StoryEditor
Rynek i trendy
20.11.2020 00:00

Sieci handlowe drastycznie zmniejszają nakłady i objętość gazetek z promocjami [RAPORT]

W pierwszym półroczu br. sieci handlowe wydały o 17 proc. mniej gazetek niż rok wcześniej. Zmniejszyły też ich liczbę stron oraz powierzchnię promocyjną – po 18 proc. Drogerie i apteki aż o 26 proc. - podają eksperci z Centrum Analiz Grupy AdRetail, Hiper-Com Poland i UCE RESEARCH.

W przypadku każdego parametru większość z 11 analizowanych formatów była na minusie. Największe spadki odnotowały sklepy z art. dla dzieci, RTV-ADG, a także hipermarkety. Sięgały one od 40 proc. do 75 proc. Wzrosty były tylko w dyskontach i w sieciach z art. z kategorii kultury i rozrywki. Do tego sklepy typu DIY zwiększyły ilość stron.

Mniej gazetek

Z raportu wynika, że w pierwszym półroczu br. sieci handlowe wydały o 17 proc. mniej gazetek niż w analogicznym okresie 2019 roku. – Nie jestem tym zaskoczony. Od kilku lat obserwuję trend spadkowy papierowych wydań. W całym ub.r. ograniczono ich ilość o 9,4 proc. w stosunku do 2018 roku. Z rynku znikają drukowane gazetki, bo coraz mocniej wypierają je cyfrowe wersje. I ten proces jest nie do zatrzymania – mówi Karol Kamiński, Przewodniczący Kapituły Programu AdRetail Inspirio. 

Największy spadek zanotowano wśród sklepów z art. dla dzieci – 75 proc. Prawie o połowę mniejszy był w sieciach oferujących RTV-ADG – 41 proc. Na trzecim miejscu znalazły się hipermarkety – 40 proc. Potem były drogerie i apteki – 25 proc., cash&carry – 18 proc., supermarkety – 6 proc., a na końcu – hurtownie – 1 proc.

Na najbardziej drastyczne cięcia wpłynęło zamknięcie centrów handlowych, w których znajdują się sklepy z art. dziecięcymi i sprzętem elektronicznym, a także hipermarkety. Dlatego tego typu sieci tak mocno zareagowały ograniczeniem gazetek handlowych i przeniosły wiele akcji promocyjnych do Internetu – tłumaczy Yves Frerot z Hiper-Com Poland.

Przyrost zanotowały dyskonty – 24 proc., a także sklepy z art. z kategorii kultury i rozrywki – 10 proc. Dr Urszula Kłosiewicz-Górecka uważa, że zwiększenie liczby gazetek w tych formatach było spowodowane pandemią. Konsumenci skierowali się przede wszystkim do najbliższych jednostek handlu, którymi często są dyskonty. Skorzystali też z e-handlu. W wyniku zamrożenia gospodarki i pozostania w domach wielu grup klientów podniosło się zainteresowanie produktami z kategorii kultury i rozrywki. 

Obecnie trzeba promować to, co ma szansę się sprzedawać, czyli produkty niezbędne i niedrogie. To okazja dla marek własnych, o czym powszechnie wiadomo, ale dyskonty są najlepiej przygotowane do pokazywania ich we wszystkich kanałach. Papierowe gazetki są dla nich głównym narzędziem dotarcia do konsumentów i takim pozostaną. Oczekiwany wzrost sprzedaży da środki na zwiększenie promocji w formie drukowanej – prognozuje dr Maria Andrzej Faliński, Członek Kapituły AdRetail Inspirio.

Spadek ilości stron

Z analizy również wynika, że w I półroczu br. sieci handlowe wydały o 18 proc. mniej stron niż od stycznia do czerwca ub.r. – Z kolei poprzedni spadek, patrząc rok do roku, był na poziomie tylko 3,5 proc.. Teraz mocno się pogłębił, bo cyfryzacja handlu przybrała na sile. Pandemia tylko przyspieszyła ten proces. Klienci zaczęli się obawiać, że przeglądając strony w gazetkach, mogą zarazić się koronawirusem i powstrzymywali się przed korzystaniem z tego kanału – tłumaczy Karol Kamiński.

