StoryEditor
Drogerie
18.03.2016 00:00

Hebe wyjdzie poza Polskę

Hebe ma, zdaniem ekonomistów, dobrą przyszłość i powinna zostać jak najszybciej skopiowana poza Polską. Uważają, że najlepsze warunki do uruchomienia tej drogeryjnej sieci panują w ojczyźnie grupy Jeronimo Martins, czyli Portugalii.

Kiedy w maju 2011 r. przy stołecznych Alejach Jerozolimskich grupa Jeronimo Martins otwierała pierwszą drogerię Hebe, nie brakowało osób krytykujących nowy koncept. Przekonywano, że polski rynek drogeryjny jest już przesycony sklepami, a poza tym portugalski detalista nie ma żadnego doświadczenia w rozwoju sieci z ofertą kosmetyczną. Operator Biedronki szybko jednak dowiódł, że zna się i na tym biznesie, co potwierdziły liczby. Po ponad czterech i pół roku istnienia sieć liczy już blisko 140 placówek i ma szerokie grono wiernych klientów, którymi w 95 proc. przypadków są kobiety. Kartę lojalnościową Hebe ma około 1,5 mln Polek, a robione przez nie zakupy stanowią 60 proc. obrotu sieci. – Cieszymy się z postępów, jakie robi Hebe. Choć odwiedzający ją konsumenci są bardzo selektywni, to spodziewamy się, że nasza sieć będzie rosnąć pod względem obrotów w najbliższych latach – powiedział prezes grupy JM Pedro Soares dos Santos.

Ponad 100 mln euro obrotu

Choć Hebe już przed ponad dwoma laty pomyślnie zakończyła fazę testów, to wciąż ten koncept znajduje się w fazie rozwoju. O tym, że drogeryjna sieć nie jest traktowana na równi z Biedronką, może świadczyć to, że wciąż Portugalczycy podają jej wyniki razem z danymi kolumbijskich supermarketów Ara. Dlatego też trudno precyzyjnie określić wysokość zeszłorocznego zysku operacyjnego. Łącznie obie marki zanotowały w ub.r. stratę w wysokości 55,5 mln euro. Grupa JM ujawniła jednak wartość wygenerowanego przez sklepy Hebe obrotu, który sięgnął poziomu 100,2 mln euro. W porównaniu do wcześniejszego roku był więc wyższy o 13,2 mln euro.

Portugalia? Nie wiadomo

Korzystne dane dotyczące sprzedaży są dobrą przesłanką do kolejnych inwestycji w polską markę. Jak dowiedziały się „Wiadomości Kosmetyczne”, władze operatora Biedronki analizują już opcję skopiowania Hebe poza Polską. Szef grupy JM jest jednak bardzo dyskretny. Studzi przewidywania lizbońskiego dziennika „Diario Economico”, według którego najbardziej naturalnym kierunkiem dla Hebe jest któryś z rynków, na którym grupa już działa. – Jest jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić, czy wejdziemy z tym drogeryjnym szyldem do Portugalii, Kolumbii, czy do jakiegoś innego kraju. W dalszym ciągu szukamy odpowiedniej formy, w jakiej ta sieć mogłaby działać poza granicami Polski – powiedział nam Soares dos Santos.

Plan pokrzyżowany wojną

W ocenie portugalskich ekspertów w kręgu zainteresowania władz JM przy ekspansji Hebe może być któryś z rynków Ameryki Południowej, lecz niekoniecznie Kolumbia. Lizbońska ekonomistka Ana Silva wyjaśniła nam, że z uwagi na wielkość rynku atrakcyjnymi kierunkami pozostają Argentyna, Chile oraz Brazylia. – Operator Biedronki działał już w przeszłości na brazylijskim rynku. Niekorzystne mogą być aktualne zawirowania polityczne w tym kraju. Podobnie rzecz ma się z Angolą, w której w ostatnich latach inwestowały w kosmetykę inne portugalskie spółki, a z zamiarem rozwoju dużej sieci supermarketów nosił się ostatnio główny konkurent JM, firma Sonae. Głównym problemem jest dziś to, że z powodu drastycznego spadku cen ropy naftowej ryzyko inwestycyjne w tych byłych portugalskich koloniach jest stosunkowo wysokie – powiedziała.

W ocenie Silvy najlepszym kierunkiem eksportu konceptu Hebe może być ojczyzna grupy Jeronimo Martins. Ekonomistka przypomniała, że w Portugalii brak jest drogerii podobnych do polskiej sieci. – Czynnikiem hamującym rozwój nowych sklepów może być nieufność portugalskiego klienta wobec nieznanych brandów. Tymczasem Hebe, jako produkt grupy JM, czyli największego detalisty w Portugalii, mogłaby szybko zostać uznana za rodzimą sieć – stwierdziła Silva.

