StoryEditor
Prawo
14.05.2020 00:00

Mierzenie temperatury w centrum handlowym - co na to prawo?

Ministerstwo Rozwoju przedstawiło założenia kolejnego etapu odmrażania gospodarki. Od 18 maja będzie można korzystać z punktów gastronomicznych oraz usług oferowanych przez branżę beauty – salonów kosmetycznych i fryzjerskich. W centrach handlowych będzie pojawiało się coraz więcej osób, jak zatem zapewnić im bezpieczeństwo? O kwestiach prawnych związanych z różnymi możliwościami opowiada mec. Paweł Fedczyszyn, adwokat w kancelarii Chałas i Wspólnicy. 

Wśród pomysłów na zwiększenie bezpieczeństwa odwiedzających w galeriach handlowych pojawia się możliwość stosowania np. kamer termowizyjnych, które umożliwiają wykrycie osób z podwyższoną temperaturą. Czy takie rozwiązanie jest dopuszczalne na gruncie obowiązujących przepisów? Czy operatorzy powinny zwrócić uwagę na jakieś regulacje prawne w tym obszarze?

Co prawda wśród wytycznych nie ma obowiązku zainstalowania kamer, które dokonują automatycznego pomiaru temperatury, lecz zarządcy centrów handlowych mogą szukać sposobu, aby ograniczyć ryzyko kontaktu zakażonych z osobami zdrowymi. Należy pamiętać, że obiekty handlowe powinny być zabezpieczone na różnych poziomach – zalecane jest uruchomienie jak największej liczby wejść oraz zlikwidowanie barier, a także uruchomienie bezkolizyjnej organizacji wejścia i wyjścia do obiektu. W przypadku stwierdzenia wyraźnych oznak choroby jak uporczywy kaszel, złe samopoczucie, trudności w oddychaniu, osoba nie powinna zostać wpuszczona na teren obiektu. Osoby mające symptomy zakażenia SARS-CoV-2 nie powinny korzystać z miejsc publicznych, w tym przychodzić do sklepów – wskazuje w wytycznych Ministerstwo Rozwoju. Stosowanie dodatkowego monitoringu wydaje się być rozwiązaniem uzupełniającym wydane wytyczne 
– komentuje mec. Paweł Fedczyszyn, adwokat w kancelarii Chałas i Wspólnicy. 

Korzystanie z kamer termowizyjnych może ograniczyć liczbę osób, które będą chciały dokonać zakupów pomimo symptomów choroby. Rodzi się pytanie, czy dane z kamery na podczerwień stanowią dane osobowe w rozumieniu RODO? Jak zwykle w takim przypadku odpowiedź zależy od pewnych okoliczności towarzyszących.

Istotne jest to, czy podmiot dokonujący rejestracji zapisuje dane z takiego monitoringu, czy dane o temperaturze ciała są zestawiane z innymi danymi o osobach oraz czy kamery umożliwiają zidentyfikowanie osoby na podstawie np. danych biometrycznych – wylicza mec. Fedczyszyn. I dodaje:

W wielu przypadkach z takich narzędzi mogą zostać wygenerowane dane osobowe – często będą stanowiły one nawet dane wrażliwe, ponieważ rejestracja obrazu daje możliwość zidentyfikowania osoby fizycznej na podstawie jej cech fizycznych oraz przypisania konkretnej osobie danych na temat jej zdrowia (zgodnie z art. 4 pkt 15 RODO). Trudno zatem uniknąć stosowania do takich zapisów wymogów ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych. Konieczne jest zatem powiadomienie osób, które są rejestrowane, o samym fakcie dokonywania zapisu lub wykorzystywanej technologii oraz wskazania prawidłowej podstawy dla takiego przetwarzania. W przedmiotowej sytuacji należy rozważyć zastosowanie art. 9 ust. 1 lit i) RODO, który stanowi, że przetwarzanie danych dotyczących zdrowia jest dozwolone, gdy jest niezbędne ze względów związanych z interesem publicznym w dziedzinie zdrowia publicznego, takich jak ochrona przed poważnymi transgranicznymi zagrożeniami zdrowotnymi – wyjaśnia mec. Fedczyszyn. 


