StoryEditor
Beauty
17.02.2013 00:00

Magda Steczkowska: Postanowiłam być szczęśliwa. I jestem!

Magda Steczkowska – piosenkarka  i niepoprawna optymistka. Prywatnie żona gitarzysty Piotra Królika, z którym w 2001 roku założyła zespół Indigo, i mama trzech córek. Dzielnie łączy życie osobiste z zawodowym, podkreślając że niczego nie żałuje  i z radością patrzy w przyszłość.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Paul Samuel Leon Johnson napisał, że „Muzyka jest jedyną zmysłową przyjemnością pozbawioną znamion grzechu”. A jak Ty ją postrzegasz?
Magda Steczkowska:
Jako czysto grzeszną przyjemność (śmiech).

Wróćmy do początków. Kiedy pojawiła się u Ciebie pasja śpiewania?

Śpiewałam od zawsze, ale moment, w którym poczułam, że śpiewanie dodaje mi skrzydeł i sprawia, że czuję się spełniona i szczęśliwa nadszedł kilka lat temu. Widocznie coś musiało we mnie dojrzeć...

Jesteś na rynku muzycznym od prawie 20 lat. Jak przez ten czas zmieniał się Twój światopogląd i podejście do muzyki?

Oj, znacznie! Na początku świetnie się bawiłam i do tego mi za to płacili (śmiech). Uwielbiałam śpiewać w chórkach, byłam bardzo młoda i każda propozycja współpracy cieszyła mnie ogromnie! Praca z cudownymi ludźmi, nie tylko gwiazdami, była szalenie interesująca i rozwijająca! Prawdziwa szkoła życia! Śpiewałam i nagrywałam wtedy bardzo dużo z różnymi artystami. Czasami mi się podobało, czasami nie. Ale to również było kształcące, bo coraz wyraźniej widziałam, w którą stronę muzycznie mnie ciągnie.
Największe wyzwanie artystyczne, z jakim przyszło Ci się w tym czasie zmierzyć?
Wiele takich było. Nie potrafię powiedzieć, które było największe, najważniejsze... Na pewno wiem, które było najtrudniejsze! Festiwale w Opolu i w Sopocie, gdzie w ciągu kilku dni wraz z moimi przyjaciółmi – Izą Ziółek i Andrzejem Krukiem, z którymi tworzyliśmy zespół wokalny, musieliśmy nauczyć się kilkudziesięciu utworów, w różnych językach i często jeszcze je opracować. Do tego najlepiej na pamięć, bo to nie ładnie wygląda w kamerze jak mamy pulpity. Oczywiście jeszcze musimy wyglądać i pięknie się poruszać! Ogromne wyzwanie i wielka przyjemność. Uwielbiałam to!
Z łezką w oku wspominam nasze próby i wspólne występy, jednak jak śpiewa moja ulubiona artystka, Maryla Rodowicz „ale to już było i nie wróci więcej...”.
W zeszłym roku ukazała się nagrana z zespołem Indigo Twoja trzecia studyjna płyta pt. „Pełnia”. Mam wrażenie, że jest ona kontynuacją krążka „Cuda”, z tą różnicą, że pojawiło się więcej rockowych brzmień. Za produkcję niezmiennie odpowiada Piotr Siejka i już tradycyjnie tekst do jednej z piosenek napisała Paulina Przybysz. Jakie miejsce ten album zajmuje w Twoim dorobku?
Takie jak poprzednie moje płyty. Nie dzielę ich na lepsze, gorsze, bardziej moje itp. Każda z  płyt to pewien okres w moim życiu, a każdy z nich jest, był i będzie bardzo ważny. Z różnych powodów. „Pełnia” to był czas niezwykle intensywnej pracy, która przynosiła mi mnóstwo pozytywnej energii, radości, spełnienia, ale i ciężkich chwil... Stąd też tytuł.

