StoryEditor
Producenci
04.12.2019 00:00

Zenon Ziaja: Interesuje mnie stabilny rozwój poparty wiedzą, nauką i logiką

Chciałbym, żebyśmy mieli polskie marki i fabryki. Żebyśmy zbudowali społeczeństwo, które umie myśleć pokoleniowo. Dziś jestem zaniepokojony. Nie ma wsparcia dla biznesu. Są tylko pomysły na nowe podatki – mówi Zenon Ziaja, założyciel, właściciel i prezes polskiej firmy, która nosi jego nazwisko i w tym roku obchodzi 30-lecie istnienia.

Czy nadal gra Pan w tenisa?

Oczywiście. Chwilowo, przez kontuzję, tylko dwa razy w tygodniu. Od lutego, mam nadzieję, powrócę do pełnej formy.

Co daje Panu sport?

Wszystko. Życie mi daje. Odstresowanie, wentylację płuc, mięśni, kondycję fizyczną i psychiczną. Oprócz gry w tenisa z uwielbieniem jeżdżę na rowerze i na nartach. Bardzo lubię ruch. Namawiam do tego wszystkich. Życie to ruch.

Czy sport przekłada się na biznes?

Oczywiście! To odporność na stres, samodyscyplina. Biznes to też współzawodnictwo, tak samo jak sport. Ale nade wszystko sport poprawia zdrowie fizyczne i psychiczne. 

30 lat minęło od chwili powstania Pana firmy. Takie jubileusze to okazja do wspomnień. Czy wraca Pan myślami do początków biznesu? 

Raczej nie. Patrzę do przodu. Oczywiście sentyment pozostaje i wspomnienia, zwłaszcza przy okazji rocznic, ale to było tak dawno. Ten rozdział jest już zamknięty. Czasem mnie pytają o wnioski, o rady na podstawie moich doświadczeń. Migam się od tego. Wszystko się zmieniło. Dzisiaj jest zupełnie inaczej, a przyszłość będzie jeszcze inna. Trzeba myśleć o tym, co będzie, a nie co było.

Ja, myśląc o przeszłości, widzę twardych, przedsiębiorczych ludzi, którzy otwierali nowy rozdział w Polsce. I bardzo ciężko pracowali. We wspomnieniach, które przewijają się w wywiadach, przyznał Pan, że przez piętnaście pierwszych lat nie był Pan na urlopie.

Tak było. Doganialiśmy świat, był to okres dużych zmian technologicznych i kulturowych. Polska wchodziła do wspólnoty cywilizacyjnej.  Nie tylko ja, ale bardzo wielu ludzi zapracowało ciężko na to, że dzisiaj nasz kraj tak wygląda. I oby tylko teraz nikt tego nie zepsuł.

Mamy powody do kompleksów w odniesieniu do świata?

Oczywiście, że nie. Kompleksy mogłem mieć ja i moje pokolenie, ponieważ nie byliśmy dostatecznie dobrze wyedukowani. Nadrobiliśmy to. Mówimy w obcych językach, swobodnie poruszamy się po świecie. Wyrosło nowe pokolenie, jak moja wnuczka, która kończy właśnie zagraniczną uczelnię. I to jest piękne, że 30 lat temu baliśmy się pojechać do cywilizowanego świata, a dziś czujemy się wszędzie u siebie.

Jestem zwolennikiem długofalowej działalności. Nie robienia deali, tylko budowania przemysłu i kraju.

Czy często jeszcze towarzyszą Panu takie uczucia jak na początku kariery, emocje związane z tym, że zaczyna się coś nowego, że wkracza się na nieznany teren?

Codziennie (śmiech). Gdy firma się rozwija, codziennie pojawiają się dylematy, mniejsze lub większe. Czy produkcja nowej linii jest słuszna albo otwieranie nowego kanału sprzedaży, albo budowa nowego zakładu właśnie teraz, w tym momencie lub uruchamianie nowego kierunku eksportu. W biznesie co chwilę trzeba podejmować tego rodzaju decyzje i na własnej skórze odczuwa się ich skutki.

Ziaja to firma rodzinna. Często mówi Pan, że właściwie trudno powiedzieć, co to znaczy, bo firma rozrosła się do 1500 osób, a powiązanych rodzinnie jest kilka. Jakie znaczenie ma jednak dla Pana to, że dzieci włączyły się w biznes? Wielu właścicieli polskich firm ma problem z sukcesją.

