StoryEditor
Beauty
28.05.2015 00:00

Małgorzata Lewińska: Nie lubię próżni

Małgorzata Lewińska – aktorka teatralna i filmowa. Serca widzów zdobyła rolą żywiołowej i zwariowanej Patrycji Cwał-Wiśniewskiej w komediowym serialu „Lokatorzy” oraz jego kontynuacji, pt. „Sąsiedzi”. Gra, prowadzi bloga o urokach macierzyństwa i za pomocą kielni i zaprawy wyczarowuje przepiękne przedmioty domowego użytku. Prywatnie jest mamą czworga dzieci – Nastazji i Heleny oraz dwóch uroczych bliźniaków: Antoniego i Franciszka.

Zofia Kossak-Szczucka napisała, że „matka jak Pan Bóg może kochać wszystkie swe dzieci. Każde z osobna i każde najwięcej”...
Jako mama czworga dzieci całkowicie się pod tym stwierdzeniem podpisuję. Każde dziecko się kocha inaczej i każde inaczej się traktuje, choć intensywność kochania jest taka sama. Dodałabym także, że w różnych okresach ta miłość jest łatwiejsza lub trudniejsza. Najłatwiejsza jest miłość do malutkich dzieci, bezgranicznie wpatrzonych w mamę, potem, gdy zaczynają dorastać i się buntować, ta miłość w naturalny sposób staje się trudniejsza. Czy tego chcemy, czy nie, musimy zaakceptować to, że nasze dziecko jest odrębnym bytem, ma swoje zdanie i zaczyna samo o sobie decydować – to chyba najtrudniejszy test dla rodzica.
Jest Pani bardziej wymagającym czy pobłażającym rodzicem?
Ja jestem z rodzaju tych bardziej wymagających, ale nie zawsze konsekwentnych. Staram się być stanowcza w kwestiach dotyczących zasad moralno-etycznych, sytuacji, które wymagają odwagi cywilnej, przejawów uczciwości. Jednak często w życiu codziennym odpuszczam i potrafię być pobłażliwa.

O tym, jak rozwijają się Antek i Franek oraz o urokach bycia mamą bliźniaków, możemy przeczytać na Pani blogu Małgosia Lewińska do kwadratu. Jego pisanie stało się już codziennością?

Chciałabym bardzo, żeby tak było, bo jak powiedział mi 16-letni kolega mojej córki, o sukcesie bloga decyduje jego regularność. W ferworze codziennych obowiązków nie zawsze mam jednak czas. Zwłaszcza że wolę pisać długie teksty – jestem zdecydowanie typem felietonistki, a nie dziennikarki informacyjnej, poza tym na własnym blogu mogę sama stanowić o sobie – bez uproszczeń, na których żeruje prasa brukowa. Lubię niedopowiedzenia i dowcipny skrót myślowy, ale niestety to broń obosieczna – zapraszam do przeczytania mojego artykułu na ten temat właśnie, pt. „Kim jest Fryc i baba, czyli słowo klucz, czyli słów cięcie/gięcie i czas...” (malgosiadokwadratu.blogspot.com).
Kiedy tylko mam taką możliwość, siadam i piszę o tym, co mi w duszy gra. Zaczęłam, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży bliźniaczej. Szukałam informacji na ten temat w internecie, znalazłam niewiele. Były one chaotyczne i w większości roztaczające przeraźliwe wizje o ciąży i wychowywaniu bliźniąt. Chciałam ten temat „odczarować” i nieco uporządkować zebrane przeze mnie wiadomości, doświadczenia. Tak powstał blog. Na razie wypracowuję regularność w pisaniu. Próbuję wprowadzać stałe pozycje. Zaczęłam od cyklu „obiady czwartkowe”. W ukazujących się na razie co dwa tygodnie tekstach chcę pokazać, jak można nauczyć dziecko, żeby było smakoszem. Sama już od najwcześniejszych lat życia moich dzieci staram się przyzwyczajać je do poznawania różnych smaków. Moje dziewczynki, gdy miały dwa lata, potrafiły jeść i sałatę, i szpinak, i kaszę gryczaną, i krewetki z czosnkiem (śmiech). Zamieszczam więc swoje pomysły i przepisy. Na blogu można też znaleźć porady i co jakiś czas dłuższy emocjonalny tekst o urokach macierzyństwa, mojej pracy oraz pasjach i życiu w ogóle.
 „Młot, kielnia, zaprawa”... a dalej „tłukę i układam kafelki” – to jeden z wpisów.
Tak, lubię tworzyć. Kiedyś chciałam iść do liceum plastycznego i myślałam o Akademii Sztuk Pięknych, ale zakochałam się w teatrze i poszłam w tym kierunku. Na kilka lat odeszłam od sztuk plastycznych, ale gdy byłam w ciąży z drugą córką, poczułam potrzebę, żeby do tego powrócić. Zaczęłam sama malować meble, witraże. Pamiętam, że nawet w 9. miesiącu ciąży, o zgrozo, stałam na drabinie z pędzlem. I tak mi zostało do dziś. Ogromną satysfakcję sprawia mi, gdy przedmiotom codziennego użytku można nadać zupełnie inny, nowy charakter i wygląd. Przed naszym domem, zainspirowana ławką Gaudiego w Barcelonie, również wymurowałam, wyrzeźbiłam i wykleiłam odłamkami dawnych dzbanków, kubków taką mozaikową ławeczkę. Efekt chyba robi wrażenie, bo ostatnio musiałam takie same ławki zrobić w ogrodzie u mojej mamy.

