StoryEditor
Prawo
20.05.2025 11:54

Czarna seria: zapachy La Rive, Revers, Lazell i Chatler w RAPEX Safety Gate

Wody toaletowe stanowią spory procent zgłaszanych do systemu produktów. / RAPEX Safety Net

Kolejne polskie produkty kosmetyczne trafiły do systemu RAPEX Safety Gate: tym razem jest to pięć wód toaletowych marek Gordano Parfums (Revers), La Rive, Lazell i Chatler.

Gordano Parfums (Revers Cosmetics)

image
RAPEX Safety Net
Węgierski urząd nadzoru rynku poinformował o wykryciu niebezpiecznego składnika chemicznego w perfumach marki Gordano Parfums. Produkt „LACASA – Eau de Lacasa” (50 ml, dla kobiet) zawiera substancję 2-(4-tert-butylobenzylo)propionaldehyd (BMHCA), która jest zakazana w kosmetykach w Unii Europejskiej. Substancja ta może działać szkodliwie na układ rozrodczy, stanowić zagrożenie dla zdrowia płodu oraz powodować reakcje alergiczne skóry.

Perfumy zostały wyprodukowane w Polsce i sprzedawane były w kartonowym opakowaniu. Zgłoszenie dotyczy produktu o kodzie kreskowym 5902114884758. Zgodnie z przepisami UE, produkt nie spełnia wymogów Rozporządzenia w sprawie produktów kosmetycznych i nie powinien być dopuszczony do obrotu. Stwierdzona niezgodność została odnotowana w unijnym systemie Safety Gate (numer zgłoszenia: SR/01881/25).

W związku z ryzykiem dla zdrowia, dystrybutor został zobowiązany do natychmiastowego działania. Od 8 stycznia 2025 roku wprowadzono trzy środki zaradcze: zakaz sprzedaży produktu, jego wycofanie z rynku oraz rozpoczęcie procesu wycofywania z rąk konsumentów. Decyzja ta ma na celu ograniczenie narażenia konsumentów na potencjalnie szkodliwe działanie zakazanej substancji.

image
RAPEX Safety Net
Perfumy „Scotch Brand 151” marki Gordano Parfums zostały oficjalnie wycofane z rynku przez czeskie organy nadzoru. Produkt, sprzedawany w kartonowym opakowaniu i przeznaczony dla mężczyzn, zawierał 2-(4-tert-butylobenzylo)propionaldehyd (BMHCA) – substancję chemiczną zakazaną w kosmetykach na terenie Unii Europejskiej.

Produkt objęty alertem o numerze SR/01840/25 był dostępny w opakowaniach o pojemności 50 ml i oznaczony kodem kreskowym 5902114886301. Zgodnie z europejskim rozporządzeniem dotyczącym produktów kosmetycznych, obecność BMHCA narusza przepisy prawne. Substancja ta może powodować uszkodzenia układu rozrodczego, stanowić zagrożenie dla zdrowia nienarodzonego dziecka oraz wywoływać reakcje alergiczne skóry.

Perfumy zostały wyprodukowane w Polsce, jednak to czeski organ nadzoru zgłosił naruszenie i zarządził ich zniszczenie. Decyzja o wycofaniu produktu i podjęciu środków zapobiegawczych weszła w życie 5 maja 2025 roku. Sprawa została oficjalnie opublikowana w europejskim systemie ostrzegania Safety Gate 20 maja 2025 roku.

La Rive

image
RAPEX Safety Net
Węgierskie organy nadzoru poinformowały o wycofaniu z rynku perfum Star Wars Droid Eau de Toilette marki LA RIVE ze względu na obecność zakazanego składnika chemicznego. Produkt został uznany za niezgodny z unijnym rozporządzeniem dotyczącym kosmetyków, a decyzja o jego wycofaniu zapadła 25 marca 2025 roku.

