StoryEditor
Rynek i trendy
16.07.2019 00:00

Właściciele małych sklepów i hurtowni najbardziej zadłużeni w Polsce

76 proc. zadłużonych firm figurujących w Krajowym Rejestrze Długów, to przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Wierzycielom są winni ponad 5 mld zł – o 3,2 mld zł więcej niż przed 5 laty. Sami mają do odzyskania od kontrahentów 910 mln zł - najwięcej od dużych firm.

W bazie danych KRD BIG widnieje prawie 190 tys. mikroprzedsiębiorstw, które mają do oddania swoim wierzycielom ponad 730 tys. zobowiązań o łącznej wartości 5 mld zł. Średnie zadłużenie każdego z nich to ponad 26,5 tys. zł, ale rekordzista zalega ze zwrotem aż 14,48 mln zł. Choć w ciągu ostatnich 5 lat liczba zadłużonych jednoosobowych działalności gospodarczych zwiększyła się o ponad 62 proc., to ich zadłużenie wzrosło aż o 174 proc.

- Przyczyn zadłużania się mikroprzedsiębiorców jest wiele. Częściowo odpowiadają za to nietrafione inwestycje, zwłaszcza jeśli na ich sfinansowanie był zaciągnięty kredyt lub inwestor skorzystał z leasingu. Umiejętność analizy potrzeb rynku nie jest najmocniejsza w tym segmencie przedsiębiorstw, a koniunktura gospodarcza sprzyja nadmiernemu optymizmowi. W części branż za rosnące zadłużenie odpowiada niesprzyjające otoczenie gospodarcze, czy to w Polsce czy za granicą. Istotnym czynnikiem zadłużania się są też zatory płatnicze, a zwłaszcza zjawisko niepłacenia przez duże spółki. Na nie przypada 47 proc. wierzytelności, jakie mają do odzyskania mikrofirmy – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Najbardziej pogrążone w długach są firmy handlowe, które mają do uregulowania prawie 210 tys. zobowiązań o łącznej wartości 1,46 mld zł. Na liście dłużników jest aż 51,5 tys. małych sklepów i hurtowni. Drugie na liście najbardziej zadłużonych branż jest budownictwo z długiem w wysokości 875 mln zł. Tyle ma do oddania 37,1 tys. małych zakładów budowlanych. Zdecydowana większość z nich (64,5 proc.) to podwykonawcy zajmujący się na budowach pracami specjalistycznymi – elektrycy, tynkarze, hydraulicy itp. Mali przewoźnicy mają do oddania swoim wierzycielom 657 mln zł, a niewielkie zakłady przemysłowe 526 mln zł. W tej ostatniej branży najliczniejszą grupę stanowią producenci artykułów spożywczych, wyrobów z drewna i metalu.

- We wszystkich tych branżach mamy do czynienia z olbrzymim rozdrobnieniem, dużą konkurencją i niskimi marżami. Do tego rykoszetem uderza w przedsiębiorców niekorzystne otoczenie gospodarcze, które powoduje zmniejszenie przychodów. W przypadku sklepów zakaz handlu w niedzielę, w budownictwie rosnące ceny materiałów i brak rąk do pracy, a w transporcie konieczność dostosowania wynagrodzeń kierowców do regulacji obowiązujących w państwach, do których jeżdżą, czyli głównie Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii – zauważa Andrzej Kulik, ekspert Rzetelnej Firmy.

Lista wierzycieli, którym przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą są winni najwięcej pieniędzy, nie odbiega od tego, co dzieje się w całej gospodarce. Największe zadłużenie, ponad 1,9 mld zł, mikroprzedsiębiorcy mają wobec funduszy sekurytyzacyjnych, które skupują długi głównie od banków, ale też operatorów telefonicznych czy towarzystw ubezpieczeniowych. Drugim największym wierzycielem tych firm jest sektor finansowy, któremu jednoosobowe firmy muszą oddać ponad 1,5 mld zł, z czego większość, bo ponad 1 mld zł bankom, 195 mln zł firmom leasingowym i 211 mln zł faktorom. Z tego zestawienia widać, że największym problemem dla mikroprzedsiębiorców jest finansowanie działalności – niespłacane kredyty to pośrednio i bezpośrednio prawie 68 proc. ich długu.

- Najbardziej narażone na nieotrzymanie zapłaty od kontrahentów są właśnie najmniejsze firmy. Jak pokazuje nasze najnowsze badanie „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” mikrofirmy czekają na zapłatę około 3,5 miesiąca. Najmniejszych przedsiębiorców po prostu nie stać na utrzymywanie dłużników, dlatego zmuszone są zaciągać kredyty, których potem nie są w stanie spłacić. Podobny problem występuje też przy kredytach inwestycyjnych czy leasingu, po które sięgają, by się rozwijać, zwiększać sprzedaż. Niestety ich spłata jest uzależniona od tego, czy i kiedy klienci zapłacą. Nasze dane pokazują, że zaległe zobowiązania wobec branży finansowej ma ponad 23,5 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych. Problem nie byłby tak nabrzmiały, gdyby mikroprzedsiębiorcy częściej weryfikowali swoich kontrahentów i nie współpracowali z notorycznymi dłużnikami – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.