Często pokazuje Pani, że macierzyństwo nie jest w stanie Pani ograniczyć...

Gdy jedna z moich córek miała półtora roku, zjeżdżałyśmy razem z Kasprowego. Od razu zaznaczam, że dziś nie powtórzyłabym tego – zbyt wielu nieposiadających umiejętności szaleńców jeździ na nartach, a poza tym wyobraźnia, doświadczenie... Tam zauważył mnie Filip Bajon i obsadził w roli Laury w „Przedwiośniu”. Potrzebował dynamicznej i odważnej aktorki (śmiech). Staram się unikać wystąpień telewizyjnych z dziećmi, ale wychodzę z założenia, że skoro piszę bloga w duchu optymistycznym, to warto czasem pokazać na żywo, że bliźniaki to nic strasznego, że naprawdę można to wszystko ogarnąć.

Chłopcy mają ponad roczek. Jak znajduje Pani czas dla siebie, na dbanie o urodę?

Nie powinnam chyba odpowiadać na to pytanie (śmiech). Szczerze mówiąc, im jestem starsza, tym mniejszą przywiązuję wagę do tego, żeby wyglądać perfekcyjnie. Zabiegi pielęgnacyjne nie są dla mnie priorytetem, ale czasami jak każda kobieta mam ochotę zrobić coś dla siebie, żeby poprawić sobie samopoczucie i żeby dobrze wyglądać. Jestem trochę mało konsekwentna w stosowaniu produktów kosmetycznych, ale zawsze pamiętam o użyciu kremu do twarzy. Do tej pory nie poddałam się żadnym zabiegom inwazyjnym i będę się starała zachować ten stan rzeczy, ponieważ jestem przeciwniczką ingerencji, które w pogoni za młodością doprowadzają do zmiany rysów twarzy. I tak zaczynają pomału zanikać kobiety o wąskich ustach, nosach, a wypierają je osobniczki o grubych, rybich wargach i napuchniętych twarzach. Zdarza mi się odwiedzać SPA, natomiast nie zawsze potrafię być tam zbyt długo. Zabawne, że gdy ktoś mnie obsługuje, a ja leżę i nic nie robię, zamiast wypoczywać, stresuję się tym – taki temperament. Ale teraz po ponad roku nieprzespanych nocy chętnie pospałabym w jakimś SPA.
A makijaż?
Na co dzień rzadko się maluję. Jeśli już, to sięgam po podkład, tusz i błyszczyk. Ostatnio nagrywam sporo audiobooków – to bardzo fajne zajęcie, zwłaszcza gdy ma się małe dzieci, bo jest niezobowiązujące. Mogę przyjść do pracy bez grama makijażu (śmiech).
Tęsknię za kolorytem i kondycją skóry, jaką miałam w ciąży. Teraz zmagam się z niewyspaniem, zmęczeniem, przypomniała więc o sobie moja naczynkowa cera. Dlatego rozpoczęłam współpracę z Boston Clinic na Ursynowie. Razem będziemy wracać do formy. Chcemy pokazać kobietom, że matka która niedawno urodziła i karmi, też może nieinwazyjnie polepszyć swój wygląd.
Artur Andrus twierdzi, że ostatnio modny jest reset, a nie relaks, więc jak się Pani resetuje?
Myślę, że ma rację. Ja mam ogromny problem z relaksem. Ciągle gdzieś pędzę, dlatego jak już wspomniałam, ciężko mi się wyłączyć na dłuższy czas, gdy siedzę na fotelu u kosmetyczki. Zawsze tak miałam, nie znoszę próżni i bezczynności, ciągle dokładam sobie nowych zajęć. Resetuję się, gdy czytam dobrą książkę lub oglądam ciekawy film. A przede wszystkim wypoczywam w ruchu. Ćwiczę nawet z wózkiem, gdy jestem na spacerze z moimi synami. Notorycznie też, gdy moje dzieci śpią, ucinam sobie 15-, 20-minutową drzemkę. Przywraca witalność i świetnie regeneruje organizm po zarwanej przy dzieciach nocy. Resetuję się także w trakcie biegania, pracy w ogrodzie czy wreszcie przy malowaniu i tworzeniu moich ławeczek. Jestem wtedy sam na sam z moimi myślami i uprawiam coś w rodzaju medytacji.

Zabiera Pani dzieci do teatru?

