StoryEditor
Producenci
17.09.2014 00:00

Certyfikowanie i znakowanie, bo tak chce konsument

Opakowanie produktu jest jego wizytówką i pierwszą „tablicą” informacyjną. A w tę konsumenci wczytują się coraz wnikliwiej. Obok obowiązkowych informacji, jakie muszą znaleźć się na opakowaniu, producenci kosmetyków umieszczają tu także symbole świadczące m.in. o certyfikatach jakości wytwarzania, ekologicznym pochodzeniu składników i nie mają wątpliwości, że przekłada się to na opinię o produkcie oraz na jego sprzedaż.

W Unii Europejskiej, w tym w Polsce, przepisy prawa dotyczące kosmetyków reguluje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 r. Prawo dotyczące kosmetyków jest identyczne we wszystkich krajach UE. Pozwala to na zapewnienie takiego samego, wysokiego poziomu bezpieczeństwa kosmetyków oraz na swobodną wymianę towarową. Rozporządzenie, oprócz bezpieczeństwa kosmetyków, reguluje również skład, oznakowanie, warunki produkcji i obrotu, dokumentację oraz sposób nadzorowania rynku przez władze i wprowadza zakaz wykonywania testów na zwierzętach wszystkich produktów kosmetycznych i ich składników.
Wyłączną odpowiedzialność za zgodność produktu z przepisami prawa i jego bezpieczeństwo ponosi osoba odpowiedzialna, czyli firma, która wprowadza kosmetyk do obrotu na terenie UE. Zgodność z wymaganiami podlega kontroli ze strony organów nadzoru – Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Państwowej Inspekcji Handlowej.
To co obowiązkowe
Rozporządzenie dotyczące produktów kosmetycznych szczegółowo reguluje sposób oznakowania kosmetyków. Informacje umieszczane obowiązkowo na opakowaniu to:
-  dane osoby odpowiedzialnej (producenta) wraz z adresem,
-  ilość nominalna (nie ma jej tylko na niektórych bezpłatnych próbkach i produktach o pojemności poniżej 5 g lub 5 ml),
-  data minimalnej trwałości lub znak PAO (takiego oznakowania nie ma tylko w wyjątkowych przypadkach, np. na produktach jednorazowych i aerozolach),
-  szczególne środki ostrożności (jeśli wynika to z użycia określonych substancji podlegających ograniczeniom),
-  numer partii produktu,
-  wykaz składników, czyli skład jakościowy kosmetyku,
-  funkcja kosmetyku, jeżeli nie wynika jednoznacznie z prezentacji produktu.
Na niektórych kosmetykach umieszczone są dodatkowe ostrzeżenia. Ich obecność najczęściej wynika z zawartości w kosmetyku określonych składników, np. produkty zawierające kwas salicylowy muszą nosić ostrzeżenie  „nie stosować dla dzieci poniżej trzech lat”, zaś kosmetyki zawierające chlorek benzalkonium muszą posiadać ostrzeżenie  „unikać kontaktu z oczami”.

