518 220 – dokładnie tyle podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele złożyli w piątek w Sejmie przedstawiciele Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. Spotkali się także z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim, który zadeklarował, że pierwsze czytanie projektu w izbie niższej odbędzie się już w październiku. Nowe prawo może zatem wejść w życie nawet na początku 2017 r.
Zgodnie z projektem zakaz pracy objąłby większość niedziel w roku poza kilkoma wyjątkami dla sezonów świątecznych czy wyprzedażowych. Część sklepów będzie mogła dalej pracować normalnie, pod warunkiem że za kasą stanie właściciel firmy bądź jego rodzina. Za łamanie przepisów ma grozić kara dwóch lat więzienia.
Zdaniem Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji przez ustawę pracę może stracić 30-35 tys. osób. Innego zdania jest Solidarność. Zdaniem Alfreda Bujary, przewodniczącego Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ osoby zatrudnione w sektorze handlu nie powinni obawiać się o swoje miejsce pracy, gdyż w sklepach brakuje rąk do pracy. – Osiem lat kryzysu spowodowało, że pracodawcy zaniżyli koszty osobowe, a więc dzisiaj jeden pracownik pracuje za trzech. Mało tego, widzicie państwo kolejki do kas, kasy są obsadzone minimalnie, zatrudnia się w tej chwili pracowników z Ukrainy. Dobra koniunktura, niskie bezrobocie i brak chętnych do pracy w handlu stwarzają nam dobre warunku do wejścia w życie tej ustawy – ocenił Alfred Bujara, cytowany przez portal wiadomoscihandlowe.pl.
W Europie ograniczenia związane z handlem w niedziele obowiązują w Belgii, we Francji czy w Niemczech, ale z reguły dotyczą tylko największych sklepów. Jedynym krajem, który w ostatnich latach zdecydował się na wprowadzenie zakazu handlu w ten dzień, były Węgry. Pod naciskiem opinii publicznej rząd się jednak z niego wycofał.
