StoryEditor
Beauty
20.06.2016 00:00

Ewa Gil: Kocham ten zawód do granic możliwości

Do 23 roku życia była pewna, że będzie występować na scenie jako piosenkarka. Przypadek sprawił, że zaczęła malować. Dziś Ewa Gil jest najsłynniejszą polską wizażystką gwiazd i ulubienicą kobiet, które ufają jej bez reszty.

Sophia Loren często podkreśla, że „nic nie czyni kobiety piękniejszą niż jej wiara w to, że jest piękna”...

Ewa Gil: Aktorka ma rację. Jeśli kobieta akceptuje i kocha siebie, to od razu zaczyna się prostować, ma uniesioną do góry brodę i taki charakterystyczny błysk w oku. Makijaż staje się dla niej dodatkiem, kropką nad i, a nie czymś, za czym można się schować. Poza tym według mnie kobieta jest najpiękniejsza, gdy jest zakochana. Wtedy cały czas się uśmiecha, promienieje i żeby była piękna, wystarczy jej róż, tusz i już (śmiech).

W branży kosmetycznej początki bywają dosyć trudne. Wyrobienie sobie renomy, zdobycie klientów, nieraz graniczy z cudem. Jak wspominasz swoje początki?

To, że zaczęłam malować, to był przypadek. Wszystkiemu winien jest Grzegorz Bloch (śmiech). To on zobaczył we mnie tę umiejętność i zachęcił, żebym poszła właśnie w tym kierunku. Wcześniej zawsze chciałam być piosenkarką. Skończyłam wokalistykę pod kierunkiem Eli Zapendowskiej, wygrałam „Szansę na sukces” z Czerwonymi Gitarami, śpiewałam w chórkach. Natomiast Grześ namówił mnie na pracę przy sesjach początkowo dla „Tiny” czy „Programu TV”. Później asystowałam u Goni Wielochy przy pokazach mody. Jako że byłam samoukiem, to cały czas podpatrywałam to, co robią inni, i dużo eksperymentowałam. Wraz z pojawieniem się stacji Atomic TV zaczęłam pracować z kamerą. To była dobra szkoła, a umiejętności tam zdobyte bardzo przydały mi się kilka lat później, przy programie „Idol”. I to był moment przełomowy. Wtedy pierwszy raz zaczęto przykładać tak niesamowitą wagę do makijażu, fryzury, wyglądu. Operatorzy stosowali ciasne zbliżenia, więc musiałam być precyzyjna do bólu. Fantastyczną rzeczą było to, że w „Idolu” nie mieliśmy żadnych ograniczeń, mogliśmy w pełni realizować swoje wizje. Pozwoliło mi to rozwinąć skrzydła i zostać dostrzeżoną w show-biznesie.

Ale z muzyki nigdy nie zrezygnowałaś.

Skąd. Moja przygoda z muzyką trwa do dziś. Głównie za sprawą tego, że najwięcej pracuję właśnie z gwiazdami muzykującymi czy przy programach muzycznych. Poza tym często w garderobie, gdy moje artystki się rozśpiewują przed koncertem, zaczynamy śpiewać na głosy. Czasem też Justyna Steczkowska, jej siostra Magda czy Ania Dąbrowska, znając moją miłość do muzyki, proponowały mi, żebym na ich płytach czy koncertach robiła chórki. Mogę więc śmiało powiedzieć, że jestem muzykującą wizażystką.

Jakie cechy powinna mieć wizażystka, żeby osiągnąć sukces?

Musi być charakterystyczna, nie może ginąć w tłumie. Dobrze, żeby zdawała sobie sprawę z własnej wartości i swoich umiejętności, ale nie była dominująca. Niesamowicie ważne są: pokora, cierpliwość, witalność, dyskrecja, wrodzony optymizm, otwartość, skupienie na osobie, która siedzi przed nami, bez względu na jej status społeczny. Trzeba umieć dopasować się do klienta. Ja wszystkie kobiety, które maluję, traktuję tak samo. Dla mnie wszystkie są księżniczkami, którym dogadzam jak mogę (śmiech).

A propos dogadzania. Wizażysta odgrywa też rolę psychologa, terapeuty, który wysłucha i dowartościuje kobietę. Jak otwierasz serca swoich klientek?

Rzeczywiście w tym zawodzie połowa sukcesu to talent, a druga połowa to właśnie aspekt psychologiczny. Bardzo ważny jest nasz charakter, to, w jaki sposób traktujemy innych ludzi. Przepis na to, by klientka się otworzyła, jest dość prosty. Trzeba mieć cechy, które wymieniłam wcześniej, i kierować się dobrym sercem. To naprawdę działa. Nawet jeśli czasami zdarza się trudna klientka, która stwarza duży dystans, to zauważyłam, że jeśli cały czas obdarzam ją dobrym słowem i uśmiechem, to prędzej czy później zyskam jej zaufanie. Nigdy się nie puszę ani nie peszę przed klientką. Nie wytykam jej błędów. Staram się delikatnie zasugerować, że może powinna spróbować z innym kolorem cienia lub szminki. Stwarzam jej przez to poczucie bezpieczeństwa. I robię co w mojej mocy, żeby czuła się piękna i wartościowa.