Zdecydowanie największy spadek zanotowano wśród sklepów z art. dla dzieci – 75 proc. Za nimi były hipermarkety – 49 proc., a na trzecim miejscu znalazły się sieci oferujące RTV-AGD – 43 proc. Dalej uplasowały się drogerie i apteki – 29 proc., cash&carry – 12 proc., sieci typu convenience – 10 proc., supermarkety – 6 proc., a także hurtownie – 1 proc. 

Zachęcanie konsumentów do kupna rzeczy, bez których mogą się obyć, jest działaniem daremnym i nieracjonalnym finansowo. Takimi towarami są m.in. zabawki i wszelkie nieobowiązkowe gadżety oraz nowoczesne sprzęty AGD-RTV. Dlatego promowanie ich zostało zredukowane, tym bardziej że rynek przeniósł się do Internetu – komentuje dr Faliński.

Tylko 3 formaty z 11 analizowanych wydały więcej stron w swoich gazetkach. Były to dyskonty i sieci DIY, które odnotowały identyczne wzrosty – na poziomie 9%. Kolejnym segmentem były sklepy z art. z kategorii kultury i rozrywki – 5%. 

W przypadku sieci DIY znaczenie miało to, że konsumenci pozostający w domach bardziej zainteresowali się majsterkowaniem czy też remontami. To spowodowało zwiększenie ilości stron w już istniejących produkcjach, bez wzrostu kosztów związanych z nowymi gazetkami. Taki zabieg może okazać się popularną strategią sieci w tym półroczu – przewiduje Yves Frerot.

Stabilna powierzchnia 

Na podstawie analizy powierzchni promocyjnej, zaobserwowano, że w I półroczu br. sieci zmniejszyły ją o 18 proc. względem analogicznego okresu ub.r. Jak podkreśla Karol Kamiński, w całym zeszłym roku spadek wynosił 17,6 proc. w porównaniu do 2018 roku. Różnica między ostatnim wynikiem i poprzednim nie jest więc znacząca. To świadczy o dużej stabilności tego parametru i braku potrzeby większej ingerencji w tę kwestię. 

Od dłuższego czasu sieci raczej unikają dużych formatów typu A3 i pozostają przy mniejszych, kompaktowych wersjach. Są one łatwiejsze w przeglądaniu i dystrybuowaniu. I ta tendencja utrzyma się – stwierdza ekspert z Hiper-Com Poland.

Patrząc na poszczególne wyniki, można zauważyć, że największy spadek zanotowały sklepy z art. dla dzieci – 75 proc. Na drugim miejscu w zestawieniu były sieci oferujące RTV-AGD – 41 proc, a na trzecim – hipermarkety – 40 proc. Dalej znalazły się drogerie i apteki – 26 proc, cash&carry – 21 proc, sieci typu convenience – 10 proc, supermarkety – 7 proc., a także hurtownie – 2 proc.

Okres zamrożenia gospodarki okazał się szczególnie dotkliwy dla firm non food. Wiele z nich zostało czasowo zamkniętych. Potem klienci ograniczyli częstotliwość zakupów i skrócili czas pobytu w sklepach. W rezultacie odnotowano spadki wydatków na gazetki w sklepach specjalistycznych, m.in. z art. dla dzieci i AGD-RTV. W konsekwencji zmniejszyła się też ich powierzchnia promocyjna – dodaje dr Kłosiewicz-Górecka. 

Tylko dwa formaty z 11 zwiększyły powierzchnię promocyjną w swoich gazetkach. Wzrosty zanotowały dyskonty – 23 proc., a także sklepy z art. z kategorii kultury i rozrywki – 10 proc. Dr Faliński zauważa, że dyskonty doskonale wpasowały się w zawężony profil ofert handlowych w czasie pandemii i reagowały elastycznie, bo mogły sobie pozwolić na zmiany przy małej gamie produktów. Natomiast art. z kategorii kultury i rozrywki dobrze się teraz sprzedają, bo ludzie spędzają więcej czasu w domach. Dlatego oba formaty uderzyły promocyjnie.

Należy prognozować, że II półrocze również będzie spadkowe. Wyjątek mogą stanowić dni przed Bożym Narodzeniem. Sam trend malejący jest obserwowany w handlu już od dłuższego czasu. Nic nie zapowiada, żeby coś się zmieniło. Sieci handlowe w Polsce rozpoczęły pokoleniową zmianę. Co prawda na razie zachodzi ona wolno, ale cyfryzacji nie da się zatrzymać – podsumowuje Przewodniczący Kapituły Programu AdRetail.

