StoryEditor
Producenci
17.08.2017 00:00

Rynek kosmetyczny ugina się pod nowościami

Właściciele drogerii są przekonani, że nowości są potrzebne. Ale nie wszystkie. I nie w nadmiarze. Ważna jest skrupulatna analiza wielu czynników oraz umiejętność dokonania wyboru, by pogoń za nowościami nie doprowadziła do bankructwa.

Menedżerowie odpowiedzialni za zatowarowanie drogerii podkreślają, że nowość nowości nie jest równa. – Produkt wprowadzany na rynek musi przede wszystkim wnosić nową jakość, to musi być coś ciekawego, wyjątkowego, zaskakującego w swoim działaniu czy formie podania – podkreśla Maria Szmyt, menedżer z drogerii Aurora działającej w sieci DP Drogerie Polskie. Nie chodzi o sam fakt wprowadzania kolejnych produktów, tylko o rzeczywiste uatrakcyjnienie asortymentu, przyciągnięcie nowych klientów, wzrost obrotów i marży. Jak zauważają handlowcy, to, czy na rynek wejdzie 11., czy 13. szampon danej marki, klientowi nie robi różnicy, on nie poszukuje tego typu nowości ani niespecjalnie zauważa ich pojawienie się. A dla sklepu jest to już istotny problem. Szczególnie dostaje się koncernowym markom, wielcy producenci według detalistów nie myślą w kategoriach rentowności sklepu i robienia wspólnego biznesu. – Wprowadzenie kolejnego wariantu tego samego rodzaju produktu nie przekłada się na sprzedaż. Firmy interesuje poszerzanie półki, co budzi nasz sprzeciw, ponieważ te produkty nie sprzedają się na takiej marży, żeby była dla nas satysfakcjonująca – mówi Maria Szmyt. Istotne są ograniczenia wynikające z powierzchni sklepów. – Mając zarezerwowany metr półki na daną kategorię, nie jesteśmy w stanie dokładać na nią kolejnych produktów bez ograniczeń. Musimy rezygnować ze starszych czy gorzej rotujących wariantów na rzecz nowości – dodaje. 

Zachowaj umiar

Problem ten nie dotyczy tylko znanych masowych marek, o których można powiedzieć, że się klientom opatrzyły. Również na modne i poszukiwane w danym momencie kosmetyki jest limit. – To, że wprowadziliśmy do drogerii błyszczyki modnej wśród blogerek marki było istotne, miało znaczenie dla naszych klientek, ale to, że mamy w ofercie np. 12, a nie 17 jego wariantów, już nie ma większego znaczenia. Oczywiście należy dać klientowi wybór, ale trzeba też znać umiar, bo przede wszystkim ważna jest rentowność biznesu – mówi Maria Szmyt. Jednak na nowości tego typu – poszukiwane przez konsumentów – właściciele drogerii są zdecydowanie bardziej otwarci. Tu popyt już jest wykreowany. Trzeba być czujnym i poświęcić sporo czasu na surfowanie po sieci – w ten sposób wyłapuje się to, co najmodniejsze, ale można być niemal pewnym, że takie nowinki sprzedadzą się bez problemu. – Koreańskie maseczki z aktywnym węglem, bardzo popularne w internecie, wprowadziliśmy do naszej drogerii na własną rękę i 100 sztuk sprzedaliśmy w dwa dni. Kiedy weszły do całej sieci i dodatkowo były promowane w gazetce reklamowej, sprzedaż przeszła w tysiące sztuk – opowiada Maria Szmyt. Blogerki, znane celebrytki, które polecają produkty na swoich stronach, interaktywnych kanałach, stają się dla współczesnych konsumentek wyrocznią. Jak przyznają właściciele drogerii, wystarczy, że np. Anna Lewandowska o czymś wspomni, a już sprzedaż szybuje w górę, nawet jeśli jest to produkt o wiele droższy od innych z tej samej kategorii. – Kiedy blogerka będącą wyrocznią w dziedzinie makijażu, pokaże nowe odcienie lakierów do paznokci, dziewczyny dosłownie za kilka godzin pojawiają się w drogerii z pytaniem, czy już je mamy w sprzedaży – opowiada Maria Szmyt.

