StoryEditor
Apteki
26.05.2020 00:00

Zadłużone apteki. Rekordzista ma blisko 3 mln zł długu

Według danych Krajowego Rejestru Długów zaległości aptek wyniosły na koniec kwietnia 107,9 mln zł. Średni dług placówki to 42 tys. zł. Rekordzista jest zadłużony na blisko 3 mln zł. Apteki, choć początkowo zyskały na koronawirusie, teraz mierzą się z zastojem w sprzedaży. W marcu klienci masowo robili zapasy leków w obawie przed brakami, ale od kwietnia sprzedaż gwałtownie zmalała. I to zarówno w placówkach sieciowych, jak i indywidualnych.  

W kwietniu spadki sprzedaży odnotowały apteki sieciowe oraz indywidualne. Te pierwsze, ulokowane głównie w galeriach handlowych przed pandemią miały wysoką sprzedaż. Zamknięcie galerii w związku z koronawirusem spowodowało jednak, że zmagały się one z brakiem klientów. Od 13 marca do 3 maja galerie były czynne w bardzo ograniczonym zakresie. Również małe apteki, prowadzone jako jednoosobowa działalność gospodarcza, mieszczące się w mniej popularnych miejscach, musiały stawić czoła mniejszemu ruchowi i zapotrzebowaniu na produkty lecznicze. Firma badawczo-doradcza Pex PharmaSequence podaje, że w marcu wobec lutego na rynku aptecznym nastąpił wzrost aż o 33,1 proc., a wartość sprzedaży farmaceutyków wyniosła ponad 4,13 mld zł. Marcowy szturm na apteki miał miejsce w ciągu jednego tygodnia - między 9 a 15 marca, gdy punkty te odwiedziło w sumie 18,4 mln osób. To o 31 proc. więcej niż w poprzednich tygodniach. Ale już w kwietniu sprzedaż spadła do 2,79 mld zł. 

Indywidualne apteki mają większe problemy
Związek Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek podaje, że w Polsce jest ok, 8,2 tys. aptek indywidualnych, które mają 57 proc. rynku. W 2018 r. ich łączny obrót wyniósł ok. 14,2 mld zł, tj. 41,1 proc. wartości rynku, czyli średnio ok. 144 tys. zł miesięcznie na aptekę. Z kolei aptek sieciowych jest ok. 6,2 tys., co stanowi ok. 43 proc. rynku. W 2018 r. ich obrót to było ok. 20,3 mld zł, tzn. 58,9 proc. wartości rynku, a więc średnio 273,5 tys. zł miesięcznie na aptekę. W Polsce działa zatem łącznie 14 420 aptek.
W Krajowym Rejestrze Długów pod koniec kwietnia były notowane 2 573 apteki, które są winne kontrahentom 107,9 mln zł. Przeważają apteki prowadzone jako jednoosobowa działalność gospodarcza – to ponad 87 proc. liczby placówek notowanych w KRD. Pozostałe niespełna 13 proc. dłużników to placówki prowadzone przez spółki prawa handlowego. 
Widać, że mikroprzedsiębiorcy mają więcej problemów z płynnością finansową niż duże apteki. Te pierwsze często są ulokowane poza głównymi szlakami handlowymi i nie mają takiego natężenia ruchu, jak placówki sieciowe mieszczące się w galeriach handlowych czy w popularnych miejscach turystycznych. Problemem jest też zbyt duże zagęszczenie aptek. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na jedną aptekę przypada średnio 2 628 osób, a średnia dla Unii Europejskiej wynosi 4 350 mieszkańców. Trudno się więc przebić, a do tego dochodzą niskie marże – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Ze względu na bardzo niskie marże na leki refundowane apteki są zmuszone sprzedawać inne produkty o wysokim narzucie, jak suplementy diety czy sprzęt medyczny, aby ich działalność była opłacalna. 