Malujesz zarówno gwiazdy, jak i zwykłe kobiety. Naprawdę każdą z nich traktujesz tak samo?

Tak, bo wydaje mi się, że w każdym człowieku można znaleźć coś fantastycznego i mu o tym powiedzieć, np. że ma piękny kolor tęczówki, wspaniałe rzęsy, cudowną linię brwi… Gwiazdy są przyzwyczajone do tego, że wyglądają dobrze w każdym makijażu, ale czasami maluję kobiety, które są po przejściach i które nigdy w życiu nie sięgały po kosmetyki kolorowe. Jeśli zaczynam im mówić, jakie mają atuty, to z początku są w szoku, bo nikt im tego wcześniej nie powiedział. To bardzo zbliża mnie jako osobę z pięknego świata telewizji do nich.

Jak dobierasz makijaż do klientki?

Zawsze, kiedy pytam klientkę, jak chciałaby wyglądać, robię wywiad, na jaką okazję się przygotowuje, jaką ma kreację, jaka będzie fryzura, jakie dodatki itd. To są pewne puzzle, które układają mi się w głowie w całość. Zanim sięgnę po pędzel, muszę też poznać temperament tej kobiety. Jeśli wykonuję makijaż artystce, staram się być na próbie, żeby zobaczyć, jaką śpiewa piosenkę, jak ją interpretuje, jakie robi przy tym miny, np. Kasia Nosowska stoi nieruchomo, ale śpiewając, dokonuje niesamowitych rzeczy z twarzą, bo ma nieprawdopodobną mimikę. To wszystko jest dla mnie ważne, bo makijaż to też swego rodzaju interpretacja. W końcu mogę zrobić z mojej klientki delikatną, eteryczną rusałkę albo femme fatale. Najważniejsze, żeby wszystko ze sobą współgrało, a ona czuła się dobrze.

Dziewczyna spojrzała w lustro i się rozpłakała. Powiedziała, że całe życie myślała, że jest brzydka, a okazało się, że może być piękna. Płakaliśmy razem z nią. W takich momentach wiesz, że nie ma pieniędzy, które byłyby cenniejsze niż satysfakcja z tego, że się kogoś uszczęśliwiło.

Pamiętasz wyjątkowo wzruszającą metamorfozę, której byłaś sprawczynią?

Było wiele takich sytuacji. Nigdy nie zapomnę, gdy w „Idolu” musieliśmy zająć się dziewczyną, która miała włosy na 2 cm, prawie nie miała brwi i była niesamowicie zahukana. Trudno było nam do niej dotrzeć i bardzo nam zależało, żeby ta charakteryzacja była wyjątkowo dobra. Leszek Czajka ufarbował jej włosy na biało, ja zrobiłam makijaż. Gdy skończyliśmy, dziewczyna spojrzała w lustro i się rozpłakała. Powiedziała, że całe życie myślała, że jest brzydka, a okazało się, że może być piękna. Płakaliśmy razem z nią. W takich momentach wiesz, że nie ma pieniędzy, które byłyby cenniejsze niż satysfakcja z tego, że się kogoś uszczęśliwiło.

Twoi przyjaciele mówią o Tobie „żaba załagodź”.

(śmiech) To jest określenie, które wymyślił Jarek Szado, patrząc, jak opiekuję się gwiazdami w sytuacjach stresujących, szczególnie przed występami na żywo. Zawsze staram się je uspokoić. Zwracam się do nich spokojnym głosem, opowiadam zabawne historyjki, odciągając je tematycznie od tego, co będzie się działo za chwilę. Używam też zdrobnień: laleczko, niuniu, aniołku, promyczku, groszku słodki. Roztaczam nad nimi matczyną opiekę. Edyta Bartosiewicz często mi mówi, że lubi ze mną pracować właśnie dlatego, że kompleksowo się nią zaopiekuję: pomaluję, coś poprawię, pocieszę. Staram się być też bardzo delikatna. Jak dotykam twarzy kobiety, chcę, żeby się zrelaksowała. Po nałożeniu podkładu zawsze go wklepuję, co jest bardzo przyjemne i odprężające. Edyta Górniak często prosiła mnie „Ewciu, poklep jeszcze” (śmiech).

Prowadzisz warsztaty w trzech szkołach w Warszawie, jeździsz po Polsce. Co, poza informacjami technicznymi, chcesz przekazać swoim kursantkom?

Przede wszystkim to, że makijaż to forma sztuki. Zawsze podkreślam to, że jestem samoukiem i dzięki temu moja radość z malowania i improwizowania nie została ograniczona. Tłumaczę im, żeby wiedzy, którą wyniosą ze szkoły wizażu, nie traktowały jako wyznacznika, lecz jako wachlarz możliwości. W tym zawodzie najważniejsze jest wyrobienie sobie indywidualnego stylu. Dlatego nie można zakładać, że coś wolno, a czegoś nie. Makijaż ma na celu dodanie urody, odjęcie lat, ukrycie jakichś mankamentów, ale jest też umiejętnością wykorzystania krzywizny. W odróżnieniu od malarza, który z płaskiej formy ma wydobyć trójwymiar, wizażysta z trójwymiaru musi uzyskać obrazek. A uda mu się to, jeśli nie ograniczy swojej wyobraźni.

