StoryEditor
Wywiady
11.06.2025 08:41

Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość

Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość / Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Gallery

Krzysztof Chwesiuk, właściciel firmy MyAsia, 12 lat temu sprowadził do Polski koreańską markę Holika Holika. Dziś ma licencję na jej sprzedaż i reprezentowanie w całej Europie. Zainwestował w nowy magazyn, usprawnił procesy logistyczne, wprowadził też własną markę Moee i zbudował drugą nogę biznesu. Produkuje stoiska targowe i materiały POS z ekologicznego, recyklowanego kartonu. Rozmawiamy o tych inwestycjach, o pozycji marki Holika Holika w Polsce i na świecie, a także o konkurencji, która może być dobra.

Myślę, że trudno byłoby znaleźć w Polsce osobę, która – interesując się choć trochę kosmetykami – nie znałaby marki Holika Holika. Natomiast mało wiadomo o tym, jak marka trafiła do Polski i o firmie, która zbudowała tu jej pozycję. Proszę o tym opowiedzieć. Skąd wzięło się u Pana zainteresowanie koreańskimi kosmetykami?

Początki naszej przygody z marką Holika sięgają 2012 roku. Moja żona, która jest z wykształcenia biologiem, zauważyła, że w zachodnich mediach społecznościowych zaczęto pisać o kosmetykach azjatyckich, szczególnie koreańskich. Wyraźnie zaczął wyłaniać się z tych publikacji trend, moda na kosmetyki koreańskie. Korea słynęła – i słynie nadal – z kosmetyków profesjonalnych dedykowanych do zabiegów kosmetycznych oraz stosowanych na skórę po oparzeniach czy po inwazyjnych zabiegach. Ta dobra opinia przeniosła się też na marki dostępne w masowej sprzedaży. Kosmetyki koreańskie postrzegane były jako produkty jakości premium, ale w przystępnej cenie.

Podjęliśmy wówczas próby kontaktu z różnymi producentami koreańskimi. Otrzymywaliśmy od nich życzliwe odpowiedzi, ale z informacją, że rynek europejski nie jest w spektrum ich zainteresowania. Rynek azjatycki obejmujący region APAC, czyli kontynent azjatycki oraz kraje i terytoria leżące w regionie Pacyfiku, to był core ich biznesu. Jedyną firmą, która zainteresowała się naszą propozycją była firma Enprani, która jest właścicielem marki Holika Holika i później wszystko dość szybko się potoczyło. Właściciele marki stwierdzili, że skoro chcemy wprowadzać ją do obrotu i ponosić tego konsekwencje finansowe, to dlaczego mieliby tej współpracy nie rozpocząć.

Dziś sprzedajemy markę Holika Holika w całej Europie, jesteśmy oficjalnym dystrybutorem marki z uprawnieniami wyłączności na niemal wszystkie kraje Europy. Posiadam również licencje na znaki towarowe Holika Holika, wpisane do EUIPO. Jest to dużym ewenementem – dostaliśmy olbrzymi kredyt zaufania od producenta marki.

image
Materiał Partnera

Co daje posiadanie takiej licencji?

Nasza współpraca z Enprani nie polega wyłącznie na dystrybucji marki, ale również obsłudze formalno-prawnej. Reprezentujemy markę w sądzie w sprawach o naruszenie praw własności, czyli mówiąc wprost związanych z podrabianiem jej produktów. Mamy za sobą kilka spraw wygranych w Polsce i w Europie.

Licencja jest znaczącym dokumentem uwiarygadniającym podczas rozmów biznesowych. Partnerzy handlowi mają pewność że produkt, który wprowadzają do sprzedaży jest w stu procentach autentyczny i legalny. Licencja ułatwia nam też tworzenie i szybką akceptację materiałów marketingowych, prowadzenie kampanii reklamowych.

Bardzo mocno aktywizujemy nasze działania za granicą, współpracujemy z sieciami nowoczesnymi oraz z lokalnymi dystrybutorami. Posiadanie licencji na znaki towarowe bardzo pomaga nam w prowadzeniu biznesu w ten sposób. Dystrybutor, który z nami współpracuje, podpierając się licencją, błyskawicznie wprowadza Holikę do sieci handlowych i to powoduje, że sprzedaż na zagranicznych rynkach rośnie nam w znakomitym tempie.

Od kilku lat wystawiamy się także na targach Cosmoprof w Bolonii i w Dubaju. W ten sposób trafiają do nas klienci z całego świata.

Myślę, że ciekawe dla osób, które zerkają biznesowo w stronę Azji, jest to, czym charakteryzuje się współpraca z koreańskimi partnerami. Jaka ona jest?

Obecnie mamy z firmą Enprani rewelacyjne relacje, ale początki były trudne z tego względu, że występują dość duże różnice kulturowe już w samej formie komunikacji pewnych rzeczy, nawet w gestykulacji. Dlatego trzeba być uważnym w kontaktach, w sposobie prezentacji firmy i siebie, w prowadzeniu rozmów. Nie ukrywam, że intensywnie edukowałem się na początku, żeby nie popełnić żadnej gafy.

Dziś dużo firm z Korei Południowej ma dużo lepsze rozeznanie jeżeli chodzi o różnice kulturowo-biznesowe występujące pomiędzy Azją a Europą i łatwiej jest nawiązać z nimi współpracę niż było to 12 lat temu, gdy my rozpoczynaliśmy biznes. Obecnie, gdy prowadzimy rozmowy z właścicielami koreańskich marek, brane są pod uwagę przede wszystkim parametry biznesowe, kulturowe schodzą na dalszy plan, aczkolwiek w pewnych momentach mogą być kluczowe, gdy ktoś poczułby się urażony. Trzeba więc być przygotowanym na wielu płaszczyznach chcąc nawiązywać kontakty na rynkach azjatyckich.

Jaką pozycję ma marka Holika Holika w Korei?

Jest to marka znana, istnieje od 2010 r., ma swoją ugruntowaną pozycję i myślę, że można ją zaliczyć do top 15 najpopularniejszych marek. Rynek koreański jest jednak bardzo konkurencyjny. Powstało tam wiele konsorcjów z potężnymi zapleczami finansowymi, które wielokrotnie przewyższają budżety samej firmy Enprani, ale nie oznacza to, że jest to mała firma. Jako producent ma zasięgi na całym świecie, bardzo dużo sprzedaje do Stanów Zjednoczonych, do Japonii, ma ugruntowaną pozycję na rynku chińskim, pomimo tego, że ten rynek stał się dla Korei Południowej bardzo trudny ze względów politycznych. Widać to w statystykach – od 2022 roku następuje gradacyjny spadek dynamiki handlowej między Chinami a Koreą Południową, obecnie jest spory deficyt handlowy, w roku 2023 był on największy od 31 lat. Natomiast Korea Południowa prowadzi bardzo dużą sprzedaż w USA i jak wspomniałem Enprani ma tam rozwiniętą dystrybucję, a tym samym pozycję.

