Badania własne i cudze analizy studiowane przez Jeronimo Martins, a dotyczące kategorii produktów zdrowia i urody, dowodzą, że polskie konsumentki coraz bardziej racjonalizują swoje wydatki. Portugalczycy w opublikowanym ostatnio raporcie, do którego dostęp miały „Wiadomości Kosmetyczne”, wskazują, że na polskim rynku kosmetycznym nasila się tendencja do nabywania tańszych pozycji asortymentowych, lecz charakteryzujących się stosunkowo wysoką jakością. Wnioski płynące z badań pozwalają dostrzec, w jakim kierunku podąży w najbliższym czasie Hebe. Pierwszym z ruchów operatora sieci ma być ograniczenie sklepowej oferty.
Wyłącznie w Hebe
Portugalczycy mają duże aspiracje na polskim rynku kosmetycznym, a centrala JM, powołując się na badania PMR Research, zapewnia, że można na nim nadal zarabiać krocie. Ze studium wynika, że segment ten w dalszym ciągu nie został nasycony i w 2013 r. w porównaniu do 2012 r. wzrósł o 3,5 proc. Operator dyskontów Biedronka i drogerii Hebe wskazał też w raporcie na niebywałe zjawisko 20-procentowego wzrostu sprzedaży kosmetyków poprzez e-commerce w ciągu zaledwie trzech lat. Być może to właśnie w ten segment zamierza wejść grupa JM, która w lecie utworzyła w Warszawie roboczy zespół ds. rozwoju sklepu online. Zarząd firmy pozytywnie też ocenia perspektywy handlu produktami z kategorii health and beauty. – Sprzedaż online szybko rozwija się w Polsce, zważywszy na duże zmiany rytmu życia konsumentów, a także zwiększającą się liczbę użytkowników internetu. Sprzyja to konceptowi e-commerce. Już w 2015 r. ten kanał dystrybucji powinien generować w Polsce obroty na poziomie 1 mld zł – przewidują władze grupy JM.
Tymczasem testowany w Polsce od maja 2011 r. koncept sklepów drogeryjno-aptecznych Hebe zbliża się do finalnej wersji.
– Brakuje już tylko kilku drobnych szczegółów do pełnego modelu Hebe. Jednym z nich jest optymalizacja oferty. Chcemy w najbliższym czasie wyprofilować gamę dostępnych w sieci towarów tak, aby były one atrakcyjne i dostępne tylko i wyłącznie w Hebe – poinformowała nas szefowa biura prasowego grupy JM Sara Miranda.
Centrum logistyczne i zyski
Grupa JM nie zamierza zwalniać tempa w rozwoju sklepów z kosmetykami i lekami w Polsce. Zatrudniająca ponad 1500 osób w 104 placówkach Hebe firma chce jeszcze w tym roku zmodernizować i zaadaptować na ich potrzeby jedno ze swoich centrów dystrybucyjnych. Będzie ono podstawą infrastruktury logistycznej dedykowanej w całości tej kosmetyczno-aptecznej sieci sklepów.
Bieżący rok stoi w Hebe również pod znakiem ekspansji. Trudno powiedzieć, iloma nowymi drogeriami będzie mógł się pochwalić na koniec tego roku JM, ale zapowiedzianych przez centralę na 2014 r. otwarć 50 nowych placówek raczej nie będzie. Do listopada br. Portugalczykom udało się uruchomić zaledwie 18 nowych drogerii. Pomimo słabszego tempa inwestycji w nowe drogerie władze grupy JM deklarują, że sieć zaczyna generować coraz większą sprzedaż i już od 2017 r. będzie przynosić zyski. Póki co centrala w Lizbonie spodziewa się, że obroty za ten rok będą wyższe niż w ub.r., kiedy to sięgnęły 59 mln euro.
– Ubiegłoroczny wynik, najlepszy z dotychczasowych w historii Hebe, możliwy był dzięki intensywnemu poszerzaniu sieci i wzrostowi sprzedaży like-for-like. Znaczna część tego wzrostu jest efektem rosnącej liczby klientów sieci – dodała Sara Miranda.
Kobieta, lojalny klient
Po ambitnych planach rozwoju oferty w kierunku męskim projekt Hebe staje się coraz bardziej kobiecy i to właśnie w oparciu o panie będzie rozwijany w najbliższych latach. Portugalski detalista szacuje, że spośród ponad 60 tys. posiadaczy kart lojalnościowych tej sieci, aż 95 proc. stanowią kobiety. Najczęściej sięgają one w Hebe po podstawowe kosmetyki, perfumy, a także produkty do makijażu.
