StoryEditor
Beauty
10.04.2014 00:00

Katarzyna Maria Zielińska: Piękno płynie z miłości

Szczupła, skromna blondynka, ale jak wychodzi na scenę, nie sposób oderwać od niej oczu – Katarzyna Maria Zielińska, aktorka związana z warszawskim Teatrem Powszechnym. Szerszej widowni znana jest z serialu „BrzydUla”, w którym wcieliła się w rolę Eli. Obecnie można ją obejrzeć m.in. w „Romeo i Julii” oraz w świetnie przyjętym przez krytykę monodramie „Rewolucja balonowa” w Teatrze Powszechnym. Wkrótce także odbędzie się premiera filmu z jej udziałem, pt. „Arbiter uwagi”. Zarówno w teatrze, jak i przed kamerą, daje z siebie sto procent i pokazuje, że pod powłoką grzecznej Kasi drzemie prawdziwy wulkan energii.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Jonathan Carroll napisał, że „Jedyny sposób, by oszpecić piękno, to ukazać jego szaleństwo”...
Katarzyna Maria Zielińska:
Nie pociąga mnie oszpecanie piękna ani szaleństwo. Dla mnie piękno jest wtedy, gdy patrzymy na drugiego człowieka z otwartym sercem. Piękno jest wtedy, gdy patrzymy ukochanej osobie w oczy i czujemy, że możemy tak trwać i trwać. Piękno jest, gdy podchodzimy do naszego życia, zarówno prywatnego, jak i zawodowego, z pasją i miłością, gdy wiemy, że to co robimy, ma dobre skutki – również dla innych. Piękno – gdy nagle przychodzi wiosna i można ściągnąć kurtki, a ciepły wiatr przyjemnie tańczy pomiędzy spacerującymi przechodniami.
Aktorstwo to była miłość od pierwszej recytacji?
K.M.Z:
Już jako mała dziewczynka, stojąc w sklepie po słynne mleko w butelce, obserwowałam ludzi. Zastanawiałam się, skąd są, co robią, jakie mają zamiłowania, czy lubią swoje życie. Liczyłam na to, że któryś z nich jest producentem z Hollywood. Chciałam zostać zauważona i zatrudniona do grania w filmach, np. Disneya. To były takie pierwsze przejawy ciekawości światem zewnętrznym i światem filmowym jednocześnie. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, dlaczego ja, Kasia z Ostrowca Świętokrzyskiego, nie mogłabym JUŻ zagrać w filmie Disneya. Wtedy zaczęłam interesować się człowiekiem, odtwarzaniem różnych ról i charakterów. Przejawiałam to na występach domowych dla odwiedzających nas gości – a muszę przyznać, że dom moich rodziców był zawsze domem otwartym – więc tych występów miałam całą masę. Później zapragnęłam grać na skrzypcach. Rozśmieszające publiczność domowe wygibasy przekształciły się w granie „do kotleta” i wtedy nastał bunt: „Stop, albo mnie państwo słuchają, albo gadają” powiedziałam. Ja chciałam być przecież poważaną siedmioletnią skrzypaczką (śmiech).
Miałam wiele pomysłów na życie: chciałam zostać architektem wnętrz, malarką, skrzypaczką, a nawet piosenkarką. I choć już w podstawówce wystawialiśmy mały spektakl z dużego dzieła, bo z „Dziadów” Mickiewicza, to dopiero w liceum poczułam, że realizuję się w pełni, stojąc na scenie i recytując. Dlatego zaczęłam intensywnie przygotowywać się na studia aktorskie, z początku w Miejskim Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim, pod skrzydłami Uli Bilskiej, a następnie przez rok w Krakowie w Studium aktorskim „Lart”. Za drugim razem spełniło się moje marzenie i dostałam się do Akademii Teatralnej w Warszawie. Miałam także plan awaryjny. Jeśli nie dostałabym się na studia, stawiałam na pracę w LOT. Podróże to moja druga miłość.
Dużo poświęciłaś dla zawodu?
K.M.Z:
Nie. Ale to bardzo fajne pytanie, bo tak naprawdę ani w liceum, ani na studiach nikt nie uczy pisania wizji projektu, np. pracy, którą chcielibyśmy wykonywać w przyszłości. Sami musimy sobie zadać pytania: Dlaczego właśnie aktorstwo? Czy lubię grać w teatrze, czy tylko np. w filmie? Do czego chciałabym inspirować publiczność poprzez mój zawód? Jeżeli więc nie mamy tej spójnej z naszym sercem wizji, to tak myślę, że wtedy można mówić o poświęceniu się dla zawodu. Kwestia wyboru. Osobiście po liceum byłam w stu procentach przekonana, że chcę zdawać do Akademii Teatralnej, jednak zupełnie nie wiedziałam, jaka jest moja wizja aktorstwa. Chciałam grać w filmie i w teatrze, ale jakie role? Hm… najlepiej różne, przeróżne! Cały wachlarz ról! Po ukończeniu kilku kursów „School Of Creation” Anny Brandysiewicz i Leny Świadek, znacznie bardziej świadomie podchodzę do zawodu, ale i do życia w ogóle. I wreszcie wiem, po co to robię, dlaczego akurat aktorstwo jest moją pasją numer jeden. Chcę współuczestniczyć w powstawaniu filmów i spektakli teatralnych, które będą inspirować ludzi do patrzenia na świat z otwartym sercem. Tak to czuję na dzień dzisiejszy.