Co Pana zdaniem zadecydowało tym, że marka została tak dobrze przyjęta w Polsce? Ja zapamiętałam z początków Waszej działalności ogromny sukces przede wszystkim żelu aloesowego, którego opakowanie było intrygujące.

Lata 2012-2015 były dla nas czasem inwestycji. Reklamowaliśmy markę przez różne media. A przełom nastąpił w 2016 r. – zainteresowanie w Polsce budowane za pomocą marketingu, ale też dzięki partnerom biznesowym, którzy zaczęli podejmować z nami współpracę, spowodowało, że sprzedaż Holiki zaczęła szybko rosnąć. Równolegle nadal prowadziliśmy działania marketingowe, były to bardzo duże inwestycje, przeszliśmy przez wszystkie media reklamowe – od ulotek po największe stacje telewizyjne. Konsekwentnie budowaliśmy świadomość marki wśród użytkowników w Polsce.

Ciekawostką jest to, że dziś Holika Holika jest nie tylko marką koreańską, azjatycką, czyli wpisującą się w daną kategorię, w której następuje bardzo duży wzrost, ale przede wszystkim jest postrzegana jako mocna marka kosmetyczna osadzona w polskim rynku, ma swoich stałych odbiorców – konsumentów, którzy kupują jej produkty cyklicznie.

Jest to według mnie znaczący sukces. W portfolio raczej nie mamy żadnego produktu, który, mówiąc kolokwialnie, “wypalił się”, którego cykl życia na polskim rynku się skończył. To świadczy o dużej popularności marki oraz o świetnej jakości produktów.

Czy Holika jest w Waszym biznesie najważniejszą marką? Bo nie jedyną.

Nasza działalność koncentruje się przede wszystkim na marce Holika Holika, której jesteśmy wyłącznym i oficjalnym importerem. To właśnie od niej zaczęła się nasza pasja do koreańskiej pielęgnacji. Jednak dziś nasza oferta wykracza daleko poza jedną markę – w naszym portfolio znajduje się wiele innych, starannie wyselekcjonowanych koreańskich marek kosmetycznych, które dostarczamy naszym partnerom na rynku europejskim.

Działamy wyłącznie w modelu hurtowym, koncentrując się na dostarczaniu autentycznych koreańskich produktów do naszych partnerów w całej Europie. Zbudowaliśmy silną, rozległą sieć dystrybucji, obejmującą zarówno wyspecjalizowane sklepy, jak i większe sieci handlowe, drogerie oraz e-commerce.

Naszą misją jest dostarczanie kompleksowej oferty koreańskich produktów kosmetycznych – zarówno tych rozpoznawalnych globalnie, jak i niszowych perełek, które dopiero zdobywają popularność.

Jeśli ktoś szuka zaufanego partnera w zakresie dystrybucji koreańskich kosmetyków – zapraszamy do współpracy. Oferujemy nie tylko dostęp do szerokiej gamy oryginalnych produktów, ale też wieloletnie doświadczenie, wsparcie sprzedażowe i logistyczne oraz znajomość rynku K-Beauty od podszewki.

Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość. A my jesteśmy gotowi, by dostarczyć ją tam, gdzie nasi partnerzy rozwijają swój biznes.

Wprowadziliście również swoją markę Moee.

Tak, Moee to nasza marka własna, którą produkujemy zarówno w Polsce, jak i w Korei Południowej. Docelowo będzie to również istotny koncept w naszym biznesie. W jej portfolio znajdują się już kosmetyki do oczyszczania i pielęgnacji twarzy. W kwietniu wypuściliśmy na rynek nową linię Moee Sun. Suchy spray i krem – oba produkty przeznaczone do twarzy i ciała z SPF 50 są produkowane w Korei.

Co jest hitem sprzedaży jeśli chodzi o markę Holika i jakie są dalsze plany dotyczące jej rozwoju?

W rejonie europejskim marka Holika specjalizuje się w pielęgnacji twarzy oraz w oczyszczaniu twarzy. To jest core naszego biznesu, który obejmuje te kategorie – kremy, żele, maseczki, serum, pianki, olejki do oczyszczania twarzy. Nowością są maseczki na bazie kolagenowej Holika Holika The Real Gel Mask Collagen – trzygodzinne albo całonocne, obecnie oferowane w czterech wariantach.

To właśnie te maseczki okazały się wyjątkowym sukcesem sprzedażowym, który statystycznie wydarzył się najszybciej ze wszystkich produktów, jakie wprowadzaliśmy na rynek europejski. W ciągu miesiąca zbudowaliśmy potężną bazę sprzedażową – co ciekawe najpierw na rynkach zagranicznych. Obecnie widzimy duże zainteresowanie nimi na polskim rynku, wprowadzają je do sprzedaży kolejne sieci.

Bestsellerem jest przeciwsłoneczny krem do twarzy i ciała SPF Waterproof Holika Holika Sun Gel. Żel aloesowy Holika Holika zawierający 99 proc. soku z liści aloesu, jest również bardzo dobrze sprzedającym się od lat na rynku polskim i zagranicznych produktem, podobnie jak maseczki na płachcie serii Pure Essence. Hitem okazały się również maski z serii The Real. Ogólnie posiadamy około 80-100 indeksów, które konsekwentnie bardzo dobrze radzą sobie na rynku europejskim.

Co można powiedzieć o trendach, które obecnie rodzą się w Korei. Jakie nowości mogą pojawić się wkrótce w Polsce?

Trendy wyłapujemy, jestem kilka razy w roku w Korei. Będziemy wprowadzać wkrótce kolejną nowość, niszowy, bardzo ciekawy koncept. Tak mogę odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). Więcej już wkrótce.

Jakie są plany firmy związane z inwestycjami w marketing i reklamę?

Cały czas przeznaczamy na ten cel znaczne środki, do wydatków podchodzimy elastycznie w górę, czyli zakładamy, że możemy wydać więcej niż założyliśmy w rocznym planie. Inwestujemy w promocje organizowane z naszymi partnerami w sieciach drogeryjnych, aptecznych, sklepach internetowych. One realnie przekładają się na sprzedaż. Emitujemy reklamy świadomościowe w internecie. Nasza marka jest widoczna w popularnych programach telewizyjnych. Współpracujemy z dużymi agencjami reklamowymi, które koordynują działania influencerów. Wiele osób kupujących kosmetyki Holiki również samodzielnie tworzy materiały na ich temat – jest ich niezliczona ilość. Są to więc zakrojone na bardzo szeroką skalę wielopoziomowe działania marketingowe prowadzone stale. Ta aktywność spada jedynie w sierpniu, bo wówczas na cały miesiąc zamykamy firmę i wszyscy udajemy się na urlop, odpoczywamy.

