StoryEditor
E-commerce
16.01.2020 00:00

Deloitte: Wyprzedaże, zwłaszcza kosmetyków, w e-commerce są tylko wirtualne

Najwięksi internetowi detaliści reklamowali noworoczne obniżki na poziomie do 70 proc. W rzeczywistości sięgnęły one średnio 9-12 proc. a prowadzone kampanie marketingowe nie pokrywały się z dużymi obniżkami cen  - wynika z analizy przeprowadzonej przez Deloitte we współpracy z z firmą Dealavo. Rozczarowani byli zwłaszcza klienci, którzy polowali na tańsze kosmetyki i perfumy.

Noworoczne wyprzedaże na dobre wpisały się w kalendarz polskich handlowców. Jeszcze przed Sylwestrem sklepy stacjonarne i internetowe kusiły nas ogromnymi obniżkami. Tymczasem, jak wynika z kolejnej edycji „Świątecznego Barometru Cenowego”, ceny w największych sklepach online w pierwszej połowie stycznia 2020 roku w porównaniu z cenami z połowy listopada 2019 roku, prawie nie uległy zmianie.

Przeprowadzona przez Deloitte we współpracy z firmą Dealavo analiza ofert ponad 1000 sklepów z branży e-commerce pokazała, że wbrew intensywnej komunikacji reklamowej, klientom mogło być ciężko znaleźć produkty, które faktycznie były znacząco przecenione.

Tradycyjnie potaniała elektronika i gry komputerowe, za to w górę poszły ceny zabawek oraz kosmetyków i perfum.

Eksperci Deloitte i Dealavo w okresie pomiędzy 22 listopada 2019 (tydzień przed Black Friday) a 10 stycznia 2020 roku analizowali ceny kategorii produktów, które w międzynarodowym badaniu Deloitte „Zakupy świąteczne 2019” Polacy wskazywali jako najczęściej wybierane na prezenty dla najbliższych. Po świętach Bożego Narodzenia analiza skupiła się na ogłaszanych przez sprzedawców e-commerce noworocznych wyprzedażach.

– Podobnie jak w innych krajach Polacy tłumnie udają się do sklepów, by skorzystać z atrakcyjnych obniżek. Dotyczy to także sklepów internetowych, które równie intensywnie promują wyprzedaże swoich produktów jak detaliści tradycyjni – mówi Agnieszka Szapiel, menadżer w zespole strategii, Deloitte.

Do analizy wybrano najpopularniejsze produkty z poniższych kategorii: drobne AGD, czekolady, DIY, gry, konsole, kosmetyki, książki, laptopy, muzyka, okulary VR, perfumy, planszówki, smartfony, artykuły sportowe, tablety, telewizory, wearables, zabawki oraz zegarki. Za pomocą oprogramowania Dealavo Smart Prices wyszukano konkretne oferty tych produktów, które poddano codziennemu monitoringowi w zakresie cen. Łącznie przebadano ponad 400 produktów, które znajdują się w ofercie ponad 1 000 sklepów online i przeanalizowano około 8 tys. cen.

Wirtualne obniżki 

Jak wynika z analizy pięciu dużych i znanych sklepów internetowych, które reklamowały się naprawdę dużymi obniżkami (nawet do 70 proc.), prowadzone kampanie marketingowe nie pokrywały się z dużymi obniżkami cen. Przede wszystkim promocje obejmowały ceny zaledwie około jednej trzeciej monitorowanych produktów, które dany sklep ma w swojej ofercie.

Podobnie jak rok temu obniżki te, wbrew temu co słyszeliśmy w reklamach, na pewno nie sięgały 70 proc., przynajmniej w popularnych kategoriach, które analizowaliśmy. Maksymalne obniżki pojedynczych produktów wynosiły 45 proc. Średnio było to jednak od 9 do 12 proc. W wielu przypadkach ceny poszły do góry, co spowodowało, że średnie ruchy cenowe oscylowały wokół 1-2 proc., czyli na poziomie raczej niezauważonym przez klientów – mówi Agnieszka Szapiel.

Po zestawieniu cen produktów z noworocznych wyprzedaży z tymi z okresu przed Black Friday, 46 proc. z nich zostało obniżonych. Średni spadek wyniósł 4,7 proc. – Nasze analizy pokazały, że jedynie 16 proc. z tych produktów miały ceny obniżone więcej niż 5 proc. Dotyczyło to szczególnie elektroniki i gier komputerowych – mówi Jakub Kot, prezes Dealavo.

