StoryEditor
Salony beauty
15.12.2021 00:00

Branża beauty z coraz większym zadłużeniem. Sytuację może pogorszyć ostatni kwartał roku

Branża beauty, według danych na koniec września 2021 roku, była zadłużona na kwotę ponad 100 mln zł. W ciągu roku zadłużenie wzrosło o niecałe 4 proc., natomiast przez 2 lata – już o blisko 30 proc. – wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Z kolei w KRD dług ten podskoczył ostatnio do ok. 56 mln zł. To wzrost o ponad 2 proc. w skali roku i o prawie 50 proc. od III kwartału 2019 roku. Oba rejestry wykazały też rosnąca liczbę dłużników i wzrost średniego zadłużenia, które osiągnęło wartość od od prawie 19 tys. do niemal 31 tys. zł

Z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że rośnie zadłużenie branży beauty (fryzjerstwo i pozostałe zabiegi kosmetyczne). Na koniec trzeciego kwartału br. kwota zaległości wyniosła 100,28 mln zł. Rok wcześniej do uregulowania było 96,66 mln zł, a we wrześniu 2019 roku – 78,15 mln zł. W przypadku KRD ostatnio dłużnicy mieli do spłacenia 55,91 mln zł. To nieznacznie więcej niż w analogicznym okresie ub.r. – 54,78 mln zł. Natomiast w ciągu dwóch lat nastąpił wzrost z poziomu 37,67 mln zł.

Kryzys z 2020 roku dosłownie przejechał branżę beauty jak walec. Bezpośrednio po pierwszym lockdownie zadłużenie sektora lawinowo wzrosło o ponad 20 proc. To był realny koszt globalnych obostrzeń i siedmiotygodniowego przestoju. W 2021 roku firmy co prawda nie zadłużały się tak skokowo jak dawniej, jednak zobowiązania nadal nieznacznie rosną. Potrzebne są dalsze systemowe rozwiązania. Obniżenie stawki VAT na usługi kosmetyczne do 8 proc. ułatwiłoby powrót do status quo sprzed pandemii – komentuje Michał Łenczyński, lider Beauty Razem, 60-tysięcznego środowiska specjalistów i przedsiębiorców.

Jak stwierdza Łukasz Goszczyński, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, sam wzrost zadłużenia jest dość niepokojący. W ocenie eksperta, branża dostała „mocny strzał”, po którym ciężko jej jest się pozbierać. Znane są przypadki całkowitej likwidacji zakładów fryzjerskich lub kosmetycznych, bo wielu właścicieli bardzo mocno odczuło restrykcje. Szczególnie było to widać w pierwszych dwóch kwartałach br. Wtedy przedsiębiorcy gorączkowo próbowali sprzedawać w internecie swoje biznesy. Oferowali całe zakłady, ewentualnie same lokale lub akcesoria i wyposażenie.

– To dynamiczny wzrost zadłużenia, w szczególności w tak krótkim okresie. To może oznaczać zwiększenie liczby restrukturyzacji i upadłości. Musimy pamiętać, iż wiele osób mocno się ograniczyło lub nawet przestało korzystać z usług fryzjerów i kosmetyczek, co miało wpływ na przychody branży. Prowadzący działalność, mimo zmniejszonych dochodów, ponoszą wydatki związane z biznesem. To są przede wszystkim koszty najmu, ubezpieczeń społecznych i zatrudnienia – analizuje Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny.

Dodatkowo z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że rośnie liczba dłużników z branży beauty. Na koniec września br. było ich 3 266. Natomiast 12 miesięcy wcześniej – 3 152, a w trzecim kwartale 2019 roku – 2 976. W KRD również widać taki wzrost rok do roku. 2 lata temu liczba dłużników wyniosła 2 616. Rok później wzrosła do 2 943, a ostatnio do 2 946. Mecenas Goszczyński zaznacza, że w ubiegłym roku były dostępne tarcze antykryzysowe, które częściowo rekompensowały poniesione straty. Mówiąc zupełnie potocznie, pozwoliły na związanie końca z końcem. Ale to jednorazowe sytuacje, które już w tym roku nie występują.