Z tą opinią zgadza się inny lizboński ekspert Miguel Monteiro. Uważa on „portugalski scenariusz” dla Hebe za realny, lecz zaznacza, że najbardziej naturalnym rynkiem dla ekspansji drogerii z Polski jest Ukraina. – Złym prognostykiem jest trwająca tam wojna, która pokrzyżowała wykonanie realnego planu skopiowania drogerii za Bugiem. Ten obszar był już tematem zaawansowanych studiów detalisty, który przymierzał się do wejścia na Ukrainę z Biedronką. Teraz, jeśli ten projekt byłby wciąż aktualny, grupie JM pozostaje skoncentrować się jedynie na zachodniej części Ukrainy. Na dziś wydaje się to jednak ryzykowne. Zdecydowanie bardziej stabilnymi gospodarkami i bezpiecznym miejscem do prób skopiowania Hebe są Czechy i Słowacja – ocenił Monteiro.

Potencjał w e-commerce

Choć ekonomiści wróżą Hebe dobrą przyszłość, to wskazują, że w niektórych kwestiach miniony rok nie należał do najlepszych dla polskich drogerii. Otwarto 15 nowych obiektów, czyli o trzy mniej niż w 2014 r. Kierownictwo nie jest też zadowolone z wyników sprzedaży sieci. Mimo to władze JM nie mają obaw o jej rozwój. Eksperci zaś przewidują, że forma placówek Hebe będzie ewoluować. – To naturalny proces. Jedną z jego wcześniejszych faz było włączenie do drogerii aptek Na Zdrowie, również należących do JM – zauważa Ana Silva.

Zdaniem Miguela Monteiro duży potencjał dla Hebe drzemie w internecie. Lizboński ekonomista wskazał na szybko rosnące grono sympatyków tej marki na portalach społecznościowych. Według danych JM w ub.r. sieć miała już 200 tys. fanów na swoim facebookowym profilu, zaś jej witryna internetowa notowała co miesiąc po 350 tys. wejść. Często, bo aż około 30 tys. razy, pobierana była także z sieci gazetka wydawana przez Hebe. To, że internet ma dla Hebe duże znaczenie, lizbońska centrala podkreślała już w ub.r. W raporcie za 2014 r. wskazywała na zjawisko rosnącej nad Wisłą roli e-commerce i większego przywiązania Polaków do łatwego oraz szybkiego kupowania kosmetyków. „Nie będziemy szczędzić wysiłków, aby rozwijać program służący upowszechnianiu tej marki, a dodatkowo przyspieszymy obecność w technologii cyfrowej” – pisały w ub.r. o strategii dla polskich drogerii władze grupy JM.

Choć wciąż nie ma daty wejścia Hebe do handlu online, to portugalscy eksperci uważają debiut w e-commerce za pewnik. Ana Silva twierdzi, że pojawienie się e-sklepu sieci drogeryjnej jest tylko kwestią czasu. – Pytanie w tej sprawie nie brzmi „czy”, ale „kiedy” – dodaje. Z tą opinią zgadza się Miguel Monteiro. Zauważa, że e-commerce może pozwolić JM na obniżenie kosztów sprzedaży kosmetyków, a zarazem uatrakcyjnić ich cenę. Twierdzi, że przed ewentualnym startem sklepu online detalista może przeprowadzić kampanię reklamową wzmacniającą markę. – Wszelkie poczynione na tym polu wydatki szybko zwrócą się operatorowi. Sklep wirtualny będzie bowiem wsparciem dla tradycyjnych placówek, a dodatkowo pozwoli dotrzeć do tej grupy klientów, której wcześniej nie było po drodze do drogerii Hebe – ocenił Monteiro. 

Marcin Zatyka

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Drogerie
29.10.2025 09:49
DM Drogerie Markt wyznacza kurs odnowy: rekordowe wyniki i cyfrowa transformacja sieci drogerii
Niemiecka sieć drogerii rośnie w oczach.dm Drogerie Markt

Sieć DM Drogerie markt podsumowała rok obrotowy 2024/2025 hasłem „dm wyznacza kurs odnowy”. Firma odnotowała znaczący wzrost sprzedaży, która w całej Europie osiągnęła 19,197 mld euro wobec 17,749 mld euro rok wcześniej, co oznacza wzrost o 8,2 proc. Wynik ten stanowi solidną podstawę dla dalszego rozwoju i inwestycji w nowe obszary, takie jak sektor opieki zdrowotnej czy planowana apteka wysyłkowa. W Niemczech sprzedaż wzrosła o 6,5 proc., z 12,470 mld euro do 13,279 mld euro, natomiast w pozostałych trzynastu krajach europejskich o 12,1 proc., z 5,278 mld euro do 5,918 mld euro.