Od 9 lat jesteś związana z warszawskim Teatrem Powszechnym, występujesz w serialach i na dużym ekranie. Co sprawia Ci większą radość: praca na scenie czy przed kamerą?
K.M.Z:
Kocham pracę z kamerą i uwielbiam grać w teatrze. Ponieważ od zawsze ufam, że „Ktoś” – Bóg nade mną czuwa, dostaję cudowne lekcje i niespodzianki. Tak, miałam szczęście uczyć się i pracować z mistrzami polskiej sceny. Jeszcze na studiach zostałam zaproszona do jednego z najlepszych zespołów teatralnych w Polsce. To już dziewięć lat? (śmiech).
Obecnie pracujemy z Piotrem Ratajczakiem nad komedią, pt. „Dziewczyny do wzięcia” w adaptacji Piotra Rowickiego. Tekst ten jest w dużej mierze zainspirowany filmowym scenariuszem Janusza Kondratiuka o tym samym tytule. Kto nie widział, zachęcam, zwłaszcza ze względu na świetną kreację Ewy Szykulskiej. Mam nadzieję, że po tym spektaklu widzowie poczują się lekko i będą się tak samo dobrze bawić jak my podczas prób.
 Jeśli chodzi o pracę przed kamerą, to aktualnie bardzo tęsknię do pracy na planie. Ostatnio zagrałam w filmie Jakuba Polakowskiego, pt. „Arbiter uwagi” – premiera już wkrótce. Cenię kino polskie, ale i uwielbiam niszowe produkcje zagraniczne. Chciałabym skupić teraz swoją uwagę na filmie, a najbardziej zagrać taką rolę, która będzie spójna z moją wizją aktorstwa.
W Teatrze Powszechnym możemy Cię zobaczyć, m.in. w „Romeo i Julii” w reżyserii Grażyny Kani czy „Rewolucji Balonowej” Sławomira Batyry, który to monodram o polskiej transformacji ustrojowej lat 90. widzianej oczami małej dziewczynki specjalnie dla Ciebie napisała Julia Holewińska. Jaka jest, a raczej była ta Twoja rewolucja balonowa?
K.M.Z:
Ten tekst jest mi bardzo bliski i myślę, że uniwersalny dla naszego pokolenia trzydziestolatków, które wzrastało w latach 90. My już nie musieliśmy tak jak nasi rodzice się buntować, natomiast dotknęły nas skutki okresu przemiany. Nie mieliśmy klarownej informacji ze strony rodziców czy społeczeństwa, w którą stronę powinniśmy się rozwijać. Dlatego większość z nas zachłysnęła się wszystkim naraz. Osobiście uczyłam się na przemian trzech języków – w rezultacie poza angielskim żadnego nie opanowałam do perfekcji, bo było jeszcze wiele innych „rozpraszaczy”, które po pustkach w sklepach dawały obietnicę „szczęśliwości”. Fascynowałam się malarstwem, tańczyłam, uprawiałam sport, grałam na skrzypcach i robiłam to wszystko oczywiście jednocześnie. Pozostaje mi być wdzięczną, bo na nudę czy brak pomysłów, kreatywność nie mogę narzekać. Czego mi zabrakło? Dziś myślę że niczego, tak miało być.
Kiedyś zastanawiałam się jednak, gdzie bym teraz była, gdybym dostała inny pakiet z biznes planem i jasną ścieżką rozwoju? Teraz już jestem gdzie indziej, a tamtą „małą Kasię” z lat 90. już poprzytulałam. Może dlatego, że sama stoję już bardziej obiema nogami na ziemi? I jestem szczęśliwa i spokojniejsza, bo świadomiej podchodzę do pracy i do relacji z moimi bliskimi. Może dlatego, że bardziej kieruję się tym, jak czuję i co czuję, co jest dobre dla mnie. A może dlatego, że taka „Rewolucja balonowa” to po prostu był taki przełom w dojrzewaniu... Po trzydziestce nauczyłam się bardziej świadomie, ze zrozumieniem i z miłością patrzeć na moje wcześniejsze działania i mój rozwój, który wciąż trwa.
Jak się wyciszasz po spektaklu?
K.M.Z:
Temat rzeka. Między innymi o tym w przyszłości pragnę napisać doktorat.  Każdy spektakl wymaga odpowiedniego czasu do „powrotu do siebie”, do bycia znów w jednym kawałku energetycznie i psychicznie. Raz wystarczy dobra kolacja, innym razem słuchanie muzyki. Czasem jest to przytulenie siebie samej, a innym razem krótka medytacja, modlitwa czy rozmowa z Bogiem – po prostu chwila dla siebie.
Twój ulubiony sposób na spędzanie czasu wolnego?
K.M.Z:
Kocham podróżować. Uwielbiam spędzać czas z moim ukochanym i przyjaciółmi. Bardzo lubię jeździć na snowboardzie, fotografować, gotować, wymyślać nowe projekty i rozwijać firmę modową, którą w zeszłym roku założyłam z przyjaciółką. Obecnie pracujemy nad nową letnią kolekcją SUNASU i już nie mogę się doczekać, by nosić wymyślone przez nas i Martę Brandysiewicz kreacje. Wiem, że w życiu wszystko wymaga czasu. Jeżeli nie zmierzamy od razu do efektu, ale szanujemy proces tworzenia, to wtedy każdy projekt ma szanse na sukces. Uwielbiam też chodzić do kina i słuchać muzyki. Ale najbardziej na świecie uwielbiam śpiewać! Oj dużo tego (śmiech).
A jak dbasz o urodę?
K.M.Z:
Muszę bardzo dbać o skórę, bo jest bardzo wrażliwa i sucha. Testowałam mnóstwo kremów do ciała, rąk i cały czas szukam tego jedynego. Ostatnio zakochałam się w olejku japońskim Jacob Hoody z linii kosmetyków ekologicznych, który poleciła mi Mania z „Luca Bandita” na Nowym Świecie. Podobno używają go też Japonki. Dla mnie jest to kosmetyk uniwersalny, używam go na całe ciało zamiast balsamu, a dzięki przepięknemu, intensywnemu zapachowi z nutą świeżej zielonej herbaty świetnie zastępuję nim czasem perfumy. Poza tym jest bardzo wydajny. Używam go rano i wieczorem od dwóch miesięcy, i w dalszym ciągu mam ponad pół butelki. Po takiej aplikacji moja skóra czuje się w stu procentach dopieszczona (śmiech). Jestem wielką zwolenniczką domowego SPA. Prawie zawsze wieczorem, a szczególnie po długiej pracy, relaksuję się zażywając kąpieli solnych bądź czekoladowych. Czasem nakładam na twarz maseczkę i odprężam się w wannie. W ten sposób ładuję baterie na następne dni.
Jesteś uzależniona od wizyt w drogeriach?
K.M.Z:
O dziwo nie. Oczywiście lubię wiedzieć, jakie nowości pojawiają się na rynku, jednak bardzo ascetycznie podchodzę do kosmetycznych zakupów. Nie kolekcjonuję balsamów czy kremów. Po nowy sięgam dopiero, gdy poprzedni się skończy. Dlatego półki w łazience nie uginają się pod ciężarem kosmetyków – mam tylko to, czego potrzebuję, za to staram się, by były to produkty ekologiczne i dobrej jakości. Lubię zainwestować w dobry szampon, odżywkę czy krem pielęgnacyjny. Przy wyborze kosmetyków staram się sprawdzić, jak reagują w kontakcie ze skórą. Jeżeli odpowiada mi konsystencja lub zapach, wtedy decyduję się na zakup. Reklamy chyba nie mają dla mnie większego znaczenia, chociaż lubię poczytać o nowych produktach pojawiających się w branży kosmetycznej.
Lubisz się malować?
K.M.Z:
Lubię. Praktycznie maluję się codziennie. Wyjątkiem jest okres wakacyjny, gdy moja skóra złapie lekką opaleniznę. Wtedy daję jej odpocząć od podkładu. Ale najbardziej lubię być malowaną przez profesjonalistki, np. Agnieszkę Patrycję Rudzińską i Salamandrę Plewako-Szczerbińską, Martę Kierozalską. Jeżeli jednak używam kosmetyków do makijażu, to staram się, by dodatkowo pielęgnowały moją skórę twarzy, a nie tylko ją upiększały.
Nad czym teraz pracujesz, poza przygotowywaniem premiery „Dziewczyny do wzięcia"?
K.M.Z:
Ostatnio większą część mojego czasu i uwagi pochłania praca nad międzynarodowym projektem, spektaklem w języku angielskim. Marzy mi się, żeby zainspirować nim w niedalekiej przyszłości jeden z warszawskich teatrów. Scenariusz dopiero się tworzy, dlatego nie mogę nic więcej powiedzieć na ten temat. Chodzę też na castingi do filmów i mam nadzieję, że niedługo uda mi się zagrać wymarzoną rolę. Poza aktorstwem, o czym już wspomniałam, wspólnie z Charlottą Zielińską, świeżo dyplomowaną aktorką po PWST w Krakowie, współtworzę markę SUNASU – Sukienki Na Suwaki. Właśnie przygotowujemy nową kolekcję.
Oby wraz z nadejściem wiosny wszystkie te pomysły się zrealizowały.
Dziękuję za rozmowę.