Przewiduj to, co nieprzewidywalne

Rynek kosmetyczny nie może istnieć bez nowości, karmi się nimi. Z drugiej strony nie ma możliwości wprowadzenia do sprzedaży wszystkiego, co proponują producenci – tego zdania jest również Krystyna Pilecka, właścicielka kilku drogerii, które prowadzi pod szyldem sieci Laboo. – Trzeba ogromnego wyczucia, sprawnej analizy i umiejętności przewidywania, co się będzie sprzedawało, a co nie, żeby nie utracić płynności finansowej – mówi. Zgadza się z opinią, że z wprowadzania kolejnych wariantów produktów, nawet bardzo znanych marek, sklep nie czerpie korzyści. Drogeria może więcej zarobić na markach niszowych, które dopiero wchodzą na polski rynek i chętniej dzielą się marżą z detalistami. Zarazem jednak trzeba pamiętać, że często są to start-upy, za którymi nie stoją lata doświadczeń, potęga marketingowa i finansowa. Najczęściej nie mają pieniędzy na szkolenia, wszystko inwestują we wprowadzanie nowych produktów, istnieje ryzyko, że znikną z rynku tak samo szybko, jak się pojawiły. – Na pewno można powiedzieć jedno – że rynek stał się nieprzewidywalny – mówi Krystyna Pilecka. – Kiedyś firmy najpierw zaopatrywały sklepy, a później nagłaśniały nowości w kampaniach reklamowych. Teraz marki, które chcą wejść na rynek, najpierw wspomagają się kampaniami w internecie, blogerkami i w ten sposób wywołują popyt. Klient przychodzi do drogerii i szuka produktu, który widział na blogach. Ssanie jest wywoływane od dołu i trzeba być bardzo czujnym. Bez takich nowości nie można się obejść, bo marki koncernowe przeszły do innych kanałów, głównie do dyskontów i hipermarketów – stwierdza.

Oszacuj ryzyko

Pogoń za nowościami promowanymi w internecie, za nowinkami zachwalanymi przez blogerki, może być zgubna. Fakt, że to właśnie nowości, które „wypłynęły” w internecie, często z egzotycznych krajów (np. moda na wszystko, co azjatyckie), są dziś dla drogerii najbardziej skutecznym sposobem na odróżnienie się od konkurencji. Wygrywa ten, kto najszybciej wprowadzi je na półki, a w pojedynczych sklepach czy sieciach franczyzowych, ścieżka decyzyjna jest zdecydowanie krótsza niż w korporacyjnych strukturach. Ale… Modny produkt, który był niszowy, stopniowo zaczyna pojawiać się w kolejnych sieciach i sklepach i przestaje być wyjątkowy. Drogeria, która chciała się wyróżniać ofertą, za chwilę ma to samo, co konkurencja. Poza tym coś, co jest modne dzisiaj, może się znudzić jutro – konsumentki szybko przerzucają się na kolejne nowinki. To duże ryzyko dla właściciela sklepu. Często jedna marka ma kilku dystrybutorów, dodatkowo nie panuje nad polityką cenową. A dla detalisty bardzo ważna jest zarówno terminowość dostaw, jak i stabilność cen na rynku, ich rozsądne wyważenie z uwzględnieniem kosztów, jakie ponoszą poszczególne kanały sprzedaży. – Nie można zaniechać wprowadzania nowości, ale trzeba to robić, rozpatrując różne elementy ryzyka – podsumowuje Piotr Ciećkiewicz, prezes spółki Open Project, zarządzającej własnymi drogeriami w sieci Sekret Urody.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
24.04.2024 15:27
Marka Neonail otworzyła swój pierwszy salon w zupełnie nowej aranżacji
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych / Cosmo Group
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu / Cosmo Group
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu / Cosmo Group
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu / Cosmo Group
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Nowy salon Neonail w Galerii Wroclavia we Wrocławiu. Marka ma obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych
Gallery
Marka Neonail specjalizująca się w produktach do stylizacji i pielęgnacji paznokci, zmieniła wygląd swoich salonów sprzedaży. W Galerii Wroclavia we Wrocławiu został otwarty pierwszy punkt w nowej aranżacji, gdzie sprzedawane są także kosmetyki do makijażu Neo Make Up.

Neo Nail i Neo Make Up to marki należące do polskiej firmy Cosmo Group. Właśnie został otwarty pierwszy salon sprzedaży w zupełnie nowej aranżacji, gdzie można kupić obie marki – lakiery i produkty do stylizacji paznokci oraz kosmetyki do makijażu.

Salon w Galerii Wroclavia we Wrocławiu został urządzony w minimalistycznym stylu, w jasnych kolorach z modnym wzornictwem. Powstały w nim dwa spójne światy – na długich białych półkach swoje miejsce znalazły miejsce produkty marki Neonail, a po drugiej stronie znalazły się produkty z serii Neo Make Up, które również zyskały nową oprawę wizualną.

Jak informuje firma, celem było stworzenie neutralnego tła, które na wzór pomieszczeń galerii sztuki, pozwoliło zaprezentować każdy produkt w dowolnej aranżacji.Nową koncepcję salonu opracowało biuro architektoniczne Forma4U Marcin Karaszowski.

– Postawiliśmy na trzy idee, które naszym zdaniem najbardziej kojarzą się z markami Neonail i Neo Make Up, czyli nowoczesny minimalizm, potęga kolorów oraz bliskość natury. Te trzy elementy stały się filarami naszej nowej wizji na aranżację tego wnętrza – mówi architekt Sylwia Słopak-Karaszowska.

