StoryEditor
Rynek i trendy
13.11.2020 00:00

Black Friday: W tym roku Polacy szczególnie liczą na duże rabaty

Dwóch na dziesięciu Polaków nie zamierza niczego kupować w ramach tegorocznego Black Friday. Natomiast kolejnych dwóch nie  wie jeszcze  ile  pieniędzy  przeznaczy   na   ewentualne czarnopiątkowe zakupy - wynika z badania aktualnych nastrojów konsumenckich UCE RESEARCH i SYNO Poland dla sklepu internetowego Złote Wyprzedaże.

Z   kolei   ci,   którzy   planują   taką aktywność, najczęściej chcą wydać ponad 500 zł (13,7 proc.). Na drugim miejscu wskazywany jest przedział   200-300   zł   (11,4 proc.),   następnie   –   300-400   zł   (9,4 proc.).   Z   raportu   również   wynika,   że najchętniej wydaną kwotą przez mężczyzn będzie wartość powyżej 500 zł (16,6 proc.), a wśród kobiet– 200-300 zł (13,4 proc.). 

Jak pokazuje badanie, 21 proc. ankietowanych nie planuje w tym roku niczego kupować z okazji Black Friday. Do tego 21,1 proc. osób nie wie jeszcze, ile pieniędzy może wydać na tę okoliczność. Z tego może wynikać, że ponad 40 proc. Polaków nie skorzysta z promocji lub nie ma sprecyzowanych planów zakupowych.

–   Przez   szalejącą   pandemię,   izolację   społeczną   i   niepewną   sytuację   gospodarczą   nastroje konsumentów mocno się obniżyły. Retailerzy oczywiście mają szansę na dobre zyski, jednak muszą zachęcić klientów, oferując im naprawdę wysokie obniżki, tj. w granicach nawet 80-90%. W ubiegłych latach Polacy często narzekali, że rabaty wielu marek były symboliczne lub zwyczajnie mało atrakcyjne. W moim przekonaniu, to może zupełnie zmienić postrzeganie całej idei Black Friday – mówi MaciejTygielski, wieloletni ekspert rynku e-commerce, dyrektor generalny spółki Złote Wyprzedaże.

Potwierdzają to również inni eksperci. Zdaniem dr Jolanty Tkaczyk, rynkologa i specjalisty ds. zachowań konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego, w tym roku Black Friday będzie dość specyficzny. Konsumenci w trosce o swoje bezpieczeństwo finansowe skupiają się na zaspokajaniu podstawowych potrzeb. Ponadto bardzo duże obniżki zaoferowały sklepy znajdujące się w centrach handlowych tuż przed ich zamknięciem. Niektórzy mogli już zaspokoić swoje potrzeby względem takich zakupów. Osoby niezdecydowane mogą skorzystać z ofert, jeśli całkowicie spełnią ich oczekiwania pod względem cenowym i produktowym.

Ostanie lata dobrej koniunktury pozwoliły odpowiednio zaopatrzyć się polskim gospodarstwom domowym. Ludzie zaspokoili wiele swoich potrzeb. W sytuacji zagrożenia zdrowia i dochodów zakupy sprzętu RTV i AGD czy galanterii schodzą na dalszy plan. Ważniejsze od tego jest gromadzenie zapasów finansowych – uważa dr Maria Andrzej Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego.

Polacy, którzy planują zrobić zakupy w ramach Black Friday, najczęściej zamierzają wydać ponad 500zł13,7 proc. Do tego 15 proc. badanych twierdzi, że w ub. roku przekroczyło tę kwotę. W tym roku na drugim miejscu jest przedział finansowy 200-300 zł – 11,4 proc. Zgodnie z tegorocznymi deklaracjami, rok temu 14,1 proc. osób tyle zapłaciło. Na trzeciej pozycji jest zakres 300-400 zł – 9,4 proc.

