StoryEditor
Rynek i trendy
02.12.2024 12:35

Nowa era konserwatyzmu: jak trumpizm wpłynie na przemysł urodowy?

Nowa era polityki Donalda Trumpa zwiastuje spore zmiany — w tym dla przemysłu kosmetycznego. / Oleg Yunakov, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons/Pepsi

Rządy populistycznej prawicy oraz zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich wskazują na głębokie zmiany w światowej polityce. Te zmiany przenikają również do mody i przemysłu piękna, gdzie estetyka konserwatyzmu odzwierciedla nowy porządek społeczny.

Węgry i Włochy są dziś symbolami dominacji radykalnej prawicy w Europie, a populistyczne ugrupowania mają swoją reprezentację niemal we wszystkich krajach UE, z wyjątkiem Irlandii i Malty. W Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie przyniosły zwycięstwo Donalda Trumpa, który powrócił do Białego Domu, symbolizując triumf konserwatywnych wartości. Polityczne podziały uwidaczniają się nie tylko w polityce, ale również w kulturze, modzie i estetyce, które od dawna sygnalizowały zmiany społeczne.

Tradycyjna kobiecość w nowoczesnym wydaniu

Od trendów takich jak quiet luxury czy tradwife look po powrót do klasycznego stylu Americana, moda coraz bardziej nawiązuje do tradycyjnych wartości. Elysia Berman z Estée Lauder Companies zauważa na swoim profilu na Instagramie, że popularność chociażby koszulek polo czy stylizowanych marynarek to wyraz tęsknoty za prostotą i klasyką. W tym kontekście pojawia się również moda na naturalność – rezygnacja z wyrazistych wypełniaczy, naturalny kolor włosów i delikatny makijaż stają się symbolem „bezpiecznej” kobiecości, zgodnej z konserwatywnymi ideałami. Estetyka tradwife, promująca styl lat 50., łączy pastelowe sukienki, perfekcyjny makijaż i domowe obowiązki z romantyczną wizją ról płciowych. Influencerki promujące styl życia tradwife, takie jak Ballerina Farm czy Nara Aziza Smith, zdobywają miliony wyświetleń, prezentując życie oparte na tradycyjnych wartościach. Jednak za tym nostalgicznym obrazem kryje się także niebezpieczna normalizacja konserwatywnego podejścia do roli kobiet, które w patriarchalnej wizji społeczeństwa są redukowane do ról opiekuńczych i dekoracyjnych.

Jak zauważa Naomi Klein, badaczka genderu i socjolożka, obsesja na punkcie wyglądu i zdrowia ma historyczne korzenie w skrajnie prawicowych ideologiach, które fetyszyzują idealne ciało i perfekcyjną estetykę. Skórzane rutyny pielęgnacyjne czy godziny spędzane na siłowni to narzędzia tworzenia iluzji kontroli – przede wszystkim nad własnym ciałem. Jednocześnie zmuszają kobiety do inwestowania czasu w wygląd kosztem zaangażowania społecznego. W tym kontekście piękno staje się zarówno formą opresji, jak i narzędziem podtrzymywania patriarchalnych struktur.

Przyszłość w cieniu zmian

Polityka gospodarcza Trumpa może znacząco wpłynąć na przemysł kosmetyczny. Planowane zwiększenie ceł na produkty z Chin, które są kluczowym dostawcą komponentów dla wielu marek, grozi wzrostem cen kosmetyków. Skutki odczują zarówno duże korporacje, jak i małe niezależne marki, które mogą mieć trudności z utrzymaniem konkurencyjności. Rosnące koszty produkcji mogą wpłynąć na spadek sprzedaży, ograniczając jednocześnie dostępność produktów dla konsumentów.

Pod wpływem konserwatyzmu estetyka może podążyć w dwóch kierunkach. Z jednej strony, tradycyjna kobiecość zyska jeszcze większą popularność, a z drugiej – pojawi się silna reakcja w postaci odważniejszych, bardziej indywidualistycznych trendów. Jedno jest pewne: przemysł piękna pozostanie polem walki ideologicznej, w którym wartości społeczne i polityczne będą kształtować to, jak postrzegamy siebie i innych.

Cła Trumpa a przyszłość przemysłu kosmetycznego

Planowane przez Donalda Trumpa podwyżki ceł na towary importowane, w tym na produkty z Chin, mogą znacząco wpłynąć na branżę kosmetyczną. Prezydent-elekt zasugerował, że cła na chińskie produkty mogą wzrosnąć do 60 proc., co byłoby dużym wyzwaniem dla wielu firm kosmetycznych. Przykładem jest marka E.l.f Cosmetics, która aż 80 proc. swoich produktów sprzedawanych w USA sprowadza z Chin. Nie tylko gotowe kosmetyki, ale również surowce, specjalistyczne składniki czy opakowania importowane z Chin, Europy, Japonii i Korei mogą stać się droższe. Firmy takie jak Jolie, produkujące filtry prysznicowe z korzyściami dla skóry i włosów, już teraz przewidują wzrost cen – na przykład ich filtry zdrożałyby ze 165 do 205 dolarów. Dodatkowe 10 proc. cło zostanie nałożone na chińskie towary w celu rzekomego ograniczenia przemytu fentanylu.