Materiał powstał dzięki Centrum Analiz Grupy AdRetail, międzynarodowej agencji badawczo-analitycznej Hiper-Com Poland i platformie analityczno-badawczej UCE RESEARCH. Eksperci, na zlecenie Programu AdRetail Inspirio, przeanalizowali ponad 12,4 tys. gazetek handlowych z I półrocza 2019 i 2020 roku. 


 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
18.09.2024 10:00
Mintel: Konsumenci tracą wiarę w ekologię i w możliwość ratowania planety
Na całym świecie liczba konsumentów wierzących, że możemy uratować planetę spadła z 55 proc. w 2021 r. do 48 proc. w 2024 r.Shutterstock

Coraz większa liczba konsumentów traci wiarę w naszą zdolność do uratowania planety – pokazują nowe, międzynarodowe badania firmy Mintel. Jej sztandarowy raport Global Outlook on Sustainability ujawnia kryzys zaufania do ekologii, ponieważ liczba konsumentów, którzy mówią: „Jeśli zaczniemy działać teraz, nadal mamy czas, aby uratować planetę” spada na całym świecie.

Na całym świecie liczba konsumentów wierzących, że możemy uratować planetę spadła z 55 proc. w 2021 r. do 48 proc. w 2024 r. Spośród wszystkich badanych krajów Niemcy mają o tym najniższe przekonanie – obecnie wierzy w to 36 proc. konsumentów, w 2021 r. było to 49 proc. W Wielkiej Brytanii liczba takich osób zmniejszyła się z 54 proc. do 44 proc.

Ludzie są również mniej przekonani, że osobiście mogą wpłynąć na przyszłość planety, a liczba konsumentów na całym świecie, którzy wierzą, że ich działania mogą mieć pozytywny wpływ na środowisko, spada. Globalnie zmniejszyła się o cztery punkty procentowe z 51 proc. w 2021 r. do 47 proc. w 2024 r. W Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosił 56 proc. w 2021 r.  i spadł do 45 proc. w 2024 r.

Richard Cope, starszy konsultant ds. trendów w Mintel Consulting, komentuje:

Podczas gdy doświadczenie zmiany klimatu i jej egzystencjalnych i publicznych zagrożeń dla zdrowia może obudzić i zaangażować konsumentów, rosnąca świadomość skali coraz bardziej pilnych wyzwań może również osłabić optymizm i wywołać poczucie przytłoczenia. To właśnie to, co widzieliśmy w trakcie tego obszernego badania, wraz z odpływem przekonania, że ​​wciąż mamy czas, aby uratować planetę.

Rosnąca ekspozycja na ekstremalne zjawiska pogodowe, doniesienia mediów o globalnym ociepleniu i działania ekoaktywistów mają znaczenie i powodują, że obawa o stan planety, środowiska są coraz większe. Zarazem konsumenci są coraz bardziej świadomi, mają konkretne oczekiwania wobec przemysłu oraz zauważają, że wiele działań ogłaszanych jako proekologiczne to zwykły greenwashing.

35 proc. konsumentów na całym świecie (a 39 proc. Brytyjczyków) twierdzi, że nie ufa firmom, jeśli chodzi o uczciwość w kwestii ich wpływu na środowisko

Marki mogą odegrać rolę w uspokajaniu i edukowaniu ludzi, ale wyzwaniem jest to, że ludzie są sceptyczni co do ich ekologicznych działań. 35 proc. konsumentów na całym świecie (a 39 proc. Brytyjczyków) twierdzi, że nie ufa firmom, jeśli chodzi o uczciwość w kwestii ich wpływu na środowisko. Ta globalna liczba jest dość statyczna od 2021 r. i stanowi poważne wyzwanie dla marek, szczególnie w Europie, gdzie blisko połowa konsumentów wyraża nieufność.

Co według Mintela mogą zrobić marki, aby budować zaufanie wśród konsumentów?