Jak na Waszą firmę, ale też na całą kategorię, wpłynęło to, że coraz więcej firm sprowadza do polski kosmetyki koreańskie?

Szczerze? Nic lepszego nie mogło nam się przydarzyć. To jest dobra konkurencja, która buduje z nami rynek, świadomość wśród konsumentów tego, że istnieją azjatyckie, a szczególnie koreańskie, marki, że mają doskonałą jakość i są w dobrej cenie. Ta granica psychologiczna – ile można wydać na kosmetyk – jest bardzo istotna. W przypadku marek koreańskich konsument uzyskuje produkt premium w akceptowalnej dla niego cenie.

Jest wiele konkurencyjnych firm, które bardzo cenimy. Budują kategorię, świadomość produktów, inspirują konsumentów. Dzięki temu my również rośniemy. Konsekwentnie rok do roku zwiększamy sprzedaż w Polsce i Europie, a rozpoznawalność marki Holika Holika bardzo wzrosła.

Natomiast problemem jest to, że na rynkach polskim i zagranicznych pojawia się tzw. import równoległy. Ludzie wchodzą we współpracę z firmami. których siedziby znajdują się w Azji i sprowadzają produkty do Europy bez zgody producenta. Jest duża nieświadomość prawna tego typu działań. W myśl obowiązujących przepisów, jeśli ktoś wprowadza produkt do obrotu, staje się automatycznie osobą odpowiedzialną, czyli ciążą na nim określone obowiązki. Nie wspomnę o tym, że powinien mieć zgodę producenta na wprowadzanie produktu do obrotu – są różne obwarowania, producent może chcieć lub nie chcieć, aby jego produkty były sprzedawane na danym rynku, szczególnie gdy jest to producent spoza Unii Europejskiej. Takie incydenty niestety się zdarzają. Prowadzimy z naszą kancelarią prawną działania w całej Europie mające na celu ukrócenie tego typu praktyk.

Trzeba pamiętać, że w Europie obowiązuje regulacja EC 1223/2009 wraz z dyrektywami. Produkty muszą zawierać dozwolone składniki i w dozwolonych stężeniach. Jeśli ktoś nie ma odpowiedniej wiedzy i sprowadza kosmetyki właśnie w imporcie równoległym, nie dbając o te aspekty, nie działa ani na korzyść rynku ani na korzyść konsumentów. Kupując więc kosmetyki od dostawcy, hurtowni, trzeba zwrócić uwagę na źródło pochodzenia produktów i zezwolenia na dystrybucję.

Ile ludzi pracuje w Waszej firmie?

Nasz zespół liczy obecnie tylko 22 osoby – jesteśmy bardzo skuteczni. Za chwilę rozpoczniemy współpracę z zewnętrznymi osobami, które będą zatrudnione m.in. na rynku francuskim – jest on przez nas jeszcze niezagospodarowany, wymagający i dość hermetyczny. Mamy również swojego współpracownika w Korei. Jesteśmy w trakcie kolejnych rekrutacji.

Jeśli chodzi o Polskę – czy jest to już rynek przez Was w pełni zagospodarowany i tylko dochodzą nowe produkty do oferty, czy nadal budujecie dystrybucję?

Na polskim rynku zawsze jest coś do zrobienia (śmiech). Współpracujemy z sieciami nowoczesnymi, ze sklepami internetowymi, ale widzimy, że pojawia się bardzo dużo alternatyw – w tym nowych konceptów handlowych. Rozwija się półka kosmetyczna w aptekach i w ogólnie rozumianym mass-markecie, przybywa też nowych sklepów internetowych.

Polska jest bardzo wymagającym rynkiem, tu ciągle pracuje się na pełnych obrotach. Mnie to cieszy, bo ciągle są nowe wyzwania i jestem bardzo daleko od tego, żeby powiedzieć, że osiągnęliśmy na nim wszystko. Na pewno będziemy wprowadzać nowości oraz linie na wyłączność u nowych partnerów, ale nie mogę na razie podać szczegółów dotyczących tej współpracy.

Czy handel tradycyjny, w który marka Holika inwestowała wchodząc do Polski, jest nadal istotną częścią Waszego biznesu?

Rynek tradycyjny osłabł. Jest to dla mnie przykre, bo bardzo ceniłem ludzi, z którymi współpracowaliśmy, wielu z nich znałem osobiście. Niestety część tych biznesów poznikała. Najbardziej boli mnie przypadek drogerii Pigment…

Nadal oczywiście sprzedajemy do klientów działających na tym rynku, ale w mniejszym zakresie z powodów, które nie są zależne od nas.

Większość naszej sprzedaży przesunęła się do sieci nowoczesnych i do e-commerce. Co do własnego e-commerce’u, nie chcemy tworzyć konkurencji dla naszych klientów. Nasza strona myasia.pl pełni rolę informacyjną. Nie zajmujemy się dropshippingiem, współpracujemy z magazynami logistycznymi naszych klientów.

Ważnym odbiorcą są dla nas sieci aptek, gdzie sprzedaż marki Holika i kosmetyków w ogóle rośnie.

Współpracujemy też z mass-marketem, dyskontami, ale oferujemy w tym kanale wybrane produkty, nie powoduje to żadnych perturbacji jeżeli chodzi o rynek kosmetyczny. To dla nas ważne, bo Holika jest marką kosmetyczną, drogeryjną i taką ma pozostać.

Niedawno wybudowaliście nową siedzibę, magazyn. Jakim zapleczem obecnie dysponujecie i jakie daje to Wam możliwości biznesowe?

image
Materiał Partnera
Nasz nowy magazyn ma powierzchnię 1000 mkw., jest to magazyn wysokiego składowania, z kontrolowaną temperaturą, bezpyłowy. Produkty są przetrzymywane w znakomitych warunkach. Cała firma jest oparta o rozwiązania Comarch Optima. Wszystkie produkty są datowane, mamy kontrole nad datą produkcji, wejścia, wyjścia z magazynu ect. To są elementarne rzeczy, które pozwalają nam na obsługę klientów, którzy wymagają określonych danych przy wprowadzaniu produktu do sprzedaży. Biuro zajmuje 550 mkw.

Usprawniliśmy i zoptymalizowaliśmy procesy logistyczne. To ma bardzo duże znaczenie we współpracy z sieciami nowoczesnymi w Polsce i na świecie. Nowy magazyn umożliwia nam posiadanie dużego stocku magazynowego, który jest dostępny od ręki dla klientów. Oczywiście jakaś część zamówień zawsze jest w transporcie, ale możemy obecnie zabezpieczyć zapasy na znacznie większe zamówienia.