W składzie produktu wykryto 2-(4-tert-butylobenzylo)propionaldehyd (BMHCA), substancję zakazaną w kosmetykach na mocy prawa UE. Związek ten może wpływać szkodliwie na układ rozrodczy, zagrażać zdrowiu nienarodzonych dzieci oraz powodować reakcje alergiczne skóry.

Dotyczy to partii o numerze 16281A, opakowanej w kartonowe pudełko, o pojemności 50 ml. Produkty zostały oznaczone kodem kreskowym 5901832063629 i były przeznaczone dla mężczyzn. Kraj pochodzenia to Polska, a działania podjęte przez dystrybutora obejmują całkowity zakaz sprzedaży, wycofanie z rynku oraz obowiązek zwrotu produktu przez użytkowników końcowych.

Lazell

image
RAPEX Safety Net
Czeski urząd nadzoru rynku poinformował o wycofaniu z obrotu w Unii Europejskiej męskiej wody toaletowej SENTIMENTIAL marki Lazell Parfums. Zgłoszenie dotyczy partii o numerze 24061570620, opakowanej w kartonik i sprzedawanej w butelkach o pojemności 100 ml. Jak wskazano w systemie Safety Gate, produkt został sklasyfikowany jako stwarzający zagrożenie chemiczne.

W składzie perfum wykryto substancję 2-(4-tert-butylobenzylo)propanal (BMHCA), która jest zakazana w kosmetykach na terenie Unii Europejskiej. BMHCA może negatywnie wpływać na układ rozrodczy, stanowić zagrożenie dla zdrowia nienarodzonego dziecka oraz wywoływać reakcje uczuleniowe skóry. W związku z tym produkt nie spełnia wymogów rozporządzenia UE dotyczącego produktów kosmetycznych.

Decyzja o usunięciu produktu z rynku została podjęta 5 maja 2025 roku. Środek zaradczy polegał na zniszczeniu towaru przez sprzedawcę. Informację o ryzyku i działaniach naprawczych opublikowano w unijnym systemie Safety Gate 20 maja 2025 r., wskazując Polskę jako kraj pochodzenia produktu.

Chatler

image
RAPEX Safety Net
Czeski organ nadzoru sanitarnego wydał decyzję o wycofaniu z rynku wody toaletowej „Cool Woman” o pojemności 100 ml. Produkt został sklasyfikowany jako stwarzający zagrożenie chemiczne ze względu na obecność substancji BMHCA (2-(4-tert-butylobenzyl) propionaldehyd), która jest zakazana w kosmetykach w Unii Europejskiej. Numer partii wskazany w alercie to 17338G DOM 12/2017 L1, a kod kreskowy: 6908234607306.

BMHCA to związek chemiczny, który może negatywnie wpływać na układ rozrodczy oraz stanowić zagrożenie dla zdrowia nienarodzonego dziecka. Dodatkowo substancja ta może wywoływać reakcje uczuleniowe skóry. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem dotyczącym produktów kosmetycznych, składnik ten został zabroniony w produktach dostępnych na rynku, a jego obecność w wodzie toaletowej oznacza niezgodność z obowiązującymi przepisami.

Decyzja o wycofaniu została ogłoszona 15 kwietnia 2025 roku i dotyczy całej partii produktu. Woda toaletowa „Cool Woman” była sprzedawana w kartonowym opakowaniu, jednak nie została oznaczona żadną marką. Kraj pochodzenia wskazany w zgłoszeniu to Polska, a dystrybucja obejmowała detalicznych sprzedawców.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
20.05.2025 16:56
Pistacja na topie. Czy każdy przedsiębiorca może używać określeń takich jak „czekolada dubajska” lub „Dubaj”?
Na rynku pojawiła się nie tylko ”dubajska czekolada”, ale też inspirowane ”Dubajem” i pistacjami kosmetykishutterstock

Jakie ryzyka prawne mogą wiązać się z używaniem wspomnianych zwrotów? Na co w związku z tym powinni uważać przedsiębiorcy, w tym z branży beauty? – pisze dla Wiadomości Kosmetycznych Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel. No i jak sprzedaż "dubajskich czekolad" skończyła się dla sieci Aldi i Lidl?

