
Według raportu analityków rynkowych Mintel aż 68 proc. dorosłych Brytyjczyków uważa, że liczba dostępnych na rynku produktów kosmetycznych jest przytłaczająca, a 56 proc. twierdzi, że wydawanie na nie dużych sum jest powierzchowne. Takie dane sugerują, że ograniczona konsumpcja nie jest chwilową modą, lecz trwałym trendem, który wynika z głębszej zmiany wartości konsumenckich. Coraz większe znaczenie ma również aspekt ekologiczny – raport British Beauty Council „The Courage to Change” ujawnia, że aż 70 proc. plastikowych odpadów generowanych przez branżę kosmetyczną nie podlega recyklingowi.
Ruch ten przyczynia się do odrzucenia „fast-beauty” na rzecz „slow skin care” – podejścia promującego uproszczone rutyny pielęgnacyjne oraz wysokiej jakości, wielofunkcyjne produkty. Jak zauważa Maya Regan, redaktorka Stylus zajmująca się trendami w branży beauty, zmiana ta jest wynikiem nie tylko rosnących kosztów życia i obaw o stan środowiska, ale także chęci przeciwstawienia się presji konsumpcjonizmu napędzanego przez media społecznościowe, zwłaszcza TikToka.
Popularność trendu ograniczonej konsumpcji rośnie także w sieci – w drugiej połowie 2024 roku hasztag „underconsumptioncore” stał się viralowy, a liczba globalnych wyszukiwań słowa „underconsumption” w Google wzrosła w sierpniu aż o 144 proc. Zdaniem Regan to zjawisko można uznać za kontynuację trendu „deinfluencingu”, który uświadomił konsumentom, że influencerzy często promują niepotrzebne produkty. Jednak ograniczona konsumpcja ma większy potencjał przetrwania, ponieważ nie zachęca do całkowitego rezygnowania z zakupów, lecz do dokonywania bardziej świadomych i przemyślanych wyborów.
Czytaj także: Underconsumption: trend, który stawia veto konsumpcjonizmowi, ale wzbudza pytania dermatologów