Dzięki tym inwestycjom możemy dostarczać do naszych obecnych i nowych odbiorców szerszą ofertę marek, którymi dysponujemy. Wspólnie możemy zbudować większą półkę produktów koreańskich. Core naszego biznesu to nadal marka Holika, natomiast mamy bardzo duże możliwości opierające się na ogólnie rozumianej redystrybucji produktów, które jesteśmy w stanie zaoferować klientom z rynku europejskiego.

Obecnie przygotowujemy się do rozbudowy magazynu o kolejne 300 mkw. oraz do budowy oddzielnego obiektu o powierzchni 6 tys. mkw., który będzie częścią naszego kompleksu biurowo-magazynowego i będzie związany z naszą drugą działalnością. Produkujemy materiały POS oraz zabudowy i stoiska targowe z ekologicznych, recyklingowanych, kartonów komórkowych.

Brzmi to intrygująco, proszę powiedzieć więcej.

image
Materiał Partnera

Zaledwie w dwa lata zbudowaliśmy park maszynowy, który pozwala nam na produkcję materiałów POS z kartonów komórkowych i obecnie będziemy tę działalność rozwijać przenosząc ją do oddzielnego obiektu.

Kartony sprowadzamy ze Szwecji, spełniają one wszystkie normy środowiskowe. Wykonujemy z nich wszelkiego rodzaju standy, ekspozytory, dekoracje sklepowe, wyposażenie i dekoracje biur, wyposażenie galerii handlowych, ale także meble, np. lady recepcyjne i zabudowy stoisk targowych. Są to zaawansowane rozwiązania technologiczne, właściwie ogranicza nas tylko wyobraźnia.

Wykonane przez nas POS-y – standy, ekspozytory – funkcjonują już na rynku, wspieraliśmy nimi sprzedaż Holiki. Zbudowaliśmy w tej technice także nasze stoisko na targi w Bolonii, bardzo ciekawe, którego centralnym punktem było wycięte z kartonu drzewo. Takie stoiska targowe budujemy od trzech lat dla siebie, ale też dla innych firm, również z branży kosmetycznej.

Materiały użyte do produkcji są ekologiczne, w 100 proc. nadające się do recyklingu, można je ponownie użyć robiąc z nich np. kartony do pakowania towarów. Stoisko targowe można złożyć i wykorzystać ponownie – jedna z firm, dla której wykonaliśmy zlecenie, już kilkukrotnie wykorzystała tę samą zabudowę na targach. Oszczędność na kosztach targowych jest potężna.

Jest to również bardzo lekkie rozwiązanie, zabudowa waży 400 kg. Całe stoisko można przewieźć zwykłym busem/plandeką o wadze do 3,5 tony.

Myślę, że warto powiedzieć o tym, że nasze koszty udziału w targach Cosmoprof zostały zredukowane także w związku z tym, że nie zostawiliśmy po sobie praktycznie żadnych odpadów, z którymi organizator miałby kłopot.

Technologia, którą się posługujemy, jest bardzo innowacyjna i przyszłościowa. W Stanach Zjednoczonych są sklepy premium, w których całe wyposażenie, np. szafki na ekspozycje torebek czy biżuterii, robi się z kartonu. Instalacja nie wymaga technicznego sprzętu, można wszystko przewieźć i wnieść samemu. Potrzebujesz zbudować concept store, zmienić wygląd sklepu na dany sezon, lub na jakiś okazjonalny event – zrobisz to w kilka dni.

Ile trwa realizacja, na przykład stoiska targowego?

image
Materiał Partnera

Dla jednego z klientów zrealizowaliśmy ostatnio cały proces –- od momentu rozpoczęcia rozmów, projektowania po dostarczenie na targi i montaż – w 10 dni. Sama produkcja trwała kilka dni. Było to stoisko targowe o powierzchni ponad 30 mkw.

Było to możliwe dlatego, że cały park maszynowy znajduje się w jednym miejscu i projekt powstaje u nas od a do z. Dysponujemy również własnym transportem.

Działa Pan od wielu lat na rynku jako przedsiębiorca. Ciekawa jestem Pana opinii – jak prowadzi się biznes w Polsce? Dobrze, źle? Co Panu przeszkadza?

Nam prowadzi się biznes dobrze. Firma się rozwija. Zdarzają się różne potknięcia wynikające ze współpracy z partnerami, ale w cywilizowanym świecie takie sytuacje po prostu się rozwiązuje. Nie mamy problemów formalnych, prawnych, relacyjnych – jest proza życia. Kiedyś zawodowo podróżowałem po miejscach, w których większość z nas nie miała szansy być i biorąc pod uwagę te doświadczenia, uważam, że naprawdę nie mamy w Polsce na co narzekać.

Jedyne, co mnie naprawdę frustruje, to regulacje unijne dotyczące kosmetyków. Zastanawiam się, czy wprowadzane zmiany na pewno mają na celu interes konsumenta, czy raczej cel ekonomiczno-polityczny realizowany na potrzeby korporacji, w celu ograniczenia konkurencji małych i średnich firm. Mam wrażenie, że niektóre regulacje są wprowadzane jedynie po to, aby biznes skomplikować, bo nie mają przełożenia na jakość czy bezpieczeństwo produktów. Śledzę wszystkie zmiany wprowadzane na europejskim rynku na bieżąco, zarazem widzę, co robi świat – Stany Zjednoczone, czy Azja i mam wrażenie, że efektywnie ograniczamy własną konkurencyjność, co jest paradoksem. Nie jestem w stanie zrozumieć podejmowanych decyzji w tym zakresie.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
28.07.2025 13:50
Monika Kolaszyńska, Super-Pharm: Klienci Skin&Beauty oczekują indywidualnego podejścia – i takie doświadczenie im zapewniamy
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm  / Rafał Meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle / Rafał Meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle / Rafał Meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle / Rafał Meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Gallery

Koncept Skin&Beaty ma być czymś więcej, niż sklepem. To z jednej strony butikowy salon fryzjerski z pełną gamą profesjonalnych kosmetyków do włosów, a z drugiej – przestrzeń z niezwykle szeroką ofertą produktów do pielęgnacji skóry. Takiej skali i różnorodności nie oferuje żaden inny sklep stacjonarny. Jako pierwsi wprowadzamy też nowości z segmentu K-beauty, oferując nie tylko popularne bestsellery, ale też prawdziwe perełki na polskim rynku. Chcemy, by nasi klienci czuli się naprawdę wyjątkowo – mówi Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland, w rozmowie przeprowadzonej w rocznicę otwarcia pierwszego sklepu w koncepcie Skin&Beauty by Super-Pharm.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Pani prezes, spotykamy się w Skin & Beauty w warszawskiej Elektrowni Powiśle. Sklep miał swoje wielkie otwarcie prawie rok temu, pod koniec czerwca 2024. Ile sklepów w takim właśnie unikalnym formacie Super-Pharm uruchomił do tej pory w kraju?