1. Marki mogą zachęcać konsumentów do dokonywania bardziej zrównoważonych wyborów za pomocą jasnej komunikacji i wskaźników. Globalnie 30 proc. konsumentów uważa, że prosta skala ocen w stylu Nutri-score (pięciokolorowa etykieta żywieniowa, będąca próbą uproszczenia systemu oceny ogólnej wartości żywieniowej produktu spożywczego) byłaby najlepszym oznaczeniem wpływu produktu na środowisko (np. skala 1-5 lub kodowanie kolorami czerwony/żółty/zielony). Taka jedna zrozumiała etykieta mogłaby ostatecznie uwolnić ich od oszałamiającego, rozpraszającego i mylącego zestawu konkurujących ze sobą oświadczeń o ekologii, uczciwym handlu i innych.

2. Drugim najpopularniejszym (27 proc. globalnych konsumentów) oświadczeniem lub etykietą o zrównoważonym rozwoju na opakowaniu, którego szukają konsumenci, jest informacja o wpływie produktu na ludzi (np. liczba rolników wyrwanych z ubóstwa). To sygnalizuje potrzebę humanizacji kryzysu klimatycznego i jego rozwiązań.

3. Ponieważ zmiana klimatu przekształciła się w kryzys zdrowia publicznego w postaci zabójczych fal upałów i zanieczyszczeń, zdrowie osobiste powinno być pozycjonowane i traktowane priorytetowo jako korzyść zrównoważonych produktów, gdziekolwiek to możliwe. Aby kampanie marek na rzecz zrównoważonego rozwoju były skuteczniejsze, muszą one skupić się na pokazywaniu korzyści dla konsumentów w zakresie efektywności, oszczędności i dobrego samopoczucia na poziomie indywidualnym, a nie na korzyściach dla całego środowiska.

Czytaj także: Unilever, USAID oraz EY tworzą The CIRCLE Alliance, by ograniczyć zużycie plastiku

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
10.09.2024 10:00
NielsenIQ: Wojna cenowa dyskontów. Skutki dla kategorii kosmetycznych
Aż o 17 proc. wzrósł udział promocji w wartościowej sprzedaży kosmetyków w dyskontach w okresie styczeń-lipiec 2024 w porównaniu do analogicznego okresu 2023wiadomoscikosmetyczne.pl

Biedronka i Lidl prowadząc wojnę cenową zdołały podnieść marżowość na niektórych kategoriach kosmetycznych. W pierwszej połowie 2024 r. w takich kategoriach średnia cena przeciętnego kosmetyku wzrosła w dyskontach bardziej niż w drogeriach. Oto analiza, którą dla wiadomościkosmetyczne.pl przygotowały Karolina Zajdel-Pawlak, Katarzyna Andrzejewska, Katarzyna Józefiak i Barbara Nesterowicz z NielsenIQ.

Pierwsza połowa 2024 r. przyniosła długo oczekiwany zwrot i dobrą koniunkturę dla polskiej branży FMCG. Spowalniająca inflacja wywołała lekki wzrost optymizmu konsumentów, który przełożył się na wzrost wolumenu sprzedaży i konsumpcji dóbr FMCG. 

Drugi kwartał 2024 r. przyniósł nieznaczną korektę tempa wzrostu cen w polskiej gospodarce. Według GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 2,5 proc. w porównaniu do wzrostu na poziomie 2,8 proc. w pierwszym kwartale.

Na poziomie koszyka FMCG również widać było kontynuację spadku wpływ cen przy jednoczesnym ożywieniu konsumpcji. Według danych NIQ, wartość sprzedaży za skumulowane 12 miesięcy wyniosła 283,2 mld zł, co oznacza +7,6 proc. wzrostu wartościowego rok do roku i dodatnią dynamikę wolumenową na poziomie 0,9 proc.

Był to już drugi kwartał od początku roku, kiedy mogliśmy obserwować pozytywną dynamikę konsumpcji wolumenowej – wzrost za Q1 2024 wyniósł 2,1 proc., za Q2 2024 2,2 proc.

W przypadku kategorii kosmetyczno-chemicznych analogiczne dynamiki były następujące: wartościowy wzrost sprzedaży to +9,8 proc., natomiast wzrost wolumenowy wyniósł +2,0 proc.

Dużą dynamikę wolumenową obserwowaliśmy dla takich kategorii jak kosmetyki kolorowe (+37,1 proc.), makijaż ust (+23,4 proc.) czy też produkty do ochrony przed słońcem (+14,7 proc.). Znacznym wzrostem mogły również pochwalić się największe kategorie kosmetyczne, takie jak pielęgnacja twarzy (+12,3 proc.) czy też żele pod prysznic (+8,4 proc.). Wciąż natomiast obserwowaliśmy stagnację, jeśli chodzi o wzrost wolumenowy chemii domowej – detergenty (0 proc.), produkty do zmywarek (+3,4 proc.), środki zmiękczające do tkanin (+0,5 proc.).