O tym, że coraz częściej mikroprzedsiębiorcy zadłużają się, by inwestować, świadczą też zaległości wobec agencji reklamowych. To łącznie 609 mln zł długów, więcej niż wobec handlu (głównie hurtowego), któremu są winni ponad 550 mln zł.

Przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą są też wierzycielami. Sami mają do odzyskania blisko 910 mln zł. Interesująca jest analiza formy prawnej ich dłużników. Dominują wśród nich spółki prawa handlowego. To ponad 11,5 tys. dużych firm, które zalegają z zapłatą 430 mln zł, czyli 47 proc. należności JDG-ów.

- Zauważamy podobny schemat powstawania długu. Doskonale to widać na przykładzie budownictwa. Załóżmy, że X Sp. z o.o. jest generalnym wykonawcą budowy biurowca i zatrudnia firmę A Jan Kowalski do wykończenia wnętrza. Ale Jan Kowalski nie ma odpowiednich fachowców i sprzętu, więc do tego celu podnajmuje firmę B Adam Nowak. Jeśli spółka X nie rozliczy się z firmą A, to firma A nie rozliczy się z firmą B. Tym samym firma B, będzie musiała pożyczyć pieniądze na przetrwanie – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu Kaczmarski Inkasso.

Taki mechanizm bywa niekiedy nazywany rolowaniem długu między firmami. Spółka X ma darmowy kredyt kupiecki, firma A Jan Kowalski nie dostała co prawda od X pieniędzy za wykonane prace, ale też nie zapłaciła za nie firmie B Adam Nowak, więc jakoś sobie poradzi. Firma B Adam Nowak, która najczęściej oprócz zaangażowania ludzi i sprzętu często też sfinansowała materiały wykorzystane do realizacji zlecenia musi pożyczyć pieniądze.

- Taka sytuacja może trwać miesiącami. I zawsze ten, który jest na końcu, ucierpi najbardziej. Ponieważ to on wziął kredyt w banku i on spłaca odsetki, wszystko przez to, że ma dłużnika, któremu ktoś inny nie zapłacił – mówi Jakub Kostecki.

To częsty, choć niejedyny powód powstawania długów między firmami prowadzonymi przez osoby fizyczne. Ponad 18 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych jest winna innym najmniejszym firmom ponad 50 tys. zobowiązań na łączną kwotę 287 mln zł.

Zaskakujące jest to, że w gronie dłużników, którzy nie uregulowali faktur wobec JDG-ów są też konsumenci. Prawie 16,5 tys. takich klientów zalega właścicielom mikrofirm blisko 178 mln zł, a maksymalne zadłużenie konsumenta wynosi ponad 4 mln zł.

- To wina trochę samych wierzycieli. Windykowani przez nas konsumenci mówią, że nie ma wszystkich dokumentów, więc nie będą płacić. Często nie ma pisemnej umowy, która jasno określa zakres prac do wykonania i cenę za nie, w trakcie robót ustnie wprowadzane są dodatkowe zlecenia. To samo dzieje się także w relacjach z innymi firmami. Mikroprzedsiębiorcy sami dają swoim nieuczciwym klientom pretekst do tego, żeby nie płacić. Tak, jakby ciągle żyli w świecie Kargula i Pawlaka, dla których „słowo było droższe pieniędzy”. Niestety tak nie jest – zauważa Jakub Kostecki.

Największe zadłużenie mają przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą na Mazowszu (839 mln zł), zaraz za nimi są firmy ze Śląska (634 mln zł), a ostatnie miejsce na podium zajmują przedsiębiorcy z Wielkopolski (499,5 mln zł). Dłużnikiem-rekordzistą jest przedsiębiorca z woj. pomorskiego, który ma do oddania swoim wierzycielom prawie 14,5 mln zł.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
15.07.2025 13:24
Shopfully: Polacy coraz chętniej dzielą się danymi dt. swoich preferencji zakupowych
Gazetki elektroniczne i papierowe walczą ze sobą o uwagę klientów — a dane z badania Shopfully sugerują, że te elektroniczne wygrają...Monday News

Ponad połowa Polaków – dokładnie 55,6 proc.– deklaruje gotowość do udostępniania sieciom handlowym i markom swoich preferencji zakupowych w zamian za spersonalizowaną komunikację. Przeciwnego zdania jest 44,4 proc. respondentów – wynika z badania UCE RESEARCH i Shopfully przeprowadzonego w dziewięciu krajach europejskich. To sygnał rosnącego znaczenia personalizacji w handlu oraz zmian w podejściu konsumentów do danych osobowych.