Portugalczycy, świadomi coraz większej popularności marek własnych na polskim rynku, będą też coraz więcej w nie inwestować. Sara Miranda przypomniała nam, że kwestia ta była jednym z czterech najważniejszych założeń Hebe na rok 2014 – po optymalizacji asortymentu, budowie bazy logistycznej oraz planowanym otwarciu 50. nowych sklepów.
Tymczasem władze Hebe przewidują korzystną koniunkturę dla polskiego rynku produktów zdrowia i urody. Oceniają, że do przyszłego roku wzrośnie o 4-5 proc. – W 2015 r. rynek ten osiągnie w Polsce prawdopodobnie wartość 21,5 mld zł. W dalszym ciągu będzie też zwiększał się z uwagi na specyfikę miejscowego klienta, który wciąż wydaje mniej w stosunku do mieszkańców innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Oznacza to, że w polskim rynku health and beauty drzemie jeszcze duży potencjał do wzrostu sprzedaży – podsumowują władze grupy JM.
Marcin Zatyka
fot. archiwum redakcji i materiały prasowe Hebe
Korea Południowa zajęła drugie miejsce w globalnym eksporcie kosmetyków, wyprzedzając Stany Zjednoczone i ustępując jedynie Francji – wynika z najnowszych danych Koreańskiego Stowarzyszenia Handlu Międzynarodowego (KITA). W okresie od stycznia do kwietnia 2025 roku Korea wyeksportowała kosmetyki o wartości 3,61 mld dolarów amerykańskich, podczas gdy USA osiągnęły wynik 3,57 mld dolarów. To pierwszy raz w historii, gdy Korea Południowa wyprzedziła Stany Zjednoczone w tym segmencie rynku.
Już w 2024 roku Korea wykazywała silny wzrost w eksporcie kosmetyków, osiągając wartość 10,3 mld dolarów i wyprzedzając Niemcy, co pozwoliło jej zająć trzecie miejsce w rankingu światowym. Wzrost ten był znacznie szybszy niż u konkurencji – eksport koreańskich kosmetyków wzrósł o 20,3 proc. rok do roku, podczas gdy Francja odnotowała 6,3 proc., a Stany Zjednoczone zaledwie 1,1 proc. W samym kwietniu 2025 roku Korea osiągnęła miesięczny eksport przekraczający 1 mld dolarów.
Wzrostowi eksportu sprzyjają zwłaszcza rynki wschodzące w Europie i na Bliskim Wschodzie. W okresie od stycznia do maja 2025 roku eksport do Polski zwiększył się aż o 121 proc. rok do roku, osiągając wartość 111,8 mln dolarów. Znaczący wzrost zanotowano również w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich – o 74 proc., do poziomu 99,3 mln dolarów.
Za sukcesem koreańskiego sektora kosmetycznego stoi ekspansja tzw. K-beauty, napędzana przez innowacyjność, przystępne ceny oraz skuteczny marketing cyfrowy. W miarę jak dojrzałe rynki stabilizują się, południowokoreańskie marki zdobywają pozycję w nowych regionach, takich jak Europa Wschodnia i Bliski Wschód, co znacząco wpływa na globalną pozycję Korei w handlu kosmetykami.
To, co zwraca przede wszystkim uwagę to fakt, że latem 2025 towarzyszyć nam będzie makijaż lekki, subtelny, zrobiony prawie "od niechcenia". Pożegnaliśmy mocny, wyrazisty róż na policzkach, jaki towarzyszył nam ubiegłego lata. Teraz – jak się wydaje – do łask powrócił make up bardziej minimalistyczny, skupiony na pielęgnacji skóry i ochronie jej przed promieniowaniem słonecznym.
Trendy (także te widoczne na social mediach) wskazują, że tego lata będziem skłaniać się ku makijażowi “noszalnemu”, bez mocno zarysowanych brwi, rzęs czy ust. Konsumentki szukać będą kosmetyków, pozwalających na pielęgnowanie skóry, skupienie się na jej zdrowym blasku i minimalizmie.
Trend 1. Kremy koloryzujące z filtrem SPF
Dermatolodzy od dawna podkreślają, że najlepszą rzeczą, jaką można zrobić dla stanu swojej skóry, jej jędrności, gładkości i jak najpóźniejszym tworzeniu się zmarszczek, nie są zabiegi typu botoks czy wypełniacze, ale codzienne używanie kosmetyków z filtrem SPF. Taki trend od bardzo dawna obecny był w kosmetykach z Azji (głównie koreańskich), teraz zaczyna się coraz powszechniej przebijać do świadomości konsumentek na Zachodzie.
