StoryEditor
Rynek i trendy
16.02.2022 00:00

NielsenIQ: Zachowania zakupowe konsumentów zmieniają się pod wpływem sytuacji covidowej. Warto śledzić kierunek tych zmian

Większość konsumentów w Polsce uważa, że skutki pandemii będą odczuwalne nie tylko w tym roku, ale i kolejnych latach. Ich strategie zakupowe będą zależały od stopnia tego wpływu. Marki i detaliści powinny wnikliwie śledzić sytuację, aby z wyprzedzeniem reagować na zmieniające się potrzeby i priorytety wśród konsumentów.

Podczas gdy skromne 10 proc. polskich konsumentów wierzy, że COVID będzie miał na nich wpływ jedynie w 2022 r., o wiele większy odsetek – 65 proc. – uważa, że długoterminowe skutki pandemii będą odczuwalne w 2023 roku i przez kolejne lata. Według najnowszego badania przeprowadzonego przez NielsenIQ, które analizuje nastroje konsumentów w 17 krajach na świecie, staje się jasne, że konsumenci obawiają się, iż skutki pandemii będą nadal wywierać wpływ na ich codzienne życie.

Presja inflacyjna odczuwana jest na różnych poziomach na całym świecie, a polscy konsumenci już doświadczają wzrostów cen bardziej niż inne rynki w Europie (np. we Włoszech jest to 31 proc. konsumentów, a we Francji 54 proc.).

–  75 proc. polskich kupujących deklaruje, że już mają do czynienia z wyższymi cenami, a 62 proc. przewartościowało swoje priorytety dotyczące tego, co dla nich ważne oraz planuje zmianę swoich przyszłych zachowań zakupowych – mówi Karolina Zajdel, dyrektor zarządzająca NielsenIQ w Polsce.

W miarę jak społeczeństwo radzi sobie z wariantem Omikron, badanie definiuje 3 trajektorie powrotu, w których uwarunkowania społeczne są bezpośrednio powiązane z wpływem COVID-19 na sytuację branży FMCG:

  1. Wariant Lite: ogólna poprawa związana z malejącym wpływem COVID-19 oraz wysokim poziomem zaszczepieni. Efektem będzie wzrost znaczenia sklepów stacjonarnych oraz spowolnienie tempa wzrostu sprzedaży online.
  2. Wariant Mid: scenariusz trwającego wpływu COVID-19 i funkcjonowania pewnych restrykcji. W efekcie wzrośnie sprzedaż online.
  3. Wariant Max: scenariusz przyspieszającego wpływu COVID-19 z zaostrzonymi restrykcjami. Rezultat to spolaryzowane otoczenie, w którym konsumenci przekierowują wydatki na konsumpcję „w domu” oraz na FMCG, ale w ramach ograniczonych finansowo zachowań.

Nie ma obecnie pewności w która stronę zmierza sytuacja, co wymusza na firmach FMCG, by dokładniej przyglądały się zmieniającym się zachowaniom konsumentów.

– Myśląc o nadchodzącym czasie, marki i detaliści, którzy wezmą pod uwagę scenariusze wychodzenia z kryzysu związanego z pandemią COVID-19, będą miały tę przewagę, że z wyprzedzeniem zareagują na zmieniające się potrzeby i priorytety wśród konsumentów –  podsumowuje Karolina Zajdel.  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 07:32