StoryEditor
E-commerce
13.02.2018 00:00

Czy producent może ograniczyć sprzedaż swoich marek w internecie?

Dla wielu osób zakupy internetowe są synonimem okazji i niskich cen, a także dostępności produktów w każdym przedziale cenowym. Czy jednak dla każdej firmy celem jest, by po jej produkty mógł łatwo sięgnąć każdy potencjalny klient i aby były one powszechnie dostępne? Ogłoszony niedawno wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczący sprzedaży towarów luksusowych porządkuje sytuację na rynku sprzedaży online.

Szacuje się, że obecnie na polskim rynku zarejestrowanych jest ponad 20 tysięcy sklepów internetowych. Obrót generowany w kanałach sprzedaży online stanowi jedną z sił napędowych gospodarki. Jak wykazują badania, już ponad połowa Polaków robi zakupy w Internecie.  Sprzedawcy internetowi, którzy nie są ograniczeni koniecznością posiadania lokalu i kosztami z tym związanymi,  mogą oferować wyjątkowo konkurencyjne ceny. Mając do dyspozycji magazyn, a niekiedy wyłącznie małe pomieszczenie lub garaż, mogą sprzedawać wszystko... Czy rzeczywiście? Czy jest to  korzystne zarówno dla producenta, jak i dla konsumenta?

Coty przeciwko autoryzowanemu dystrybutorowi

Firma Coty to jeden z największych na świecie koncernów kosmetycznych, dystrybuujący swoje produkty do ponad 150 krajów. W swoim portfolio może pochwalić się takimi luksusowymi markami jak: Hugo Boss, Gucci, Tiffany & Co., Balenciaga czy Alexander McQueen. Ta gigantyczna korporacja wytoczyła powództwo przeciwko jednemu ze swoich autoryzowanych dystrybutorów – Parfümerie Akzente, tj. niemieckiej sieci sklepów perfumeryjnych oraz właścicielowi parfumdreams.de. Główny zarzut jaki Coty przedstawił dystrybutorowi to sprzedaż towarów za pośrednictwem sklepów internetowych należących do osób trzecich – w tym przypadku chodziło o platformę amazon.de. Coty domagało się zakazania Parfümerie Akzente sprzedaży online na amazon.de. Amazon.de to platforma sprzedaży online, ogromny marketplace, na którym można kupić praktycznie wszystko. Działa ona na podobnej zasadzie jak nasze rodzime Allegro. Wspomniana sprawa nie była jednoznaczna dla Wyższego Sądu Regionalnego we Frankfurcie nad Menem. W rozstrzygnięciu istotnej dla branży e-commerce sprawy sąd zwrócił się z pytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Trybunał Sprawiedliwości UE staje w obronie towarów luksusowych

Decyzją organu sprawiedliwości Unii Europejskiej umowne narzucenie dystrybutorowi zakazu sprzedaży online przez podmioty trzecie znajduje uzasadnienie w przypadku spełnienia następujących warunków: ,,1. postanowienie to służy ochronie luksusowego wizerunku owych towarów, 2. jest ono ustalone w sposób jednolity i stosowane w sposób niedyskryminacyjny oraz 3. jest ono proporcjonalne do realizowanego celu”. Wtedy taki zakaz nie będzie nosił znamion ograniczenia konkurencji na rynku.     

Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że Coty ma prawo do prowadzenia selektywnej dystrybucji. W swoim werdykcie odniósł się przede wszystkim do statusu wyjątkowości charakterystycznego dla produktów luksusowych, bowiem istotna jest nie tylko ich wartość materialna, ale również odpowiednia prezencja i wizerunek prestiżu, nadające ekskluzywną aurę. Nie podlega dyskusji, że działanie podmiotów trzecich (w tym wypadku platform internetowych - red.) może znacząco wpłynąć na utratę pożądanego wizerunku i tym samym obniżenie wartości towarów.    

Co wolno?