Jak wynika z bieżącego badania, przed rokiem 8,3 proc. konsumentów zainwestowało właśnie taką sumę.

Struktura planowanych wydatków sugeruje, że generalnie zamierzamy przeznaczyć mniej pieniędzy przy okazji Black Friday. Jednak trudno jest jednoznacznie odnieść deklarowane zachowania do faktycznych i wskazać kwoty, które rzeczywiście zostaną wydane. Praktyka badawcza uczy, iż zazwyczaj finalne średnie wydatki są wyższe od tych zapowiadanych – podkreśla dr Tkaczyk.

Co ciekawe, najczęściej deklarowaną kwotą przez mężczyzn jest wartość powyżej 500 zł (16,6 proc.). Natomiast najwięcej kobiet wskazało 200-300 zł (13,4 proc.). Dr Faliński uważa, że wynika to z różnych preferencji zakupowych. Konsumentki są bardziej zapobiegliwe. Wolą okazyjnie kupić kosmetyk czy ubranie dla siebie bądź dla dziecka. Nie waloryzują aż tak wysoko modnych gadżetów jak mężczyźni, którzy chcieliby je upolować, nawet w trudnej sytuacji rynkowej.

W tym przypadku może to wynikać z tego, że mężczyźni z góry zaplanowali większe wydatki, np. elektroniki. A jak wiadomo, to więcej kosztuje niż perfumy czy ubrania, na które z kolei częściej zwracają uwagę kobiety. Widząc, co dzieje się dookoła, może stwierdziły, że jednak warto w tej konkretnej sytuacji poszukać oszczędności, tym bardziej że z reguły tego typu produkty nie są towarami pierwszej potrzeby – dodaje Maciej Tygielski.

Jak podsumowuje ekspert z Akademii Leona Koźmińskiego, mężczyźni, biorąc udział w wyprzedażach, częściej niż kobiety dokonują planowanych zakupów. Wiedzą, co chcą nabyć i czekają na odpowiedni moment, którym może być Black Friday. Kobiety bardziej kierują się impulsem. Odwiedzają strony ulubionych marek bez jasnego celu zakupowego. Nie planują zatem wydawać konkretnych kwot i chcą być postrzegane jako oszczędne. Z kolei mężczyźni, którzy dokonują zakupów impulsowych, nie zawsze chcą się do tego przyznać, nawet przed samym sobą. Natomiast niektórzy zawyżają swoje deklaracje, aby uchodzić za osoby, które stać na wszystko.

Badanie zostało przeprowadzone w dniach 07-09.11.2020 r. metodą CAWI przez UCE RESEARCH iSYNO Poland na zlecenie sklepu internetowego Złote Wyprzedaże na reprezentatywnej próbie 1 001dorosłych Polaków.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
18.09.2024 10:00
Mintel: Konsumenci tracą wiarę w ekologię i w możliwość ratowania planety
Na całym świecie liczba konsumentów wierzących, że możemy uratować planetę spadła z 55 proc. w 2021 r. do 48 proc. w 2024 r.Shutterstock

Coraz większa liczba konsumentów traci wiarę w naszą zdolność do uratowania planety – pokazują nowe, międzynarodowe badania firmy Mintel. Jej sztandarowy raport Global Outlook on Sustainability ujawnia kryzys zaufania do ekologii, ponieważ liczba konsumentów, którzy mówią: „Jeśli zaczniemy działać teraz, nadal mamy czas, aby uratować planetę” spada na całym świecie.

Na całym świecie liczba konsumentów wierzących, że możemy uratować planetę spadła z 55 proc. w 2021 r. do 48 proc. w 2024 r. Spośród wszystkich badanych krajów Niemcy mają o tym najniższe przekonanie – obecnie wierzy w to 36 proc. konsumentów, w 2021 r. było to 49 proc. W Wielkiej Brytanii liczba takich osób zmniejszyła się z 54 proc. do 44 proc.