Jest to rzeczywiście bardzo miłe uczucie, że dzieci zechciały do mnie i do żony dołączyć. Wyręczyły mnie w wielu obowiązkach, wspaniale, że mamy komu zostawić firmę. Cieszę się z tego, bo jestem zwolennikiem długofalowej działalności. Nie robienia deali, tylko budowania przemysłu i kraju. Chciałbym, żebyśmy mieli polskie marki i fabryki. Żebyśmy zbudowali społeczeństwo, które umie myśleć pokoleniowo. Nie krytykuję ludzi, którzy sprzedali firmy, to jest ich sprawa, różne są powody i okoliczności. Dla mnie osobiście ważna jest pokoleniowość i wartością jest fakt, że zostawimy coś po sobie. 

Czym jest dla Pana patriotyzm?

Dziś to niestety wielce wyświechtane słowo. Jeśli muszę odpowiedzieć – jest to dla mnie rzetelna praca dla kraju i dla lokalnej społeczności. Płacenie podatków tu, gdzie żyję. Mówienie prawdy. Bycie rzetelnym i uczciwym człowiekiem w stosunku do innych ludzi.

Jestem bardzo zaniepokojony o przyszłość mojej firmy i rozwoju biznesu w Polsce. Głównym zajęciem polityków jest wymyślanie kolejnych podatków.

Czy jest Pan spokojny o przyszłość firmy?

Nie, nie jestem. Jestem wręcz bardzo zaniepokojony. Mamy „ministerstwo niszczenia przemysłu”, a głównym zajęciem polityków jest wymyślanie kolejnych podatków. Nie słyszałem o żadnej inicjatywie obecnego rządu, która miałaby na celu wsparcie przedsiębiorców. Przed wyborami padały obietnice, że będą drogi, dziś szereg inwestycji wstrzymano, mamy kłopoty z rozwożeniem towaru. Nie możemy się podłączyć do wodociągu i kanalizacji, bo oczyszczalnia nie jest w stanie przyjąć ścieków, a inwestycje infrastrukturalne również zablokowano. To jest zatrzymanie rozwoju kraju! Później będą krzyczeć, że winni są biznesmeni, bo nie inwestują. To państwo musi najpierw inwestować, żeby umożliwić działania ze strony przemysłu. 

Nie ma dobrego otoczenia biznesowego?

Jest złe! Fatalne. Jeśli ludzi, którzy prowadzą firmy ciągle oskarża się o oszustwa, o niepłacenie podatków, jeśli przeciwstawia się ich reszcie społeczeństwa, przedstawia jako „tych bogaczy”, którzy dorobili się na innych, to o czym my mówimy? Ja już to kiedyś przeżywałem i nie chcę drugi raz. Jak słyszę od jednego z działaczy politycznych, że dany fragment drogi nie powstanie, bo to jest decyzja polityczna, to mi się chce po prostu płakać. To jest tragedia! 

Potrzebujemy rozwoju infrastruktury drogowej i kolejowej. Potrzebujemy inwestycji lokalnych, które umożliwią zagospodarowanie terenów przemysłowych i budowę zakładów. Potrzebujemy przejrzystych przepisów i skorelowanej polityki pracowniczej i płacowej. W Polsce jest gigantyczna liczba ludzi zdolnych do pracy, którzy nie pracują i nie starają się o pracę. To najlepiej pokazuje, co zrobiono z rynkiem i ze społeczeństwem.

Jeśli spojrzymy sektorowo, na rynek kosmetyczny, okaże się, że tu też wiele się dzieje. Wchodzi szereg nowych przepisów, branża narzeka m.in. na skreślanie kolejnych składników z dopuszczonych dotąd w recepturach.

Ufam naukowcom. Jeśli twierdzą, że jakieś substancje są dla człowieka szkodliwe, to muszą one zostać wyeliminowane i receptury zmienione. Trzeba jednak pamiętać, że mieliśmy w historii kilka oszustw dotyczących substancji szkodliwych, które były podyktowane marketingowymi chęciami zysku. Występuje też zjawisko hejtu na gigantyczną skalę. Można oczernić najlepszy składnik i najlepszy produkt. Bardzo często jest to podszyte brakiem wiedzy. Musimy więc rozmawiać w gronie fachowców i od fachowców przekazywać informacje dalej w świat. Żeby to była prawda.

Przecenia się chyba nieco głos tzw. przeciętnego konsumenta?

Nie mamy na to wpływu. To już jest socjologia.