Największą gotowość do dzielenia się informacjami wykazują osoby w wieku 25–34 lat – w tej grupie pozytywnie wypowiedziało się aż 66 proc. ankietowanych. Skłonność do udostępniania danych zauważalna jest także wśród osób zarabiających od 5000 do 6999 zł netto miesięcznie (61 proc.) oraz mieszkańców miast liczących od 200 do 499 tys. ludności (58,9 proc.). Eksperci zwracają uwagę, że to konsumenci wychowani w środowisku cyfrowym, przyzwyczajeni do personalizacji ofert na platformach takich jak Netflix czy Spotify.

Z drugiej strony, sceptycyzm wobec udostępniania danych najczęściej występuje wśród seniorów. Aż 77,8 proc. osób w wieku 75–80 lat nie chce przekazywać swoich preferencji zakupowych markom. Niechęć widoczna jest także w grupie respondentów, którzy nie ujawnili badaczom wysokości dochodów (66,7 proc.) oraz wśród mieszkańców największych miast – tych powyżej 500 tys. ludności – gdzie sprzeciw wyraziło 47,9 proc. badanych.

image

UCE Research: Drogerie i apteki w tendencji spadkowej z promocjami w gazetkach

Eksperci podkreślają, że konsumenci coraz częściej postrzegają dane jako rodzaj waluty, którą można wymieniać na korzyści – rabaty, wcześniejszy dostęp do promocji czy bardziej dopasowaną ofertę. – Powyższe wyniki są sygnałem tego, że konsumenci coraz częściej dostrzegają wartość w spersonalizowanych doświadczeniach zakupowych. Mają dość ogólnych i masowych komunikatów, które nie trafiają w ich potrzeby – komentuje Robert Biegaj z Shopfully. Z drugiej strony, wysoki odsetek osób przeciwnych personalizacji (44,4 proc.) wskazuje na potrzebę ostrożności w przetwarzaniu danych.

Dla marek i sieci handlowych dane o preferencjach konsumenckich to szansa na zwiększenie efektywności działań marketingowych i sprzedażowych. Pozwalają one nie tylko lepiej zrozumieć potrzeby klientów, ale także optymalizować asortyment i kampanie promocyjne. Personalizacja może zwiększać lojalność klientów i poprawiać ich doświadczenie zakupowe. Jednak jak zauważa Biegaj, kluczowa pozostaje transparentność i bezpieczeństwo – jedno naruszenie prywatności może trwale zniechęcić klientów.

W obliczu różnic pokoleniowych i regionalnych, sieci handlowe muszą dostosować swoją komunikację i polityki prywatności do oczekiwań różnych grup konsumentów. Sukces personalizacji zależy bowiem nie tylko od technologii, ale także od zaufania – a to buduje się poprzez odpowiedzialne zarządzanie danymi i otwartość wobec użytkowników.

Badanie zostało przeprowadzone metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) przez UCE RESEARCH i Shopfully na próbie 1032 Polaków w wieku 18-80 lat. Do tego identyczne badanie zostało zrealizowane w Niemczech, Austrii, Francji, Hiszpanii, we Włoszech, a także w Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
15.07.2025 12:53
Alphavalue: K-beauty przyspiesza swoją ekspansję w Europie. Czy L’Oréal powinien się obawiać?
Bogata oferta kosmetyków z Korei Południowej na półkach Skin&Beauty by Super-PharmMarzena Szulc

Korea Południowa od blisko dekady coraz mocniej skupia globalną uwagę – zaczęło się od „Gangnam Style” i wpływu K-popu na kulturę i rozrywkę. Nieskazitelne, idealnie wypielęgnowane wizerunki gwiazd koreańskiej muzyki przyciągnęły uwagę do rutyn pielęgnacyjnych i kosmetyków z tego kraju – a to przełożyło się na światowe zainteresowanie K-beauty. Obecnie koreańskie kosmetyki są jednym z wiodących trendów na rynku beauty na całym świecie, co widać w sklepach stacjonarnych oraz online.

Jak wskazują analitycy z Alphavalue, popularny trend K-beauty wiąże się nie tylko ze wzbogaceniem oferty sklepów, ale wywiera on też realną presję na największych producentów kosmetyków na świecie, w tym takie potęgi jak koncern L’Oréal.

Duży wpływ na zredefiniowanie norm piękna wywierają media społecznościowe, pokazujące konsumentom z Zachodu, że ideałem piękna może być cera jasna, porcelanowa, gładka, zabezpieczona przez opalenizną produktami z filtrami. Media społecznościowe promują nie tylko poszczególne produkty, ale całą filozofię pielęgnacyjną. Codzienne rytuały z wykorzystaniem maseczek, tonerów, esencji i warstwowego nakładania kosmetyków stały się popularne także na Zachodzie. 