NIE MOGĘ SIĘ OBEJŚĆ BEZ...

Tusz do rzęs: często zmieniam
Fluid: Kiko – z lotniska
Pomadka: Chanel – od siostry
Baza pod makijaż: krem sandałowy z Indii – od przyjaciółki Moniki
Do twarzy: tonik usuwający oznaki zmeczenia Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants, Lotion Tonique Perfectrice – rewlelacja!, płyn micelarny Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants
Do ciała: japoński olejek Jacob Hoody – z Luka Bandita
Perfumy: Boss Women

Rozmawiała
Agnieszka Saracyn-Rozbicka
Zdjęcie: Michał Mazurkiewicz


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Beauty
24.07.2025 14:57
Nowy rozdział Veoli Botanica – marka poszerza dystrybucję w Hebe
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe. / Materiał Partnera
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
/ Materiał Partnera
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
/ Materiał Partnera
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
/ Materiał Partnera
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
Nowy rozdział Veoli Botanica — marka poszerza dystrybucję w Hebe.
Gallery

Veoli Botanica – marka specjalizująca się w naturalnej i innowacyjnej pielęgnacji skóry w duchu clean beauty – poszerza swoją sieć dystrybucji. Jej produkty są już dostępne we wszystkich sklepach stacjonarnych i sklepie internetowym Hebe – to kolejny krok w rozwoju marki, która konsekwentnie umacnia swoją pozycję w segmencie kosmetyków naturalnych.