Przytłaczające koszty działalności
ZAPPA wyliczył, że miesięczne obroty statystycznej apteki wynoszą 144 tys. zł. Ok. 35 proc. stanowią leki refundowane, a marża, jaką na nich uzyskują – według tabel Ministerstwa Zdrowia – to średnio 18,5 proc. Czyli dochód ze sprzedaży leków refundowanych wynosi 9,3 tys. zł miesięcznie, a stałe koszty prowadzenia statystycznej apteki to 47 tys. zł. 
W marcu, mimo że sprzedaż była rekordowa, apteki nie mogły cieszyć się wysokim zyskiem, gdyż musiały sprostać nowym wymogom sanitarnym, aby zabezpieczyć pracowników i klientów. Pex PharmaSequence szacuje, że jednorazowy koszt tej operacji przypadający na aptekę wyniósł ok. 10 tys. zł. 
Zyski zostały więc w znacznej mierze skonsumowane przez zabezpieczenia sanitarne. Dla małych aptek, nawet jeśli w ich przypadku koszty te były niższe, to i tak bardzo duże obciążenie. Małym placówkom znacznie trudniej utrzymać płynność finansową, co potwierdzają nasze dane. Średnie zadłużenie apteki prowadzonej jako jednoosobowa działalność gospodarcza to 42,9 tys. zł, podczas gdy w przypadku aptek prowadzonych przez spółki wynosi ono 35,7 tys. zł – wyjaśnia Adam Łącki.
Najwięcej, 56,2 mln zł, apteki są winne bankom, ubezpieczycielom, firmom leasingowym i faktoringowym. Kolejne 22,3 mln zł firmom windykacyjnym i funduszom sekurytyzacyjnym, które przejęły należności od pierwotnych wierzycieli, a także 3,7 mln zł firmom z branży farmaceutycznej, 3,6 mln zł z kolei do długi za rachunki telefoniczne. 
Z naszej praktyki wynika, że choć odzyskiwanie należności od aptek nie różni się od windykacji innych branż, to farmaceuci często przytaczają ten sam argument: refundacja. Tłumaczą, że nie zapłacili kontrahentom, bo czekają na zwrot stawek z Narodowego Funduszu Zdrowia za leki refundowane. Wskazują to jako niezależną od nich przyczynę długu. Ale doświadczony negocjator, znający realia tego rynku, potrafi odróżnić, czy jest to prawdziwy powód zaległości, czy też zasłona dymna, aby móc obracać pieniędzmi z NFZ i nie regulować zobowiązań wobec kontrahentów – mówi Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. 

Rekordziści w zadłużeniu
W gronie trzech najbardziej zadłużonych aptek dwie to jednoosobowe działalności gospodarcze, a jedna to spółka komandytowa. Rekordzista ma do oddania niemal 2,9 mln zł. To jednoosobowa działalność gospodarcza z województwa śląskiego, która ma łącznie 14 niespłaconych zobowiązań. Nie zapłaciła bankowi 2,2 mln zł, a reszta długu rozkłada się pomiędzy fundusz sekurytyzacyjny a firmę ochroniarską. Również trzecia pod względem wielkości zadłużenia apteka jest usytuowana w tym województwie. To spółka komandytowa z Gliwic z długiem w wysokości 1,46 mln zł. Natomiast na drugim miejscu znajduje się apteka z Lublina zadłużona na 1,61 mln zł.
Śląsk dominuje również, jeśli popatrzymy na zaległości z punktu widzenia województw. W tym regionie apteki mają do spłacenia 20,4 mln zł. Drugie jest województwo mazowieckie z kwotą 17,8 mln zł, a trzecia Wielkopolska – 9,7 mln zł.  
Najmniej zadłużone są apteki na Opolszczyźnie, które powinny zapłacić kontrahentom 1,7 mln zł. 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Apteki
03.11.2025 13:03
British Airways nawiązuje współpracę z Anatomē – butikową siecią apteczną
Anatomelondon_IG

Brytyjskie linie lotnicze nawiązały współpracę z londyńską siecią butikowych aptek – Anatomē. Firma będzie przygotowywać dla pasażerów klasy biznesowej linii lotniczych kolekcje kosmetyków do pielęgnacji skóry, dostępnych na długich trasach.