Ludzie są również mniej przekonani, że osobiście mogą wpłynąć na przyszłość planety, a liczba konsumentów na całym świecie, którzy wierzą, że ich działania mogą mieć pozytywny wpływ na środowisko, spada. Globalnie zmniejszyła się o cztery punkty procentowe z 51 proc. w 2021 r. do 47 proc. w 2024 r. W Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosił 56 proc. w 2021 r.  i spadł do 45 proc. w 2024 r.

Richard Cope, starszy konsultant ds. trendów w Mintel Consulting, komentuje:

Podczas gdy doświadczenie zmiany klimatu i jej egzystencjalnych i publicznych zagrożeń dla zdrowia może obudzić i zaangażować konsumentów, rosnąca świadomość skali coraz bardziej pilnych wyzwań może również osłabić optymizm i wywołać poczucie przytłoczenia. To właśnie to, co widzieliśmy w trakcie tego obszernego badania, wraz z odpływem przekonania, że ​​wciąż mamy czas, aby uratować planetę.

Rosnąca ekspozycja na ekstremalne zjawiska pogodowe, doniesienia mediów o globalnym ociepleniu i działania ekoaktywistów mają znaczenie i powodują, że obawa o stan planety, środowiska są coraz większe. Zarazem konsumenci są coraz bardziej świadomi, mają konkretne oczekiwania wobec przemysłu oraz zauważają, że wiele działań ogłaszanych jako proekologiczne to zwykły greenwashing.

35 proc. konsumentów na całym świecie (a 39 proc. Brytyjczyków) twierdzi, że nie ufa firmom, jeśli chodzi o uczciwość w kwestii ich wpływu na środowisko

Marki mogą odegrać rolę w uspokajaniu i edukowaniu ludzi, ale wyzwaniem jest to, że ludzie są sceptyczni co do ich ekologicznych działań. 35 proc. konsumentów na całym świecie (a 39 proc. Brytyjczyków) twierdzi, że nie ufa firmom, jeśli chodzi o uczciwość w kwestii ich wpływu na środowisko. Ta globalna liczba jest dość statyczna od 2021 r. i stanowi poważne wyzwanie dla marek, szczególnie w Europie, gdzie blisko połowa konsumentów wyraża nieufność.

Co według Mintela mogą zrobić marki, aby budować zaufanie wśród konsumentów?

1. Marki mogą zachęcać konsumentów do dokonywania bardziej zrównoważonych wyborów za pomocą jasnej komunikacji i wskaźników. Globalnie 30 proc. konsumentów uważa, że prosta skala ocen w stylu Nutri-score (pięciokolorowa etykieta żywieniowa, będąca próbą uproszczenia systemu oceny ogólnej wartości żywieniowej produktu spożywczego) byłaby najlepszym oznaczeniem wpływu produktu na środowisko (np. skala 1-5 lub kodowanie kolorami czerwony/żółty/zielony). Taka jedna zrozumiała etykieta mogłaby ostatecznie uwolnić ich od oszałamiającego, rozpraszającego i mylącego zestawu konkurujących ze sobą oświadczeń o ekologii, uczciwym handlu i innych.

2. Drugim najpopularniejszym (27 proc. globalnych konsumentów) oświadczeniem lub etykietą o zrównoważonym rozwoju na opakowaniu, którego szukają konsumenci, jest informacja o wpływie produktu na ludzi (np. liczba rolników wyrwanych z ubóstwa). To sygnalizuje potrzebę humanizacji kryzysu klimatycznego i jego rozwiązań.

3. Ponieważ zmiana klimatu przekształciła się w kryzys zdrowia publicznego w postaci zabójczych fal upałów i zanieczyszczeń, zdrowie osobiste powinno być pozycjonowane i traktowane priorytetowo jako korzyść zrównoważonych produktów, gdziekolwiek to możliwe. Aby kampanie marek na rzecz zrównoważonego rozwoju były skuteczniejsze, muszą one skupić się na pokazywaniu korzyści dla konsumentów w zakresie efektywności, oszczędności i dobrego samopoczucia na poziomie indywidualnym, a nie na korzyściach dla całego środowiska.