Dużo podróżujesz, jak według Ciebie Polki wypadają na tle innych narodowości, jeśli chodzi o dbanie o siebie?

Bardzo podoba mi się, jak dbają o siebie Włoszki, Niemki i Hiszpanki. Są wyjątkowo zadbane. U nas też z roku na rok jest coraz lepiej. Od pewnego czasu jest duży boom na makijaż. Dziewczyny podpatrują zachodnie gwiazdy, chętnie zapisują się do szkół wizażu, oglądają filmiki instruktażowe zamieszczane w internecie. Natomiast jest też odsetek kobiet w dojrzałym wieku, które używają np. zbyt dużo cieni z połyskiem, co odradzam, bo połysk podkreśla zmarszczki. A mat je optycznie wygładza. Staram się to pokazać moim klientkom.

Mówią, że szewc bez butów chodzi. A jak jest w Twoim przypadku?

Wiesz, ile ja błędów popełniam, malując siebie? (śmiech) Po pierwsze maluję się w 7 minut. I to końcówkami kosmetyków. Czasem proszę jedną z dziewczyn z mojego zespołu, żeby mnie pomalowała. Mam bardzo wrażliwe oczy –, łzawią, gdy za długo mają kontakt z pędzlami. Dlatego uczę każdą z moich podopiecznych, jakimi narzędziami i w jaki sposób ma pracować.

Narzędzia to jedno, a na jakie cechy kosmetyków zwracasz uwagę w swojej pracy?

Dawno zauważyłam, że skóra nie wybiera ceny kosmetyków, tylko ich skład. Osobiście uwielbiam, jak kosmetyk pachnie, zwłaszcza jeśli chodzi o podkłady. To dla mnie prawdziwa aromaterapia. Muszę też go dotknąć, zobaczyć, jaką ma strukturę, biorę pod uwagę, czy będzie się dobrze łączyć z innymi kosmetykami. Dodatkowo lubię ładne opakowania. To jest coś, co działa podprogowo na klientki. Dobre marki, estetyczne opakowania powodują, że klientka myśli: „ma dobre kosmetyki – dobra jest” (śmiech). Dlatego warto takie produkty mieć w kufrze.

Jak dbasz o siebie?

Palę, opycham się wieczorami, nie ćwiczę (śmiech). A tak na poważnie to podczas kąpieli robię sobie peeling całego ciała. Lubię być opalona. W pracy cały czas stoję, więc czasem pojawiają mi się na nogach pajączki. Jak się opalę, to są mniej widoczne. Chronię przed słońcem tylko twarz. Co jakiś czas korzystam z usług kosmetyczki, żeby zrobić sobie peeling lub przypompować usta (śmiech).

Co jest najtrudniejsze w tym zawodzie?

Niestabilność finansowa, bo to wolny zawód. Dziś jest pełno zleceń, a za miesiąc może nie być. A ze względu na nienormowany czas pracy jestem rzadko w domu z moją córką. Trudne jest też dźwiganie kufrów. Poza tym niczego trudnego w tym nie widzę. Jest to cudowna przygoda, którą przeżywam codziennie i kocham ten zawód do granic możliwości. Dzięki temu, że spotkałam odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie i miejscu, jestem spełniona zawodowo. Obcuję z cudownymi osobami, moje gwiazdy zabierają mnie ze sobą na sesje zdjęciowe i koncerty po całym świecie, a ja pławię się w tym luksusie i jeszcze mi za to płacą (śmiech). Czy to nie pełnia szczęścia? 

Rozmawiała: Agnieszka Saracyn-Rozbicka

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zdrowie
24.04.2025 14:03
Technologia i piękny uśmiech idą w parze – przełom w codziennym dbaniu o wrażliwe zęby
O powodach nadwrażliwości zębów i innowacyjnych metodach na radzenie sobie z tym problemem opowiadali Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon oraz lek. med. Robert Buda  Marzena Szulc

Nowoczesne technologie stały się nierozłącznym elementem naszego życia, spotykamy je nie tylko w smartfonach, ale także w przedmiotach codziennego użytku – nawet w paście do zębów. Przykładem jest technologia NovaMin, stworzona z myślą o osobach zmagających się z nadwrażliwością zębów, którą odczuwa 67 proc. dorosłych Polaków [1].

Dla wielu oznacza ona konieczność rezygnacji z ulubionych dań, zmianę nawyków, a nawet lęk przed wizytą u dentysty czy zabiegami, takimi jak wybielanie. Tymczasem NovaMin oferuje proste i skuteczne rozwiązanie – tworzy warstwę ochronną na wrażliwych obszarach zębów, zmniejszając nadwrażliwość. Jak dokładnie działa i w której paście do zębów jej szukać?

Nadwrażliwość – skąd się bierze i z czym się wiąże?

Jedzenie lodów, picie gorącej kawy czy zimnych napojów – te przyjemności dla wielu osób wiążą się z bólem i dyskomfortem. Przyczyna? Nadwrażliwość zębów. 

