StoryEditor
Rynek i trendy
26.09.2018 00:00

Konsumenci nie są lojalni wobec marek produktów przeciwinfekcyjnych

Właśnie rozpoczął się tzw. sezon infekcyjny. Jego szczyt przypada co roku na styczeń-luty, ale początku zwykle należy oczekiwać we wrześniu, a kolejnej fali bardziej znaczących wzrostów – w listopadzie. Aby dobrze przygotować się do sprzedaży preparatów, które chorzy i ich bliscy będą nabywać w różnych punktach sprzedaży (w aptekach, ale także w tzw. sprzedaży pozaaptecznej, a więc m.in. w drogeriach) warto przyjrzeć się trendom z ubiegłego roku.

Charakterystyką sezonu 2017/2018 (liczonego od września 2017 do lutego 2018) było to, że choć miał łagodniejszy przebieg w porównaniu z latami ubiegłymi, to był dłuższy. W efekcie wartość sprzedanych produktów przeciwinfekcyjnych we wrześniu i w lutym (na jego początku i końcu) była wyższa, niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. To sprawiło, że – drugi sezon z rzędu – w całym okresie infekcyjnym wyższa była całkowita wartość sprzedaży leków przeciw przeziębieniu. Według danych firmy analitycznej IQVIA, chorzy i ich bliscy wydali na te preparaty 3,3 mld zł, co stanowiło wobec roku poprzedniego wzrost o ponad 4 proc.

Chorzy kupili więcej leków, mimo że wzrosła średnia cena za opakowanie. Ogromna większość tych wydatków była przeznaczona na produkty OTC (bez recepty), których udział w ogólnej sprzedaży leków na infekcje wyniosła 89 proc. Z jednej strony wynika to z upodobania Polaków do samodzielnego leczenia objawów infekcji, ale też ze wzmożonej aktywności promocyjnej producentów. Niebagatelny wpływ na wzrost wydatków na leki ma też postępujący spadek profilaktyki przeciwgrypowej – z danych IQVIA wynika, że spada liczba szczepień przeciw grypie. Czas pokaże czy jest to trend postępujący, czy może w tym sezonie się odwróci, w związku z tym, że w tym roku po raz pierwszy seniorzy powyżej 65. roku życia mogą korzystać z 50 proc. refundacji kosztu szczepionki.

Kolejną ciekawostką wynikającą z analizy IQVIA jest to, że konsumenci nie są lojalni wobec marek produktów przeciwinfekcyjnych. Wśród tych, którzy stosowali dany produkt OTC najczęściej blisko połowa przy okazji kolejnych zakupów wybrała inny lek, a do powtórnego zakupu tego samego produktu przyznała się niecałe 7 proc. Konsumenci kuszeni są wszechobecnymi reklamami firm farmaceutycznych, ale umacnia się też stosunkowo nowy trend – w segmencie produktów na infekcje rośną udziały sprzedaży marek własnych sieci aptecznych. O ile w 2016 roku ten wzrost wynosił 1,6 proc., to w sezonie infekcyjnym 2017/18 było to już 2,6 proc.

W ubiegłym sezonie infekcyjnym top 10 brandów wg sprzedaży wartościowej to: Neosine (77 mln zł), Rutinoscorbin (64 mln zł),  Groprinosin (55 mln zł), Augmentin (45 mln zł), Theraflu Extragrip (45 mln zł), Flegamina (44 mln zł), Tantum Verde (41 mln zł), Zinnat (39 mln zł), Apap (35 mln zł), Otrivin (35 mln zł).

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
17.11.2025 10:37
Japońscy pracodawcy łagodzą przepisy: pracownicy mogą już farbować włosy i malować paznokcie
Najnowsze zmiany dotyczące koloru włosów, lakieru do paznokci i dodatków dotyczą głównie mniejszych firm, które borykają się z poważniejszymi niedoborami kadrowymiShutterstock

Coraz więcej japońskich firm łagodzi przepisy w obliczu kryzysu demograficznego na rynku pracy – opisuje Reuters. Sieć dyskontów spożywczo-przemysłowo-drogeryjnych Don Quijote już trzy lata temu złagodziła przepisy, dotyczące zakazu farbowania włosów i zdobienia paznokci przez pracowników. Efekt? Obecnie prawie jedna czwarta pracowników sieci ma już kolorowe włosy, a ponad połowa (55 proc.) ma włosy inne niż czarne.

Inny przykład to sieć drogerii Fuji Yakuhin, która zniosła wiele obostrzeń wobec  pracowników, nie będących farmaceutami. Teraz zezwala ona na dowolny kolor włosów, zdobienie paznokci, mocny makijaż, a także wszelkiego rodzaju pierścionki, podczas gdy wcześniej dozwolone były wyłącznie obrączki ślubne. Podobnie operator supermarketów Tokyu Store złagodził ograniczenia dotyczące kolorów włosów, fryzur, akcesoriów, lakierów do paznokci i piercingu.

Najnowsze zmiany dotyczące koloru włosów, lakieru do paznokci i dodatków dotyczą głównie mniejszych firm, które borykają się z poważniejszymi niedoborami kadrowymi niż większe przedsiębiorstwa i nie mają tak dużego pola manewru w oferowaniu konkurencyjnych wynagrodzeń.

Również niektóre duże firmy giełdowe złagodziły w tym roku zasady ubioru. W zeszłym tygodniu Japan Airlines dołączyły do ​​operatora metra Tokyo Metro i krajowych tanich linii lotniczych Skymark Airlines, zezwalając pracownikom na noszenie obuwia sportowego w pracy.