Czytaj także: Unilever, USAID oraz EY tworzą The CIRCLE Alliance, by ograniczyć zużycie plastiku

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
10.09.2024 10:00
NielsenIQ: Wojna cenowa dyskontów. Skutki dla kategorii kosmetycznych
Aż o 17 proc. wzrósł udział promocji w wartościowej sprzedaży kosmetyków w dyskontach w okresie styczeń-lipiec 2024 w porównaniu do analogicznego okresu 2023wiadomoscikosmetyczne.pl

Biedronka i Lidl prowadząc wojnę cenową zdołały podnieść marżowość na niektórych kategoriach kosmetycznych. W pierwszej połowie 2024 r. w takich kategoriach średnia cena przeciętnego kosmetyku wzrosła w dyskontach bardziej niż w drogeriach. Oto analiza, którą dla wiadomościkosmetyczne.pl przygotowały Karolina Zajdel-Pawlak, Katarzyna Andrzejewska, Katarzyna Józefiak i Barbara Nesterowicz z NielsenIQ.

Pierwsza połowa 2024 r. przyniosła długo oczekiwany zwrot i dobrą koniunkturę dla polskiej branży FMCG. Spowalniająca inflacja wywołała lekki wzrost optymizmu konsumentów, który przełożył się na wzrost wolumenu sprzedaży i konsumpcji dóbr FMCG. 

Drugi kwartał 2024 r. przyniósł nieznaczną korektę tempa wzrostu cen w polskiej gospodarce. Według GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 2,5 proc. w porównaniu do wzrostu na poziomie 2,8 proc. w pierwszym kwartale.

Na poziomie koszyka FMCG również widać było kontynuację spadku wpływ cen przy jednoczesnym ożywieniu konsumpcji. Według danych NIQ, wartość sprzedaży za skumulowane 12 miesięcy wyniosła 283,2 mld zł, co oznacza +7,6 proc. wzrostu wartościowego rok do roku i dodatnią dynamikę wolumenową na poziomie 0,9 proc.

Był to już drugi kwartał od początku roku, kiedy mogliśmy obserwować pozytywną dynamikę konsumpcji wolumenowej – wzrost za Q1 2024 wyniósł 2,1 proc., za Q2 2024 2,2 proc.

W przypadku kategorii kosmetyczno-chemicznych analogiczne dynamiki były następujące: wartościowy wzrost sprzedaży to +9,8 proc., natomiast wzrost wolumenowy wyniósł +2,0 proc.

Dużą dynamikę wolumenową obserwowaliśmy dla takich kategorii jak kosmetyki kolorowe (+37,1 proc.), makijaż ust (+23,4 proc.) czy też produkty do ochrony przed słońcem (+14,7 proc.). Znacznym wzrostem mogły również pochwalić się największe kategorie kosmetyczne, takie jak pielęgnacja twarzy (+12,3 proc.) czy też żele pod prysznic (+8,4 proc.). Wciąż natomiast obserwowaliśmy stagnację, jeśli chodzi o wzrost wolumenowy chemii domowej – detergenty (0 proc.), produkty do zmywarek (+3,4 proc.), środki zmiękczające do tkanin (+0,5 proc.).

Pierwsza połowa 2024 r. przyniosła długo oczekiwany zwrot i dobrą koniunkturę dla polskiej branży FMCG. Spowalniająca inflacja wywołała wzrost optymizmu konsumentów, który przełożył się na wzrost wolumenu sprzedaży i konsumpcji dóbr FMCG.  W pierwszych dwóch kwartałach 2024 r. średnia cena w przeliczeniu na wolumen w całym koszyku FMCG monitorowanym przez NIQ wzrosła o 3,6 proc. w porównaniu do tego samego okresu w 2023 roku.