Często w wywiadach wspomina Pan, że firma to ludzie. Dość oklepane stwierdzenie…

Oczywiście, ale jakie prawdziwe! Mówię: „cholera, zapomnieliśmy to zrobić”. A chłopaki: „szefie, to już dawno zrobione”. Mamy szczęście do ludzi. Wielu identyfikuje się z firmą, są z nią związani. Jest to niezwykle miłe i budujące, bo przecież my tego wszystkiego do ziemi nie zabierzemy, tylko zostawimy następnym pokoleniom. Oni rozumieją, że pracują dla siebie.  

Obawiam się, że może to być pierwszy rok w historii, w którym  nie osiągniemy wzrostu. Rynek właśnie bardzo mocno hamuje w wielu branżach i spada sprzedaż detaliczna. 

Ziaja jest jedną z największych, dochodowych, świetnie rozpoznawalnych firm. Notujecie stałe wzrosty. Jesteście na pierwszym miejscu Top 100 marek w rankingu firmy konsultingowej KPMG, zawsze w ścisłej czołówce "Najcenniejszych polskich marek" na liście „Rzeczpospolitej”. Jaka jest Pana recepta na sukces?

Nic szczególnego nie robimy. Trzeba po prostu uczciwie pracować. A jeśli chodzi o wzrosty, to obawiam się, że może to być pierwszy rok w historii, w którym ich nie osiągniemy. Rynek właśnie bardzo mocno hamuje w wielu branżach i spada sprzedaż detaliczna. 

Dlaczego?

Jeszcze trudno powiedzieć. Prawdopodobnie dzieje się coś na poziomie makroekonomicznym.  Odbija się to najbardziej na rynku krajowym, ale lekkie spadki czujemy też w eksporcie.

Jaki jest stosunek Waszej sprzedaży krajowej do eksportu?

Około 20 proc. stanowi eksport. W ubiegłym roku nastąpiły przetasowania organizacyjne na niektórych rynkach, wiec nieco nam spadły udziały, ale myślę, że je odrobimy. Jestem optymistą.

Ziaja zrobiła furorę w Azji, w Chinach hitem są Wasze maseczki. To nie lada osiągnięcie – eksportować kosmetyki na kontynent, z którego wszyscy dziś importują do Polski, a na świecie jest uznawany za kolebkę trendów.

Zgadzam się, to ewenement, że kupują właśnie nasze kosmetyki (śmiech). Nie tylko w Chinach i nie tylko maseczki. Wietnamczycy też uwielbiają większość naszych produktów, co widać w sklepach, na lotniskach.

Czy Ziaja zbudowała już tam swoją markę?

Absolutnie nie. O chińskim i azjatyckich rynkach nigdy nie można tak powiedzieć, że się zbudowało markę, ponieważ ich zmienność jest obecnie taka jak u nas na początku lat 90.

Jest na to za wcześnie, za mało mamy doświadczeń. Musimy jeszcze popracować, będzie się liczyła systemowość i systematyczność. W każdym razie tamtejsi partnerzy są naszymi kosmetykami zainteresowani i chcą rozwijać sprzedaż.

Na jakie rynki planujecie jeszcze wchodzić?

Na razie nie myślimy o nowych rynkach. Rozwijamy i wzmacniamy się na tych, na których jesteśmy już obecni. Wysyłamy produkty do 35 krajów. Wiele z nich to rynki już ustabilizowane, na których nam bardzo zależy, a jeszcze ciągle jest na nich mnóstwo do zrobienia.

Czy będą tam również powstawały sklepy Ziaja dla Ciebie?

Chcielibyśmy, ale jest to bardzo trudny projekt i zależy od zbyt wielu czynników, abym mógł powiedzieć, że mamy konkretny plan. Obecnie prowadzimy po kilka sklepów w Czechach i na Słowacji oraz jeden w Budapeszcie na Węgrzech.

Przerabiamy halę produkcyjną i zwiększamy jej powierzchnię, to wstęp do większej inwestycji, którą mamy w planach. Produkujemy rocznie ok. 90 mln sztuk kosmetyków i maści leczniczych. Nasze moce mogą się zwiększyć o połowę.

W Polsce inwestujecie właśnie w zaplecze produkcyjne i magazynowe.

Tak. Przerabiamy halę produkcyjną i zwiększamy jej powierzchnię, ale to wstęp do większej inwestycji, którą mamy w planach. Byłaby to nowa hala produkcyjno-magazynowa o powierzchni ponad 10 tys. mkw. Finansowo gigantyczna inwestycja o wartości kilkudziesięciu milionów złotych. Jeżeli nie załamie się rynek – nie mówię tu o wahaniach sprzedaży, bo to nie jest nic szczególnego – to będziemy ją realizować, żeby mieć możliwość unowocześniania i zwiększania produkcji w bliskiej przyszłości. 