Ukłon w stronę klienta

Na opakowania trafiają też znaki, które nie są obowiązkowe. Producenci umieszczają je, by podnieść ocenę produktu w oczach konsumenta – dać mu jeszcze więcej informacji o procedurach wytwarzania i składnikach. Szczególnie podkreślają łagodność działania w zgodzie z naturą, brak czynników drażniących, ekologiczne pochodzenie, chwalą się atestami i licencjami przyznawanymi przez firmy certyfikujące, często odpłatnie. Dlaczego w nie inwestują? – Certyfikaty świadczące o jakości produktów, o ekologicznych składnikach, mówiące o ich przyjaznym wpływie na skórę – zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, mają duży wpływ na ich postrzeganie. Klient zwraca na nie uwagę, jest to dodatkowy czynnik wpływający na jego decyzje zakupowe. Ma to więc wpływ na sprzedaż – mówi Rafał Józefowicz, dyrektor marketingu Burnus Polska (Kamill).
Renata Ceran, key account manager w firmie Lornamead (CD), również jest pewna, że dodatkowe certyfikaty przekładają się na sprzedaż. – Konsument podejmuje decyzję o zakupie, mając na uwadze przede wszystkim jakość produktu, a wszelkie certyfikaty są tego potwierdzeniem. Z mojego doświadczenia wynika jasno, iż konsument zwraca uwagę na opakowanie produktu, a głównie na zawarte na nim informacje. Nasza strategia marki „CD Reinheitsgebot” oraz sposób jej komunikacji do konsumenta – bezpośrednio na opakowaniu produktu – jest tego potwierdzeniem. Logo „CD Reinheitsgebot” oraz informacja „nie zawiera soli aluminium” umieszczone na produktach znacząco wpłynęły na pozytywne postrzeganie marki przez konsumentów, jak również na wzrost sprzedaży – informuje.
Wątpliwości nie ma też Magdalena Kasprzyk, prezes firmy Ocean Trade (Batiste). – Wielu konsumentów zwraca uwagę na skład i pochodzenie produktu. Jesteśmy jako konsumenci coraz bardziej świadomi, co cieszy, bo oznacza, że dobry kosmetyk ma szansę się obronić nawet bez wielkiego budżetu promocyjnego – podkreśla. – Zaczynamy szukać łagodniejszych formuł, np. kosmetyków do włosów bez siarczyn, silikonów, parabenów, sztucznych barwników. Równocześnie coraz więcej osób chce robić zakupy w zgodzie ze swoim sumieniem, na co odpowiedzią są produkty odpowiednie dla wegetarian i wegan oraz nietestowane na zwierzętach. Gdy możemy wybrać dwa kosmetyki o podobnym działaniu, z których jeden jest przyjazny naturze, ta wartość dodana staje się czynnikiem decydującym o zakupie. Był to dla nas również istotny czynnik, gdy decydowaliśmy się na rozpoczęcie dystrybucji suchych szamponów Batiste w Polsce. Oczywiście, ostatecznie najważniejsze jest, by dany kosmetyk był skuteczny, bo nawet jeśli kupujemy produkt dla idei, to jednak oczekujemy, że będzie po prostu działał
– mówi Magdalena Kasprzyk.
Waldemar Rzepczyński, dyrektor zarządzający w firmie Mincer Pharma, przyznaje, że stara się, aby na opakowaniach kosmetyków wytwarzanych przez firmę, którą kieruje, znalazły się wszelkie informacje o posiadanych znakach jakości i certyfikatach. – Klienci są niesamowicie wyedukowani i zaangażowani w zakup kosmetyków, czytają wręcz składy INCI. Piszą do nas maile, np. z pytaniem, czy testujemy swoje produkty na zwierzętach, choć powszechnie wiadomo, że jest to zakazane. Musimy dostarczać im argumentów, że nasze produkty są bezpieczne, wysokiej jakości, respektujące przepisy i normy – wyjaśnia Waldemar Rzepczyński. – O posiadane badania, certyfikaty, znaki jakości pytają również zagraniczni kontrahenci. Przed nawiązaniem współpracy żądają potwierdzających je dokumentów i ważne jest dla nich, aby takie informacje znajdowały się również na opakowaniu produktów
– dodaje.   
Katarzyna Bochner
Źródło: kosmopedia.pl

UWAGA!

W Europie obowiązuje całkowity zakaz testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach oraz sprzedaży kosmetyków, które były w ten sposób badane. Oznakowanie „nietestowane na zwierzętach” (lub „cruelty free”) jest uważane za wprowadzające w błąd. Obecnie żaden kosmetyk, ani jego składniki nie są bowiem testowane na zwierzętach w celu oceny bezpieczeństwa kosmetyku. Znak nie jest regulowany żadnym aktem prawnym i może mieć różny kształt.

Co producenci chętnie umieszczają na opakowaniach kosmetyków?

Znak kosmetyku naturalnego lub organicznego przyznawany odpłatnie przez francuską organizację ECOCERT. Oznacza, że produkt spełnia kryteria ECOCERT w zakresie składu i produkcji kosmetyków naturalnych lub organicznych. Kosmetyk naturalny musi zawierać minimum 95 proc. składników naturalnych i ma maksymalnie 5 proc.
składników syntetycznych. W kosmetyku  organicznym musi być minimum 95 proc składników pochodzenia naturalnego oraz przynajmniej 50 proc. surowców pochodzić z upraw ekologicznych.


Znak kosmetyku naturalnego przyznawany odpłatnie przez niemiecką organizację BDIH. Informuje konsumenta, że do produkcji kosmetyków zostały użyte tylko surowce naturalne, takie jak: oleje roślinne, ekstrakty ziołowe, olejki eteryczne i substancje zapachowe pochodzące z kontrolowanych upraw ekologicznych lub dzikich zbiorów. Etykieta ekologiczna, widoczna na opakowaniu, jest gwarancją kontrolowanego czysto biologicznego produktu kosmetycznego, który jest przyjazny zarówno dla skóry, jak i dla środowiska naturalnego.