– Faktycznie początkowe tarcze antykryzysowe i PFR 1.0, które objęły wszystkich w 2020 roku pomogły przetrwać pierwszy lockdown, choć liczba dłużników lawinowo wzrosła. Tarcze branżowe 6.0-7.0 i PFR 2.0 ominęły przeważającą część firm beauty, więc nie pomogły zachować płynności. Z kolei jednomiliardowa Tarcza 9.0, negocjowana przez Beauty Razem z rządem w marcu tego roku, pozwoliła dryfować. Niesłuszny i absurdalny lockdown w kwietniu br. kosztował nas 4 mld zł. Pracodawców obciążyła dodatkowo konieczność spłaty nieumorzonej części minimum 25 proc. ubiegłorocznej subwencji PFR 1.0 – dodaje Michał Łenczyński.

Z analizy wynika też, że w branży beauty rośnie średni dług. Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, wyniósł on 30 704 zł w trzecim kwartale br. Rok wcześniej była to kwota 30 665 zł, a 2 lata temu – 26 260 zł. W przypadku KRD statystyczny dłużnik miał ostatnio do uregulowania 18 978,57 zł. To nieznacznie więcej niż na koniec września ub.r. – 18 613,79 zł. Natomiast w ciągu dwóch lat nastąpił wzrost z 14 402,57 zł.

– Średnie zadłużenie jest duże i co gorsza – rośnie. Te dane są niepokojące i świadczą o pogarszaniu się sytuacji całej branży beauty. To będzie skutkowało zamykaniem działalności i zwiększeniem liczby upadających firm. A wzrost kosztów prowadzenia działalności, spowodowany inflacją, przy zubożeniu społeczeństwa, przyczyni się do dalszego wzrostu liczby dłużników – stwierdza Adrian Parol.

Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, największe kwoty zaległości dotyczą dłużników z woj. mazowieckiego – 19,8 mln zł. Następni w zestawieniu są mieszkańcy woj. śląskiego – 14,8 mln zł, a potem – pomorskiego – 9,69 mln zł. Natomiast najmniejsze długi odnotowano w woj. opolskim – 1,46 mln zł, świętokrzyskim – 1,67 mln zł, a także lubuskim – 2,29 mln zł.

Tu widoczna jest różnica potencjału gospodarczego. Województwa mazowieckie i śląskie cechuje duża liczba przedsiębiorstw. W efekcie na tych terenach zawsze lepiej się zarabiało, co skutkowało większymi możliwościami zadłużania się ich mieszkańców. Natomiast lubelskie, opolskie czy świętokrzyskie mają charakter raczej rolniczy – wyjaśnia radca prawny Parol.

Jak przewiduje Łukasz Goszczyński, IV kwartał br. może być najgorszy i negatywnie odbije się na branży beauty, ponieważ zostały zastosowane dodatkowe obostrzenia. Ludzie zaczną rzadziej korzystać z tego typu usług, ale efekty tego będą odczuwalne dopiero z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Ekspert przypuszcza również, że opisywane perturbacje wpłyną na wzrost cen. I to nie jest kwestia dobrej czy złej woli przedsiębiorców, ale po prostu czystej matematyki.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
14.08.2025 15:10
Czym jest CLV w branży beauty i dlaczego powinien interesować właścicieli salonów kosmetycznych
Co to jest CLV i jak je wykorzystać?freepik

W branży usług kosmetycznych pojęcie CLV (ang. Customer Lifetime Value, czyli wartość życiowa klienta) jest jednym z kluczowych wskaźników pozwalających ocenić, jak opłacalna jest długofalowa relacja z klientem. Mówi on o tym, ile łącznie przychodu wygeneruje jeden klient w całym okresie korzystania z usług salonu.

