StoryEditor
Prawo
06.07.2022 00:00

Fiskus na zakupach. Efektem jest ponad 800 mandatów za sprzedaż bez paragonu

Urzędnicy fiskusa korzystają z nowych przepisów dotyczących nabycia sprawdzającego. W cztery miesiące nałożyli ponad 800 mandantów na blisko 800 tys. zł. Ponadto w pierwszym kwartale organy Krajowej Administracja Skarbowej dokonały 89 tymczasowych zajęć ruchomości. Eksperci obawiają się, że obecne regulacje mogą prowadzić do nadużyć.

Opierając się na nowych przepisów dotyczących nabycia sprawdzającego, Krajowa Administracja Skarbowa od stycznia do końca kwietnia br. przeprowadziła 3156 nabyć sprawdzających. To nowe narzędzie obowiązujące od tego roku. Jak informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów, polega ono na zakupie towarów lub usług w celu sprawdzenia wywiązywania się przez przedsiębiorcę z obowiązków wynikających z przepisów prawa podatkowego w określonych zakresach. Mowa tu o ewidencjonowaniu sprzedaży przy zastosowaniu kasy rejestrującej oraz wydawaniu nabywcy paragonu fiskalnego.

– Przepisy o nabyciu sprawdzającym budzą poważne i uzasadnione wątpliwości natury prawnej. Sąd Najwyższy w poprzednich latach zajmował się podobnymi regulacjami. Wówczas stwierdził, że instytucja zakupu kontrolowanego i łapówki kontrolowanej nie może polegać na postawie czynnej wobec przestępstwa – komentuje Marek Niczyporuk, doradca podatkowy i radca prawny z Kancelarii Ars AEQUI.

Nowe narzędzie ma służyć głównie zwalczeniu tzw. szarej strefy, co podkreśla prof. Adam Mariański, przewodniczący Komisji Podatkowej BCC i prezes Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych. Jak dodaje ekspert, według ww. danych, dziennie dokonywano średnio ponad 26 takich nabyć. To w skali prowadzonych działalności gospodarczych i podatników obowiązanych do rejestrowania transakcji za pomocą kas fiskalnych nie stanowi zbyt dużej liczby. Rzadkie korzystanie z tego narzędzia wynika zapewne z jego nowości. Organy uczą się na nim pracować, a także obserwują skutki jego stosowania.

– Po pierwszych miesiącach stosowania tego narzędzia, widać, że jest ono dość chętnie wykorzystywane przez fiskusa. Z tego względu, w mojej ocenie, nabycie sprawdzające może mieć rolę prewencyjną i istotnie przyczynić się do uszczelnienia systemu podatkowego. Świadomość, że organy podatkowe mają odpowiednie narzędzia do wykrywania nadużyć oraz często z nich korzystają może być tutaj kluczowa – stwierdza doradca podatkowy Emil Paduch.

Średnia wysokość mandatów to ok. 980 zł

W wyniku przeprowadzonych nabyć sprawdzających nałożono 814 mandatów karnych na łączną kwotę 798 441 zł. Jak zauważa prof. Mariański, kary dotyczą prawie 26 proc. przeprowadzonych działań. Według eksperta, te dane pozwalają stwierdzić, że jest to narzędzie, które potwierdziło swoją przydatność.

– Przed wprowadzeniem przepisów o nabyciu sprawdzającym organy skarbowe również karały za nieewidencjonowanie obrotu na kasie rejestrującej. Odbywało się to jednak w ten sposób, że urzędnicy nie dokonywali samodzielnie zakupów, ale obserwowali osoby korzystające z kas fiskalnych. Interweniowali wtedy, kiedy zauważyli, że klientowi nie wystawiono paragonu. W poprzednich latach nie było zatem tak, że państwo nie dysponowało narzędziami do ścigania tego rodzaju przypadków – dodaje ekspert z Kancelarii Ars AEQUI.

Jak zaznacza Emil Paduch, średnia wysokość nakładanych mandatów wyniosła ok. 980 zł. Według eksperta, to wskazuje, że organy stosunkowo łagodnie podchodziły do ujawnionych naruszeń. Mogły one więc dotyczyć np. niewydawania paragonu przy jednoczesnym zarejestrowaniu sprzedaży na kasie. A to nie stanowi wielkiego zagrożenia dla budżetu państwa. Z kolei zdaniem Marka Niczyporuka, średnia wysokość mandatu zaskakuje i jest dość wysoka. Jednak trudno ocenić, czy kary były adekwatne do przewinień podatników. Nie ma bowiem możliwości ustalenia konkretnych stanów faktycznych.

– W obecnych realiach gospodarczych wzrasta tzw. szara strefa. To konsekwencja nadmiernej polityki fiskalnej i obciążeń podatkowych, co z kolei skutkuje znacznym zmniejszeniem opłacalności prowadzenia działalności gospodarczej. Tak znaczna ilość mandatów nie jest zaskakująca, przede wszystkim z uwagi na aktualne obciążenia publicznoprawne, ponoszone przez przedsiębiorców, jak i ogólny wzrost kosztów życia oraz rosnącą inflację. Biorąc pod uwagę to, że mandat wyniósł średnio 980 zł, to stwierdzić trzeba, że jest to narzędzie kierowane głównie do małych i średnich przedsiębiorców – mówi prezes Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych.