O ile mogłyby się zwiększyć moce produkcyjne?

Mniej więcej o połowę. Obecnie produkujemy rocznie ok. 90 mln sztuk kosmetyków i maści leczniczych. Zainteresowanie naszymi produktami rośnie. Musimy być przygotowani na większe zamówienia, a trzeba uświadomić sobie, jaka to jest skala. Wystarczy, że sprzedaż wzrośnie o 10 proc., to jest blisko milion sztuk więcej, które trzeba wyprodukować, zabezpieczyć magazynowo i logistycznie. Budowa nowej fabryki trwa 5 do 7 lat ze względu na przepisy, w tym wymogi środowiskowe, więc już się do tego przygotowujemy.

Czy będziecie również produkować własne opakowania?

Nie mamy tego w planach. Zajmujemy się kosmetykami, bo na tym się znamy. Opakowania to zupełnie inny temat. Zostawiamy go ekspertom w tej dziedzinie.

Na polskim rynku pojawiło się wiele małych firm, start-upów. Czy Pana zdaniem będą one miały szansę utrzymać się, rozwinąć i będą miały istotny wpływ na obraz sektora kosmetycznego?

Na pewno niektóre z nich wyrosną na znaczące firmy. Młodzi, zdolni ludzie z zapałem zawsze mają szansę na wejście w biznes. Takie dzisiejsze start-upy to to samo, co „partyzantka”, którą my uprawialiśmy w 89 r. Decyzyjnie to samo, bo nie da się porównać dzisiejszej wiedzy tych młodych ludzi, możliwości aparaturowych, finansowego wsparcia, na jakie mogą liczyć z dotacji. My mieliśmy jedynie jako taką wiedzę. Nawet telefonów nie było (śmiech).  

Dobrze, że pojawiają się nowe marki i zmieniają rynek kosmetyczny. Wystarczy spojrzeć na ogólnoświatowy trend eko, w którym się świetnie odnajdują. Trzeba jednak pamiętać, że najważniejsza jest prawda. I produkt nie może być ekologicznym tylko z nazwy. A tak się niestety w wielu przypadkach dzieje.

Na marginesie – o tym, co jest ekologiczne, a co nie jest, moglibyśmy długo dyskutować. Ja podzielam pogląd, że jedną z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się człowiekowi na skutek rozwoju cywilizacji jest plastik. Tylko nie umiemy się nim posługiwać. Z całą pewnością nie możemy tak zanieczyszczać planety jak do tej pory, bo kolejne pokolenia nie będą miały tu czego szukać. Ale czy zastępowanie plastikowych opakowań szkłem jest ekologiczne? Już mamy dramat – brakuje na świecie piasku, krzemionki. Albo drewniane opakowania – wytniemy lasy na ziemi! Nalewanie kosmetyków do wymiennych opakowań – tu trzeba przede wszystkim myśleć o bezpieczeństwie bakteriologicznym, czystości mikrobiologicznej produktów. Zdecydowanie najważniejsze jest znalezienie rozwiązań, które umożliwią przetwarzanie i utylizację plastikowych opakowań. Wiele niezwykle trudnych problemów jest obecnie do rozwiązania. Ale trzeba tęgich głów, naukowców, ekspertów, a nie dyletantów, którzy mówią, co jest ekologiczne, a co nie.

Czy gdyby Pan miał dzisiaj możliwość założenia firmy kosmetycznej, startowania od początku, zrobiłby Pan to?

Tak. Zdecydowanie bym  startował, bo te 30 lat w branży kosmetycznej to był wspaniały czas. Przeszliśmy rewolucję technologiczną, marketingową. W przyspieszonym tempie uczyliśmy się, korzystając z doświadczeń międzynarodowych koncernów. Firmy kosmetyczne, które wówczas powstały, należy pielęgnować, unowocześniać. Przekazywać kolejnym i kolejnym pokoleniom.

Co jest dla Pana priorytetem, jeśli chodzi o przyszłość Pana firmy?

Stabilny, zrównoważony rozwój. Technologiczny, produktowy, intelektualny. Żebyśmy wpisali się w trend regularnej pracy, rozwoju popartego nauką, wiedzą i logiką.