Moja starsza córka przychodziła do teatru, jak grałam dyplomy w Szkole Teatralnej, następnie odwiedzała mnie w Teatrze Komedia. Mąż przywoził mi drugą córkę do karmienia do garderoby. Chłopcy jeszcze nie byli na moim spektaklu, ale gdy mieli 3 miesiące, wybrali się ze mną na benefis Haliny Machulskiej. Głównie spali i byli zachwyceni brawami na koniec.
Od ogniska teatralnego Państwa Machulskich zaczęła się Pani przygoda z teatrem.
Tak. Dołączyłam do nich, gdy miałam 15 lat. Zakochałam się w teatrze, kiedy w Zakopanem obejrzałam przedstawienie „Życie jest snem”. Potem często chodziłam do Teatru Studio na spektakle Jerzego Grzegorzewskiego i Józefa Szajny. W szkole, w 8. klasie, rozpoczął się dla mnie okres poszukiwań artystycznej ścieżki. Interesowałam się teatrem, malarstwem, literaturą – przeczytałam wtedy m.in. wszystkie utwory Dostojewskiego. Teatr zwyciężył, również za sprawą Haliny i Jana Machulskich. Mój mąż mówi, że z moimi koleżankami i kolegami z ogniska tworzymy sektę. I pewnie tak jest, do tej pory się spotykamy i pomagamy sobie nawzajem. Pani Halina wychowywała nas poprzez teatr, przekazywała system wartości. Teatr był panaceum na wszystko. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna.

Gdzie odnajduje Pani piękno?

(śmiech) Będzie wykład umoralniający – jakby powiedziały moje córki. Zawsze uczyłam i uczę moje dzieci, że najważniejsze jest piękno wewnętrzne, wedle zasady Małego Księcia. Częściej dostrzegam je w czynach, nie w słowach. Jestem osobą, która lubi tworzyć i odnajdywać piękno w rzeczach, które pozornie piękne nie są. Nie przepadam za pięknem oczywistym, powierzchownym, za bogactwem. Lubię odnajdywać je za to w starych przedmiotach z duszą i historią, bo wydaje mi się, że najpiękniejsze jest to piękno ukryte. A paradoksalnie chyba najmniej go tam, gdzie je najbardziej eksponujemy. „Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Tym regułom nie podlega piękno przyrody – jest poza jakimkolwiek podejrzeniem o falsyfikat.

NIE MOGĘ OBEJŚĆ SIĘ BEZ

Wody
Kremy i balsamy: Pharmaceris – naprawdę działają, zwłaszcza seria naczynkowa oraz dla kobiet w ciąży i matek karmiących, a także żele do mycia ciała (te dla dzieci są też świetne dla nas, nieco starszych).
Perfumy: zawsze te same – Salvadore Dali Classic


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zdrowie
24.04.2025 14:03
Technologia i piękny uśmiech idą w parze – przełom w codziennym dbaniu o wrażliwe zęby
O powodach nadwrażliwości zębów i innowacyjnych metodach na radzenie sobie z tym problemem opowiadali Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon oraz lek. med. Robert Buda  Marzena Szulc

Nowoczesne technologie stały się nierozłącznym elementem naszego życia, spotykamy je nie tylko w smartfonach, ale także w przedmiotach codziennego użytku – nawet w paście do zębów. Przykładem jest technologia NovaMin, stworzona z myślą o osobach zmagających się z nadwrażliwością zębów, którą odczuwa 67 proc. dorosłych Polaków [1].

Dla wielu oznacza ona konieczność rezygnacji z ulubionych dań, zmianę nawyków, a nawet lęk przed wizytą u dentysty czy zabiegami, takimi jak wybielanie. Tymczasem NovaMin oferuje proste i skuteczne rozwiązanie – tworzy warstwę ochronną na wrażliwych obszarach zębów, zmniejszając nadwrażliwość. Jak dokładnie działa i w której paście do zębów jej szukać?

Nadwrażliwość – skąd się bierze i z czym się wiąże?

Jedzenie lodów, picie gorącej kawy czy zimnych napojów – te przyjemności dla wielu osób wiążą się z bólem i dyskomfortem. Przyczyna? Nadwrażliwość zębów. 

Istnieje kilka powodów, dla których nasze zęby mogą być wrażliwe – często wynika to ze ścierania się szkliwa zębów. Kiedy szkliwo ulega ścieraniu lub dochodzi do recesji dziąseł, może zostać odsłonięta warstwa zębiny – twardej, choć mniej niż szkliwo, struktury zbudowanej z kolagenu i sieci maleńkich kanalików. Kanaliki te prowadzą do nerwów w centrum zęba. Gdy spożywamy coś gorącego lub zimnego, bodźce te mogą przemieszczać się przez kanaliki i podrażniać nerw, powodując krótki, ostry ból.

Według badań aż 77 proc. osób z nadwrażliwością unika zimnych napojów czy jedzenia, 38 proc. stara się nie spożywać gorących potraw, a niemal 80 proc. z nich kontroluje sposób w jaki spożywają posiłki, by uniknąć bólu i upewniać się, że jedzenie nie dotyka niektórych zębów. Ograniczenia, którym się poddajemy, aby ulżyć nadwrażliwym zębom, mogą znacząco wpływać na komfort codziennego życia. Na szczęście istnieją nowoczesne technologie, które wspierają odbudowę ochrony zębiny oraz zwiększają komfort użytkowników.