Zajmowanie ruchomości w celu zwiększenia efektywności egzekucji

Z udostępnionych danych wynika też, że organy KAS w pierwszym kwartale br. w 89 przypadkach dokonały tymczasowego zajęcia ruchomości. Zdaniem radcy prawnego z Kancelarii Ars AEQU, bardzo niejasne są przesłanki do korzystania z tego rozwiązania wprowadzonego w tym roku. Ustawa wskazuje bowiem, że może być ono stosowane w celu zwiększenia efektywności egzekucji administracyjnej należności pieniężnych. Ale nie jest wyjaśnione, co to oznacza w praktyce. Według eksperta, niestety może to prowadzić do nadużyć. Decyzję o zajęciu podejmuje urzędnik skarbowy. Nie podlega ono zatwierdzeniu przez sąd powszechny, ani nawet nadzorowi sądowemu.

– Liczba dokonanych tymczasowych zajęć ruchomości jest niewielka. To może świadczyć, o tym, że organy uczą się korzystać z tego narzędzia. Ponadto osoby, u których możliwe jest dokonanie takiego zajęcia, mogą już nie posiadać majątku lub korzystać z rzeczy, które nie stanowią ich własności, a więc nie podlegają zajęciu, np. leasingowane pojazdy. Organ ma prawo zająć każdą ruchomość. Najpopularniejsze będą tu zapewne pojazdy – podkreśla prof. Mariański.

Z kolei Marek Niczyporuk dodaje, że funkcjonariusz nie musi badać, czyją własnością jest dana ruchomość. Na poczet zobowiązania jednej osoby może zająć mienie należące do kogoś innego. I to też wzbudza uzasadnione obawy. Jak zaznacza ekspert, zajęcie może trwać do 96 godzin. Ale z uwagi na możliwość skorzystania z narzędzi egzekucyjnych, nie oznacza to, że po tym czasie urzędnicy są zobowiązani zwrócić zajętą ruchomość.

– W najbliższych miesiącach, biorąc pod uwagę sezon wakacyjny, może dojść do wzrostu stosowania nabycia sprawdzającego. Szczególnie w gastronomii czy turystyce i hotelarstwie. To wynika ze zwiększania świadczonych usług w tym okresie w tychże branżach. Ponadto rosną koszty prowadzenia działalności gospodarczej, a także następuje wzrost inflacji i cen, co będzie skutkowało częstszymi nadużyciami w omawianym obszarze. Może również wzrosnąć liczba stosowanych tzw. tymczasowych zajęć ruchomości. Organy będą bardziej sprawnie korzystały z tego narzędzia, mając większą wiedzę, jak się nim posługiwać – podsumowuje prof. Adam Mariański.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
06.11.2025 17:28
Brytyjski organ nadzoru reklamy atakuje maski LED do fototerapii
Podczas terapii światłem osoba używa maski LED, aby poprawić wygląd skóry i uzyskać korzyści estetyczne i zdrowotne.Vershinin89

Brytyjski organ nadzoru reklamy ASA (Advertising Standards Authority) zakazał emisji reklam czterech marek kosmetycznych i detalistów – Beautaholics, Luyors Retail, Project E Beauty oraz Silk’n – które sugerowały, że maski LED mogą leczyć trądzik, różowaty trądzik (rosacea) lub eliminować bakterie wywołujące zmiany skórne. Zgodnie z przepisami, takie deklaracje mogą pojawiać się jedynie w odniesieniu do produktów zarejestrowanych jako wyroby medyczne przez Medicines & Healthcare products Regulatory Agency (MHRA). ASA uznała, że wszystkie cztery reklamy naruszały te zasady, ponieważ odnosiły się do uznanych schorzeń dermatologicznych i zawierały treści o charakterze medycznym.

Sprawa została zainicjowana przez system monitorowania reklam ASA oparty na sztucznej inteligencji, który automatycznie wyszukuje treści mogące łamać przepisy. Wśród zakazanych kampanii znalazła się m.in. płatna reklama Beautaholics opublikowana 16 maja 2025 r. w serwisach należących do Meta (Facebook, Instagram), promująca maskę RejuvaLux LED. Reklama sugerowała, że produkt pomaga w walce z trądzikiem i różowatym trądzikiem, powołując się na „klinicznie potwierdzoną terapię światłem”. Choć urządzenie miało certyfikat UKCA, nie było zarejestrowane w MHRA. Marka przyznała, że niektóre sformułowania mogły sugerować właściwości lecznicze i zobowiązała się do ich usunięcia.

