StoryEditor
Prawo
15.11.2021 00:00

Handel ma największe problemy z dłużnikami

Z cyklicznego badania MŚP zrealizowanego dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor wśród 500 mikro, małych i średnich firm wynika, że u progu zakończenia roku największe kłopoty ze ściąganiem należności w relacjach B2B ma handel.

Jedna trzecia mikro, małych i średnich firm zmaga się ze zleceniodawcami, którzy nie chcą płacić przez co najmniej 60 dni od wyznaczonego terminu. W relacjach płatniczych utrzymuje się gorsza sytuacja handlu i lepsza budownictwa oraz przemysłu. Dłużnicy nie płacą, bo sami nie otrzymują płatności na czas, albo kredytują się cudzym kosztem. Wpływu pandemii na jakość rozliczeń przedsiębiorcy już niemal nie widzą – wynika z badania.


Co trzecia firma czeka na zapłatę ponad dwa miesiące. Zaległości rosną i przekraczają 38 mld zł.

Największe kłopoty ze ściąganiem należności ma handel. To już piąty kwartał z kolei, gdy tej branży najtrudniej idzie w rozliczeniach B2B. Jak podaje Instytut Keralla Research w badaniu zrealizowanym dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, tym razem w minionych 6 miesiącach, niesolidnych płatników opóźniających regulowanie zobowiązań przez ponad 60 dni ma 43 proc. firm handlowych. W transporcie i usługach mówi o tym zjawisku jedna trzecia przedsiębiorstw. W budownictwie i przemyśle, gdzie jest stosunkowo najlepiej, problem nierzetelnych kontrahentów sygnalizuje odpowiednio 25 i 23 proc. podmiotów. 

Generalnie, MŚP nie łączą już ze skutkami pandemii ani swojego podejścia do terminów płatności od kontrahentów, ani też opóźnień, z jakim płacą im odbiorcy.

- Choć po pierwszym lockdownie w zeszłym roku, COVID-19 często leżał u podstaw empatii i wydłużonego oczekiwania na płatność, ale po ponad półtora roku przedsiębiorcy uznają już istnienie koronawirusa za nową normę, w której każdy chcący działać na rynku po prostu musi się odnaleźć. Koniec ze specjalnym traktowaniem czy nawet postrzeganiem, że kłopoty mogą być wynikiem pandemii, choć przecież ta cały czas trwa – zaznacza Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.  

Odczucie, że pandemia zwiększyła nieufność wobec kontrahentów ma obecnie jedynie 18 proc. ankietowanych podmiotów, na początku roku odsetek ten był o niemal połowę wyższy. Obecnie trzech na czterech przedsiębiorców nie widzi tego rodzaju zależności, choć większość ma poczucie, że bezpośrednio lub pośrednio pandemia dała, a niektórym nadal daje się we znaki.

Zdaniem połowy wierzycieli ich dłużnicy nie płacą, bo nie są w stanie ze względu na trudności z uzyskaniem zapłaty. Jest to przede wszystkim opinia branży handlowej (67 proc.) i przemysłu (58 proc.).

Pozostałe przyczyny są już mniej obiektywne. Prawie czterech na 10 wierzycieli uważa, że opóźnienia są zamierzone, bo zleceniodawca po prostu kredytuje się ich kosztem (33 proc.) lub jeszcze gorzej, działa z myślą o wyłudzaniu towaru czy usług (4 proc.). Ten pierwszy powód niemal równie często wymieniają przedstawiciele wszystkich branż od budownictwa do handlu. Na relacje z oszustami najczęściej skarży się natomiast transport – 6 proc.

Nie bez znaczenia dla kłopotów ze ściąganiem należności jest też według ankietowanych przedsiębiorców obszar działania. Kilkumiesięczne opóźnienia są swego rodzaju „normą” głównie zdaniem przedstawicieli biznesów przewozowych (53 proc.) i usługowych (32 proc.), nieco rzadziej przemysłu (27 proc.).  