Pierwsza połowa 2024 r. przyniosła długo oczekiwany zwrot i dobrą koniunkturę dla polskiej branży FMCG. Spowalniająca inflacja wywołała wzrost optymizmu konsumentów, który przełożył się na wzrost wolumenu sprzedaży i konsumpcji dóbr FMCG.  W pierwszych dwóch kwartałach 2024 r. średnia cena w przeliczeniu na wolumen w całym koszyku FMCG monitorowanym przez NIQ wzrosła o 3,6 proc. w porównaniu do tego samego okresu w 2023 roku.

Nie można nie docenić wpływu na polski rynek niezwykłej konkurencji cenowej pomiędzy dwiema wiodącymi sieciami dyskontów – Biedronką i Lidlem. W ciągu ostatnich dwóch kwartałów wystąpiła znacząca różnica między dynamiką cen dyskontów i innych detalistów: sklepy dyskontowe odnotowały niemal płaskie ceny ze wzrostem o zaledwie 0,5 proc. w całym koszyku FMCG, w przeciwieństwie do innych kanałów (z wyłączeniem dyskontów) z bardziej znaczącym średnim wzrostem cen o 5,3 proc. – analizuje Karolina Zajdel-Pawlak, dyrektor zarządzająca NielsenIQ Polska.

Wzrost sprzedaży generowanej przez promocje

Jak przełożyła się wojna cenowa między Biedronką i Lidlem na kategorie kosmetyczne? Przede wszystkim musimy uzmysłowić sobie, jakie kanały sprzedaży są istotne dla tej branży. Najważniejszy jest kanał drogerii, który odpowiada aż za 70 proc. sprzedaży kosmetyków. Dyskonty, które podejmowały „wojnę cenową” odpowiadają w kosmetykach za 18 proc., a hipermarkety i supermarkety razem za 9 proc.

Spójrzmy zatem jak wygląda udział sprzedaży promocyjnej w najważniejszym kanale kosmetycznym, czyli w drogeriach. W okresie od stycznia do lipca 2024 wolumenowo wynosił około 60 proc. co oznacza, że udział promocji wzrósł o 1 punkt proc. (w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej). Można powiedzieć, że z jednej strony drogerie nie dały się zatem ponieść wojnie cenowej, z drugiej strony udział wolumenu promocyjnego w sprzedaży całościowej (60 proc.) jest już i tak bardzo wysoki i bardzo wyróżnia się na tle innych kategorii FMCG.  

Jeśli spojrzymy na dyskonty to sytuacja jest zgoła inna, szczególnie w przypadku kosmetyków. Tutaj również sporo, bo 58 proc. wartościowej sprzedaży było generowane przez promocje, ale był to bardzo duży wzrost, aż o 17 pp. (w porównaniu do tego samego okres rok wcześniej, czyli styczeń-lipiec 2023). Szczególnie w porównaniu z koszykiem spożywczym to jest spore zaskoczenie. Dla koszyka spożywczego udział promocji w sieciach dyskontowych wynosił około 47 proc. i był to wzrost udziału o 10 punktów proc.

– Zatem mimo dużego udziału wolumenu promocyjnego kategorii kosmetycznych w dyskontach wzrósł on jeszcze mocniej w tym kanale w porównaniu do kategorii spożywczych.  A przecież kategorie spożywcze były mocniej akcentowane w trakcie wojny cenowej między dwoma dyskontami – podkreśla Katarzyna Andrzejewska, Client Business Partner/Client Engagement w NielsenIQ.

Promocje są szczególnie istotne dla kategorii kosmetycznych, które mają często wyższą jednostkową cenę za produkt, stąd większe zainteresowanie kupujących okazjami cenowymi. Szczególnie wystawiane na promocjach są takie kategorie jak maszynki do golenia, pasty do zębów czy żele pod prysznic. W ostatnim roku promocyjność istotnie zwiększyła się dla kosmetyków kolorowych (wzrost o kilka punktów proc.)