***

Zenon Ziaja

Urodził się w 1946 roku w Sosnowcu. W 1969 roku ukończył Akademię Medyczną w Lublinie na Wydziale Farmaceutycznym. Po studiach pracował jako farmaceuta, m.in. w aptece przyszpitalnej 7. Szpitala Marynarki Wojennej w Gdańsku. Po transformacji ustrojowej, w 1989 r. założył wraz z żoną firmę Ziaja Ltd. Zakład Produkcji Leków Sp. z o.o.  Za pożyczone od znajomego 200 dolarów kupił starą maszynę do robienia lodów i przystosował ją do produkcji kremów kosmetycznych. Początkowo produkował krem oliwkowy, który z czasem stał się sztandarowym produktem firmy. Od lat pasjonat tenisa ziemnego i muzyki, szczególnie jazzu.

Marka Ziaja

Została założona w 1989 roku przez farmaceutów Aleksandrę i Zenona Ziaja. Działalność firmy to produkcja farmaceutyków oraz kosmetyków pielęgnacyjnych, opartych na farmaceutycznym doświadczeniu i inspirowanych surowym nadmorskim klimatem. Pierwszym produktem firmy był krem oliwkowy, który sprzedawany jest do dziś.

W ciągu 30 lat Ziaja osiągnęła pozycję jednej z najlepszych firm kosmetycznych w Polsce. Na asortyment składa się obecnie ponad 1000 preparatów. Kosmetyki nie są testowane na zwierzętach, do niezbędnego minimum ograniczono w nich zawartość konserwantów.

Produkcja odbywa się w standardzie GMP (Good Manufacturing Practice For Medicinal Products) w dwóch nowoczesnych zakładach położonych w ekologicznej strefie ujęcia wody pitnej na Kaszubach. 

Ziaja należy do najbardziej rozpoznawalnych i cenionych polskich marek. Wielokrotnie stawała na podium w takich rankingach, jak „Top 100 Marek”, „Najcenniejsza polska marka” czy „Ulubiona marka Polaków”. W 2018 r. Ziaja uzyskała 339 mln zł przychodów ze sprzedaży.

Krem oliwkowy

Pierwszy produkt w portfolio firmy, który stał się hitem. Jest produkowany do dziś. 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
10.11.2025 12:27
Henkel poprawia rentowność mimo słabej dynamiki sprzedaży
Henkel ucierpiał z okazji słabych nastrojów wśród konsumentów.HJBC

W trzecim kwartale 2025 roku Henkel odnotował jedynie niewielki wzrost sprzedaży, głównie z powodu słabego nastroju konsumenckiego w wybranych regionach. Z danych przedstawionych przez firmę wynika, że w okresie od lipca do września koncern osiągnął organiczny wzrost przychodów na poziomie 1,4 proc., co przełożyło się na 5,1 mld euro sprzedaży. Jednocześnie, jak podkreślił prezes Carsten Knobel, liczne działania restrukturyzacyjne i programy oszczędnościowe pozwoliły firmie znacząco poprawić rentowność.

Wynikom kwartalnym sprzyjała przede wszystkim stabilna polityka cenowa oraz wzrost wolumenów sprzedaży. Szczególnie dobrze wypadła kluczowa dla koncernu dywizja Adhesive Technologies, odpowiadająca m.in. za kleje przemysłowe i specjalistyczne rozwiązania technologiczne. Knobel zwrócił uwagę, że regionem o najwyraźniejszej pozytywnej dynamice była Ameryka Północna, gdzie oba segmenty działalności osiągnęły wzrost przychodów. Jednocześnie Europa i Ameryka Łacińska odnotowały spadki organicznej sprzedaży.

Kierownictwo firmy podkreśla, że mimo trudnego otoczenia makroekonomicznego Henkel pozostaje na właściwej ścieżce rozwoju. W ostatnich kwartałach koncern przeprowadził gruntowną reorganizację, usprawniając strukturę, poprawiając efektywność operacyjną i optymalizując łańcuchy dostaw. Według Knobela firma jest „na dobrej drodze” do osiągnięcia pełnych oszczędności kosztowych sięgających co najmniej 525 mln euro do końca bieżącego roku.

Zarząd podtrzymał prognozę roczną dla 2025 r., choć nadal zwraca uwagę na utrzymującą się wysoką niepewność na globalnych rynkach. Firma oczekuje, że zarówno marża operacyjna, jak i skorygowany zysk na akcję uprzywilejowaną (przy stałych kursach walut) pozostaną w przedziale wcześniej zapowiadanym inwestorom. Knobel zaznaczył jednak, że przy braku poprawy otoczenia gospodarczego organiczny wzrost sprzedaży może znaleźć się na dolnym poziomie prognozowanego zakresu 1–2 proc. Jednocześnie zapewnił, że „czwarty kwartał będzie lepszy niż trzeci”.