image
Zapowiedź Donalda Trumpa o wprowadzeniu ceł na produkty zagraniczne, w tym zwiększenie taryf na towary produkowane w Chinach do 60 proc., może wywołać poważne konsekwencje dla przemysłu beauty. 
CHUTTERSNAP

Wzrost ceł może również uruchomić spiralę konsekwencji ekonomicznych, takich jak wojny handlowe, retorsje celne czy bojkoty marek. Producenci kosmetyków, którzy polegają na chińskich komponentach, np. w przypadku urządzeń elektronicznych, takich jak LED-owe maski do twarzy czy prostownice do włosów, będą zmuszeni podnieść ceny lub poszukać alternatywnych dostawców. Na zmianach ucierpią także europejskie firmy, jak Givaudan i Firmenich, produkujące składniki zapachowe do perfum, czy Verescence, wytwarzające opakowania dla takich marek jak L’Oréal. Efekt tych działań może obciążyć budżety klientów, a także zmusić firmy do przemyślenia strategii cenowych i logistycznych.

Niepewność co do wprowadzenia i zakresu nowych ceł sprawia, że branża kosmetyczna znajduje się w trudnym momencie. Wprowadzenie taryf na surowce, komponenty lub gotowe produkty byłoby dużym obciążeniem dla łańcuchów dostaw, a także dla marż zysków firm. Przygotowania do możliwych zmian oznaczają konieczność inwestycji w bardziej elastyczne rozwiązania logistyczne i wzmocnienie amerykańskich budżetów operacyjnych. W efekcie, nawet jeśli cła nie zostaną wprowadzone, branża kosmetyczna będzie musiała zmierzyć się z rosnącą presją na utrzymanie konkurencyjności w zmieniającym się środowisku gospodarczym.

Czytaj także: Sephora odżegnuje się od plotek o tym, że sieć przekazywała pieniądze na kampanię Trumpa

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
05.11.2025 13:25
Gdzie klienci aptek płacą najwięcej? Czy warto kupować leki online? [Raport]
Szokujące wyniki dotyczą aptek zlokalizowanych pod Warszawą. W tej okolicy apteki będące jedynymi placówkami w gminie oferowały znacznie wyższe ceny, niż apteki zlokalizowane w stolicyAdobeStock

Dlaczego pacjenci w małych miasteczkach płacą za leki ponad 30 proc. więcej, niż w metropoliach? Gdzie można dostać najtańsze leki i czy warto kupować je online? Na te i wiele innych pytań, dotyczących rynku aptecznego, odpowiada nowy raport Forum Konsumentów.

Apteki są jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc związanych z ochroną zdrowia. Codziennie korzysta z nich ok. 2 mln osób, a w okresach zwiększonej zachorowalności – nawet dwukrotnie więcej. Farmaceuci są często pierwszym kontaktem pacjentów z systemem ochrony zdrowia. W wielu aptekach mogą skorzystać nie tylko z możliwości realizacji recepty, ale też z coraz popularniejszych usług opieki farmaceuty.

Coraz częściej docierały do nas głosy pacjentów, którzy krytykują znaczne różnice w cenach leków oraz sygnalizują problemy z dostępnością leków w aptekach. Najgorsza jest sytuacja w małych miastach oraz na wsi, tam leki są najdroższe i coraz rzadziej dostępne od ręki. Forum Konsumentów postanowiło zbadać tę sytuację, a wnioski przekaże do kluczowych instytucji – wyjaśnia dr Tomasz Sińczak, Prezes Forum Konsumentów.

Forum Konsumentów zleciło przeprowadzenie badania, które miało sprawdzić, jak kształtują się ceny leków w zależności od rodzaju apteki, która je sprzedaje i jej lokalizacji. Eksperci sprawdzili też, czy kilka popularniejszych leków jest dostępnych w każdej badanej aptece. Z zebranych w ten sposób informacji udało się wyciągnąć kilka najważniejszych wniosków dotyczących sytuacji na rynku aptecznym, istotnych z perspektywy konsumenckiej.

Pacjent to szczególny rodzaj konsumenta: przychodzi do apteki nie tylko po to, aby zakupić niezbędny lek, ale także uzyskać pomoc czy poradę w zakresie swojego zdrowia. Mamy do czynienia z aptekami na co dzień, dlatego zweryfikowaliśmy z perspektywy pacjenta, co oferują. Ich jakość bezpośrednio przekłada się na zdrowie Polaków – zaznacza prezes.

Lokalne monopole droższe niż stolica? Różnice w cenach przekraczają 50 proc.

Okazuje się, że apteki sieciowe oferują bardziej konkurencyjne ceny. Średnia wartość koszyka w aptekach sieciowych była o 23,83 zł niższa niż w indywidualnych. Jednak apteki stacjonarne są wciąż droższe niż internetowe. Średnia wartość całego koszyka leków w aptece stacjonarnej była o 31 proc. wyższa, niż w internetowej. Największą różnicę cenową (57 proc.) odnotowano dla leku Zyrtec UCB.