Operująca w Londynie sieć aptek Anatomē dzięki tej współpracy zyska na rozpoznawalności. Każdy z zestawów kosmetyków, przygotowywanych dla pasażerów klasy biznesowej British Airways, ma zawierać m.in. nawilżający krem Anatomē oraz balsam Botanical Multi Balm.

image
Anatomelondon_IG
Produkty zostały opracowane na bazie składników roślinnych, mających wspomagać nawilżenie i ochronę skóry podczas długich lotów. Marka przy tworzeniu swoich kosmetyków kładzie nacisk na ekstrakty roślinne i olejki eteryczne, które harmonijnie współdziałają z mikrobiomem skóry, dbając o jej witalność w warunkach odwodnienia podczas podróży lotniczych.

Gotowe zestawy produktów będą dostępne w kolekcjonerskich kosmetyczkach, ozdobionych projektami czworga brytyjskich artystów – Amelii Coward, Charlotte Roseberry, Kita Boyda i Naomi Edmondson. Wyboru dokonała platforma sztuki współczesnej Rise Art.

Same kosmetyczki zostały wykonane z materiałów pochodzących z recyklingu, a ich zawartość, w tym bambusowe szczoteczki do zębów i zatyczki do uszu w papierowym opakowaniu, odzwierciedla nacisk obydwu marek na zrównoważony i odpowiedzialny design.

Z przyjemnością przedstawiamy nasze nowe formuły pielęgnacyjne, dostępne wyłącznie dla British Airways. Na wysokości 35 tys. stóp nasza skóra naturalnie się odwadnia; wykorzystaliśmy zatem silne składniki roślinne, aby przywrócić nawilżenie, równowagę i zadbać o ciało i umysł poprzez sztukę podróżowania – komentuje Brendan Murdock, założyciel marki Anatomē. – W Anatomē postrzegamy pielęgnację skóry jako formę self care, spokojny rytuał łączący naukę, zapachy i naturę. Nasze partnerstwo z British Airways odzwierciedla wspólne uznanie dla brytyjskiej kreatywności i misji, łącząc design, dobre samopoczucie i wiedzę botaniczną, aby wzbogacić doświadczenie podróży – dodaje Murdock.

image
Anatomelondon_IG

Założona w Londynie firma Anatomē to nowoczesna apteka, skoncentrowana na holistycznej pielęgnacji i dobrym samopoczuciu. Firma opracowuje receptury botaniczne, które wspomagają relaks, nawodnienie i równowagę, podkreślające znaczenie codziennych rytuałów. 

W czasach, gdy wiele marek beauty skupia się w dużym stopniu na e-commerce, Anatomē inwestuje mocno w lokalizacje stacjonarne, by zapewnić klientom doświadczenie „na żywo”. Marka kładzie silny nacisk na doświadczenie zakupowe w sklepie: konsultacje i porady, możliwość personalizacji produktów, stacje refill/reuse opakowań. 

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Apteki
15.10.2025 15:16
Raport IFP: Polska potrzebuje reformy rynku aptecznego wzorowanej na modelu włoskim
Rynek aptek potrzebuje zdaniem Instytutu Finansów Publicznych reform.Mariano Baraldi/Unsplash

Raport Instytutu Finansów Publicznych (IFP) wskazuje na pilną potrzebę całościowej reformy rynku aptecznego w Polsce. Jak wynika z analizy „Apteka dla aptekarza. Skutki regulacji rynku aptecznego w Polsce”, ograniczenia własnościowe wprowadzone w latach 2017 i 2023 doprowadziły do spadku liczby aptek, ograniczenia konkurencji oraz pogorszenia dostępności leków. Instytut, odwołując się do doświadczeń Włoch, podkreśla, że deregulacja przy zachowaniu kontroli geograficzno-demograficznej może poprawić sytuację pacjentów, przedsiębiorców i całego systemu farmaceutycznego.

