StoryEditor
Rynek i trendy
20.08.2018 00:00

Pokolenie Y i Z napędzi sprzedaż marek luksusowych

Przedstawiciele generacji Z za kilka lat będą stanowić największą grupę konsumentów. Dla rynku będą niełatwą grupą, bo ich cechą charakterystyczną jest odporność na tradycyjny przekaz reklamowy. Zetki polegają raczej na mediach społecznościowych i zwracają uwagę na wartości, które reprezentuje dana marka. To również pokolenie, które dorasta w czasach boomu na zdrowe odżywianie i bycie fit, dlatego na branży spożywczej wymusi duże zmiany. Marki muszą postawić na autentyczność, prosty język komunikatów i atrakcyjne wizualnie opakowania, jeżeli chcą trafić do tej grupy.

– Do tej pory branża spożywcza dużo mówiła o millenialsach, temu gronu konsumentów poświęcano dużo uwagi. Teraz idziemy krok naprzód i zwracamy uwagę na pokolenie Z. Postmillenialsi są ciekawym targetem, zwłaszcza że dojrzewają w otoczeniu nadmiaru informacji na temat zdrowego odżywiania i odżywiania w ogóle. Żywność i napoje są nieodłączną częścią ich stylu życia. Warto edukować tego młodego konsumenta i rosnąć razem z nim, ponieważ w przyszłości to właśnie on będzie odpowiadał za większość naszych inwestycji – mówi agencji Newseria Biznes Honorata Jarocka, starszy analityk rynku żywności i napojów w Mintel.

Generacja Z to młodzi ludzie urodzeni pomiędzy 1995 a 2010 rokiem. Już w tej chwili mają dużą siłę nabywczą i jeszcze większy wpływ na decyzje zakupowe swoich rodziców. Szacuje się, że do 2020 roku mogą stanowić już nawet 40 proc. konsumentów. Określa się ich mianem pokolenia, które ma technologię wpisaną w DNA, ponieważ nie znają świata sprzed ery internetu, smartfonów i Facebooka. Są nieustannie online, a ich cechą charakterystyczną jako konsumentów jest odporność na tradycyjny przekaz reklamowy. Zetki polegają raczej na opiniach znajomych, influencerów i wzorcach z mediów społecznościowych.

– Młodego konsumenta charakteryzuje otwartość na eksperymenty z różnymi smakami. Według badań firmy Mintel osiem na dziesięć osób w wieku 16–20 lat mówi, że lubi próbować nowej żywności i napojów o unikalnych smakach. Nowi konsumenci są też coraz bardziej odpowiedzialni, mają szeroki dostęp do informacji. Weganizm i wegetarianizm są dla nich atrakcyjnymi konceptami, ponieważ dbają o zdrowie, środowisko i zwierzęta. Starają się podejmować decyzje, które mają dla nich jakąś wartość dodaną. Z drugiej strony, są grupą mocno zdywersyfikowaną, lubią sobie dogodzić i sięgać po produkty mocno przyjemnościowe. Dlatego dwutorowe podejście do tego konsumenta jest bardzo ważne – mówi Honorata Jarocka.

Zetki są wyczulone na wartości, które reprezentuje dana marka, doceniają transparentność i autentyczność. Mają sceptyczne podejście, dlatego często szukają informacji o wybieranych przez siebie produktach i ich producentach. Co istotne, lubią też współtworzyć swoje produkty, mieć wpływ na wygląd opakowania, etykietę i smak. Dlatego marki w swoich kampaniach reklamowych coraz częściej wykorzystują koncept personalizacji.

– Kolejnym aspektem jest chęć dzielenia się wszystkim w mediach społecznościowych – lubią pokazywać produkty, które kupują i jedzą. To jest częścią ich sposobu życia i trochę ich definiuje. Z kolei na producentach wymusza to zabawę wizualną stroną produktu, opakowaniem i jego wygodą, benefitami prozdrowotnymi – mówi Honorata Jarocka. – Jest wiele dróg, żeby tego młodego konsumenta przyciągnąć. Widzimy na przykład marki działające dotychczas w jednej kategorii produktowej, które wchodzą w nowe obszary. Wedel wypuścił lody o smaku ptasiego mleczka, podobnie firma Colian wypuściła warianty swoich ciastek i wafli w formie lodów. Młodzi ludzie szybko podchwytują to w mediach społecznościowych i tym się chwalą.