Na długiej liście ewentualnych przyczyn opóźniania płatności sporadycznie wskazywane są np. spory o jakość usługi czy towaru. Częściej, szczególnie firmy przemysłowe, wspominają natomiast o złym zarządzaniu i kłopotach finansowych po stronie ich klientów. Mimo świadomości, że u odbiorcy źle się dzieje, współpracuje z nimi co piąte przedsiębiorstwo przemysłowe, oczekujące potem na płatności przez ponad dwa miesiące od terminu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
12.05.2025 13:43
Rynek suplementów bez kontroli? Doda i jej żelki na Hashimoto ujawniają poważne luki w systemie
Doda D‘Eau

Piosenkarka Dorota Rabczewska, znana jako Doda, ogłosiła w mediach społecznościowych, że „zaleczyła” chorobę Hashimoto dzięki suplementom diety własnej marki, które sama „zaprojektowała” i przetestowała. Twierdzi, że nie stosowała żadnych leków. Jej deklaracje spotkały się z ostrą krytyką lekarzy i farmakologów, którzy alarmują o dezinformacji oraz możliwych tragicznych konsekwencjach dla zdrowia publicznego.

Eksperci podkreślają, że Hashimoto to przewlekła choroba autoimmunologiczna tarczycy, którą należy leczyć farmakologicznie, pod okiem specjalisty. – Niedoczynność tarczycy w przebiegu Hashimoto wymaga leczenia lewotyroksyną (L-tyroksyną), lekiem na receptę – tłumaczy w wypowiedzi dla TVN24 dr n. med. Luiza Napiórkowska, endokrynolożka. Lekarka zaznacza, że nie ma możliwości wyleczenia tej choroby suplementami czy dietą. Szerzenie informacji sprzecznych z nauką na dużą skalę uważa za skrajnie nieodpowiedzialne.

Problem nie dotyczy wyłącznie przypadku Dody. Jak wynika z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w Polsce zgłoszono już do legalnego obrotu ponad 190 tysięcy suplementów diety. Tymczasem, aby wprowadzić suplement na rynek, wystarczy jedynie powiadomić sanepid – nie są wymagane żadne badania kliniczne ani laboratoryjne przed ich sprzedażą. – To olbrzymie zagrożenie, umierają ludzie – ostrzega prof. Jarosław Woroń, farmakolog, w wypowiedzi dla portalu Dla Handlu.

Opis produktu na stronie internetowej Dody brzmi:

MEGA wsparcie dla tarczycy*. Hashi Gummies z witaminą D3, selenem i jodem to doskonałe rozwiązanie dla osób, które często borykają się z niedoborem tych kluczowych składników odżywczych.

*Jod, niezbędny do produkcji hormonów tarczycy, oraz selen, wspierający prawidłowe funkcjonowanie tarczycy, są teraz łatwo dostępne w formie MEGA pysznych żelek.

Dzięki naszym żelkom możesz uzupełnić niedobory składników odżywczych, wspierając funkcje tarczycy. MEGA ZDROWIE, MEGA SMAK. Produkt bez dodatku cukru.

image
DODA D‘EAU FOODS Hashi Gummies - żelki bez dodatku cukru z witaminą D3, selenem i jodem
Doda D‘Eau
Eksperci zauważają, że konsumenci często mylą suplementy z lekami – przez formę tabletek, miejsce sprzedaży czy sposób promocji. Tymczasem zgodnie z definicją, suplementy diety to środki spożywcze służące jedynie uzupełnianiu normalnej diety, a ich reklama nie może sugerować właściwości leczniczych, co jednak nagminnie się zdarza w praktyce rynkowej.