Znak kosmetyku naturalnego lub organicznego przyznawany przez organizację International Natural & Organic Cosmetics Association. Oznacza, że produkt spełnia kryteria NaTrue w zakresie składu i produkcji kosmetyków naturalnych i organicznych. Wyróżnione są i odpowiednio oznaczone gwiazdkami trzy poziomy jakości. Trzy gwiazdki oznaczają, że 95 proc. składników musi pochodzić z kontrolowanej ekologicznie produkcji.

Znak produktu organicznego, przyznawany odpłatnie przez brytyjską organizację The Soil Association. Oznacza, że produkt spełnia najwyższe wymagania dotyczące rolnictwa ekologicznego, dobrostanu zwierząt i ochrony środowiska. Znak z podpisem „Organic Standard” oznacza, że kosmetyk zawiera minimum 95 proc. składników organicznych.

Znak handlowy należący do Vegan Society – charytatywnej organizacji zarejestrowanej w Wielkiej Brytanii w celu promowania weganizmu. Jeśli produkt posiada ten znak, oznacza to, że żaden ze składników użytych do jego produkcji nie jest pochodzenia zwierzęcego.

Znak towarowy „Zielony Punkt” oznacza, że producent ma podpisaną umowę z organizacją odzysku i recyklingu odpadów opakowaniowych, która jednocześnie posiada licencję na używanie tego znaku. W Polsce wyłączne prawa do używania znaku towarowego „Zielony Punkt” ma Rekopol Organizacja Odzysku S.A.,

Znak przyznawany przez Polskie Centrum Badań i Certyfikacji od 1998 roku. Mogą go otrzymać usługi i wyroby krajowe i zagraniczne, które spełniają wymagające kryteria ochrony zdrowia, środowiska i ekonomicznego wykorzystania zasobów naturalnych. System przyznawania tego znaku opiera się na kryteriach ustanowionych dla oznakowania Ecolabel. Dzięki temu wnioskodawcy mogą otrzymać obydwa znaki jednocześnie, na korzystnych warunkach finansowych.

Znak ekologiczny ustanowiony przez Komisję Europejską w 1992 r. Jest głównym europejskim wyróżnieniem przyznawanym wyrobom spełniającym wyższe normy środowiskowe. Symbol  informuje konsumenta, że produkty nie są szkodliwe dla środowiska, tj. spełniają określone kryteria unijne, ustalone w porozumieniu m.in. z przedstawicielami przemysłu, konsumentów, organizacji środowiskowych, handlu i władz publicznych.
 
W Niemczech od 25 lat ukazuje się magazyn Öko Test, w którym co miesiąc publikowane są wyniki testów rozmaitych produktów przeprowadzanych na zlecenie redakcji w niezależnych laboratoriach. W każdym numerze publikowane są wyniki 12 różnych badań. Przez 25 lat istnienia Öko Test przebadał około 100 tys. produktów. Redaktorzy pisma co miesiąc wyszukują nowe produkty, uwzględniając liderów w swoich kategoriach i zwracając szczególną uwagę na te, które są najsilniej reklamowane. Kupują je anonimowo – miesięcznie około 1000 produktów. Są codziennie w supermarketach, drogeriach, sklepach ekologicznych, RTV i innych – w zależności od tematu, który jest aktualnie w toku. Jak czytamy na stronie oekotest.de każdy produkt poddawany jest kilku równoległym testom. Producenci nie mają wpływu ani na wybór produktów, ani na przebieg badania, ani na publikację wyników. Przebadanym produktom przyznawane są oceny: bardzo dobra, dobra, satysfakcjonująca, wystarczająca, dopuszczalna, niedostateczna. Redakcja Öko Test często jest pozywana przez niezadowolonych producentów do sądu, ale jak chwali się podsumowując 25 lat swojej działalności – tylko raz poniosła w takim starciu porażkę. Zadowoleni producenci chwalą się znakiem Öko Test na etykietach.


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
28.04.2025 15:39
Procter & Gamble planuje podwyżki cen w odpowiedzi na taryfy handlowe
Na zdj. siedziba Procter&Gamble.Shutterstock

Procter & Gamble (P&G) zapowiedziało możliwe podwyżki cen w związku z nowymi taryfami handlowymi wprowadzonymi przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Koncern, właściciel takich marek jak Pampers, Olay czy Head & Shoulders, obniżył swoją prognozę sprzedaży na bieżący rok. Firma szacuje, że skutki wojny handlowej oraz spowolnienia konsumpcji z powodu niepewności gospodarczej mogą kosztować ją od 1 do 1,5 miliarda dolarów.