NovaMin – technologia w tubce pasty do zębów

Technologia NovaMin powstała z myślą o regeneracji tkanek w medycynie. Po latach badań odkrycie, które pomogło w szybszym zrastaniu się kości, doprowadziło do powstania rozwiązania dla osób, które cierpią z powodu nadwrażliwości zębów. NovaMin to związek, który zawiera te same składniki, co hydroksyapatyt – minerał naturalnie występujący w zębach. NovaMin, wchodząc w kontakt ze śliną, regeneruje warstwę ochronną utraconą z wrażliwych zębów. Zaczyna naprawiać nadwrażliwe zęby już w 2 minuty, a ulgę w nadwrażliwości przynosi w 14 dni.

Gdzie szukać NovaMin?

NovaMin jest składnikiem nowej linii past Sensodyne Clinical Repair. Skuteczność zawartej w paście technologii została potwierdzona w wielu badaniach klinicznych.

Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności. Pacjenci rezygnują również z higienizacji stomatologicznej, czy zabiegów estetycznych, takich jak skaling czy wybielanie, właśnie z powodu obaw przed bólem. Dzięki licznym badaniom wiemy, że konsumenci oczekują od pasty do zębów czegoś więcej niż chwilowego efektu – szukają rozwiązań, które przyniosą długotrwałe korzyści. Jako producent terapeutycznych past do zębów Sensodyne, nieustannie inwestujemy w badania i dostarczamy produkty, które pomagają pacjentom dbać o zdrowie jamy ustnej i wrażliwe zęby. Nowe pasty Sensodyne Clinical Repair, mające status wyrobu medycznego, pozwalają konsumentom cieszyć się skuteczniejszym czyszczeniem i wybielaniem, jednocześnie zapewniając ochronę przed nadwrażliwością – komentuje Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon.

Ochrona przy wybielaniu wrażliwych zębów

Wybielanie zębów cieszy się rosnącą popularnością, jednak nie każda metoda jest odpowiednia dla osób z nadwrażliwością. Preparaty, które zawierają silniejsze roztwory wybielające (przeważnie nadtlenki) lub pozostają na zębach dłużej (np. na noc) mogą prowadzić do nasilenia dolegliwości. Jednym z rozwiązań dla osób poszukujących bezpiecznych metod wybielania jest nowa pasta Sensodyne Clinical White, stworzona z myślą o ochronie szkliwa i codziennym stosowaniu. Regularne stosowanie pasty dwa razy dziennie przynosi widoczne efekty już po ośmiu tygodniach. Zęby stają się jaśniejsze nawet o dwa odcienie, a zawarty w paście składnik depolaryzujący zakończenia nerwowe w kanalikach zębinowych pomaga ograniczyć ryzyko dyskomfortu związanego z nadwrażliwością.

image
Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności.
Marzena Szulc

Nadwrażliwość zębów to problem, który dotyka znaczną część populacji, wpływając na jakość codziennego życia. Dzięki postępom w stomatologii, takim jak technologia NovaMin, pojawiają się nowe możliwości w zakresie łagodzenia tego dyskomfortu i skuteczniejszego postępowania z nadwrażliwością zębów. Dbanie o zdrowie jamy ustnej przy użyciu nowoczesnych produktów może przynieść ulgę i poprawić komfort życia wielu osób.

 

[1] IPSOS Dane Penetracyjne, Polska, fala listopad-grudzień 2024

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zapachy
08.04.2025 06:00
Retro sprzedaje? Siła nostalgii w nowoczesnej perfumerii
Flakon Chanel No. 5 to klasyk designu i symbol ponadczasowej elegancjiMarzena Szulc

Nasz zmysł węchu posiada wyjątkową moc przenoszenia nas w czasie, jednym wdechem ożywiamy wspomnienia z intensywnością, której nie dorównują inne zmysły. Niezależnie, czy jest to dymna woń kadzidła, unosząca się leniwie w zakrystii, czy metaliczny oddech letniego deszczu, spadającego na rozgrzaną ziemię. Przemysł perfumeryjny doskonale rozumie tę więź między zapachem a pamięcią emocjonalną, budując strategie marketingowe, które sięgają znacznie głębiej, niż do naszych portfeli.

W świecie perfum zapach to coś więcej niż zmysłowa przyjemność – to emocjonalna podróż. Jedna nuta może przywołać wspomnienia z dzieciństwa: zapach skóry matki, pierwszej miłości, wakacji sprzed dekady. Perfumy stają się tym samym czymś znacznie więcej, niż tylko produktem – to osobiste archiwa pamięci, intymne opowieści zamknięte we flakonach.

