StoryEditor
Prawo
12.11.2018 00:00

Mity konsumenckie szkodzą branży kosmetycznej i samym konsumentom

Konsumenci szukają kosmetyków z deklaracją „paraben free”. W odpowiedzi na te oczekiwania coraz więcej marek oferuje takie produkty, co wśród użytkowników kosmetyków pogłębia przekonanie o szkodliwości parabenów. Tymczasem, zgodnie z obowiązującym prawem, parabeny są dopuszczone do stosowania w przemyśle kosmetycznym, w związku z czym nie powinno się umieszczać na etykietach produktów deklaracji „nie zawiera…”. Od 1 lipca 2019 roku w życie wejdzie zapis o kategorycznym zakazie dyskredytowania parabenów. Czy rynek jest na to gotowy?

Zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej nr 655/2013 z dnia 10 lipca 2013 r. oświadczenia umieszczane na opakowaniach produktów powinny być uczciwe (kryterium numer 5) i nie mogą pokazywać w złym świetle konkurencji ani legalnie stosowanych składników. Jednak producenci mają trudności z respektowaniem tego zapisu, dlatego od 1 lipca 2019 r. w życie wejdzie „Dokument techniczny dotyczący oświadczeń o produktach kosmetycznych”, który precyzuje, jak należy stosować przepisy rozporządzenia nr 655/2013.

Oprócz „nie zawiera parabenów” nie będzie można pisać m.in. o tym, że kosmetyk został wyprodukowany bez substancji uczulających, fenoksyetanolu i triclosanu. Nie powinny być stosowane żadne określenia „nie zawiera” lub podobne, jeśli te deklaracje są oparte na negatywnym postrzeganiu bezpieczeństwa składnika lub grupy składników.

Czarny PR zdyskredytował parabeny

Dziś, obok obowiązujących regulacji prawnych, mamy „regulacje” konsumenckie. – Dla konsumenta synonimem pojęcia „naturalny kosmetyk” stał się „kosmetyk niekonserwowany”. Powstał równoległy rynkowy porządek prawny, który stoi w sprzeczności z twardą literą prawa – podkreśla Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.

Zgodnie z trendem naturalności i ekologii konsumenci chcą jak najprostszych składów, wykluczających zbędne czy szkodliwe według nich elementy formuły. Za takie w 2013 roku, po publikacji dr Philippy Darbre pt. „Parabeny a rak piersi” zostały uznane parabeny. Mimo że późniejsze badania potwierdziły ich bezpieczeństwo, czarny PR nadal trwał (głównie prowadzony w blogosferze), a klienci wciąż domagali się wykluczenia prabenów ze składów swoich ulubionych kosmetyków. Tym oczekiwaniom poddała się ogromna liczba producentów, a nawet Komisja Europejska, która zakazała stosowania tej grupy parabenów, które z powodu braku możliwości gruntownych badań na zwierzętach (zakaz testowania na zwierzętach) nie miały pełnej dokumentacji zapewniającej o ich bezpieczeństwie. 

Do dyspozycji przemysłu kosmetycznego z 59 konserwantów uwzględnionych w rozporządzeniu kosmetycznym pozostało zaledwie 15. Portfolio konserwantów kurczy się, stąd każdy, który jest szeroko i gruntownie przebadany, nieuczulający, o dobrym profilu dermatologicznym jest na wagę złota. Takim konserwantem są parabeny – mówi Blanka Chmurzyńska-Brown.

Krótka historia MIT

Jednak producenci, reagując na czarny PR wokół parabenów, wymienili je na inne, o krótszej historii stosowania. – I tak właśnie branża kosmetyczna traci sprawdzone i bezpieczne substancje, a na ich miejsce wkraczają nowe, których działanie poznajemy na własnej skórze. Krótka historia methyloizotiazolinonu (MIT) pokazuje, jak niebezpieczne mogą być tego konsekwencje – dodaje Blanka Chmurzyńska-Brown.

MIT był znany od kilku lat, ale stosowany w niewielkim zakresie. Gdy jednak eskalacja czarnego PR wobec parabenów sięgnęła zenitu, zaczął coraz częściej trafiać do różnych produktów. Okazało się, że jego skumulowane działanie (czego powodem było zastosowanie MIT w wielu produktach jednocześnie) jest mocno alergizujące. W efekcie „epidemii” uczuleń, po alarmujących doniesieniach dermatologów, w procesie samoregulacji branża zaczęła dobrowolnie wycofywać się ze stosowania tego konserwantu.

Regulator dodatkowo tak znacznie obniżył dozwolone stężenia tego konserwantu, że w praktyce wyłączył go ze stosowania – tłumaczy Blanka-Chmurzyńska-Brown. – Tak mity konsumenckie najpierw odebrały branży możliwość swobodnego korzystania z dobrze znanych i przebadanych parabenów, a następnie doprowadziły do zdyskredytowania kolejnego konserwantu – dodaje.