W Polsce od lat obserwujemy dużą wrażliwość konsumentów na promocje, którą NielsenIQ mierzy w cyklach kwartalnych elastyczności cenowej. Po osłabieniu odpowiedzi kupujących na promocje w czasie inflacji, już w 2024 r. zanotowaliśmy jej stabilizację.

– Elastyczności cenowe i promocyjne różnią się dość istotnie między kategoriami, na przykład dla kategorii kosmetyków i zapachów ta wrażliwość jest stosunkowo niższa – kupujemy te produkty kierując się raczej zasadą lojalności. W kategoriach higieny osobistej natomiast  elastyczność promocyjna jest relatywnie wyższa. Jednak ogólnie w Polsce elastyczność promocji wciąż pozostaje na relatywnie wysokim poziomie w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, co oznacza zasadność inwestycji producentów i detalistów w odpowiednio dobrane mechanizmy promocyjne dla produktów o wysokiej i bardzo wysokiej wrażliwości promocyjnej – mówi Katarzyna Józefiak, Client Business Partner/Advanced Analytics w NielsenIQ.

Żonglowanie cenami i marżą

Efekty wojny pomiędzy dwoma flagowymi dyskontami były więc w pewnym stopniu zauważalne także na rynku kosmetycznym. Dyskonty nie ograniczyły się do kategorii spożywczych w ramach wojny cenowej. W dużym stopniu hamowały także podwyżki na produkty higieny osobistej takie jak dezodoranty, pasty do zębów, szampony i żele pod prysznic. W tych kategoriach wzrosty cen w dyskontach były sporo niższe niż w drogeriach. Średnia cena dezodorantów wzrosła o 3,8 proc. w drogeriach vs 1,8 proc. w dyskontach, analogicznie past do zębów o 7,1 proc. vs. 4,4 proc., szamponów o 6,2 proc. vs. 3,7 proc., i żeli pod prysznic, gdzie różnicę można zauważyć na cenie za litr (2,6 proc. vs 0,5 proc.). To przełożyło się na szybszy wzrost wartości sprzedaży tych ważnych kategorii w dyskontach w porównaniu do drogerii.

Jednocześnie widać, że asortyment kosmetyczny w dyskontach pomału się zmienia, jest nieco bardziej specjalistyczny, coraz odważniej sięgają one po produkty bardziej zaawansowane. W takich kategoriach jak makijaż oczu, ust, a przede wszystkich produkty do pielęgnacji twarzy, średnia cena przeciętnego kosmetyku wzrosła w dyskontach w pierwszej połowie 2024 bardziej niż w drogeriach.

Różnice są tu bardzo widoczne dla produktów do pielęgnacji twarzy, wzrost ceny za 1 opakowanie w dyskontach wyniósł +8,6 proc., a w drogeriach w tym samy czasie +0,5 proc. Dla makijażu do ust było to +19,6 proc. w dyskontach, natomiast +6,2 proc. w drogeriach. Analogiczny proces widać w przypadku produktów do golenia: w dyskontach wzrost cen +6,9 proc., w drogeriach spadek cen –1,7 proc.

Dyskonty komunikując szeroko swoje niskie ceny zapewne wykorzystały okazję, aby zwiększone zainteresowanie konsumentów wykorzystać do poprawy marżowości na niektórych bardziej specjalistycznych kategoriach kosmetycznych.

Inflacja a optymizm konsumencki

– Pod znakiem zapytania natomiast pozostaje, co przyniesie ze sobą trzeci kwartał 2024. GUS podał odczyt inflacji wyższy niż  w pierwszej połowie roku, tj.: 4,2 proc. dla lipca oraz 4,3 proc. dla sierpnia. W naszym badaniu NIQ GFK Barometr Optymizmu Konsumenckiego można zauważyć szybką reakcję konsumentów na taki stan rzeczy, tj.: nagły spadek indexu poniżej poziomu 0, załamanie tendencji wzrostowej po raz pierwszy od października 2023. Lipcowe dane sprzedażowe kategorii kosmetycznych także odrobinę osłabiły tempo wzrostu. Niemniej, po dobrej pierwszej połowie roku, producenci kosmetyków powinni mieć powody do zadowolenia – kosmetyki nadal są zieloną wyspą, w porównaniu do wielu innych kategorii FMCG, z dobrymi perspektywami na przyszłość – uważa Barbara Nesterowicz, Client Business Partner/Client Engagement

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
19. wrzesień 2024 10:53