Nie można nie docenić wpływu na polski rynek niezwykłej konkurencji cenowej pomiędzy dwiema wiodącymi sieciami dyskontów – Biedronką i Lidlem. W ciągu ostatnich dwóch kwartałów wystąpiła znacząca różnica między dynamiką cen dyskontów i innych detalistów: sklepy dyskontowe odnotowały niemal płaskie ceny ze wzrostem o zaledwie 0,5 proc. w całym koszyku FMCG, w przeciwieństwie do innych kanałów (z wyłączeniem dyskontów) z bardziej znaczącym średnim wzrostem cen o 5,3 proc. – analizuje Karolina Zajdel-Pawlak, dyrektor zarządzająca NielsenIQ Polska.

Wzrost sprzedaży generowanej przez promocje

Jak przełożyła się wojna cenowa między Biedronką i Lidlem na kategorie kosmetyczne? Przede wszystkim musimy uzmysłowić sobie, jakie kanały sprzedaży są istotne dla tej branży. Najważniejszy jest kanał drogerii, który odpowiada aż za 70 proc. sprzedaży kosmetyków. Dyskonty, które podejmowały „wojnę cenową” odpowiadają w kosmetykach za 18 proc., a hipermarkety i supermarkety razem za 9 proc.

Spójrzmy zatem jak wygląda udział sprzedaży promocyjnej w najważniejszym kanale kosmetycznym, czyli w drogeriach. W okresie od stycznia do lipca 2024 wolumenowo wynosił około 60 proc. co oznacza, że udział promocji wzrósł o 1 punkt proc. (w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej). Można powiedzieć, że z jednej strony drogerie nie dały się zatem ponieść wojnie cenowej, z drugiej strony udział wolumenu promocyjnego w sprzedaży całościowej (60 proc.) jest już i tak bardzo wysoki i bardzo wyróżnia się na tle innych kategorii FMCG.  

Jeśli spojrzymy na dyskonty to sytuacja jest zgoła inna, szczególnie w przypadku kosmetyków. Tutaj również sporo, bo 58 proc. wartościowej sprzedaży było generowane przez promocje, ale był to bardzo duży wzrost, aż o 17 pp. (w porównaniu do tego samego okres rok wcześniej, czyli styczeń-lipiec 2023). Szczególnie w porównaniu z koszykiem spożywczym to jest spore zaskoczenie. Dla koszyka spożywczego udział promocji w sieciach dyskontowych wynosił około 47 proc. i był to wzrost udziału o 10 punktów proc.

– Zatem mimo dużego udziału wolumenu promocyjnego kategorii kosmetycznych w dyskontach wzrósł on jeszcze mocniej w tym kanale w porównaniu do kategorii spożywczych.  A przecież kategorie spożywcze były mocniej akcentowane w trakcie wojny cenowej między dwoma dyskontami – podkreśla Katarzyna Andrzejewska, Client Business Partner/Client Engagement w NielsenIQ.

Promocje są szczególnie istotne dla kategorii kosmetycznych, które mają często wyższą jednostkową cenę za produkt, stąd większe zainteresowanie kupujących okazjami cenowymi. Szczególnie wystawiane na promocjach są takie kategorie jak maszynki do golenia, pasty do zębów czy żele pod prysznic. W ostatnim roku promocyjność istotnie zwiększyła się dla kosmetyków kolorowych (wzrost o kilka punktów proc.)

W Polsce od lat obserwujemy dużą wrażliwość konsumentów na promocje, którą NielsenIQ mierzy w cyklach kwartalnych elastyczności cenowej. Po osłabieniu odpowiedzi kupujących na promocje w czasie inflacji, już w 2024 r. zanotowaliśmy jej stabilizację.