Coraz więcej marek świadomie sięga po nostalgię jako narzędzie budowania więzi z odbiorcą. Psychologia emocji i pamięci zapachowej staje się dziś nie tylko inspiracją dla twórców, lecz także potężnym narzędziem strategii, zarówno artystycznej, jak i marketingowej.

Psychologia zapachu: dlaczego emocje pachną?

Zapach to jeden z najbardziej pierwotnych zmysłów – rozwija się już w życiu płodowym i przez większość życia towarzyszy nam, często działając na poziomie podświadomym. W odróżnieniu od wzroku czy słuchu, sygnały węchowe trafiają niemal bezpośrednio do układu limbicznego – tej części mózgu, która odpowiada za emocje, instynkty i pamięć. To właśnie dlatego zapachy wywołują tak silne, często natychmiastowe reakcje na poziomie emocjonalnym.

Zjawisko to znalazło swój literacki wyraz w słynnym "efekcie Prousta" – nazwanym od ikonicznej sceny z "W poszukiwaniu straconego czasu", w której smak magdalenki zanurzonej w herbacie uruchamia u narratora nagły potok wspomnień z dzieciństwa. Choć początkowo uznawano to za czysto poetycki obraz, dziś wiemy, że zapach rzeczywiście potrafi wywołać intensywną reakcję emocjonalną.

W kulturze japońskiej, podobnie jak w literaturze Prousta, zapachy są traktowane jako nośniki wspomnień i emocji. W kulturowym rozumieniu Mono no aware, czyli japońskiej koncepcji "uczuciowej wrażliwości na ulotność rzeczy", to właśnie efemeryczność doznań – w tym zapachów – buduje głębię przeżycia. Zapach jest z natury ulotny i trudny do zatrzymania, dlatego staje się idealnym nośnikiem tej filozofii: chwila trwa, zachwyca … i znika.

Psychologia, mówi o pamięci węchowej/olfaktorycznej, a neurobiologia dopowiada: zapachy mają bezpośredni dostęp do wspomnień – z pominięciem świadomości.

Co ciekawe, wspomnienia wywołane przez zapachy są nie tylko bardziej intensywne, ale też bardziej pozytywne i emocjonalnie nasycone, niż te wywołane przez obraz czy dźwięk. Mood Media informuje, że 75 proc. wszystkich emocji generowanych codziennie jest wywoływanych przez zapach, a prawdopodobieństwo zapamiętania czegoś, co pachnie, jest sto razy większe niż innych bodźców zmysłowych.

Badania przeprowadzone przez Sense of Smell Institute wskazują, że podczas gdy wizualne zapamiętywanie obrazów spada do około 50 proc. już po trzech miesiącach, to po roku człowiek przypomina sobie zapachy z dokładnością do 65 proc. (Mood Media). To dlatego perfumy potrafią być tak osobiste – mogą przywołać zapomnianą scenę z dzieciństwa, przypomnieć dawno niewidzianą osobę albo wywołać poczucie bezpieczeństwa, którego nie sposób wyrazić słowami. Dodatkowo, badania opublikowane w czasopiśmie Neuron wykazują, że zapachy mogą przywoływać wspomnienia z dzieciństwa, nawet po uszkodzeniu hipokampa, obszaru mózgu odpowiedzialnego za pamięć.

Z kolei WGSN wskazuje na rosnące znaczenie zapachów jako narzędzia wyrażania tożsamości, tzw. Scenting for identity, w myśl którego perfumy stają się czymś więcej niż tylko sposobem wyrażania indywidualnych emocji i stylu; zaczynają odgrywać istotną rolę w komunikowaniu wartości, kultury i osobistych przekonań. Zapachy nie tylko przywołują wspomnienia, ale i stają się nośnikiem kulturowych narracji, które pozwalają ludziom lepiej wyrazić siebie w kontekście społecznym i kulturowym.

Marketing emocji: jak marki perfumeryjne budują nostalgię?

Nostalgia to potężne narzędzie marketingowe – jednej strony jest subtelnym przypomnieniem o przeszłości, z drugiej potrafi wywołać silne emocje i związać konsumenta z produktem na poziomie osobistym. W przemyśle perfumeryjnym nostalgiczna nuta jest obecna w każdej fazie kreacji – od zapachu, przez opakowanie, po kampanie reklamowe.

Wzbudzanie tęsknoty za "tym, co minęło" to sposób na stworzenie emocjonalnej więzi z konsumentem i wywołanie uczucia, które nie jest tylko związane z samym produktem, ale z pamięcią o chwilach, osobach i miejscach.

Storytelling: zapachy jako opowieści o przeszłości

Współczesne marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii. Wspomnienia dawnych czasów, romantyzm, klasyka, a także tendencja do idealizowania przeszłości – wszystko to splata się w narracjach, które towarzyszą zapachom. Perfumy stają się opowieściami noszonymi na skórze: o minionych miłościach, dzieciństwie, podróżach czy kiedyś codziennych, dziś już zapomnianych rytuałach.