Veoli Botanica poszerza sieć dystrybucji w Hebe

Marka Veoli Botanica kontynuuje ekspansję, poszerzając sieć dystrybucji. Jej produkty są już dostępne we wszystkich sklepach stacjonarnych oraz – niezmiennie – w sklepie internetowym Hebe.

To znaczący krok w umacnianiu pozycji marki na rynku, który pozwala jeszcze większej liczbie klientów odkryć zalety skutecznej, naturalnej pielęgnacji w duchu odpowiedzialności i innowacji. Produkty Veoli Botanica wyróżniają się wegańskimi składnikami o przebadanych stężeniach aktywnych, pozyskiwanymi wyłącznie od sprawdzonych dostawców. Dzięki zrównoważonej produkcji są bezpieczne i odpowiednie nawet dla bardzo wrażliwej skóry.

Z kolei Hebe to nie tylko jedna z największych sieci drogeryjnych w Polsce, ale także synonim jakości, różnorodności i troski o potrzeby klientów. Jako część międzynarodowej grupy Jeronimo Martins, od lat wyznacza standardy na rynku beauty – inwestując w rozwój zarówno sprzedaży stacjonarnej, jak i e-commerce. 

To efekt przemyślanej strategii rozwoju, która zakłada nie tylko bogaty asortyment i konkurencyjne ceny, ale także łatwość zakupów i zaawansowaną personalizację oferty. 

W ten sposób Hebe konsekwentnie podnosi poziom satysfakcji oraz zaangażowania swoich klientów, a także buduje przestrzeń, w której wartościowe, nowoczesne marki – takie jak Veoli Botanica – mogą dotrzeć do szerokiego grona świadomych konsumentów.

Produkty Veoli Botanica są dostępne w atrakcyjnej ofercie specjalnej w  Hebe zarówno stacjonarnie, jak i online! To doskonała okazja, aby poznać świat naturalnej pielęgnacji i przekonać się o skuteczności kosmetyków stworzonych w zgodzie z naturą i najnowszymi odkryciami nauki. 

Oferta obowiązuje do 6.08.2025. 

Naturalnie skuteczna pielęgnacja w nurcie clean beauty

Veoli Botanica jest nowoczesną polską marką kosmetyków naturalnych. Od blisko dekady łączy wiedzę ekspertów, nowoczesne technologie i innowacyjne kompleksy roślinne, tworząc produkty w zgodzie z filozofią clean beauty. 

Ten kompleksowy nurt pielęgnacji naturalnej skupia się wyłącznie na składnikach wegańskich, odpowiedzialnej produkcji, bezpieczeństwie i niezawodnym działaniu

Wszystkie produkty Veoli Botanica są wytwarzane zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Marka opiera się wyłącznie na sprawdzonych składnikach aktywnych – zarówno tych wykorzystywanych w pielęgnacji od pokoleń, jak i nowoczesnych surowcach naturalnych. 

Podobnie jak Hebe, Veoli Botanica jest dumna ze swoich osiągnięć, ale nie zatrzymuje się w miejscu – chce więcej. Obie marki łączy pasja do piękna, nowoczesnego podejścia do pielęgnacji i dążenie do najwyższych standardów w zakresie jakości. 