Nowa generacja konsumentów już w tej chwili znacząco wpływa na działania strategiczne firm spożywczych. Dotyczy to m.in. opakowania, które musi być atrakcyjne wizualnie i wygodne, bo Zetki żyją w biegu, często jedząc poza domem. Liczą się też zabawne komunikaty, prosty język oraz przekazy reklamowe dopasowane do tej grupy konsumentów.

– Zamiast „bez konserwantów” pojawiają się produkty „bez ściemy”. Tak właśnie zrobiła Arteta w ich koncepcie promującym linię deserów DayUp pod hasłem „Nie pozwól karmić się ściemą”. To są komunikaty, które docierają do młodego odbiorcy. Istotne jest również wykorzystanie influencerów, czyli promocja różnych marek poprzez media społecznościowe i internet. To cała otoczka, która wiąże się z produktem adresowanym do młodego odbiorcy – mówi starszy analityk rynku żywności i napojów w Mintel.

źródło: Newseria

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
17.11.2025 10:37
Japońscy pracodawcy łagodzą przepisy: pracownicy mogą już farbować włosy i malować paznokcie
Najnowsze zmiany dotyczące koloru włosów, lakieru do paznokci i dodatków dotyczą głównie mniejszych firm, które borykają się z poważniejszymi niedoborami kadrowymiShutterstock

Coraz więcej japońskich firm łagodzi przepisy w obliczu kryzysu demograficznego na rynku pracy – opisuje Reuters. Sieć dyskontów spożywczo-przemysłowo-drogeryjnych Don Quijote już trzy lata temu złagodziła przepisy, dotyczące zakazu farbowania włosów i zdobienia paznokci przez pracowników. Efekt? Obecnie prawie jedna czwarta pracowników sieci ma już kolorowe włosy włosy, a ponad połowa (55 proc.) ma włosy inne niż czarne.

Inny przykład to sieć drogerii Fuji Yakuhin, która zniosła wiele obostrzeń wobec  pracowników, nie będących farmaceutami. Teraz zezwala ona na dowolny kolor włosów, zdobienie paznokci, mocny makijaż, a także wszelkiego rodzaju pierścionki, podczas gdy wcześniej dozwolone były wyłącznie obrączki ślubne. Podobnie operator supermarketów Tokyu Store złagodził ograniczenia dotyczące kolorów włosów, fryzur, akcesoriów, lakierów do paznokci i piercingu.

Najnowsze zmiany dotyczące koloru włosów, lakieru do paznokci i dodatków dotyczą głównie mniejszych firm, które borykają się z poważniejszymi niedoborami kadrowymi niż większe przedsiębiorstwa i nie mają tak dużego pola manewru w oferowaniu konkurencyjnych wynagrodzeń.

Również niektóre duże firmy giełdowe złagodziły w tym roku zasady ubioru. W zeszłym tygodniu Japan Airlines dołączyły do ​​operatora metra Tokyo Metro i krajowych tanich linii lotniczych Skymark Airlines, zezwalając pracownikom na noszenie obuwia sportowego w pracy.

Z danych OECD wynika, że Japonia – kraj szybko starzejący się, z ograniczoną imigracją – odnotowała spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym o 16 proc. od 1995 roku. To wywołało ostrą walkę o pracowników.

Dwie trzecie japońskich firm potwierdziło, że niedobór siły roboczej ma poważny wpływ na funkcjonowanie biznesu – było to głównym powodem bankructw w Japonii w okresie kwiecień-wrzesień, a liczba upadłości w pierwszym półroczu osiągnęła najwyższy poziom od 12 lat (wg danych Tokyo Shoko Research).

To z kolei daje młodym ludziom większą swobodę, szczególnie w odniesieniu do pracy w niepełnym wymiarze godzin. Dwie trzecie studentów uważa, że ​​powinni mieć możliwość decydowania o swoim wyglądzie przy pracy w niepełnym wymiarze godzin. Jedna trzecia natomiast stwierdziła, że ​​wycofała aplikacje o pracę z powodu dress code‘u, obowiązującego u potencjalnych pracodawców.