Podobne naruszenie dotyczyło firmy Luyors Retail, która również 16 maja 2025 r. opublikowała na platformie Meta płatny materiał reklamowy o treści: „Pomaga zwalczać wszystko – od trądziku po oznaki starzenia – z kliniczną precyzją”. Przedsiębiorstwo usunęło reklamę po interwencji ASA i zapewniło, że w przyszłości nie będzie sugerować medycznych zastosowań swoich produktów. Kolejnym przypadkiem była marka Project E Beauty, która w maju 2025 r. promowała maskę LumaLux LED, obiecując „83 proc. poprawy w zmianach trądzikowych w ciągu czterech tygodni”. Na stronie internetowej znajdowały się także zdjęcia „przed i po” oraz hasła takie jak „leczy trądzik” i „niszczy bakterie P-acnes”. Po dochodzeniu marka usunęła reklamy i zmieniła treści na stronie, wskazując, że pozostawione wzmianki o trądziku odnoszą się wyłącznie do indywidualnych opinii użytkowników.

Czwartą firmą objętą decyzją ASA była marka Silk’n. Jej reklama z 20 maja 2025 r. prezentowała kobietę używającą maski LED z podpisem: „Zakończyłam niebieskie światło, aby leczyć mój trądzik i blizny”. Dodatkowo na stronie internetowej marki pojawiły się sformułowania o „precyzyjnym leczeniu zaczerwienienia związanego z trądzikiem”. Firma argumentowała, że był to autentyczny komentarz użytkowniczki, a użyte sformułowania odnosiły się wyłącznie do efektu kosmetycznego, nie medycznego. MHRA jednak uznała, że nawet „zaczerwienienie związane z trądzikiem” może być interpretowane jako stan medyczny. ASA w konsekwencji nakazała Silk’n zaprzestanie emisji reklamy i zakazała używania terminologii medycznej w komunikacji marketingowej.

Decyzja ASA stanowi kolejny przykład zaostrzonej kontroli nad przekazami marketingowymi w branży beauty, w szczególności wobec urządzeń kosmetycznych o charakterze technologicznym. Wszystkie cztery sprawy – zidentyfikowane przez system AI regulatora – pokazują rosnącą skuteczność nadzoru automatycznego. ASA podkreśliła, że jakiekolwiek odniesienia do leczenia lub zapobiegania chorobom skórnym w reklamach produktów niezarejestrowanych przez MHRA stanowią naruszenie przepisów. W przyszłości organ planuje kontynuować wykorzystywanie narzędzi sztucznej inteligencji w celu wykrywania podobnych przypadków w przestrzeni cyfrowej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
31.10.2025 10:47
Nowa lista stacji sanitarno-epidemiologicznych od 2026 roku; gdzie zbadamy kosmetyki i chemię?
(fot. Shutterstock)Shutterstock

Od 1 stycznia 2026 roku zacznie obowiązywać nowy wykaz stacji sanitarno-epidemiologicznych uprawnionych do wykonywania określonych badań laboratoryjnych i pomiarów. Zmiany wynikają z rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 23 października 2025 roku, które zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. Dokument określa, które jednostki sanepidu będą odpowiedzialne za realizację badań w poszczególnych obszarach oraz dla jakich terenów będą wykonywać je nieodpłatnie.

Nowe przepisy zastąpią obowiązujące od 22 marca 2010 roku rozporządzenie w tej samej sprawie. Oznacza to, że po 15 latach obowiązywania dotychczasowych zasad system nadzoru sanitarnego zostanie dostosowany do aktualnych realiów i wyzwań zdrowotnych. Ministerstwo Zdrowia podkreśliło, że zmiany mają na celu poprawę jakości badań, skrócenie czasu reakcji na zagrożenia oraz efektywniejsze wykorzystanie środków publicznych.

Wykaz stacji został podzielony według siedmiu kluczowych obszarów badań. Obejmują one: biologiczne czynniki chorobotwórcze w zakresie mikrobiologii medycznej, wodę, środowisko i środowisko pracy, żywność, materiały i wyroby przeznaczone do kontaktu z żywnością, higienę radiacyjną oraz chemikalia i produkty kosmetyczne. W każdym z tych obszarów wskazano konkretne laboratoria, które będą pełnić funkcję referencyjną lub wspomagającą.

Jak podkreślono w uzasadnieniu projektu, choć laboratoria funkcjonują we wszystkich szesnastu wojewódzkich stacjach sanitarno-epidemiologicznych, a także w części powiatowych jednostek, żadne z nich nie posiada pełnego zakresu kompetencji umożliwiającego samodzielną realizację wszystkich obowiązków. Konieczność reorganizacji wynika z rosnącej liczby zagrożeń epidemicznych, postępu technologicznego w dziedzinie badań laboratoryjnych oraz zmian w międzynarodowych rekomendacjach dotyczących zdrowia publicznego.

Nowe rozporządzenie ma umożliwić bardziej precyzyjne przypisanie zadań do wyspecjalizowanych laboratoriów. Ministerstwo Zdrowia wskazało, że centralizacja i lepsza koordynacja analiz pozwolą na sprawniejsze zarządzanie zasobami, zwiększenie wiarygodności wyników oraz szybszą reakcję w sytuacjach kryzysowych. Resort podkreśla również, że nowy system przyczyni się do pełniejszego dostosowania polskiego nadzoru sanitarnego do standardów Światowej Organizacji Zdrowia i Unii Europejskiej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
07. listopad 2025 16:25