W praktyce oznacza to sumę wszystkich wydatków danej osoby w czasie, gdy pozostaje ona klientem — od pierwszej wizyty aż po ostatnią transakcję. Wskaźnik CLV jest szczególnie ważny w sektorze beauty, gdzie lojalność klientek i klientów, a także częstotliwość wizyt, mają ogromny wpływ na stabilność i przewidywalność przychodów. Wysokie CLV w salonie kosmetycznym oznacza, że klient nie tylko wraca regularnie, ale też korzysta z różnych usług lub decyduje się na produkty dodatkowe. Na przykład klientka, która co cztery tygodnie wykonuje manicure hybrydowy, dwa razy w roku farbuje włosy, a okazjonalnie dokupuje kosmetyki do pielęgnacji domowej, generuje znacznie wyższe CLV niż osoba, która pojawia się raz na kilka miesięcy tylko na jedną usługę. Dlatego CLV pomaga właścicielom salonów lepiej rozumieć, jak istotne jest utrzymywanie relacji i zachęcanie klientów do rozszerzania zakresu wybieranych przez nich lub nie usług.

W branży beauty CLV łączy w sobie elementy typowe dla sprzedaży detalicznej i usług premium — z jednej strony mamy regularne, stosunkowo niewielkie płatności (np. depilacja, henna brwi), z drugiej strony usługi droższe i rzadsze, jak np. zabiegi medycyny estetycznej czy kompleksowe pakiety pielęgnacyjne. Obliczenie CLV pozwala na oszacowanie średniego rocznego przychodu z jednego klienta i przemnożenie go przez średnią długość współpracy. Na przykład: jeśli klientka wydaje w salonie średnio 250 zł miesięcznie, a statystycznie pozostaje klientką przez 3 lata, jej CLV wynosi 9 000 zł. Taka wiedza pozwala lepiej zaplanować inwestycje w pozyskanie i utrzymanie klienta.

Po co liczyć CLV?

Jednym z największych atutów znajomości CLV w branży kosmetycznej jest możliwość precyzyjnego określenia, ile można wydać na pozyskanie nowego klienta (tzw. CAC – Customer Acquisition Cost). Jeżeli właściciel salonu wie, że przeciętna klientka w ciągu całego okresu współpracy przynosi 6 000 zł przychodu, może pozwolić sobie na większy budżet na reklamy, programy lojalnościowe czy specjalne promocje powitalne. Bez tej wiedzy inwestycje w marketing mogą być chaotyczne i mało efektywne, bo nie wiadomo, czy koszt pozyskania klienta zwróci się w dłuższej perspektywie.

image

Kącik kawowy w salonie kosmetycznym – przyjemny dodatek czy ryzyko biznesowe?

Warto jednak pamiętać, że CLV to nie tylko przychody, ale także marża i koszty utrzymania klienta. W kontekście usług kosmetycznych należy wziąć pod uwagę zarówno koszty materiałów (np. produkty do manicure, kremy, barwniki), jak i czas pracy personelu. Dlatego analizując CLV, dobrze jest patrzeć na wartość netto, czyli realny zysk z klienta po odjęciu kosztów. Może się bowiem okazać, że klient często korzystający z promocji lub rabatów ma niższe CLV netto niż klient płacący pełną cenę, mimo podobnej liczby wizyt.

Z perspektywy strategii biznesowej CLV jest narzędziem pozwalającym na segmentację klientów i dostosowanie oferty. Klienci o wysokim CLV mogą otrzymywać indywidualne zaproszenia na zabiegi premierowe, wcześniejszy dostęp do nowych usług czy dedykowane programy lojalnościowe. Z kolei dla klientów z niższym CLV można zaplanować działania aktywizujące, np. pakiety zabiegów w korzystnej cenie, aby zwiększyć częstotliwość wizyt. Takie podejście umożliwia maksymalizowanie wartości każdej relacji, a nie tylko skupianie się na ilości klientów.

Jak to zrobić, żeby się nie przeliczyć?