Na dziś mamy trzy takie sklepy, a już w tym tygodniu otwieramy czwarty (w momencie publikacji tego wywiadu jesteśmy już po uruchomieniu najnowszego Skin&Beauty we Wrocławiu - przyp.red.)

Nie może się obyć w tym miejscu bez pytania o inspiracje, o proces powstawania tego konceptu. Czyli: jaki był punkt wyjścia i jak przebiegały kolejne etapy od pomysłu, przez planowanie – aż do uruchomienia pierwszej tego typu placówki? Co było najtrudniejszym elementem? Przekonanie do pomysłu zarządu?

Punktem wyjścia, co może być nieco zaskakujące, były ograniczenia, którym musieliśmy stawić czoła. Chodzi o przepisy prawa farmaceutycznego i brak możliwości otwierania nowych aptek. Stanęliśmy więc przed pytaniem, w jaki sposób Super-Pharm może się dalej rozwijać i umacniać tam, gdzie od lat jesteśmy liderem i ekspertem. W sposób zupełnie naturalny nasz wzrok skierował się na szeroko rozumianą kategorię pielęgnacji skóry.

Zauważyliśmy też dwa bardzo silne zjawiska na rynku: rosnące znaczenie profesjonalnej pielęgnacji włosów oraz naszą wewnętrzną ambicję, by wejść w świat kosmetyków luksusowych. I tak, muszę przyznać, że przekonanie właścicieli firmy, że koncept sklepu bez apteki to również dobry kierunek, nie było łatwym zadaniem. Ale ostatecznie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i determinacji, wszyscy jesteśmy naprawdę dumni z efektów, które udało się osiągnąć.

To był jednak dopiero początek. Postawiliśmy sobie cel, by stworzyć miejsce, jakiego próżno szukać nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Do współpracy zaprosiliśmy wyjątkowe biuro architektoniczne Majkut Design, które fantastycznie zrozumiało nasze potrzeby. Efektem jest koncept, który już ponad rok, od dnia pierwszego otwarcia, nadal nas zachwyca i motywuje do dalszego rozwoju. Dzięki tej wizji i wspólnemu wysiłkowi tworzymy nowy, ekscytujący rozdział w historii naszej firmy.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Nasze placówki są inne. Wyróżnia je wyjątkowa architektura, stworzona na planie okręgów, w których zamykają się poszczególne „światy” – czyli kategorie zakupowe. Wyróżnia je ciekawa, pastelowa, bardzo przyjazna dla oka kolorystyka. Ale też to, że mamy w nich i salony fryzjerskie, i przestrzeń do badania kondycji skóry, i strefę do makijażu. Wyróżnia je wreszcie bogactwo oferty. Myślę, że udało nam się zrealizować nasz cel, którym była ta wyjątkowa jakość w unikatowym wydaniu.

Jakie są główne elementy, odróżniające format Skin&Beauty od „zwykłej” drogerii Super-Pharm? Wspomniała Pani o braku tej części aptecznej, ale za to klienci mają do dyspozycji salon fryzjerski. Gdyby mogła Pani wskazać te kluczowe wyróżniki – dla tych, którzy jeszcze tu nie zaglądali osobiście?

Nasze miejsce to coś znacznie więcej, niż sklep. To z jednej strony butikowy salon fryzjerski z pełną gamą profesjonalnych kosmetyków do włosów, a z drugiej – przestrzeń z niezwykle szeroką ofertą produktów do pielęgnacji skóry. Mówiąc szczerze, o takiej skali i różnorodności, jakiej nie oferuje żaden inny sklep stacjonarny.

Co konkretnie nas wyróżnia? Z pewnością kompleksowa gama kosmetyków do włosów – starannie dobrane produkty do pielęgnacji, stylizacji i regeneracji. Do tego najszerszy na rynku wybór kosmetyków do pielęgnacji skóry, który wykracza daleko poza standard. Nasi klienci mogą wybierać spośród setek specjalistycznych rozwiązań. Jesteśmy też znani z kosmetyków koreańskich – jako pierwsi wprowadzamy nowości z segmentu K-beauty, oferując nie tylko popularne bestsellery, ale też prawdziwe perełki na polskim rynku.

image
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Rafał Meszka

Kolejny element to profesjonalizm. Nasz zespół to doświadczeni specjaliści, a do tego oferujemy darmowe, nowoczesne badania kondycji skóry, które są kluczem do trafnej diagnozy i dobrania idealnych kosmetyków. Na koniec warto wspomnieć o ekskluzywnej strefie Body & Spa, gdzie można znaleźć wyselekcjonowane, niszowe produkty, często pochodzące z małych, kraftowych manufaktur. Chcemy, by nasi klienci czuli się naprawdę wyjątkowo. Każdy z tych elementów tworzy miejsce, które inspiruje i pozwala korzystać z najwyższych standardów pielęgnacji.

Przechodząc do kluczowej części sklepu, czyli dostępnej oferty kosmetyków. Jak wyglądało pozyskiwanie marek selektywnych, które chciały się u was pokazać? Czy był to trudny proces? No i z pozyskania których marek jesteście najbardziej dumni?

Proces integracji marek selektywnych w naszym koncepcie nigdy nie był i nie jest prosty. To w pełni zrozumiałe, ponieważ marki te przez wiele lat starannie budowały swoje pozycjonowanie na rynku i stawiają bardzo wysokie wymagania – czy to dotyczące ekspozycji, sąsiedztwa dla swoich produktów, czy polityki promocyjnej.

My z naszej strony dokładaliśmy wszelkich starań, aby nie tylko formalnie sprostać tym wymaganiom, ale przede wszystkim dobrze je zrozumieć. Wszystko po to, by skutecznie kształtować doświadczenie klienta i odpowiednio zaplanować jego ścieżkę zakupową. Jesteśmy dumni z każdej marki, którą możemy gościć w naszym sklepie, a także z niecierpliwością czekamy na kolejne — wiele z nich jest już bardzo blisko dołączenia do naszego portfolio.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Bardzo ważna rzecz, która przykuwa uwagę, to projekt i aranżacja sklepu Skin&Beauty. Mieliście wizję, jak to ma wyglądać, czy zdaliście się na projektanta? No i jak przebiegała współpraca? Kto kogo przekonywał do swoich pomysłów, rozwiązań?

Nasza wizja koncentrowała się przede wszystkim na strategii – na tym, kim chcemy być jako marka, jaki asortyment wdrażamy i w jakim kierunku zmierza cała firma Super-Pharm. Kluczowym wymaganiem, które postawiliśmy przed architektami, było stworzenie miejsca, jakiego jeszcze nie ma na mapie handlowej świata beauty.