Niektórzy lekarze, jak dr Tadeusz Oleszczuk, wskazują, że dieta i suplementacja mogą wspierać terapię i mieć wpływ na stan zapalny w organizmie – nawet w 60–70 procentach. Jednak – jak zaznacza – nie cofnie to trwałych uszkodzeń tarczycy, zwłaszcza jeśli choroba ma podłoże genetyczne. – Dieta nie sprawi, że gruczoł odrośnie – mówi specjalista w rozmowie z Na Temat.

Suplementy diety, wielka miłość Polaków

Casus Dody uwypukla nie tylko skalę dezinformacji, ale i systemowe braki w nadzorze nad rynkiem suplementów. Eksperci apelują o większą kontrolę, regulacje i sankcje wobec tych, którzy wykorzystują swoją popularność do promowania niesprawdzonych produktów kosztem zdrowia publicznego. Polacy coraz częściej sięgają po suplementy diety, co znajduje odzwierciedlenie w dynamicznym rozwoju tego segmentu rynku. Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Poland and Supplements”, w 2024 roku wartość rynku suplementów diety w Polsce przekroczyła 7 miliardów złotych, co potwierdza jego systematyczny wzrost. Badanie przeprowadzone w lipcu 2024 roku przez PMR Market Experts wykazało, że 40 proc. respondentów przyjmuje suplementy codziennie, a 35 proc. stosuje równocześnie kilka rodzajów, co świadczy o ich integralnej roli w stylu życia wielu Polaków.

Wzrost sprzedaży suplementów diety w Polsce jest również zauważalny w sektorze online. Dane pokazują, że odsetek Polaków kupujących je online wzrósł z 5 proc. w 2016 roku do 36 proc. w 2023 roku. W 2023 roku udział sprzedaży internetowej w całkowitej wartości rynku suplementów diety wynosił ponad 23 proc., a prognozy ekspertów PMR Market Experts wskazują na dalszy wzrost tego kanału.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
08.05.2025 12:36
Konsultacje publiczne ws. przepisów kosmetycznych w UE rozpoczęte – czas na opinie do 28 lipca 2025 r.
Od 5 maja do 28 lipca 2025 roku zainteresowane strony z branży kosmetycznej mogą zgłaszać swoje opinie na temat obowiązujących przepisów Unii Europejskiej dotyczących produktów kosmetycznych. Shutterstock

Od 5 maja do 28 lipca 2025 roku zainteresowani przedstawiciele sektora kosmetycznego mogą przesyłać swoje uwagi dotyczące obowiązujących przepisów unijnych regulujących kosmetyki. Konsultacje są częścią trwającej oceny Rozporządzenia w sprawie produktów kosmetycznych i stanowią kontynuację pierwszego etapu – tzw. „call for evidence” – który odbył się w lutym i marcu bieżącego roku.

Celem aktualnej fazy konsultacji publicznych jest zebranie danych i opinii na temat funkcjonowania unijnego Rozporządzenia kosmetycznego. Komisja Europejska poszukuje odpowiedzi na pytania dotyczące skuteczności, efektywności, spójności oraz adekwatności przepisów w kontekście celów wyznaczonych na poziomie UE. Szczególny nacisk położony jest na walidację obszarów objętych oceną oraz zebranie informacji o praktycznym wdrażaniu przepisów.

W ramach konsultacji analizowana będzie również aktualność przepisów w świetle zmian naukowych, ekonomicznych i społecznych, jakie zaszły od czasu ich wprowadzenia. Zgromadzone dane mają pomóc w ocenie, czy obecne regulacje nadążają za rozwojem branży oraz czy skutecznie chronią zdrowie konsumentów i środowisko.

Do udziału w konsultacjach zaproszeni są wszyscy zainteresowani – w tym administracje publiczne, organy nadzoru rynku, organizacje branżowe, małe i średnie przedsiębiorstwa, grupy konsumenckie, instytucje naukowe, producenci, importerzy, dystrybutorzy, firmy logistyczne, a także organizacje pozarządowe działające w obszarze zdrowia, środowiska i ochrony konsumentów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. maj 2025 21:20