Większość piosenek jest o miłości, takiej bardzo rzeczywistej, życiowej, a nawet tej trudnej…

Inaczej nie potrafię (śmiech). W tekstach są moje przeżycia lub zaobserwowane sytuacje, relacje międzyludzkie. Piotr Siejka (producent) kiedy nagrywaliśmy utwór „Niczego więcej” powiedział: „No tak, to wiadomo, że o Twoim mężu to na początek damy samą perkusję” (śmiech, mąż wokalistki jest perkusistą – przyp. red.). Innym razem, przy utworze „Ja-Ty-Ona” pytał, czy wszystko u nas porządku (śmiech, tajemnicza „ona” to po prostu piłka nożna – przyp. red.) Pisanie tekstów nie przychodzi mi łatwo. Czasami męczę się jak potępieniec. Ciężko jest wtedy ze mną wytrzymać (śmiech), ale lubię to robić. Utwór „Droga”, który jest mi szczególnie bliski, kosztował mnie wiele emocji i podczas powstawania tekstu, i podczas nagrania. Nie wiem już, ile razy do niego podchodziłam... Do dziś, mimo że śpiewam go, nie wiem który raz, ciężko mi opanować emocje na scenie. Tak to już jest, kiedy pisze się teksty z życia wzięte.
Może nie wypada pytać piosenkarkę, czy słucha innych wokalistów, jednak chciałam wiedzieć, po czyją muzykę najchętniej sięgasz w zaciszu swojego domu?
Dlaczego nie wypada? Z przyjemnością odpowiem. Kayah i Anna Maria Jopek! Kocham je miłością wielką! Ogromnie przeżywam ich muzykę, więc najczęściej słucham jej w samochodzie podczas długiej, samotnej podróży i często wzruszam się ogromnie, jak pięknie to wszystko ze sobą gra: ich głosy, muzyka, teksty. Z zagranicznych artystów zawsze i wszędzie Sting, Prince, Sade, nieodżałowana Whitney Houston i wielu, wielu innych. Ostatnio mąż podsunął mi super grupę HMB z Portugalii. Uwielbiam ich!
A jak oceniasz polski rynek muzyczny i swoją pozycję na nim?
Brakuje mi różnorodności. Nie bardzo pojmuję, dlaczego w każdej stacji radiowej na okrągło usłyszeć można te same utwory. Ja bym chciała coś innego, najchętniej polskiego, żeby zobaczyć, co u nas mają do pokazania, a wiem, że mają dużo! Tylko – niestety – trzeba się naszukać, żeby znaleźć, a ja nie bardzo mam na to czas. A moja pozycja? Cały czas dużo pracuję, żeby ją umacniać (śmiech)!
Patrzę na Ciebie, czytam bloga o cudownym tytule „Kocham Cię życie” i widzę szczęśliwą kobietę…
Bo tak jest! Jestem szczęśliwa, co nie znaczy, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy (śmiech).

Aż trudno w to uwierzyć.
Mam cudowną rodzinkę i robię to, co kocham. Mój mąż bardzo mnie wspiera, co dodaje mi skrzydeł! Niczego nie żałuję i wiem, że przede mną jeszcze dużo fantastycznych rzeczy! Mocno w to wierzę! Ja po prostu postanowiłam być szczęśliwa i konsekwentnie to realizuję! Bardzo dużo zależy od nas samych i co do  tego nie mam żadnych wątpliwości!
Twój blog jest wyjątkowo ciepły, ze względu na historie dnia codziennego, w których główną rolę odgrywają Twoje trzy córki. Co macierzyństwo dało Tobie jako kobiecie, a co jako wokalistce, i czy łatwo pogodzić te dwie role?
Trudno. Bardzo trudno. Mój zawód to moja pasja i całe szczęście, bo w przeciwnym razie natychmiast bym go zmieniła. Bycie mamą to najpiękniejsza, a zarazem najtrudniejsza rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła. Gdyby nie wsparcie Piotra, nie bardzo wiem, czy dałabym sobie radę. Nie chodzi tu tylko o  wsparcie psychiczne, które jest oczywiście ogromnie ważne, ale o pomoc w codziennych obowiązkach. Jako kobieta czuję się spełniona. Trzy cudowne istotki, z charakterkiem jakich mało, to prawdziwy skarb! Jako wokalistka wiem, że macierzyństwo bardzo mnie uwrażliwiło, co daje mi zupełnie nową paletę emocji, którą słychać w moim głosie i tekstach.
Czy chcielibyście z mężem, żeby dziewczynki poszły w Wasze ślady i też poświęciły się muzyce?
Chcemy tylko, żeby były szczęśliwe! Niech robią, co chcą, byleby kochały to, co będą robić w życiu. Wtedy wszystko jest łatwiejsze.
Do tej pory to Tobie dziennikarze zadawali pytania, teraz role się odwróciły. Jak się czujesz po drugiej stronie mikrofonu, gdy nie śpiewasz, a relacjonujesz wydarzenia i przeprowadzasz wywiady?
Czuję się jak ryba w wodzie i choć najbardziej kocham śpiewać to jestem otwarta na inne wyzwania. Stąd też wideoblog Orange i prowadzenie imprez. Ostatnio miałam przyjemność poprowadzić event dla Dior & Douglas – 4 godziny intensywnej pracy na najwyższych obrotach, gdyż cały scenariusz opierał się na mojej inwencji twórczej. Było to dla mnie duże wyzwanie! Ale udało się! Na koniec dostałam brawa na stojąco od  dyrekcji (śmiech)!