Zarówno Hebe, jak i Veoli Botanica wierzą w świadome wybory, transparentność i budowanie relacji z klientem opartych na zaufaniu. Stawiają na edukację, innowacje i ciągłe podnoszenie poprzeczki w trosce o zdrowie skóry oraz dobro planety. To partnerstwo opiera się na wspólnych fundamentach – dbałości o środowisko, etycznym podejściu do produkcji, wspieraniu lokalnych marek i promowaniu autentycznych wartości.

Dzięki współpracy z Hebe, produkty Veoli Botanica mogą trafić do jeszcze szerszego grona odbiorców, którzy poszukują naturalnie skutecznych i bezpiecznych rozwiązań.

Filar innowacji w pielęgnacji

W połowie lipca br. odbyło się wielkie otwarcie przestrzeni, która stanowi dla marki strategiczne centrum innowacji w dziedzinie pielęgnacji. To właśnie wyjątkowy design, doświadczeni naukowcy i wieloletnie zaangażowanie stanowią fundament laboratorium badawczo-rozwojowego, którego działalność koncentruje się na kompleksowym procesie rozwoju – od koncepcji po wdrożenie – wszystko po to, by zapewnić najwyższą jakość i bezpieczeństwo produktów.

LAB by Veoli Botanica to miejsce, w którym siła natury spotyka się z precyzją nauki – tutaj innowacje idą w parze z troską o Twoją skórę i środowisko. To tutaj bije serce marki – zawsze zgodnie z rytmem clean beauty.

Veoli Botanica nie tylko poświęca działalność w laboratorium na opracowywaniu zupełnie nowych, przełomowych formuł, które odpowiadają na najnowsze trendy rynkowe i spełniają oczekiwania konsumentów. Marka nie zapomina również o udoskonalaniu autorskich receptur – jej celem jest tworzenie produktów o unikalnych właściwościach i potwierdzonej skuteczności.

Wejdź do świata clean beauty

Każdy produkt Veoli Botanica jest wynikiem połączenia najnowszych odkryć naukowych z najwyższej jakości surowcami pozyskiwanymi z troską i poszanowaniem natury.

Wejdź do świata clean beauty, w którym innowacje spotykają się z naturą – a przyszłość pielęgnacji zaczyna się już dziś. 

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Beauty
23.07.2025 08:56
Czas na meduzę? Po śluzie ślimaka i jadzie pszczoły – morski kolagen na radarze branży beauty i wellness
Obecnie meduza jako surowiec kosmetyczny wykorzystywana jest głównie w formie mucyny lub szerzej – jako ekstraktShutterstock

Śluz ślimaka, jad pszczoły, a teraz… meduza. Branża kosmetyczna od dawna chętnie sięga po nietypowe składniki aktywne, by odkrywać nowe możliwości pielęgnacji. Kolagen pozyskiwany z meduz nie pojawił się tu znikąd – wcześniej był badany i wykorzystywany m.in. w biomedycynie. Dziś obserwujemy rosnące zainteresowanie tym surowcem w kosmetykach i suplementach. Choć to wciąż rozwijający się trend, kolagen z meduzy przyciąga coraz większe zainteresowanie marek i naukowców. Potwierdzają to zarówno pierwsze innowacyjne formuły, jak i rosnąca liczba badań nad jego skutecznością.

Nowe źródło znanego składnika

Kolagen to dziś prawdziwy hit w pielęgnacji i branży wellness. Obecny nie tylko w kosmetykach poprawiających jędrność i elastyczność skóry, ale także w suplementach i produktach spożywczych, zyskuje na znaczeniu jako składnik wspierający zdrowie skóry, włosów, paznokci oraz sprawność stawów i tkanek łącznych, co przekłada się na kompleksowe wsparcie urody i witalności. 

Nic więc dziwnego, że według prognoz Grand View Research globalny rynek kolagenu ma przekroczyć wartość 18,7 mld dolarów do 2030 roku. Przez lata jego najczęstszym źródłem były ryby oraz zwierzęta lądowe, takie jak bydło i trzoda chlewna, co jednak wiązało się z pewnymi ograniczeniami, zarówno kulturowymi, jak i środowiskowymi. 