Tradycyjne kremy przeciwsłoneczne i filtry SPF kupowało się najczęściej przed wyjazdem na wakacje – były one przeważnie albo zbyt tłuste, albo zbyt białe, aby nadawały się do noszenia na co dzień pod makijaż. Dlatego teraz prawie każda marka kosmetyczna wypuszcza swoją odpowiedź na ten problem: pigmentowane kremy z filtrem SPF.
– Jednym z największych błędów w makijażu, jakie zauważam, jest to, że ludzie nie stosują filtrów SPF pod makijażem – podkreśla Charlotte Tilbury. – Bardzo ważne jest, aby stosować filtr SPF każdego dnia, nawet gdy na zewnątrz nie jest słonecznie, dlatego stworzyliśmy bazę podkładów z UV – dodaje popularna brytyjska specjalistka od makijażu i twórczyni marki.
Na wzrost tego trendu wpływa niesłabnąca popularność K-beauty, co przekłada się też na letnie trendy w make-upie. Nacisk kładziony jest na ochronę skóry i jej pielęgnację.
W porównaniu z popularnymi do tej pory kremami BB lub CC, lekko napigmentowany krem z filtrem SPF jest lżejszy, zapewnia przy tym bardziej naturalny wygląd zgodny z trendem “no make-up, Dodatkowo, w przeciwieństwie do większości baz, im częściej się go stosuje, tym lepsze jest działanie na wygląd i kondycję skóry – zapobiegając przebarwieniom i zaczerwienieniom.
Trend 2. Oko w chłodnej oprawie
Po raz kolejny wraca nostalgia do początku lat 2000 – do łask powrócić mają kolory białe, lawendowe, błękity. “Tym razem jednak nie w wydaniu Paris Hilton, ale bardziej Hailey Bieber” – zaznacza portal theindustry.beauty.
– Chociaż lodowo-chłodne cienie do powiek były niesamowicie popularne pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku, często były one kredowe, trudne do roztarcia – dodaje Tilbury.
Teraz, dzięki nowym formułom kosmetyków i technikom makijażu, “chłodne” oko na tle czystej cery i neutralnych ust może wyglądać elegancko i gustownie. Dla osób, które nie są przyzwyczajone do chłodnej kolorystyki makijażu, specjalistki mają wiele rad na włączenie nowych tonacji do dotyczasowych rutyn – np. zamiana ciepłych czy złotych odcieni na kolorystykę inspirowaną szarością, albo łączenie ich.
Trend 3. “Niewidzialne” rzęsy
Subtelne, prawie niezauważalne rzęsy stały się największym trendem tego lata. Noszenie makijażu pozbawionego maskary może budzić obawy u wielu osób – jednak jedno jest pewne: grube warstwy tuszu do rzęs i efektowne wachlarze sztucznych rzęs zdecydowanie nie są już na topie.
Makijażystka Mira Parmar określa ten trend jako „minimalistyczny look pozbawiony maskary lub z ledwo co widocznymi rzęsami”, który stał się hitem na czerwonych dywanach. Polubiły go takie gwiazdy, jak Zendaya, Sophie Turner, Hailey Bieber i Lily-Rose Depp.
– Ten niewymuszony styl daje rzęsom tak bardzo potrzebną przerwę od ciężkich produktów, wygląda naturalnie elegancko i oszczędza czas, dzięki czemu idealnie pasuje do estetyki „clean girl” – tłumaczy Parmar.
Jej zdaniem to może stać się czymś więcej, niż tylko sezonowym trendem. “To oznacza zmianę w kierunku naturalnego piękna i makijażu, który opiera się na autentyczności, minimalizmie i dbaniu o siebie” – dodaje ekspertka.
Trend 4. Usta bez (ostrych) granic
Mocne, zdecydowanie obrysowane konturówką usta o idealnym kształcie przestają być modne. Teraz na topie są usta o miękkim obrysie, “rozmyte”, pozornie nonszalanckie i subtelnie zaznaczone – zgodne z zasadami paryskiego szyku.
Zdaniem specjalistek od makijażu, zmierzamy obecnie w kierunku bardziej transparentnych metod krycia, gdzie usta zaznaczone konturówką wypełnia się jedynie błyszczykiem. Naturalnie wyglądające usta, z lekkim połyskiem – to trend rosnący w bardzo szybkim tempie.