Podnoszenie CLV w salonie kosmetycznym to proces, który wymaga spójnej strategii. Kluczowe działania to m.in. wprowadzanie usług komplementarnych (np. do zabiegu na twarz proponowanie masażu szyi i dekoltu), sprzedaż kosmetyków do pielęgnacji domowej, przypomnienia SMS o zbliżających się wizytach, a także edukowanie klientek o korzyściach z regularnych zabiegów. Równie istotne jest budowanie relacji — im lepsze doświadczenie klient ma w salonie, tym większe prawdopodobieństwo, że pozostanie lojalny i będzie polecał miejsce znajomym.

Jednym z najczęstszych błędów przy ocenie CLV w branży kosmetycznej jest patrzenie wyłącznie na przychód brutto, bez uwzględniania realnej marży oraz kosztów obsługi klienta. Właściciele salonów często przeszacowują wartość klienta, nie odejmując wydatków na materiały, czas pracy personelu czy kosztów marketingu, które były potrzebne do jego pozyskania. Innym błędem jest zakładanie, że klient pozostanie lojalny przez cały okres prognozy, bez analizy faktycznych wskaźników retencji — w efekcie CLV bywa zawyżone, a inwestycje w pozyskanie nowych klientów stają się zbyt kosztowne. Często pomija się także zmiany w zachowaniach klientów, takie jak spadek częstotliwości wizyt czy rezygnacja z usług premium na rzecz tańszych opcji, co z czasem znacząco obniża faktyczną wartość relacji.

image

Urządzasz salon fryzjerski lub studio makijażu? Zadbaj o te detale, zanim przyjmiesz pierwszych klientów

W dobie rosnącej konkurencji na rynku beauty CLV staje się jednym z najważniejszych wskaźników pozwalających mierzyć nie tylko bieżące wyniki, ale też długoterminową stabilność biznesu. Salony, które świadomie zarządzają wartością życiową klienta, mogą inwestować w rozwój z większym poczuciem bezpieczeństwa finansowego. Znajomość CLV pomaga również w negocjacjach z inwestorami czy przy ubieganiu się o finansowanie, ponieważ pokazuje, że firma myśli strategicznie i ma realne dane potwierdzające opłacalność relacji z klientami.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
11.08.2025 12:33
Kącik kawowy w salonie kosmetycznym – przyjemny dodatek czy ryzyko biznesowe?
Kawa czy herbata podana do zabiegu — dobry pomysł czy ryzyko?YAKOBCHUK VIACHESLAV

W ostatnich latach coraz więcej salonów kosmetycznych decyduje się na wprowadzenie kącika kawowego lub tzw. tea baru, oferującego klientkom i klientom aromatyczną kawę, herbatę, a czasem również wodę smakową czy drobne przekąski. Inspiracja tym trendem płynie z branży hotelarskiej i wellness, gdzie serwowanie napojów jest standardem budującym poczucie komfortu i luksusu.

W salonach beauty taka inicjatywa ma podobny cel – stworzyć atmosferę relaksu, wyróżnić się na tle konkurencji i sprawić, by wizyta była postrzegana nie tylko jako zabieg, ale jako całościowe doświadczenie. Jednak za tą przyjemną wizją kryje się szereg czynników, które warto rozważyć – od dodatkowych kosztów i kwestii organizacyjnych po wymogi prawne i potencjalne ryzyka.

Jedną z najważniejszych zalet posiadania kącika kawowego w salonie kosmetycznym jest realny wpływ na doświadczenie klienta. Podanie ciepłej kawy czy ziołowej herbaty w eleganckiej filiżance może sprawić, że oczekiwanie na zabieg stanie się przyjemnym momentem, a sama wizyta będzie kojarzona z troską o detale. Takie drobne gesty potrafią wzmacniać lojalność i budować relacje, co w branży opartej na zaufaniu i powtarzalnych wizytach jest kluczowe. W segmencie premium to często wręcz oczekiwany element obsługi, a w mniejszych, kameralnych gabinetach – sposób na wyróżnienie się w oczach klientek przyzwyczajonych do standardowej oferty konkurencji.