Rosnąca świadomość etyczna, potrzeba przejrzystości łańcucha dostaw oraz popularność wegańskich i „clean” receptur sprawiają, że branża coraz chętniej sięga po alternatywy. Jedną z takich alternatyw staje się kolagen z meduzy – surowiec o wysokim stężeniu białka, który zyskuje na znaczeniu jako odpowiedź na potrzeby nowoczesnej kosmetologii.

Co potrafi meduza?

Meduzy to organizmy o wyjątkowej strukturze, których ciało, choć w ponad 95 proc. składające się z wody, zawiera znaczną ilość kolagenu zlokalizowanego w mezoglei, czyli galaretowatej tkance. Po odwodnieniu kolagen może stanowić nawet 40 proc. suchej masy, co czyni z meduz atrakcyjne źródło tego białka (Advances in Wound Care, 2020)

Struktura kolagenu pozyskiwanego z meduz wykazuje podobieństwo do ludzkiego kolagenu, szczególnie kolagenu typu I, który stanowi dominujący typ w skórze, kościach i tkance łącznej człowieka. Dzięki unikalnemu profilowi aminokwasowemu oraz lekkiej budowie molekularnej, kolagen z meduz ma mieć także zdolność łatwiejszego i szybszego przenikania w głąb skóry, co pozwala mu działać bardziej efektywnie. (Marine Drugs, 2025)

Badania chińskich naukowców opublikowane w Applied Food Research (2025) podkreślają, że peptydy kolagenowe pozyskiwane z meduz wykazują silne właściwości antyoksydacyjne oraz zdolność do chelatowania jonów miedzi. Te cechy czynią je obiecującymi składnikami produktów rozjaśniających, poprawiających koloryt skóry oraz chroniących przed stresem oksydacyjnym. 

Dodatkowo ekstrakty z kolagenu meduzy wykazują silne właściwości nawilżające. Tworzą ochronny film, który zapobiega utracie nawilżenia (lock moisture), przeciwdziałając przesuszeniu i wspierając naturalną barierę ochronną skóry. Dzięki temu mają duży potencjał w kosmetykach nawilżających, szczególnie dla skóry suchej, wrażliwej i dojrzałej.

Z kolei badania opublikowane w czasopiśmie naukowym Marine Drugs (2020) wskazują, że kolagen z meduzy oraz jego hydrolizat posiadają właściwości ochronne przed promieniowaniem UV, dzięki którym mogą być wykorzystane w produktach pielęgnacyjnych przeciwdziałających fotostarzeniu skóry.

Niektóre gatunki meduz od lat fascynują naukowców swoimi niezwykłymi zdolnościami regeneracyjnymi. Szczególne zainteresowanie budzi Turritopsis dohrnii, znana jako „nieśmiertelna meduza” – organizm, który potrafi cofnąć się do wcześniejszego stadium życia, odwracając proces starzenia na poziomie komórkowym (Biochemistry and Biophysics Reports, 2024). Choć to zjawisko nie znajduje jeszcze bezpośredniego zastosowania w kosmetologii, stanowi inspirację dla badań nad naturalną regeneracją i cykliczną odnową – koncepcjami coraz częściej obecnymi także w narracjach marketingowych produktów anti-aging.

Kolagen z meduz i jego ekologiczny potencjał

Wybór kolagenu z meduz to nie tylko innowacyjne podejście do pielęgnacji skóry, ale również potencjalny wkład w ochronę środowiska morskiego. Rosnące populacje meduz, spowodowane m.in. zmianami klimatu i zanikiem ich naturalnych drapieżników, często zaburzają równowagę ekosystemów oraz negatywnie wpływają na rybołówstwo i gospodarkę nadbrzeżnych regionów. Pozyskiwanie kolagenu z tego szybko rozmnażającego się organizmu mogłoby pozwolić na kontrolę ich liczebności bez ryzyka nadmiernej eksploatacji i degradacji środowiska. 