Pokusiłabyś się o swoją definicję piękna?

Piękno to  szczery uśmiech na twarzy drugiego człowieka...
Niejednokrotnie Twoje stroje były bardzo pochlebnie komentowane przez modowych krytyków. Lubisz wypady na miasto ze swoim stylistą Konradem Fado?
Oboje ich nie znosimy (śmiech)! Tyle że, o ile Konrad musi, bo to jego praca, to ja robię to tylko w wyjątkowych sytuacjach, takich jak zaopatrzenie szafy męża, córek lub prezenty. Zresztą Konrad najczęściej zagląda do showroomów, gdzie wszyscy go uwielbiają, bo gwiazdy, które ubiera, mają zawsze ogrom publikacji w mediach i pozytywnych recenzji, a to dla właścicieli tegoż przybytku ogromnie ważne. Ale prawdą jest, że jak już muszę iść, to tylko z Konradem, bo wtedy są to zakupy błyskawiczne! Ja coś wybieram i mu pokazuję, a on mówi: „nigdy w życiu”, „po moim trupie” lub kategoryczne „nie” i mamy zabawę (śmiech). Specjalnie czasami wybieram takie rzeczy, żeby mu się ciśnienie podniosło. Konrad mnie dobrze zna. Wie co założę na siebie, a czego nie, nawet gdyby był to najnowszy krzyk mody. Świetnie nam się razem pracuje! I zawsze mi towarzyszy na wszelkiego rodzaju galach i imprezach, na których być muszę, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. I mój mąż również, bo Piotr nie przepada za takimi „wyjściami”, śmiejemy się, że Konrad go zastępuje  (śmiech).
Jak dbasz o urodę?
Przede wszystkim zgodnie z wiedzą powszechną nigdy nie kładę się spać w makijażu i zawsze starannie oczyszczam twarz. To podstawa. Osobiście uważam, że najlepszym kosmetykiem jest sen, ale od kiedy na świecie pojawiły się moje córeńki, to jest to towar bardzo deficytowy (śmiech). Nie mam tony kosmetyków i lubię zmiany, ale oczywiście mam swoje ulubione. Jestem fanką polskich kosmetyków, a w szczególności Bielendy. Z aptecznych lubię Vichy. Jeżeli mam tylko chwilę, chętnie korzystam z przeróżnych zabiegów, które ma w swojej niezwykle bogatej ofercie Medicor w Krakowie. Dobrze się tam czuję i mam pełne zaufanie do cudownych pań, które tam pracują. Ostatnio dałam się skusić na serię zabiegów Exilis  i jestem pod dużym wrażeniem tego, co to cudo potrafi.

Jesteś mamą trzech wspaniałych dziewczynek, a sama w dalszym ciągu wyglądasz jak ich starsza siostra. Jaki jest Twój przepis na świetną formę?

Oj, dziękuję! Jak miło (śmiech). Prawda jest taka, że to głównie geny i ponieważ bardzo doceniam to, co dała mi natura, staram się utrzymać w dobrej formie. A co robię? Wszystko, czyli sprzątam, gotuję, piorę i takie tam. Biegam, jak mam siłę i czas, jeżdżę na nartach, czasami pływam. Ogólnie, mało siedzę, bo nie mam czasu! No i oczywiście staram się dobrze odżywiać, ale bez przesady.
A jak się relaksujesz?
A co to jest relaks (śmiech)? A tak poważnie, najchętniej odpoczywam nic nie robiąc. Kino jest dla mnie zbawieniem! Lepsze niż SPA, choć tam również lubię bywać. Nie mam zbyt wielu okazji do relaksowania się, ale kiedy istnieje taka szansa, to najbardziej lubię wspólne wypady z mężem. Przy trójce łobuzów, jakimi niewątpliwie są nasze córki, takie wyjazdy  ładują nasze akumulatory na długi czas.
Jakie masz marzenia i plany na przyszłość?
Grać, grać, nagrywać, nagrywać... A jeśli chodzi o marzenia, to podróżować, podróżować, podróżować. Chociaż z tym to muszę poczekać, aż dziewczynki podrosną. Liczę, że jak już nadejdzie ten moment, będę miała jeszcze siły na dalekie podróże. Póki co, zadowalam się krótkimi wypadami.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała:
Agnieszka Saracyn-Rozbicka