Wytoczona przez Coty sprawa przeciwko autoryzowanemu dostawcy Parfümerie Akzente i orzeczenie Trybunału nie oznaczają całkowitego zakazu sprzedaży produktów luksusowych w sieci. Marki wciąż mogą prowadzić sprzedaż bezpośrednią poprzez sygnowane swoim logo sklepy internetowe i przez autoryzowanych dystrybutorów online, których działanie są w stanie kontrolować. W Polsce do tej kategorii należą m.in. platformy: moliera2.com, plactrzechkrzyzy.com czy vitkac.com. Dla kosmetyków i perfum zaś takimi kanałami z pewnością pozostaną podmioty takie jak Sephora czy Douglas, które w sklepach online także gwarantują odpowiedni poziom obsługi klienta, spełniają wymagania producentów dotyczące eksponowania towarów oraz ich opisu. Wszystkie wspomniane kanały sprzedaży i dystrybucji online są nakierowane na utrzymanie wysokiej jakości doświadczenia w procesie zakupu.

Zakaz poza siecią dystrybucji selektywnej musi być proporcjonalny i nie może godzić w swobodny przepływ towarów. Jego celem jest zapewnienie racjonalnej kontroli producenta, właściciela marki, znaku towarowego, który czyni inwestycję w budowę prestiżowego, luksusowego wizerunku i wobec tego musi dbać, by jego marka się nie zdewaluowała. Zatem łowcy okazji wciąż będą mieć mocno utrudnione zadanie, gdy obiektem ich polowania stają się towary luksusowe.

Wioletta Kulińska, adwokat, kancelaria Magnusson

Natalia Dulkowska, prawnik, kancelaria Magnusson

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
19.11.2025 11:27
Amazon przegrywa spór z Komisją Europejską: Sąd UE podtrzymuje status „bardzo dużej platformy internetowej”
(fot. Shutterstock)Shutterstock

Sąd Unii Europejskiej oddalił skargę Amazon EU Sàrl w sprawie T-367/23, dotyczącą decyzji Komisji Europejskiej, która zaklasyfikowała platformę Amazon Store jako „bardzo dużą platformę internetową” w rozumieniu Aktu o usługach cyfrowych (DSA). Kluczowym kryterium tej kategorii jest przekroczenie progu 45 milionów użytkowników w Unii Europejskiej, odpowiadającego 10 proc. populacji UE. Włączenie do tej grupy wiąże się z dodatkowymi obowiązkami w zakresie przejrzystości, zarządzania ryzykiem systemowym i współpracy regulacyjnej.

Amazon argumentował, że przepisy DSA naruszają liczne prawa zapisane w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej, w tym wolność prowadzenia działalności gospodarczej, prawo własności, zasadę równości wobec prawa, wolność wypowiedzi i informacji oraz prawo do poszanowania życia prywatnego. Spółka wskazywała, że nałożone obowiązki prowadzą do znacznych kosztów operacyjnych, wymuszają zmianę organizacji działalności i ingerują w poufne dane handlowe. Jednak Sąd uznał te argumenty za bezzasadne, podkreślając, że DSA jasno określa obowiązki dużych platform, a ingerencja ustawodawcy nie narusza istoty tych praw.

W zakresie wolności gospodarczej Sąd potwierdził, że obowiązki wynikające z DSA – takie jak obowiązek oferowania rekomendacji nieopartych na profilowaniu czy prowadzenie publicznego repozytorium reklam – mogą generować znaczące obciążenia techniczne i ekonomiczne. Jednak ingerencja ta jest proporcjonalna i uzasadniona. Platformy przekraczające 45 mln użytkowników mogą bowiem stwarzać ryzyko systemowe, m.in. poprzez możliwość rozpowszechniania nielegalnych treści na dużą skalę. W ocenie Sądu unijny ustawodawca działał w granicach szerokiego zakresu uznania.

image

Amazon zwiększa inwestycje w Wielkiej Brytanii – 40 mld funtów na rozwój infrastruktury i logistyki

Sąd odrzucił również zarzut naruszenia prawa własności, wskazując, że przepisy DSA dotyczą głównie obowiązków administracyjnych i nie pozbawiają platform kontroli nad ich infrastrukturą. Podobnie w odniesieniu do zasady równości podkreślono, że różnicowanie statusu platform wyłącznie na podstawie liczby użytkowników nie jest arbitralne. Wysoka skala działalności – powyżej 45 mln użytkowników – wiąże się z większym potencjalnym wpływem na prawa konsumentów i bezpieczeństwo informacyjne.