Kolejnym argumentem przemawiającym za wdrożeniem takiego rozwiązania jest jego potencjał marketingowy. Estetycznie zaaranżowany kącik kawowy może stać się elementem wystroju, który klienci chętnie fotografują i publikują w mediach społecznościowych. Takie zdjęcia, umieszczone na Instagramie czy Facebooku, działają jak darmowa reklama, pokazując, że salon dba o szczegóły i oferuje coś więcej niż podstawowe usługi. Co więcej, kącik kawowy może pełnić funkcję dodatkowej ekspozycji – obok ekspresu można ustawić produkty premium, np. mieszanki herbat, filiżanki z logo salonu czy drobne zdrowe przekąski, które można kupić na miejscu. To rozszerza ofertę handlową i otwiera dodatkowe źródła przychodów.

Z punktu widzenia właściciela trzeba jednak brać pod uwagę konkretne koszty. Stworzenie kącika kawowego wymaga zakupu lub leasingu ekspresu, zakupu kawy, herbat, mleka czy syropów, a także regularnego serwisu sprzętu. Dochodzi do tego czas poświęcony przez personel na przygotowanie napojów i utrzymanie czystości w strefie – co przy niewielkiej liczbie pracowników może obciążać codzienny grafik. W salonach o małej powierzchni dodatkowym wyzwaniem jest wygospodarowanie miejsca, które będzie jednocześnie estetyczne i funkcjonalne, nie zakłócając pracy i nie stwarzając wrażenia chaosu.

Sanepid już się zbliża, już puka do Twych drzwi

Znaczącą grupę zagrożeń stanowią kwestie prawne i sanitarne. W Polsce serwowanie napojów klientom, nawet jeśli są darmowe, podlega przepisom dotyczącym bezpieczeństwa żywności. Może to oznaczać konieczność zgłoszenia takiej działalności do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej (sanepidu) i spełnienia wymogów dotyczących higieny przygotowywania napojów, przechowywania produktów czy dostępu do bieżącej wody. W przypadku podawania przekąsek ryzyko rośnie – trzeba kontrolować daty ważności, unikać składników mogących powodować alergie, a w razie ewentualnego zatrucia lub reakcji alergicznej odpowiedzialność ponosi właściciel salonu. Brak formalnego dostosowania do przepisów może skutkować karami finansowymi, a w skrajnych przypadkach – decyzją o wstrzymaniu działalności.

Oprócz ryzyka prawnego istnieje też ryzyko wizerunkowe. Klientka, która otrzyma zimną kawę, słabej jakości herbatę lub trafi na brudny stolik, może odnieść wrażenie, że w salonie brakuje profesjonalizmu i dbałości o szczegóły. W branży beauty, gdzie estetyka i higiena są fundamentem działalności, takie wrażenie może być szczególnie szkodliwe. Warto pamiętać, że źle utrzymany kącik kawowy potrafi zniweczyć pozytywne odczucia nawet po bardzo dobrze wykonanym zabiegu.

 

Jeżeli jednak pomysł jest dobrze przemyślany i odpowiednio zrealizowany, kącik kawowy może być wykorzystany jako dodatkowe narzędzie biznesowe. Niektóre salony wprowadzają płatne opcje napojów premium, współpracują z lokalnymi palarniami kawy czy producentami herbat, a nawet organizują degustacje połączone z warsztatami kosmetycznymi. Takie eventy mogą przyciągnąć nowe osoby, zwiększyć sprzedaż produktów i budować wizerunek miejsca, które łączy pielęgnację urody z dbałością o dobre samopoczucie.

Podsumowując, posiadanie kącika kawowego lub tea baru w salonie kosmetycznym to inwestycja, która może wzmocnić markę, zwiększyć komfort klienta i stworzyć dodatkowe możliwości sprzedażowe. Wymaga jednak uwzględnienia przepisów sanitarnych, zapewnienia wysokiej jakości obsługi oraz dbałości o estetykę i spójność z wizerunkiem firmy. Właściwie zaplanowane i konsekwentnie realizowane rozwiązanie stanie się wyróżnikiem na rynku, natomiast brak przygotowania może przerodzić się w źródło kosztów, problemów prawnych i wizerunkowych.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
17. sierpień 2025 07:05