Szokujące wyniki dotyczą aptek zlokalizowanych pod Warszawą. W tej okolicy apteki będące jedynymi placówkami w gminie oferowały znacznie wyższe ceny, niż apteki zlokalizowane w stolicy. Średnia wartość koszyka w tych gminach była o 31 proc. wyższa, a średnie ceny poszczególnych leków były wyższe o 26-43 proc. Różnice między najtańszymi a najdroższymi lekami dochodziły nawet do 120 proc.

Problem z dostępnością poszukiwanych leków również dotyczył aptek, które były jedynymi placówkami w gminie, ale nie tylko. W skrajnym przypadku, w aptece indywidualnej w Olsztynie, nie było żadnego z badanych leków.

Profesjonalna obsługa i usługi farmaceutyczne

W badaniu sprawdzono, czy we wszystkich aptekach byli obecni magistrowie farmacji, którzy zapewniają najwyższy poziom obsługi pacjentów. Okazuje się, że magistrowie byli obecni we wszystkich aptekach sieciowych, a w indywidualnych w 66 proc. placówek. Również personel aptek sieciowych znacznie częściej posiadał identyfikatory (62 proc. vs 34 proc. w indywidualnych).

Z perspektywy pacjentów istotne jest uzyskanie niezbędnych leków w sytuacji zagrożenia zdrowia – dlatego w badaniu zweryfikowano, jak wygląda możliwość uzyskania recepty farmaceutycznej. Zaledwie 30 proc. badanych aptek oferowało możliwość wystawienia recepty, z czego apteki sieciowe deklarowały taką możliwość częściej (38 vs 24 proc. w indywidualnych). 

Sprawdzono również, czy w każdej aptece można sporządzić tzw. lek recepturowy. Niestety, tylko 18 proc. badanych placówek oferowało taką usługę. Były to przede wszystkim apteki sieciowe.

W badaniu oceniano jakość obsługi w aptece – profesjonalizm, chęć pomocy, uprzejmość personelu, a nawet estetykę wnętrza. We wszystkich kategoriach apteki sieciowe wypadły lepiej niż indywidualne, a największa różnica dotyczyła wyglądu apteki.

Konsument, czyli pacjent, nie tylko płaci za leki, ale oczekuje również obsługi na najwyższym poziomie i otoczenia go opieką. Wyniki badania pokazują, że apteki sieciowe są lepiej wyposażone, zawsze jest w nich obecny magister farmacji i częściej oferują przygotowanie bardzo specjalistycznych preparatów – podsumowuje dr Tomasz Sińczak.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
05.11.2025 13:00
Marks&Spencer wkracza z kosmetykami do TikTok Shop
Platforma zakupowa pomoże zwiększyć rozpoznawalność naszej rosnącej oferty kosmetycznej - przekonuje Marks&SpencerM&S mat.pras.

Marks&Spencer, brytyjski gigant handlu detalicznego, mocno przeobraża się w ostatnim czasie, dążąc do optymalnego wykorzystania możliwości, płynących ze zmieniającego się krajobrazu handlu detalicznego. Z tego też powodu firma poinformowała o rozpoczęciu współpracy z TikTok Shop, zaczynając od gamy produktów kosmetycznych.

Jak przyznaje M&S, celem sieci jest dostarczenie klientom ich ulubionych produktów poprzez najszybciej rozwijającą się platformę zakupową w Wielkiej Brytanii, gdzie “co sekundę sprzedaje się jeden produkt kosmetyczny”.

Oficjalny TikTok Shop, uruchomiony początkowo jako program pilotażowy, będzie oferował wyselekcjonowany wybór produktów kosmetycznych – w tym kosmetyki do pielęgnacji skóry oraz zapachy do domu. 

Łącząc jakość i wartość M&S z energią i wpływem TikToka, platforma zakupowa pomoże zwiększyć rozpoznawalność naszej rosnącej oferty kosmetycznej, ponieważ jako detalista dążymy do stania się miejscem, w którym można znaleźć starannie wyselekcjonowane kosmetyki i zwiększyć udział w rynku w tej kategorii  – wyjaśniają przedstawiciele brytyjskiej firmy.

M&S potwierdził też, że wiele z produktów zyskało popularność na TikToku, w tym tegoroczna kolekcja ozdób świątecznych. Niektóre z produktów sieci stało się viralami.  

image

Jakub Soska, TikTok: #beautytok to siła napędowa naszej platformy [FBK 2025]

Firma poinformowała, że ​​wykorzysta program pilotażowy, aby zbadać różne sposoby na poszerzenie zainteresowania siecią oraz dotarcie do młodszych odbiorców, którzy coraz częściej odkrywają marki za pośrednictwem twórców internetowych i ich krótkich filmów.

Sieć planuje też współpracę z twórcami TikToka i dzielenie się np. treściami zza kulis, ożywiając historie produktów poprzez dodatkowe informacje, recenzje i inspiracje. W tiktokowym sklepie M&S dostępne będą również ekskluzywne zestawy i dodatkowe promocje, planowane są także sesje zakupowe na żywo, pokazy urody i sesje stylizacyjne.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
08. listopad 2025 23:02