StoryEditor
Eksport
21.12.2021 00:00

Rynek kosmetyków w Hiszpanii osiągnie wielkość sprzed pandemii dopiero w 2024 roku

Rynek kosmetyków w Hiszpanii odnotował w latach 2020-2021 spadek o 4,3 proc. rocznie. Eksperci przewidują, że dopiero w 2024 r. wielkość rynku przekroczy poziom sprzed pandemii COVID-19 – wynika z raportu PKO BP pt. "Branża Kosmetyczna – pozycja międzynarodowa polskich producentów w obliczu kryzysu wywołanego przez pandemię COVID-19".

Rynek kosmetyków w Hiszpanii wygenerował w 2020 r. szacunkową sprzedaż na poziomie 6,2 mld EUR. Statista przewiduje, że dopiero w 2024 r. wielkość rynku przekroczy poziom sprzed pandemii COVID-19, do czego przyczyni się m.in. znaczący spadek rynku w latach 2020-2021 o 4,3 proc. rocznie. Według prognoz w latach 2022-2025 średnie roczne tempo wzrostu rynku przyspieszy do 4,2 proc. wobec 1,1 proc. notowanego przed pandemią (CAGR 2017-2019).

Największy udział w rynku ma segment kosmetyków do pielęgnacji osobistej, którego sprzedaż w 2020 r. w Hiszpanii wyniosła 2,7 mld EUR, stanowiąc 43,3 proc. całkowitej sprzedaży branży.

W 2020 r. mieszkaniec Hiszpanii wydał na kosmetyki średnio blisko 133 EUR. Prognozowany jest wzrost tej kwoty do prawie 164 EUR w 2025 r.

W 2020 r. 22 proc. przychodów ze sprzedaży kosmety­ków w Hiszpanii było generowane przez sklepy onli­ne. Prognozowany jest znaczny wzrost tego udziału do 29 proc. w 2024 r.

Hiszpania zajmuje dziesiąte miejsce na światowej liście eksporterów kosmetyków – po Chinach, Stanach Zjednoczonych, Hongkongu, Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Singapurze, Holandii i Kanadzie.

Import kosmetyków do Hiszpanii zanotował w latach 2017-2019 wzrost o 16,2 proc. do blisko 3,5 mld EUR. Pandemia COVID-19 w 2020 r. odwróciła tendencję wzrostową i nastąpił wówczas znaczący spadek tego importu aż o 15,4 proc. r/r.

W strukturze hiszpańskiego importu dominującą pozycję zajmuje Francja z udziałem wynoszącym 30,2 proc.. Kosmetyki importowane z Polski o wartości 108,9 mln EUR stanowiły w 2020 r. 3,7 proc. importu kosmetyków do Hiszpanii, co dało Polsce 7. miejsce wśród dostawców branży na tym rynku.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
29.04.2025 13:37
Przemysł kosmetyczny robi z Kanady magazyn, by uniknąć wysokich ceł w USA
Flaga KanadyOtocki

Niezależne marki kosmetyczne oraz dostawcy produktów do pielęgnacji sprzedający za pośrednictwem Amazon i Walmart zmieniają swoje strategie logistyczne w odpowiedzi na rosnące koszty importu z Chin. W obliczu amerykańskich ceł sięgających nawet 145 proc., firmy te zaczęły przenosić swoje zapasy do magazynów w Kanadzie. Tam mogą liczyć na zwolnienia z ceł, ulgi podatkowe oraz możliwość uzyskania zwrotów kosztów, co daje szansę na znaczne ograniczenie strat finansowych.

Według danych logistycznej firmy Flexport, liczba przesyłek z Chin do Kanady wzrosła o 50 proc. Chociaż taki manewr oznacza dodatkowe koszty na poziomie około 500–600 dolarów amerykańskich za każdy kontener, dostawcy kosmetyków i produktów do pielęgnacji uznają tę kwotę za akceptowalne ryzyko. Firmy liczą na to, że polityka handlowa USA w najbliższym czasie złagodnieje, co pozwoli im na ponowny import towarów bez ponoszenia wysokich opłat celnych.

image

Francuski biznes alarmuje: amerykańskie cła mogą doprowadzić do recesji

Presja na zarządzanie rosnącymi kosztami działalności w sektorze kosmetycznym rośnie wraz z utrzymującymi się problemami w globalnych łańcuchach dostaw. Przestrzeń magazynowa w amerykańskich składach celnych jest ograniczona, a przenoszenie produkcji do krajów takich jak Indie czy Wietnam zajmie jeszcze kilka lat. W tej sytuacji składowanie towarów w Kanadzie stało się dla wielu firm praktycznym rozwiązaniem tymczasowym.

Dzięki tej strategii marki kosmetyczne przygotowują się na kluczowe okresy zakupowe, w tym na sezon świąteczny. Składowanie produktów w Kanadzie daje im elastyczność w planowaniu sprzedaży i szansę na uniknięcie gwałtownego wzrostu cen detalicznych wynikającego z nowych ceł. Przemysł kosmetyczny pozostaje jednak w stanie wysokiej niepewności, uzależniony od przyszłych decyzji politycznych dotyczących handlu międzynarodowego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
22.04.2025 14:59
Ceny perfum w USA wzrosną o 6-7 proc. – to odpowiedź Interparfums na cła Trumpa
Jimmy Choo jest marką perfum, przynoszącą koncernowi Interparfums największe dochody   IG interparfums_official

Interparfums, producent perfum z Francji, planuje podniesienie cen swoich produktów na terenie USA 6 do 7 proc. już od 1 sierpnia. To odpowiedź na nałożenie 10-procentowych ceł na towary importowane. Interparfums ma w swoim portfolio perfumy kilku globalnym marek modowych, takich jak Coach, Jimmy Choo, Montblanc i Lacoste.

Nie przeprowadziliśmy jeszcze dokładnych obliczeń, ale myślę że w tym roku poniesiemy dodatkowe wydatki w granicach od 5 do 6 milionów euro – zapowiedział dyrektor generalny Interparfums Philippe Benacin podczas dorocznego walnego zgromadzenia akcjonariuszy w Paryżu.

Obecnie Stany Zjednoczone są dla Interparfums największym rynkiem, przynoszącym w 2024 roku 38 proc. całkowitych przychodów firmy. Jak dodał też Benacin, firma pomimo przewidywanego wpływu ceł miała w USA “bardzo mocny pierwszy kwartał”. Oficjalne wyniki Interparfums za pierwszy kwartał zostaną opublikowane 24 kwietnia.

Benacin potwierdził ponadto odnowienie umowy licencyjnej z amerykańską marką Coach, obowiązującej do 2031 roku. W 2024 roku perfumy marki Coach wygenerowały dla Interparfums 43 mln euro zysków ze sprzedaży, co czyni je jedną z najlepiej sprzedających się licencji grupy po Jimmy Choo, która przyniosła 56,3 mln euro.

Ogółem Interparfums odnotowało 10-procentowy wzrost zysku netto w 2024 roku.

Czytaj też: Coach przedłuża umowę licencyjną na swoje perfumy z Interparfums

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
30. kwiecień 2025 06:49