Linia Maison Margiela Replica to doskonały przykład zapachów inspirowanych codziennymi momentami, które zapadają w pamięć – By the Fireplace otula ciepłem wieczoru przy kominku, a Lazy Sunday Morning pachnie spokojem niedzielnego poranka i świeżą pościelą. To perfumy, które odtwarzają atmosferę intymnych, nostalgicznych chwil i codziennych rytuałów.

Byredo sięga po symbolikę codziennych przedmiotów i miejsc, które niosą ze sobą historię i emocje. Bibliothèque to zapach inspirowany atmosferą starych bibliotek, który przywołuje wspomnienia z dzieciństwa spędzanego w cichych, pełnych książek przestrzeniach. Kompozycja łączy zapach starych książek, drewna i skóry, tworząc nostalgiczną opowieść o literackiej tradycji i magii.

Kultowy Lipstick Rose od Frédéric Malle to zapach stworzony przez Ralfa Schwiegera, który zainspirowany był wspomnieniami o zapachu szminki matki twórcy. Schwieger opowiadał, że w dzieciństwie, całując swoją mamę, wyczuwał charakterystyczny aromat jej szminki, który stał się główną inspiracją do stworzenia tej kompozycji. Kompozycja łączy pudrowe i kwiatowe nuty z delikatną wanilią, tworząc zapach pełen elegancji i hołdu dla intymnej kobiecości.

Diptyque proponuje bardziej osobistą podróż: Philosykos to zapach figowego drzewa, inspirowany wspomnieniami z wakacji w Grecji. Wypełniony światłem, zielenią i spokojem letnich dni, jak pocztówka z dzieciństwa spędzonego na południu Europy.

Z kolei Tea Tonique od Miller Harris zabiera nas w podróż na plantację herbaty, gdzie poranna mgła otula rzędy krzewów, a orzeźwiający, cytrusowy zapach liści unoszący się w powietrzu wprowadza nas w dzień. To zapach, który oddawać ma uczucie świeżości i harmonii.

Retro design jako klucz do emocji

Estetyka opakowań, flakonów i etykiet odgrywa kluczową rolę w budowaniu nostalgii i przywoływaniu emocji. Wiele marek sięga po klasyczne wzory inspirowane minionymi dekadami, aby wywołać w konsumentach poczucie powrotu do przeszłości.

Przykładem może być Chanel No. 5, którego flakon jest klasykiem designu i symbolem ponadczasowej elegancji, definiowanej przez prostotę i subtelną finezję. Inny interesujący przykład retro podejścia do designu to marka Dior, która w swoich zapachach, takich jak Miss Dior, nawiązuje do klasycznych flakonów z lat 50, nadając im nowoczesny charakter, ale zachowując tradycyjne proporcje i detale.

Marki takie jak Jean Paul Gaultier wprowadzają limitowane edycje, które oddają ducha retro, jak choćby słynne flakony w kształcie męskiej sylwetki z lat 90., które stały się ikoną. Guerlain natomiast reintrodukował swoje ikoniczne flakony "pszczoły", a niszowe marki jak Penhaligon‘s budują całą swoją tożsamość wokół wiktoriańskiej estetyki. Co ciekawe, nawet gdy zawartość flakonu ewoluuje, by odpowiadać współczesnym preferencjom zapachowym, opakowanie często pozostaje zakorzenione w przeszłości.

Czytaj też: Guerlain przywitał Rok Węża wyjątkowym flakonem

W świecie zdominowanym przez minimalistyczne opakowania i cyfrowe doświadczenia zakupowe, obserwujemy rosnącą fascynację młodego pokolenia perfumami o wyraźnie retro charakterze. To, co jeszcze dekadę temu mogłoby być postrzegane jako przestarzałe, dziś stanowi pożądany element wyróżniający produkt na zatłoczonym rynku. Retro design w perfumach, podobnie jak w modzie czy wystroju wnętrz, przyciąga uwagę swoją estetyką, ale także często bywa postrzegany jako bardziej "ekskluzywny" i "kultowy", co ma duże znaczenie w budowaniu tożsamości marki.

Media społecznościowe, szczególnie Instagram i TikTok, wzmacniają ten trend. Hashtagi #vintageperfume czy #perfumecollector gromadzą miliony wyświetleń, a młodzi influencerzy z dumą prezentują swoje kolekcje retro flakonów.

image
Marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii
Marzena Szulc

Składniki: aromatyczne wspomnienia

Nostalgia nie jest tylko domeną narracji i opakowań – to przede wszystkim zapach, który ma moc przywoływania wspomnień i wywoływania emocji. Każdy składnik perfum, od kwiatowych nut po drzewne akcenty, oddziałuje na nasze zmysły w sposób głęboki, przywołując specyficzne wspomnienia, które mają emocjonalny charakter.

Wiele nut zapachowych jest silnie powiązanych z określonymi chwilami w życiu, przywołując obrazy, zapachy i atmosfery z przeszłości.