Parabeny – nowe rozdanie?

Tracą również konsumenci, bo przemysł  ma coraz większe problemy z tym, by zaoferować im bezpieczne produkty – przestrzega Blanka Chmurzyńska-Brown. Zastanawia się też, czy parabeny dostaną drugą szansę w związku z przepisami, które wejdą w życie 1 lipca 2019 roku. Od tej daty producenci nie będą mogli umieszczać na opakowaniach kosmetyków deklaracji „paraben free”. Na razie jednak z badań przeprowadzonych specjalnie na VI Forum Branży Kosmetycznej wśród konsumentek zarejestrowanych na platformie TestMeToo wynika, że konsumenci oczekują czegoś zupełnie odwrotnego. Ponad 87 proc. twierdzi, że czyta etykiety kosmetyków. Blisko 91 proc. deklaruje, że informacje „produkt nie zawiera…”, umieszczone na opakowaniach, mają wpływ na ich decyzje zakupowe. 21 proc. twierdzi, że nigdy nie kupuje produktów, które mają parabeny w swoim składzie.

Czy parabenom uda się jeszcze przywrócić dobre imię? – Z pewnością na to zasługują, ze względu na bardzo dobry profil dermatologiczny, co potwierdzają dokładne badania i 80-letnia historia ich stosowania – podsumowuje Blanka Chmurzyńska-Brown.

Artykuł powstał na podstawie prezentacjiMity kosmetyczne a legislacja sektorowa – ich wpływ na przemysł i bezpieczeństwo konsumentów” wygłoszonej podczas VI Forum Branży Kosmetycznej przez Blankę Chmurzyńskiej-Brown, dyrektora generalnej Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego” www.kosmetyczni.pl 

Możesz codziennie dostawać porcję interesujących wiadomości z kosmetycznego świata. Skorzystaj z bezpłatnego newslettera  https://www.wiadomoscikosmetyczne.pl/newsletter 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Surowce
20.11.2025 07:42
Dimethyloaminopropylamine (DMAPA) – zakończenie konsultacji w sprawie zharmonizowanej klasyfikacji jako CMR
DMAPA jest diaminą wykorzystywaną w produkcji niektórych surfaktantów, będących składnikami wielu produktów do pielęgnacji, w tym mydeł, szamponów i kosmetyków codziennego użytkuShutterstock

24 października 2025 roku zakończył się okres konsultacji publicznych dotyczących zharmonizowanej klasyfikacji substancji dimethyloaminopropylamine (DMAPA) jako substancji CMR (rakotwórczej, mutagennej lub szkodliwej dla rozrodczości). Konsultacje były wynikiem złożonego rok wcześniej wniosku przez Austrię i miały na celu zebranie opinii przez zainteresowane strony. Planowane przyjęcie opiniowania w sprawie klasyfikacji to początek 2027 roku.

DMAPA posądzona o działanie reprotoksyczne i uczulające

Rok temu, 20 grudnia 2024 roku, Austria złożyła do weryfikacji notyfikację w sprawie zharmonizowanej klasyfikacji i oznakowania dimethyloaminopropylamine (DMAPA, numer CAS: 109-55-7; numer EC: 203-680-9). Substancja została zgłoszona do uznania za CMR o działaniu reprotoksycznym (Repr. 1B, H360) oraz jako czynnik uczulający skóry (Skin Sens. 1A, H317). Wszystko wskazuje na to, że w niedalekiej przyszłości DMAPA nie będzie znajdowała się już w produktach kosmetycznych.

Obecnie DMAPA jest regulowana w Załączniku III Rozporządzenia kosmetycznego 1223/2009, w którym określono limity i wymagania dla produktów zawierających tę substancję:

W przypadku produktów niespłukiwalnych maksymalne stężenie DMAPA w produkcie gotowym do użycia wynosi 2,5 proc.

Dodatkowo, zarówno dla produktów spłukiwalnych, jak i niespłukiwalnych, obowiązują następujące kryteria bezpieczeństwa:

  • substancja nie może być stosowana w połączeniu z systemami nitrozującymi,
  • minimalna czystość DMAPA powinna wynosić 99 proc.,
  • maksymalna zawartość amin drugorzędowych w surowcach nie może przekraczać 0,5 proc.,
  • maksymalna zawartość nitrozoamin w surowcach wynosi 50 μg/kg,
  • substancję należy przechowywać w pojemnikach niezawierających azotynów.

Nowe regulacje oraz planowana klasyfikacja DMAPA jako substancji reprotoksycznej i uczulającej podkreślają rosnące znaczenie bezpieczeństwa konsumentów i konieczność monitorowania surowców chemicznych stosowanych w kosmetykach. Producentom pozostaje śledzenie postępów procesu legislacyjnego oraz zaplanowanie dostosowania receptur do nadchodzących wymogów, aby zapewnić zgodność z przepisami i bezpieczeństwo produktów.

image

Kolejne składniki perfum zostaną wycofane? Jest opinia RAC w sprawie Bourgeonal, Cyclamen Aldehyde oraz Cyclemax

Co to znaczy dla branży?