Mimo częściowego poluzowania dotychczasowych zasad, dotyczących dress code’u pracowników w Japonii, to niektóre aspekty wyglądu, które stały się powszechne na Zachodzie (np. liczne kolczyki, piercing twarzy) wciąż stanowią dla wielu firm zbyt trudny tematy. Pracownicy z tatuażami – sztuką tradycyjnie kojarzoną w Japonii z yakuzą – są zazwyczaj proszeni o ich zakrywanie, aby nie onieśmielać klientów.

Najnowsze zmiany nie dotarły też jeszcze do wielu tradycyjnych, dużych japońskich firm, takich jak banki – mimo że nie ma tam polityki dotyczącej farbowania włosów czy używania lakieru do paznokci, wśród pracowników panuje przekonanie, że ich wygląd nie powinien wzbudzać sensacji i przyciągać uwagi.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
12.11.2025 10:33
Zakupy online najważniejszym powodem korzystania z internetu – wyniki badania „Internet marzeń”
W tym, jak obecnie funkcjonują e-zakupy, nie widzimy wielu wad. Tylko 11 proc. internautów dostrzega tu pole do poprawy. Tak pozytywna ocena zakupów online jest w dużym kontraście z powodem zajmującym drugie miejsce — czyli z dostępem do aktualnych wiadomości — twierdzi Karol Chilimoniuk z World.Karolina Grabowska Kaboompics

Ponad połowa Polaków korzysta z internetu głównie po to, aby robić zakupy online – wynika z badania „Internet marzeń” przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie World w dniach 8–14 października 2025 r. Dla 53 proc. respondentów e-zakupy są najważniejszym powodem korzystania z sieci. Kolejne miejsca zajmują dostęp do aktualnych wiadomości (47 proc.) oraz narzędzia ułatwiające organizację codziennych obowiązków (43 proc.). Badanie objęło 1020 dorosłych Polaków i zostało zrealizowane metodą CAWI.

Wyniki wskazują, że internet postrzegany jest przede wszystkim jako narzędzie praktyczne, a nie społecznościowe. Tylko 10 proc. badanych deklaruje chęć wyrażania siebie w sieci, przy czym odsetek ten jest wyższy wśród kobiet (10,4 proc.) niż mężczyzn (8,6 proc.). Jeszcze rzadziej internauci wskazują na potrzebę wchodzenia w interakcje z innymi użytkownikami – jedynie 13 proc. respondentów postrzega internet jako przestrzeń relacyjnego kontaktu.

E-zakupy oceniane są przez Polaków wyjątkowo pozytywnie. Jedynie 11 proc. internautów widzi w tym obszarze elementy wymagające pilnej poprawy. Dla porównania, aż 38 proc. dorosłych Polaków wskazuje na konieczność poprawy jakości i wiarygodności informacji w sieci. Do sieci zaglądamy, by zrobić zakupy i nasze doświadczenie jest tu z gruntu pozytywne. Zaglądamy też, by poczytać newsy, ale te oceniamy jako niskiej jakości i niewiarygodne, jak podsumowuje wyniki Karol Chilimoniuk z World.

Pozytywne oceny e-commerce dominują wśród respondentów – 66 proc. deklaruje, że zakupy online działają dobrze lub bardzo dobrze. Lepiej postrzegają je kobiety (69 proc.) niż mężczyźni (61 proc.), a także osoby starsze (70 proc. w grupie 60+ wobec 58 proc. w wieku 18–29 lat). Zidentyfikowane obszary wymagające poprawy dotyczą m.in. przeciwdziałania fałszywym informacjom, które wskazało 18 proc. badanych.

Rosnące zagrożenia dla wiarygodności e-commerce wiążą się przede wszystkim z manipulacją opiniami. Obecnie 98 proc. konsumentów czyta recenzje produktów przed zakupem, a 88 proc. ufa im na poziomie osobistych rekomendacji. Jednocześnie około 40 proc. polskich internautów zetknęło się z fałszywymi recenzjami. Do wyzwań należą również działania zautomatyzowanych systemów wykupujących bilety lub limitowane kolekcje. Rozwiązaniem tych problemów może być wdrażanie technologii proof-of-human, która umożliwia wystawianie opinii i dokonywanie zakupów tylko prawdziwym użytkownikom, jak wskazuje Chilimoniuk.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
17. listopad 2025 12:05