Wielu pewnie słyszało o viralowej „czekoladzie dubajskiej”, czyli ręcznie robionej tabliczce czekolady z nadzieniem z ciasta kadayif, pistacjami i pastą tahini. Czekolada ta rzeczywiście pochodzi z Dubaju i została stworzona przez Fix Dessert Chocolatier (dalej: „Fix”) i jest oferowana pod marką „Can‘t Get Knafeh of It”.

Podobno jej smak wymyśliła w 2021 roku założycielka Fix, Sarah Hamouda, zainspirowana swoimi zachciankami ciążowymi. Czekolada ta zyskała popularność w 2024 roku dzięki promowaniu przez influencerów, zwłaszcza na platformie społecznościowej TikTok. Produkt ten stał się tak popularny, że miał nawet w szczytowym momencie doprowadzić do globalnego kryzysu na rynku pistacji.

Aktualnie opisany powyżej oryginalny wyrób czekoladowy można kupić za pośrednictwem nieoficjalnych dystrybutorów również w Polsce, choć nie należy do najtańszych – na portalu Allegro znalazłam ją w cenie 179 zł za tabliczkę.

Co z kosmetykami z „Dubajem” w nazwie?

W branży kosmetycznej coraz większą popularność zyskują słodkie nuty zapachowe oraz produkty, których nazwy zawierają orientalne zwroty.

Na polskim rynku mamy perfumy AnfarPistachio Kunafa Dubai Chocolate”, żel pod prysznic GARDEN „Dubajska Czekolada i Pistacje „Dubai Senses”, czy „Balsam do ciała i rąk "Czekolada dubajska” Soap&Friends.

W Unijnym Urzędzie ds. Własności Intelektualnej został zgłoszony np. znak towarowy słowny „DUBAI IN A BOTTLE” (EUTM 019181938) przez Huda Beauty Limited, przeznaczony m.in. dla perfum i mgiełek do ciała.

Czytaj też: Beautyworld Saudi Arabia 2025: Targi z rekordową frekwencją

Czy można bezpiecznie używać zwrotu „czekolada dubajska” i „Dubaj” w nazwie kosmetyku i na jego opakowaniu?

Określenie „czekolada dubajska” bardzo szybko zaczęło funkcjonować jako potoczna nazwa konkretnego typu produktu, a nie jako oznaczenie rzeczywistego pochodzenia geograficznego. To oznacza, że co do zasady każdy może posługiwać się tym zwrotem w obrocie gospodarczym, np. w nazwie serii kosmetyków o takim zapachu, na ich opakowaniu czy w reklamie.

Jednak ważne jest, w jaki sposób opisowy zwrot zostanie użyty. Jeśli jego forma graficzna, kontekst lub inne elementy (np. kolorystyka, ilustracje, obcojęzyczne zwroty) mogą wzbudzać u odbiorców przekonanie, że produkt faktycznie pochodzi z Dubaju, może to zostać uznane za wprowadzające w błąd co do pochodzenia geograficznego towaru. Dlatego też należy unikać używania sformułowań bezpośrednio wskazujących na pochodzenie, takich jak „z Dubaju”, jeśli produkt nie ma rzeczywistego związku z tym miastem.

Spory sądowe z inicjatywy Fix, Aldi Süd ukarany

W dniu 6 stycznia 2025 roku Sąd Rejonowy w Kolonii na wniosek Andreasa Wilmersa – niemieckiego importera oryginalnej dubajskiej czekolady marki Fix (dalej: „Wnioskodawca”), zakazał sieci supermarketów Aldi Süd sprzedaży i promowania czekolady oznaczonej jako „Alyan Dubai Chocolate”. Sąd przyznał rację Wnioskodawcy, wskazując na ryzyko wprowadzenia w błąd konsumenta co do pochodzenia tych towarów oraz naruszenie zasad uczciwej konkurencji. Za każde przyszłe naruszenie sieci Aldi grozi m.in. kara grzywny do 250 tys. euro. 