Z danych OECD wynika, że Japonia – kraj szybko starzejący się, z ograniczoną imigracją – odnotowała spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym o 16 proc. od 1995 roku. To wywołało ostrą walkę o pracowników.

Dwie trzecie japońskich firm potwierdziło, że niedobór siły roboczej ma poważny wpływ na funkcjonowanie biznesu – było to głównym powodem bankructw w Japonii w okresie kwiecień-wrzesień, a liczba upadłości w pierwszym półroczu osiągnęła najwyższy poziom od 12 lat (wg danych Tokyo Shoko Research).

To z kolei daje młodym ludziom większą swobodę, szczególnie w odniesieniu do pracy w niepełnym wymiarze godzin. Dwie trzecie studentów uważa, że ​​powinni mieć możliwość decydowania o swoim wyglądzie przy pracy w niepełnym wymiarze godzin. Jedna trzecia natomiast stwierdziła, że ​​wycofała aplikacje o pracę z powodu dress code‘u, obowiązującego u potencjalnych pracodawców.

Mimo częściowego poluzowania dotychczasowych zasad, dotyczących dress code’u pracowników w Japonii, to niektóre aspekty wyglądu, które stały się powszechne na Zachodzie (np. liczne kolczyki, piercing twarzy) wciąż stanowią dla wielu firm zbyt trudny tematy. Pracownicy z tatuażami – sztuką tradycyjnie kojarzoną w Japonii z yakuzą – są zazwyczaj proszeni o ich zakrywanie, aby nie onieśmielać klientów.

Najnowsze zmiany nie dotarły też jeszcze do wielu tradycyjnych, dużych japońskich firm, takich jak banki – mimo że nie ma tam polityki dotyczącej farbowania włosów czy używania lakieru do paznokci, wśród pracowników panuje przekonanie, że ich wygląd nie powinien wzbudzać sensacji i przyciągać uwagi.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
12.11.2025 10:33
Zakupy online najważniejszym powodem korzystania z internetu – wyniki badania „Internet marzeń”
W tym, jak obecnie funkcjonują e-zakupy, nie widzimy wielu wad. Tylko 11 proc. internautów dostrzega tu pole do poprawy. Tak pozytywna ocena zakupów online jest w dużym kontraście z powodem zajmującym drugie miejsce — czyli z dostępem do aktualnych wiadomości — twierdzi Karol Chilimoniuk z World.Karolina Grabowska Kaboompics

Ponad połowa Polaków korzysta z internetu głównie po to, aby robić zakupy online – wynika z badania „Internet marzeń” przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie World w dniach 8–14 października 2025 r. Dla 53 proc. respondentów e-zakupy są najważniejszym powodem korzystania z sieci. Kolejne miejsca zajmują dostęp do aktualnych wiadomości (47 proc.) oraz narzędzia ułatwiające organizację codziennych obowiązków (43 proc.). Badanie objęło 1020 dorosłych Polaków i zostało zrealizowane metodą CAWI.

Wyniki wskazują, że internet postrzegany jest przede wszystkim jako narzędzie praktyczne, a nie społecznościowe. Tylko 10 proc. badanych deklaruje chęć wyrażania siebie w sieci, przy czym odsetek ten jest wyższy wśród kobiet (10,4 proc.) niż mężczyzn (8,6 proc.). Jeszcze rzadziej internauci wskazują na potrzebę wchodzenia w interakcje z innymi użytkownikami – jedynie 13 proc. respondentów postrzega internet jako przestrzeń relacyjnego kontaktu.

E-zakupy oceniane są przez Polaków wyjątkowo pozytywnie. Jedynie 11 proc. internautów widzi w tym obszarze elementy wymagające pilnej poprawy. Dla porównania, aż 38 proc. dorosłych Polaków wskazuje na konieczność poprawy jakości i wiarygodności informacji w sieci. Do sieci zaglądamy, by zrobić zakupy i nasze doświadczenie jest tu z gruntu pozytywne. Zaglądamy też, by poczytać newsy, ale te oceniamy jako niskiej jakości i niewiarygodne, jak podsumowuje wyniki Karol Chilimoniuk z World.

Pozytywne oceny e-commerce dominują wśród respondentów – 66 proc. deklaruje, że zakupy online działają dobrze lub bardzo dobrze. Lepiej postrzegają je kobiety (69 proc.) niż mężczyźni (61 proc.), a także osoby starsze (70 proc. w grupie 60+ wobec 58 proc. w wieku 18–29 lat). Zidentyfikowane obszary wymagające poprawy dotyczą m.in. przeciwdziałania fałszywym informacjom, które wskazało 18 proc. badanych.

Rosnące zagrożenia dla wiarygodności e-commerce wiążą się przede wszystkim z manipulacją opiniami. Obecnie 98 proc. konsumentów czyta recenzje produktów przed zakupem, a 88 proc. ufa im na poziomie osobistych rekomendacji. Jednocześnie około 40 proc. polskich internautów zetknęło się z fałszywymi recenzjami. Do wyzwań należą również działania zautomatyzowanych systemów wykupujących bilety lub limitowane kolekcje. Rozwiązaniem tych problemów może być wdrażanie technologii proof-of-human, która umożliwia wystawianie opinii i dokonywanie zakupów tylko prawdziwym użytkownikom, jak wskazuje Chilimoniuk.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
17. listopad 2025 18:03