W szczególności nuty gourmand w perfumach to prawdziwa uczta dla zmysłów, łącząc słodkie, pyszne zapachy z głębokimi emocjami. Kojarzą się z przyjemnymi wspomnieniami dzieciństwa, domowymi wypiekami czy wyjątkowymi chwilami spędzonymi z bliskimi. Składniki takie jak wanilia, czekolada, karmel czy praliny wywołują uczucie komfortu, ciepła i bezpieczeństwa. Ich obecność w perfumach przywołuje obrazy domowego ogniska, filiżanki gorącej czekolady w zimowy wieczór czy letnich wypieków, które wypełniają dom zapachem radości.

Nuty kwiatowe również mają silne powiązanie z nostalgią. Róża kojarzy się z pierwszymi miłościami, z uczuciami, które z biegiem lat stają się coraz bardziej "tęskne" i nostalgiczne. Pierwszy pocałunek, wyznanie miłości, chwile spędzone w objęciach ukochanej osoby – róża w perfumach ma odzwierciedlać te wyjątkowe momenty, które zapisują się w pamięci na zawsze. Jaśmin natomiast wywołuje wspomnienia letnich wieczorów, ogrodów pełnych kwiatów i ciepła egzotycznych miejsc. To zapach, który kojarzy się z relaksem, tajemniczością i zmysłowością.

Piżmo, ze swoją głęboką, zwierzęcą nutą, budzi uczucia stabilności, zmysłowości i pewności siebie. To zapach, który wprowadza poczucie bezpieczeństwa i spokoju, stając się symbolem trwałości emocji. Drzewo sandałowe, z ciepłym, drzewnym charakterem, przywodzi na myśl duchowość i refleksję. Jest to zapach, który kojarzy się z podróżami do odległych kultur i chwilami spędzonymi w medytacji.

Cytrusy, takie jak pomarańcza czy grejpfrut, symbolizują radość, świeżość i energię. Kojarzą się z letnimi dniami, wakacjami i nowymi początkami, wywołując uczucie optymizmu i zapału do działania. To zapachy, które niosą ze sobą pozytywne emocje, przypominając o chwilach pełnych witalności.

Każdy z tych składników perfum ma swoją unikalną moc przywoływania emocji i wspomnień, które wykraczają poza proste zapachowe doznania. Wybór perfum staje się więc nie tylko decyzją estetyczną, ale także sposobem na oddanie siebie, swoich przeżyć i związków z przeszłością.

Reedycje i personalizacja: strategie łączące zapachy z tożsamością marki

Reedycje klasycznych zapachów to również skuteczna strategia, łącząca siłę marki z emocjonalnym przywiązaniem. Gdy Chanel przywraca zapach z lat 20, nie sprzedaje jedynie perfum, ale kawałek historii. Dla starszych konsumentów to powrót do młodości, dla młodszych – obietnica dotknięcia czegoś autentycznego i ponadczasowego. Reedycje często prezentowane są jako "oryginalne formuły", co dodatkowo wzmacnia ich autentyczność i ekskluzywność.

Sezonowe i limitowane edycje perfum systematycznie odwołują się do cyklicznych wspomnień – świątecznych momentów, wakacji czy pór roku. Tworzą one poczucie pilności ("dostępne tylko przez ograniczony czas") oraz ekskluzywności, jednocześnie budząc skojarzenia z konkretnymi, pozytywnymi doświadczeniami. Zimowe edycje przywołujące zapach pierników, cynamonu i grzanego wina nie są przypadkowe: mają uruchomić całą kaskadę ciepłych wspomnień związanych z okresem świątecznym.

Coraz więcej marek perfumeryjnych idzie o krok dalej, oferując możliwość personalizacji zapachów, by klient mógł stworzyć swoją własną, nostalgiczna historię. Jo Malone, Creed, Le Labo, ScentCraft oferują personalizację, od stworzenia zapachu po jego butelkowanie. To tylko niektóre przykłady marek, które umożliwiają konsumentom tworzenie wspomnień na miarę ich zapachowych i estetycznych preferencji.

W odpowiedzi na tę tendencję powstają także specjalne miejsca – dedykowane niszowe studia, ale i sieci butików, takie jak Maison 21G, Perfume Studio czy warszawskie Mo61 Perfume Lab, w których klienci mogą stworzyć swoje unikalne, niepowtarzalne kompozycje zapachowe.

Każde z tych podejść, umiejętnie wplecione w szerszą wizję marki, przekształca zwykły produkt w wehikuł czasu, obiecujący konsumentowi więcej niż tylko przyjemny zapach – emocjonalną podróż do ‘własnego ja‘ oraz do miejsc i czasów, które ukształtowały jego tożsamość.

Kim są konsumenci nostalgii?

Nostalgia w perfumach nie jest zarezerwowana dla jednej grupy wiekowej. Wręcz przeciwnie – działa jak uniwersalny język emocji, choć różni konsumenci odczytują ją na swój sposób. Dla jednych to powrót do konkretnych wspomnień, dla innych – stylizowana tęsknota za czasami, których nigdy nie doświadczyli.