– Elastyczności cenowe i promocyjne różnią się dość istotnie między kategoriami, na przykład dla kategorii kosmetyków i zapachów ta wrażliwość jest stosunkowo niższa – kupujemy te produkty kierując się raczej zasadą lojalności. W kategoriach higieny osobistej natomiast  elastyczność promocyjna jest relatywnie wyższa. Jednak ogólnie w Polsce elastyczność promocji wciąż pozostaje na relatywnie wysokim poziomie w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, co oznacza zasadność inwestycji producentów i detalistów w odpowiednio dobrane mechanizmy promocyjne dla produktów o wysokiej i bardzo wysokiej wrażliwości promocyjnej – mówi Katarzyna Józefiak, Client Business Partner/Advanced Analytics w NielsenIQ.

Żonglowanie cenami i marżą

Efekty wojny pomiędzy dwoma flagowymi dyskontami były więc w pewnym stopniu zauważalne także na rynku kosmetycznym. Dyskonty nie ograniczyły się do kategorii spożywczych w ramach wojny cenowej. W dużym stopniu hamowały także podwyżki na produkty higieny osobistej takie jak dezodoranty, pasty do zębów, szampony i żele pod prysznic. W tych kategoriach wzrosty cen w dyskontach były sporo niższe niż w drogeriach. Średnia cena dezodorantów wzrosła o 3,8 proc. w drogeriach vs 1,8 proc. w dyskontach, analogicznie past do zębów o 7,1 proc. vs. 4,4 proc., szamponów o 6,2 proc. vs. 3,7 proc., i żeli pod prysznic, gdzie różnicę można zauważyć na cenie za litr (2,6 proc. vs 0,5 proc.). To przełożyło się na szybszy wzrost wartości sprzedaży tych ważnych kategorii w dyskontach w porównaniu do drogerii.

Jednocześnie widać, że asortyment kosmetyczny w dyskontach pomału się zmienia, jest nieco bardziej specjalistyczny, coraz odważniej sięgają one po produkty bardziej zaawansowane. W takich kategoriach jak makijaż oczu, ust, a przede wszystkich produkty do pielęgnacji twarzy, średnia cena przeciętnego kosmetyku wzrosła w dyskontach w pierwszej połowie 2024 bardziej niż w drogeriach.

Różnice są tu bardzo widoczne dla produktów do pielęgnacji twarzy, wzrost ceny za 1 opakowanie w dyskontach wyniósł +8,6 proc., a w drogeriach w tym samy czasie +0,5 proc. Dla makijażu do ust było to +19,6 proc. w dyskontach, natomiast +6,2 proc. w drogeriach. Analogiczny proces widać w przypadku produktów do golenia: w dyskontach wzrost cen +6,9 proc., w drogeriach spadek cen –1,7 proc.

Dyskonty komunikując szeroko swoje niskie ceny zapewne wykorzystały okazję, aby zwiększone zainteresowanie konsumentów wykorzystać do poprawy marżowości na niektórych bardziej specjalistycznych kategoriach kosmetycznych.

Inflacja a optymizm konsumencki

– Pod znakiem zapytania natomiast pozostaje, co przyniesie ze sobą trzeci kwartał 2024. GUS podał odczyt inflacji wyższy niż  w pierwszej połowie roku, tj.: 4,2 proc. dla lipca oraz 4,3 proc. dla sierpnia. W naszym badaniu NIQ GFK Barometr Optymizmu Konsumenckiego można zauważyć szybką reakcję konsumentów na taki stan rzeczy, tj.: nagły spadek indexu poniżej poziomu 0, załamanie tendencji wzrostowej po raz pierwszy od października 2023. Lipcowe dane sprzedażowe kategorii kosmetycznych także odrobinę osłabiły tempo wzrostu. Niemniej, po dobrej pierwszej połowie roku, producenci kosmetyków powinni mieć powody do zadowolenia – kosmetyki nadal są zieloną wyspą, w porównaniu do wielu innych kategorii FMCG, z dobrymi perspektywami na przyszłość – uważa Barbara Nesterowicz, Client Business Partner/Client Engagement

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
20. wrzesień 2024 22:17