Jak poinformował dyrektor finansowy P&G, Andre Schulten, w rozmowie o wynikach finansowych za trzeci kwartał, przedsiębiorstwo będzie zmuszone sięgnąć po wszystkie dostępne środki, by ograniczyć wpływ taryf na strukturę kosztów i wynik finansowy. Najbardziej prawdopodobnymi działaniami są podwyżki cen oraz cięcia kosztów, choć rozważane jest również modyfikowanie składu produktów lub zmiana źródeł surowców spoza Chin. Schulten zaznaczył jednak, że zmiana dostawców będzie trudna do szybkiego wdrożenia.

Obecnie około 90 proc. produktów sprzedawanych przez P&G w Stanach Zjednoczonych jest wytwarzanych lokalnie, jednak firma importuje z Chin surowce, opakowania oraz część gotowych produktów. Mimo że Chiny odpowiadają za jedynie 10 proc. importu, P&G spodziewa się obciążenia kosztowego w wysokości 1,5 miliarda dolarów. Taryfy na towary eksportowane z Chin do USA sięgają nawet 145 proc. Dyrektor generalny P&G, Jon Moeller, przyznał w rozmowie z CNBC, że podwyżki cen będą zależały od konkretnej marki i mogą zostać wprowadzone w nowym roku fiskalnym rozpoczynającym się w lipcu.

image

Ceny perfum w USA wzrosną o 6-7 proc. – to odpowiedź Interparfums na cła Trumpa

W ciągu trzech miesięcy do marca 2025 roku sprzedaż netto P&G spadła o 2 proc. rok do roku, osiągając poziom 19,8 miliarda dolarów, co było poniżej oczekiwań analityków. Sprzedaż organiczna, wyłączająca wpływ kursów walut i zmian w portfelu marek, wzrosła o 1 proc., głównie dzięki wyższym cenom. Wzrost sprzedaży odnotowano w segmencie kosmetyków (2 proc.) oraz produktów do pielęgnacji osobistej (wysokie jednocyfrowe wzrosty), natomiast sprzedaż pielęgnacji skóry spadła o 3 proc., a sprzedaż produktów zdrowotnych o 4 proc. Pomimo trudnego otoczenia rynkowego, P&G utrzymuje inwestycje w innowacje i prognozuje, że roczna sprzedaż będzie na poziomie zbliżonym do wyniku z 2024 roku, podczas gdy wcześniej spodziewano się wzrostu o 2–4 proc.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
28.04.2025 14:39
Eurofragrance odnotowuje rekordowe wyniki – 180 mln euro przychodu w 2024 roku
CEO Eurofragrance, Laurent Mercier, chwali konsekwentne działania swojej firmy.Eurofragrance

Hiszpańska firma Eurofragrance zamknęła rok finansowy 2024 z przychodem na poziomie 180 milionów euro. Wzrost sprzedaży o 27 proc. w porównaniu do roku 2023 obejmował wszystkie regiony i kategorie produktowe, co firma przypisuje rosnącemu zainteresowaniu perfumami luksusowymi oraz ekspansji na rynkach Indii, Bliskiego Wschodu i Afryki.

W segmencie perfum luksusowych sprzedaż wzrosła aż o 28 proc., natomiast produkty do pielęgnacji domu i ciała zanotowały 20 proc. wzrostu. Jak podkreślił dyrektor finansowy Eurofragrance, Juan Ramón López Gil, osiągnięcie poziomu 180 milionów euro jest efektem zaangażowania zespołów oraz skutecznej realizacji przyjętych strategii finansowych i operacyjnych.

Największy wzrost firma zanotowała w regionach Indii, Bliskiego Wschodu i Afryki – o 30 proc., z najsilniejszymi wynikami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej. Eurofragrance korzysta tam z dynamicznego rozwoju sektora detalicznego produktów beauty, wspieranego przez znaczące inwestycje w regionie. Dodatkowo, rosnące dochody rozporządzalne w Indiach, Indonezji i Turcji napędzają dalsze wzrosty sprzedaży.

Prezes firmy, Laurent Mercier, podkreślił, że kluczowe znaczenie dla sukcesu miało konsekwentne podejście do rozwoju i strategiczne inwestycje. Zapowiedział też dalsze inwestycje w innowacje, które mają zapewnić Eurofragrance stabilny wzrost i utrzymanie pozycji wiodącego gracza na rynku perfumeryjnym w kolejnych latach.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
29. kwiecień 2025 15:55