas obowiązywała. Królowały ciężkie, mocno przypudrowane, strukturalne make-upy. Ten lekki produkt nie wpasował się więc w tamten okres. Natomiast teraz, kiedy bawimy się błyskiem, lśnieniem, lekkością, a nawet punktowością – bo mnóstwo dziewczyn, wykonując make-up, używa fluidów jedynie punktowo, w miejscach gdzie pojawiają się np. pękające naczynka czy inne niedoskonałości, a reszta zostaje naturalna – połączenie kremu pielęgnacyjnego z transparentnym podkładem jest idealnym rozwiązaniem. Trzeba natomiast pamiętać, że kremy BB są produktami, które mogą powodować pewien dyskomfort w przypadku cery tłustej i mieszanej. Jednak już pojawiły kremy CC, które w swoim składzie mają więcej mikrogąbeczek absorbujących sebum. Spośród marek selektywnych takie kremy wprowadziły już np. Clinique i dr Brandt.

Przestajemy się zatem przejmować ewentualnymi niedoskonałościami? BB czy CC nie przykrywają ich bowiem tak perfekcyjnie, jak udawało się to mocno kryjącym podkładom…
Zmianę widać nawet za kulisami pokazów mody. Cera modelek nie zawsze ma idealną strukturę i makijażyści przestali się tym przejmować. Warstwa podkładu, który nakładają, jest bardzo cienka, wręcz transparentna. Make-up ewoluował, a jego lekkość jest znakiem tego, czy ktoś nadąża za modą czy nie. O wiele trudniej jest to stwierdzić, biorąc pod uwagę zastosowane w makijażu kolory. Od kilku sezonów modna jest bowiem niemal pełna paleta kolorystyczna. Natomiast ilością nałożonego pudru, zastosowanym rozświetlaczem, umiejętną korektą owalu twarzy można spowodować, że makijaż będzie zgodny lub niezgodny z trendami. Nie chodzi oczywiście o ekstremum – eksponowanie popękanych naczynek czy innych niedoskonałości. Ale nie polecam udawania, że ma się cerę jak z photoshopa, usilnej walki, w efekcie której uzyskujemy bardzo nienaturalny, wręcz teatralny wygląd.


A co trendy mówią o sztucznych rzęsach, przy których te naturalne, choćby najpiękniejsze, przestają robić na kimkolwiek wrażenie? Wydaje mi się, że polska ulica się w nich zakochała.
Przyznać muszę, że jestem pełen podziwu dla dziewczyn, które same doklejają sobie rzęsy. Dla mnie jest to awykonalne. Wiem, bo miałem takie zadanie jeszcze w szkole, gdy uczyłem się zawodu makijażysty (śmiech). Sam trend oceniam jako marginalny, a równocześnie przestrzegam, bo stosowanie sztucznych rzęs jest balansowaniem na granicy: trzeba mieć naprawdę duże wyczucie, by nie popełnić makijażowej gafy. Bo oczywiście inaczej wyglądają sztuczne rzęsy równocześnie ze smoky eyes, ciężkimi ustami i przy bardzo kryjącym podkładzie, a inaczej, nawet nałożone rano, ale z „nagą” twarzą, błyszczykiem i bez tuszu dodatkowo nałożonego na rzęsach. W tej drugiej wersji rzęs jest wyraźnie więcej, ale efekt jest lekki, wciąż dość naturalny. Musimy mieć świadomość niuansów, które mogą spowodować, że pomagamy swojej urodzie. W innym przypadku możemy sobie bardzo zaszkodzić. Co ciekawe, naszym sprzymierzeńcem jest ograniczony czas, który możemy poświecić na wykonanie makijażu. Gdy mamy zaledwie 5-7 minut, lepiej jest palcem rozetrzeć na powiece neutralny cień, na usta nałożyć delikatny błyszczyk, spudrować twarz, wytuszować górne rzęsy. To wystarczy jako przyzwoity dzienny makijaż, zamiast niestarannie nałożonego eyelinera czy innych nie do końca udanych eksperymentów, wykonanych byle jak ze względu na poranny pośpiech.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
09.07.2025 13:00
Bain & Company: Rynek dóbr luksusowych stoi wobec największych wyzwań od 15 lat
Bain & Company przestrzega: to będą ciężkie lata dla luksusu.Shutterstock

Najnowszy raport Bain & Company przygotowany wspólnie z włoskim stowarzyszeniem Altagamma sygnalizuje, że rok 2025 może zapoczątkować najtrudniejszy okres dla branży dóbr luksusowych od ponad półtorej dekady. Autorzy badania wskazują na jednoczesne działanie czynników strukturalnych, kulturowych i ekonomicznych, które podważają dotychczasową odporność rynku szacowanego globalnie na setki miliardów euro.

Choć końcówka 2024 r. wyglądała obiecująco – m.in. dzięki  gwałtownemu wzrostowi zakupów bezcłowych w Europie oraz mniejszej zmienności popytu w Stanach Zjednoczonych – wstępne dane za początek 2025 r. pokazują wyraźne wyhamowanie. Wartość segmentu dóbr osobistych spadła w 2024 r. do 364 miliardów euro, co oznacza regres o 1 proc. rok do roku. Bain prognozuje dalszy spadek o 1–3 proc. już w pierwszym kwartale 2025 r.

Oznacza to pierwsze prawdziwe spowolnienie od kryzysu finansowego z lat 2008-2009, jeśli pominąć pandemiczny szok z 2020 r. Skala zahamowania – choć nieporównywalna z pandemicznym załamaniem – podkreśla, że odporność sektora na cykle koniunkturalne słabnie w obliczu kumulacji presji makroekonomicznej i zmiany zachowań konsumentów.