Istnieje kilka powodów, dla których nasze zęby mogą być wrażliwe – często wynika to ze ścierania się szkliwa zębów. Kiedy szkliwo ulega ścieraniu lub dochodzi do recesji dziąseł, może zostać odsłonięta warstwa zębiny – twardej, choć mniej niż szkliwo, struktury zbudowanej z kolagenu i sieci maleńkich kanalików. Kanaliki te prowadzą do nerwów w centrum zęba. Gdy spożywamy coś gorącego lub zimnego, bodźce te mogą przemieszczać się przez kanaliki i podrażniać nerw, powodując krótki, ostry ból.

Według badań aż 77 proc. osób z nadwrażliwością unika zimnych napojów czy jedzenia, 38 proc. stara się nie spożywać gorących potraw, a niemal 80 proc. z nich kontroluje sposób w jaki spożywają posiłki, by uniknąć bólu i upewniać się, że jedzenie nie dotyka niektórych zębów. Ograniczenia, którym się poddajemy, aby ulżyć nadwrażliwym zębom, mogą znacząco wpływać na komfort codziennego życia. Na szczęście istnieją nowoczesne technologie, które wspierają odbudowę ochrony zębiny oraz zwiększają komfort użytkowników.

NovaMin – technologia w tubce pasty do zębów

Technologia NovaMin powstała z myślą o regeneracji tkanek w medycynie. Po latach badań odkrycie, które pomogło w szybszym zrastaniu się kości, doprowadziło do powstania rozwiązania dla osób, które cierpią z powodu nadwrażliwości zębów. NovaMin to związek, który zawiera te same składniki, co hydroksyapatyt – minerał naturalnie występujący w zębach. NovaMin, wchodząc w kontakt ze śliną, regeneruje warstwę ochronną utraconą z wrażliwych zębów. Zaczyna naprawiać nadwrażliwe zęby już w 2 minuty, a ulgę w nadwrażliwości przynosi w 14 dni.

Gdzie szukać NovaMin?

NovaMin jest składnikiem nowej linii past Sensodyne Clinical Repair. Skuteczność zawartej w paście technologii została potwierdzona w wielu badaniach klinicznych.

Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności. Pacjenci rezygnują również z higienizacji stomatologicznej, czy zabiegów estetycznych, takich jak skaling czy wybielanie, właśnie z powodu obaw przed bólem. Dzięki licznym badaniom wiemy, że konsumenci oczekują od pasty do zębów czegoś więcej niż chwilowego efektu – szukają rozwiązań, które przyniosą długotrwałe korzyści. Jako producent terapeutycznych past do zębów Sensodyne, nieustannie inwestujemy w badania i dostarczamy produkty, które pomagają pacjentom dbać o zdrowie jamy ustnej i wrażliwe zęby. Nowe pasty Sensodyne Clinical Repair, mające status wyrobu medycznego, pozwalają konsumentom cieszyć się skuteczniejszym czyszczeniem i wybielaniem, jednocześnie zapewniając ochronę przed nadwrażliwością – komentuje Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon.

Ochrona przy wybielaniu wrażliwych zębów

Wybielanie zębów cieszy się rosnącą popularnością, jednak nie każda metoda jest odpowiednia dla osób z nadwrażliwością. Preparaty, które zawierają silniejsze roztwory wybielające (przeważnie nadtlenki) lub pozostają na zębach dłużej (np. na noc) mogą prowadzić do nasilenia dolegliwości. Jednym z rozwiązań dla osób poszukujących bezpiecznych metod wybielania jest nowa pasta Sensodyne Clinical White, stworzona z myślą o ochronie szkliwa i codziennym stosowaniu. Regularne stosowanie pasty dwa razy dziennie przynosi widoczne efekty już po ośmiu tygodniach. Zęby stają się jaśniejsze nawet o dwa odcienie, a zawarty w paście składnik depolaryzujący zakończenia nerwowe w kanalikach zębinowych pomaga ograniczyć ryzyko dyskomfortu związanego z nadwrażliwością.

image
Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności.
Marzena Szulc

Nadwrażliwość zębów to problem, który dotyka znaczną część populacji, wpływając na jakość codziennego życia. Dzięki postępom w stomatologii, takim jak technologia NovaMin, pojawiają się nowe możliwości w zakresie łagodzenia tego dyskomfortu i skuteczniejszego postępowania z nadwrażliwością zębów. Dbanie o zdrowie jamy ustnej przy użyciu nowoczesnych produktów może przynieść ulgę i poprawić komfort życia wielu osób.

 

[1] IPSOS Dane Penetracyjne, Polska, fala listopad-grudzień 2024

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zapachy
08.04.2025 06:00
Retro sprzedaje? Siła nostalgii w nowoczesnej perfumerii
Flakon Chanel No. 5 to klasyk designu i symbol ponadczasowej elegancjiMarzena Szulc

Nasz zmysł węchu posiada wyjątkową moc przenoszenia nas w czasie, jednym wdechem ożywiamy wspomnienia z intensywnością, której nie dorównują inne zmysły. Niezależnie, czy jest to dymna woń kadzidła, unosząca się leniwie w zakrystii, czy metaliczny oddech letniego deszczu, spadającego na rozgrzaną ziemię. Przemysł perfumeryjny doskonale rozumie tę więź między zapachem a pamięcią emocjonalną, budując strategie marketingowe, które sięgają znacznie głębiej, niż do naszych portfeli.