Dimethyloaminopropylamine (DMAPA) jest diaminą wykorzystywaną w produkcji niektórych surfaktantów, będących składnikami wielu produktów do pielęgnacji, w tym mydeł, szamponów i kosmetyków codziennego użytku. Przyjęcie klasyfikacji CMR dla DMAPA oznacza, że substancja ta wkrótce nie będzie mogła być stosowana w produktach kosmetycznych, co wymusza na producentach dostosowanie receptur i procesów produkcyjnych.

Obecnie większość dostawców surowców chemicznych wycofała DMAPA ze swoich ofert, co sprawia, że branża kosmetyczna już rozpoczęła procesy adaptacyjne. Monitorowanie dalszych postępów prac legislacyjnych i aktualizacji w sprawie klasyfikacji DMAPA jest możliwe na stronie internetowej ECHA.

Aleksandra Kondrusik

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
19.11.2025 13:28
Siedem składników znika z suplementów diety. Nowa uchwała może zmienić cały rynek
Specjaliści, opierając się na najnowszych wynikach badań, stwierdzili, że siedem substancji stanowi zagrożenie dla zdrowia lub nie posiada wystarczających danych potwierdzających ich bezpieczeństwo toksykologiczne.Karolina Grabowska Kaboompics

Uchwała Zespołu ds. Suplementów Diety, działającego przy Radzie Sanitarno-Epidemiologicznej, wprowadza istotne zmiany w zakresie dopuszczalnych składników stosowanych w suplementach sprzedawanych w Polsce. Eksperci, analizując aktualne dane naukowe, wskazali siedem substancji, które ze względu na brak potwierdzonego bezpieczeństwa lub działanie farmakologiczne nie powinny znajdować się w legalnych preparatach. Zmiany mogą uderzyć szczególnie w segment suplementów na odchudzanie, wzmocnienie potencji i budowę masy mięśniowej – czyli kategorie, które odpowiadają za istotną część sprzedaży tego rynku.

Dokument podkreśla, że suplementy diety nie są lekami i nie mogą zawierać związków o działaniu terapeutycznym. Ich zadaniem jest wyłącznie uzupełnianie diety w składniki odżywcze. W oparciu o te kryteria oraz najnowsze dane toksykologiczne eksperci wytypowali siedem substancji zakazanych: chlorowodorek johimbiny i całą grupę johimbiny, pieprz metystynowy (kava kava), pankreatynę, ibutamoren (MK-677), DMAA, ligandrol oraz ostarynę. Wszystkie zostały ocenione jako niebezpieczne lub niewystarczająco przebadane pod względem bezpieczeństwa stosowania w populacji konsumentów.

Szczególną uwagę zwrócono na johimbinę, jeden z szeroko stosowanych składników „spalaczy tłuszczu” i preparatów na potencję. Eksperci wskazali na liczne działania niepożądane, takie jak podwyższone ciśnienie tętnicze, kołatanie serca czy bóle głowy. Podobne zastrzeżenia pojawiły się wobec pieprzu metystynowego, w którym Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) dopatrzył się ryzyka uszkodzeń wątroby wynikających z obecności kawalaktonów. Obie substancje uznano za niezgodne z zasadą, zgodnie z którą żywność – a więc także suplementy – musi być bezpieczna dla zdrowia konsumentów.

Uchwała obejmuje również pankreatynę, czyli zestaw enzymów trawiennych pozyskiwanych z trzustki wieprzowej. Preparat ten ma zastosowanie stricte terapeutyczne, m.in. w leczeniu niewydolności trzustki, co wyklucza jego obecność w suplementach diety. Eksperci zakazali także ibutamorenu (MK-677), reklamowanego w środowisku fitness jako związek wspierający regenerację i przyrost masy mięśniowej, który w rzeczywistości działa poprzez pobudzanie wydzielania hormonu wzrostu.

Ostatnie trzy substancje na liście – DMAA, ligandrol i ostaryna – były od lat obecne na rynku produktów dla sportowców. DMAA, uznawana za związek o działaniu zbliżonym do amfetaminy, była powodem licznych zgłoszeń działań niepożądanych, takich jak nadciśnienie czy zaburzenia rytmu serca. Ligandrol i ostaryna, należące do grupy SARM, od dawna znajdują się w Światowym Kodeksie Antydopingowym, a ich stosowanie wiązano m.in. z ryzykiem uszkodzeń wątroby. Usunięcie wszystkich siedmiu składników z rynku ma według ekspertów zwiększyć bezpieczeństwo konsumentów i ograniczyć stosowanie środków o działaniu farmakologicznym w produktach, które nie podlegają reżimowi kontroli właściwemu dla leków.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
21. listopad 2025 17:00