L’Oréal wywołał gorącą dyskusję po ogłoszeniu, że ambasadorką marki Urban Decay została Ari Kytsya – aktorka filmów dla dorosłych i influencerka obecna na platformach TikTok, Instagram oraz OnlyFans. Kytsya wzięła udział w kampanii „Battle the Bland”, której celem jest promowanie odwagi i oryginalności w makijażu. Urban Decay od 2012 roku należy do L’Oréal, a jego produkty cieszą się popularnością m.in. wśród nastolatek. Wybór kontrowersyjnej twórczyni, określającej się mianem „aktorki materacowej”, spotkał się z mieszanymi reakcjami – od entuzjazmu po krytykę dotyczącą spójności decyzji z etycznymi zasadami koncernu.
Ari Kytsya to postać rozpoznawalna w sieci – na Instagramie obserwuje ją 2,5 mln użytkowników, a na TikToku 4,6 mln. Poza działalnością w branży pornograficznej, prowadzi treści lifestylowe i urodowe, otwarcie mówi o operacjach plastycznych oraz zachęca do wejścia do branży dla dorosłych. Jej aktywność na OnlyFans obejmuje sprzedaż nagich zdjęć i filmów, co stało się głównym punktem sporu wokół kampanii Urban Decay. Penny East, dyrektorka naczelna Fawcett Society, w rozmowie z „The Guardian” oceniła, że współpraca L’Oréal „przekroczyła nowy próg w popularyzacji kontrowersyjnej platformy”.
Ogłoszenie kampanii wywołało burzę w mediach społecznościowych. Pod wpisem na Instagramie Urban Decay pojawiły się setki komentarzy, w tym wiele krytycznych, które zostały usunięte. Krytycy wskazują na sprzeczność działań z „Kartami wartości” L’Oréal, które zabraniają publikowania treści pornograficznych i innych niezgodnych z zasadami szacunku, tolerancji oraz inkluzywności. Jednocześnie pojawiły się głosy poparcia – w tym od oficjalnego konta Sephory – zachęcające inne marki do otwarcia się na współpracę z osobami z branży dla dorosłych, a konsumentki otwarcie piszą o tym, że głos poparcia dla społeczności osób pracujących seksualnie sprawia, że są chętne na wypróbowanie produktów marki.
Spot kampanii na TikToku obejrzało już ponad 18,5 mln osób. Filmy zawierają ostrzeżenia o treściach wrażliwych oraz pikselizację obrazu, nawiązującą do cenzury. Całość opatrzona jest hasłami o dwuznacznym wydźwięku, m.in. „cenzura wymknęła się spod kontroli” czy „nieocenzurowany makijaż wykonywany na scenie, przed kamerą i tak, na materacach”. Choć kampania zyskała ogromny zasięg, decyzja L’Oréal wciąż dzieli opinię publiczną, otwierając debatę o granicach wizerunku marek kosmetycznych i ich etycznych standardach.