Wszystkie dalsze elementy realizacji należały już do zespołu biura Majkut Design. (śmiech) Nasza współpraca nie była wolna od wyzwań – mieliśmy wiele burzliwych dyskusji, liczne warsztaty i spotkania. Ale to właśnie one pomogły nam wypracować wspólne zrozumienie naszych oczekiwań i, co najważniejsze, potrzeb przyszłych klientów. Dzięki tej otwartej wymianie myśli i zaangażowaniu obu stron, finalny projekt powstał jako rezultat dogłębnego dialogu i przemyślanej syntezy naszej wizji i profesjonalizmu architektów.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Kim są klienci Skin&Beauty? Czy przychodzi do was ta grupa, którą sobie „zaprojektowaliście”, dla której wymyśliliście ten koncept? A może klienci (zakładam, że głównie są to kobiety?) czymś was zaskoczyli? Np. wiekiem, potrzebami, poszukiwanymi na półkach produktami, swoją wiedzą o produktach?

Segmentacja klientek, którą przeprowadziliśmy, znajduje potwierdzenie w codziennych obserwacjach. Wiedzieliśmy jednak od początku, że nie wszystkie nasze marzenia i założenia uda się w pełni wdrożyć w życie – rynek często sam weryfikuje plany.

W Skin&Beauty zauważamy na przykład więcej młodszych klientek, niż w tradycyjnych sklepach Super-Pharm. W segmencie wiekowym, który określamy jako „pośredni”, rozkład jest bardzo zbliżony. Z kolei w naszych klasycznych lokalizacjach przeważają nieco starsze klientki, a tutaj te proporcje są bardziej zrównoważone.

Jeśli chodzi o panów, to ich odsetek w gronie klientów jest mniejszy, co nie jest dla nas zaskoczeniem i co pokazują też dane z programu lojalnościowego. Często jednak widzimy obecność mężczyzn w salonie – wielu z nich, jak sądzimy, woli po prostu zachować anonimowość i nie zakłada karty. To na pewno pokazuje, że zainteresowanie męską pielęgnacją stale rośnie.

Nasi klienci – niezależnie od wieku i płci – oczekują bardzo indywidualnego podejścia i właśnie takie doświadczenie staramy się im zapewnić w salonach Skin & Beauty. Dbamy o to, by każda osoba czuła się wyjątkowo i otrzymała ofertę oraz obsługę dopasowaną do swoich potrzeb.

Jakie są plany Super-Pharm, jeśli chodzi o rozwój, dalsze funkcjonowanie sklepów w koncepcie Skin&Beauty? Po blisko półtora roku ich funkcjonowania są już chyba pierwsze wnioski, spostrzeżenia, no i twarde dane? I gdzie planowane są kolejne sklepy w tym formacie? Są już ustalone lokalizacje?

Półtora roku to wciąż stosunkowo krótki okres, aby mieć całkowitą pewność co do dalszego kierunku rozwoju. W lipcu z niecierpliwością czekamy na otwarcie lokalizacji we Wrocławiu, w galerii Wroclavia, ponieważ jesteśmy przekonani o jej wysokiej jakości. 

Zobacz więcej: Super-Pharm – działa już we Wrocławiu

W dalszym ciągu wierzymy, że rynek w Polsce ma potencjał na około 20-25 tego typu miejsc. Na razie jednak nie chciałabym zdradzać więcej szczegółów, dotyczących naszych planów.

Skin&Beauty funkcjonuje również online. Za jaki procent sprzedaży odpowiada internet, a za jaki sklepy stacjonarne, mające dodatkowe „wsparcie” w postaci sekcji usług w salonie?

Trudno jest jednoznacznie porównać sprzedaż Skin & Beauty ze sklepami Super-Pharm, ponieważ spora część asortymentu S&B jest dostępna również w naszych tradycyjnych placówkach, a także online, co wliczamy do sprzedaży sieci tradycyjnej.

Mogę natomiast powiedzieć, że obecnie około 70 proc. sprzedaży unikatowego asortymentu Skin & Beauty odbywa się w kanale online. Wraz z otwieraniem nowych lokalizacji stacjonarnych zakładamy, że ta proporcja będzie stopniowo maleć, ponieważ większa część sprzedaży w naturalny sposób przeniesie się do fizycznych sklepów.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Jakie kategorie produktowe oraz cenowe cieszą się największą popularnością wśród waszych klientów i klientek? Które kategorie rozbudowujecie, a które zmniejszacie lub całkowicie eliminujecie?

Nadal największy udział w naszej sprzedaży mają dermokosmetyki, chociaż już nie tak zdecydowanie, jak kiedyś. Tuż za nimi plasują się kosmetyki selektywne oraz profesjonalna pielęgnacja włosów. Na kolejnym miejscu znajdują się kosmetyki masowe, w których coraz istotniejszy udział ma także rosnąca kategoria pielęgnacji koreańskiej.

Czy jest tak, że kosmetyki selektywne, wyższej półki cenowej, klientki chętniej testują i kupują stacjonarnie, gdzie dochodzi dodatkowo wsparcie w postaci wiedzy konsultantki? Na ile ważny jest personel w Skin&Beauty?

Kosmetyki selektywne od lat są obecne w perfumeriach i mają swoich wiernych, doskonale poinformowanych klientów. Największe marki – prawdziwe ikony rynku – niemal sprzedają się same, bo są szeroko rozpoznawalne i cieszą się ogromnym zaufaniem.

Jedyny w swoim rodzaju potencjał sklepów fizycznych polega jednak na tym, że dają one klientom możliwość bezpośredniego poznania całej oferty — nie tylko pojedynczych hitów, ale pełnej szerokości asortymentu. Co równie ważne, taki kontakt oznacza dostęp do fachowej ekspertyzy naszych konsultantek, które doradzają i pomagają wybrać najlepsze produkty.

Od samego początku istnienia Skin & Beauty wierzymy, że właśnie kompleksowa ekspertyza i wysoki poziom obsługi klienta będą stanowić podstawę naszej koncepcji. Budujemy nasz brand stawiając na wykwalifikowany i stale doszkalany zespół, na indywidualne doradztwo i szeroką dostępność portfolio marek. To właśnie fachowość naszego personelu sprawia, że klienci mogą liczyć na rzeczywistą wartość dodaną podczas wizyty w naszych sklepach.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Jakie ma Pani spostrzeżenia, dotyczące rynku kosmetyków selektywnych w Polsce? Czy łatwiej je sprzedawać, niż kosmetyki drogeryjne? A może zmiany na rynku – na półkach drogerii i perfumerii – sprawiają, że produkty uznawane do niedawna za bardziej ekskluzywne (dermokosmetyki, kosmetyki koreańskie) trafiają coraz powszechniej do drogerii?

Rzeczywiście, widzimy ogromne zmiany zachodzące na rynku kosmetycznym niemal w każdym obszarze. Coraz częściej mówi się o „demokratyzacji kosmetyków”, czyli zwiększaniu ich dostępności dla różnych grup klientów, w coraz większej liczbie miejsc i na różnych platformach sprzedaży. Na pierwszy rzut oka to bardzo korzystne zjawisko. Większa konkurencja wymusza lepsze ceny i łatwiejszy dostęp do produktów, co powinno sprzyjać klientom.