Nie można także zapomnieć o obowiązkach związanych z ryzykiem przetwarzania danych.

Zgodnie z art. 35 ust. 1 RODO, jeżeli dany rodzaj przetwarzania – w szczególności z użyciem nowych technologii – ze względu na swój charakter, zakres, kontekst i cele z dużym prawdopodobieństwem może powodować wysokie ryzyko naruszenia praw lub wolności osób fizycznych, administrator przed rozpoczęciem dokonuje oceny skutków planowanych operacji przetwarzania dla ochrony danych osobowych. Taka ocena jest wymagana w szczególności w przypadku przetwarzania danych osobowych, o których mowa w art. 9 ust. 1 RODO lub systematycznego monitorowania na dużą skalę miejsc dostępnych publicznie. Wobec powyższych wymogów warto określić pewne procedury wskazujące cel oraz czas przetwarzania danych lub ewentualne zrezygnować w zupełności z utrwalania zapisów z kamer. Należy podkreślić, że przyjęcie takiego mechanizmu wspomagającego prowadzenie walki z SARS-CoV-2 nie ma na celu wykrywania tożsamości określonych osób. Może zatem zostać przyjęta metoda, która technicznie nie będzie prowadziła do identyfikacji konkretnych osób fizycznych – temperatura ciała w oderwaniu od innych danych o osobie fizycznej nie stanowi danych osobowych, bowiem dopiero w wyniku zestawienia z innymi danymi będzie prowadziła do zidentyfikowania konkretnej osoby fizycznej zgodnie z art. 4 pkt 1) RODO, który wprowadza definicję danych osobowych – precyzuje mec. Fedczyszyn. 

W razie wątpliwości jednak lepiej wprowadzić wszystkie wymagane elementy przez RODO, w tym zabezpieczyć należycie zebrane dane – nie wiemy w praktyce, jak mają działać te systemy nowej postaci monitoringu.

Zgodnie z wymaganiami art. 32 RODO konieczne jest zabezpieczenie danych adekwatnie do ryzyka naruszenia praw i wolności osób fizycznych. W szczególności konieczne jest także zapewnienie, aby dane nie były łączone z innymi informacjami o osobach fizycznych, jeżeli jest to zbędne dla zrealizowania celu procesu i zbieranie informacji tylko w niezbędnym zakresie (zasada minimalizacji), a także aby do ich przetwarzania były dopuszczone osoby mające elementarną wiedzę o tym jak z danymi osobowymi postępować oraz posiadały odpowiednie upoważnienia. Nie można wykluczyć, że podobne technologie będą kiedyś stosowane powszechnie, warto się jednak zastanowić, czy są one odpowiednim sposobem wykrywania zakażeń wirusem, ponieważ gorączka może wskazywać także na wiele innych dolegliwości – konkluduje ekspert. 


 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
27.11.2025 15:33
Wykrycie Salmonelli w suplemencie Oleofarm. Producent wycofuje partię z rynku
Państwowa Inspekcja Sanitarna

Podczas kontroli urzędowej przeprowadzonej przez Państwową Inspekcję Sanitarnej stwierdzono obecność bakterii Salmonella spp. w jednej z pięciu przebadanych próbek suplementu diety „Błonnik”. Wynik ten oznacza, że 20 proc. próbek z badanej partii wykazało zanieczyszczenie, co stanowi istotne zagrożenie dla zdrowia publicznego. Spożycie preparatu skażonego pałeczkami Salmonella może prowadzić do zatrucia pokarmowego.

image
Państwowa Inspekcja Sanitarna
Zastrzeżenia dotyczą produktu „Błonnik 350 g” o numerze partii 240384 i dacie minimalnej trwałości 03.2026. Suplement został wyprodukowany przez firmę Oleofarm Sp. z o.o. z siedzibą przy ul. Mokronoskiej 8 we Wrocławiu. To właśnie w tej konkretnie wskazanej partii wykryto zanieczyszczenie mikrobiologiczne.

Po otrzymaniu informacji o wykryciu zagrożenia przedsiębiorca niezwłocznie rozpoczął procedurę wycofywania kwestionowanej partii z obrotu. Producent prowadzi również wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, którego celem jest ustalenie źródła skażenia i ocena, na jakim etapie mogło dojść do zanieczyszczenia produktu.