W podsumowaniu pierwszych dziewięciu miesięcy roku Henkel wypracował 15,549 mld euro przychodów, co oznacza spadek o 4,6 proc. rok do roku. Organicznie firma osiągnęła niewielki wzrost na poziomie 0,4 proc., ale nominalnie obie główne dywizje zanotowały spadki. Segment Adhesive Technologies zmniejszył sprzedaż o 1,8 proc. do 8,124 mld euro, choć organicznie wzrósł o 1,6 proc. Z kolei Consumer Brands, obejmujący m.in. takie marki jak Persil czy Schwarzkopf, spadł nominalnie o 7,7 proc. do 7,308 mld euro, a organicznie o 1 proc., co odzwierciedla presję kosztową oraz słabszy popyt w kluczowych dla firmy regionach.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
10.11.2025 09:29
Dr. Miele Cosmed Group spowalnia, ale rośnie za granicą
Dr. Miele Cosmed Group

Skonsolidowane przychody Grupy Kapitałowej Dr. Miele Cosmed Group za dziewięć miesięcy 2025 roku wzrosły o 3 proc. rok do roku, jednak tempo to pozostaje poniżej wcześniejszych prognoz spółki. Zarząd zwraca uwagę, że obserwowane już w poprzednim kwartale spowolnienie dynamiki przychodów utrzymuje się, szczególnie na rynku polskim. Krajowy rynek, definiowany jako wysoce konkurencyjny i pozostający w nierównowadze z powodu nadpodaży produktów przy jedynie częściowym odbudowaniu popytu konsumpcyjnego, nie generuje oczekiwanych rezultatów.

W efekcie skonsolidowana EBITDA za okres 9M’25 wyniosła 36,3 milionów złotych, wobec 48,0 milionów złotych rok wcześniej, co oznacza spadek o 11,7 milionów złotych r/r. Jak podkreśla spółka, na wynik wpływ miały przede wszystkim: niższa niż zakładana sprzedaż w Polsce, wzrost cen surowców oraz rosnące koszty operacyjne, w tym wynagrodzeń. Prezeska Magdalena Miele przyznaje, że choć wynik jest „wciąż dobry”, to pozostaje znacząco poniżej oczekiwań, a sytuacja odzwierciedla realia rynku, gdzie widoczny jest spadek średniej wartości koszyka zakupowego oraz strukturalne zmiany na korzyść największych detalistów, szczególnie dyskontów.

Grupa kontynuuje jednak inwestycje ukierunkowane na poprawę długoterminowej rentowności. W ostatnim czasie przeznaczono 17 milionów złotych na rozbudowę mocy produkcyjnych, automatyzację oraz powiększenie zaplecza magazynowego. Aż 73 proc. tej kwoty ulokowano w Niemczech, w zakładzie w Stadtilm, który obsługuje rosnące rynki Europy Zachodniej. Inwestycje te mają przełożyć się na zwiększenie efektywności kosztowej i przyspieszenie ekspansji na rynkach zagranicznych.

W segmencie marek własnych spółka skupia się na rozwoju kluczowych brandów – Bobini, Kret, Apart i Sofin. Silnie wspierana jest ekspansja międzynarodowa, zwłaszcza na rynku niemieckim oraz na wybranych rynkach azjatyckich, gdzie Grupa upatruje potencjał skokowego wzrostu sprzedaży. Rosnąca sprzedaż na rynku niemieckim oraz w eksporcie już teraz równoważy słabsze wyniki na rynku krajowym, kompensując presję na polskim segmencie.

Równolegle Global Cosmed S.A., spółka z Grupy, intensywnie rozwija segment private label. Jej wyroby trafiają do niemal wszystkich najważniejszych sieci handlowych w Polsce i regionie, w tym do Lidla i Rossmanna. Potencjał dalszego wzrostu napędza również niemiecki zakład w Stadtilm, przejęty w 2014 r., który realizuje zamówienia dla czołowych sieci handlowych w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Segment private label, dzięki silnemu zapleczu produkcyjnemu i relacjom z partnerami handlowymi, stanowi ważny filar strategii międzynarodowej ekspansji Grupy.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. listopad 2025 01:59