StoryEditor
Rynek i trendy
18.12.2016 00:00

Apteka dla farmaceuty czy dla konsumenta?

W Polsce działa 14 780 aptek i punktów aptecznych. Rynek jest bardzo płynny – w miejsce zamykanych placówek natychmiast pojawiają się nowe, bardziej nowoczesne, lepiej odpowiadające na potrzeby klientów i pacjentów. Liczba aptek cały czas się zwiększa, co wynika m.in. ze zmian demograficznych (starzenie się społeczeństwa) i większej dbałości Polaków o zdrowie. Czy te tendencje utrzymają się, zależy od tego, czy rynek będzie się rozwijał swobodnie, zgodnie z zasadami gospodarki wolnorynkowej, czy zostanie ograniczony kolejnymi restrykcyjnymi przepisami, a rola farmaceuty sprowadzi się tylko do podawania leków.

Rynek aptek jest bardzo rozproszony. Największa sieć nie posiada nawet 5 proc. aptek w skali kraju, a kolejne dwie największe mają ok. 3 proc. i 2 proc. Pozostałe sieci apteczne posiadają mniej niż 1 proc. Aż 62 proc. aptek działających w Polsce należy do podmiotów indywidualnych. Wśród nich funkcjonują mikrosieci skupiające po 2-4 apteki (stanowiące 26 proc. wszystkich aptek w Polsce). Postępuje usieciowienie rynku. W okresie kwiecień 2015 – kwiecień 2016 r. przybyło 29 sieci aptecznych. Udział aptek należących do sieci zwiększył się z 34 proc. do 38 proc. Natomiast udział aptek indywidualnych spadł w tym samym czasie o 4 punkty procentowe, z 66 proc. do 62 proc. ogólnej liczby aptek. Najszybciej rozwijają się sieci liczące 30-49 aptek.

Poszukiwanie rentowności

Tendencja do usieciowienia rynku w różnych formach (m.in. połączenia kapitałowe, grupy zakupowe, sieci wirtualne, programy partnerskie) trwa w Polsce od ponad 10 lat, ten trend uległ przyspieszeniu po 2012 r. Wtedy weszły w życie nowe regulacje rynku aptecznego, w wyniku których pogorszyły się ekonomiczne warunki prowadzenia aptek. Jednocześnie klienci chcą tańszych leków, co zmusiło aptekarzy do poszukiwania tańszych dostaw i poprawiania efektywności swoich firm. Skala biznesu ma znaczenie w negocjacjach, stąd otwartość na konsolidację. Indywidualne apteki tworzą grupy bez powiązań kapitałowych, liczące po kilkadziesiąt czy kilkaset aptek, i uzyskują warunki handlowe i cenowe takie same jak sieci.

Usieciowienie rynku

Jak twierdzą rynkowi analitycy, typowy podział na apteki sieciowe i indywidualne jest już dawno nieaktualny. Większość placówek w Polsce funkcjonuje w rzeczywistych sieciach widocznych dla konsumentów oraz w sieciach wirtualnych czy grupach zakupowych o różnym poziomie integracji, w których własność aptek jest rozproszona, jednak zarządzanie nią pozostaje w rękach większej, profesjonalnej organizacji określającej warunki i sposób jej działania.

Za sieć apteczną uważa się firmę, która ma pięć i więcej aptek. Na polskim rynku działa aż 390 takich podmiotów. Tylko 16 sieci składa się z więcej niż 50 aptek, w tym cztery mają ponad 100 placówek. W trzech największych sieciach mniejszościowym udziałowcem wciąż jest, lub do niedawna był, Skarb Państwa. Sieci te powstały m.in. jako rezultat prywatyzacji 16 państwowych Cefarmów w latach 2002-2011. Niemal wszystkie Cefarmy zostały kupione przez polskie firmy.

Ponad 90 proc. aptek w polskich rękach

Rynek aptek jest wyjątkowy pod względem struktury własności. Sieci apteczne to w przeważającej większości polskie przedsiębiorstwa, często rodzinne firmy prowadzone przez farmaceutów. Własnością firm z udziałem kapitału zagranicznego jest zaledwie kilka podmiotów (Dr Max, EuroApteka, Super-Pharm, Hebe Apteka, Apteka Gemini). Łącznie do sieci z udziałem kapitału zagranicznego należy 594 spośród 14 780 aptek, czyli 4 proc. polskiego rynku.