Z kolei ceny ponad połowy produktów (52 proc.) wzrosły. Średni wzrost wynosił 6,2 proc., a w przypadku około 17 proc. produktów ceny poszły w górę więcej niż 5 proc. Podwyżki dotknęły przede wszystkim kosmetyków, perfum i zabawek.

Eksperci Deloitte przeanalizowali również około 8 tys. cen i porównywali ich ruchy w okresie przed Black Friday i w czasie noworocznych wyprzedaży. Okazało się, że wzrost dotyczył 28 proc. z nich, a spadek niemal tylu samo, bo 29 proc. Z kolei 43 proc. cen pozostał bez zmian.

Po wzięciu pod uwagę ponad 5,6 tys. cen tych samych produktów w analizowanym okresie, to w porównaniu do tygodnia po 20 listopada, w styczniu 37 proc. sklepów obniżyło ceny, nieco ponad jedna czwarta (27 proc.) zdecydowała się na wzrost, a w przypadku 36 proc. nie odnotowano różnic.

Tańsze gry, droższe kosmetyki i zabawki

Analizy Deloitte z ostatnich lat pokazują, że opłaca się poczekać z zakupem sprzętu elektronicznego lub gier do noworocznych wyprzedaży. Podobnie było również w tym roku. Aż 56 proc. gier największe obniżki osiągnęło w pierwszej dekadzie stycznia. Największe spadki zanotowano w przypadku gier Assassin’s Creed: Odyssey (PS4) i Red Dead Redempation 2 (PS4). W obu przypadkach była to obniżka o średnio 22 proc. Warto było również czekać z zakupem konsoli. Jak pokazuje analiza Deloitte cena niemal dwóch trzecich z nich (63 proc.) poszła w dół.

Z kolei na klientki, które liczyły na to, że po świętach uda się im kupić tańsze kosmetyki i perfumy, czekało rozczarowanie. Ceny aż 77 proc. kosmetyków wzrosły w porównaniu z okresem przed Black Friday. Podobnie było z drobnym AGD (wzrost dotyczył 71 proc. analizowanych produktów) i zabawkami, gdzie 55 proc. produktów podrożało. 

Eksperci Deloitte porównali tegoroczny okres wyprzedaży z okazji Black Friday i Nowego Roku z analogicznym okresem z przełomu 2018/2019 roku. W 2018 roku na tydzień przed Black Friday 41,6 proc. produktów miało najniższą cenę. W 2019 roku, czyli podczas ostatniego BF było to 30,8 proc.

Podobnie jest z pierwszą dekadą stycznia. W czasie ubiegłorocznych poświątecznych wyprzedaży 41,6 proc. produktów osiągnęło najniższy poziom cen. W tym roku jest to jedynie 26,1 proc. produktów, co pokazuje, że klienci mieli niewiele okazji, by cieszyć się naprawdę niższymi cenami – mówi Mateusz Mańkowski.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
01.12.2025 13:33
Strajki pracowników Amazon w Niemczech w Black Friday: 3 tys. osób przerwało pracę
Pracownicy Amazona zastrajkowali.Algi Febri Sugita

Pracownicy magazynów Amazon w Niemczech przeprowadzili strajki w Black Friday, jednym z najintensywniejszych dni zakupowych roku. Protesty są częścią wieloletniej kampanii na rzecz zawarcia układu zbiorowego, którego od lat domaga się związek zawodowy Verdi. W tym roku skala akcji była znacząca, zarówno pod względem liczby uczestników, jak i liczby objętych nią lokalizacji.

Z danych Verdi wynika, że do strajków dołączyło około 3 tys. pracowników, obejmując dziewięć centrów logistycznych Amazon: w Bad Hersfeld, Dortmundzie, Frankenthal, Graben, Koblencji, Moenchengladbach, Rheinbergu, Werne i Winsen. Związek od dawna prowadzi działania mające skłonić firmę do rozpoczęcia formalnych negocjacji w sprawie płac i warunków pracy, jednak dotychczas bez przełomu.

Amazon, zatrudniający w Niemczech około 40 tys. pracowników logistycznych oraz dodatkowe 12 tys. sezonowych na okres świąteczny, zapewnił, że protesty nie wpłyną na terminowość dostaw. Firma powtórzyła także swoje stanowisko, że oferuje konkurencyjne wynagrodzenia na tle branży.

