StoryEditor
Prawo
16.04.2017 00:00

Apteka dla aptekarza - krajobraz przyszłości

Sejm przyjął, a Senat zatwierdził nowelizację ustawy Prawo farmaceutyczne zgodną z projektem zwanym „apteka dla aptekarza”. Zatem jej los wydaje się przesadzony. Coś zmienić w tej sprawie może tylko ewentualny brak podpisu prezydenta. Zwolennicy i przeciwnicy nowego porządku całkiem inaczej widzą krajobraz po wejściu zapisów w życie.  

Według nowych przepisów apteki będą mogli otwierać tylko aptekarze lub ich spółki. Przedmiotem ich działalności może być wyłącznie prowadzenie aptek, a wspólnikami (partnerami) mogą być wyłącznie farmaceuci mający prawo do wykonywania zawodu. Jedna osoba lub spółka będzie mogła prowadzić maksymalnie 4 apteki.

Apteki mogą powstawać wyłącznie w gminach, w których na jedną placówkę przypada więcej niż 3 tys. mieszkańców, a odległość od miejsca planowanej nowej lokalizacji do najbliższej już funkcjonującej wynosi co najmniej 500 metrów. Kryteria te nie mają zastosowania, jeżeli odległość między aptekami byłaby większa niż kilometr (co istotne – w linii prostej). Jak zauważyła „Gazeta Wyborcza”, oznacza to, że w 16 największych miastach nie powstanie już żadna nowa apteka. Chyba że… posłowie pozostawili tu pewną furtkę – ze względu na ważny interes pacjentów minister zdrowia będzie mógł wyrazić zgodę na powstanie nowej apteki z pominięciem kryteriów demograficznych. Wydanie takiej zgody wymaga pozytywnych opinii Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego oraz burmistrza lub prezydenta miasta, w którym planowana jest nowa apteka.

To rozwiązanie krytykują Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET. Według tych organizacji zapis ten oznacza „niepewność oraz istotne ryzyko korupcji”. Wprowadza bowiem „pełną uznaniowość i promuje lokalne układy”.

ZPP i PharmaNET wskazują także, że przyjęte regulacje „są oderwane od interesów pacjentów”, gdyż nieuchronnie prowadzą do wzrostu cen i ograniczenia asortymentu leków nierefundowanych. – Wydają się uwzględniać interes wąskiej grupy przedstawicieli korporacji aptekarskiej, hurtowni farmaceutycznych oraz dużych koncernów farmaceutycznych – czytamy w liście rozesłanym do dziennikarzy.

Opinię tę potwierdza Jan Zając, prezes sieci aptek Ziko. Uważa on, że wzrost cen leków jest nieuchronny, gdyż nowe przepisy z czasem osłabią pozycję negocjacyjną aptek względem hurtowni. – W Polsce 80 proc. rynku hurtowego leków mają trzy firmy, które zaopatrują 400 sieci i ok. 7 tys. aptek niezależnych. To ogromna dysproporcja: rozdrobniony detal nie ma żadnej pozycji negocjacyjnej w stosunku do skonsolidowanego rynku hurtowni, który dzięki swojej wielkości może dyktować ceny – powiedział dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Tymczasem według zapisów w „aptece dla aptekarza” nowe apteki będą mogły powstawać jedynie w sieciach zrzeszających mniej niż cztery placówki. – Dlatego argument, że ustawa broni polskich przedsiębiorców, po prostu jest fałszywy – twierdzi prezes sieci Ziko.

W ocenie przedsiębiorców efektem wprowadzonych zmian będzie przede wszystkim:

  • ograniczenie konkurencji, a następnie wzrost cen leków nierefundowanych oraz spadek dostępności leków dla pacjentów
  • uniemożliwienie rozwoju aptek prowadzonych przez polskich przedsiębiorców, do których należy przeszło 96 proc. aptek w Polsce
  • sprzeczność w stosunku do potrzeby wsparcia rozwoju polskich przedsiębiorców wyrażonej m.in. w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (istniejące w Polsce sieci aptek to w zdecydowanej większości małe i średnie polskie firmy, którym ustawa uniemożliwi dalszy rozwój i przekształcenie w średnie i duże przedsiębiorstwa)
  • obniżenie wartości przedsiębiorstw prowadzących apteki
  • brak możliwości otwierania nowych aptek w większości miast i nowych osiedli
  • niemożność otwierania aptek tam gdzie są potrzebne, jeśli w odległości kilometra już jakaś funkcjonuje (nawet jeśli dostęp do niej odgradzają tory lub rzeka, przekroczenie których wymaga dłuższej podróży do mostu lub przejazdu)
  • skazanie aptek na łaskę właścicieli lokali, którzy wiedząc o ograniczeniach dotyczących zmiany lokalizacji, dotyczących szczególnie aptek prowadzonych przez podmioty, których właścicielem  nie jest farmaceuta, będą mogli narzucać ogromne kwoty cen najmu, mając świadomość, że wypowiedzenie umowy będzie jednoznaczne z likwidacją apteki