Wreszcie, Sąd uznał, że obowiązki związane z przejrzystością reklam, prowadzeniem jawnego repozytorium oraz zapewnianiem naukowcom dostępu do wybranych danych stanowią ingerencję w prawo do prywatności, ale są proporcjonalne i ograniczone do zakresu niezbędnego w celu ochrony interesu publicznego. Wskazano, że mechanizmy DSA mają zapewniać wysoki poziom ochrony konsumentów, a dostęp do danych dla badaczy obwarowany jest restrykcyjnymi wymogami bezpieczeństwa i poufności.

Wyrok potwierdza szerokie uprawnienia regulacyjne UE wobec największych platform cyfrowych i umacnia pozycję DSA jako kluczowego narzędzia w nadzorze nad rynkiem usług online. Dla Amazona oznacza to konieczność pełnego wdrożenia obowiązków przewidzianych dla podmiotów o statusie VLOP – od nowych procedur zarządzania ryzykiem po zwiększoną transparentność działań operacyjnych.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
18.11.2025 12:14
Zalando odwołuje się do TSUE w sprawie statusu „bardzo dużej platformy internetowej”
Siedziba Zalando w Berlinie w Niemczech (Shutterstock)Shutterstock

Zalando złożyło odwołanie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej po tym, jak niższa instancja — Sąd UE — utrzymała w mocy decyzję o zaklasyfikowaniu spółki jako „very large online platform” (VLOP) na mocy Aktu o Usługach Cyfrowych (DSA). Oznaczenie to nakłada na firmę najbardziej rygorystyczne obowiązki regulacyjne, zarezerwowane dla podmiotów przekraczających próg 45 mln aktywnych użytkowników miesięcznie w UE.

Wcześniej Sąd UE odrzucił argumentację Zalando, że jego „hybrydowy model” działalności — łączący własną ofertę detaliczną z platformą dla zewnętrznych sprzedawców — odróżnia go strukturalnie od gigantów takich jak Google czy Meta. Spółka twierdziła, że proporcja treści generowanej przez strony trzecie jest u niej znacząco niższa, co w jej ocenie powinno wpływać na klasyfikację pod DSA.

W odwołaniu do TSUE Zalando podnosi trzy zasadnicze zarzuty. Po pierwsze, firma uważa, że definicja treści stron trzecich, którą posłużył się Sąd UE, jest zbyt szeroka i nie oddaje specyfiki platform e-commerce opartych na miksie własnego asortymentu i oferty partnerów. Po drugie, kwestionuje zastosowaną metodologię liczenia aktywnych użytkowników, argumentując, że prowadzi ona do sztucznego zawyżenia faktycznego zasięgu platformy. Po trzecie, zarzuca organom unijnym przerzucenie ciężaru dowodu na przedsiębiorcę, który musi wykazać, dlaczego nie powinien zostać uznany za VLOP — co w praktyce oznacza udowodnienie negatywnej przesłanki.

Spór ten wpisuje się w szerszą debatę w europejskim sektorze e-commerce. Detaliści internetowi — zwłaszcza ci działający w modelu mieszanym — od miesięcy zgłaszają wątpliwości, czy obecny sposób określania skali platform w ramach DSA nie prowadzi do ujednolicenia podmiotów o zupełnie różnych modelach biznesowych i poziomach ryzyka. W przypadku Zalando oznacza to konieczność wdrożenia kosztownych procesów monitorowania treści, przejrzystości algorytmów i oceny ryzyka systemowego.

Decyzja TSUE będzie miała znaczenie wykraczające poza jedną firmę. Jeśli Trybunał podtrzyma opinię Komisji Europejskiej, status VLOP może być w przyszłości łatwiej nakładany na kolejne platformy łączące własną sprzedaż z ofertami partnerów. Jeśli jednak TSUE przyzna rację Zalando, może to doprowadzić do zawężenia definicji aktywnych użytkowników i bardziej precyzyjnego różnicowania modeli biznesowych w unijnym nadzorze cyfrowym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
21. listopad 2025 09:06