NIE MOGĘ SIĘ OBEJŚĆ BEZ:

Tusz do rzęs: Revitalash Mascara – uwielbiam!
Fluid: Dior Skin Forever  Compact, ale świetny jest również Giordani Gold Oriflame
Pomadka: raczej błyszczyk marki Dior i kredka marki Inglot
Kremy: Bielenda Bawełna – to mój absolutny must have wśród kosmetyków. Rewelacyjnie nawilża, ale także wzmacnia i regeneruje skórę. A wśród aptecznych kosmetyków Vichy Idealia
Mleczko do ciała: Jato Well Vitalizing Cream z Bioline  i masło do ciała Bielenda Avocado. Oba pięknie pachną i świetnie nawilżają skórę
Perfumy: J’adore Dior


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
07.07.2025 13:31
W ich butach walczył Bruce Lee, a teraz – zadebiutują z perfumami
Onitsuka Tiger mat.pras.

Kultowajapońska marka Onitsuka Tiger wprowadzi na rynek jesienią swoją pierwszą kolekcję czterech perfum. Ich twórcą będzie ceniony perfumarz Mark Buxton. Informację podano przy okazji otwarcia nowego, flagowego butiku na paryskich Polach Elizejskich.

Kultowa marka (najbardziej kojarzona z modelem obuwia sportowego, spopularyzowanym przez Bruce’a Lee w “Wejściu smoka”, a później – w wersji zółtej – przez Umę Thurman w “Kill Bill”), prezentuje swoje pierwsze perfumy. Zgodnie z zasadami japońskiego minimalizmu i prostoty, nazwy poszczególnych kompozycji to Onitsuka Tiger One, Two, Three i Four.

Kolekcja ma swoje hasło przewodnie „Wearing Quiet Radiance”. Twórcą kompozycji zapachowych jest ceniony perfumiarz Mark Buxton.

Kreacje Buxtona dla Onitsuka Tiger są opisywane jako „odważne i śmiałe”. Brytyjczyk ma w swoim portfolio blisko 180 kompozycji, wykreowanych dla takich marek jak Burberry, Comme des Garcons, House of Sillage, Le Labo, posiada też własną markę niszową (Mark Buxton).

Cały proces tworzenia zapachów dla Onitsuka Tiger – od doboru składników, ekstrakcję, po mieszanie i butelkowanie – odbywa się wyłącznie w Grasse w Prowansji, znanej w świecie stolicy perfum.

Cztery zapachy Onitsuka Tiger zostaną wprowadzone na rynek jesienią tego roku. Wiadomo, że będą zamknięte w żółtych flakonach, w charakterystycznym dla marki kolorze.

image
Onitsuka Tiger mat.pras.

Także wokół żółtego koloru zaaranżowany został 2-poziomowy butik marki, otwarty na prestiżowych Polach Elizejskich. W sklepie dostępna jest kolekcja fashion Onitsuka Tiger, w tym odzież jeansowa Denivita i obuwie.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
07.07.2025 13:11
Kosmetyki z egzosomami – nowy wymiar skutecznej i bezpiecznej pielęgnacji
Kosmetyki z egzosomami – nowy wymiar skutecznej i bezpiecznej pielęgnacjimateriał partnera

Rozwój biotechnologii zmienia oblicze współczesnej kosmetologii. Egzosomy – mikropęcherzyki sygnałowe o unikalnym potencjale regeneracyjnym – zyskują szczególne znaczenie. Ich zdolność do stymulowania naturalnych procesów naprawczych i wpływania na zachowanie komórek skóry czyni je jednym z najciekawszych rozwiązań ostatnich lat. Dla specjalistów pracujących z cerą wymagającą, starzejącą się lub osłabioną, egzosomy stają się nowym narzędziem o wysokiej skuteczności biologicznej i bardzo dobrej tolerancji.