Pokolenie urodzone w latach 80. i 90. (Millenialsi), które dziś ma trzydzieści kilka lub czterdzieści lat, coraz chętniej sięga po perfumy przywołujące wspomnienia z młodości. Do łask wracają klasyki, które kiedyś stały na toaletce mamy lub były obiektem westchnień na szkolnych dyskotekach: Naomi Campbell (1999), Avon Far Away, a także zapachy dostępne w kioskach czy Peweksie, jak Być Może … W niszy popularne stają się kompozycje inspirowane "perfumami z kaset VHS", jak np. DS & Durga Radio Bombay.

Co ciekawe, również "najmłodsze pokolenie dorosłych" – pokolenie Z – zakochało się w nostalgii. Choć nie pamiętają lat 80. czy 90, chłoną ich estetykę z TikToka, Pinteresta czy filmów z filtrem retro. The Mirror omawia powrót klasycznych perfum z lat 90-tych, które zyskują popularność właśnie wśród pokolenia Z. Wzrost sprzedaży tych zapachów jest znaczący: o 381 proc. w przypadku Joop! Homme i o 228 proc. dla Calvin Klein Eternity for Men.

Jednym z coraz silniejszych zjawisk jest tzw. anemoia – nostalgia za czasami, które nigdy nie były naszym udziałem. Widać to szczególnie wśród młodszych konsumentów, w tym dla pokolenia Z i części Alpha, którzy idealizują estetykę PRL-u, lat 80, 90 czy wczesnych 2000s, nie z sentymentu, a z fascynacji "innym światem".

Dla osób urodzonych w latach 60. i 70. (pokolenie X) nostalgia ma głębszy wymiar – nie tylko emocjonalny, ale także tożsamościowy. To oni pamiętają, jak naprawdę pachniał Opium (YSL) czy pierwsze formuły Chanel No. 5. Gdy marki wypuszczają reedycje zapachów lub nowe wariacje na ich bazie, ta grupa reaguje z dużym sentymentem, ale i wyczuleniem na zmiany formuł.

Wśród konsumentów nostalgii są również niszowi kolekcjonerzy i grupa pasjonatów zapachowej archeologii. Są aktywni na forach, analizują batch code‘y, polują na oryginalne wersje Fidji, Magie Noire, czy Dior Diorella. Często mają zapachową pamięć absolutną i potrafią rozpoznać zmiany w formule, nawet jeśli oficjalnie ich nie było…

Zapach przeszłości w przyszłości. Co dalej z nostalgią w perfumach?

Przyszłość nostalgii w perfumerii to połączenie tradycji z innowacją, gdzie wspomnienia z przeszłości spotykają się z cyfrową transformacją. Marki perfum będą nie tylko odwoływać się do klasycznych kompozycji, ale również wykorzystywać nowe technologie, aby umożliwić konsumentom jeszcze głębsze doświadczenie zapachu. Tradycyjne kompozycje zapachowe zostaną wzbogacone o cyfrowe doświadczenia, jak interaktywne opowieści i personalizacje, które pozwolą klientom "odkrywać" historię perfum w sposób angażujący i unikalny.

Coraz bardziej realne stają się scenariusze, w których technologia pozwoli "wgrać" zapachy z przeszłości do cyfrowego świata. Firmy takie jak L‘Oréal, Givaudan czy IFF już inwestują w rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, które umożliwiają analizę starych próbek i rekonstrukcję zapachów, nawet jeśli pewne składniki są dziś niedostępne lub zakazane/wycofane z użytku.

Równolegle rozwijają się cyfrowe archiwa zapachów, jak Osmothèque we Francji, a także nowatorskie inicjatywy wykorzystujące NFT i blockchain, które mogą zachować unikalne kompozycje dla przyszłych pokoleń. W takim kontekście idea, że pewnego dnia będziemy mogli odtworzyć klasyki typu Chanel No. 5 z 1921 roku na podobieństwo pliku mp3, staje się nie tylko futurystycznym marzeniem, ale realnym kierunkiem rozwoju.

Takie rozwiązania otwierają nowe możliwości nie tylko dla konsumentów, którzy będą mogli doświadczać historycznych zapachów w nowoczesny sposób, ale także dla branży perfumeryjnej, która zyska nowe narzędzia do eksploracji i reinterpretacji swojego dziedzictwa.

Nostalgia nie zniknie, lecz jak każda emocjonalna tendencja będzie ewoluowała. Przestanie być tylko stylizacją na retro, a stanie się głębszą refleksją nad tym, co znaczy "pamięć w perfumach". Będzie łączyć przeszłość z teraźniejszością, analog z cyfrowym, emocje z technologią. Bo w końcu czy nie na tym polega magia perfum? Na ulotnym zatrzymaniu tego, co już minęło, ale wciąż roztacza swój niepowtarzalny aromat?

Marta Krawczyk

Czytaj też: 

Fenomen rynkowy marki Lattafa. Jak stała się symbolem orientalnych perfum w europejskim wydaniu? [ANALIZA]

Amouage: klasyczna nisza w obliczu nowej definicji luksusu

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. kwiecień 2025 00:37