W świecie perfum zapach to coś więcej niż zmysłowa przyjemność – to emocjonalna podróż. Jedna nuta może przywołać wspomnienia z dzieciństwa: zapach skóry matki, pierwszej miłości, wakacji sprzed dekady. Perfumy stają się tym samym czymś znacznie więcej, niż tylko produktem – to osobiste archiwa pamięci, intymne opowieści zamknięte we flakonach.

Coraz więcej marek świadomie sięga po nostalgię jako narzędzie budowania więzi z odbiorcą. Psychologia emocji i pamięci zapachowej staje się dziś nie tylko inspiracją dla twórców, lecz także potężnym narzędziem strategii, zarówno artystycznej, jak i marketingowej.

Psychologia zapachu: dlaczego emocje pachną?

Zapach to jeden z najbardziej pierwotnych zmysłów – rozwija się już w życiu płodowym i przez większość życia towarzyszy nam, często działając na poziomie podświadomym. W odróżnieniu od wzroku czy słuchu, sygnały węchowe trafiają niemal bezpośrednio do układu limbicznego – tej części mózgu, która odpowiada za emocje, instynkty i pamięć. To właśnie dlatego zapachy wywołują tak silne, często natychmiastowe reakcje na poziomie emocjonalnym.

Zjawisko to znalazło swój literacki wyraz w słynnym "efekcie Prousta" – nazwanym od ikonicznej sceny z "W poszukiwaniu straconego czasu", w której smak magdalenki zanurzonej w herbacie uruchamia u narratora nagły potok wspomnień z dzieciństwa. Choć początkowo uznawano to za czysto poetycki obraz, dziś wiemy, że zapach rzeczywiście potrafi wywołać intensywną reakcję emocjonalną.

W kulturze japońskiej, podobnie jak w literaturze Prousta, zapachy są traktowane jako nośniki wspomnień i emocji. W kulturowym rozumieniu Mono no aware, czyli japońskiej koncepcji "uczuciowej wrażliwości na ulotność rzeczy", to właśnie efemeryczność doznań – w tym zapachów – buduje głębię przeżycia. Zapach jest z natury ulotny i trudny do zatrzymania, dlatego staje się idealnym nośnikiem tej filozofii: chwila trwa, zachwyca … i znika.

Psychologia, mówi o pamięci węchowej/olfaktorycznej, a neurobiologia dopowiada: zapachy mają bezpośredni dostęp do wspomnień – z pominięciem świadomości.

Co ciekawe, wspomnienia wywołane przez zapachy są nie tylko bardziej intensywne, ale też bardziej pozytywne i emocjonalnie nasycone, niż te wywołane przez obraz czy dźwięk. Mood Media informuje, że 75 proc. wszystkich emocji generowanych codziennie jest wywoływanych przez zapach, a prawdopodobieństwo zapamiętania czegoś, co pachnie, jest sto razy większe niż innych bodźców zmysłowych.

Badania przeprowadzone przez Sense of Smell Institute wskazują, że podczas gdy wizualne zapamiętywanie obrazów spada do około 50 proc. już po trzech miesiącach, to po roku człowiek przypomina sobie zapachy z dokładnością do 65 proc. (Mood Media). To dlatego perfumy potrafią być tak osobiste – mogą przywołać zapomnianą scenę z dzieciństwa, przypomnieć dawno niewidzianą osobę albo wywołać poczucie bezpieczeństwa, którego nie sposób wyrazić słowami. Dodatkowo, badania opublikowane w czasopiśmie Neuron wykazują, że zapachy mogą przywoływać wspomnienia z dzieciństwa, nawet po uszkodzeniu hipokampa, obszaru mózgu odpowiedzialnego za pamięć.

Z kolei WGSN wskazuje na rosnące znaczenie zapachów jako narzędzia wyrażania tożsamości, tzw. Scenting for identity, w myśl którego perfumy stają się czymś więcej niż tylko sposobem wyrażania indywidualnych emocji i stylu; zaczynają odgrywać istotną rolę w komunikowaniu wartości, kultury i osobistych przekonań. Zapachy nie tylko przywołują wspomnienia, ale i stają się nośnikiem kulturowych narracji, które pozwalają ludziom lepiej wyrazić siebie w kontekście społecznym i kulturowym.

Marketing emocji: jak marki perfumeryjne budują nostalgię?

Nostalgia to potężne narzędzie marketingowe – jednej strony jest subtelnym przypomnieniem o przeszłości, z drugiej potrafi wywołać silne emocje i związać konsumenta z produktem na poziomie osobistym. W przemyśle perfumeryjnym nostalgiczna nuta jest obecna w każdej fazie kreacji – od zapachu, przez opakowanie, po kampanie reklamowe.

Wzbudzanie tęsknoty za "tym, co minęło" to sposób na stworzenie emocjonalnej więzi z konsumentem i wywołanie uczucia, które nie jest tylko związane z samym produktem, ale z pamięcią o chwilach, osobach i miejscach.