Marka Neonail posiada obecnie 141 punktów własnych i franczyzowych w galeriach handlowych. Produkty NEONAIL można kupić w ponad tysiącu miejsc w Polsce: w multibrandowych drogeriach oraz sieciach nowoczesnych: Douglas, Hebe, Kontigo oraz  w e-sklepie marki.

Czytaj także: Chiara Ferragni będzie promować polską markę Neonail

Cosmo Group to jedna z wiodących międzynarodowych firm z sektora beauty, jest liderem sprzedaży w kategorii lakierów hybrydowych na polskim rynku. W portfolio firmy znajdują się marki: Neonail, Neo Make Up, Mylaq i Staylac.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
24.04.2024 11:55
Johnson & Johnson musi zapłacić 45 milionów dolarów odszkodowania w kolejnej sprawie dotyczącej talku w pudrze dla niemowląt
To kolejny cios dla Johnson & Johnson.
Firma Johnson & Johnson i dwie jej spółki zależne zostały uznane za odpowiedzialne za śmierć Theresy Garcia, którą reprezentowała kancelaria adwokacka Dean Omar Branham Shirley. Ława przysięgłych Sądu Okręgowego hrabstwa Cook w Chicago przyznała rodzinie Garcii 45 milionów dolarów odszkodowania. Sprawa toczyła się o uznanie odpowiedzialności firmy za azbest, który znalazł się w używanym przez Garcię talku dla niemowląt.

Proces jest następstwem dwóch wniosków o upadłość firmy Johnson & Johnson, które zawiesiły postępowanie w tej i tysiącach innych spraw dotyczących azbestu i talku. Stwierdzono, że przyczyną międzybłoniaka był fakt, że Garcia przez całe życie stosowała puder dla niemowląt Johnson’s Baby Powder i inne produkty na bazie talku. Międzybłoniak to śmiertelny nowotwór błony śluzowej płuc, spowodowany narażeniem na działanie azbestu, który wykryto w niektórych próbkach zasypki talkowej dla niemowląt Johnson & Johnson.

Prawnicy Garcii wykazali, że produkty zawierające talk wytwarzane przez firmę Johnson & Johnson zawierają włókna azbestu. Eksperci wyjaśnili, że codzienne stosowanie i ilość wdychana przez Garcię przez całe życie doprowadziły do jej międzybłoniaka. Zdiagnozowano ją w styczniu 2020 roku, a zmarła w lipcu tego roku.

W maju 2023 r. firma Johnson & Johnson zgodziła się wpłacić 8,9 miliarda dolarów w płatnościach przez 25 lat na rozstrzygnięcie wszystkich obecnych i przyszłych roszczeń dotyczących talku, co stanowi wzrost o 6,9 miliarda dolarów w porównaniu z 2 miliardami dolarów przekazanymi wcześniej w związku ze wstępnym ogłoszeniem upadłości LTL w październiku 2021 r.

Johnson & Johnson to nie pierwsza firma, która mierzy się z pozwami w sprawie rakotwórczego talku. W grudniu 2022 roku ława przysięgłych w Kalifornii zdecydowała, że Avon Products Inc. (ówcześnie część Natura &Co.) musi wypłacić ponad 50 milionów dolarów odszkodowania karnego 76-letniej kobiecie. Kobieta ta twierdzi, że przyczyną jej raka był talk użyty w produktach Avon.

Czytaj także: Kolejny cios dla J&J - upadłość została odrzucona przez sąd, a firma wyśmiana na TikToku

W 2020 r. podsądnym stała się marka Revlon: para z Maryland, Laura i Edward McDaniel, wniosła pozew przeciwko Revlonowi w sądzie stanu Nowy Jork. Laura McDaniel, której została w styczniu 2020 r. postawiona diagnoza onkologiczna, twierdzi, że jej choroba jest rezultatem azbestu zawartego w talku stosowanym w kosmetykach Revlonu, gdzie pracował jej ojciec. Dąży do uzyskania 20 milionów dolarów jako zadośćuczynienie oraz 40 milionów dolarów jako odszkodowanie karne. Jej mąż, Edward, domaga się 5 milionów dolarów za cierpienie psychiczne i stratę życiowej partnerki, argumentując, że choroba wynikła z użycia skażonych produktów.

Firma Johnson & Johnson wygrała zdecydowaną większość dotychczas toczących się procesów sądowych z udziałem ławy przysięgłych związanych z talkiem kosmetycznym i powtarza, że żadne z roszczeń przeciwko spółce związanych z talkiem nie jest zasadne. Mimo że firma zapewniała, że jej produkty zawierające talk są bezpieczne, w 2020 r. zaprzestała sprzedaży pudru dla niemowląt Johnson’s na bazie talku w USA i Kanadzie, a w 2022 r. globalnie przeszła na gamę pudrów dla niemowląt na bazie skrobi kukurydzianej.

Czytaj także: Johnson & Johnson rozważa trzecią próbę ogłoszenia upadłości

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2024 21:47