Żródło: Konfederacja Lewiatan i Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET

Zwolennicy ustawy uspokajają, że dla pacjentów nowe zapisy niewiele zmienią. Nie mają bowiem zastosowania do już istniejących aptek oraz do tych, które mają dopiero powstać, o ile wnioski o wydanie pozwolenia na ich prowadzenie zostaną złożone do czasu wejścia ustawy w życie.  –  Przyjęcie tej ustawy jest ważnym krokiem w kierunku uporządkowania sektora aptecznego – przekonuje Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej w liście do prezydenta Andrzeja Dudy. Zwolennikami zmian są również kluczowe organizacje, skupiające w sumie ponad pół miliona osób reprezentujących tzw. „biały personel” (samorządy: aptekarski, lekarski, pielęgniarek i położnych oraz diagnostów laboratoryjnych), a także młodzi farmaceuci zrzeszeni wokół Polskiego Towarzystwa Studentów Farmacji. Biuro Analiz Sejmowych stwierdziło, że zmiany w przepisach ograniczą nieprawidłowości występujące na rynku aptecznym, zapewnią większą konkurencję oraz lepszą ochronę pacjentów korzystających z aptek. Według zwolenników zmian za wprowadzeniem regulacji ograniczających wolność działalności gospodarczej przemawia ważny interes publiczny.

W ocenie zwolenników regulacje przyniosą:

  • zahamowanie licznych patologii, w tym postrzegania pacjenta przede wszystkim jako narzędzia do zarabiania ogromnych pieniędzy
  • brak zmian w funkcjonowaniu dotychczas istniejących ponad 14,7 tys. aptek (niezmienna konkurencja między nimi utrzyma ceny leków na dotychczasowym poziomie)
  • ucywilizowanie sektora aptecznego, który jest obecnie aż w 60 proc. zdominowany przez sieci apteczne, i zahamowanie agresywnej ekspansji sieci kosztem polskich aptek indywidualnych
  • przywrócenie dostępności do leków i usług farmaceutycznych na terenach wiejskich. W tej chwili hurtownie zaopatrują głównie swoje apteki sieciowe, nie realizując zamówień aptek indywidualnych, zlokalizowanych przeważnie na wsiach i w mniejszych miasteczkach. W efekcie pacjenci muszą dojeżdżać po medykamenty do dużych miast, nawet po kilkadziesiąt kilometrów.

Żródło: Naczelna Rada Aptekarska

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
29.08.2025 12:29
Kimberly-Clark zapłaci 40 milionów dolarów kary za sprzedaż wadliwych towarów
Producent tamponów Kotex, pieluszek Huggies i chusteczek Kleenex zapłaci karę finansową.Kimberly-Clark

Amerykańska spółka Kimberly-Clark Corporation zgodziła się zapłacić do 40,4 milionów dolarów w ramach ugody dotyczącej zarzutów karnych związanych ze sprzedażą wadliwych fartuchów chirurgicznych MicroCool. Departament Sprawiedliwości USA oskarżył firmę o wprowadzanie do obrotu produktów niezgodnych z wymogami Agencji Żywności i Leków (FDA), przy jednoczesnym zatajeniu wyników testów. Oskarżenie dotyczy jednego czynu polegającego na świadomym wprowadzeniu do handlu między stanami USA fartuchów chirurgicznych, które nie spełniały wymogów bezpieczeństwa i były oznaczone w sposób wprowadzający w błąd.

Kimberly-Clark to globalny koncern obecny w ponad 175 krajach, którego portfolio obejmuje jedne z najbardziej rozpoznawalnych marek produktów higienicznych i osobistych na świecie. Do firmy należą m.in. Huggies (pieluchy i produkty dla dzieci), Kleenex (chusteczki higieniczne), Kotex (produkty higieny intymnej), Scott (papier toaletowy i ręczniki papierowe), Cottonelle (produkty papierowe premium), Depend (produkty dla dorosłych zmagających się z nietrzymaniem moczu) oraz Poise (środki higieniczne dla kobiet). Marki te generują miliardy dolarów przychodów rocznie i stanowią trzon działalności Kimberly-Clark na rynkach konsumenckich i medycznych.

Ugoda przewiduje, że Kimberly-Clark zapłaci 24,5 milionów dolarów kary finansowej, 3,9 milionów dolarów konfiskaty zysków oraz do 12 milionów dolarów na rzecz poszkodowanych, co daje łączną kwotę 40,4 milionów dolarów. Sprawa dotyczy lat 2013–2014, kiedy to firma wprowadziła na rynek miliony fartuchów MicroCool, deklarując najwyższy poziom ochrony – AAMI Level 4 – mimo że produkty nie przeszły wymaganych testów odporności na przenikanie płynów i patogenów. Wartość sprzedanych wadliwych fartuchów wyniosła ok. 49 milionów dolarów.