Storytelling: zapachy jako opowieści o przeszłości

Współczesne marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii. Wspomnienia dawnych czasów, romantyzm, klasyka, a także tendencja do idealizowania przeszłości – wszystko to splata się w narracjach, które towarzyszą zapachom. Perfumy stają się opowieściami noszonymi na skórze: o minionych miłościach, dzieciństwie, podróżach czy kiedyś codziennych, dziś już zapomnianych rytuałach.

Linia Maison Margiela Replica to doskonały przykład zapachów inspirowanych codziennymi momentami, które zapadają w pamięć – By the Fireplace otula ciepłem wieczoru przy kominku, a Lazy Sunday Morning pachnie spokojem niedzielnego poranka i świeżą pościelą. To perfumy, które odtwarzają atmosferę intymnych, nostalgicznych chwil i codziennych rytuałów.

Byredo sięga po symbolikę codziennych przedmiotów i miejsc, które niosą ze sobą historię i emocje. Bibliothèque to zapach inspirowany atmosferą starych bibliotek, który przywołuje wspomnienia z dzieciństwa spędzanego w cichych, pełnych książek przestrzeniach. Kompozycja łączy zapach starych książek, drewna i skóry, tworząc nostalgiczną opowieść o literackiej tradycji i magii.

Kultowy Lipstick Rose od Frédéric Malle to zapach stworzony przez Ralfa Schwiegera, który zainspirowany był wspomnieniami o zapachu szminki matki twórcy. Schwieger opowiadał, że w dzieciństwie, całując swoją mamę, wyczuwał charakterystyczny aromat jej szminki, który stał się główną inspiracją do stworzenia tej kompozycji. Kompozycja łączy pudrowe i kwiatowe nuty z delikatną wanilią, tworząc zapach pełen elegancji i hołdu dla intymnej kobiecości.

Diptyque proponuje bardziej osobistą podróż: Philosykos to zapach figowego drzewa, inspirowany wspomnieniami z wakacji w Grecji. Wypełniony światłem, zielenią i spokojem letnich dni, jak pocztówka z dzieciństwa spędzonego na południu Europy.

Z kolei Tea Tonique od Miller Harris zabiera nas w podróż na plantację herbaty, gdzie poranna mgła otula rzędy krzewów, a orzeźwiający, cytrusowy zapach liści unoszący się w powietrzu wprowadza nas w dzień. To zapach, który oddawać ma uczucie świeżości i harmonii.

Retro design jako klucz do emocji

Estetyka opakowań, flakonów i etykiet odgrywa kluczową rolę w budowaniu nostalgii i przywoływaniu emocji. Wiele marek sięga po klasyczne wzory inspirowane minionymi dekadami, aby wywołać w konsumentach poczucie powrotu do przeszłości.

Przykładem może być Chanel No. 5, którego flakon jest klasykiem designu i symbolem ponadczasowej elegancji, definiowanej przez prostotę i subtelną finezję. Inny interesujący przykład retro podejścia do designu to marka Dior, która w swoich zapachach, takich jak Miss Dior, nawiązuje do klasycznych flakonów z lat 50, nadając im nowoczesny charakter, ale zachowując tradycyjne proporcje i detale.

Marki takie jak Jean Paul Gaultier wprowadzają limitowane edycje, które oddają ducha retro, jak choćby słynne flakony w kształcie męskiej sylwetki z lat 90., które stały się ikoną. Guerlain natomiast reintrodukował swoje ikoniczne flakony "pszczoły", a niszowe marki jak Penhaligon‘s budują całą swoją tożsamość wokół wiktoriańskiej estetyki. Co ciekawe, nawet gdy zawartość flakonu ewoluuje, by odpowiadać współczesnym preferencjom zapachowym, opakowanie często pozostaje zakorzenione w przeszłości.

Czytaj też: Guerlain przywitał Rok Węża wyjątkowym flakonem

W świecie zdominowanym przez minimalistyczne opakowania i cyfrowe doświadczenia zakupowe, obserwujemy rosnącą fascynację młodego pokolenia perfumami o wyraźnie retro charakterze. To, co jeszcze dekadę temu mogłoby być postrzegane jako przestarzałe, dziś stanowi pożądany element wyróżniający produkt na zatłoczonym rynku. Retro design w perfumach, podobnie jak w modzie czy wystroju wnętrz, przyciąga uwagę swoją estetyką, ale także często bywa postrzegany jako bardziej "ekskluzywny" i "kultowy", co ma duże znaczenie w budowaniu tożsamości marki.

Media społecznościowe, szczególnie Instagram i TikTok, wzmacniają ten trend. Hashtagi #vintageperfume czy #perfumecollector gromadzą miliony wyświetleń, a młodzi influencerzy z dumą prezentują swoje kolekcje retro flakonów.

image
Marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii
Marzena Szulc

Składniki: aromatyczne wspomnienia

Nostalgia nie jest tylko domeną narracji i opakowań – to przede wszystkim zapach, który ma moc przywoływania wspomnień i wywoływania emocji. Każdy składnik perfum, od kwiatowych nut po drzewne akcenty, oddziałuje na nasze zmysły w sposób głęboki, przywołując specyficzne wspomnienia, które mają emocjonalny charakter.