Strajki podjęte w kluczowym dla e-handlu dniu podkreślają narastające napięcia pomiędzy pracownikami a jednym z największych pracodawców w europejskim sektorze logistycznym. Verdi argumentuje, że intensyfikacja pracy w sezonie zakupowym wymaga dodatkowych zabezpieczeń, szczególnie w zakresie stabilnych i przewidywalnych zasad wynagradzania.

Z perspektywy rynku niemieckiego, będącego największym rynkiem Amazonu w Europie, spór ten może mieć długofalowe skutki. Związki zawodowe liczą, że presja wywierana podczas szczytów sprzedażowych skłoni firmę do rozmów, natomiast Amazon utrzymuje, że obecny model zatrudnienia jest efektywny i nie wymaga zmian. Konflikt o układy zbiorowe pozostaje więc nierozstrzygnięty, a tegoroczny Black Friday stał się kolejnym etapem tej trwającej od lat konfrontacji.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
28.11.2025 10:33
Francja żąda trzymiesięcznego zawieszenia całej strony Shein
Shein mierzy się z kolejnymi problemami.Shutterstock

Francuski rząd wystąpił o sądowe, trzymiesięczne zawieszenie całej francuskiej wersji strony Shein po tym, jak organy nadzoru wykryły w ofercie platformy sprzedaż lalek seksualnych o wyglądzie dziecka oraz zakazanej broni. Według Ministerstwa Finansów identyfikacja tych produktów, oferowanych przez zewnętrznych sprzedawców, potwierdziła poważne naruszenia prawa i zasad bezpieczeństwa obowiązujących na rynku cyfrowym.

Jak poinformowano, Francja zamierza zwrócić się do sędziego sądu w Paryżu o zastosowanie środka nadzwyczajnego na podstawie artykułu 6.3 ustawy o gospodarce cyfrowej. Przepis ten pozwala na nakazanie działań ograniczających szkody wynikające z nielegalnych treści online. Wniosek obejmuje pełne wstrzymanie funkcjonowania serwisu Shein na okres trzech miesięcy, co ma umożliwić usunięcie ryzykownych produktów oraz poprawę mechanizmów kontroli. Shein już 5 listopada wyłączył we Francji swoją platformę marketplace, na której funkcjonowali sprzedawcy zewnętrzni, po tym jak regulatorzy znaleźli zakazane towary. Jednak główna część serwisu – obejmująca odzież sprzedawaną bezpośrednio przez Shein – nadal pozostaje dostępna. To właśnie wobec tej części rząd domaga się obecnie czasowego blokowania.

W najbliższą środę ma odbyć się rozprawa w sądzie w Paryżu, na którą wezwano Infinite Styles Services Co Ltd, europejski podmiot Shein z siedzibą w Dublinie. Decyzja sądu spodziewana jest w nadchodzących tygodniach, a jej skutki mogą być znaczące zarówno dla działalności Shein, jak i dla całego sektora platform e-commerce działających we Francji. Jak podkreślają francuskie władze, wniosek o zawieszenie ma na celu ograniczenie obrotu nielegalnymi i szkodliwymi produktami oraz wymuszenie na platformie wzmocnienia nadzoru nad ofertą. Rząd wskazuje, że przypadek Shein może stać się precedensem pokazującym, jak państwa członkowskie UE będą egzekwować odpowiedzialność dużych platform za treści i towary dostępne w ich ekosystemach.

Przypomnijmy w kontekście kosmetyków dostępnych na Shein, że problem kwestionowania bezpieczeństwa platformy i produktów na niej wystawianych pojawia się regularnie, zarówno we Francji, jak i w innych krajach UE. Platforma oferuje tysiące produktów beauty – od kolorówki po pielęgnację – często w bardzo niskich cenach, co budzi pytania o jakość składników, zgodność z wymogami etykietowania oraz spełnianie europejskich norm bezpieczeństwa. Organizacje konsumenckie i służby nadzoru wielokrotnie zgłaszały zastrzeżenia dotyczące produktów kupowanych na Shein: wskazywano m.in. na brak pełnych informacji o składach, ryzyko obecności niedozwolonych substancji czy niezgodność kosmetyków z wymogami Rozporządzenia (WE) nr 1223/2009. Choć część oferty może pochodzić od legalnie działających producentów, skala i tempo rotacji asortymentu utrudniają skuteczną kontrolę, a użytkownicy często otrzymują produkty bez odpowiedniej dokumentacji czy deklaracji zgodności, co zwiększa ryzyko dla zdrowia konsumentów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
01. grudzień 2025 22:36