Zobacz też: Krem z filtrem – must have nie tylko na lato

Z social mediów - na półki drogerii

Dostęp do kosmetyków koreańskich staje się coraz łatwiejszy i powszechniejszy – w Polsce jako jedna z pierwszych szeroko oferowała je sieć Hebe, duży wybór proponuje też Super-Pharm. W USA niezależne sieci zaczęły otwierać sklepy z koreańskimi kosmetykami, początkowo koncentrując się na maseczkach w płachcie, a następnie rozszerzając ofertę o kosmetyki kolorowe i pielęgnację – w odpowiedzi na rosnący popyt.

Zobacz też: Raport Zalando: Kluczowe trendy w dziedzinie urody, inspirujące w 2025 roku. Które kosmetyki są na topie?

Głównie dzięki social mediom konsumenci dowiadywali się, jakich marek z Korei warto szukać (np. Tirtir, d‘Alba, Torriden, Beauty of Joseon, Laneige i Cosrx). A to z kolei skłoniło głównych detalistów w USA, takich jak Amazon, Sephora i Ulta, do wprowadzenia produktów K-beauty do oferty. Costco i Target również prowadzą rozmowy z koreańskimi markami na temat wprowadzenia K-beauty do swoich sieci sklepów stacjonarnych.

Dane z południowokoreańskiego Ministerstwa Handlu, Przemysłu i Energii pokazują, że eksport kosmetyków osiągnął rekordowy poziom 10,2 miliarda dolarów w 2024 roku, co oznacza wzrost o 20,6 proc. rok do roku. Od stycznia do października 2024 roku USA zaimportowały kosmetyki z Korei o wartości 1,41 miliarda dolarów, co stanowiło 22,2 proc. całego importu kosmetyków.

Zobacz też: Korea Południowa wyprzedza USA i zostaje drugim największym eksporterem kosmetyków na świecie

Kosmetyki z Azji podbijają kolejne kontynenty

Po zdobyciu silnej pozycji w USA, K-beauty przyspiesza swoją ekspansję w Europie, zwłaszcza we Francji – ojczyźnie L’Oréala. Sklepy z koreańskimi kosmetykami oraz platformy sprzedaży bezpośredniej online są już widoczne w głównych europejskich miastach. Sephora (należąca do LVMH) kontynuuje rozbudowę oferty marek K-beauty.

W 2024 roku znane paryskie domy towarowe, takie jak Galeries Lafayette i Printemps, otworzyły stałe działy, dedykowane K-beauty. Monoprix, jedna z popularniejszych sieci supermarketów we Francji, rozpoczęła sprzedaż produktów K-beauty wiosną i aktywnie promuje koreańskie rytuały pielęgnacyjne.

Cena, jakość, dostępność jako motory wzrostu

Europejscy konsumenci przywiązują dużą wagę do składów produktów (co również jest sporą zasługą influencerów, którzy wskazują na konkretne składniki i ich działanie). Obecnie, gdy nastroje konsumenckie słabną, a wrażliwość na cenę się zwiększa, oferta kosmetyków K-beauty przekonuje wielu skutecznością, dobrymi składami i konkurencyjnymi cenami. Po sukcesie w USA, Europa ma stać się kolejnym głównym motorem wzrostu K-beauty – uważają analitycy Alphavalue.

W przeciwieństwie do luksusowych marek pielęgnacyjnych i perfumeryjnych, które korzystają z wysokich barier wejścia zbudowanych przez lata inwestycji w badania i marketing, segment masowy staje przed znacznie ostrzejszą konkurencją ze strony koreańskich i chińskich graczy. Dział produktów konsumenckich L’Oréal (czyli segment masowy) nadal odpowiada za 37 proc. całkowitych przychodów grupy. Firma musi działać szybciej, by bronić swojego udziału w tym coraz bardziej zatłoczonym obszarze.

Strategie i koszty

L’Oréal staje więc przed strategicznym pytaniem: jak dostosować i zoptymalizować działalność w segmencie masowym w coraz bardziej konkurencyjnym i wrażliwym na marże otoczeniu? Czy dotychczasowa strategia przejmowania wschodzących marek – takich jak koreańska marka 3CE – wciąż będzie skuteczna?

L’Oréal nie może pozwolić sobie na utratę nawet części udziału w segmencie masowym, który pozwala amortyzować koszty. Coraz więcej firm zdaje sobie sprawę, że skupienie się niemal wyłącznie na produktach luksusowych nie jest właściwą strategią, bowiem odzyskiwanie utraconego udziału w rynku masowym wiąże się z wysokimi kosztami i intensywnymi działaniami marketingowymi – podsumowuje Alphavalue.

Zobacz też: Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
15. lipiec 2025 23:32