Wiele nut zapachowych jest silnie powiązanych z określonymi chwilami w życiu, przywołując obrazy, zapachy i atmosfery z przeszłości.

W szczególności nuty gourmand w perfumach to prawdziwa uczta dla zmysłów, łącząc słodkie, pyszne zapachy z głębokimi emocjami. Kojarzą się z przyjemnymi wspomnieniami dzieciństwa, domowymi wypiekami czy wyjątkowymi chwilami spędzonymi z bliskimi. Składniki takie jak wanilia, czekolada, karmel czy praliny wywołują uczucie komfortu, ciepła i bezpieczeństwa. Ich obecność w perfumach przywołuje obrazy domowego ogniska, filiżanki gorącej czekolady w zimowy wieczór czy letnich wypieków, które wypełniają dom zapachem radości.

Nuty kwiatowe również mają silne powiązanie z nostalgią. Róża kojarzy się z pierwszymi miłościami, z uczuciami, które z biegiem lat stają się coraz bardziej "tęskne" i nostalgiczne. Pierwszy pocałunek, wyznanie miłości, chwile spędzone w objęciach ukochanej osoby – róża w perfumach ma odzwierciedlać te wyjątkowe momenty, które zapisują się w pamięci na zawsze. Jaśmin natomiast wywołuje wspomnienia letnich wieczorów, ogrodów pełnych kwiatów i ciepła egzotycznych miejsc. To zapach, który kojarzy się z relaksem, tajemniczością i zmysłowością.

Piżmo, ze swoją głęboką, zwierzęcą nutą, budzi uczucia stabilności, zmysłowości i pewności siebie. To zapach, który wprowadza poczucie bezpieczeństwa i spokoju, stając się symbolem trwałości emocji. Drzewo sandałowe, z ciepłym, drzewnym charakterem, przywodzi na myśl duchowość i refleksję. Jest to zapach, który kojarzy się z podróżami do odległych kultur i chwilami spędzonymi w medytacji.

Cytrusy, takie jak pomarańcza czy grejpfrut, symbolizują radość, świeżość i energię. Kojarzą się z letnimi dniami, wakacjami i nowymi początkami, wywołując uczucie optymizmu i zapału do działania. To zapachy, które niosą ze sobą pozytywne emocje, przypominając o chwilach pełnych witalności.

Każdy z tych składników perfum ma swoją unikalną moc przywoływania emocji i wspomnień, które wykraczają poza proste zapachowe doznania. Wybór perfum staje się więc nie tylko decyzją estetyczną, ale także sposobem na oddanie siebie, swoich przeżyć i związków z przeszłością.

Reedycje i personalizacja: strategie łączące zapachy z tożsamością marki

Reedycje klasycznych zapachów to również skuteczna strategia, łącząca siłę marki z emocjonalnym przywiązaniem. Gdy Chanel przywraca zapach z lat 20, nie sprzedaje jedynie perfum, ale kawałek historii. Dla starszych konsumentów to powrót do młodości, dla młodszych – obietnica dotknięcia czegoś autentycznego i ponadczasowego. Reedycje często prezentowane są jako "oryginalne formuły", co dodatkowo wzmacnia ich autentyczność i ekskluzywność.

Sezonowe i limitowane edycje perfum systematycznie odwołują się do cyklicznych wspomnień – świątecznych momentów, wakacji czy pór roku. Tworzą one poczucie pilności ("dostępne tylko przez ograniczony czas") oraz ekskluzywności, jednocześnie budząc skojarzenia z konkretnymi, pozytywnymi doświadczeniami. Zimowe edycje przywołujące zapach pierników, cynamonu i grzanego wina nie są przypadkowe: mają uruchomić całą kaskadę ciepłych wspomnień związanych z okresem świątecznym.

Coraz więcej marek perfumeryjnych idzie o krok dalej, oferując możliwość personalizacji zapachów, by klient mógł stworzyć swoją własną, nostalgiczna historię. Jo Malone, Creed, Le Labo, ScentCraft oferują personalizację, od stworzenia zapachu po jego butelkowanie. To tylko niektóre przykłady marek, które umożliwiają konsumentom tworzenie wspomnień na miarę ich zapachowych i estetycznych preferencji.

W odpowiedzi na tę tendencję powstają także specjalne miejsca – dedykowane niszowe studia, ale i sieci butików, takie jak Maison 21G, Perfume Studio czy warszawskie Mo61 Perfume Lab, w których klienci mogą stworzyć swoje unikalne, niepowtarzalne kompozycje zapachowe.

Każde z tych podejść, umiejętnie wplecione w szerszą wizję marki, przekształca zwykły produkt w wehikuł czasu, obiecujący konsumentowi więcej niż tylko przyjemny zapach – emocjonalną podróż do ‘własnego ja‘ oraz do miejsc i czasów, które ukształtowały jego tożsamość.

Kim są konsumenci nostalgii?

Nostalgia w perfumach nie jest zarezerwowana dla jednej grupy wiekowej. Wręcz przeciwnie – działa jak uniwersalny język emocji, choć różni konsumenci odczytują ją na swój sposób. Dla jednych to powrót do konkretnych wspomnień, dla innych – stylizowana tęsknota za czasami, których nigdy nie doświadczyli.