Sąd uznał, że prezentacja produktu na opakowaniu i w reklamie może wprowadzać konsumentów w błąd co do pochodzenia produktu, który faktycznie produkowano w Turcji. Sąd uznał, że nazwa, opakowanie (arabskie napisy, widoczne budynki) i reklama (użyto określenia takie jak "ta czekolada przynosi magię Dubaju bezpośrednio do twojego domu", "z odrobiną Dubaju" lub "Smak Dubaju”) sugerują pochodzenie z Dubaju. 

Argument spółki Aldi, że faktyczne pochodzenie jest wskazane niewielkim drukiem na odwrocie opakowania, nie przekonał sądu.

Lidl zrobił czekoladę lepiej

Natomiast 21 stycznia 2025 roku Sąd Rejonowy we Frankfurcie oddalił wniosek Wilmersa przeciwko sieci supermarketów Lidl, uznając, że opakowanie określonej czekolady z pistacjami nie sugeruje pochodzenia z Dubaju (na takim rozstrzygnięciu zaważyła wyraźnie widoczna marka własna tej sieci, napisy wyłącznie po niemiecku, czemu towarzyszyła prosta grafika z ilustracją czekolady z pistacjami). W uzasadnieniu podkreślono, że w tej sprawie określenie „czekolada dubajska” jest odbierane raczej jako nazwa rodzaju produktu, a nie wskazanie jego pochodzenia – choć wrażenie takie mogłoby powstać przy określonej szacie graficznej lub reklamie.

Moim zdaniem, mimo licznych głosów krytycznych, powyższe orzeczenia niemieckich sądów są spójne. Opierają się na przepisach analogicznych do polskich regulacji dotyczących znaków towarowych i nieuczciwej konkurencji. Zgadzam się z tymi sądami, że użycie zwyczajowo używanego dla rodzaju produktu określenia „czekolada dubajska” nie musi wprowadzać konsumenta w błąd – decyduje sposób prezentacji określonego towaru.

Szczegóły i kontekst mają znaczenie

  • Kontekst ma znaczenie. Samo użycie określenia „czekolada dubajska” i jego odmiany nie zawsze będzie problematyczne – kluczowe jest, jak produkt i jego opakowanie są prezentowane, w tym w reklamie.
  • Sugestie dotyczące pochodzenia towaru. Zwrot „z Dubaju” czy elementy takie jak arabskie napisy, ilustracje Burj Khalifa czy inne motywy kojarzące się z Dubajem mogą wprowadzać konsumentów w błąd i naruszać przepisy o znakach towarowych lub uczciwej konkurencji.
  • Konsekwencje mogą obejmować m.in. odmowę rejestracji znaku, jego unieważnienie, a nawet zakaz sprzedaży produktu.

Rekomenduję używanie nazw marek, najlepiej fantazyjnych o silnej zdolności odróżniającej, z dodatkiem bezpiecznych sformułowań, dla przykładu: „inspirowane czekoladą dubajską”, „w stylu czekolady dubajskiej” lub „o zapachu czekolady dubajskiej” czy po prostu „czekolady z pistacjami”. To pozwala zachować marketingową atrakcyjność i jednocześnie ogranicza ryzyko prawne.

Dobrym przykładem jest spółka Lindt. Renomowany szwajcarski producent czekolady wprowadziła linię „Lindt Dubai Style Chocolate”, która, powinna stanowić kompromis między chwytliwą komunikacją a zgodnością z prawem.