Jednak przy bliższym przyjrzeniu się temu trendowi, pojawiają się pewne obawy. W dążeniu do utrzymania pozycji rynkowej, część produktów trafia do sprzedaży z niepewnych źródeł. Mówimy o zjawisku handlu równoległego, gdzie produkty kupowane z niewiadomego pochodzenia mogą nie spełniać wymogów przechowywania – na przykład mógł nie zostać zachowany łańcuch chłodniczy, co jest kluczowe dla kosmetyków o silnych formułach.

image
Skin&Beauty by Super-Pharm - Warszawa, Elektrownia Powiśle
Rafał Meszka

Co więcej, rośnie liczba podróbek, również kosmetyków koreańskich. Choć brzmi to niewiarygodnie, na rynku pojawia się coraz więcej fałszywych produktów z niemal identycznym opakowaniem. Skutkuje to wieloma przypadkami uczuleń, a nawet poważniejszych problemów, jak oparzenia skóry z powodu nieskutecznej ochrony SPF.

Osobiście jestem zwolenniczką wolnego rynku i szerokiego dostępu do kosmetyków, ale zawsze z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Chcemy, by nasi klienci mieli pewność, że kupują produkty oryginalne, odpowiednio przechowywane, sprawdzone i po prostu bezpieczne.

Niedawno brytyjski Superdrug, koncept mocno zbliżony do Super-Pharm, pochwalił się zainwestowaniem 20 mln funtów w rozwój private label – tak, aby te kosmetyki były maksymalnie innowacyjne, zawierały „trendy” i topowe składniki (ukłon w stronę młodych, wyedukowanych na social mediach konsumentach), skutecznie działały i co ważne – były konkurencyjne cenowo wobec marek premium. I chyba w tym kierunku zmierza teraz nasz rynek kosmetyczny, prawda? Czy Super-Pharm też ma w planach produkcję kosmetyków lub dermokosmetyków pod marką własną? Czy też oferta producentów jest już wystarczająco szeroka?

Zgadzam się całkowicie, że podejście do własnej marki musi być dostosowane do skali działania firmy. W naszym przypadku, mając mniejszą skalę niż największe sieci, świadomie postawiliśmy na markę własną w wybranych kategoriach, które odpowiadają na konkretne potrzeby naszych klientów – zwłaszcza tam, gdzie produkty są bardziej drogeryjne, niż kosmetyczne.

image
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm 
Rafał Meszka

Mamy na przykład silną i, w naszej opinii, piękną marką własną w aptece. Jesteśmy szczególnie dumni z jakości, designu i rozpoznawalności tych produktów. Dużą wagę przykładamy do rozwoju suplementów diety, gdzie zadbaliśmy zarówno o skład, jak i atrakcyjny wizerunek. Traktujemy inwestycje w tym segmencie priorytetowo i nie zamierzamy się zatrzymywać.

Jeśli chodzi o dermokosmetyki, kilka lat temu Super-Pharm podjął próbę stworzenia własnej marki w tym segmencie. Było to bardzo ambitne wyzwanie i, niestety, tym razem projekt się nie powiódł. Być może rynek nie był jeszcze gotowy, a może po prostu marka dermo potrzebuje niezwykle silnego brandu, aby taka implementacja zakończyła się sukcesem. Nie wykluczamy, że w przyszłości spróbujemy ponownie, ale obecnie nie mamy takich planów. Wolimy zachować ostrożność i skupić siły tam, gdzie widzimy największy sens biznesowy. To doświadczenie nauczyło nas, że nawet przy silnych ambicjach warto mieć świadomość realiów rynkowych.

Zobacz też: Monika Kolaszyńska, Super-Pharm: Idziemy własną drogą, udało nam się stworzyć coś niezwykłego

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
18.07.2025 14:37
Wiktoria Kłos, Labify: Zaufania do suplementów nie da się zaimportować ani zamówić w modelu white label.
Wiktoria i Sylwester KłosowieLabify

Rynek suplementów diety w Polsce to dziś jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się części szeroko pojętego segmentu urodowo-zdrowotnego. Coraz więcej osób sięga po preparaty wspierające odporność, kondycję skóry, włosów czy ogólną witalność, traktując suplementację jako element codziennej rutyny wellness. W tę perspektywę wpisuje się Labify – nowy gracz na rynku, który stawia sobie ambitny cel: zdobyć serca konsumentów i konsumentek, oferując produkty łączące wysoką jakość, przemyślane formuły i nowoczesne podejście do zdrowia oraz urody.

Labify nadal walczy o swoje miejsce na rynku. Jakie były największe wyzwania przy wprowadzaniu na niego marki suplementów – zarówno od strony regulacyjnej, jak i konsumenckiej?

Jednym z głównych wyzwań był skomplikowany i wieloetapowy proces regulacyjny. Każdy produkt musiał być zgłoszony zgodnie z wymaganiami GIS, a jego oznakowanie, komunikacja marketingowa i formułowane oświadczenia zdrowotne musiały spełniać wytyczne prawa krajowego i unijnego. Dodatkowo wdrożyliśmy własne wewnętrzne standardy jakości – wyższe niż wymagane minimum prawne – w zakresie przejrzystości składu, czystości surowców oraz badań laboratoryjnych.

Z perspektywy konsumenckiej, najtrudniejsze było budowanie zaufania do nowej marki na bardzo konkurencyjnym rynku. Wiele osób ma sceptyczne podejście do suplementów, bo kojarzą je z produktami o niewiadomym działaniu. Dlatego od początku postawiliśmy na edukację, transparentność oraz komunikację opartą na faktach naukowych, a nie marketingowych sloganach.

Czy Labify osiągnęło już próg rentowności? Jeśli tak, to co na to wpłynęło?

Jesteśmy w trakcie przełamywania progu rentowności – i już widzimy konkretne efekty. Końcówka 2025 roku będzie momentem, w którym zaczną się zwracać kluczowe decyzje strategiczne. Największy wpływ na taki stan rzeczy miały takie czynniki, jak chociażby poprawa marży – tworzymy własne formuły bez zbędnych wypełniaczy, co znacząco zwiększyło marżę brutto. Dokonała się także optymalizacja działań marketingowych – wdrożyliśmy nowy lejek (Meta Ads + Klaviyo + quiz), który obniżył koszt pozyskania klienta. 

Zbudowane zaufanie i wysoki poziom powrotów również nie są bez znaczenia – współpraca z ambasadorami (Korzeniowski, Guzik) i mocna warstwa edukacyjna przekładają się na lojalność: ponad 32% klientów wraca po kolejne produkty. Na tej podstawie inwestorzy zdecydowali się na dokapitalizowanie spółki w III kwartale 2025 roku. Pozwoli nam to rozbudować portfolio produktów, uruchomić linię LabifyMONO, a także przygotować markę do ekspansji zagranicznej (Amazon, DM, BIPA, Apotea).