Raport zwraca uwagę na zmianę kulturową: tradycyjny filar luksusu, oparty na ekskluzywności, kunszcie i statusie, jest coraz częściej kwestionowany przez młodsze pokolenia. Generacja Z wykazuje wysoką wrażliwość cenową i krytyczne podejście do narracji marek. Jednocześnie to właśnie młodzi mogą stać się motorem odbicia – w ciągu najbliższych pięciu lat do grona klientów ma dołączyć ponad 300 milionów nowych nabywców, z czego ponad 50 proc. to przedstawiciele Gen Z lub Gen A.

Bain przedstawia trzy scenariusze na 2025 r.: najbardziej prawdopodobne jest „kontynuowane osuwanie”, w którym rynek skurczy się o 2–5 proc. rok do roku. Mniej prawdopodobny, lecz najbardziej dotkliwy „popytowy dołek” oznaczałby spadek aż o 5–9 proc. Jedynie w wariancie „odbicia w trakcie roku” – ocenianym jako mało realny – sektor ustabilizowałby się w przedziale od –2 proc. do +2 proc.

Perspektywy długoterminowe pozostają jednak umiarkowanie optymistyczne. Bain przewiduje 20 proc. wzrost liczby osób o wysokiej wartości majątku netto do 2030 r., a czynniki emocjonalne, takie jak samonagradzanie, budowanie tożsamości i podkreślanie sukcesu, wciąż będą napędzać popyt. Rynek luksusu wchodzi więc w okres turbulencji, ale równocześnie buduje fundament pod kolejną fazę wzrostu, kiedy warunki makroekonomiczne i kulturowe ponownie się ustabilizują.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
08.07.2025 16:33
Luxury Tribune: Młode pokolenie podważa wartość oryginału i odwraca się od luksusowych kosmetyków w stronę dupes
”Dupes” zawładnęły sercami Gen Z.Laura Chouette via Unsplash

W ostatnich latach obserwujemy dynamiczny wzrost cen produktów luksusowych, który zbiegł się z rosnącą popularnością tzw. „dupe culture” — trendu polegającego na kupowaniu tańszych zamienników inspirowanych luksusowymi markami. Zjawisko to szczególnie rozwinęło się wśród przedstawicieli pokolenia Z, dla których wysoka cena nie zawsze idzie w parze z poczuciem autentycznej wartości. Od zakończenia pandemii siła przetargowa marek luksusowych znacząco wzrosła, co przełożyło się na liczne podwyżki cen. W tym samym czasie w internecie zaczęły masowo pojawiać się produkty stylizowane na luksusowe, lecz oferowane za ułamek ceny.

Według badania NielsenIQ dla Google z 2023 roku, liczba wyszukiwań online w USA dla frazy „dupe + skin care” wzrosła o 123,5 proc. rok do roku, a „dupe + make-up” — o 31 proc.. To pokazuje, że zainteresowanie tańszymi alternatywami dla drogich produktów nie jest niszowe. W dużej mierze odpowiada za to Gen Z, która według prognoz ma odpowiadać za niemal 30 proc. wszystkich zakupów luksusowych do 2030 roku. Z ankiety Business Insider i YouGov wynika, że aż 70 proc. przedstawicieli tego pokolenia przyznało, że w ostatnim roku kupiło „dupy” – okazjonalnie lub regularnie.

Media społecznościowe, w szczególności TikTok, odgrywają kluczową rolę w popularyzacji kultury zamienników. Hasztag #dupe zgromadził już ponad 6 miliardów wyświetleń, a influencerzy wyspecjalizowani w wyszukiwaniu tańszych odpowiedników luksusowych produktów zyskują setki tysięcy obserwatorów. Trend ten wykracza jednak poza sferę influencer marketingu. Na platformie Reddit liczba społeczności poświęconych „dupe’owaniu” wzrosła o 50 proc. między 2022 a 2023 rokiem. Popularne fora to m.in. r/fashionreps, r/reptime czy r/designerreps.

image

Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”

Wątpliwości budzi jednak to, gdzie dokładnie przebiega granica między dozwolonym naśladownictwem a klasycznym podrabianiem. Eksperci wskazują, że termin „dupe” może być jedynie złagodzoną wersją zjawiska podróbek, które młodsze pokolenie próbuje oswoić i usprawiedliwić. Duże sieci handlowe, takie jak Walmart czy Glade, coraz częściej stosują określenie „dupe” w oficjalnym opisie swoich produktów, co dodatkowo rozmywa granice pomiędzy inspiracją a plagiatem.

Dyskusje o zasadności wysokich cen luksusowych produktów podsycają też ostatnie kontrowersje związane z markami premium. Przykładowo, silny oddźwięk miały filmy na TikToku demaskujące fakt, że część luksusowych produktów powstaje w Chinach. Jak podkreśla w rozmowie z Luxury Tribune profesor uniwersytetu Paris VIII Alain Quemin, „kiedy marka luksusowa sprzedaje produkt z 30-krotną marżą, nie powinna się dziwić, że konsumenci chętnie sięgają po jego znacznie tańszą kopię”

Obserwowany obecnie kryzys zaufania do marek luksusowych ma potencjał zmienić strukturę całego rynku. Dla coraz większej grupy młodych konsumentów liczy się nie tyle logo, ile stosunek jakości do ceny oraz etyczna produkcja. Jeśli marki nie zareagują na te oczekiwania, zjawisko „dupe culture” może wkrótce przekształcić się w realne zagrożenie dla ich pozycji rynkowej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. lipiec 2025 22:03