W sieciach nowocześniej i taniej

Polacy chcą kupować w aptece tanio i w wyższych standardach. Dla konsumentów liczy się lokalizacja, wybór oferty, dostępność leków, poziom cen i obsługi, standard lokalu. Wygrywają placówki, które zaspokajają te oczekiwania. W sieciowych aptekach ceny leków nierefundowanych i OTC są niższe o 9-12 proc. niż w aptekach indywidualnych (Trends on Polish Pharmaceutical Market, Pharm Expert, Warszawa, kwiecień 2016). Statystyczna apteka sieciowa generuje wyższy obrót niż apteka indywidualna.

Trudno konkurować z sieciami handlowymi

Coraz większy udział w sprzedaży aptek mają wolnorynkowe wyroby, takie jak leki OTC, kosmetyki czy wyroby medyczne, na których apteki zyskują o wiele wyższe marże niż na lekach refundowanych. Aż 49 proc. marży realizowane jest na takich produktach. Jednocześnie apteki, wprowadzając je, wystawione są na rywalizację z sieciami handlowymi, których nie obowiązują restrykcyjne przepisy chociażby w zakresie reklamy (całkowity zakaz reklamy obowiązuje apteki od 2012 r.).

Zwolennicy nowoczesnego modelu aptek alarmują, że poprzez zakaz reklamy farmaceuci zostali wykluczeni z coraz szybszych postępów telemedycyny (np. porady przez internet, telefon), ograniczono ich kontakt z pacjentem do wydawania leków, podczas gdy w wielu krajach na świecie apteki świadczą szereg usług, organizują badania diagnostyczne, prelekcje, sprzedają publikacje służące promocji zdrowia. Rozwój aptek w Polsce ograniczają też regulacje antykoncentracyjne. Pojedynczy właściciel nie może uzyskać zezwolenia na prowadzenie kolejnej apteki, jeśli posiada w danym województwie co najmniej 1 proc. aptek.

Aptekarze przeciwni kolejnym ograniczeniom

Gwałtowne reakcje aptekarzy wywołały efekt – powstały kolejne propozycje regulacji rynku. Samorząd aptekarski, mający bardzo silny wpływ na kształt rynku (m.in. wydaje uprawnienia dla kierowników do zarządzania apteką), domaga się m.in. wprowadzenia zasady „apteka dla farmaceuty lub spółki z większościowym udziałem farmaceutów”, wprowadzenia ustawy o zawodzie farmaceuty, wycofania kosmetyków i suplementów diety z aptek, zakazu sprzedaży leków OTC poza aptekami. Proponowane zmiany argumentowane są m.in. koniecznością ograniczenia ekspansji sieci aptecznych, pomocy małym aptekom, przywrócenia aptece funkcji oraz repolonizacji rynku. Aptekarze są przeciwni zmianom proponowanym przez korporację zawodową aptekarzy i uważają, że doprowadzą one do wzrostu cen leków, powstania lokalnych monopoli, pogorszenia jakości usług aptecznych. Uważają, że nowe przepisy uderzą przede wszystkim w pacjentów oraz właśnie w małe sieci, prowadzone przecież w ogromnej większości przez polskie firmy.

Katarzyna Bochner

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
22.10.2025 14:48
L‘Oreal nie zrealizował prognoz sprzedaży, akcje firmy spadły o 7 proc.
L‘Oréal odnotował wolniejszy wzrost sprzedaży w ostatnich kwartałach głównie w wyniku spadku inflacji i ograniczeniu wydatków przez konsumentów w Chinachmat.pras.

Francuski L‘Oreal, największy na świecie producent kosmetyków i kosmetyków, odnotował wzrost sprzedaży w trzecim kwartale o 4,2 proc. To poprawa w porównaniu z poprzednim kwartałem, jednak nie zrealizowano prognoz. Słaba sprzedaż miała miejsce w Ameryce Północnej i Południowej.

Grupa  L‘Oreal, będąca producentem kosmetyków CeraVe i perfum Valentino, poinformowała, że ​​sprzedaż od lipca do września wyniosła 10,3 mld euro, co stanowi wzrost o 4,2 proc. w ujęciu rok do roku. Wynik ten jest słabszy niż zakładane prognozy wzrostu (4,9 proc.).

L‘Oréal odnotował wolniejszy wzrost sprzedaży w ostatnich kwartałach głównie w wyniku spadku inflacji na zachodnich rynkach, a także ograniczeniu wydatków przez konsumentów w Chinach i przeniesieniu ich na rynek lokalny.