Branża suplementów diety jest coraz bardziej regulowana – czy obawiacie się zaostrzenia przepisów?

Nie traktujemy regulacji jako zagrożenia, ale jako szansę na oczyszczenie rynku z produktów wątpliwej jakości. Uważamy, że zwiększona kontrola nad składem, oznakowaniem, a także oświadczeniami zdrowotnymi to krok we właściwym kierunku – z korzyścią dla konsumenta.

Aby być o krok przed zmianami, współpracujemy z niezależnymi laboratoriami i wdrażamy dobrowolne systemy testowania, a nie tylko te wymagane prawem. Posiadamy również procedury wewnętrznej kontroli jakości i śledzimy najnowsze aktualizacje w przepisach unijnych, by szybko się dostosować. 

Czy konsumenci oczekują bardziej „farmaceutycznego” podejścia, czy raczej pozostają przy profilaktyce i stylu życia?

Zdecydowanie obserwujemy zmianę świadomości konsumentów – coraz więcej osób oczekuje nie tylko „suplementu”, ale produktu, który będzie działał, będzie przebadany i precyzyjnie dopasowany do ich potrzeb zdrowotnych. Nie chcemy być ani tylko modnym dodatkiem do zdrowego stylu życia, ani typowym produktem aptecznym. Tworzymy suplementy na pograniczu prewencji, mikroterapii i biooptymalizacji – które jednocześnie są funkcjonalne, bezpieczne i estetyczne.

Który kanał sprzedaży działa najlepiej i dlaczego?

Naszym kluczowym kanałem jest sprzedaż bezpośrednia D2C poprzez e-commerce, wspierana silnym zapleczem edukacyjnym w social media. Dzięki temu możemy budować bezpośrednią relację z klientem, prowadzić merytoryczną edukację oraz otrzymywać natychmiastowy feedback. Nie sprzedajemy przypadkowych produktów; dla nas kluczowe jest, aby suplement nie był przypadkowym zakupem z półki, ale świadomym wyborem wynikającym z realnej potrzeby zdrowotnej.

Jak radzicie sobie z konkurencją ze strony marek white label i importowanych produktów o niejasnym pochodzeniu?

Nasza przewaga jest jasna: autorskie formuły, pełna transparentność, zaawansowana kontrola jakości i autentyczność. Nie korzystamy z gotowych mieszanek. Każdy składnik ma swoje uzasadnienie – podparte badaniami klinicznymi, biodostępnością i bezpieczeństwem.

Nie walczymy ceną – budujemy wartość. A zaufania nie da się zaimportować ani zamówić w modelu white label. Nie zależy nam na szybkim zysku – chcemy budować markę, która przetrwa lata i będzie kojarzona z eksperckością, bezpieczeństwem i rzetelnością. Dlatego tworzymy wokół Labify społeczność, która rozumie nasze podejście i wybiera nas świadomie. 

Czy firma inwestuje w patenty, wyłączność receptur lub własne badania kliniczne?

Najwyższa jakość jest naszym priorytetem, dlatego podejmujemy działania we wszystkich tych trzech kluczowych obszarach: po pierwsze opracowujemy autorskie receptury – wszystkie produkty Labify tworzymy od podstaw wewnętrznie, bez korzystania z gotowych mieszanek „white-label”.

Po wtóre, stosujemy składniki markowe z badaniami klinicznymi – większość naszych produktów zawiera surowce o potwierdzonej skuteczności, takie jak ETAS®, MenaQ7®, Curcumin C3 Complex® czy BioPerine®, co umożliwia nam powoływanie się na konkretne publikacje naukowe. Po trzecie i ostatnie, współpracujemy z laboratorium J.S. Hamilton, gdzie niezależnie badamy serie produkcyjne pod kątem czystości, zawartości, stabilności oraz obecności metali ciężkich.

Przy okazji współpracy z laboratorium: skąd pochodzą surowce – czy firma ma stałych dostawców, audyty jakości, zabezpieczenia kontraktowe?

 Korzystamy ze stałej sieci dostawców surowców z UE, Islandii, Indii, USA i Chin – są to certyfikowani producenci spełniający normy GMP, ISO 22000 i HACCP. Wszystkie nasze surowce posiadają pełną dokumentację jakościową, w tym certyfikaty analizy (CoA), certyfikaty pochodzenia, dokumentację czystości mikrobiologicznej oraz analizy metali ciężkich. Dla kluczowych składników posiadamy umowy ramowe, które zabezpieczają cenę, termin dostawy i gwarantują powtarzalność partii. Każdą serię produkcyjną kierujemy do niezależnych badań laboratoryjnych we wspomnianym już J.S. Hamilton, gdzie potwierdzamy zawartość substancji aktywnych, brak zanieczyszczeń, i brak obecności szkodliwych metali (arsenu, kadmu, ołowiu, rtęci).

A jakie są największe ryzyka dla długofalowego rozwoju i jak im przeciwdziałacie?

Widzimy trzy główne ryzyka: po pierwsze dynamiczne zmiany prawne, które mogą wpłynąć na skład produktów, sposób ich promocji lub nawet możliwość ich sprzedaży. Po drugie wzrost kosztów surowców i produkcji – szczególnie tych o wysokiej czystości i jakości. Po trzecie przeładowanie rynku produktami niskiej jakości, które mogą psuć ogólną reputację suplementacji. Jak im przeciwdziałamy? Inwestujemy w jakość, dywersyfikujemy ofertę, stale analizujemy potrzeby klientów i reagujemy na nie elastycznie. Tworzymy markę z silnym zapleczem eksperckim, co daje nam przewagę konkurencyjną i odporność na zmienne warunki rynkowe.

Czy Labify ma strategię dla rynku instytucjonalnego (gabinetów, klinik, SPA)?

Tak – prowadzimy systematyczne działania na rynku instytucjonalnym (B2B), traktując go jako jeden z kluczowych kierunków wzrostu. Współpracujemy z gabinetami dietetycznymi, klinikami medycyny estetycznej, ośrodkami terapeutycznymi i hotelami SPA – miejscami, w których suplementy mogą stanowić element terapii wspierających lub usług wellness. Uruchomiliśmy także dedykowany dział współpracy instytucjonalnej, który obsługuje indywidualne zapytania, przygotowuje oferty i dostarcza komplet materiałów edukacyjnych. W Q4 2025 planujemy wdrożenie panelu B2B na stronie Labify – z uproszczonym procesem składania zamówień, onboardingiem partnerów i ich wsparciem technologicznym (materiały, karty produktów, certyfikaty, edukacja).

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
28. lipiec 2025 15:23