Zgodnie z dokumentami sądowymi, pracownik Kimberly-Clark przygotował próbki testowe w sposób nieuczciwy, aby uniknąć konieczności złożenia nowej notyfikacji przedrynkowej (formularz 510(k)) do FDA. Firma przyznała, że w ten sposób naruszono przepisy Federal Food, Drug, and Cosmetic Act (FDCA). W ramach ugody odroczonego postępowania firma zobowiązała się do dalszej współpracy z Departamentem Sprawiedliwości, wzmocnienia programu zgodności oraz regularnego raportowania działań naprawczych.

Na decyzję o ugodzie wpłynął fakt, że Kimberly-Clark w listopadzie 2014 r. wydzieliła dział opieki zdrowotnej do spółki Halyard Health (obecnie Avanos Medical). Organy śledcze uwzględniły również, że nie znaleziono dowodów na to, iż pacjenci ponieśli fizyczne szkody w wyniku użycia wadliwych fartuchów. Dochodzenie w tej sprawie prowadziło Biuro Śledcze ds. Przestępstw Kryminalnych FDA.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
29.08.2025 11:38
Fala „Arabów” w systemie RAPEX Safety Gate: aż 11 arabskich zapachów na czarnej liście
Popularne „Araby” trafiły w wielkiej liczbie do systemu RAPEX Safety Gate.RAPEX Safety Gate

System Safety Gate Unii Europejskiej odnotował serię ostrzeżeń dotyczących wycofania z rynku perfum, w tym popularnych perfum arabskich. Powodem interwencji był zakazany składnik chemiczny – 2-(4-tert-butylbenzyl) propionaldehyd (BMHCA), uznany za substancję mogącą szkodzić układowi rozrodczemu, zdrowiu nienarodzonego dziecka oraz wywoływać reakcje alergiczne skóry.

Na listę niezgodnych trafiły produkty z Emiratów Arabskich, m.in. Supreme Musk marki Bait Al Bakhoor (100 ml), Oud Hamdan (50 ml) czy kilka wariantów marki Zoya Collection – w tym Vanille & Patchouli oraz Aoud & Amber. Wszystkie te perfumy arabskie zostały objęte zakazem sprzedaży i nakazem wycofania z rynku. Podobne decyzje zapadły wobec zapachów europejskich marek, co pokazuje, że problem dotyczy nie tylko importu spoza UE.

W samym lutym 2025 roku węgierskie organy nadzoru sanitarnego zgłosiły do unijnej bazy co najmniej dziewięć różnych produktów perfumeryjnych niespełniających wymagań. W grupie tej znalazły się zarówno perfumy arabskie, jak i francuskie, np. Royal Shaikh (Frago World) czy Malak al Noor (Hub Sameen). Wszystkie przypadki łączył ten sam czynnik ryzyka – obecność BMHCA, czyli lilialu. Każdy z alertów skutkował wprowadzeniem dwóch środków: natychmiastowego zakazu wprowadzania do obrotu oraz obowiązku wycofania już sprzedanych partii. Decyzje te obejmowały dystrybutorów w całej Unii Europejskiej. Oznacza to, że konsumenci mogli spotkać się z nagłym zniknięciem części popularnych zapachów ze sklepów i drogerii.

Analizując dane, warto zauważyć, że z Emiratów Arabskich pochodziło co najmniej pięć zgłoszonych produktów, a z Francji cztery. Przykładowo, Ombre Elite (Loui Martin) oraz Oud Saffron (Frago World) zostały uznane za równie niebezpieczne jak perfumy arabskie, co dowodzi, że problem nie ogranicza się do jednego regionu produkcji. Warto mieć jednak w pamięci, że fraza „perfumy arabskie” to jednak określenie bardziej charakteru zapachu niż jego pochodzenia geograficznego.

Lista zakwestionowanych produktów wygląda jak następuje:

  • Vanille & Patchouli Set – marka Zoya Collection, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6291108731376
  • Ombre Elite – marka Loui Martin, kraj pochodzenia: Francja, EAN: 3297586985747
  • Royal Shaikh – marka Frago World, kraj pochodzenia: Francja, EAN: 3368724501607
  • Aoud & Amber – marka Zoya Collection, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6423080600368
  • Malak al Noor – marka Hub Sameen, kraj pochodzenia: Francja, EAN: 3285421358016
  • Supreme Musk – marka Bait Al Bakhoor, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6290171070238
  • Oud Hamdan – marka Oud Hamdan, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6291107893693
  • Woody & Lavender – marka Zoya Collection, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6423080600351
  • Oud Saffron – marka Frago World, kraj pochodzenia: Francja, EAN: 6290360411200
  • Vanille & Patchouli – marka Zoya Collection, kraj pochodzenia: Zjednoczone Emiraty Arabskie, EAN: 6423554524213 

Dla konsumentów oznacza to konieczność większej ostrożności przy zakupach – zwłaszcza jeśli chodzi o perfumy arabskie, które zyskują coraz większą popularność w Europie ze względu na intensywne, długotrwałe kompozycje zapachowe. Choć wiele marek działa w pełnej zgodności z przepisami, przypadki takie jak te mogą podważać zaufanie klientów i wymuszać dodatkowe kontrole jakości.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
01. wrzesień 2025 13:44