Mechanizm działania egzosomów

Egzosomy, jako nośniki informacji międzykomórkowej, działają zupełnie inaczej niż tradycyjne składniki kosmetyczne. Nie tylko przenoszą substancje aktywne, ale również inicjują biologiczne procesy naprawcze – bez konieczności naruszania bariery ochronnej naskórka. W praktyce oznacza to, że pobudzają skórę do regeneracji „od wewnątrz”, aktywując m.in. fibroblasty, keratynocyty czy komórki odpornościowe.

W kontekście starzenia się skóry to przełom – egzosomy nie maskują objawów, lecz usuwają ich przyczynę: utratę komunikacji komórkowej, osłabienie struktur podporowych i spowolnienie procesów odnowy. Dzięki temu wykazują działanie przeciwzapalne, immunomodulujące i przeciwutleniające, co znajduje zastosowanie zarówno w terapiach anti-aging, jak i regeneracyjnych.

image
Przeciwzmarszczkowa maseczka ujędrniająco-rozświetlająca z linii EGZOSOMY młodości nawilża skórę, poprawia jej jędrność i elastyczność.
materiał partnera

Zastosowanie egzosomów w terapii skóry wymagającej

Egzosomy stanowią innowacyjne narzędzie w pracy z cerą wymagającą intensywnej regeneracji – zarówno w pielęgnacji przeciwstarzeniowej, jak i wsparcia skóry osłabionej, odwodnionej czy pozbawionej witalności. Ich zdolność do stymulowania fibroblastów i przebudowy skóry właściwej przekłada się na:

  • poprawę jędrności;
  • zagęszczenie tkanek;
  • wyrównanie kolorytu.

Czyni je to skutecznym wsparciem w terapii objawów fotostarzenia, stresu oksydacyjnego i utraty elastyczności.

W praktyce gabinetowej egzosomy doskonale sprawdzają się jako uzupełnienie procedur inwazyjnych – przyspieszając regenerację, redukując stany zapalne i minimalizując ryzyko działań niepożądanych. Coraz częściej są również włączane do pielęgnacji domowej – w celu podtrzymania efektów terapii gabinetowej oraz poprawy kondycji skóry w dłuższej perspektywie.

image
Linia EGZOSOMY młodości to zaawansowana kuracja powstała w odpowiedzi na potrzeby dojrzałej skóry. Kosmetyki skutecznie oddziałują na problemy zmarszczek, utraty jędrności czy przebarwień.
materiał partnera

Linia Egzosomy Młodości to odpowiedź Bielendy na rosnące zapotrzebowanie rynku profesjonalnego na preparaty o potwierdzonej skuteczności biologicznej. Formuły zawierające egzosomy zostały zaprojektowane tak, by:

  • poprawiać strukturę skóry poprzez stymulację syntezy kolagenu typu I i III;
  • wyrównywać koloryt cery;
  • zwiększać efektywność innych składników aktywnych, takich jak witaminy, peptydy czy kwas hialuronowy.

Dzięki połączeniu działania egzosomów z powierzchniowo rozjaśniającym kompleksem Melano Perfect cera zyskuje wyraźnie młodszy, promienny wygląd. Skóra staje się bardziej ujędrniona i elastyczna, a zmarszczki oraz przebarwienia są zauważalnie zredukowane.

Produkty tej serii idealnie wpisują się w postępowanie pozabiegowe, np. po laseroterapii, mikronakłuwaniu czy peelingach chemicznych, gdzie niezbędne jest szybkie przywrócenie integralności skóry oraz minimalizacja ryzyka stanów zapalnych.
 

Bibliografia:

  1. Kosecka K. i inni, The potential of using exosomes in modern medicine. Journal of Education, Health and Sport. 25. 120-133, 2023.
  2. Zhou Y. i inni, Exosomes for hair growth and regeneration. Journal of Bioscience and Bioengineering, 137(1), 1–8, 2024.
  3. Lee E. i inni, The efficacy of adipose stem cell-derived exosomes in hair regeneration based on a preclinical and clinical study. International Journal of Dermatology, 63(9), 1212–1220, 2024.
  4. https://biotechnologia.pl/kosmetologia/egzosomy-w-terapii-skory,22667 [dostęp: 03.06.2025]
     
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
11. lipiec 2025 18:45