Według raportu, obowiązujące przepisy pod nazwą „Apteka dla aptekarza” nie spełniły zakładanych celów. Zamiast wzmocnić pozycję małych podmiotów, przyczyniły się do spadku liczby aptek i obniżenia bezpieczeństwa lekowego. „Apteka dla aptekarza jest przykładem zbędnej regulacji, która zakłóciła normalne funkcjonowanie rynku, nie przynosząc żadnych pozytywnych efektów” – stwierdzono w dokumencie. IFP wskazuje, że polski rynek potrzebuje raczej zrównoważonej liberalizacji niż dalszych ograniczeń, które zmniejszają konkurencyjność i utrudniają inwestycje.

W drugiej części raportu przedstawiono kilka scenariuszy potencjalnej reformy rynku aptecznego, wzorowanych na włoskim modelu deregulacji. Kluczowym elementem zmian miałoby być zniesienie większości ograniczeń własnościowych, przy jednoczesnym zachowaniu zasad geograficzno-demograficznych. Instytut rozważył różne poziomy dopuszczalnej koncentracji – od 10 do 30 proc. udziału w rynku w danej prowincji – oraz pełną liberalizację.

image

Apteki przeciw systemowi kaucyjnemu – farmaceuci apelują o wyłączenie swoich placówek

Z symulacji IFP wynika, że przy 10-procentowym progu koncentracji liczba aptek w Polsce mogłaby wzrosnąć o 279 placówek, a poziom usieciowienia rynku zwiększyłby się z 52 do 63 proc. W przypadku 20-procentowego progu liczba aptek wzrosłaby o 661, a usieciowienie do 72 proc. Największy wzrost przyniósłby scenariusz 30-procentowy, w którym liczba aptek zwiększyłaby się aż o 1508, a poziom usieciowienia osiągnąłby 81 proc. Nawet pełne otwarcie rynku – czyli zniesienie wszelkich ograniczeń – nie prowadziłoby do nadmiernej koncentracji. W takim wariancie liczba aptek wzrosłaby o ponad 2 tys., a w sektorze działałoby 276 przedsiębiorstw.

Dla porównania, utrzymanie obecnych przepisów skutkowałoby dalszym spadkiem liczby aptek – o około 750 placówek w ciągu 15 lat, czyli o 7 proc. W tym scenariuszu poziom usieciowienia rynku wzrósłby tylko z 52 do 62 proc., co oznacza stagnację w rozwoju sektora i pogłębianie problemu dostępności leków w wielu regionach Polski.

Z danych cytowanych w raporcie wynika, że obecnie w Polsce funkcjonuje 11 171 aptek ogólnodostępnych oraz 1 103 punkty apteczne, czyli łącznie 12 274 placówki prowadzące sprzedaż detaliczną produktów leczniczych. Na 100 tys. mieszkańców przypada 30 aptek, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej wynosi 33,2. Polska ma trzykrotnie mniej aptek niż Grecja (wskaźnik 100,8) i ponad trzykrotnie więcej niż Dania (wskaźnik ok. 9).

image

Costco wchodzi w rynek leków odchudzających: Ozempic i Wegovy o 50 proc. taniej

Instytut Finansów Publicznych zwraca uwagę, że skutki polskiej regulacji przypominają sytuację we Włoszech sprzed 2017 roku. Włoski rynek borykał się wówczas z podobnymi problemami: malejącą liczbą aptek, ograniczoną dostępnością leków i spadkiem wartości placówek. Dopiero deregulacja – zniesienie restrykcji własnościowych przy zachowaniu wymogów demograficznych – doprowadziła do poprawy. W efekcie we Włoszech zahamowano spadek liczby aptek, w niektórych regionach odnotowano ich wzrost, a wartość rynkowa placówek zaczęła rosnąć.

Zdaniem autorów raportu, podobna ścieżka mogłaby przynieść korzyści również Polsce. Otwarty rynek, wsparty jasnymi zasadami konkurencji i mechanizmami antykoncentracyjnymi, pozwoliłby zwiększyć liczbę aptek, poprawić dostępność leków oraz wzmocnić bezpieczeństwo pacjentów. Reforma – jeśli zostanie dobrze zaprojektowana – może stać się jednym z kluczowych elementów modernizacji polskiego systemu zdrowia i farmacji.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
04. listopad 2025 03:33