Pokolenie urodzone w latach 80. i 90. (Millenialsi), które dziś ma trzydzieści kilka lub czterdzieści lat, coraz chętniej sięga po perfumy przywołujące wspomnienia z młodości. Do łask wracają klasyki, które kiedyś stały na toaletce mamy lub były obiektem westchnień na szkolnych dyskotekach: Naomi Campbell (1999), Avon Far Away, a także zapachy dostępne w kioskach czy Peweksie, jak Być Może … W niszy popularne stają się kompozycje inspirowane "perfumami z kaset VHS", jak np. DS & Durga Radio Bombay.

Co ciekawe, również "najmłodsze pokolenie dorosłych" – pokolenie Z – zakochało się w nostalgii. Choć nie pamiętają lat 80. czy 90, chłoną ich estetykę z TikToka, Pinteresta czy filmów z filtrem retro. The Mirror omawia powrót klasycznych perfum z lat 90-tych, które zyskują popularność właśnie wśród pokolenia Z. Wzrost sprzedaży tych zapachów jest znaczący: o 381 proc. w przypadku Joop! Homme i o 228 proc. dla Calvin Klein Eternity for Men.

Jednym z coraz silniejszych zjawisk jest tzw. anemoia – nostalgia za czasami, które nigdy nie były naszym udziałem. Widać to szczególnie wśród młodszych konsumentów, w tym dla pokolenia Z i części Alpha, którzy idealizują estetykę PRL-u, lat 80, 90 czy wczesnych 2000s, nie z sentymentu, a z fascynacji "innym światem".

Dla osób urodzonych w latach 60. i 70. (pokolenie X) nostalgia ma głębszy wymiar – nie tylko emocjonalny, ale także tożsamościowy. To oni pamiętają, jak naprawdę pachniał Opium (YSL) czy pierwsze formuły Chanel No. 5. Gdy marki wypuszczają reedycje zapachów lub nowe wariacje na ich bazie, ta grupa reaguje z dużym sentymentem, ale i wyczuleniem na zmiany formuł.

Wśród konsumentów nostalgii są również niszowi kolekcjonerzy i grupa pasjonatów zapachowej archeologii. Są aktywni na forach, analizują batch code‘y, polują na oryginalne wersje Fidji, Magie Noire, czy Dior Diorella. Często mają zapachową pamięć absolutną i potrafią rozpoznać zmiany w formule, nawet jeśli oficjalnie ich nie było…

Zapach przeszłości w przyszłości. Co dalej z nostalgią w perfumach?

Przyszłość nostalgii w perfumerii to połączenie tradycji z innowacją, gdzie wspomnienia z przeszłości spotykają się z cyfrową transformacją. Marki perfum będą nie tylko odwoływać się do klasycznych kompozycji, ale również wykorzystywać nowe technologie, aby umożliwić konsumentom jeszcze głębsze doświadczenie zapachu. Tradycyjne kompozycje zapachowe zostaną wzbogacone o cyfrowe doświadczenia, jak interaktywne opowieści i personalizacje, które pozwolą klientom "odkrywać" historię perfum w sposób angażujący i unikalny.

Coraz bardziej realne stają się scenariusze, w których technologia pozwoli "wgrać" zapachy z przeszłości do cyfrowego świata. Firmy takie jak L‘Oréal, Givaudan czy IFF już inwestują w rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, które umożliwiają analizę starych próbek i rekonstrukcję zapachów, nawet jeśli pewne składniki są dziś niedostępne lub zakazane/wycofane z użytku.

Równolegle rozwijają się cyfrowe archiwa zapachów, jak Osmothèque we Francji, a także nowatorskie inicjatywy wykorzystujące NFT i blockchain, które mogą zachować unikalne kompozycje dla przyszłych pokoleń. W takim kontekście idea, że pewnego dnia będziemy mogli odtworzyć klasyki typu Chanel No. 5 z 1921 roku na podobieństwo pliku mp3, staje się nie tylko futurystycznym marzeniem, ale realnym kierunkiem rozwoju.

Takie rozwiązania otwierają nowe możliwości nie tylko dla konsumentów, którzy będą mogli doświadczać historycznych zapachów w nowoczesny sposób, ale także dla branży perfumeryjnej, która zyska nowe narzędzia do eksploracji i reinterpretacji swojego dziedzictwa.

Nostalgia nie zniknie, lecz jak każda emocjonalna tendencja będzie ewoluowała. Przestanie być tylko stylizacją na retro, a stanie się głębszą refleksją nad tym, co znaczy "pamięć w perfumach". Będzie łączyć przeszłość z teraźniejszością, analog z cyfrowym, emocje z technologią. Bo w końcu czy nie na tym polega magia perfum? Na ulotnym zatrzymaniu tego, co już minęło, ale wciąż roztacza swój niepowtarzalny aromat?

Marta Krawczyk

Czytaj też: 

Fenomen rynkowy marki Lattafa. Jak stała się symbolem orientalnych perfum w europejskim wydaniu? [ANALIZA]

Amouage: klasyczna nisza w obliczu nowej definicji luksusu

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 14:37