Choć pobór podatku handlowego jest zawieszony, to składanie deklaracji podatkowych nadal obowiązuje. Jak dowiedział się portal wiadomoscihandlowe.pl, do 25 października włącznie, do urzędów skarbowych wpłynęło tylko 98 deklaracji za wrzesień. Po tym terminie wpłynęło 11 kolejnych , w tym dwie korekty. Suma zadeklarowanego przez podatników podatku należnego za wrzesień to 114 mln zł. Przy maksymalnym uproszczeniu obliczeń, czyli przemnożeniu 114 mln zł przez 12 miesięcy, otrzymamy 1,368 mld zł. Przypomnijmy, że Ministerstwo Finansów oczekuje, iż w skali pełnego roku podatek handlowy generowałby wpływy rzędu 1,89 mld zł (pierwotnie niektórzy przedstawiciele rządu mówili nawet o 3,5 mld zł). Dane te faktycznie świadczą o tym, że celu fiskalnego nie udałoby się zrealizować.
W Ocenie Skutków Regulacji liczba podatników szacowana była na „poniżej 200”. W ocenie ekspertów, z którymi rozmawiały wiadomoscihandlowe.pl wstępne szacunki mogły odwoływać się do ogólnych obrotów handlowców, a nie sprzedaży na rzecz konsumentów. Podobnie, sprzedaż internetowa mogła zawyżać dane. Kolejną przyczyną mogła być niewiedza. Pomimo komunikatów Ministerstwa Finansów, niektórzy podatnicy mogli uznać, że zaniechanie poboru podatku jest jednoznaczne z brakiem obowiązku składania deklaracji. Nie można także wykluczyć, że grono podatników zmniejszyło się w wyniku działań restrukturyzacyjnych podjętych pomiędzy momentem ogłoszenia planów wprowadzenia podatku handlowego, a faktycznym wejściem w życie ustawy. Podmioty, które na podstawie danych z 2014 r. mogły zostać zakwalifikowane do grona podatników, dziś mogą się już do tego grona nie kwalifikować.
Liczba płatników podatku handlowego okazała się mniejsza niż szacowano
Procter & Gamble (P&G) zapowiedziało możliwe podwyżki cen w związku z nowymi taryfami handlowymi wprowadzonymi przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Koncern, właściciel takich marek jak Pampers, Olay czy Head & Shoulders, obniżył swoją prognozę sprzedaży na bieżący rok. Firma szacuje, że skutki wojny handlowej oraz spowolnienia konsumpcji z powodu niepewności gospodarczej mogą kosztować ją od 1 do 1,5 miliarda dolarów.
Jak poinformował dyrektor finansowy P&G, Andre Schulten, w rozmowie o wynikach finansowych za trzeci kwartał, przedsiębiorstwo będzie zmuszone sięgnąć po wszystkie dostępne środki, by ograniczyć wpływ taryf na strukturę kosztów i wynik finansowy. Najbardziej prawdopodobnymi działaniami są podwyżki cen oraz cięcia kosztów, choć rozważane jest również modyfikowanie składu produktów lub zmiana źródeł surowców spoza Chin. Schulten zaznaczył jednak, że zmiana dostawców będzie trudna do szybkiego wdrożenia.
Obecnie około 90 proc. produktów sprzedawanych przez P&G w Stanach Zjednoczonych jest wytwarzanych lokalnie, jednak firma importuje z Chin surowce, opakowania oraz część gotowych produktów. Mimo że Chiny odpowiadają za jedynie 10 proc. importu, P&G spodziewa się obciążenia kosztowego w wysokości 1,5 miliarda dolarów. Taryfy na towary eksportowane z Chin do USA sięgają nawet 145 proc. Dyrektor generalny P&G, Jon Moeller, przyznał w rozmowie z CNBC, że podwyżki cen będą zależały od konkretnej marki i mogą zostać wprowadzone w nowym roku fiskalnym rozpoczynającym się w lipcu.
W ciągu trzech miesięcy do marca 2025 roku sprzedaż netto P&G spadła o 2 proc. rok do roku, osiągając poziom 19,8 miliarda dolarów, co było poniżej oczekiwań analityków. Sprzedaż organiczna, wyłączająca wpływ kursów walut i zmian w portfelu marek, wzrosła o 1 proc., głównie dzięki wyższym cenom. Wzrost sprzedaży odnotowano w segmencie kosmetyków (2 proc.) oraz produktów do pielęgnacji osobistej (wysokie jednocyfrowe wzrosty), natomiast sprzedaż pielęgnacji skóry spadła o 3 proc., a sprzedaż produktów zdrowotnych o 4 proc. Pomimo trudnego otoczenia rynkowego, P&G utrzymuje inwestycje w innowacje i prognozuje, że roczna sprzedaż będzie na poziomie zbliżonym do wyniku z 2024 roku, podczas gdy wcześniej spodziewano się wzrostu o 2–4 proc.
Hiszpańska firma Eurofragrance zamknęła rok finansowy 2024 z przychodem na poziomie 180 milionów euro. Wzrost sprzedaży o 27 proc. w porównaniu do roku 2023 obejmował wszystkie regiony i kategorie produktowe, co firma przypisuje rosnącemu zainteresowaniu perfumami luksusowymi oraz ekspansji na rynkach Indii, Bliskiego Wschodu i Afryki.
W segmencie perfum luksusowych sprzedaż wzrosła aż o 28 proc., natomiast produkty do pielęgnacji domu i ciała zanotowały 20 proc. wzrostu. Jak podkreślił dyrektor finansowy Eurofragrance, Juan Ramón López Gil, osiągnięcie poziomu 180 milionów euro jest efektem zaangażowania zespołów oraz skutecznej realizacji przyjętych strategii finansowych i operacyjnych.
Największy wzrost firma zanotowała w regionach Indii, Bliskiego Wschodu i Afryki – o 30 proc., z najsilniejszymi wynikami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej. Eurofragrance korzysta tam z dynamicznego rozwoju sektora detalicznego produktów beauty, wspieranego przez znaczące inwestycje w regionie. Dodatkowo, rosnące dochody rozporządzalne w Indiach, Indonezji i Turcji napędzają dalsze wzrosty sprzedaży.
Prezes firmy, Laurent Mercier, podkreślił, że kluczowe znaczenie dla sukcesu miało konsekwentne podejście do rozwoju i strategiczne inwestycje. Zapowiedział też dalsze inwestycje w innowacje, które mają zapewnić Eurofragrance stabilny wzrost i utrzymanie pozycji wiodącego gracza na rynku perfumeryjnym w kolejnych latach.