Autor: Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel

Podstawa prawna:

  • Art. 7 i 8 Rozporządzenia UE 2017/1001 z 14 czerwca 2017 r. w sprawie znaku towarowego Unii Europejskiej;
  • Art. 120-132, art. 129¹ ust. 1 pkt 1, art. 131 ust. 2 pkt 1, art. 296 i, art. 164 i 165 ustawy z 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (Dz.U.2017.776);
  • Art. 8 i 18 Ustawy z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U.2022.1233).
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
16.05.2025 14:40
Promocje przyciągają, ale wciąż budzą wątpliwości – co wynika z badania UOKiK?
Promocje przyciągają, ale budzą pytania i wątpliwości konsumentów.

Dla większości Polaków promocje są decydującym czynnikiem przy wyborze miejsca zakupów – zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i internetowych. Z badania zrealizowanego na zlecenie UOKiK wynika, że aż 80 proc. konsumentów kieruje się promocjami cenowymi przy wyborze sklepu stacjonarnego. W e-commerce wskaźnik ten jest jeszcze wyższy i wynosi 82 proc. Szczególną rolę rabaty odgrywają w przypadku produktów codziennego użytku, takich jak żywność, chemia gospodarcza, kosmetyki czy odzież.

Wyniki pokazują również, jak silny wpływ na decyzje zakupowe mają komunikaty promocyjne. Blisko 40 proc. badanych deklaruje, że trafiło do sklepu internetowego, klikając reklamę związaną z obniżką cen. W zakupach stacjonarnych efekt ten jest jeszcze bardziej wyraźny – połowa konsumentów przyznaje, że przy wyborze produktów spożywczych i chemii gospodarczej zwraca uwagę głównie na te z wyraźnie oznaczoną promocją. Z kolei 70 proc. Polaków przyznaje, że wybiera artykuły spożywcze na podstawie aktualnych promocji, a 40 proc. kupuje przecenione produkty, mimo że wcześniej nie planowało takiego zakupu.

Jednocześnie badanie pokazuje, że promocje często skłaniają konsumentów do większych zakupów. Efekt ten dotyczy nie tylko żywności, ale także kosmetyków, chemii i odzieży. Respondenci przyznają, że promocje zachęcają ich do kupna większej liczby produktów, niż pierwotnie zamierzali. Jednak za impulsywnymi decyzjami zakupowymi często nie idzie pełne zrozumienie, ile realnie zaoszczędzili.

image
Cenówki bez metki promocyjnej kuszą mniej, ale te z wobblerem czy kolorowym oznaczeniem wzbudzają czujność.
Agata Grysiak

Aż 74 proc. ankietowanych przyznaje, że miało trudności ze zrozumieniem zasad promocji. Wskazywano na problemy z interpretacją ofert wielosztukowych typu „2+1” czy „drugi produkt tańszy o 50 proc.”. Respondenci krytykowali nieczytelne oznaczenia cen – na przykład zbyt małą czcionkę lub układ graficzny, który utrudniał zrozumienie, jaka kwota obowiązuje przy zakupie pojedynczego produktu.

Wątpliwości wzbudzają również przekreślone ceny bez jasnego kontekstu. Konsumenci często nie są w stanie wskazać, co oznacza przekreślona wartość – czy to poprzednia cena regularna, czy może najniższa cena z ostatnich 30 dni. Tego rodzaju brak przejrzystości sprawia, że znaczna część badanych przecenia realny poziom rabatu. Dla wielu osób sam znak „%” działa jak sugestia pełnej zniżki, nawet jeśli dotyczy on tylko drugiego produktu lub ceny rekomendowanej.

Wnioski z badania jasno wskazują, że konsumenci oczekują prostszej i bardziej transparentnej komunikacji promocyjnej. Największą czytelność mają promocje z jednym punktem odniesienia i wyraźnym wskazaniem ceny sprzed obniżki – najlepiej z 30 dni poprzedzających promocję. Zdaniem respondentów takie podejście ułatwiłoby podejmowanie decyzji zakupowych i ograniczyło ryzyko wprowadzenia w błąd.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
20. maj 2025 20:32