Równolegle proces wycofywania partii numer 240384 jest nadzorowany przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej, które monitorują realizację działań naprawczych i kontrolnych. Inspekcja zapewnia, że działania te mają na celu ograniczenie ryzyka dla konsumentów i zapewnienie bezpieczeństwa produktów dostępnych na rynku.

W komunikacie skierowanym do konsumentów podkreśla się jednoznacznie, że nie należy spożywać produktu pochodzącego z partii 240384. Osoby, które zakupiły suplement „Błonnik 350 g” o dacie minimalnej trwałości 03.2026, powinny zaprzestać jego używania i skontaktować się ze sklepem w celu jego zwrotu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
27.11.2025 12:29
Anglia zakaże sprzedaży chusteczek nawilżanych z plastikiem od 2027 roku
Mokre chusteczki, choć wygodne, powodują kosztujące setki tysięcy funtów straty.維基小霸王, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Rząd Wielkiej Brytanii ogłosił, że od początku 2027 roku w Anglii wejdzie w życie zakaz sprzedaży i dystrybucji chusteczek nawilżanych zawierających plastik. Według komunikatu ministerstwa środowiska z 18 listopada rozwiązanie to ma poprawić czystość rzek, jezior i plaż, a także lepiej chronić lokalną faunę. Decyzja zapadła w odpowiedzi na rosnące obawy opinii publicznej dotyczące zanieczyszczeń wodnych oraz stanu krajowej infrastruktury kanalizacyjnej.

Skala problemu jest znacząca. Dane Defra Beach Litter Monitoring pokazują, że w latach 2015–2020 na każdych 100 metrach monitorowanych plaż w Wielkiej Brytanii znajdowano średnio 20 wyrzuconych chusteczek nawilżanych. Jednocześnie badania UK Water Industry Research wskazują, że odpowiadają one za aż 94 proc. zatorów w kanalizacji, w tym tzw. „fatbergów”, których usuwanie kosztuje przedsiębiorstwa wodociągowe około 200 mln funtów rocznie. Największym problemem są chusteczki zawierające plastik, ponieważ nie ulegają łatwo rozpadowi.

Eksperci podkreślają, że to właśnie dodatek tworzyw sztucznych zwiększa wytrzymałość chusteczek i powoduje ich trwałe zaleganie w systemach kanalizacyjnych. Jak zaznacza Stephanie Cawley z Severn Trent, do toalety powinny trafiać wyłącznie trzy „P”: pee, poo and paper. Odpady takie jak chusteczki – także te bez plastiku – powinny być wyrzucane do kosza. W 2023 roku sieć Boots jako jeden z pierwszych detalistów w Wielkiej Brytanii dobrowolnie usunęła ze sprzedaży wszystkie chusteczki z plastikiem.

Wprowadzane w Anglii przepisy przewidują pewne wyjątki, m.in. dla zastosowań medycznych. Zarejestrowane apteki będą mogły sprzedawać chusteczki zawierające plastik pod warunkiem, że nie będą one prezentowane klientom w sposób widoczny ani reklamowane. Jednocześnie nadal dozwolona będzie ich produkcja oraz eksport, choć rząd sygnalizuje możliwość wprowadzenia dodatkowego zakazu produkcji po wejściu regulacji w życie. Władze prowadzą także działania na rzecz usunięcia określenia „flushable” z opakowań wszystkich chusteczek, aby ograniczyć mylne praktyki konsumenckie.

Nowe przepisy obejmują wyłącznie Anglię. Walia wprowadziła już zakaz sprzedaży chusteczek z plastikiem, a Szkocja oraz Irlandia Północna planują wdrożenie podobnych rozwiązań do końca bieżącego roku. Według ministry środowiska Emmy Reynolds „każda chusteczka spłukana w toalecie zwiększa ryzyko zatorów, zanieczyszczeń i wyższych rachunków domowych”. Rząd podkreśla, że kluczowe znaczenie ma zmiana nawyków konsumentów – i prosty komunikat: chusteczki należy wyrzucać do kosza, a nie do toalety.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
28. listopad 2025 21:04