Francuski koncern poinformował o przyspieszeniu wzrostu we wszystkich działach, zaznaczając, że Chiny po raz pierwszy od dwóch lat odnotowały jednocyfrowy wzrost, czemu sprzyjało ożywienie w segmencie luksusowych kosmetyków.

Sprzedaż w Ameryce Północnej wzrosła w ostatnim kwartale o 1,4 proc., co jest wynikiem niższym od oczekiwanego. Przy tym ogólna sprzedaż była niższa, niż wzrost globalnego rynku kosmetycznego, szacowanego przez analityków na ok. 5 proc.

Prezes L‘Oréal Nicolas Hieronimus wyraził przekonanie, że firma nadal będzie osiągać lepsze wyniki, niż rynek globalny. Grupa podkreśliła, że ​​zwiększa nacisk na innowacje i akwizycje, aby napędzać sprzedaż w najszybciej rozwijających się kategoriach kosmetycznych. 

Zobacz teżKering i L’Oréal łączą siły; historyczne partnerstwo strategiczne luxe/wellness

Po podaniu informacji o wynikach L‘Oreal za trzeci kwartał akcje firmy w Paryżu znacząco  spadły. Akcje w ciągu jednego dnia spadły o ok. 7 proc., zbliżając się do największego jednodniowego spadku (miał on miejsce w lutym 2024). 

Zdaniem analityków Deutsche Bank spadek taki był spodziewany z uwagi na kwartalne wyniki firmy, a także ryzyko spowolnienia wzrostu w Chinach. 

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
21.10.2025 14:01
Genaura: 33 proc. Brytyjczyków i Brytyjek uznaje skórę za najważniejszy element swojego wyglądu
Skóra jest przez 1/3 Brytyjek i Brytyjczyków uznawana za najbardziej istotną część ich wyglądu.envato elements

Rosnący wpływ trendów takich jak SkinTok napędza presję na konsumentów, by zmieniali swój wygląd – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii na zlecenie marki pielęgnacyjnej Genaura. Według raportu aż 39 proc. ankietowanych przyznaje, że media społecznościowe wpływają na ich decyzje dotyczące wyglądu, a co piąta osoba stosuje kosmetyki zbyt silne dla swojej skóry. Internetowe porady beauty prowadzą też do rosnącej popularności zabiegów estetycznych: 16 proc. badanych rozważa lub korzysta z botoksu, a 13 proc. z wypełniaczy.

Zdrowa skóra stała się dla Brytyjczyków najważniejszym elementem wizerunku. Dla 33 proc. respondentów to właśnie cera, a nie figura (23 proc.), włosy (21 proc.), zęby (7 proc.), ubrania (8 proc.) czy makijaż (6 proc.), jest kluczowym aspektem wyglądu. Jednocześnie 25 proc. ankietowanych nie czuje się pewnie bez makijażu, a niemal co czwarta osoba (23 proc.) przyznaje, że rzadko lub nigdy nie pokazuje się bez niego.

Dążenie do „idealnej skóry” wpływa również na wydatki konsumentów. Ponad jedna trzecia badanych (34 proc.) ograniczyła zakupy odzieży, 29 proc. zmniejszyło wydatki na posiłki poza domem, 28 proc. obniżyło budżet na alkohol, a 21 proc. zrezygnowało z codziennej kawy, by móc inwestować w pielęgnację. Dla 61 proc. badanych promienna cera jest głównym celem pielęgnacyjnym, a niemal połowa (47 proc.) uważa, że osiągnięcie go dałoby im pewność siebie i pozwoliło zrezygnować z makijażu.

Mimo rosnącego zainteresowania pielęgnacją, wielu Brytyjczyków zaczyna dbać o skórę stosunkowo późno – 20 proc. dopiero po trzydziestce. Tymczasem ponad połowa respondentów (54 proc.) twierdzi, że powinna była rozpocząć pielęgnację już w wieku nastoletnim. Dane te pokazują, że świadomość potrzeb skóry rośnie, ale często dopiero z wiekiem.

Badanie Genaura ujawnia również silny związek między pielęgnacją skóry a dobrostanem psychicznym. Prawie trzy czwarte ankietowanych (73 proc.) czuje się bardziej pewnie, gdy utrzymuje codzienną rutynę pielęgnacyjną, a 37 proc. zauważa poprawę zdrowia psychicznego. Dla 45 proc. dbanie o skórę stało się impulsem do szerszej troski o zdrowie i styl życia – głównie z chęci spowolnienia widocznych oznak starzenia.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. październik 2025 02:17