Zatrudnienie w grupie DM Drogerie Markt ównież wzrosło – na koniec roku obrotowego sieć liczyła 93 426 pracowników w całej Europie, wobec 89 197 rok wcześniej. W Niemczech zatrudnionych jest 63 648 osób, w tym 4418 stażystów. Każdego dnia w sklepach DM zakupy robi około 3,7 mln gospodarstw domowych w Europie, z czego 2,2 mln w samych Niemczech. Dynamicznie rozwija się też kanał cyfrowy – liczba użytkowników aplikacji DM Drogerie Markt osiągnęła już 12,5 mln, co potwierdza skuteczność strategii integrującej zakupy online i offline.

Według danych NielsenIQ, udział DM Drogerie Markt w niemieckim rynku produktów drogeryjnych wzrósł do 27,5%, wobec 27,1% rok wcześniej. W ujęciu wolumenowym wzrost był jeszcze większy – o 0,8 punktu procentowego.

Prezes Christoph Werner podkreśla, że za tym wynikiem stoi konsekwentna realizacja strategii wielokanałowej oraz utrzymanie stałej polityki cenowej, co wyróżnia DM Drogerie Markt na tle konkurencji, koncentrującej się na promocjach i ofertach specjalnych. Sieć nadal rozwija usługi takie jak odbiór zamówień online w sklepach czy dostawy DM Drogerie MarktExpress w niemieckich miastach.

Sprzedaż internetowa DM Drogerie Marktrośnie w tempie dwucyfrowym, przewyższając dynamikę sklepów stacjonarnych. W odpowiedzi na rosnący popyt sieć zapowiedziała otwarcie do lutego 2026 roku drugiego centrum logistycznego dla e-commerce w Heideloh koło Lipska. Dotychczas zamówienia online były obsługiwane wyłącznie przez centrum w Bor w Czechach. W minionym roku liczba sklepów dm Drogerie Markt w Europie wzrosła z 4116 do 4189, w tym w Niemczech z 2131 do 2154.

Po inwestycjach rzędu 200 mln euro w roku obrotowym 2024/2025, DM Drogerie Markt planuje zwiększyć nakłady do ponad 250 mln euro w roku 2025/2026. Środki te zostaną przeznaczone głównie na modernizację sklepów i cyfryzację procesów.

Jak podkreśla Christoph Werner, DM Drogerie Markt jest obecnie jednym z najbardziej pożądanych najemców w Europie, dysponując 4200 umowami najmu. Stabilna sytuacja finansowa i rosnące wyniki pozwalają firmie kontynuować ekspansję oraz wzmacniać pozycję lidera europejskiego rynku drogeryjnego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Drogerie
28.10.2025 13:28
Boots otwiera pierwszy butik zapachowy w Londynie
Nowa lokalizacja ma służyć premiumizacji brandu.Boots

Brytyjska sieć Boots uruchomiła swój pierwszy samodzielny butik zapachowy w Broadgate Central w Londynie, wprowadzając do oferty ponad 400 nowych kompozycji zapachowych oraz 20 nowych marek. To kolejny krok w strategii rozwoju segmentu beauty premium, który staje się jednym z kluczowych filarów wzrostu sieci w Wielkiej Brytanii.

Nowy butik łączy w sobie ofertę luksusowych i niszowych marek, takich jak Tom Ford, Prada, Guerlain, Maison Margiela, Gallivant czy Lumira. Klienci mogą skorzystać z indywidualnych konsultacji zapachowych oraz spersonalizowanych doświadczeń sensorycznych, które mają pomóc im odnaleźć unikalny zapach odpowiadający ich stylowi życia.

W ramach projektu Boots uruchomił również nowy Fragrance Hub na stronie boots.com oraz w aplikacji mobilnej. Dzięki temu rozszerzona oferta perfum będzie dostępna dla klientów w całym kraju, nie tylko w Londynie. Integracja kanałów online i offline ma umożliwić płynne doświadczenie zakupowe, niezależnie od miejsca i sposobu zakupu.

image

Sieć Boots tworzy butiki tylko z perfumami – motywuje to dynamicznym wzrostem konkurencji

Otwarcie butiku wpisuje się w rosnący trend premiumizacji rynku perfumeryjnego w Wielkiej Brytanii. Według prognoz, wartość krajowego rynku zapachów ma osiągnąć 2 miliardy funtów do 2029 roku, co oznacza dynamiczny wzrost w porównaniu z bieżącą dekadą. Boots, inwestując w segment zapachów, reaguje na rosnące zainteresowanie konsumentów markami luksusowymi i niszowymi oraz na zmianę sposobu dokonywania zakupów.

Nowy koncept ma wzmocnić pozycję Boots w segmencie zapachów poprzez połączenie doświadczeń zakupowych, ekskluzywnej oferty i innowacyjnych narzędzi cyfrowych. Jak podkreśla sieć, to otwarcie jest zapowiedzią dalszej ekspansji w obszarze beauty premium, który staje się jednym z najważniejszych motorów rozwoju całej grupy.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
30. październik 2025 18:19