Meduzy, dzięki swojej liczebności i szybkiemu rozmnażaniu, mogą być pozyskiwane w sposób bardziej zrównoważony, a sam proces zbioru, w porównaniu z innymi metodami pozyskiwania surowców, mógłby być mniej obciążający dla środowiska.

Przykłady wykorzystania kolagenu z meduzy w produktach beauty

Obecnie meduza jako surowiec kosmetyczny wykorzystywana jest głównie w formie mucyny lub szerzej – jako ekstrakt, przy czym marki rzadko komunikują obecność kolagenu jako konkretnego składnika aktywnego. W rezultacie kolagen z meduzy pozostaje składnikiem niszowym, choć potencjalnie innowacyjnym.

Nieprzypadkowo to właśnie rynek azjatycki, od lat otwarty na składniki pochodzenia morskiego, aktywnie bada i wykorzystuje potencjał meduzy. W regionie, gdzie innowacje i niestandardowe rozwiązania pielęgnacyjne nierzadko wyznaczają trendy dla reszty świata, tego typu surowce stanowią naturalny element nowoczesnej kosmetyki.

Przykładem innowacyjnego wykorzystania kolagenu z meduzy jest opatentowany składnik KolacJe™, opracowany przez chińską firmę Baoding Faithful Industry Co., Ltd. KollaJell™ jest pozyskiwany z dzikich meduz gatunków Stomolophus meleagris oraz Acromitus hardenbergi i chroniony patentami w USA (US Patent No. 10,287,339 B2) oraz w Chinach (China Patent No. ZL 2017 1 1177638.2).

Wśród azjatyckich gotowych produktów kosmetycznych wykorzystujących kolagen z meduzy jako „hero” ingredient jest Jelly Collagen Ocean Azure Raw Soap od japońskiej marki In My Life Co. To gęsta pianka oczyszczająca, która ma za zadanie intensywnie nawilżać, rozjaśniać cerę oraz usuwać martwy naskórek i zanieczyszczenia.

image
inmy-life.jp

Powoli, ale konsekwentnie po kolagen z meduzy sięgają także marki spoza Azji. Przykładem jest brytyjska Humanity Cosmetics, której krem pod oczy Eye Restore, stworzony dla mężczyzn, wykorzystuje ten surowiec w formule nawilżającej, wygładzającej, ujędrniającej, przeciwzmarszczkowej, rozjaśniającej oraz wspierającej regenerację skóry i ochronę przed uszkodzeniami UV.

Również australijska marka Dr. LeWinn’s oferuje maskę nawilżającą Eternal Youth Jellyfish Collagen Hydrating Face Mask, w której kolagen z meduzy stanowi kluczowy składnik aktywny, wspierający intensywne nawilżenie, poprawę elastyczności oraz wzmacnianie bariery ochronnej skóry.

Co dalej?

Kolagen z meduzy wpisuje się w szerszy trend poszukiwania alternatywnych, innowacyjnych i mniej oczywistych źródeł znanych składników. Dla marek kosmetycznych i suplementacyjnych może stać się ciekawym wyróżnikiem, zwłaszcza jeśli zostanie osadzony w narracji o morskich rytuałach piękna, lekkich, dobrze przyswajalnych formułach oraz transparentnym, zrównoważonym pochodzeniu. 

I choć branża wciąż mierzy się z wyzwaniami związanymi z technologią ekstrakcji, produkcją na większą skalę i regulacjami, postęp w tych obszarach oraz rosnące zainteresowanie naturalnymi składnikami tworzą duże perspektywy dla rozwoju i popularyzacji kolagenu z meduzy w sektorze beauty i wellness.

 

Marta Krawczyk

Zobacz też: Żaneta Gortat-Stanisławska, MG Evolution: Konsumenckie trendy przekładają się na rynek produkcji kontraktowej [SONDA: Prognozy 2025]

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
29. lipiec 2025 17:55